Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Pamięci mordercy Pascal Engman, Johannes Selåker
Ocena 7,8
Pamięci mordercy Pascal Engman, Joha...

Na półkach:

Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że skandynawowie piszą najlepsze książki. Szczególnie Szwedzi.
Za mną bardzo dobry i wciągający kryminał o niebanalnym zakończeniu.
Polecam.

Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że skandynawowie piszą najlepsze książki. Szczególnie Szwedzi.
Za mną bardzo dobry i wciągający kryminał o niebanalnym zakończeniu.
Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z resztą świata?
Wszyscy wyśpiewują zachwyty nad tą powieścią, a ja dotrwałam w wielkich bólach do połowy i moje subiektywne zdanie jest następujące:
to nie jest żadna epopeja o północy, dawne tradycje ledwo muśnięte. Klimat skutej lodem Norwegii? Psińco. Jest góra i dolina, a pośrodku las.
Postacie i dialogi proste jak budowa cepa; ona odwróciła głowę, on zerknął, ona się zawstydziła, on jest postawny, ona o pięknym obliczu...
Wszyscy ponoć wykazują się mądrością życiową, ale trzeba uwierzyć autorowi na słowo, bo dowodów niestety brak.
Przez 300 stron nie wydarzyło się nic, co wybudziłoby mnie z letargu i wkurzenia, że marnuje bezpowrotnie swój czas, ale ciągle dawałam szansę, aż doszlam do wniosku, że jest to dzieło pomiędzy Harlequinem a Hallmarkiem i nic tu po mnie.
Porzucam książkę w połowie, co zdarza mi się niezwykle rzadko.
Zawyżyłam nieco ocenę, ponieważ istnieje ryzyko, że czytałam gorsze rzeczy.
A wszystkim, którym się książka nie podobała, ale dawali średnio po 5 gwiazdeczek przypominam, że pan już nie żyje, więc nie będzie mu przykro.

Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak, czy z resztą świata?
Wszyscy wyśpiewują zachwyty nad tą powieścią, a ja dotrwałam w wielkich bólach do połowy i moje subiektywne zdanie jest następujące:
to nie jest żadna epopeja o północy, dawne tradycje ledwo muśnięte. Klimat skutej lodem Norwegii? Psińco. Jest góra i dolina, a pośrodku las.
Postacie i dialogi proste jak budowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Karin Alvtegen jest mistrzynią obrazowania ludzkich emocji.
Otwiera każdego z bohaterów i wygrzebuje z niego wszystko z najciemniejszych zakamarków, aby podac to czytelnikowi na tacy. Doskonale przyrządzone.
Brawo!

Karin Alvtegen jest mistrzynią obrazowania ludzkich emocji.
Otwiera każdego z bohaterów i wygrzebuje z niego wszystko z najciemniejszych zakamarków, aby podac to czytelnikowi na tacy. Doskonale przyrządzone.
Brawo!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kubę Wojewódzkiego uwielbiam, ale o to było słabe. Bardzo. Najpierw nudna pierwsza część o Kubusiu w szkole, gdzie już był Casanovą w rajtuzach. Potem dłuuuugo o podbojach miłosnych Kuby, o wszystkich bezimiennych paniach, które nosiły imię złożone z jednek litery i kropki, łatwe do rozwiązania zagadki, ale kogo to właściwie interesuję? Tylko nastoletnia Julia była wymieniona kilka razy z imienia.
Takie wyliczanki na miarę gimnazjalisty, ale co ja wiem o życiu?
Poźniej było chwilę nawet ciekawie, o programach radiowych i telewizyjnych, które Wojewódzki tworzył, lub brał udział w tworzeniu.
Znowu nużące rozpisywanie się o swoich samochodach, litości!
I kilka ciekawych ostatnich zdań.
Stracony czas.

Kubę Wojewódzkiego uwielbiam, ale o to było słabe. Bardzo. Najpierw nudna pierwsza część o Kubusiu w szkole, gdzie już był Casanovą w rajtuzach. Potem dłuuuugo o podbojach miłosnych Kuby, o wszystkich bezimiennych paniach, które nosiły imię złożone z jednek litery i kropki, łatwe do rozwiązania zagadki, ale kogo to właściwie interesuję? Tylko nastoletnia Julia była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Umiera Gerda Persson i od tego się wszystko zaczyna.
Jakie skrety znała, co zabrała ze sobą do grobu, a czym postanowiła się podzielić?
Jedna z lepszych powieści, jakie czytałam, świetny warsztat literacki, doskonałe tłumaczenie.
Polecam!

