Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Komiksy z Doktorem Strange od samego zarania - co dobitnie ilustrują w tym albumie dorzucone bonusowe historie Stana Lee rysowane przez Steve'a Ditko - oferowały nieco inną formę rozrywki. Fantasy, magia, kryminał i horror... Brian K. Vaughan w swoim "The Oath" mocno opiera się na tych fundamentach, niuansując jednak, zarówno bohaterów, jaki plot fabuły. Otóż, Wong - wierny sługa, ale tutaj już raczej towarzysz i przyjaciel Stephena Strange'a,umiera. Powodem tego jest niemożliwy do usunięcia guz mózgu. Doktor Strange rusza więc do wymiarów astralnych, by w walce z jednym z zamieszkujących go demonów, zdobyć eliksir, który uratuje życie przyjaciela... Okazuje się jednak, że walka o specyfik, to najmniejsza z przeszkód, jakie stoją na drodze do celu - a i sam dekokt jest lekarstwem, które położyć może kres WSZYSTKIM chorobom nękającym ludzkość... "The Oath" ma wszystkie elementy, które lubię w dobrze opowiedzianej i porywającej opowieści. Przede wszystkim Strange, dla którego sprawa jest wyjątkowo osobista. Zrywa się tu i piętnuje wcześniejszy układ "pan-sługa", jeśli chodzi o Wonga. On sam nadal wydaje się podporządkowany dyrektywie chronienia Najwyższego Czarnoksiężnika, kosztem własnego życia, a do tego mamy - w roli "Watsona" - niesamowitą postać, Night Nurse, która z czysto altruistycznych pobudek towarzyszy naszym bohaterom. A ponadto, cała historia nosi w sobie masę zręcznie zaimplementowanych elementów intrygi kryminalnej i poczucia "braku czasu do stracenia", że zazębiające się z nią "trybiki" fantastyki i horroru, stanowią jedynie przyjemnie łechtającą przyprawę do smaku. Polecam gorąco! Komiks - w szerokiej perspektywie - kameralny, ale jednocześnie skutecznie rewitalizujący znanych bohaterów i stawiający przed nimi wyzwania nie tylko natury siłowej, ale i moralnej, postaci, nawet w odniesieniu do ich współczesnych, kinowych odpowiedników.