rozwiń zwiń
Redo

Profil użytkownika: Redo

Białystok Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 2 dni temu
178
Przeczytanych
książek
181
Książek
w biblioteczce
65
Opinii
519
Polubień
opinii
Białystok Mężczyzna
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Świetna i fascynująca książka. Naprawdę fascynujące było dla mnie to, jak autor przedstawia filozofię, światopogląd swoich bohaterek i to, co go ukształtowało. Znałem je wcześniej, ale część bardziej ze słyszenia. Najbardziej zaintrygowany byłem Arendt. Jednocześnie zaciekawiła mnie Rand. Ayn Rand jest dość znielubiona w filozoficznym środowisku, przynajmniej tam, gdzie nie ma libertarian. Jednocześnie jednak zaintrygował mnie pomysł opisania życia i filozofii tak silnej kobiety. Sama jej filozofia też wydawała mi się intrygująca, jako niejako spadkobierczyni filozofii rosyjskich nihilistów (z czasów „Biesów” Dostojewskiego). Książka miała też w sobie element inspirujący – pokazywała jak zmierzyć się z trudnymi czasami przy pomocy filozofii. Początkowo nie byłem pewny czy książka utrzyma dobry poziom, skupiając się na aż czterech osobach. Wszystko okazało się jednak być świetne.

Cała książka podzielona była na kilka części. Jednocześnie stale skupiała ona moją uwagę, była wciągająca i intrygująca. Świetnie było odkrywać filozofię bohaterek, która była angażująca, magnetyzująca. Równocześnie nie mniej porywająca była historia życia, myśli i zmagań czterech kobiet. Była ona ludzka, a jednocześnie dawała siłę, inspirowała. W tym momencie dobrze jest chyba dodać, że autor skupia się na okresie 1933-1943, okresie rozwoju i wpływu nazizmu na Niemcy i świat i okresie Drugiej Wojny Światowej. Fascynował mnie on od dłuższego czasu. Był okresem zmian, okresem trudnym, jednocześnie dawał wybrzmieć (na swoim tle, jako przeciwieństwu) sile filozofii sprzeciwu wobec nazizmu. Autor dobrze pokazał też ewolucję filozofek, zmiany w ich życia i myśli. Początki, zwątpienia, lęki, siłę, triumf.

Co do samych bohaterek – pozwolę sobie wspomnieć o niektórych z ich najciekawszych dla mnie momentów. Arend była ciekawa jako niezależna myślicielka, analityczka, a jednocześnie silna kobieta potrafiąca się dostosować do trudnych warunków. Fascynujące były dla mnie jej momenty kształtowania się filozofii dotyczącej Żydów, Syjonizmu, wobec których jednocześnie potrafiła utrzymać niezależność. Jej analiza totalitaryzmu było frapująca. Filozofka przyciągała uwagę za każdym razem gdy się pojawiała. Również jej outro, o wydaniu „Korzeni totalitaryzmu” i uczestnictwie w procesie Eichmanna w Jerozolimie było absorbujące. Sprawiło że zechciałem sięgnąć po te dwie książki. Świetnie było zaobserwować niemiecką myślicielkę w prawdziwym życiu.

Simone Weil również okazała się silna. Imponowała odwagą, także fizyczną, mimo swojego słabego zdrowia. Zapamiętałem ją jako żołnierkę na froncie, przemierzającą go razem z anarchistyczną grupą. Zapamiętałem jej spotkanie z Trockim, z którym rozmawiała o rewolucji i z którym się pokłóciła. Czas spędzony jako pracowniczka fabryki. Jej plany pracy jako sanitariuszki. Gdy została jej przeznaczona praca przy biurku, jako filozofce (którą była od początku), również okazała się świeżością myśli i dedykacją. Jej życie i filozofia były fascynujące, wykazała chyba największą intensywnością z całej grupy. Zaskoczyło mnie to, że nie od razu była chrześcijanką – dane jest nam obserwowanie momentu jej przełomu.

