Czytamy w weekend
W ten weekend zespół lubimyczytaćpl i Ciekawostek Historycznych jest nostalgiczny i refleksyjny. Mateusz będzie więc wpatrywał się w światło zgasłych już gwiazd, Iza poduma nad przyszłością, a Adam zastanowi się nad istotą zwycięstwa i porażki. Bartłomiej z kolei wejdzie głębiej w świat wierzeń i mitologii słowiańskich.
Dzieci. Życie pod jednym dachem z takimi dopiero kształtującymi się ludźmi bywa źródłem wielu większych i mniejszych radości. Na przykład puszczanie im klasycznego heavy metalu podczas podróży samochodem. Wiadomo, że „czym skorupka...” i tak dalej. Drugą jest wspólne czytanie książek. Cudownie jest obserwować, jak młodzi dowiadują się nowych faktów, kategorii, idei, a także przypominać sobie, jak samemu było się na tym etapie. Z moim synem lubimy wracać do książki „Jak tata pokazał mi wszechświat” Ulfa Starka. Jest w niej scena, w której ojciec mówi synowi, że światło niektórych gwiazd wędruje na ziemię tak długo, że same gwiazdy, które je wysłały, przestały już istnieć. Pamiętam kiedy i mnie zmroziła ta informacja. W kinach królował wtedy „Park Jurajski”, a ja, podobnie jak wszyscy moi koledzy, marzyłem o pracy paleontologa. Wyobrażałem sobie, że jakieś ufoludki, które mieszkają na planecie oddalonej od nas o kilkadziesiąt milionów lat świetlnych, oglądają światło odbite od kuli ziemskiej i mogą przez swoje teleskopy oglądać żywe dinozaury. Dlaczego o tym teraz piszę? Ostatnio poczułem niejako echo tamtego zdumienia. Robiąc porządki zajrzałem na dno ostatniego rzędu kopca książek do przeczytania „na teraz”, mojego stosu hańby. Znalazłem tam „Między murami” Giorgio Bassani’ego od Zeszytów Literackich. Doskonale pamiętam, jak wszedłem w posiadanie tej książki. Nie pamiętam natomiast dlaczego tak długo musiała czekać, aż po nią sięgnę. W międzyczasie Zeszyty przestały istnieć, z czym w głębi serca nie mogę się do końca pogodzić. Patrząc na obraz de Chirico użyty na okładce, poczułem się jakby po milionach lat dotarło do moich oczu światło gwiazdy, która przestała istnieć. W ten weekend jeszcze trochę będę się w nie wpatrywał.
To moja pierwsza książka Mai Lunde i już wiem, że sięgnę po dwie poprzednie („Historię pszczół” i „Błękit”). Powieść od pierwszych stron zachwyca swoim rytmem, wciąga niezwykłą historią i płynie rytmem galopujących po stepach dzikich koni. To jedna z tych książek, o których myślisz w trakcie pracy i niecierpliwie odliczasz minuty do wieczora, aby zatopić się w lekturze. Zmusza do snucia refleksji i przeraża wizją przyszłości. Po przeczytaniu 80 stron potwierdzam bardzo wysoką ocenę czytelników - obecnie 8,1/10. Oczywiście sama notę wystawię po zakończeniu. Polecam wywiad z autorką, który przy okazji premiery czytanej właśnie przeze mnie powieści, przeprowadziła na łamach serwisu Ewa Cieślik. To rozmowa nie tylko o ginących gatunkach, ale też o wierze w naukę, dzięki której uda się ludziom ocalić inne gatunki oraz siebie. Oby tak się stało. Literacko inspirującego weekendu.
Czy wielka literatura musi dotykać rzeczy wielkich? Opowiadać o sprawach globalnych, ważkich dla całego świata i całej ludzkości? Zmarły w 1973 roku Ota Pavel w swojej twórczości pokazywał, że niekoniecznie. Że rzeczy przyziemne, dotykające każdego z nas: uczucia, emocje, wszystkie porażki i wygrane, te wszystkie drobnostki, które składają się na ludzkie życie, są równie ważne.
