rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Bardzo polecam! Świetne uzupełnienie następnej książki Wisemana "59 sekund", którą to akurat miałem okazję przyswoić jako pierwszą. Część tematów jest wspólna, ale przez ilość zagadnień miałem dzięki temu okazje do przypomnienia sobie co poniektórych wątków.

Książka składa się na krótkie historyjki, idealnie nadające się do słuchania (miałem ją w wersji audio) podczas chociażby podróży do pracy.

Tematy są bardzo różnorodne, przez co nawet trudno słuchać jej dłużej. Czasem trzeba się zatrzymać i przetrawić informacje. Od nadmiaru ciekawostek głowa pęka :-).

Bardzo polecam! Świetne uzupełnienie następnej książki Wisemana "59 sekund", którą to akurat miałem okazję przyswoić jako pierwszą. Część tematów jest wspólna, ale przez ilość zagadnień miałem dzięki temu okazje do przypomnienia sobie co poniektórych wątków.

Książka składa się na krótkie historyjki, idealnie nadające się do słuchania (miałem ją w wersji audio) podczas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ze wstępu do Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?:
"Czytelnikowi nie znającemu twórczości Philipa K. Dicka polecałbym przeczytanie co najmniej trzech rzeczy z górnej półki: Człowieka z Wysokiego Zamku, Ubika i Blade runnera, żeby wejść w świat pisarza niejako od góry. Potem, jeżeli czytelnik złapie bakcyla Dicka, będzie rozpoznawał perełki myśli, stylu i humoru nawet w słabszych utworach."

I dalej:
"(...)twórczości Dicka nie sposób zrozumieć w oderwaniu od jego życia. On rzeczywiście „słyszał głosy”. Później doszły do tego narkotyki w dużych ilościach. Twierdził, że przeszył mu głowę liliowy promień z nieba. Każdemu może się coś takiego zdarzyć, nawet po zwykłej wódce, tylko że Dick zaczął nagle rozumieć grekę koine i podał lekarzom prawidłową łacińską nazwę choroby syna, którego leczono na co innego. On naprawdę wierzył, jak twierdzą jego przyjaciele, że zobaczył przebijającą spod naszego świata rzeczywistość roku siedemdziesiątego po Chrystusie, i uznał, że cała historia od tego czasu jest chytrze podsuniętą nam propagandą. Co najmniej podejrzewał też, że Imperium Rzymskie wcale nie upadło, tylko dla niepoznaki podzieliło się na dwie części, USA i Związek Radziecki, które udają, że ze sobą walczą."

Po takiej zachęcie już wiem, że na "Łowcy androidów" się nie zatrzymam. Film też warty będzie przypomnienia, choć co prawda nieco odbiega od książki:
"Wiadomo, że autor siódmej i ostatniej wersji scenariusza nie tylko nie czytał powieści, ale nie czytał też pierwszej wersji samego scenariusza. Witajcie w Hollywood! Z Dicka pozostało jednak to niezwykłe emocjonalne pytanie o istotę człowieczeństwa i sam pisarz film zaakceptował."

Ze wstępu do Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?:
"Czytelnikowi nie znającemu twórczości Philipa K. Dicka polecałbym przeczytanie co najmniej trzech rzeczy z górnej półki: Człowieka z Wysokiego Zamku, Ubika i Blade runnera, żeby wejść w świat pisarza niejako od góry. Potem, jeżeli czytelnik złapie bakcyla Dicka, będzie rozpoznawał perełki myśli, stylu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ciekawa, choć patrząc na wydanie (2008r.), nieco "historyczna" opowieść o wszystkim znanej firmie. Opisuje głównie informacje o powstaniu, poprzez wejście na giełdę, niefortunny start w Chinach, aż po przymiarki do rynku mobilnego. Brak tu informacji o Androidzie (dopiero startował i nikt się nie spodziewał jego dzisiejszej dominacji), przeglądarce Chrome czy portalu Google Plus (choć jest wzmianka o prekursorze Orkun, którego niezbyt pamiętam z własnego doświadczenia).
Opisany jest tutaj fenomen firmy, która wyszła od wyszukiwarki a stała się ostatecznie potężną firmą reklamową. Zyski z niej przynoszą ponad 99% (!), a wszelkie udostępniane usługi służą jednemu: lepszemu targetowaniu reklam - informacja jest dziś najcenniejszą walutą.
Google ma za cel skatalogować wszystkie informacje, jakie tylko znane są człowiekowi. Pierwotnym planem był indeks stron internetowych, lecz te dawno uległy rozszerzeniu, stąd projekty jak Google Books, którego celem jest zeskanowanie wszystkich książek w celu lepszego wyszukiwania (i mimo dość abstrakcyjnego pomysłu wychodzi im to całkiem sprawnie). Google Earth, z którego wyszło Maps i Street View, zakup YouTube, udostępnienie swojej wewnętrznej poczty o jakże popularnej dziś nazwie Gmail, służy pozyskiwaniu informacji dla reklamy. Im więcej ciekawych usług, tym większy czas użytkownik spędzi w jednym ekosystemie, a właśnie o to chodzi, aby zatrzymać i powoli, nie inwazyjnie sączyć kolejne porcje reklam - tak też prościej łączyć informacje użytkownika z jego profilem, niż później łączyć anonimowe dane, które również firma zbiera gdy my jesteśmy wylogowani.
Google wykracza również poza świat wirtualny, bawiąc się w genetykę i tak za 1000$ możemy przeprowadzić sobie test DNA, który wskaże nam nasze fizyczne cechy, czy potencjalne choroby. Pomysł dość przerażający, niczym wizja z filmu Gattaca, jednak zapewne nie jeden ekcentryczny mieszkaniec planety postanowił poddać się badaniu. Ciekawe, czy wraz z wynikami, zaczęły przychodzić im na skrzynkę reklamy firm farmaceutycznych?