Ayn Rand była drugą z absorbujących mnie kobiet. Nie zawsze była łatwa do lubienia, ale jednak fascynowała, jak bohaterka literacka. Fascynujące było dla mnie jej tło biograficzne – jako uciekinierki z komunistycznej, rewolucyjnej Rosji, której już zawsze się przeciwstawiała. Napisała powieść posiłkując się tymi wspomnieniami. Weszła do Hollywood i przeciwstawiała się komunizmowi wewnątrz niego. Jej aktywność polityczna była zaskakują i wciągająca. Naprawdę ciekawa była jej filozofia, która starała się, stopniowo, teoretyczną refleksją objąć systemy komunistyczny i kapitalistyczny, kolektywistyczny i indywidualistyczny. Fascynujące było patrzenie jak tworzy własną filozofię, jak filozofii się uczy i jak tworzy swoje scenariusze i powieści. W pewnym sensie można powiedzieć, że przekształciła swoją osobowość w filozofię. Wydawać by się mogło że żyła wewnątrz teorii. Jednocześnie jednak starała się dodawać sensacyjne wątki do swoich powieści po to, by były czytane. „Fountainhead” widziała jako uosabiające konflikt ostatecznie angażujący, dramatyczny - larger-than-life. Jednocześnie ponownie, fascynujące było dla mnie czytanie, przy okazji przyglądania się innej książce o niej, że jej filozofia obiektywizmu ma swoje tło w rosyjskim nihilizmie i rosyjskiej filozofii i jej duchu w ogóle. Muszę wrócić do książki o rosyjskim tle Ayn Rand (mam zapisane dwie: „Ayn Rand: The Russian radical” (Sciabarra), „Ayn Rand and the Russian intelligentsia” (Offord)). Samą jej filozofię zaś, Obiektywizm, można określić jako (radykalny?) indywidualizm, elitaryzm, filozoficzny egoizm i pro-kapitalizm, widziany jako uosobienie wolności.

Simone de Beavoir zainteresowała mnie chyba najmniej, choć miała przecież bardzo absorbujące i dramatyczne momenty. Jej filozofia, egzystencjalizm, również była humanistyczna i filozofka wierzyła i zmagała się z nią nie mniej przecież niż Sartre. Ciekawe były momenty jej rosnącej świadomości, zaangażowania humanitarnego i wojennego. Ciekawie było patrzeć jak zmienia się i dojrzewa jej osobowość. Jej trójkąt miłosny nie wydawał mi się jednak interesujący, choć przecież musiał szokować w tamtych czasach. Myślę że był ciekawy jako zastosowanie egzystencjalizmu w praktyce – i w końcu na jego podstawie powstała też powieść de Beavoir. Jej okres napięcia, gdy Sartre poszedł służyć jako żołnierz na froncie był dramatyczny, to był jeden z najbardziej angażujących momentów w całej jej historii przedstawionej w książce.

Czy książka ma wady? Tak, chyba dobrze przedstawili ją inni recenzenci na Goodreadsie. Choć, mimo to, nie czułem jakby był one tak znaczące (dla mnie) jak oni je przedstawiali. Choć, mogę sobie wyobrazić, odczuły je bardziej inne osoby. Dla mnie część filozoficzna nie była znikoma. Nie miałem też wrażenia jakby część anegdotyczny przeważała. Myślę że jej pogrupowanie w wątki obecne w życiu bohaterek było dobre. Może czasami faktycznie brak było myśli przewodniej – choć z drugiej strony były motywy powracające w życiu wszystkich bohaterek, a były też ogólne części książki skupiające się na ewolucji protagonistek i ich zmaganiu z kryzysem. Więc… Myślę że to subiektywne. To odczucie braku które może, choć nie musi wystąpić. Książka nie jest podręcznikiem do filozofii, ale nie jest też całkowicie popularną biografią.

Ogólnie jestem zadowolony z „The Visionaries”. Mam odczucie że książka była absorbująca i wyniosłem z niej pewną wiedzę czy przesłanie. Jestem pozytywnie nastawiony co do autora. I co do bohaterek – odczuwam potrzebę zgłębienia ich książek i losów.

