Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Soczysty klimat, niesamowite pomysły i poezja przesączająca się przez pozornie proste zdania.
Może nie jest to ten rodzaj zakończenia, jakiego wyczekiwałem, ale też napięcie i tajemnica zbudowane przez dwie poprzednie części nie mogłoby chyba zostać satysfakcjonująco wytłumaczone.
Czytałem w oryginale.

Soczysty klimat, niesamowite pomysły i poezja przesączająca się przez pozornie proste zdania.
Może nie jest to ten rodzaj zakończenia, jakiego wyczekiwałem, ale też napięcie i tajemnica zbudowane przez dwie poprzednie części nie mogłoby chyba zostać satysfakcjonująco wytłumaczone.
Czytałem w oryginale.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Smutne historie o miłości, przemijaniu i trudnej ludzkiej naturze.

Smutne historie o miłości, przemijaniu i trudnej ludzkiej naturze.

Pokaż mimo to

Okładka książki Pan Higgins wraca do domu Warwick Johnson-Cadwell, Mike Mignola
Ocena 6,4
Pan Higgins wr... Warwick Johnson-Cad...

Na półkach:

Świetne rysunki. Kreska, detale, charakter postaci oddany subtelnie, ale wyraziście. Historia natomiast jest obiecująca, tyle że ostatecznie kończy się rozwałką, co rozczarowuje. Cykl o łowcach wampirów pozostaje (niestety jedynie) ucztą dla oka.

Świetne rysunki. Kreska, detale, charakter postaci oddany subtelnie, ale wyraziście. Historia natomiast jest obiecująca, tyle że ostatecznie kończy się rozwałką, co rozczarowuje. Cykl o łowcach wampirów pozostaje (niestety jedynie) ucztą dla oka.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Zasada Trójek” to pięknie narysowana opowieść. Popis światotwórstwa pełną gębą, a także oryginalna historia z wyrazistymi bohaterami, którzy wydają się żyć własnym życiem i łatwo ich polubić. A Przede wszystkim urzeka mnie przemyślana fabuła oferująca intrygujące idee. Sądzę, że rzadko wśród komiksów można spotkać połączenie właśnie tych rzeczy i w dodatku na tak wysokim rzemieślniczym poziomie.

„Zasada Trójek” to pięknie narysowana opowieść. Popis światotwórstwa pełną gębą, a także oryginalna historia z wyrazistymi bohaterami, którzy wydają się żyć własnym życiem i łatwo ich polubić. A Przede wszystkim urzeka mnie przemyślana fabuła oferująca intrygujące idee. Sądzę, że rzadko wśród komiksów można spotkać połączenie właśnie tych rzeczy i w dodatku na tak wysokim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nierówna jeśli chodzi o atrakcyjność lektury i trochę za długa książka, ale koniec końców warto było poznać całość. Jest jakiś uniwersalny smutek w losie Leemeta i jego lasu, a sposób w jaki świat przedstawiony jest opisany bawi i przez większość czasu jednak wciąga. Nawet jeśli humor i wnikliwość psychologiczna nie zawsze są na najwyższym poziomie.

Nierówna jeśli chodzi o atrakcyjność lektury i trochę za długa książka, ale koniec końców warto było poznać całość. Jest jakiś uniwersalny smutek w losie Leemeta i jego lasu, a sposób w jaki świat przedstawiony jest opisany bawi i przez większość czasu jednak wciąga. Nawet jeśli humor i wnikliwość psychologiczna nie zawsze są na najwyższym poziomie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wnikliwe i interesujące interpretacje oraz błyskotliwe spostrzeżenia dotyczące XX i XXI-wiecznej literatury polskiej. Dosyć szeroki wybór: od polskich pisarzy przedwojennych, socrealistycznych, po transformacyjne reportaże i powieści Wildsteina oraz Ziemkiewicza. Analizy autorki pozwalają lepiej zrozumieć nasz mentalny pejzaż. Ważna książka dla rodzimej myśli post-zależnościowej.