Ciekawa, choć patrząc na wydanie (2008r.), nieco "historyczna" opowieść o wszystkim znanej firmie. Opisuje głównie informacje o powstaniu, poprzez wejście na giełdę, niefortunny start w Chinach, aż po przymiarki do rynku mobilnego. Brak tu informacji o Androidzie (dopiero startował i nikt się nie spodziewał jego dzisiejszej dominacji), przeglądarce Chrome czy portalu Google...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Co prawda wpierw przeczytałem "Inne pieśni", stąd Xavras nie zrobił na mnie takiego wrażenia, ale dzięki temu, po części wiedziałem, że nie będzie to prosta pozycja.
Jak to u Dukaja, opowiadania są ciężkie, trup ściele się gęsto, a bardzo obrazowe i brutalne opisy potrafią wywołać grymas na twarzy. Wizja alternatywnej rzeczywistości, gdzie Polska nie odzyskała nigdy niepodległości jest niesamowicie dokładnie opracowany. Wszystko się zgadza, autor stworzył masę dodatkowych bohaterów, historii, dat nieistniejącego kraju, który cały czas walczy o własny wpis na mapie świata. Wszystkie sztuczki, nawet niemoralne, nieetyczne czy paranormalne, są dozwolone, byle tylko osiągnąć upragniony cel.
Główną pozycją w książce jest tytułowa historia Xavrasa Wyżryna, jednak znajdują się tam dodatkowe równie ciekawe opowiadania, nie odbiegające brutalnością i soczystością opisów. Szczególnie proces jednej dwunastej oskarżonego, gdzie oczywista wina nie może zostać udowodniona czy ostatnia opowieść o tajemniczym wyzwolicielu narodu, który stworzył sam siebie ze strzępów historii.
Światy kreowane przez Dukaja są wręcz nie do opisania. Złożoność bohaterów, ich nieludzkie umiejętności czy całkowicie inne prawa rządzące światem są nie do zrozumienia dla kogoś kto nie przeczytał choć jednej jego książki.
Książkę tę przesłuchałem w wersji audio z rewelacyjnym lektorem: Adamem Ferencym

Co prawda wpierw przeczytałem "Inne pieśni", stąd Xavras nie zrobił na mnie takiego wrażenia, ale dzięki temu, po części wiedziałem, że nie będzie to prosta pozycja.
Jak to u Dukaja, opowiadania są ciężkie, trup ściele się gęsto, a bardzo obrazowe i brutalne opisy potrafią wywołać grymas na twarzy. Wizja alternatywnej rzeczywistości, gdzie Polska nie odzyskała nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka odkrywa przed czytelnikiem wiele niesamowitych historii i faktów nie tylko technologicznego świata. Pojawiają się tu historie chociażby Xeroxa, któremu Apple zawdzięcza bardzo wiele (w końcu komuś musiało podkraść mysz oraz system okienkowy ;) ), najlepszej reklamy świata nawiązującej do Orwellowskiej wizji kontroli czy filmów rysunkowych ze stajni Pixara z serii Toy Story i następnych, gdzie każda produkcja okazywała się sukcesem lepszym od poprzedniego.

