rozwińzwiń

Na wietrze diabeł przyjechał

Okładka książki Na wietrze diabeł przyjechał Katarzyna Mlek
Okładka książki Na wietrze diabeł przyjechał
Katarzyna Mlek Wydawnictwo: Flosart kryminał, sensacja, thriller
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Flosart
Data wydania:
2013-12-09
Data 1. wyd. pol.:
2013-12-09
Język:
polski
ISBN:
9788363395131
Średnia ocen

6,5 6,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,5 / 10
15 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
510
443

Na półkach: ,

Niestety nie przebrnęłam przez tą książkę, ciężki jezyk, pisownia tak samo i beznadziejna historyjka

Niestety nie przebrnęłam przez tą książkę, ciężki jezyk, pisownia tak samo i beznadziejna historyjka

Pokaż mimo to

avatar
32
2

Na półkach:

Spodziewałam się czegoś lepszego. Słaba książka/

Spodziewałam się czegoś lepszego. Słaba książka/

Pokaż mimo to

avatar
387
194

Na półkach: , , ,

Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznania się z powieścią Katarzyny Mlek pt: “Zapomnij patrząc na słońce”. Książka ta wręcz mnie oczarowała (chociaż nie wiem czy jest to odpowiednie słowo, biorąć pod uwagę dość drastyczną tematykę utworu) i już od tamtej pory wiedziałam, że nie spocznę dopóki nie zapoznam się z innymi dziełami tej pisarki. Możecie więc sobie wyobrazić, jak wielka była moja radość, gdy w skrzynce pocztowej znalazłam najnowszy, czwarty utwór autorki i to z autografem!

W “Na wietrze diabeł przyjechał” znajdziemy sześć osobnych opowieści, z których wszystkie rozgrywają się w beskidzkiej wsi – Laliki. Zmorą tej osady jest nieustający wiatr, który momentami tak bardzo przybiera na sile, że jest w stanie zniszczyć wszystko, co znajdzie się na jego drodze. Miejscowi twierdzą, że przyczyną owego zjawiska jest tytułowy diabeł. Kontrolę nad sytuacją zdaje się utrzymywać probosz Michał Buba oraz jego tajemniczy medalik. Za każdym razem, gdy wieś znajduje się w niebezpieczeństwie, na miejscu pojawia się ksiądz ze swoim talizmanem i cała zagrożenie nagle ustępuje. Gdy jednak proboszcz zostaje odesłany do innej parafii, jego misję przejmuje Zbigniew Linert, inżynier, który z początku wprost nie znosi Lalik, jednak jakaś niezwykła siła wciąż, go zwabia w to miejsce.

Przyznam, że miejscowość Laliki niezwykle przypominała mi miejsce, w którym mieszka moja babcia, dlatego powieść ta tym bardziej wydawała mi się bliska. Dodatkowo uwielbiam słuchać legend oraz starych opowieści, a wszystkie znajdujące się w tej książce są właśnie stylizowane na ten sposób. Do mojego gustu najbardziej przypadły opowiadania gadatliwego dziadka Pysza oraz historia Heńka Kociniaka oraz jego zawziętego konia Łobuza. Oczywiście już od samego początku wiadome jest, że sytuacje przedstawione w książce są stuprocentową fikcją. Mimo to jednak nie tracą one swego uroku. Mogę nawet posunąć się do wysunięcia wniosku, że właśnie ta absurdalność sprawia, że w powieści panuje wręcz baśniowa atmosfera.

Jestem przekonana, że miłośnicy folkloru oraz góralskiego klimatu będą zachwyceni najnowszą książką polskiej autorki. Katarzyna Mlek ma niezwykły talent i z pewnością jeszcze nie raz nas zadziwi. Wierzę, że na jej koncie znajdzie się jeszcze wiele genialnych powieści.
WWW.PUBLIC-READING.BLOGSPOT.COM

Jakiś czas temu miałam przyjemność zapoznania się z powieścią Katarzyny Mlek pt: “Zapomnij patrząc na słońce”. Książka ta wręcz mnie oczarowała (chociaż nie wiem czy jest to odpowiednie słowo, biorąć pod uwagę dość drastyczną tematykę utworu) i już od tamtej pory wiedziałam, że nie spocznę dopóki nie zapoznam się z innymi dziełami tej pisarki. Możecie więc sobie wyobrazić,...