Wnikliwe i interesujące interpretacje oraz błyskotliwe spostrzeżenia dotyczące XX i XXI-wiecznej literatury polskiej. Dosyć szeroki wybór: od polskich pisarzy przedwojennych, socrealistycznych, po transformacyjne reportaże i powieści Wildsteina oraz Ziemkiewicza. Analizy autorki pozwalają lepiej zrozumieć nasz mentalny pejzaż. Ważna książka dla rodzimej myśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ładna elegancka konstrukcja. Interesująco się czyta. Dobry wstęp do tajników tarota.
Szkoda, że opowieści uplecionych z kart nie podtrzymują fascynujące charaktery. Jest w tych dwóch narracjach, które składają się na "Zamek krzyżujących się losów" coś zbyt akademickiego i monotonnego.

Ładna elegancka konstrukcja. Interesująco się czyta. Dobry wstęp do tajników tarota.
Szkoda, że opowieści uplecionych z kart nie podtrzymują fascynujące charaktery. Jest w tych dwóch narracjach, które składają się na "Zamek krzyżujących się losów" coś zbyt akademickiego i monotonnego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałem w oryginale i muszę powiedzieć, że język którym posługuje się VanderMeer jest naprawdę piękny. Cała koncepcja: jak ze skrzyżowania "Stalkera" (czy może "Pikniku na skraju drogi", ale chyba jednak większą inspiracją mógł być film Tarkowskiego) i "Solaris" urzeka prostotą i minimalizmem. Klocki, z których autor konstruuje "Area X" i przemierzającą ją ekspedycję przypominają wyszlifowane kamienie szlachetne precyzyjnie złączone w urzekającą kompozycję. Mrok i prawdziwy egzystencjalny horror przesącza się w czytelnika słowo po słowie, zdanie po zdaniu i strona po stronie.
Zupełnie inne doświadczenie niż filmowa adaptacja - chociaż ekranizacji Garlanda jestem wdzięczny, że skierowała mnie do książki.

Czytałem w oryginale i muszę powiedzieć, że język którym posługuje się VanderMeer jest naprawdę piękny. Cała koncepcja: jak ze skrzyżowania "Stalkera" (czy może "Pikniku na skraju drogi", ale chyba jednak większą inspiracją mógł być film Tarkowskiego) i "Solaris" urzeka prostotą i minimalizmem. Klocki, z których autor konstruuje "Area X" i przemierzającą ją ekspedycję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mizantropia i mizoginia w erudycyjnej oprawie. Houellebecq potrafi kreować świat przedstawiony i zręcznie ujawniać przed czytelnikiem jego aksjologię. Ta proza ma siłę diabelskiej perswazji. W związku z tym nie dziwi mnie popularność autora. Chociaż jest to trochę dziwne, zważywszy na to, że bohaterowie francuskiego kontestatora zazwyczaj są raczej odrażającymi ludźmi.

Mizantropia i mizoginia w erudycyjnej oprawie. Houellebecq potrafi kreować świat przedstawiony i zręcznie ujawniać przed czytelnikiem jego aksjologię. Ta proza ma siłę diabelskiej perswazji. W związku z tym nie dziwi mnie popularność autora. Chociaż jest to trochę dziwne, zważywszy na to, że bohaterowie francuskiego kontestatora zazwyczaj są raczej odrażającymi ludźmi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest w prostocie tej historii coś urzekającego. Alternatywna niby-Polska, minimalizm i wiarygodny, szczery opis świata przedstawionego tworzą odpowiednio zrównoważoną kompozycję. Mam poczucie, że nie zrozumiałem w pełni o czym właściwie jest ta opowieść, ale były momenty w lekturze, kiedy faktycznie czułem o co chodzi bohaterce i sądzę, że wystarczy. Być może nawet jest to najlepszy rodzaj prozy: kiedy przemawia przede wszystkim do mętnych bajor intuicji i emocji, które rozlewają się w naszych wnętrzach.

