Dom jedwabny

Okładka książki Dom jedwabny Anthony Horowitz
Okładka książki Dom jedwabny
Anthony Horowitz Wydawnictwo: Rebis Cykl: Sherlock Holmes by Anthony Horowitz (tom 1) kryminał, sensacja, thriller
304 str. 5 godz. 4 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Cykl:
Sherlock Holmes by Anthony Horowitz (tom 1)
Tytuł oryginału:
The House of Silk: A Sherlock Holmes Novel
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2011-11-02
Data 1. wyd. pol.:
2011-11-02
Data 1. wydania:
2014-09-11
Liczba stron:
304
Czas czytania
5 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375108156
Tłumacz:
Maciej Szymański
Tagi:
Sherlock Holmes detektyw zagadki Maciej Szymański literatura brytyjska literatura angielska dr Watson kryminał dochodzenie śledztwo
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
744 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
948
143

Na półkach: , ,

Mając kilkanaście lat uwielbiałem przygody Sherlocka Holmesa. Jednak z wiekiem mi to przeszło. Później fascynacja powróciła wraz z pojawieniem się serialu z Benedictem Cumberbatchem. Gdy zobaczyłem w bibliotece audiobook z nowymi przygodami Holmesa, powróciły miłe wspomnienia i postanowiłem sprawdzić, jak się to prezentuje. I trzeba przyznać, że Sherlock w interpretacji Horowitza daje radę. Miło się tego słuchało, lektor (Andrzej Ferenc) na duży plus. Akcja szybka, nie nudzi. Zakończenie lekko przewidywalne, ale dość mocne i wpisujące się w aktualne trendy. Fajna odskocznia od innych książek.

Mając kilkanaście lat uwielbiałem przygody Sherlocka Holmesa. Jednak z wiekiem mi to przeszło. Później fascynacja powróciła wraz z pojawieniem się serialu z Benedictem Cumberbatchem. Gdy zobaczyłem w bibliotece audiobook z nowymi przygodami Holmesa, powróciły miłe wspomnienia i postanowiłem sprawdzić, jak się to prezentuje. I trzeba przyznać, że Sherlock w interpretacji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
904
859

Na półkach:

Dziwią mnie opinie w których czytelnicy piszą, że to nie jest przecież Conan Doyle, bo tenże pisał trochę inaczej. Ale to przecież nie ma być kopiowanie, czy doskonałe naśladownictwo mistrza. To próba stworzenia nowej historii dla miłośników Sherlocka Holmesa, zachowując klimat i styl. Dla mnie była to rewelacyjna kontynuacja, trochę inna w formie ze względu na dużo większą objętość. Intryga jest zawiła-dwie odrębne sprawy, które jednak się połączą- Watson jak zwykle dobroduszny i naiwny, Sherlock błyskotliwy i bezwzględnie dążący do odkrycia prawdy. Natomiast tytułowy Dom Jedwabny to nie tylko dramat XIX wiecznej Anglii, ale i całkiem współczesny temat powiązań między ludźmi mającymi wpływy i władzę a przestępstwami i wykorzystywaniem bezbronnych.

Dziwią mnie opinie w których czytelnicy piszą, że to nie jest przecież Conan Doyle, bo tenże pisał trochę inaczej. Ale to przecież nie ma być kopiowanie, czy doskonałe naśladownictwo mistrza. To próba stworzenia nowej historii dla miłośników Sherlocka Holmesa, zachowując klimat i styl. Dla mnie była to rewelacyjna kontynuacja, trochę inna w formie ze względu na dużo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
272
108

Na półkach: , ,

Autor to niewątpliwie utalentowany twórca powieści kryminalnych. Fabuła od początku do samego zakończenia trzyma w napięciu i oderwać się od lektury to nie lada wyzwanie! Do tego elegancki, pasujący do epoki styl i słownictwo. Podejrzewam, że sam sir Arthur Conan Doyle lepiej by tego nie zrobił. A jednak są pewne, niezbyt może istotne, ale zwracające uwagę mankamenty. Otóż np. jakim to cudem brytyjski marszand poznaje klienta, następnie odwiedza go w Stanach, a po jego śmierci wraca do Anglii, po czym żeni się z kobietą poznaną w drodze powrotnej, przy czym poznanie obu panów ma miejsce niemal w tym samym czasie, co wspomniany ślub - półtora roku przed spotkaniem marszanda z Holmesem? Kto by pomyślał, że wypadki mogą się potoczyć w tak ekspresowym tempie! No, ale niech tam. Inna rzecz, że opisane miejsca na ogół albo są fikcyjne albo nijak się mają do rzeczywistych lokalizacji na mapie Londynu i okolic. Pod tym względem Pan Mick Finlay, Autor powieści o detektywie Arrowoodzie, spisał się dużo lepiej. Niemniej myślę, że można z czystym sumieniem dać Panu Horowitzowi 7 na 10 za kapitalną akcję powieści i niewątpliwy talent pisarski, jaki na jej łamach zaprezentował, jakkolwiek byłoby lepiej, gdyby Autor przyłożył się do wspomnianych szczegółów.

Autor to niewątpliwie utalentowany twórca powieści kryminalnych. Fabuła od początku do samego zakończenia trzyma w napięciu i oderwać się od lektury to nie lada wyzwanie! Do tego elegancki, pasujący do epoki styl i słownictwo. Podejrzewam, że sam sir Arthur Conan Doyle lepiej by tego nie zrobił. A jednak są pewne, niezbyt może istotne, ale zwracające uwagę mankamenty. Otóż...

więcej Pokaż mimo to

avatar
63
63

Na półkach:

Jeżeli przeczytali Państwo już wszystkie opowiadania o Sherlocku i pozostał u Państwa niedosyt to myślę, że można śmiało sięgnąć po tę książkę. Jest to opowiadanie, które bardzo dobrze się wpisuje w styl i charakter tych klasycznych opowiadań.