Świetna i fascynująca książka. Naprawdę fascynujące było dla mnie to, jak autor przedstawia filozofię, światopogląd swoich bohaterek i to, co go ukształtowało. Znałem je wcześniej, ale część bardziej ze słyszenia. Najbardziej zaintrygowany byłem Arendt. Jednocześnie zaciekawiła mnie Rand. Ayn Rand jest dość znielubiona w filozoficznym środowisku, przynajmniej tam, gdzie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Why Solipsism Matters” jest fascynującą książką. Ważną też ze względu na nie aż taką dużą ilość książek o solipsyzmie istniejących na polskim i anglojęzycznym rynku. Pihlstrom patrzy w niej na solipsyzm z, wydaje mi się, nowoczesnej perspektywy. Mierzy się z nim jako ze zjawiskiem w dużej mierze (post-)Kantowskim, powiązanym z filozofią transcendentalną i fenomenologią. Generalnie autor zdaje się definiować solipsyzm na dwa sposoby. Jeden klasyczny, gdzie podmiot jest przekonany o wytwarzaniu przez siebie świata (pozornie) zewnętrznego. Drugi za to, to wszelka filozofia która wiąże się z zamknięciem się podmiotu w swoim „ja”, i która od tego „ja” się zaczyna, zapominając o zewnętrzu. Pasuje więc tu zarówno (często przywoływany) Descartes, jak i Sartre, jak Levinas czy fenomenologowie, czy wreszcie, intensywnie tu rozważany, Wittgenstein. Wittgensteina autor uznaje za ojca nowoczesnego solipsyzmu.

Pihlstrom, zgodnie z duchem serii wydawniczej, chce pokazać dlaczego solipsyzm ma znaczenie we współczesności i jej wyborach moralnych, jak i jednocześnie pokazuje dlaczego nie może on być prawdziwy mimo że, jego zdaniem, we współczesnych czasach powraca we wciąż nowych odsłonach. Autor ma więc wyrobione stanowisko o tym zjawisku, ale jednak stara się być otwarty na możliwości i problemy jakie ów koncept stwarza. Takie eksplorowanie historii i współczesności przez pryzmat solipsyzmu było fascynujące i otwierało oczy na wiele nowych możliwości percepcji. Ciekawa była na przykład eksplorowana przez pryzmat solipsyzmu filozofia troski o Innego Levinasa i jej etyka. Zaczyna się ona od „ja” by przejść do „On”. Levinas widzi więc siebie, podmiot postrzegający jako jedyną osobę, która może towarzyszyć umierającemu Innemu, czy udzielić mu pomocy. Ostatecznie jednak Inny musi pozostać samotny, bo „ja” nie mogę umrzeć wraz z nim. Fin w bardzo ciekawy sposób zauważa, że doświadczenie umierania jest ostatecznie solipsystycznym i samotnym doświadczeniem, gdzie uwaga podmiotu skierowana jest na tu i teraz. Tego rodzaju etyczne i egzystencjalne rozważania stanowiły fascynującą i emocjonalnie angażującą część książki Pihlstroma. Pihlstrom zwraca uwagę na etyczną wagę zjawiska umierania, także w odniesieniu do życia. W takim przypadku, jak zauważa, śmierć solipsysty oznacza koniec świata. Autor docenia jednocześnie wysiłek nowoczesnych filozofów, którzy starają się uniknąć solipsyzmu, przez odwołanie do zewnętrza czy Innego. Etyczne, czy może nawet emocjonalne zaangażowanie uczonego w tych egzystencjalnie ważnych momentach wydaje mi się nadawać książce głębi i sprawiać że rezonuje ona z czytelnikiem. Jednocześnie jednak Pihlstrom jednak nie daje się ponieść negatywnym emocjom.

Interpretator w książce w ciekawy sposób poddaje się dialogowi z solipsyzmem, doceniając jego racje i momenty gdzie daje on nową perspektywę, jednocześnie jednak starając się obronić nowoczesność przed tym co, wydaje mi się, uznaje za jego zgubny wpływ. Tutaj myślę ciekawe jest to, że autor pokazuje jaką odmianę w porównaniu do poprzednich nurtów filozoficznych stanowił ten fenomen. Pokazuje on świat w średniowiecznej filozofii chrześcijańskiej, w filozofii Descartesa i Kanta. (i później – Wittgensteina i dalej). Podobała mi się ta bardziej historyczna, teoretyczna, rozważaniowa część książki, żałowałem że nie trwała ona jeszcze dłużej. Chętnie na przykład przeczytałbym o filozofii biskupa Berkeleya. Zwrócił też moją uwagę cytat jednego z filozofów (chyba Schopenhauera), który stwierdził, że miejsca solipsyzmu znajduje się tylko w domu wariatów. Interpretator nalega jednak, by traktować to zjawisko poważnie. Myślę, że zdaje sobie sprawę z tego że „ja” podmiotu może przynieść wiele wartościowych, przydatnych refleksji i czasem też, paradoksalnie, otworzyć nas na etykę. To właśnie etyce poświęca ostatnią część książki.

