Barbarzyńca w ogrodzie
- Kategoria:
- publicystyka literacka, eseje
- Seria:
- Biblioteka Czytelnika
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 2002-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2002-01-01
- Liczba stron:
- 281
- Czas czytania
- 4 godz. 41 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8307026245
- Tagi:
- średniowiecze sztuka eseje
Czym jest ta książka w moim pojęciu? Zbiorem szkiców. Sprawozdaniem z podróży.
Pierwsza podróż realna po miastach muzeach i ruinach. Druga – poprzez książki dotyczące widzianych miejsc. Te dwa widzenia, czy dwie metody, przeplatają się ze sobą.
Nie wybrałem łatwiejszej formy – impresyjnego diariusza, gdyz w końcu prowadziłoby to do litanii przymiotników i estetycznej egzaltacji. Sądziłem, że należy przekazać pewien zasób wiadomości o odległych cywilizacjach, a że nie jestem fachowcem, ale amatorem, zrezygnowałem ze wszystkich uroków erudycji: bibliografii, przypisów, indeksów. Zamierzałem bowiem napisać książkę do czytania, a nie do naukowych studiów. W sztuce interesuje mnie ponadczasowa wartość dzieła (wieczność Piera della Francesca),jego techniczna struktura (jak kładziony jest kamień na kamień w gotyckiej katedrze) oraz związek z historią. Ponieważ większość stron poświęcona jest średniowieczu, zdecydowałem się włączyć dwa szkice historyczne: o albigensach i templariuszach, które mówią o zamęcie i wściekłości epoki.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 1 458
- 1 090
- 256
- 87
- 48
- 23
- 17
- 15
- 12
- 10
OPINIE i DYSKUSJE
Doskonała "grand tour" w wersji książkowej - musiała być szczególnie cenna dla pokoleń ludzi żyjących w szarym więzieniu zwanym PRL-em. Do dziś zachowuje wartość jako wspaniałe wprowadzenie do skarbów klasycznej kultury.
Doskonała "grand tour" w wersji książkowej - musiała być szczególnie cenna dla pokoleń ludzi żyjących w szarym więzieniu zwanym PRL-em. Do dziś zachowuje wartość jako wspaniałe wprowadzenie do skarbów klasycznej kultury.
Pokaż mimo toNajpierw przeczytałem "Labirynt ..." i zachęcony jego atmosferą sięgnąłem po "Barbarzyńcę ..." (wiem, że kolejność wydania jest inna). Mam nieco mieszane uczucia, z jednej strony Herbert erudyta, z drugiej chyba za dużo tematów poruszonych jak dla mnie. Rozdział o katarach w momencie tworzenia był zapewne rewelacją, teraz jest raczej przypomnieniem/podsumowaniem zagadnienia/zachętą do zgłębienia tematu z różnych perspektyw. Reasumując polecam, tylko trzeba "smakować" tekst i czasem podeprzeć się albumem ze zdjęciami omawianych przez Herberta obrazów. Dwie uwagi końcowe: 1) nie da się moim zdaniem tej pozycji słuchać jako audiobook (obraz jest ważny/wprost konieczny); 2)książka jest dość trudno dostępna, tylko wybrane biblioteki, brak nowych wydań w ostatnich latach - Herbert stał się "ofiarą" swoich poglądów pod koniec życia ? (czyżby swoisty chichot dziejów).
Najpierw przeczytałem "Labirynt ..." i zachęcony jego atmosferą sięgnąłem po "Barbarzyńcę ..." (wiem, że kolejność wydania jest inna). Mam nieco mieszane uczucia, z jednej strony Herbert erudyta, z drugiej chyba za dużo tematów poruszonych jak dla mnie. Rozdział o katarach w momencie tworzenia był zapewne rewelacją, teraz jest raczej przypomnieniem/podsumowaniem...
więcej Pokaż mimo towspaniale. Jak każde dzieło Herberta. Wielki pisarz.
wspaniale. Jak każde dzieło Herberta. Wielki pisarz.
Pokaż mimo toJako audiobook słuchając książki wiele straciłam. W pamięć wbiła mi się walka z herezją katarską we Francji oraz prześladowania templariuszy przez francuskiego króla. Książka wybitnie do czytania w formie tradycyjnej, w której można zobaczyć ilustracje (najlepiej w kolorze).
Jako audiobook słuchając książki wiele straciłam. W pamięć wbiła mi się walka z herezją katarską we Francji oraz prześladowania templariuszy przez francuskiego króla. Książka wybitnie do czytania w formie tradycyjnej, w której można zobaczyć ilustracje (najlepiej w kolorze).
