-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać42
Biblioteczka
2022-04-16
2024-02-20
2024-01-28
2023-10-08
2023-09-20
2023-09-10
2023-09-04
2023-09-03
2023-03-31
2014-11-07
2022-12-29
W końcu jest! Kolejna Jeżycjada! Ale... rzecz dziwna, to już nie ta sama Jeżycjada co za czasów Noelki, Pulpecji czy Kwiatu Kalafiora. U Borejków pojawiają się komórki, Internet (!), ludzie z którymi "dorastałam" zakładają własne rodziny - to może być frustrujące, nie tylko z racji faktu, że boleśnie odczuwam przemijanie, ale także dlatego że seria Musierowicz miała dla mnie zawsze inny wymiar - odrealnionego, zupełnie innego świata niż ten, z którym spotykamy się na co dzień. Dla mnie właściwa Jeżycjada skończyła się w okolicach Kalamburki, ewentualnie Żaby. Nie mogę się przyzwyczaić, że nawet do tego poznańskiego, bezpiecznego świata wkradła się nowoczesność i brutalna nieraz rzeczywistość. Bezpieczna ostoja, której szukałam w tych książkach powoli znika. I dlatego McDusię - choć jak zawsze szybko i przyjemnie - czytało mi się trudniej, niż pozostałe tomy. Nic już nie będzie takie samo... Niemniej narracja wciąż zachwyca, a ja, podróżując przez kolejne rozdziały, bardziej niż w przypadku innych książek czuję się, jakbym oglądała fascynujący film. Dlatego bardzo czekam na Wnuczkę do orzechów, pytanie tylko, jak długo tym razem będzie to trwało?
W końcu jest! Kolejna Jeżycjada! Ale... rzecz dziwna, to już nie ta sama Jeżycjada co za czasów Noelki, Pulpecji czy Kwiatu Kalafiora. U Borejków pojawiają się komórki, Internet (!), ludzie z którymi "dorastałam" zakładają własne rodziny - to może być frustrujące, nie tylko z racji faktu, że boleśnie odczuwam przemijanie, ale także dlatego że seria Musierowicz miała dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-19
Dodałam tę książkę na półkę "Literatura współczesna" i zdałam sobie sprawę, że to najbardziej współczesna - w negatywnym tego słowa znaczeniu - książka mojej niegdyś ukochanej autorki. Po McDusi mając wprawdzie mgliste przeświadczenie, że coś się niedobrego z tą moją Jeżycjadą stało, niecierpliwie czekałam na "Wnuczkę", odpychając od siebie myśli, że rodzina Borejków zatrzymała się w okolicach roku 2005, funkcjonując później jako mało przekonywająca podróbka.
Nigdy nie uważałam tej wspaniałej poznańskiej sagi za opowieść oderwaną od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, traktowałam ją jako swoisty skansen, ale nie w znaczeniu zmartwiałego środowiska, a rzadkich wartości, które należy wspierać i pielęgnować. Teraz z przykrością stwierdzam, że Borejkowie stali się sztuczni i anachroniczni. Czy to oni nie przystają do naszych czasów, czy czasy do nich? Mniejsza o to, myślę że problem leży w samej Twórczyni tych bajecznych (nie: bajkowych!) dotąd powieści. Urocza nieporadność seniorów rodu i ich córek była świetna, ale tylko do pewnego momentu. Teraz, chcąc wciąż być niepowtarzalnymi, ale jednocześnie nie odstawać od społeczeństwa smartfonów, tabletów i internetów, stali się nieco groteskowi i nieautentyczni.
I wreszcie ten Poznań, a raczej prawie zupełny jego brak w 20. tomie! Gdzie ulica Roosevelta, co się stało z zielonym pokojem, gdzie Teatralka, secesyjne kamieniczki i... cała reszta, która tylu wiernych czytelników skłoniła do przyjazdu do Poznania na spacer "śladami Borejków"? Jeżyce duszą się od upału, a bohaterowie wyjechali na sielską, anielską i bardzo stereotypowo (by nie powiedzieć co najmniej: naiwnie, czego nie czynię z szacunku do M. Musierowicz) opisaną wieś. Wszystko to jakieś puste, bez smaku, bez głębi i bez wzruszeń, które towarzyszyły mi przez długie lata, od momentu gdy po raz pierwszy przeczytałam "Kwiat kalafiora".
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale nie wiem, czy wobec powyższych jest sens, by pani Musierowicz kontynuowała tę sagę, która od kilku tomów systematycznie powiela utarte schematy poszukiwania miłości przez którąś z kolejnych młodocianych bohaterek, ściślej bądź luźniej powiązanej z poznańską rodziną. Poprzez rozpaczliwą próbę ucieczki od czarno-białego świata, którym rządzi popkultura, szybka miłość i kariera, autorka paradoksalnie wtłacza się w podobne schematy, tylko czyni to okrężną drogą.
Wszystkim młodym czytelnikom polecam raczej tę "właściwą" Jeżycjadę, która uczyła czegoś więcej niż "jak złapać faceta".
Dodałam tę książkę na półkę "Literatura współczesna" i zdałam sobie sprawę, że to najbardziej współczesna - w negatywnym tego słowa znaczeniu - książka mojej niegdyś ukochanej autorki. Po McDusi mając wprawdzie mgliste przeświadczenie, że coś się niedobrego z tą moją Jeżycjadą stało, niecierpliwie czekałam na "Wnuczkę", odpychając od siebie myśli, że rodzina Borejków...
więcej Pokaż mimo to