więcej Pokaż mimo to

avatar

Dostałem tę książkę w prezencie od samej autorki. I szczerze? Miałem chęć by ją przeczytać, ale byłem sceptycznie nastawiony. "Sześć opowiadań? Nie miała motywacji by napisać książkę?" myślałem. W końcu się za nią zabrałem. Początek jak początek, czytałem by kończyć. Wątek wiatru, diabła, medaliku i zabobonów zaczął mnie coraz bardziej interesować, a opowieść z każdą chwilą wciągała. Kończąc pierwsze opowiadanie sądziłem, że kolejne będzie o czymś zupełnie innym. Jakże wielkie było moje zaskoczenie, kiedy czekał na mnie ciąg dalszy! Czekałem na ostateczną rozgrywkę Zbyszka z czartem, doczekałem się jej i byłem zachwycony.
Kończąc serię byłem trochę przygnębiony - jak zwykle kiedy kończy się coś dobrego, coś wciągającego, pozwalającego zażywać przyjemności z samego czytania. Zdecydowanie nie była to lektura, którą kończyć musiałem. Była to pozycja, którą kończyłem z przyjemnością żałując jednocześnie, że świat kreowany przez Katarzynę Mlek musiał przedwcześnie się skończyć.
Postanowienie? Odwiedzić Laliki i zobaczyć to znienawidzone przez diabła miejsce. A nuż uda się spotkać i samą autorkę. :>

Dostałem tę książkę w prezencie od samej autorki. I szczerze? Miałem chęć by ją przeczytać, ale byłem sceptycznie nastawiony. "Sześć opowiadań? Nie miała motywacji by napisać książkę?" myślałem. W końcu się za nią zabrałem. Początek jak początek, czytałem by kończyć. Wątek wiatru, diabła, medaliku i zabobonów zaczął mnie coraz bardziej interesować, a opowieść z każdą chwilą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1721
1311

Na półkach: , , , ,

Katarzyna Mlek mieszka obecnie w Bielsku-Białej wraz z kochającą rodziną oraz charakternym psem. Jest bardzo artystyczną duszą, która znajduje radość nie tylko w pisaniu, lecz również w fotografowaniu, malowaniu, tworzeniu piosenek oraz grze na gitarze. Ogromnie dziękuję losowi, że miałam okazję poznać autorkę osobiście podczas Targów Książki w Krakowie w 2013 roku. Dzięki przemiłej rozmowie - a nie tylko szybkiej fotce i biegiem do następnej kolejki - wyniosłam z tych targów coś więcej niż tylko książkę z autografem.

"Na wietrze diabeł przyjechał" - czwarta książka autorki - to zbiór sześciu opowiadań opartych na legendach dotyczących wiatru wiejącego w Beskidach. Pani Kasia chciała czytelnikom pokazać tą lekturą swoją miłość do gór, a także to, że czasami ludzkie gadanie czy podania i legendy mogą stać się podstawą do wiary w podłoże niesamowitych zdarzeń.

Głównym bohaterem książki a zarazem jej narratorem, jest występujący we wszystkich opowiadaniach inżynier Zbigniew Linert. Zbyszek, jak na inżyniera przystało, nadzoruje różne budowy w różnych miastach. Los zadecydował, iż podlegać mu będzie również nadzór nad budową kościoła w Lalikach. Po przyjeździe na miejsce Zbyszek poznaje najbardziej znaną postać tej wsi - proboszcza Michała Bubę. Ksiądz traktuje dość poważnie budowę świątyni, jednak sama kontrola nie zajmuje całego jego czasu. Buba woli zająć się gotowaniem i nietypową obroną Lalik. Bowiem na pierwsze miejsce wysuwa się szalejący we wsi porywisty wiatr. Nie jest to jednak zwyczajne zjawisko, lecz wiatr, który zdawać by się mogło, mający własny rozum i uderzający w mieszkańców według sobie znanego klucza. Jednak najgorsze jest to, że wiatr ten niesie samego diabła wyrządzającego szkody gospodarstwom i mieszkańcom. Walki z niezwykłym wiatrem podejmuje się tylko proboszcz i czasami udaje mu się ją wygrać. Jednak zgoła inne zdanie na ten temat mają przełożeni proboszcza i "za karę" przenoszą go na bardzo odległą placówkę na Litwie. Opiekę nad Lalikami ma teraz przejąć właśnie Zbyszek, który po kilkakrotnych wizytach we wsi, teraz ma zostać tutaj na dłużej. Jego zadaniem będzie ochrona mieszkańców, w której pomóc ma inżynierowi medalik otrzymany od Buby. Jak Zbyszek poradzi sobie z nierówną walką z żywiołem, którego pokaz siły miał już nieraz okazję zobaczyć na własne oczy?