Pokaż mimo toPrzed rozpoczęciem tej książki miałem pewne obawy, co do tego, że temat zupełnie mnie nie wciągnie. I rzeczywiście pod tym względem nie jest to coś, co na długo we mnie zostanie - chociaż np. esej o Templariuszach była bardzo ciekawy. Ale.... uważam, że tę książkę należy przeczytać dla samego stylu autora, który jest po prostu w punkt. Bez zbędnego patosu, z wyważoną dozą liryzmu, ale Herbert posługuję się słowem w taki sposób, że nie sposób zatrzymać obrazów, który tworzy się w głowie podczas lektury.
W jednym z esejów Herbert pisze o Sieneńczykach, że "w portrecie byli lirykami, a w scenach zbiorowych uroczymi opowiadaczami" - to samo można odnieść do niego samego i do "Barbarzyńcy w ogrodzie".
Przed rozpoczęciem tej książki miałem pewne obawy, co do tego, że temat zupełnie mnie nie wciągnie. I rzeczywiście pod tym względem nie jest to coś, co na długo we mnie zostanie - chociaż np. esej o Templariuszach była bardzo ciekawy. Ale.... uważam, że tę książkę należy przeczytać dla samego stylu autora, który jest po prostu w punkt. Bez zbędnego patosu, z wyważoną dozą...
więcej Pokaż mimo toWracam do kolejnego tomu esejów, chronologicznie pierwszego i chyba wciąż najbardziej popularnego wśród tzw. szerokiej publiczności czytelniczej. Tytuł już legendarny, łączący i dystans i epifanię. Pojawiający się niekiedy zarzut pewnej szkolności tych tekstów, z której Herbert sam zdawał sobie sprawę jest pewnie uprawniony, ale nie odbiera to piękna podróży. Szczególnie takiemu podróżnikowi jak ja, który może się spokojnie mienić barbarzyńcą. „Ogrodów” mamy tu kilka, więc gwoli czytelniczej ścisłości omówię w telegraficznym skrócie wrażenia każdego z nich:
• „Lascaux” to próba przeniknięcia genezy powstania prehistorycznych malowideł naskalnych i historia ich odkrycia oraz próba rekonstrukcji duchowości człowieka jaskiniowego. To swoiste streszczenie ówczesnej wiedzy na ten temat – ciekawe, wzbogacone literacko stylem Herberta, ale nie porywające.
• „U Dorów” tematem są greckie świątynie we włoskim (dziś) Paestum. Surowe piękno świątyń doryckich, przywraca poeta wyjmując je z formaliny klasycznego piękna i ukazuje Greków w innym świetle, mniej oczywistych, bardziej dionizyjskich niż apollińskich.
• „Arles” to tour po mieście, nieco chaotyczna. Trochę Van Gogha, trochę Mistrala. Nie wiem jak Herbert, ale ja zgubiłem się nieco pośród historii tych ulic.
• „Il Duomo” – rzecz o katedrze w Orvieto, a konkretnie o „Sądzie ostatecznym” freskach Signorellego”. Piękne i napisane z nerwem wyznanie miłości do malarstwa quattrocenta. Herbert nie tylko miał olbrzymią wiedzę o malarstwie, ale miał też niezwykłą wrażliwość wizualną i genialną zdolność syntetycznego zamykania swojego postrzegania w gęstej esencjonalnej formie, bez „przegadywania” omawianego obrazu. Nie bał się też podążania za gustem własnym i odważnych sądów, które wśród apologetów Michała Anioła do dziś muszą wywoływać oburzenie. Ja szanuję.
• „Siena” to przepiękny miniaturowy portret miasta. Poeta potrafi zbudować dramaturgię dookoła lampki wina, olśnić pięknem dawnej i pozornie anachronicznej sztuki i zrekonstruować przeszłość miasta z równą lekkością z jaką snuje się bez celu po jego ulicach. Przede wszystkim sposób w jaki Herbert pisze o sztuce mistrzów szkoły sienieńskiej: Duccia, Sassetty, Martiniego i Lorenzettich pokazuje wielką kulturę artystyczną, historiozoficzny namysł i umiejętność łączenia analitycznego przeżywania przeszłości z ostrością niemal zmysłową. Herbert wprowadza nas w tę sztukę unikając antykwarycznego zaduchu i pokazuje ją jako zaskakująco witalną, pełną gracji w operowaniu kolorem i formą. Głęboko metafizyczna w treści była zarazem bliska życia i jest świadectwem czasów, w których ludzie odczuwając cudowność rzeczywistości jednocześnie czuli do niej organiczną przynależność.