Jest w prostocie tej historii coś urzekającego. Alternatywna niby-Polska, minimalizm i wiarygodny, szczery opis świata przedstawionego tworzą odpowiednio zrównoważoną kompozycję. Mam poczucie, że nie zrozumiałem w pełni o czym właściwie jest ta opowieść, ale były momenty w lekturze, kiedy faktycznie czułem o co chodzi bohaterce i sądzę, że wystarczy. Być może nawet jest to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga lektura po latach. Intrygująca historia, w której nic nie jest tym, czym się wydaje. Czasem to irytuje, ale przez większość czasu spędzonego przy komiksie, raczej pobudza ciekawość. Myślę, że jest to zasługą wpisania dramatu bohatera w archetypy - zawieszenie między figurami Ojca i Matki. A realizacja pomysłu z ożywającymi i gadającymi przedmiotami jest moim zdaniem naprawdę rewelacyjna. Chciałbym tylko, żeby twórca poszedł gdzieś dalej z tym. W końcu tak surrealistyczny i niepokojący koncept jest bardzo obiecujący.
PS: W wydaniu, z którym miałem do czynienia tłumaczenie było dziwne.

Druga lektura po latach. Intrygująca historia, w której nic nie jest tym, czym się wydaje. Czasem to irytuje, ale przez większość czasu spędzonego przy komiksie, raczej pobudza ciekawość. Myślę, że jest to zasługą wpisania dramatu bohatera w archetypy - zawieszenie między figurami Ojca i Matki. A realizacja pomysłu z ożywającymi i gadającymi przedmiotami jest moim zdaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Styl autora nie przypadł mi do gustu. Ale umiejętność kompozycji ma świetną. To i tworzenie klimatu. Bo sam pomysł na historię jest ciekawy, tylko wieśniacy są trochę za bardzo przerysowani moim zdaniem. No i zakończenia nie zrozumiałem.

Styl autora nie przypadł mi do gustu. Ale umiejętność kompozycji ma świetną. To i tworzenie klimatu. Bo sam pomysł na historię jest ciekawy, tylko wieśniacy są trochę za bardzo przerysowani moim zdaniem. No i zakończenia nie zrozumiałem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W "Opowieści podręcznej" pierwsze co rzuca się w oczy, to że historia i sposób jej opowiedzenia świetnie ze sobą współgrają: bohaterka zmuszona do życia w potwornym reżimie przedstawia swoje losy w formie pierwszoosobowej narracji. Intymnego dziennika, ulotnego zapisu własnych myśli, które mają szanse zaistnieć jedynie w przestrzeni poza czasem. Bo, jak zaświadcza epilog, nie wiadomo, gdzie bohaterka sporządziła swoje wyznanie i co się z nią stało potem. A, co sama parokrotnie powtarza, mówi jak gdyby do siebie albo do kogoś, kto prawdopodobnie już nie żyje, bądź nigdy nie istniał. Zatem dzięki "Opowieści..." mamy szansę wejść w umysł kogoś, kto funkcjonuje w ciągłym strachu przed prześladującym go systemem. Tym bardziej przerażającym, że składającym zatrute jaja w umysłach swoich obywateli i uniemożliwiającym ucieczkę przed sobą. Myślę, że na tym polu powieść Margaret Atwood sprawnie się broni.
Dodatkowym atutem tej historii jest oszczędność środków. "Opowieść..." nie próbuje zbyt obszernie wyjaśniać szczegółów świata przedstawionego, mówi jedynie tyle, ile musi by przekazać myśl autorki.
Do tego warto dodać, że niestety prezentowane w książce zagrożenie demonicznym ustrojem, mimo prawie 40 lat od publikacji, nadal pozostaje aktualne. Przynajmniej w takim kraju jak Polska, gdzie wojna o prawa reprodukcyjne gorzeje, a narastające problemy społeczne, ekonomiczne i polityczne coraz częściej tłumaczy się z pomocą pradawnych mitów.