Druga zaś dotyczy XXwiecznego solipsyzmu Ludwiga Wittgensteina. Choć jednocześnie autor zaznacza że Wittgenstein nigdy nie nazwał się solipsystą wprost. Fin prowadzi z nim ciekawą dyskusję czy debatę.

W ogóle paradoksalnym i pozytywnym zjawiskiem było dla mnie to, że badacz nie traktuje solipsystów grupowo, lecz raczej stara się z nim – solipsystą – prowadzić indywidualny, interpersonalny dialog. Poświęca mu osobistą uwagę. Coś, co mógłbym zrobić Levinas, którego solipsystyczny punkt wyjścia autor zauważa. Przypomina mi to inną, choć o odmiennej tematyce książkę z takim podejściem. Była to „Eros Crucified”, o Erosie i Tanatosie w chrześcijaństwie i jego teologii.

Ogólnie mam bardzo dobre odczucia po lekturze „Why Solipsism Matters”. Wpłynęło ono na mnie pozytywnie i poszerzyło pole percepcji. Żałuję że część teoretyczna czy historyczna nie była odrobinę dłuższa, ale jednak mimo to, pozostaję na „tak”.

„Why Solipsism Matters” jest fascynującą książką. Ważną też ze względu na nie aż taką dużą ilość książek o solipsyzmie istniejących na polskim i anglojęzycznym rynku. Pihlstrom patrzy w niej na solipsyzm z, wydaje mi się, nowoczesnej perspektywy. Mierzy się z nim jako ze zjawiskiem w dużej mierze (post-)Kantowskim, powiązanym z filozofią transcendentalną i fenomenologią....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pogrzebacz Wittgensteina David Edmonds, John Eidinow
Ocena 7,3
Pogrzebacz Wit... David Edmonds, John...

Na półkach:

„Pogrzebacz Wittgensteina” naprawdę mi się spodobał. W świetny sposób zaznajamia zarówno z biografiami filozofów, o których opowiada (Wittgenstein, Popper + Russell), jak i z realiami w których żyli, historią. Choć może nie pokazuje dosłownie całych biografii drobiazgowo, ale byłem zadowolony ze stopnia, w jakim to robi. Jest to historia popularna, więc czyta się dobrze i szybko, to nie naukowa monografia filozofii Wittgensteina. Z drugiej strony jednak, nie jest to książka tylko oparta o skandale czy smaczki, miałem wrażenie że sporo wartościowych rzeczy dowiedziałem się o czasach wspomnianych filozofów, ich życiu, czy filozofii. Myślę że można powiedzieć że jest to również książka filozoficzna, nawet jeśli miałaby być to filozofia popularna. Nie tylko popularna zresztą – druga część książki w dużej mierze poświęcona była omawianiu filozofii Wittgensteina i Poppera (i innych) i czyniła to w sposób dobry i zrozumiały, wcale jej nie trywializując. Myślę, że to było naprawdę dobre omówienie.

Filozofia Wittgensteina tak, jak była przedstawiona wydawała mi się fascynująca – puzzle językowe zamiast problemów filozoficznych, dekonstrukcja metafizyki, gry językowe czy język wpływający na nas, ale też wypływający z nas. Oraz filozofia jako terapia, jak w psychoanalizie. W sumie trochę mieszam, Wittgenstein pod koniec życia zmienił poglądy, które zostały pośmiertnie ułożone w nową książkę filozoficzną. Ale oba zestawy poglądów wydawały mi się fascynujące. W ogóle do zainteresowania się filozofią Wittgensteina skłoniła mnie książka Ewy Wąchockiej „Milczenie w dwudziestowiecznym dramacie”, która (jeśli dobrze pamiętam) omawiała jak filozofia języka stała się ważna dla dwudziestowiecznych twórców i myślicieli, wpływając na post-modernistów czy twórców teatru absurdu jak Samuel Beckett. Napięcie między językiem, milczeniem, a tym, co chce się powiedzieć (a także napięcie między dwiema jednostkami) opisane w niej, wydawało mi się fascynujące.