Jeżeli przeczytali Państwo już wszystkie opowiadania o Sherlocku i pozostał u Państwa niedosyt to myślę, że można śmiało sięgnąć po tę książkę. Jest to opowiadanie, które bardzo dobrze się wpisuje w styl i charakter tych klasycznych opowiadań.

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
175
19

Na półkach: ,

Niektórzy pewnie jeszcze jej nie kończąc stwierdzą, iż była to nudna lektura, jednak zapewne nie czytali oni powieści Conan Doyle'a, a własnie do takich czytelników kierowana jest ta ksiązka. Według mnie jest to świetna, orginalna historia, warta nazwiska Holmes. Podczas czytania jendak nieustannie czułam pewien niepokój, za to zakończenia z pewnością nie można nazwać pozytywnym.

Niektórzy pewnie jeszcze jej nie kończąc stwierdzą, iż była to nudna lektura, jednak zapewne nie czytali oni powieści Conan Doyle'a, a własnie do takich czytelników kierowana jest ta ksiązka. Według mnie jest to świetna, orginalna historia, warta nazwiska Holmes. Podczas czytania jendak nieustannie czułam pewien niepokój, za to zakończenia z pewnością nie można nazwać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
612
569

Na półkach:

Poświęcam temu więcej miejsca niż cyklowi „Młody Sherlock Holmes”, gdyż „Dom” sprawia wrażenie pisanego na poważnie.
Mym obyczajem garść tendencyjnie dobranych urywków z Waszych wpisów.
Kalissa
„sama się sobie dziwię, dlaczego nie czuję zachwytu. Skoro zachwycał mnie Arthur Conan Doyle, dlaczego nie umiem poczuć tego samego przy Anthonym Horowitz’u? (...) Po pewnym czasie, miałam wrażenie, że wszystkiego jest w tej powieści za dużo. Za dużo rozważań moralnych Watsona, za dużo sarkazmu Sherlocka, za dużo uczuć, za dużo samoanaliz Sherlocka nad własnym zachowaniem, w końcu, kiedy pojawiły się jego wyrzuty sumienia – zacisnęłam usta i pomyślałam – tylko spokojnie, to nie jest prawdziwy Sherlock Holmes, to tylko przebieraniec.”
Jak to mówią: dokładnie.
Angelika
„Uwielbiam Sherlocka Holmesa, ale ta książka i ta historia nie urzekły mnie. Dłużyło mi się niesamowicie podczas czytania, momentami wręcz przysypiałam. Myślę, że to nie wina bohaterów, ani historii, tylko warsztatu pisarskiego autora.”
Oględnie mówiąc.
Micelius
„Kolejna próba naśladownictwa Sherlocka Holmesa - moim zdaniem niezła, ale wyraźnie słabsza od oryginału.”
Właśnie.
MaG
„Prawie nie było szczegółowych analiz Sherlocka Holmesa, niewiele zadziwiających zwrotów akcji. To nie było to. Za to za dużo było rozmyślań Watsona, którego uwielbiam z innych książek i opowiadań, a którego tu nie mogłam zdzierżyć.”
Tak jak i ja.
DominiQue
„Nie znałam wcześniej przygód Holmesa w wersji książkowej. Jakoś nigdy zbytnio mnie nie interesowały jego przygody. Fakt znałam kilka i gdzieś obiło mi się o uszy ich rozwiązanie, ale najzwyczajniej w świecie Sherlocka kojarzyłam tylko z ironicznego uśmiechu Roberta Downey Jr. i tego tonu głosu, kiedy mówił „Watsonie!”, podczas gdy Jude Law przewracał oczami.”
No bez urazy, ale wyrabiać sobie zdanie o Holmesie na podstawie filmów mających mało wspólnego z oryginałem to rzeczywiście oryginalne ...
„Właściwie to nie wiem dla kogo jest książka Horwitz'a.”
Też się zastanawiam.
„Nie wiem czy w każdej opowieści o Holmesie jest tak dziwny finał.”
By odczuć atmosferę wiktoriańskiego Londynu i poznać prawdziwe przygody Holmesa wystarczy zajrzeć do książek Arthura Conan Doyle'a. A jeśli kto lubi apokryfy, polecam „Przygodę w Folkes Rath” pióra Adriana, syna Arthura, w niczym nie ustępuje przygodom kanonicznym. W sieci można znaleźć słuchowisko z mylnym zaznaczeniem, że „na podstawie Arthura Conan Doyle'a” i trudno się dziwić. Zaś „Przygody chemiczne Sherlocka Holmesa” są mym zdaniem jeszcze lepsze, trudno uwierzyć, że są apokryfem.
pajkasia
„Nie umiem spojrzeć na tę pozycję inaczej niż przez pryzmat oryginałów i mistrzowsko zrealizowanego serialu. Nie takiego Sherlocka, nie takiego Watsona znam. Aczkolwiek czyta się bardzo dobrze.”
Chodzi o serial z lat 1984 - 1994 z J. Brettem jako Sherlockiem, mam nadzieję.
Okot
„Niby przyjemnie się wychwytuje uśmieszki w stronę różnych scen i motywów z Kanonu, ale jednocześnie, na litość!, nie każdą kanoniczność trzeba wywlekać! Niektóre wspominki są ciut żenujące. Zdecydowanie lepsza niż powieść niż druga z cyklu ("Moriarty").”
Rzeczywiście, część druga jest jeszcze gorsza.
Jeżynka
„Miło było dzięki tej książce przypomnieć sobie stare dobre czasy kiedy to z wypiekami na twarzy, zamiast odrabiać lekcje, czytałam o przygodach detektywa z Baker Street.”
Też tak robiłam :)