Inżynier podczas pobytu we wsi poznaje kolejnych mieszkańców, cierpliwie słucha opowiadań z przeszłości a w czasie teraźniejszym stara się im pomagać w trudnych chwilach. W jednym z opowiadań poznajemy historię Basi i Władka Kopycioków, na których zawziął się diabeł szukając zemsty za oziębłość Władka na leśnej polanie.W innym zaś czytelnik przeżywa opowieść jednego z najstarszych mieszkańców wsi - Bożydara. Dziadek Pysz, jak o nim mówią ludzie z Lalik - mieszka samotnie w swojej chałupie wraz z wiekowym już psem Aresem. Kiedyś był świetnym myśliwym, jednak dosięgła go ręka sprawiedliwości, gdy nie posłuchał rad ojca. Myślał, że legendą jest to co powiedział Jaromir o polowaniu na zwierzynę oraz puszczaniu wolno Króla Gór.

Po dwóch latach bytności w Lalikach Zbyszek postanowił pomóc mieszkańcom w wymianie dachów. Dzięki licznym znajomościom udało mu się zdobyć blachę na pokrycie chat we wsi. Jednak wiatr chciał przeszkodzić im w dowiezieniu ładunku i doszło do małego wypadku. Z opresji uratował Zbyszka Heniek Kociniak i jego dwa ogromne konie: Remus i Romulus. Gdy inżynier w podziękowaniu odprowadził gospodarza, poznał jego dumę i przekleństwo w jednym - konia Łobuza. To właśnie jego losy poznajemy w tym opowiadaniu. Przyznam szczerze, że przeczytałam strony z jego historią w bardzo szybkim tempie. Bo nie często spotyka się konia nazywanego demonem czy demolką, nie każdy mimo swej porywczości wciąż trzymany jest przez jednego właściciela, który wybacza mu kolejne poturbowania.

Książka odkrywa również przed czytelnikiem niezbyt przyjemne skutki wpływu wiatru na ludzi i zwierzęta. Autorka przedstawiła losy rodziny Bronclików i ich psa Karino, bójkę Szalbota i Fajferka na moście oraz pożar domu Szalbotów, z którego Zbyszek wyratował małe dziecko. Wielokrotnie powtarza się motyw niszczycielskiej siły wiatru: jego ofiarą stają się nawet kościoły czy kaplice. Wciąż pojawiają się w książce nowe fakty, choć czasami dość fikcyjne, co uczynił wiatr podczas swoich kolejnych "wystąpień". Wiatr po prostu uwziął się na Laliki.

Każde z sześciu opowiadań zawiera inne przesłanie, inną historię, jednak wszystkie mają w sobie coś szczególnego - mówią o prawdzie, pomocy innym, słuchaniu dobrych rad oraz wystrzeganiu się zła. Traktują też o tym, że wiatr - mimo iż siejący zło i grożący licznymi niebezpieczeństwami - może zostać pokonany. Wystarczy połączyć siły, zawierzyć odpowiednim osobom i zjawiskom, by uzyskać spokój. Zawsze przecież dochodzi do ostatecznego starcia.

"Na wietrze diabeł przyjechał" nie jest typową polską literaturą. Autorka podarowała nam bardzo osobliwą publikację, która łączy w sobie podania i legendy, religię, czasy PRL-u oraz dużo dobrej prozy. Mimo, że nie przepadam za literaturą fantastyczną to mówiące ludzkim głosem jelenie, nimfy wychodzące z drzew czy zaklęte w konie dusze trafiły do mnie świetnie. Sprawiły, że spojrzałam na świat przez pryzmat mieszkańców gór, którzy mają bardzo szczególne podejście do życia. Miałam okazję niejednokrotnie rozmawiać telefonicznie z mieszkańcami Lalik, Zwardonia, Rajczy, Milówki czy Kamesznicy (ze względów służbowych) i muszę przyznać, że oprócz słyszalnego dialektu, dało się też wyczuć góralski upór, ale też odnajdywanie stron pozytywnych nawet w sytuacjach problemowych.

Jeśli lubicie książki pisane prostym językiem, zawierające liczne odniesienia do legend i historii z przeszłości, niosące przesłania oraz mówiące o odwiecznej walce dobra ze złem, to sięgnijcie po zbiór opowiadań Kasi Mlek. Nie zrażajcie się tym, że są to krótkie formy, bowiem opowiadania tak naprawdę tworzą jednolitą całość. Szkoda, że nie można przeczytać tej lektury w fotelu z kubkiem herbaty z sosnowych igieł Dziadka Pisza... I szkoda, że książka nie jest dłuższa, ponieważ jest to dość szczególny rodzaj polskiej literatury. Polecam!

Katarzyna Mlek mieszka obecnie w Bielsku-Białej wraz z kochającą rodziną oraz charakternym psem. Jest bardzo artystyczną duszą, która znajduje radość nie tylko w pisaniu, lecz również w fotografowaniu, malowaniu, tworzeniu piosenek oraz grze na gitarze. Ogromnie dziękuję losowi, że miałam okazję poznać autorkę osobiście podczas Targów Książki w Krakowie w 2013 roku. Dzięki...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3034
2034

Na półkach: ,

Zaciekawiła mnie nowa książka napisana przez Katarzynę Mlek, typowo polska, nawiązująca do góralskich podań i opowieści przekazywanych z ust do ust. Autorka zakochała się w Beskidach, zamieszkała z rodziną w Bielsku-Białej, a swoją miłość do tego regionu przelała na papier i ukazała w zbiorze sześciu opowiadań zatytułowanym „Na wietrze diabeł przyjechał”.