Autor starał się unikać nazwisk by nie stworzyć książki telefonicznej, jednak przy takiej osobie jak Jobs było to niemożliwie. Przez całą swoją karierę spotkał wiele osób, które również wtedy zaczynały w garażach tworząc osiedlowe kółka technologiczne. W końcu żył w miejscu, które później zostało ochrzczone Doliną Krzemową.

Okropny charakter Steve'a Jobsa, dzielącego świat na geniuszy i debili powodował, że człowiek ten nie dał się lubić, jednak jego nastawienie było koniem pociągowym dla pracowników. Wmawiając im, że to co stworzyli jest do niczego, motywował ich do jeszcze lepszej pracy, do osiągnięcia niemożliwego, co przyczyniło się do wielkiego sukcesu marki. Jeśli ktoś tego nie wytrzymywał i nie dawał rady, to po prostu odpadał. W jego firmie mogli pracować tylko pracownicy kategorii A, jak sam to określał. Jednak ludzie, którzy to przetrwali, dostawali dozgonną wdzięczność i przyjaźń z jego strony.

Biografia ta zwiera nie tylko historię powstania najbardziej rozpoznawalnej marki świata. W głównej mierze zawiera historię nietuzinkowego człowieka zafascynowanego filozofią Zen, żyjącego w świecie hipisów, "trawki" i kwasu, a wszystko to przeplatane było technologią. Jak sam stwierdził: "zażycie LSD było jedną z najważniejszych rzeczy, jakie zrobił w życiu".
Tam też powstało Apple, na skrzyżowaniu ulic Technologicznych i Sztuk Wyzwolonych.

Książka odkrywa przed czytelnikiem wiele niesamowitych historii i faktów nie tylko technologicznego świata. Pojawiają się tu historie chociażby Xeroxa, któremu Apple zawdzięcza bardzo wiele (w końcu komuś musiało podkraść mysz oraz system okienkowy ;) ), najlepszej reklamy świata nawiązującej do Orwellowskiej wizji kontroli czy filmów rysunkowych ze stajni Pixara z serii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
Splunął na drogę krwawą flegmą. Wstałem dziś rano, odparł."

Książka jest straszna (choć nie chodzi tutaj o jakość, a o przedstawioną historię) , nie ma się tutaj co oszukiwać. W porównaniu z futurystycznymi wizjami, w Metrze Głuchowskiego, opowieść McCarthiego jest bardzo realistyczna, na wskroś przeszywająca.

Filmu nie widziałem, chciałem go zobaczyć, ale po przeczytaniu książki już mi ochota przeszła. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić niektórych scen, które na pewno nie uciekły sprzed kamery.

Brudna, szara przyszłość, właściwie obraz jest cały czas wyblakły czarno biały i zapewne taki powinien być film.

Rozmowy ojca z synem są bardzo wzruszające, dynamiczne. Zapisane w postaci wypowiadanych spontanicznie słów, a nie przemyślanych dialogów, co dodaje realizmu.

Polecam dla osób o mocnych nerwach.

"A co zrobiłeś najodważniejszego w swoim życiu?
Splunął na drogę krwawą flegmą. Wstałem dziś rano, odparł."

Książka jest straszna (choć nie chodzi tutaj o jakość, a o przedstawioną historię) , nie ma się tutaj co oszukiwać. W porównaniu z futurystycznymi wizjami, w Metrze Głuchowskiego, opowieść McCarthiego jest bardzo realistyczna, na wskroś przeszywająca.

Filmu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trochę czasu minęło, nim się zabrałem za tą lekturę, ale nie żałuję. Myślę, że podchodząc do niej za wcześnie można nie zrozumieć wielu przesłań i ostrzeżeń w niej zawartych.

To Orwell stworzył pojęcie Wielkiego Brata, a pomysły zawarte w "Roku 1984" czerpane były przez wielu następnych twórców. Wizja Policji Myśli, która nadzoruje każdy ruch i zapobiega wykroczeniom tylko na podstawie domysłów możemy zauważyć chociażby w filmie "Raport Mniejszości".

Ta książka jest przerażająca, nie chodzi nawet o niesamowitą wizję przedstawionego świata, a o to, że dużo opisanych cech możemy odnieść do rzeczywistości.