Recenzje na ogół były przychylne, jednak na http://www.overmydeadbody.com/housilk.htm napisano m. in.
„The House of Silk has its moments, but taken as a whole, the story is only moderately interesting because Horowitz is not successful in finding a Sherlockian-novel-length adventure.”
(Dom jest chwilami zajmujący, ale traktowana jako całość, historia jest tylko umiarkowanie interesująca, ponieważ Horowitz nie jest w stanie wynaleźć przygody na miarę powieści o Sherlocku.)
Zaś na https://www.goodreads.com/book/show/11093329-the-house-of-silk wybieram spostrzeżenia podobne do moich m. in. Swagato Barman Roy „Jako zagorzały fan Sherlocka Holmesa uważam, że jest to raczej kiepska jakość. Autor starał się jak najlepiej naśladować styl pisania Doyle'a, ale biorąc pod uwagę obecność pewnych współczesnych zwrotów, konstrukcje zdań i użycie interpunkcji, nie wygląda to na dokument napisany w tamtych czasach. (...) fabuła wydaje się być ciągiem niepowiązanych ze sobą działań. postacie nie są wystarczająco przekonujące i coś jest naprawdę nie w porządku. Autor desperacko próbował umieścić wszystkie znane postacie Sherlocka Holmesa (w tym jego brata, jego nieformalną policję z Baker Street, Moriarty) w jednym opowiadaniu i stworzył bałagan. Jako najbardziej absurdalny przykład, Watson nigdy nie ujawnił Holmesowi swojego spotkania z Moriartym. Daj spokój, masz na myśli najbardziej zaufanego sojusznika (który niezliczoną ilość razy ryzykował własnym życiem i reputacją dla Holmesa),był tak przerażony Moriartym, że nie mógł złamać swojej przysięgi? (...) Na koniec nadal gratuluję panu Horowitzowi jego wysiłku i doceniam fakt, że nie jest łatwo wejść w buty Conan Doyle'a. Większość mojej opinii wynika z bezpośredniego porównania z pierwotną (i bezkonkurencyjną) serią, ale jako samodzielna powieść ma przyzwoitą jakość. Dodam też podziękowanie, ponieważ ta powieść skłoniła mnie do wzięcia do ręki starego egzemplarza "Psa Baskerville'ów", co nadal jest przyjemnością tak samo, jak za pierwszym razem.”
Jami Bernthal „Arthur Conan Doyle nigdy nie napisałby tej powieści. (...) jest szczerze niechlujna (...) sztampowa, intelektualnie nijaka, z całkowicie nieholmesowskimi postaciami, powieść Horowitza przypomina książkę dla dzieci (...) zakończenie powieści (czyniąc z niej raczej narrację w stylu kryminału niż prawdziwie holmesowską przygodę) jest z pewnością dla dorosłych. Horowitz jest bardzo dumny z tego wniosku, który, jak sądzi, pozwala mu zbadać warunki występku i grzechu w wiktoriańskim Londynie, nad którymi ACD "nie mógł" się zastanowić. Czy naprawdę nie był w stanie się zastanowić? Naprawdę? Doyle był bardzo zaangażowany w politykę, sprawiedliwość społeczną, działalność charytatywną i wojsko. (...) Jego fikcja była eskapistyczna, a nie prowokacyjna, a refleksja Horowitza na temat dzieci (... ten kawałek wycinam, zgodnie z intencją Jamiego - uwaga Piratki) nie do końca wie, co to robi w tego rodzaju powieści.”
Rajat Ubhaykar „Rozczarowanie, ponieważ to pierwsza zagadka Sherlocka Holmesa, którą udało mi się rozwiązać przed Holmesem. To tylko pokazuje, że chociaż Anthony Horowitz jest świetnym pisarzem, to nie jest Conan Doyle'em.”
Diana Gagliardi „to zła książka (a byłam taka podekscytowana!)
- Watson jest chaotyczny i bezsensowny (...)
- wielokrotnie Horowitz użył Watsona, by przeprosić za to, co napisał Doyle. A na cholerę? (The heck?)”
Tony „zupełnie bezsensowny epizod, w którym Moriarty spotyka Watsona, aby dać mu coś, o czym wie, że jest całkowicie bezużyteczne. (...) W sumie nigdy nie porwała mnie ani atmosfera, ani opowiadanie historii, i pod tym względem bez znaczenia, czy jest to pastisz Holmesa, czy nie, po prostu nie mogę tego nikomu polecić.”
Sarah Madison „scena z rzekomym Moriartym. Kiedy to się stało, pomyślałam, że może, tylko może zobaczymy, że Watson rzeczywiście ratuje sytuację, jeśli chodzi o uwięzionego Holmesa – co byłoby fajnym zwrotem akcji. A jednak, kiedy Holmes zdołał się wyzwolić, czyniąc całą scenę z Moriartym bezużyteczną, przy okazji, nie mogłam powstrzymać się od myślenia: "oczywiście, że Holmes się wyzwoli".” Zaraz do tego wrócę.
Zabrałam się do czytania „Domu” bez zbytniego zapału.
Jak mówi Mirmił w „Festiwalu Czarownic” :
- Nie oczekiwałem wiele - i słusznie.
Zacznę od przekładu. Otóż „relationship of governess and employer” to „relacja między guwernantką a jej pracodawczynią”, zaś „the worst items of sensational literature” to „literatura sensacyjna najgorszego sortu” jakby mniej po polsku się nie dało. I szereg podobnych.
Kiedy do ręki jednego z Chłopców z Baker Street, uśmierconego w okrutny sposób, znaleziono przywiązaną wstążkę z jedwabiu, Lestrade mówi „though Heaven knows what it signifies. It made me sickish” (Bóg raczy wiedzieć, co to znaczy, dla mnie to chore),Szymański przetłumaczył „diabli wiedzą, co to może oznaczać. Dla mnie to dość upiorny znak”. Może okrutne okoliczności mogłyby usprawiedliwiać „upiorny”, jednak dalej, gdy Watson widzi uszkodzoną lalkę należącą do siostry tego chłopca „pomyślałem o Rossie, którego ciało potraktowano z równą obojętnością” (who had been discarded just as casually) brzmi to niedorzecznie.
Przysłówek „casually” znaczy: mimochodem, nieformalnie, mimowolnie, od niechcenia, swobodnie, beztrosko, pobieżnie, zwyczajnie, okazjonalnie, luźno, sporadycznie, tymczasowo, dorywczo itd. Wszakże kontekst mówiący o zwłokach, noszących ślady zadawanych na żywca męczarni („połamane żebra, ramiona, nogi i wszystkie palce dłoni”) wyklucza, by było to przejawem „obojętności”, już prędzej „beztroski”.