Umiera Gerda Persson i od tego się wszystko zaczyna.
Jakie skrety znała, co zabrała ze sobą do grobu, a czym postanowiła się podzielić?
Jedna z lepszych powieści, jakie czytałam, świetny warsztat literacki, doskonałe tłumaczenie.
Polecam!

Pokaż mimo to

Okładka książki Freddie Mercury i ja Jim Hutton, Tim Wapshott
Ocena 7,5
Freddie Mercur... Jim Hutton, Tim Wap...

Na półkach:

" - Czy to wszystko przez nas? - spytał Freddie.
- Tak - odrzekłem.
- Oj! - pisnął z uśmiechem."
Najgorsza biografia [sic!] jaką czytałam.
Gdybym nie była fanką Queen i Freddiego i nie "poznałabym" go z innych źródeł, to straciłabym cały szacunek do jego osoby.
Jego partner życiowy chwilę po jego śmierci pisze wspomnienia, które powinny nosić tytuł "Prezenty od Freddiego i ja". W kólko mówi o prezentach i zakuach, kosztach tych prezentów, podrożach i ile kosztowały. Opisuje szczegółowo wystrój wnętrz, a sam Freddie jest przedstawiony jak imbecyl, który popiskuje, podskakuje i rozdaje pieniądze na prawo i lewo. Lub chce kupować eksponaty w muzeum i dziwi się, że nie można.
Całość wygląda tak, jakby prezenty miały byc miarą głebii ich związku.
Ludzie, co Wy czytacie, że taki chłam oceniacie jako arcydzieło?

" - Czy to wszystko przez nas? - spytał Freddie.
- Tak - odrzekłem.
- Oj! - pisnął z uśmiechem."
Najgorsza biografia [sic!] jaką czytałam.
Gdybym nie była fanką Queen i Freddiego i nie "poznałabym" go z innych źródeł, to straciłabym cały szacunek do jego osoby.
Jego partner życiowy chwilę po jego śmierci pisze wspomnienia, które powinny nosić tytuł "Prezenty od Freddiego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie lubię, kiedy z poważnych tematów tworzy się historię płytką jak kałuża, Trudne sprawy na papierze.
Wkurza mnie, że dla podniesienia sprzedaży za pisanie o pedofilii bierze się ktoś, kto nie potrafi oddać tragizmu sytuacji i powstaje marna powieścijka, ale temat chwytny, więc się sprzedaje.
Toporny język, proste zdania, durne dialogi, powtórzenia, powtórzenia, powtórzenia... "uzależniona od narkotyków narkomanka" i inne kwiatki.
Serdecznie nie polecam.

Nie lubię, kiedy z poważnych tematów tworzy się historię płytką jak kałuża, Trudne sprawy na papierze.
Wkurza mnie, że dla podniesienia sprzedaży za pisanie o pedofilii bierze się ktoś, kto nie potrafi oddać tragizmu sytuacji i powstaje marna powieścijka, ale temat chwytny, więc się sprzedaje.
Toporny język, proste zdania, durne dialogi, powtórzenia, powtórzenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wulgarna i nudna kolejna część tego cyklu.
Marna fabuła i denne dialogi.
Kiedy pojawia się Steel, dostaję mdłości.
Autor na siłę stara się być zabawny, więc każda postać w każdej swojej wypowiedzi tylko śmieszkuje, łącznie z narratorem. Oczywiście odnosi to odwrotny skutek od zamierzonego. Domyślam się, że część tych "zasług" powinna spaść na tłumacza.
Doczytałam do końca tylko dlatego, że interesował mnie wątek polski, ale i tu spotkało mnie rozczarowanie, bo autor tak opisuje Polskę jakby nigdy w niej nie był lub był bardzo dawno, jest zwyczajnie niewiarygodny.
Na tej części zakończę moją, wątpliwej jakości, przygodę z Loganem.

Wulgarna i nudna kolejna część tego cyklu.
Marna fabuła i denne dialogi.
Kiedy pojawia się Steel, dostaję mdłości.
Autor na siłę stara się być zabawny, więc każda postać w każdej swojej wypowiedzi tylko śmieszkuje, łącznie z narratorem. Oczywiście odnosi to odwrotny skutek od zamierzonego. Domyślam się, że część tych "zasług" powinna spaść na tłumacza.
Doczytałam do końca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślałam, że to będzie stek bzdur o jedzeniu słońca i homeopatii, ale zostałam miło zaskoczona.
Pani Agnieszka epatuje dobrem i mądrością. Radzi, żeby traktować swoje ciało i umysł z miłością, niczego nie narzuca.