W "Opowieści podręcznej" pierwsze co rzuca się w oczy, to że historia i sposób jej opowiedzenia świetnie ze sobą współgrają: bohaterka zmuszona do życia w potwornym reżimie przedstawia swoje losy w formie pierwszoosobowej narracji. Intymnego dziennika, ulotnego zapisu własnych myśli, które mają szanse zaistnieć jedynie w przestrzeni poza czasem. Bo, jak zaświadcza epilog,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedyś czytałem, ale dużo nie pamiętam. Muszę powtórzyć.

Kiedyś czytałem, ale dużo nie pamiętam. Muszę powtórzyć.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno tak się przy książce nie męczyłem. Wynudziłem się okropnie. I nie potrafię łatwo uzasadnić swoich wrażeń. Bo język niby jest w porządku, konstrukcja prosta, przemyślana, pomysły jakieś są, książka nie jest też specjalnie długa, więc teoretycznie nie powinna wymęczyć... A jednak ja bardzo miałem już dosyć tego bohatera i jego sposobu snucia opowieści.
Pierwszym problemem, jaki nasuwa mi się na myśl, jest monotonia. Historyjki zawarte w różnych dekadach życia bohatera są pozbawione dramaturgii. Każda ma rozpisaną pewną fabułkę (np. opowieść o ogrodniku i dwóch kobietach, człowieku, który pokazuje znajomym szklarnię sąsiadów, starym człowieku czekającym na śmierć psa) w teorii brzmiącą obiecująco. Podczas lektury niestety nie mogłem się zaangażować. Przemyślenia bohatera dotyczące danych sytuacji były bez polotu, a relacje w jakie wchodził żadne albo powierzchowne (można by rozegrać np. przyjaźń z barmanem, ale została nam ona jedynie opowiedziana retrospektywnie). Wierzę, że w szkicu to mogło wyglądać dobrze. Przejrzysta makrokonstrukcja całości (życie pewnego człowieka opowiedziane przez opowiadania) i równie klarowna na poziomie mikro (fabuły mające swój własny zestaw postaci i scenografię). Tyle, że, tu drugi podstawowy problem, historie nie składają się za bardzo w całość. To co dla mnie, jakbym miał spróbować się zastanowić, stanowi spoiwo wszystkich wcieleń bohatera na przestrzeni jego życia to, że jest antypatycznym odludkiem. Może i tak miało być. Ale to trochę za mało i niezbyt dobry cement. Po co czytać o takim bubku?
Ton opowieści przywołuje mi na myśl luźne skojarzenia z "Nieznośną lekkością bytu" i gdybym miał obstawiać odwołania, to bym stawiał, że w tę stronę miało to iść na etapie planowania. Życie widziane z góry, z daleka. Przez kogoś kto tak naprawdę wcale nie żyje, a jedynie cały czas obserwuje. Przygląda się. Bo taki jest zdaje się temat tej książki. Przyglądanie się z dystansu, zawsze obok, zawsze bez zaangażowania. W swoim świecie, w swoich wyobrażeniach na temat rzeczywistości (opowiadanie szpitalne by na to mocno wskazywało).
Ale to jest dobry punkt wyjścia. Tymczasem "Żywopłoty" nigdy nie idą dalej, krążą przez te swoje prawie dwieście stron wokół początkowej nierozwiniętej koncepcji. Jakby bohater, razem z pomysłem na powieść, nigdy nie dojrzał.
A szkoda. Ponieważ potencjał jest, na poziomie konceptu. Tylko realizacja licha.
Chciałbym być bardziej wyrozumiały dla autorki i jej debiutu, ale nie potrafię. Próbowałem przejrzeć przez żywopłot jej prozy i niestety jedyne co za nimi zobaczyłem to monotonię.