Diabeł Morski czai się w szczegółach.
„He once mentioned to me that his ancestors had been country squires and that one of his relations was a quite well-known artist but in general he preferred almost to pretend that his family had never existed, as if a prodigy such as himself had sprung unaided onto the world stage.” (rdz 9) przetłumaczone „Wspomniał mi kiedyś, że jego przodkowie mieli posiadłość na wsi i że jest spokrewniony z pewnym dobrze znanym artystą, ale na ogół wolał udawać, że jego rodzina nigdy nie istniała, a cud jego intelektu rozkwitł na światowej scenie bez niczyjej pomocy.” Przy „wolał udawać” pominięto „almost” (niemal, prawie, o mało co) a przy „cud” zniknęło „as if” (jak gdyby). Oryginalne zdanie też niedorzeczne, gdyż Holmes rzadko mówił o rodzinie, jednak niczego nie udawał, przeciwnie, odnośny cytat brzmi:
„- W twoim przypadku, sądząc po tym, co mi mówiłeś, wydaje mi się, że twoje umiejętności obserwacji i szczególnie biegła dedukcja wynikają z własnego systematycznego treningu.
- W pewnym stopniu tak [To some extent] - odparł z namysłem - Moi przodkowie byli wiejskimi właścicielami ziemskimi, którzy prawdopodobnie wiedli takie samo życie, jakie jest naturalne dla ludzi ich pokroju. Niemniej zdolności, o jakich mówisz, mam we krwi i mogłem je odziedziczyć po mojej babce, która była siostrą francuskiego artysty Verneta. Jednak takie dziedziczne uzdolnienia artystyczne [art in the blood] przybierają czasami najdziwniejsze formy.
- Ale skąd możesz wiedzieć, że to cecha dziedziczna?
- Bo mój brat Mycroft posiadł ją w jeszcze większym stopniu niż ja.” („Grecki Tłumacz”)
Zatem i najlepszy przekład nie pomoże, gdy oryginał jest oględnie mówiąc dziwaczny.
Arthur Conan Doyle nie zawsze przywiązywał wagę do kolejności zdarzeń („Klub Rudowłosych” zawiera sprzeczności w sprawie czasu trwania Klubu, „Wisteria Lodge” dzieje się w 1892 czyli pomiędzy zaginięciem Holmesa w „Ostatniej Zagadce” i jego powrotem w „Pustym Domu”, „Samotna Cyklistka” zaczyna się w sobotę 23 kwietnia 1895, choć tego dnia był wtorek),co nie usprawiedliwia wprowadzania własnej „chronologii” przez Horowitza.
Książka mówi o wydarzeniach końca 1890 (rdz 1 „Słowa te padły w jednym z ostatnich dni listopada roku 1890”),wkrótce po sprawie „Umierającego Detektywa” (rdz 1 „Holmes [...] głodził się przez trzy dni i trzy noce, nie przyjmując ani wody, ani pokarmu, aby przekonać pewnego wyjątkowo okrutnego i mściwego złoczyńcę, że jest bliski śmierci. Podstęp udał się nadzwyczajnie i przestępca był teraz w zręcznych rękach inspektora Mortona z Yardu”, rdz 11 „Jeszcze niedawno obserwowałem, jak bezradny i półprzytomny rzekomo umiera na chorobę kulisów przywleczoną z Sumatry.”)
„Umierający Detektyw” dzieje się w drugim roku małżeństwa Watsona, które wedle „Znaku Czterech” nastąpiło w 1888. Wprawdzie wśród chronologów są wątpliwości https://basictimelineterra221b.blogspot.com/2017/09/the-adventure-of-dying-detective.html załóżmy jednak, iż 1890 przyporządkowano prawidłowo.
Watson zna już Mycrofta (rdz 9 „Poznałem Mycrofta Holmesa, gdy poprosił nas o pomoc w sprawie swego sąsiada, greckiego tłumacza”). W „Greckim Tłumaczu” Mycroft odwiedza Sherlocka na Baker Street („Rozmawiając, dotarliśmy do naszego domu na Baker Street. Holmes pierwszy wszedł po schodach na górę, i gdy otworzył drzwi naszego pokoju, wzdrygnął się zaskoczony. Kiedy spojrzałem nad jego ramieniem, sam byłem równie zdumiony. Jego brat Mycroft siedział w fotelu i palił cygaro.”),później robi to w „Planach Łodzi Podwodnej Bruce'a-Partingtona” („Chwilę później do pokoju wprowadzono wysokiego tęgiego Mycrofta Holmesa”) dziejącej się „w trzecim tygodniu listopada 1895”. I tu Horowitz dorzuca swoje trzy grosze: „usłyszeliśmy terkot kół na bruku. Holmes, który akurat stał przy oknie, spojrzał w dół, na ulicę. – To Mycroft! – stwierdził. [...] Natychmiast uświadomiłem sobie, że jest to znaczące wydarzenie, ponieważ Mycroft nigdy wcześniej nie odwiedzał nas przy Baker Street i jak pokazał czas, nie uczynił tego nigdy więcej.” (had never visited us at Baker Street before and only ever came once again, rdz 9)
A to jeszcze nic.
Watson jakoby spisuje to w 1915 (rdz 11 „dwadzieścia pięć lat później, pamiętam wyraźnie”),jeszcze przed rozpoczęciem opowieści uśmierca Sherlocka (przedmowa „Oto mija rok, odkąd znaleziono Holmesa martwego w jego domu w Downs”),co jest i zbędne i błędne. Jak wszystkim fankom i fanom wiadomo pierwsze zdanie Wstępu do „Ostatniego Ukłonu” (pierwodruk w październiku 1917) brzmi „Przyjaciele Sherlocka Holmesa ucieszą się na wieść, że on wciąż żyje i ma się dobrze, choć od czasu do czasu doskwiera mu reumatyzm.” Sherlock żył nadal w 1923, co wynika z „Przypadku Szalonego Profesora” (pierwodruk w marcu 1923) : „Sherlock Holmes od dawna zachęcał mnie do opublikowania niezwykłej historii profesora Presbury'ego. Miałem to uczynić choćby z tego powodu, by raz na zawsze rozwiać obrzydliwe plotki, które jakieś dwadzieścia lat temu zaczęły krążyć na uniwersytecie [...] W końcu u z y s k a l i ś m y pozwolenie [w e have at last obtained permission], by ujawnić wydarzenia, które złożyły się na jedną z ostatnich spraw mojego przyjaciela Holmesa na krótko przed tym, jak porzucił swą detektywistyczną praktykę. [...] Wieczorem pewnej wrześniowej niedzieli 1903 roku otrzymałem typową dla Holmesa lakoniczną wiadomość: Jeśli możesz, przyjdź natychmiast; jeśli nie możesz, i tak przyjdź.” (tłum. Zofia Wawrzyniak, podkreślenie Piratki)
Zakładam też, że żył i przynajmniej rok później :
„- Teraz mi już nie zaszkodzi - Taka była odpowiedź Sherlocka Holmesa, gdy po raz dziesiąty na przestrzeni wielu lat poprosiłem go o zgodę na przedstawienie opowieści, którą obecnie przekazuję do waszych rąk, drodzy czytelnicy.” („Znamienity Klient” pierwodruk w listopadzie 1924, tłum. jw)
I żebyż tyczyło to tylko chronologii.
Horowitz chyba czytał jakiegoś innego Conan Doyle'a:
„- Patrzysz na mnie jak na sztukmistrza! - zauważył ze śmiechem Holmes - Wnoszę stąd, że porzuciłeś lekturę dzieł Edgara Allana Poe.
- Masz na myśli jego detektywa, Dupina? - spytałem.
- I jego metodę śledczą, którą nazwał wnioskowaniem. Jego zdaniem możliwe było odczytanie najskrytszych myśli danej osoby, nawet gdy ta nie wypowiedziała ani słowa. Wystarczyła mu ponoć analiza jej ruchów czy choćby drgnienia brwi. W swoim czasie koncept ten zrobił na mnie wielkie wrażenie, lecz zdaje mi się, że ty nim wzgardziłeś ...
- I zapewne zaraz za to zapłacę - przytaknąłem.” (rdz 1)
Porównajcie to z prawdziwym Sherlockiem:
„- Teraz, kiedy wyjaśniasz, wydaje się to proste - powiedziałem z uśmiechem - Przypominasz mi Dupina z opowiadań Edgara Allana Poe. Nie miałem pojęcia, że tacy ludzie istnieją naprawdę.
Sherlock Holmes podniósł się i zapalił fajkę.
- Bez wątpienia myślisz, że porównując mnie do Dupina, obdarzasz mnie komplementem - zauważył - Moim zdaniem Dupin wcale nie był utalentowany. Ta jego sztuczka z odczytywaniem myśli przyjaciół i wygłaszanie jakiejś związanej z tym uwagi po kwadransie milczenia jest w rzeczywistości bardzo powierzchowna i na pokaz. Miał pewne genialne zdolności analityczne, co do tego nie ma wątpliwości, ale bynajmniej nie był takim zjawiskiem, jak wydawało się to Poemu.
- Czytałeś powieści Gaboriau? - spytałem - Czy Lecoq był według ciebie prawdziwym detektywem?
Sherlock Holmes prychnął z pogardą.
- Lecoq był beznadziejnym nieudacznikiem - odparł gniewnym tonem. - Posiadał tylko jedną zaletę, a była nią jego energia. Doprawdy, po tej lekturze zrobiło mi się niedobrze. Co za problem ustalić tożsamość osoby, która przebywa w więzieniu. Zrobiłbym to w ciągu dwudziestu czterech godzin. Lecoqowi zajęło to sześć miesięcy. Tę powieść można traktować jako podręcznik dla detektywów, z którego uczyliby się, jak nie należy postępować.
Holmes tak lekceważąco mówił o dwóch moich ulubionych postaciach z książek, które zawsze podziwiałem, że byłem bardzo oburzony.” („Studium w Szkarłacie” rdz 1, tłum. Anna Krochmal, Robert Kędzierski)