Myślałam, że to będzie stek bzdur o jedzeniu słońca i homeopatii, ale zostałam miło zaskoczona.
Pani Agnieszka epatuje dobrem i mądrością. Radzi, żeby traktować swoje ciało i umysł z miłością, niczego nie narzuca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam Fredrę za jego poczucie humoru i cudowny język.
Miło było wrócić do szkolnych czasów.
Dziekuję wolnelektury.pl

Uwielbiam Fredrę za jego poczucie humoru i cudowny język.
Miło było wrócić do szkolnych czasów.
Dziekuję wolnelektury.pl

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz nie urzekła mnie powieść Jakuba Małeckiego. Jest napisana pięknym językiem, ale wg mnie o niczym.

Pierwszy raz nie urzekła mnie powieść Jakuba Małeckiego. Jest napisana pięknym językiem, ale wg mnie o niczym.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna kolejna część serii o Fjallbace, pani Camilla nie obniżyła poprzeczki nawet o centymetr.
Nadal nie znudziłam się losami Eriki i jej bliskich.
Zagadka kryminalna trochę w stylu Aghaty Christie, co traktuję jako zaletę. I znowu współczesne zbrodnie łaczą się z zagadką sprzed lat.
Mam nadzieję, że pojawią się kolejne części.

Świetna kolejna część serii o Fjallbace, pani Camilla nie obniżyła poprzeczki nawet o centymetr.
Nadal nie znudziłam się losami Eriki i jej bliskich.
Zagadka kryminalna trochę w stylu Aghaty Christie, co traktuję jako zaletę. I znowu współczesne zbrodnie łaczą się z zagadką sprzed lat.
Mam nadzieję, że pojawią się kolejne części.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dosyć ładnie napisane o niczym.
Męczący monolog nie wnoszący kompletnie niczego.
Nie lubię książek, które mnie irytują nudą i bezcelowością swojego istnienia.

Dosyć ładnie napisane o niczym.
Męczący monolog nie wnoszący kompletnie niczego.
Nie lubię książek, które mnie irytują nudą i bezcelowością swojego istnienia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobre kryminalne czytadełko, ale nic specjalnego.
Na miejscu autora nie brnęłabym w kontynuacje cyklu o Drelichu, a zajęła się "oneoffami", tak dobrymi jak "Święty z Centralnego" czy "Topiel".

Dobre kryminalne czytadełko, ale nic specjalnego.
Na miejscu autora nie brnęłabym w kontynuacje cyklu o Drelichu, a zajęła się "oneoffami", tak dobrymi jak "Święty z Centralnego" czy "Topiel".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rozumiem traumę autorki, każdy z nas ma jakieś blizny, mniejsze lub większe. I każdy ma prawo, by radzić sobie z nimi na swój sposób, jedni kompulsywnie się objadają, inni przelewają swoje nieszczęście na papier, a jeszcze inni robią obie te rzeczy lub zupełnie coś innego. I w porządku.
Ale nie rozumiem dlaczego coś, co dla kogoś jest terapią na papierze, musi automatycznie stać się książką. Niestety nie wszystko się nadaje do sprzedaży.
Dlaczego mam czytać niekończącą się litanię użalania się nad sobą i obwiniania wszystkich dookoła o swoje nieszczęścia? Dlaczego mam płacić za czytanie ciągłych powtórzeń na ten sam temat i opowieści z życia autorki, które nijak nie są ciekawe. Bo nie jest ciekawe jesli ktoś opowiada jakie ogląda programy telewizyjne i streszcza ich fabułe, albo przedstawia krok po kroku swoje nieudane doswiadczenia kulinarne.
Moje pamiętniki pisane w podstawówce są ciekawsze, szkoda, że je spaliłam.
I tak na marginesie, jedna rzecz, nad którą sie zastanowiłam, to peany autorki na temat tego jak jej rodzina ją wspiera i kocha. Jej piękna rodzina, co ciągle zaznacza. Bo rodzina jest piękna, a ona nie. Rodzina ciągle ją upomina, krytykuje, karcąco patrzy na każdy spożyty posiłek... Droga autorko, tak nie wygląda wspieranie i to nie jest miłość.
Nie muszę dodawać, że nie polecam?