• „Kamień z katedry” opowiada o budowie gotyckich katedr. Nad esejem ciąży zarzut plagiatu - pisząc go Herbert obficie czerpał z książki Jeana Gimpela „Les bâtisseurs de cathédrales”, o czym jednak nawet nie wspomniał. Sprawa nie jest jednoznaczna (choć bardziej wskazuje na chaotyczny sposób pracy poety niż jego złą wolę) i szczegółowo została opisana m.in. przez Ebenzera Rojta (na blogu „Kompromitacje”, którym sam w sobie jest wartą polecenia lekturą),a sam esej jest z pewnością ciekawy i ładnie napisany.
• „O albigensach, inkwizytorach i trubadurach” - doskonała rzecz i przykład pojemności herbertowskiej eseistyki, która obok pochylenia nad przegranymi, przemierzania zapomnianych ścieżek kultury i głębokiej empatii dla dawnych ludzi pokazuje, że esej może być zarazem – jak wiersz – fascynującą opowieścią poza czasem, wielką metaforą.
• „Obrona Templariuszy” mówi o zniszczeniu zakonu przez Filipa Pięknego i dowodzi, że historia bywa ciekawsza i bardziej sensacyjna jeszcze zanim wezmą się za nią akwizytorzy-tandeciarze z gatunku Dana Browna.
• „Piero della Francesca” to opowieść o malarstwie mistrza quatrocentto, ukochanego twórcy Herberta. Podziw ten, jak najbardziej zrozumiały, wyrażony został w pięknej formie, samej budzącej podziw.
• „Wspomnienia z Valois” - wizyta na francuskiej prowincji (Chantilly, Senlis, Chaalis i Ermenonville),dla mnie najmniej interesujący rozdział. Nudzą mnie spacery Jana Jakuba Rousseau i te wszystkie pomniejsze châteaux. Na szczęście w tych mdłych okolicach mamy trochę krzepiącego gotyku.
Wracam do kolejnego tomu esejów, chronologicznie pierwszego i chyba wciąż najbardziej popularnego wśród tzw. szerokiej publiczności czytelniczej. Tytuł już legendarny, łączący i dystans i epifanię. Pojawiający się niekiedy zarzut pewnej szkolności tych tekstów, z której Herbert sam zdawał sobie sprawę jest pewnie uprawniony, ale nie odbiera to piękna podróży. Szczególnie...
więcej Pokaż mimo toErudycyjna podróż po Europie w raczej mało przystępnej formie: niezwykle nierówna, nawet nie surowa, bo w większości jakby stworzona i naginana na siłę. W zasadzie ciągiem wciągnęły mnie jedynie eseje o katedrach gotyckich i inkwizycji, jako że tylko one sprawiały wrażenie zawierać pierwiastek lekkości, dający ten oczekiwany polot. Cała reszta nazbyt pompatyczna, a przez to nijaka aż do szpiku kości (tudzież książki). Tak, tytuł zdecydowanie obiecuje zbyt dużo... Winię tutaj głównie brak realnych emocji w książce, których miejsce zajęła sztuczna zaduma nad spuścizną wieków naszego kontynentu. Zanika z tego względu w mojej opinii to, co najważniejsze w podróży: tu i teraz danego człowieka, przemierzającego obrany szlak; wyznaczone na nim destynacje. W esejach zaś praktycznie przez cały czas ten świat i człowiek w nim są nieżywi. Stąd przy pierwszym zawodzie proponuję odłożyć na półkę. Jej dobre momenty – a jest ich ledwie kilka – są niewarte czyjegokolwiek czasu, z wyjątkiem być może wielkich fanów sztuki i historii, w których oczach spostrzeżenia Zbigniewa Herberta dostatecznie pociągną ich duszę, ożywiając te wszystkie napotkane przez niego po drodze relikty historii, cofając w efekcie w czasie i dając doświadczyć czegoś niesamowitego, jakby duchowego. Dla całej reszty prawdopodobnie żadna gratka bez miejsca na refleksję. Osobiście przypomniałem sobie, dlaczego z taką rzadkością sięgam po książki polskich autorów.
Erudycyjna podróż po Europie w raczej mało przystępnej formie: niezwykle nierówna, nawet nie surowa, bo w większości jakby stworzona i naginana na siłę. W zasadzie ciągiem wciągnęły mnie jedynie eseje o katedrach gotyckich i inkwizycji, jako że tylko one sprawiały wrażenie zawierać pierwiastek lekkości, dający ten oczekiwany polot. Cała reszta nazbyt pompatyczna, a przez to...
więcej Pokaż mimo toJeśli Zbigniew Herbert kojarzy Wam się jedynie ze słynnym Panem Cogito proponuje sięgnąć po zupełnie inną odsłonę tego znanego poety. Przez zupełny przypadek wpadł mi w ręce cykl esejów Herberta „Barbarzyńca w ogrodzie” i z ciekawości postanowiłam sprawdzić.