Sam Wittgenstein wydał się fascynujący i udręczony jak Beethoven. Dziedzic wielkiej fortuny który oddał pieniądze rodzeństwu by żyć tylko z tym, co było niezbędne. Człowiek, zdaje się, do pewnego stopnia, oddany socjaldemokratycznej misji, który na początku nauczał w wiejskim liceum. Po długim okresie został wykładowcą w Cambridge. Jednak po pewnym czasie skupia się w odosobnionym domku, by rozwiązywać problemy filozoficzne, tworzyć własną filozofię. Był przeciwny sposobowi bycia czy statusowi wykładowców akademickich i sam wielokrotnie powracał do pracy fizycznej. Czynnie też uczestniczył w wojnach, starając się wesprzeć kraje, w których zamieszkiwał. Wittgensteina poznajemy jako osobę udręczoną problemami filozoficznymi i filozofią, rozwiązanie ich było dla niego niezwykle ważne. Nieścisłości w wypowiedziach ludzi, z którymi się stykał były dla niego udręką. Przytaczane były jego wykrzykiwane pytania w stylu „Co masz na myśli mówiąc, że to ładne drzewo?”. Wittgenstein był przedstawiany jako osoba, która zawsze była gotowa skrytykować innych za te nieścisłości, bezmyślność, złą filozofię. Swoimi intensywnymi wypowiedziami, monologami, zaprzątał całkowicie uwagę innych, na co ci przeważnie nie narzekali – Austriak wywierał magnetyczny wpływ na ludzi. Sam był też udręczony, stale myśląc o samobójstwie. Autorzy „Pogrzebacza” faktycznie przedstawili go jako osobę fascynującą, skłonili mnie do sięgnięcia po jego książki filozoficzne i biografię. Kurczę, żałuję że nie mam więcej miejsca, bo mógłbym jeszcze długo pisać o Wittgensteinie (Czy wiecie że w czasie II wojny światowej myślał o emigracji do Stalinowskiej Rosji?).

Wittgenstein był zdecydowanie najbardziej fascynującą postacią w książce. Bardzo ciekawy była też opisywana dysputa, debata, konflikt między Wittgensteinem a Popperem w Cambridge, to że jeden z nich musiał się aż posłużyć pogrzebaczem, by dać upust swojej złości. Omawiane są jej tło, uczestnicy, konfrontuje się jej różne wersje, by na końcu dojść do wniosku jak ona rzeczywiście wyglądała. Naprawdę przyglądałem się spotkaniu filozofów z dużą ciekawością. Sam Russell również był intrygujący. W ogóle sporo książki było poświęcone logice, ludziom i kołu, które się na zajmowały. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że dyskusja o logice może rozgrzać ludzi do czerwoności. Zaciekawiło mnie to: ludźmi, ich konfliktami i samą logiką. Badanie logiki w ten sposób było dla mnie jak przebywanie w innej rzeczywistości, czy przyglądanie się kosmitom i zaciekawiło mnie to, naprawdę fajnie mi się o tym czytało.

Fascynujące było też tło, historyczny, wielokulturowy Wiedeń epoki fin-de-siecle z jego geniuszami, Europa czasu wojen, zmaganie się z nazistami, wreszcie Cambridge jako miejsce przebywania filozoficznej śmietanki. Czytanie o nich naprawdę było ciekawe. Ogólnie elementy narracji były dobrze dawkowane tak, że czytanie nie nużyło czy nie było jednostajne. Nużyły mnie tylko trochę części narracji poświęcone Popperowi, prawdopodobnie dlatego, że Wittgenstein go po prostu przykrył swoją magnetyczną osobowością. Popper na jego tle wypada dość zwyczajnie. Choć momenty omawiania jego filozofii społeczeństwa otwartego były ciekawe. Także jego odnajdywania się w realiach wojennych i międzywojennych było ciekawe. Zaskoczyło mnie to i zainteresowało też to, że pozornie spokojny Popper okazał się nie mniej konfliktowy i dominujący niż Wittgenstein.