Horowitz każe Watsonowi przeceniać siebie:
„Była też przygoda nad zatoką Poldhu w Kornwalii, gdzie zapewne poddałby się szaleństwu i autodestrukcji, gdybym go w porę nie wyciągnął z izby.” (Then there was that time at Poldhu Bay in Cornwall where, had I not dragged im from the room, he would certainly have succumbed to madness and selfdestruction, rdz 11)
Zdanie przełożone prawidłowo, jednak odnośny kawałek „Diabelskiej Nogi” brzmiał trochę inaczej „W tej samej chwili, zdobywając się na nieprawdopodobny wysiłek, aby od tych wyobrażeń uciec, przebiłem się przez chmurę rozpaczy i na moment ujrzałem twarz Holmesa. Była biała i sztywna. Malowało się na niej takie samo przerażenie, jakie zobaczyłem w rysach tych martwych ludzi. Widok ten przywrócił mi na chwilę siły i kontrolę nad umysłem. Zerwałem się z fotela, z całych sił objąłem ramionami Holmesa i razem chwiejnym krokiem wydostaliśmy się na zewnątrz.” (together we lurched through the door, tłum. Zofia Wawrzyniak).
I wygłaszać żałowe dywagacje :
„Teraz jednak, gdy sięgam pamięcią do tego lodowatego grudnia, kiedy to Holmes osobiście musiał stawić czoło potężnej machinie, którą zwykle sam uruchamiał, odnoszę wrażenie, że byłem dla nich niesprawiedliwy [I think that perhaps I did them an injustice]. Nawet dla tak okrutnych złoczyńców jak Culverton Smith i dla tak przebiegłych jak Jonas Oldacre.”
Na czym ta „niesprawiedliwość” miała by polegać? Przykłady dobrane wyjątkowo nietrafnie. Oladcre udał własną śmierć, by w pozorowane zabójstwo wrobić syna swej byłej narzeczonej („Budowlaniec z Norwood”, w filmie z Brettem jest dodane prawdziwe zabójstwo kogoś innego),Smith zaraził krewniaka rzadką chorobą, by przejąć jego spadek („Umierający Detektyw”). Prawdziwy Watson miewał odruchy współczucia, np. gdy Tajemnicza Bruneta zastrzeliła Króla Szantażu „chciałem ją zatrzymać, poczułem jednak wtedy, jak Holmes mocno łapie mnie za nadgarstek swą zimną ręką. Zrozumiałem, co chciał mi przekazać tym mocnym chwytem: to nie nasza sprawa, tego łotra spotkało to, na co zasłużył” (that justice had overtaken a villain, tłum. Marta Domagalska),jednak nie snuł refleksji, że wobec szubrawców wtrąconych do lochu był niesprawiedliwy.