…”Diabeł przyjechał na wietrze (…) coś się stanie, coś się wydarzy.” …. (str.27)

„Na wietrze diabeł przyjechał’ to zbiór, powiązanych ze sobą, opowiadań, których akcja dzieje się w latach 80-tych XX wieku w niewielkiej beskidzkiej miejscowości, Laliki. Bardzo specyficznym miejscu, gdzie hula wiatr i szaleją biesy, gdzie w lasach rządzi Król Gór. Opowiadania powiązane są osobą głównego bohatera, Zbyszka, inżyniera budownictwa, który nadzorował budowę kościoła w Lalikach. Z czasem osiadł tam i przejął po księdzu Bubie misję ochrony Lalików przed niszczącym wiatrem, który sprowadza na wieś nieszczęścia.

Laliki upodobał sobie złośliwy, halny wicher, uosobienie Złego, który nawiedza miejscowość sprowadzając na nią nieszczęścia i zniszczenia. Zagłębia się w umysłach ludzi doprowadzając do nieszczęść, rujnuje wieś szalejąc wśród drzew i niszcząc budynki. Nie ma na niego siły, jednak Zbyszkowi udaje się ocalić ludzi. Zbliża się do nich, jest akceptowany i traktowany jak swój, a nie jak ceper.

Historie, które dzieją się w tej malutkiej miejscowości są niesamowite, wręcz nierealne. Przywodzą na myśl dawne klechdy i podania ludowe. Odwieczna walka Dobra ze Złem jest tutaj ukazana w pełnym wymiarze, a wszystko na tle pięknych, polskich Beskidów.

Opowiadania ukazały zupełnie inne oblicze Katarzyny Mlek niż mieliśmy okazję oglądać wcześniej . Widać jej przywiązanie do tego niezwykłego miejsca, miłość do gór, która jest wyczuwalna w opowieściach jej bohaterów. Ja polubiłam niezwykłego gadułę, dziadka Pisza, i chętnie posiedziałabym z nim na ławeczce, w towarzystwie Ares i z kubkiem herbaty z igieł sosnowych w ręku, wsłuchując się w jego opowieści.

Lekki i prosty język, zabawne rysunki umieszczone w tekście sprawiają, że książkę wręcz się pochłania. Kiedy do całości doda się piękną, klimatyczną, bardzo specyficzną, ludową okładkę – aż chce się czytać :) Dosłownie, nie wiem, kiedy, a już byłam na końcu książki. Wydaje mi się, że to była chwila, a kilka godzin minęło w oka mgnieniu. Polecam, naprawdę warto, i zapraszam w piękne, polskie Beskidy!

http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2014/02/na-wietrze-diabe-przyjecha-katarzyna.html

Zaciekawiła mnie nowa książka napisana przez Katarzynę Mlek, typowo polska, nawiązująca do góralskich podań i opowieści przekazywanych z ust do ust. Autorka zakochała się w Beskidach, zamieszkała z rodziną w Bielsku-Białej, a swoją miłość do tego regionu przelała na papier i ukazała w zbiorze sześciu opowiadań zatytułowanym „Na wietrze diabeł przyjechał”.

…”Diabeł...

więcej Pokaż mimo to

avatar
796
420

Na półkach:

Mała miejscowość w Beskidach stała się dla Katarzyny Mlek pretekstem do napisania sześciu krótkich historii, opartych na legendach i wierzeniach góralskich. Chociaż są to opowiadania, to nie brak im elementów wspólnych składających się na spójną całość.

Kiedy Zbyszek przyjeżdża do Lalik, aby nadzorować budowę kościoła, jest nastawiony bardzo sceptycznie do legend krążących wśród górali. Staje się jednak świadkiem zjawisk, które nie pozwalają mu wątpić w prawdziwość owych wierzeń, co więcej przekonuje się, że sam diabeł czyha na jego życie. Zbyszek szybko uczy się, że w górach wiatr nie jest taki sam jak w mieście – tutaj niemal zawsze zwiastuje on nieszczęście, stąd też wśród miejscowych utarło się powiedzenie, że na wietrze diabeł przyjechał. Jednak przyjaźnie, które zawarł z otwartymi mieszkańcami wioski sprawiają, że inżynier niejednokrotnie wraca do Lalik, aż w końcu decyduje się pozostać w nich na dłużej. Choć może nie do końca jest to jego własna decyzja, to zdaje się jej nie żałować.