Od razu powiem, że nie jest to łatwa i lekka lektura i kilka dni mi zeszło na zgłębienie jej treści, bo trzeba ją sączyć powoli, powolutku, jak bardzo słodkie wino albo mocną nalewkę. Dawkowane w niewielkiej ilości mogą zauroczyć, spożywane zbyt obficie i bez umiaru zmęczą, doprowadzając wręcz do nudności. W końcu sztukę, tak jak wino trzeba umieć sączyć😊
Herbert w esejach tych zawarł swoje przemyślenia z podróży do Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie ruszył śladami początków europejskiej cywilizacji, studiując historię, podziwiając kunszt, zgłębiając tajemniczość odkrywanych przez siebie reliktów przeszłości, które stanowią kamienie węgielne historii sztuki i architektury. Poczynając od malowideł ściennych w jaskini w Lascaux, przez ruiny antyczne Grecji, po gotyckie średniowieczne katedry z Notre Dame na czele, poszukiwał odpowiedzi na nurtujące go pytania o korzenie naszej cywilizacji, jej historyczne źródła. Smakując lokalne trunki i racząc się miejscowymi specjałami, w swych szkicach zwarł spostrzeżenia, które nasuwały mu się w trakcie podróży po znaczących miastach, miasteczkach i wioskach. W ramach dziecięciu szkiców, które składają się na zbiór oprócz wspomnianej Jaskinie Lascaux, doryckich świątyń, zawitacie wraz z Herbertem do Arles, Orvieto, Siena, poznacie francuskie katedry gotyckie, ruszycie śladem krucjaty przeciwko albigensom i katarom, będziecie świadkami procesu Templariuszy, czy wreszcie wybierzecie się do Francji w region Valois.
Dla wszystkich miłośników historii sztuki jest to z pewnością lektura obowiązkowa. Jeśli jednak nie pasjonują Was podwaliny cywilizacji, sztuka jest Wam obojętna, a na historię i daty patrzycie z obrzydzeniem to nie sięgajcie po „Barbarzyńcę”, gdyż z pewnością Was nie urzeknie. Jeśli jednak lubicie kontemplować przejawy twórczej działalności człowieka, lubicie włóczyć się godzinami po muzeach i zaglądnąć do każdego zabytkowego kościoła to powoli, powolutku musicie pochłonąć tę jedną z trzech części tryptyku Herberta o sztuce.
Jeśli Zbigniew Herbert kojarzy Wam się jedynie ze słynnym Panem Cogito proponuje sięgnąć po zupełnie inną odsłonę tego znanego poety. Przez zupełny przypadek wpadł mi w ręce cykl esejów Herberta „Barbarzyńca w ogrodzie” i z ciekawości postanowiłam sprawdzić.
więcej Pokaż mimo toOd razu powiem, że nie jest to łatwa i lekka lektura i kilka dni mi zeszło na zgłębienie jej treści, bo trzeba ją...
Dużo ciekawych spostrzeżeń i informacji ,ale nie porywa.
Dużo ciekawych spostrzeżeń i informacji ,ale nie porywa.
Pokaż mimo toPierwszy esej dotyczący jaskini Lascaux przypomniał mi o pobycie na północy Hiszpanii w pobliżu Altamiry (do której niestety nie można już wchodzić) i odwiedzeniu dwóch jaskiń. Panowała tam niesamowita atmosfera, malowidła zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Bardzo podobał mi się też esej o katarach (albigensach). Widziałam ich zamki, więc trochę już o tym czytałam. Jest to fascynujący a zarazem smutny temat. Bo Kościół oczywiście ich wykończył… a co by było gdyby przetrwali?
Eseje o Arles, budowniczych katedr i Piero della Francesca również były przyjemne. Jednak reszta momentami mnie nudziła. Nie w całości, ale były momenty, gdzie traciłam zainteresowanie.
Mam wrażenie, że albo te rozdziały były dość nierówne albo ogromne znaczenie mają tu elementy, które bardziej nas interesują, a które mniej. Eseje o kolumnach doryckich i duomo mocno mnie znudziły. A przecież uwielbiam zwiedzać starożytne ruiny, podziwiać kolumny i nie jedno duomo widziałam. A może właśnie w tym tkwi problem – niektóre fragmenty wydawały mi się przekombinowane.
Mimo wszystko, nie można Herbertowi odmówić umiejętności opisywania odwiedzonych miejsc i pięknego stylu.
Pierwszy esej dotyczący jaskini Lascaux przypomniał mi o pobycie na północy Hiszpanii w pobliżu Altamiry (do której niestety nie można już wchodzić) i odwiedzeniu dwóch jaskiń. Panowała tam niesamowita atmosfera, malowidła zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
więcej Pokaż mimo toBardzo podobał mi się też esej o katarach (albigensach). Widziałam ich zamki, więc trochę już o tym czytałam. Jest to...