Właściwa opowieść zaczyna się od sprawy Carstairsa, marszanda z Wimbledonu, współwłaściciela galerii obrazów. Bogaty Amerykanin Stillman nabył od niego kolekcję obrazów do swego prywatnego muzeum pod Bostonem. Po przewiezieniu ich za ocean, zostały przeładowane do pociągu, który padł ofiarą napadu Gangu Kaszkietów (Flat Cap Gang),zasadniczo polującego na jadący równocześnie transport gotówki, wart przy tym znacznie mniej. Obrazy przepadły przy wysadzaniu sejfu, wprawdzie były ubezpieczone. Odbiorca przesyłki za radą Carstairsa, który odwiedził go w Stanach, zatrudnił detektywa McParlanda z Agencji Pinkertona (przypomniało mi to „Przełęcz Złamanego Serca”, znacznie oczywiście lepszą od tego),który wyśledził siedzibę gangu, dowodzonego przez braci bliźniaków. W strzelaninie zginęli wszyscy bandyci, prócz jednego z braci, który zdołał zbiec. Później zastrzelony został Stillman, zapewne przez uciekiniera. Marszand po powrocie do Anglii (ze Stanów przywiózł żonę, luźne nawiązanie do „Szlachetnie urodzonego kawalera”, „Tańczących Sylwetek” i „Żółtej Twarzy”) obawia się o własne życie, bowiem widziano przed jego domem kogoś w kaszkiecie, ktoś ten przysłał karteczkę, zapraszającą na spotkanie, na które się nie stawił ...
Holmesowi (słusznie) wydaje się to durne, jak ktoś komuś grozi śmiercią, to nie staje pod jego domem, żeby go widziano.
Wkrótce ma miejsce włamanie w domu marszanda, skradziono naszyjnik i 50 funtów (wówczas było to dużo). Detektyw i doktor robią wizję lokalną, w ogrodzie widać niedopałek amerykańskiego papierosa, Sherlock od razu go rozpoznał, zmobilizował Chłopców z Baker Street, zlecając odszukanie Amerykanina.
Szybko wypatrzyli go w jakimś obskurnym pensjonacie, o czym zameldował Drużynowy Chłopców, Wiggins. Amerykanin został znaleziony martwy, zadźgano go w pokoiku. Carstairs rozpoznał w nim tego, co stał przed jego domem.
- To ostatni członek Gangu Kaszkietów - uznał Lestrade, Holmes oczywiście doszedł do innych wniosków, znowu słusznie.
Do tego miejsca powieść na upartego jakoś trzymała poziom.
Zanim dokończył tę sprawę Sherlock wpadł na trop innej, przypadkiem tylko z nią związanej. Jednego z Chłopców, Rossa, uśmiercono w okrutny sposób, o czym już była mowa. (Jak później wyszło na jaw, zginął, gdyż próbował szantażu, pytanie, czym zamierzał szantażować i kto by mu uwierzył?) Detektyw przypomina sobie, iż jakiś czas wcześniej otrzymał był bezimienną przesyłkę z taką właśnie wstążką. Odnajdują siostrę Rossa, Sally (zdrobnienie od Sary, skojarzyła mi się z „Małą Księżniczką” i trochę mnie to wzruszyło) sprzątaczkę w jakimś pubie:
- Jesteśmy przyjaciółmi twego brata.
Rozwścieczona dziewczyna z okrzykiem:
- Czyżby z Domu Jedwabiu? (Are you from the House of Silk?)
rani czymś Watsona (zapożyczone z „Trzech Garridebów”) i ucieka. Holmes udaje się do lombardu, gdzie Ross zastawił drogi zegarek, który zapewne ukradł. Odkupuje zastaw za symboliczną cenę, przekonawszy właściciela, że wie o nim wszystko od pierwszego spojrzenia. Na czasomierzu widać herb lorda Ravenshaw. Arystokrata dziękuje za zwrot zguby, w sprawie kiedy i gdzie zaginął, odpowiada wykrętnie, zapytany o „Dom” pokazuje drzwi.
Czym był ów „Dom”, od razu się domyśliłam. Pozostało pytanie, gdzie.
Od Mycrofta, mającego dojścia w rządzie, Sherlock usłyszał, jakoby była to sprawa tak tajna, iż im mniej wiadomo, tym lepiej. Po wyczerpaniu wszystkich możliwości postanowił dać do gazet ogłoszenie z obietnicą nagrody. Na Baker Street przychodzi jakiś osobnik, któremu nie należy dowierzać, o ksywie Henderson (aluzja do tyrana z „Wisteria Lodge”) i wyciąga łapy po należność. „Dom” ma być rozdzielnią środków odurzających (coś z tego mogło być prawdą),jego umiejscowienie jest utajnione, jednak właściciel jednej z palarni opium coś może wiedzieć, trzeba go wziąć na spytki.
Holmes, mając do czynienia ze skrajnymi zwyrodnialcami i mogąc oczekiwać pułapki, idzie pod wskazany adres, gdzie zostaje obezwładniony, odurzony i wrobiony w zabójstwo, trafia za kratki.
Różne rzeczy mogę wytrzymać, lecz nie robienie z niego idioty.
Otóż kanoniczny Sherlock:
- prócz dzieci z Baker Street, miał też dorosłych współpracowników tajnych, Watson wymienia dwu: Jonesa w „Znamienitym Kliencie” i Porlocka w „Dolinie Trwogi”, z pewnością było ich więcej.
- w sprawach mniej groźnych, jak „Studium w Szkarłacie” czy „Harpun Czarnego Piotra”, dawał ogłoszenie pod zmienionym nazwiskiem.
- działał w przebraniu: jako stajenny (Skandal w Bohemii),pastor (tamże),dama (Klejnot Mazariniego),robociarz (Zniknięcie Lady Frances Carfax),wędkarz - turysta (Psy się nie mylą),hydraulik (Król Szantażu),sprzedawca książek (Pusty Dom),palacz opium (Człowiek z wywiniętą wargą),łachmyta (Korona z Berylów, Znak Czterech) i temuż podobnież, zwykle przy tym zmieniał postawę, sposób mówienia i w ogóle.
- na akcje chodził z obstawą (Król Szantażu, Nakrapiana Przepaska) bądź zlecał Watsonowi odwracanie uwagi (Znamienity Klient, Emerytowany Farbiarz)
- obezwładnić byłoby go trudno, choć załóżmy, przy przewadze liczebnej może i tak (Układanka z Reigate, Znamienity Klient)