Katarzyna Mlek wplotła w treść wątki fantastyczne, w postaci leśnych nimf, Króla Gór czy duszy zaklętej w koniu. Choć dla niektórych może nie brzmieć to przekonująco, to zapewniam, że historie pisane są w sposób szalenie interesujący i wciągający. „Na wietrze diabeł przyjechał” to zbiór sześciu opowiadań, z których każde dotyczy mieszkańców Lalik, opowiadających młodemu inżynierowi historie sprzed lat. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, a legendy dla górali nie tracą na autentyczności. Tutaj każdego dnia dzieje się coś, przed czym ocalić miejscową ludność może tylko pewien medalik. Chciałoby się rzec, że miasteczko jest przeklęte, jednak legendy mają to do siebie, że zwykle zło zostaje pokonane. Wszystkim historiom towarzyszy specyficzny klimat, groźny i tajemniczy, ale również bardzo swojski, przesiąknięty folklorem i typowy dla górali. Aż żal, że ta książka kończy się tak szybko! Jedyne zastrzeżenie mam do malutkiej czcionki zastosowanej przez wydawnictwo, czego bardzo nie lubię ja i moje oczy.

Nie spodziewałam się, że książka aż tak mnie zaintryguje. Drugie po „Zapomnij patrząc na słońce”, naprawdę udane spotkanie z twórczością Katarzyny Mlek sprawiło, że z niecierpliwością czekam na kolejne książki tej autorki. Historie Lalik i jej mieszkańców warto poznać, bo są ciekawie przedstawione i odrobinę przerażające zarazem. Dreszczyk emocji podczas czytania gwarantowany, a mała objętość książki nie okradnie nikogo z dużej ilości cennego czasu. Zdecydowanie godna uwagi literatura polska.

Mała miejscowość w Beskidach stała się dla Katarzyny Mlek pretekstem do napisania sześciu krótkich historii, opartych na legendach i wierzeniach góralskich. Chociaż są to opowiadania, to nie brak im elementów wspólnych składających się na spójną całość.

Kiedy Zbyszek przyjeżdża do Lalik, aby nadzorować budowę kościoła, jest nastawiony bardzo sceptycznie do legend...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1095
591

Na półkach: , , , ,

Gdy tylko nadarzyła się okazja zapoznania z nowym dzieckiem Katarzyny Mlek – „Na wietrze diabeł przyjechał”, bardzo chętnie po nią sięgnęłam. Już sam temat poruszający istoty nimf, diabłów, zaklętych w konie dusz bardzo mnie interesuje, wiec tym bardziej byłam pewna, że lektura bardzo mi się spodoba. O różnego rodzaju skrzatach, wodnikach, rusałkach i im podobnych pierwszy raz czytałam w książce „Bestiariusz Słowiański” Pawła Zycha i Witolda Vargasa. Kolejnym takim tytułem poruszającym temat klechd, czy podań ludowych była „Stara Słaboniowa i Spiekładuchy” Joanny Łańcuckiej. Przyszedł czas i na ten tytuł, bez obawy po niego sięgnęłam, gdyż autorkę znam z powieści psychologicznej „Zapomnij patrząc na słońce”, która wywarła na mnie niesamowite wrażenia.

„Na wietrze diabeł przyjechał” to zbiór 6 historii połączonych jedną osobą. Przenosimy się do wsi Laliki, w lata osiemdziesiąte XX wieku. Tymże łącznikiem pomiędzy wszystkimi historiami jest inżynier budownictwa – Zbyszek, który dostał za zadanie skontrolowanie budowy miejscowego kościoła. Jednak pobyt w tej beskidzkiej wsi nie będzie dla Zbyszka czymś łatwym. Laliki nawiedza bardzo silny wiatr, który wydawałoby się, że przeczuwa strach mieszkańców i wie, w jakim momencie najmocniej należy uderzyć. Z wiatrem tym walczy proboszcz Michał Buba, i nie rzadko udaje mu się go przegonić. Jednak nie odpowiada to jego przełożonym i zostaje przeniesiony w bardzo odległe miejsce. Teraz Zbyszek musi trochę za namową i prośbą byłego proboszcza ochraniać Laliki, dopóki ktoś odpowiedni go nie zmieni.

Jak wspomniałam wcześniej, autorkę znam jedynie z powieści psychologicznej i sięgając po ten tytuł nie spodziewałam się, że przeczytam tak świetną lekturę. To sześć opowiadań w bardzo umiejętny sposób skonstruowanych. Napisanych prostym i przystępnym językiem, dzięki czemu lekturę pochłania się w jednej chwili. Ten język zarazem prosty i przystępnym jest tak magiczny, że opisy wiatru niszczącego wieś są tak realistycznie opisane, że momentami ciarki mi po plecach przechodziły.