W sumie chyba już omówiłem elementy, o których chciałbym powiedzieć. Ciekawie było zobaczyć jak Wittgenstein próbował przedefiniować filozofię, jak wyglądały jego konflikty i udręki, ciekawie było poznać jego epokę. Książkę mogę więc całkowicie polecić, to dobre spojrzenie zarówno na filozofię, jak i na filozofów i świetnie spędziłem czas, czytając ją. Mam nadzieję sięgnąć po więcej książek autorów w przyszłości. O, apropo książek o filozofach, niedawno wypatrzyłem i zacząłem czytać też „The Visionaries” Eilenbergera, o tym jak filozofia wpływała na filozofki w czasie wojny. Bohaterkami książki są Hannah Arendt, Ayn Randt, Simone Weil i Simone de Beauvoir. Wyraziste osobowości opisane w intrygujący sposób w mrocznych czasach. Mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno jak „Pogrzebacz Wittgensteina”.

„Pogrzebacz Wittgensteina” naprawdę mi się spodobał. W świetny sposób zaznajamia zarówno z biografiami filozofów, o których opowiada (Wittgenstein, Popper + Russell), jak i z realiami w których żyli, historią. Choć może nie pokazuje dosłownie całych biografii drobiazgowo, ale byłem zadowolony ze stopnia, w jakim to robi. Jest to historia popularna, więc czyta się dobrze i...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Redo

z ostatnich 3 m-cy
Redo
2024-04-14 12:33:56
Redo dodał książkę Kult na półkę Chcę przeczytać
2024-04-14 12:33:56
Redo dodał książkę Kult na półkę Chcę przeczytać
Kult Łukasz Orbitowski
Średnia ocena:
7.7 / 10
3782 ocen
Redo
2024-03-15 19:43:42
Redo dodał książkę Homo sapiens. Trylogia na półkę Chcę przeczytać
2024-03-15 19:43:42
Redo dodał książkę Homo sapiens. Trylogia na półkę Chcę przeczytać
Redo
2024-03-15 19:29:22
Redo dodał książkę Krzyk i utwory wojenne na półkę Chcę przeczytać
Redo
2024-02-27 20:32:53
Redo ocenił książkę Oblicza hermeneutyki na
7 / 10
2024-02-27 20:32:53
Redo ocenił książkę Oblicza hermeneutyki na
7 / 10
Redo
2024-02-04 13:43:42
2024-02-04 13:43:42
Redo dodał książkę The Visionaries: Arendt, Beauvoir, Rand, Weil, and the Power of Philosophy in Dark Times na półkę Przeczytane i dodał opinię:

Świetna i fascynująca książka. Naprawdę fascynujące było dla mnie to, jak autor przedstawia filozofię, światopogląd swoich bohaterek i to, co go ukształtowało. Znałem je wcześniej, ale część bardziej ze słyszenia. Najbardziej zaintrygowany byłem Arendt. Jednocześnie zaciekawiła mnie Rand. ...

Rozwiń Rozwiń
Redo
2024-02-02 13:04:18
Redo ocenił książkę Why Solipsism Matters na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-02-02 13:04:18
Redo ocenił książkę Why Solipsism Matters na
7 / 10
i dodał opinię:

„Why Solipsism Matters” jest fascynującą książką. Ważną też ze względu na nie aż taką dużą ilość książek o solipsyzmie istniejących na polskim i anglojęzycznym rynku. Pihlstrom patrzy w niej na solipsyzm z, wydaje mi się, nowoczesnej perspektywy. Mierzy się z nim jako ze zjawiskiem w dużej...

Rozwiń Rozwiń
Redo
2024-02-02 13:00:51
Redo dodał do serwisu książkę Why Solipsism Matters
2024-02-02 13:00:51
Redo dodał do serwisu książkę Why Solipsism Matters

ulubieni autorzy [8]

Louis-Ferdinand Céline
Ocena książek:
7,0 / 10
7 książek
1 cykl
103 fanów
Kōbō Abe
Ocena książek:
6,5 / 10
11 książek
2 cykle
Pisze książki z:
51 fanów
Virginia Woolf
Ocena książek:
7,3 / 10
45 książek
2 cykle
773 fanów
Bertolt Brecht Baal. Opera za trzy grosze Zobacz więcej
Albert Camus Upadek Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
178
książek
Średnio w roku
przeczytane
16
książek
Opinie były
pomocne
519
razy
W sumie
wystawione
168
ocen ze średnią 6,9

Spędzone
na czytaniu
890
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
15
minut
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
14
książek [+ Dodaj]