Późniejsze wyjaśnienia, jakoby chciał w ten sposób sprawdzić, kto jest zamieszany w sprawę, brzmią mało przekonująco. Skoro mogli go obezwładnić, mogli by równocześnie zastrzelić.
Wątek Moriarty'ego doczepiony na siłę. Pozostaje bezimienny, lecz wiadomo o kogo chodzi.
Profesor nie straszny jak go malują, ostrzega Watsona: Sherlockowi grozi śmierć. Mają wspólnych wrogów z „Domu”, to profesor wysłał wstążkę, chcąc naprowadzić Holmesa na ślad. Wręcza klucz, mający umożliwić ucieczkę. Klucz ten do wnosi tyleż co i Moriarty, jak kwiatek do kożucha, bowiem do ucieczki potrzeba było z tuzina kluczy. Zgodnie z przysięgą doktor zachował spotkanie w tajemnicy, mimo iż wkrótce po tym Moriarty utonął (wedle Horowitza wprawdzie przeżył, lecz Watson skądinąd nie mógł o tym wiedzieć).
Dane kanoniczne wymykają się jednoznacznej interpretacji.
Wedle „Ostatniej zagadki” Watson słyszy wtedy po raz pierwszy:
„- Prawdopodobnie nigdy nie słyszałeś o profesorze Moriartym?
- Nie.
- No właśnie. I na tym polega jego geniusz, a także niecodzienność”
w „Dolinie Trwogi” jednak Watson jakby kiedyś już o Moriartym był słyszał:
„- Pamiętasz, jak opowiadałem o profesorze Moriartym?
- Tym słynnym naukowcu przestępcy, równie znanym wśród oszustów, co ...?
- Zawstydzasz mnie, Watsonie”
Horowitz zaś tym Moriartym kolejny raz wprowadza tylko zamęt. Gdyby chodziło o klucz, jako powód odwiedzenia Holmesa, to doktor i tak zamierzał go odwiedzić.
Z więzienia (właściwie aresztu śledczego, gdyż miało miejsce dopiero wstępne posiedzenie postanawiające o nadaniu biegu sprawie, jak w „Boscombe Valley”) Holmes ucieka z pomocą lekarza więziennego, znajomego ze sprawy „Pacjent doktora Trevelyana”, co sprawia wrażenie ex machina, a strażnicy strasznie muszą być tępi, lecz niech i tak będzie.
Nawiązuje łączność z doktorem, wyjaśniając, że nazwa „Domu” jest homofonicznym skrótem od Towarzystwa Poprawy Losu Dzieci Londyńskich (Society for the Improvement of London’s Children). Tym razem Holmes z obstawą udaje się na rozprawę z Hendersonem, następnie do „Domu”. Lestrade uwięził bywalców tego przybytku, jeden próbował zbiec i przypłacił to życiem.
Później Holmes podpala wszystko ...

Można było napisać coś bardziej w stylu Holmesa.