Dawno tak się przy książce nie męczyłem. Wynudziłem się okropnie. I nie potrafię łatwo uzasadnić swoich wrażeń. Bo język niby jest w porządku, konstrukcja prosta, przemyślana, pomysły jakieś są, książka nie jest też specjalnie długa, więc teoretycznie nie powinna wymęczyć... A jednak ja bardzo miałem już dosyć tego bohatera i jego sposobu snucia opowieści.
Pierwszym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałem po angielsku.
Jak często u Mielville'a - intrygujący początek, świetne pomysły i przedstawienie świata, a koniec jakiś taki średni.

Czytałem po angielsku.
Jak często u Mielville'a - intrygujący początek, świetne pomysły i przedstawienie świata, a koniec jakiś taki średni.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Grupa trzydziestoletnich straceńców wyrusza z Warszawy na prowincję, by przeżyć ostatnią w życiu przygodę. Taki jest mniej więcej zarys fabularny. Nie jest to jednak specjalnie ważne. Czyta się przede wszystkim dla klimatu, który Stasiuk tak oryginalnie kreuje. Zimowe dni i noce spędzane w szałasach i zapach śnieżnych odmalowane są bardzo sugestywnie, momentami wręcz wizyjne. Trochę męczące i monotonne są godziny spędzone z tą książką, ale sądzę, że ostatecznie warto i jest to jedna z lepszych powieści tego autora, które dotychczas czytałem.

Grupa trzydziestoletnich straceńców wyrusza z Warszawy na prowincję, by przeżyć ostatnią w życiu przygodę. Taki jest mniej więcej zarys fabularny. Nie jest to jednak specjalnie ważne. Czyta się przede wszystkim dla klimatu, który Stasiuk tak oryginalnie kreuje. Zimowe dni i noce spędzane w szałasach i zapach śnieżnych odmalowane są bardzo sugestywnie, momentami wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okraska obrazowo przedstawia upadek Zawiercia i okolic jako przykład konsekwencji eksperymentu jakim była polska transformacja. Choć opisywane przestrzenie, historia i panorama społeczna skupiają się na Zagłębiu, to można potraktować ten reportaż jako case study problemu, który ogarnia całą Polskę od lat 90-tych. I jako taki ten reportaż działa bardzo dobrze, ponieważ, przynajmniej dla mnie, staje się kolejnym (cennym) elementem układanki jaką jest nasz kraj współcześnie. Do tego w sposobie w jaki autorka pisze o tytułowym regionie czuć duże przywiązanie i sympatię, co sprawia, że łatwo spojrzeć na ten zagłębiański świat jej oczami i samemu poczuć pewną nostalgię za rzeczywistością, której nigdy nie widziało się na oczy.

Okraska obrazowo przedstawia upadek Zawiercia i okolic jako przykład konsekwencji eksperymentu jakim była polska transformacja. Choć opisywane przestrzenie, historia i panorama społeczna skupiają się na Zagłębiu, to można potraktować ten reportaż jako case study problemu, który ogarnia całą Polskę od lat 90-tych. I jako taki ten reportaż działa bardzo dobrze, ponieważ,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek zapowiada coś interesującego, ale ostatecznie jest to dosyć głupawa historia z prostackimi dialogami. Kreska sprawiła, że w ogóle przeczytałem do końca.

Początek zapowiada coś interesującego, ale ostatecznie jest to dosyć głupawa historia z prostackimi dialogami. Kreska sprawiła, że w ogóle przeczytałem do końca.

Pokaż mimo to

Okładka książki Art Matters Neil Gaiman, Chris Riddell
Ocena 7,1
Art Matters Neil Gaiman, Chris ...

Na półkach:

Inspirujące. Mam nadzieję, że to co zadziałało dla Gaimana, zadziała kiedyś dla mnie...

Inspirujące. Mam nadzieję, że to co zadziałało dla Gaimana, zadziała kiedyś dla mnie...

Pokaż mimo to