Laliki to wieś jak każda inna. Mieszkańcy to zazwyczaj ludzie starsi, którzy wierzą w przepowiednie, wiele przeszli w swoim życiu. Jednak nie poddają się i walczą o swoje domy, gospodarstwa. Wiedzą, kiedy należy odpuścić i poczekać, gdyż tak należy jednak wiedzą również, kiedy należy stawić opór. I robią to bez zastanowienia, ramię w ramię.

Zbyszek jest głównym narratorem tych sześciu historii przepełnionych magicznymi istotami. To dzięki niemu czytelnik poznaje mieszkańców tej niewielkiej miejscowości: myśliwego Pysza, Heńka, który konie kochał, czy Janka Szalbota, który przytulał się do drzew. Każda z tych historii jest inna, każda mrozi krew w żyłach.

Od momentu, gdy zaczęłam interesować się Słowianami, różnego rodzaju folklorem i obrzędami coraz chętniej sięgam po tego typu lektury. Pozwalają one przenieść się w świat magiczny pełen różnych zaczarowanych stworów. Niestety ten świat już umiera, mało jest osób przekazujących te historie, wsie umierają, słowo umiera. Dzięki osobom, które podejmują się spisania tych opowieści, próbują dotrzeć do tych, którzy jeszcze pamiętają te zamierzchłe czasy, wierzyli w gusła, możliwe, że chociaż fragment tej historii przetrwa.

Przeobrażenie, jakiemu przeszedł Zbyszek Linert, od osoby sceptycznie nastawionej do przesądów do tego, który w miarę czasu staje na czele wsi, aby bronić ją przed złem, wnikliwe scharakteryzowanie bohaterów pobocznych, oraz plastyczny język i bardzo realistyczne opisy powodują, że książka staje się bardzo interesującą lekturą, która wprowadza dzisiejszego czytelnika w świat magii i zabobonów.

Ciekawa jestem, czym też Katarzyna Mlek nas jeszcze zaskoczy? „Na wietrze diabeł przyjechał” to niewielkich gabarytów książka, jednak z jak wielkim przekazem.

Gdy tylko nadarzyła się okazja zapoznania z nowym dzieckiem Katarzyny Mlek – „Na wietrze diabeł przyjechał”, bardzo chętnie po nią sięgnęłam. Już sam temat poruszający istoty nimf, diabłów, zaklętych w konie dusz bardzo mnie interesuje, wiec tym bardziej byłam pewna, że lektura bardzo mi się spodoba. O różnego rodzaju skrzatach, wodnikach, rusałkach i im podobnych pierwszy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1702
1687

Na półkach: ,

"Diabeł na wietrze przyjechał (…) Coś się stanie, coś się wydarzy (...)"

Czytaliście w dzieciństwie "Klechdy domowe"? Fascynował was świat podań ludowych osadzonych w dobrze odwzorowanych realiach konkretnego regionu? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco, to mam dla was coś, co przypomni smak tamtych lektur. Najnowsza książka Katarzyny Mlek to bowiem zbiór opowiadań z niesamowitym klimatem naszych polskich Beskid.

Katarzyna "Kata" Mlek to trzydziestosześcioletnia pisarka o dość rozległych zainteresowaniach artystycznych: malarstwo, fotografia, tworzenie kolaży, pisanie, muzyka, szycie, uprawiany kiedyś zawodowo tenis czy tworzenie poezji. Autorka prowadzi również internetową galerię sztuki. Z wykształcenia ekonomistka, obecnie mieszka w Bielsku-Białej z mężem, synem oraz miniaturowym pinczerem.

"Na wietrze diabeł przyjechał" to zbiór sześciu opowiadań osadzonych w latach osiemdziesiątych XX wieku, w małej beskidzkiej wsi Laliki. Bohaterem wszystkich przywołanych historii jest Zbyszek, inżynier budownictwa, który po raz pierwszy pojawia się w Lalikach aby kontrolować budowę miejscowego kościoła. Tymczasem górska osada staje się miejscem nawiedzania przez groźny wiatr, który niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Poznanie przez bohatera miejscowego księdza Buby, to początek niesamowitych historii, które stają się udziałem Zbyszka. Historii walki pomiędzy niszczycielskim wiatrem, a spokojem mieszkańców Lalik.