Na przykład z Tamizy wyłowiono bądź znaleziono w jakimś zaułku zwłoki kogoś zapewne pobitego na śmierć. Holmes przeprowadzający swe doświadczenia w prosektorium (Studium w Szkarłacie) czy też proszony o pomoc przez Lestrade, bądź jedno i drugie, zwraca uwagę, że denat musiał być bokserem (Gloria Scott),wykrywa w jego krwi jakiś nieznany dotąd środek chemiczny. Znając jego skład po iluś próbach wytwarza większą jego ilość. Przeprowadza autoeksperyment, w którym zapewne dopomaga Watson (Diabelska Stopa). Okazuje się, że to eliksir usuwający uczucie bólu, strachu itp. powodujący też oczywiście szkodliwe efekty uboczne jak utrata pamięci. Detektyw oświadcza zapewne coś w rodzaju „skrupulatny badacz, który uchwyci jedno ogniwo w splocie wypadków, powinien umieć ściśle określić wszystkie poprzednie i następne” (5 pestek pomarańczy) choć „wciąż jeszcze za mało mam danych” (Copper Beeches) a „wszelkie teoretyczne rozważania przed zapoznaniem się z faktami uważam za kapitalny błąd” (Studium w Szkarłacie) jednak „instynkt mówi mi, że jest to ułamkiem jakiejś mrocznej tajemnicy” (Budowlaniec z Norwood). „Ale co się za tym wszystkim kryje?” pyta doktor. „Tak, tak, Watsonie, jesteś bezlitośnie praktyczny, jak zwykle! Co się za tym wszystkim kryje? W miarę jak się w to zagłębiamy, sprawa staje się dużo poważniejsza i przybiera o wiele bardziej ponure kształty” (Czerwony Krąg).
Daje płatnym współpracownikom tajnym zadanie zdobycia wieści w tej sprawie, sam w przebraniu łachmyty robi poszukiwania, być może na zwłokach znalazł jeszcze niezwykły tatuaż (Klub Rudowłosych) aż w końcu odkrywa ponurą tajemnicę farmy w Beckinborough Green, gdzie Ian B., gość z wyższych sfer, organizuje walki gladiatorów, rekrutując ich z więźniów, pacjentów, dzieci itp. wypróbowując na ich eliksir zwany Intrepid (Nieustraszony). Eliksir ten wynalazł szalony naukowiec, do innych zresztą celów (Przypadek szalonego profesora).

Z niesmaku, jakim mnie to napełniło, musiałam od razu obejrzeć „Samotną Cyklistkę” z J. Brettem, to jest prawdziwy Holmes ...
Oceniam mimo wszystko wysoko, gdyż druga część jest jeszcze gorsza.

Poświęcam temu więcej miejsca niż cyklowi „Młody Sherlock Holmes”, gdyż „Dom” sprawia wrażenie pisanego na poważnie.
Mym obyczajem garść tendencyjnie dobranych urywków z Waszych wpisów.
Kalissa
„sama się sobie dziwię, dlaczego nie czuję zachwytu. Skoro zachwycał mnie Arthur Conan Doyle, dlaczego nie umiem poczuć tego samego przy Anthonym Horowitz’u? (...) Po pewnym czasie,...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
158
82

Na półkach:

uwielbiam tego autora, piszącego cokolwiek o sherlocku, naprawdę uwielbiam i wychwalam. czytając bardzo łatwo się zatracić w historii i ma się wrażenie, jakby czytało się ,,oryginał", przy czym akcja zdaje się bardziej dynamiczna i nie tak rozwleczona.

uwielbiam tego autora, piszącego cokolwiek o sherlocku, naprawdę uwielbiam i wychwalam. czytając bardzo łatwo się zatracić w historii i ma się wrażenie, jakby czytało się ,,oryginał", przy czym akcja zdaje się bardziej dynamiczna i nie tak rozwleczona.

Pokaż mimo to

avatar
608
97

Na półkach:

Moim zdaniem najlepsza do tej pory kontynuacja twórczości sir Arthura Conan Doyle'a o słynnym detektywie. Do Sherlocka Holmesa zgłasza się znany marszand Edmund Carstairs, który obawia się o swoje życie. Naraził się on bowiem przywódcy niebezpiecznego Gangu Kaszkietów, który jako jedyny przeżył obławę, zorganizowaną m.in. przez Carstairsa z powodu zniszczenia cennych dzieł sztuki. Marszand uważa, że groźny przestępca do śledzi i w dogodnym momencie dokona zemsty. Kiedy Holmes wysyła do obserwowania potencjalnego gangstera Ferajnę z Baker Street, a dokładnie Wigginsa i jego nowego kolegę Rossa, nie podejrzewa nawet że badając jedną sprawę, trafia na inną bardzo trudną i mroczną. Okazuje się bowiem, że Ross zaginął zaraz po tym jak podczas obserwacji bardzo się czegoś przestraszył. Sherlock staje przed nie lada wyzwaniem, będzie musiał zaryzykować nie tylko swoją reputację, ale i życie. Bardzo fajna książka, która naprawdę oddaje klimat opowiadań o słynnym detektywie. Jeśli chcecie poznać szczegóły serdecznie zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2022/02/synni-detektywi-sherlock-holmes-czesc.html

Moim zdaniem najlepsza do tej pory kontynuacja twórczości sir Arthura Conan Doyle'a o słynnym detektywie. Do Sherlocka Holmesa zgłasza się znany marszand Edmund Carstairs, który obawia się o swoje życie. Naraził się on bowiem przywódcy niebezpiecznego Gangu Kaszkietów, który jako jedyny przeżył obławę, zorganizowaną m.in. przez Carstairsa z powodu zniszczenia cennych dzieł...

więcej Pokaż mimo to

avatar
117
45

Na półkach:

Bardzo dobra książka ze świata Sherlocka Holmesa. Zachęcona sięgnęłam po inną pozycję Anthonego Horowitza- Moriarty, ale niestety już nie było tego zachwytu

Bardzo dobra książka ze świata Sherlocka Holmesa. Zachęcona sięgnęłam po inną pozycję Anthonego Horowitza- Moriarty, ale niestety już nie było tego zachwytu

Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Sherlocka.
Czuć klimat i styl obecny w poprzednich opowiadaniach.
Czekam na więcej książek od tego Pana.

Pozycja obowiązkowa dla każdego fana Sherlocka.
Czuć klimat i styl obecny w poprzednich opowiadaniach.
Czekam na więcej książek od tego Pana.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    920
  • Chcę przeczytać
    773
  • Posiadam
    311
  • Ulubione
    51
  • Kryminał
    24
  • Teraz czytam
    16
  • 2012
    15
  • Kryminały
    13
  • Audiobooki
    11
  • Chcę w prezencie
    8

Cytaty

Więcej
Anthony Horowitz Dom jedwabny Zobacz więcej
Anthony Horowitz Dom jedwabny Zobacz więcej
Anthony Horowitz Dom jedwabny Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także