A tłem do tych opowieści może być wszystko. Każdy temat jest dobry, tak jak i życie składa się z niezliczonej liczby teł i tematów. Czy jest to ukochane przez Pavla wędkowanie („Śmierć pięknych saren”), czy też historie związane ze sportowcami („Puchar od Pana Boga” i, czytana przeze mnie w ten weekend, „Bajka o Rašce”). I to zarówno sportowcami rywalizującymi na najwyższym poziomie, jak czechosłowacki mistrz skoków narciarskich Jiří Raška czy bracia Tikal (których losy tak się potoczyły, że reprezentowali w hokeju na lodzie dwa inne kraje: Czechosłowację i Australię; na Igrzyskach Olimpijskich w 1960 roku mieli okazję zagrać przeciwko sobie), jak i tych, którzy w sporcie tak dużo nie osiągnęli, by przypomnieć opowiedzianą w tomie „Puchar od Pana Boga” historię hokeisty Mirka, który musi już odejść na sportową emeryturę, czy kolarza Tolka Piotrowskiego, który wypada z trasy, mija go cały peleton kolarzy, a wraz z nim: szansa na zwycięstwo.
Ota Pavel ukazuje życie takim, jakim ono jest, w całej swojej przewrotności, pięknie i goryczy. Nie omija starości, nie omija młodości, gloryfikuje ciężką pracę, równocześnie wskazując, że i tak rządzi nami przypadek. Czytając kreślone przez niego, przepiękne!, zdania, czasem się uśmiechniemy, czasem za to zamyślimy. Nic tu nie jest zerojedynkowe. Tak jak w życiu.
Ach, jedna uwaga. Wbrew temu co jest napisane na okładce, nie są to „reportaże sportowe” we właściwym tego słowa znaczeniu. Tylko czy jest to jakikolwiek problem?
Wierzenia słowiańskie stały się ostatnio popularnym tematem (głównie dzięki trylogii gier od CD PROJEKT RED i serialu Netflixa „Wiedźmin”). To dobra wiadomość!
Temat religii słowiańskiej jest słabo poznany; nie zachowało się zbyt wiele informacji (skutecznie tej wiedzy pozbawiła nas chrystianizacja, która od VI wieku coraz mocniej ingerowała w wypieranie rodzimych wierzeń Europy). Jednak nie tak szybko okoliczna ludność poddała się nowej religii – wiele reliktów dawnych wierzeń przetrwało do czasów współczesnych np. w folklorze. Zachowane źródła historyczne nie są w stanie zrekonstruować dosłownego przekazu wierzeń, bóstw, praktyk religijnych czy opowieści mitycznych; jest ich po prostu za mało (dodatkowo są to teksty chrześcijańskie powstałe w celu poniżenia wierzeń ludowych) oraz, co oczywiste, nie posiadamy źródeł stricte pogańskich/słowiańskich.
Będąc na studiach historycznych zaczytywałem się w pracach Stanisława Urbańczyka, Jerzego Strzelczyka, Aleksandra Brücknera czy A. Gieysztora dotyczących właśnie wierzeń słowiańskich. Natrafiłem także na książki popularno-naukowe Bohdana Baranowskiego. W ten weekend chętnie sięgnę po odnowione wydanie książki pt. „Pożegnanie z diabłem i czarownicą”, pierwotnie praca ta została wydana w 1965 roku.
Autor ze znawstwem opisuje cenne informacje na temat wiary naszych przodków i kultury ludowej. Praca jest poparta świetną bibliografią, wiedza przekazywana jest w przystępnej, popularno-naukowej, formie. Czytelnik może się dowiedzieć o dawnych gusłach, procesach czarownic, wizerunku diabła oraz skąd wzięły się te postacie w naszych wierzeniach. Polecam zapoznać się z tą lekturą (ale nie tylko z nią! W nowych wydaniach wyszło więcej prac autora).
Chętnych zapoznania się z tym tematem w mniejszej formie - czyli w artykułach - zapraszam na nasze portale: Twoja Historia oraz Ciekawostki Historyczne.
[kk]
komentarze [188]
U mnie tym razem zakończony Obserwator i zaczęta Czwarta małpa
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postDo zestawu słowiańskiego bardzo polecam Kraboszki
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postI jak wrażenia? Bo ja niedawno odebrałem tę książkę z biblioteki.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postJak się tylko przebrnie anemiczny wątek współczesny na początku, historia naprawdę wciąga!
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postzaczynam Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zabójcza biel
Cormoran Strike z Robin po raz czwarty. Dobra rozrywka.
Zabieram się dzisiaj za Łowczyni :) Jestem bardzo ciekawa tej książki, mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post