Rozumiem traumę autorki, każdy z nas ma jakieś blizny, mniejsze lub większe. I każdy ma prawo, by radzić sobie z nimi na swój sposób, jedni kompulsywnie się objadają, inni przelewają swoje nieszczęście na papier, a jeszcze inni robią obie te rzeczy lub zupełnie coś innego. I w porządku.
Ale nie rozumiem dlaczego coś, co dla kogoś jest terapią na papierze, musi automatycznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam wrażenie, że każda kolejna powieść Żulczyka jest lepsza od poprzedniej. W jakiejkolwiek kolejności by ich nie czytać.
Tyle chciałabym napisać, ale cokolwiek nie pomyślę, okazuje się spojlerem.
Przekonajcie się sami jak jest.

Mam wrażenie, że każda kolejna powieść Żulczyka jest lepsza od poprzedniej. W jakiejkolwiek kolejności by ich nie czytać.
Tyle chciałabym napisać, ale cokolwiek nie pomyślę, okazuje się spojlerem.
Przekonajcie się sami jak jest.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Thrillery psychologiczne powstają ostatnio jak grzyby po deszczu i tutaj mamy jeden z nich. Nie najlepszy i tez nie najgorszy, ot, jeden z wielu na taśmie produkcyjnej, chiński badziew, do rzucenia okiem i zapomnienia.
A książka na makulaturę.
Punkt więcej za epilog.

Thrillery psychologiczne powstają ostatnio jak grzyby po deszczu i tutaj mamy jeden z nich. Nie najlepszy i tez nie najgorszy, ot, jeden z wielu na taśmie produkcyjnej, chiński badziew, do rzucenia okiem i zapomnienia.
A książka na makulaturę.
Punkt więcej za epilog.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem tak stara, że doskonale pamiętam stary dworzec w Katowicach, bywałam tam codziennie, wyjeżdżałam stamtąd na wycieczki, przechodziłam nim do pracy, ale tylko jak byłam spóźniona, bo "pod dworcem" nie było przyjemnym miejscem. Ale miał swój klimat, niestety nieco mroczny, wspaniale nadający się do stworzenia mrocznej powieści.
Ponieważ autor "pomieszkiwał" na dworcu, żeby wczuć się w problem bezdomności, spodziewałam się bardziej życiowej powieści, nie fantasy czy horroru, a więc tutaj się zawiodłam.
Kolejny zawód to to, że u Ćwieka urzekała mnie doskonała charekterystyka postaci, a tutaj było wręcz odwrotnie. Wszyscy zlewali się w jedno.
No i ta cała akcja z "mieszkaniem" na dworcu. Z pieniążkami w kieszeni i możliwiścią powrotu do ciepłego mieszkanka nie można wczuć się w bezdomność. To tak jakbym ja zgoliła głowę i położyła się na odziale onkologicznym, żeby zobaczyć jak to jest mieć raka. Głupie i okrutne.

Jestem tak stara, że doskonale pamiętam stary dworzec w Katowicach, bywałam tam codziennie, wyjeżdżałam stamtąd na wycieczki, przechodziłam nim do pracy, ale tylko jak byłam spóźniona, bo "pod dworcem" nie było przyjemnym miejscem. Ale miał swój klimat, niestety nieco mroczny, wspaniale nadający się do stworzenia mrocznej powieści.
Ponieważ autor "pomieszkiwał" na dworcu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To niesamowite jak można tak zniszczyć życie najcenniejszej osobie, swojemu dziecku.

To niesamowite jak można tak zniszczyć życie najcenniejszej osobie, swojemu dziecku.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna powieść, niebanalna, i poruszająca ważne i często omijane tematy. Jest życiowo, jest smutno, jest fabuła i jest zagadka. Jest ciekawie.
Ale najbardziej cenię Jakuba Ćwieka za to, że jeśli pisze, że weszła baba do sklepu po bułkę i kefir i ta baba już nigdy nie przewinie sie w powieści, to jest tak ciekawie opisana, że ja bym chciała wiedzieć o której godzinie i gdzie ona tę bułkę zje. I tak ogólnie, co u niej.
To się nazywa talent.

Świetna powieść, niebanalna, i poruszająca ważne i często omijane tematy. Jest życiowo, jest smutno, jest fabuła i jest zagadka. Jest ciekawie.
Ale najbardziej cenię Jakuba Ćwieka za to, że jeśli pisze, że weszła baba do sklepu po bułkę i kefir i ta baba już nigdy nie przewinie sie w powieści, to jest tak ciekawie opisana, że ja bym chciała wiedzieć o której godzinie i...

więcej Pokaż mimo to