Autorka znana mi ze zbioru opowiadań przedstawiających w krzywym zwierciadle rzeczywistość informatyków, następnie mocno komentowanego thrillera psychologicznego, tym razem sięgnęła po motyw, który nijak pasuje do jej znanej przez czytelników twórczości i jednocześnie zaskakuje swoistym świeżym podejściem. Sześć opowiadań, którymi raczy nas Katarzyna Mlek to kolaż ludowych wierzeń i tradycji kulturowych mieszkańców Beskid. Elementom góralskich legend i baśni takim jak: driady, diablice, Król Gór czy zaczarowana w konia dusza człowieka, autorka nadała nowego, współczesnego wydźwięku i nieco odświeżyła. Motywem, który łączy wszystkie sześć historii jest tytułowy, porywisty wiatr, będący symbolem nieczystych sił, a nawet samego diabła zapowiadającego psotę czy nieszczęście. Trzeba przyznać, że fragmenty opisujące niebezpieczny halny mrożą krew w żyłach i wprowadzają czytelnika w szczególny klimat górskiej wsi. Każde opowiadanie przedstawia inny wątek i inną fantastyczną postać, jednakowoż całość zbioru utrzymana jest w silnie osadzonych realiach społeczno-obyczajowych. Tym samym ludowe wierzenia, nazywane inaczej klechdami mieszają się z realizmem, tworząc ciekawe historie okraszone niezwykłymi postaciami czy wydarzeniami.

Zbyszek będący głównym bohaterem i zarazem narratorem wszystkich sześciu opowiadań to postać początkowo sceptycznie nastawiona do wszelkich zjawisk, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Jego postawa jednak w toku wydarzeń ulega ewolucji, i tym samym bohater po opuszczeniu osady przez księdza przejmuje jego rolę. Teraz to on będzie chronił Laliki od wiatru zwiastującego coś niedobrego. Czytelnik wraz ze Zbyszkiem ma szansę poznać mentalność mieszkańców Beskid, ich wierzenia i zabobony. To ciekawe wędrówka, uruchamiająca wyobraźnię i pozwalająca lepiej zrozumieć mieszkańców tego kawałka Polski.

Katarzyna Mlek w swojej najnowszej książce używa dość prostego języka. Schemat kompozycyjny wszystkich utworów ukierunkowany został na triumfie dobra nad złem, co nie odbiega od przyjętej w tego typu opowiadaniach konwencji. Warto również podkreślić, że sama konstrukcja fabularna tych krótkich form prozatorskich nie jest zbyt skomplikowana, bazująca w dużej mierze na ingerencji mocy nadprzyrodzonych w świat realny.

Po przeczytaniu zbioru opowiadań "Na wietrze diabeł przyjechał" z pełną odpowiedzialnością mogę nazwać ich autorkę klechdarzem, czy inaczej gawędziarzem. Sześć opowiadań tego zbioru bowiem zabrało mnie w nieznaną wędrówkę po Beskidach, do autentycznej górskiej osady Laliki. Była to podróż dość nietuzinkowa, pełna dziwów i strachów. Zastanawiam się teraz, jaką kolejną książką zaskoczy mnie autorka i jaką formę przybiorą jej artystyczne zamiłowania. A wy, drodzy czytelnicy usiądźcie w wygodnym fotelu, zaparzcie sobie dobrą herbatę i przenieście się do miejsca, w którym wraz z wiatrem przybywa sam diabeł...

http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/

"Diabeł na wietrze przyjechał (…) Coś się stanie, coś się wydarzy (...)"

Czytaliście w dzieciństwie "Klechdy domowe"? Fascynował was świat podań ludowych osadzonych w dobrze odwzorowanych realiach konkretnego regionu? Jeśli odpowiedzieliście twierdząco, to mam dla was coś, co przypomni smak tamtych lektur. Najnowsza książka Katarzyny Mlek to bowiem zbiór opowiadań z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
317
313

Na półkach: , ,

Zamiast złorzeczyć na bezśnieżną zimę, która od poprzedniej pory roku skopiowała atrybuty, zaczęłam wsłuchiwać się w szalejący za oknami wiatr.

Gwałtowne ruchy powietrza bezlitośnie smagały rosnący w ogrodzie stary orzech, zaganiając spragnione wolności psy do niedawno ocieplonej budy.

Niepokojący szept, stopniowo przechodził w gwizd i złowieszcze wycie.

Ta naprzemiennie depresyjna i złowieszcza aura stała się idealnym tłem dla lektury, w której przyroda i przekazywane z dziada pradziada wierzenia przejmują władzę nad kruchym życiem człowieka.



To nie było zwykłe śledzenie losów przeciętnych bohaterów, ani zmaganie się z przypadkowo, wręcz bezmyślnie zapisanymi słowami. Każde zdanie najnowszej książki Katarzyny Mlek pochłaniało mnie niczym tornado, wciągające w sam środek irracjonalnych, fantastycznych i magicznych wydarzeń.

Trzymając w dłoniach opowieść o przygodach pewnego inżyniera-mieszczucha, który na skutek zbiegu okoliczności trafia do jednej z beskidzkich wiosek, poczułam się częścią tej jakże zdumiewającej historii. Sugestywne opisy rozbudziły moją wyobraźnię, sprawiając, iż z zapartym tchem przeżywałam potyczki Zbigniewa Linerta z… naturą oraz piekielnymi mocami. Bowiem wspomniany mężczyzna, dotąd twardo stąpający po ziemi, parający się odpowiedzialnym zajęciem, które wymagało wiedzy, analitycznych zdolności trzeźwego osądu sytuacji, na własnej skórze odczuwa skutki igrania z wiarą oraz przyrodą. Ta ostatnia, nieprzewidywalna, mściwa i pomysłowa, służy samemu diabłu. On zaś, gdy tylko upatrzy sobie ofiarę, nie spocznie, dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Pech, a może to opatrzność, która na długi czas straciła kontrolę nad Lalikami, sprawiły, że niewielka, położona w sercu górskiego krajobrazu wioska, została naznaczona klątwą, tudzież po prostu przeklęta. Jej mieszkańcy odbierali sobie życie w podejrzanych okolicznościach, tracili majątek a nawet zmysły. Dopóki pieczę nad Lalikami sprawował przedsiębiorczy proboszcz Buba, nawet służący złej stronie wiatr, czasami musiał uciec z podkulonym ogonem. I właśnie do tego, mogłoby się wydawać zapomnianego przez Boga miejsca, pewnego dnia przybywa ceper, którego zadanie polega na dopełnieniu formalności, związanych z budową kościoła.

Czy Zbigniew wywiąże się z zawodowych obowiązków?

Czy zyska przychylność wierzących w przesądy mieszkańców?

Kto dostrzeże w nim potencjał, rozbudzając miłość do górskich krajobrazów i odpowiedzialność za pozornie obcych ludzi?

Uwielbiam teksty przesiąknięte folklorem, wiarą w obrzędy, towarzyszące magicznym praktykom, historie balansujące na literackiej linie, której końce dotykają rzeczywistości oraz zmyślonego przez autora świata. Na wietrze diabeł przyjechał podtrzymuje moje wcześniejsze zdanie na temat autorki, posiadającej odpowiedni warsztat, lekkie pióro, umiejętność zaklinania słów w zdania, od których trudno oderwać oczy, wymagające wymówienia na głos i powtarzania w myślach. Historia niedowiarka i racjonalisty- Zbigniewa Linerta, mającego szansę przeżyć przygodę wartą przekazywania kolejnym pokoleniom, oddaje pokłon nieograniczonej wyobraźni, umiejętnie przeplata z sobą wątki, mające rację bytu w ,,normalnym” świecie, z niezwykłymi, wyróżniającymi się tajemniczą aurą zdarzeniami.

Brak przewidywalności i nużącej stagnacji, metamorfoza głównego bohatera, dogłębna charakterystyka pierwszoplanowych oraz pobocznych postaci, zaskakujące zwroty akcji oraz opisy, wywierające potężny wpływ na myśli i wyobraźnię czytelnika, idą w parze z uwiecznioną na kartach książki wypowiedzią, którą przyswajałam z ogromną przyjemnością.

Dziś wciąż czuję zimny powiew wiatru, hulającego na przesiąkniętych deszczem Kujawach. Z niepokojem słucham jego zawodzenia, będąc wdzięczna losowi, że nie muszę stawiać czoła wspomnianemu żywiołowi, jak miało to miejsce w przypadku bohaterów książki.

Mam tylko jedno, jedyne zastrzeżenie, które kieruję pod adresem autorki. Do licha, dlaczego ta książka tak szybko się skończyła!?

Serdecznie zapraszam do zapoznania się z powyższą recenzją na moim blogu: http://lilia.celes.ayz.pl/blog/ksiazka/na-wietrze-diabel-przyjechal/

Zamiast złorzeczyć na bezśnieżną zimę, która od poprzedniej pory roku skopiowała atrybuty, zaczęłam wsłuchiwać się w szalejący za oknami wiatr.

Gwałtowne ruchy powietrza bezlitośnie smagały rosnący w ogrodzie stary orzech, zaganiając spragnione wolności psy do niedawno ocieplonej budy.

Niepokojący szept, stopniowo przechodził w gwizd i złowieszcze wycie.

Ta naprzemiennie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    39
  • Przeczytane
    21
  • Posiadam
    12
  • Recenzyjne
    2
  • Ulubione
    2
  • Do kupienia w pierwszej kolejności
    1
  • 2014 (przeczytane)
    1
  • 52 książki (2014)
    1
  • Moja... nie oddam!!!
    1
  • Przeczytane w 2014
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Na wietrze diabeł przyjechał


Podobne książki

Przeczytaj także