Wszechobecna kontrola jeszcze nam nie grozi, ale podsycanie nienawiści przez media czy przekręcanie faktów przez polityków widzimy na porządku dziennym. To co się dzieje obecnie w USA jest żywcem wyciągnięte z "Roku 1984" - wystarczy podejrzenie o terroryzm, by zostać aresztowanym, u Orwella zwie się to "myślozbrodnią".

Książka utwierdza nas tylko w tym, że tak było zawsze, w przeszłości 1948 roku, kiedy powstała, w przyszłości 1984 i w naszej teraźniejszości. Ważne jest byśmy nie dali się omamić, by nie płynąć z prądem medialnej papki i władzy reprezentowanej przez garstkę ludzi, którzy dbają tylko o własne interesy.

"Partia pragnie władzy wyłącznie dla samej władzy".

Trochę czasu minęło, nim się zabrałem za tą lekturę, ale nie żałuję. Myślę, że podchodząc do niej za wcześnie można nie zrozumieć wielu przesłań i ostrzeżeń w niej zawartych.

To Orwell stworzył pojęcie Wielkiego Brata, a pomysły zawarte w "Roku 1984" czerpane były przez wielu następnych twórców. Wizja Policji Myśli, która nadzoruje każdy ruch i zapobiega wykroczeniom tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka jest niesamowita, jeśli tak można określić okrutną historię jaką udało się przeżyć garstce ludzi z ponad 130tyś Żydów mieszkających we Lwowie. Opisana historia jest, po prostu, niewiarygodna i bardzo chwytająca za serce. Po wojnie pojawiło się wiele takich pamiętników, które udowadniają, że "człowiek jest mocny", jednak pamiętając szkolne lektury, żadne nie wywarły na mnie takiego wrażenia.

Opowieść oparta jest o wspomnienia kilku osób, które bardzo dokładnie łączą się we wspólną całość i wielokrotnie pokrywają. Udowadnia to tylko, jak mimo upływu lat, tamte rany są nadal świeże, a sam obraz pozostał niezatartym wspomnieniem.

Historia dzieje się w okupowanym przez Niemców Lwowie w latach 1942-1944. W czasie tym w mieście znajdowało się getto zasilające w siłę roboczą okoliczne fabryki. Niedaleko też istniał obóz pracy, gdzie albo zsyłano mieszkańców getta lub dowożono ich jedynie do pracy (jeśli akurat mieli szczęście i nie zostali tam zesłani na stałe).

Grupa mieszkańców wyczuwając niebezpieczeństwo zaczęła przygotowywać plan awaryjny, który w momencie totalnej katastrofy, likwidacji getta, miał zapewnić im ukrycie. Nie udało by im się, gdyby nie pomoc polskiego kanalarza, spotkanego przypadkiem, przez nieostrożność, który początkowo ze względów zarobkowych postanowił im pomóc. Z czasem interes zamienił się w przyjaźń, aż w końcu w wielkie poświęcenie, które było próbą sił dla obu stron. Schodząc do kanałów, nie spodziewali się, że dni zamienią się w tygodnie, a te znów w miesiące. Nie myśleli, że ich tułaczka po kanałach spowoduje, że zapomną jak wygląda niebo i świat tętniący życiem nad ich głowami. Odzwyczaili się od ludzi, do tego stopnia, że przerażone dziecko wychodząc z kanałów tak się ich bało, że chciało znów wrócić pod ziemie.

Książka do końca swoich stron trzyma w napięciu i mimo, że znamy jej zakończenie, tak przeżyli, ale ilu? Co w tym czasie widzieli, jak długo trwali "w ciemności"? Do poznania tych tajemnic zapraszam po lekturę. To nie jest historyczny rys, opowieść z podręcznika, tylko najczarniejszy thriller wyreżyserowany przez życie.

Książka jest niesamowita, jeśli tak można określić okrutną historię jaką udało się przeżyć garstce ludzi z ponad 130tyś Żydów mieszkających we Lwowie. Opisana historia jest, po prostu, niewiarygodna i bardzo chwytająca za serce. Po wojnie pojawiło się wiele takich pamiętników, które udowadniają, że "człowiek jest mocny", jednak pamiętając szkolne lektury, żadne nie wywarły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko mi opisać tę krótką powieść. Niby ma ukazywać jak naprawdę wyglądała wtedy sytuacja wśród młodzieży, jednak autor ową młodzież bardzo płytko streścił. Cały dzień spędzony "na bani", wieczorami powtórka z wcześniejszego dnia, a ranki spędzone nad rozmyślaniem, co to się wydarzyło zeszłej nocy. Podczas tej niekończącej się imprezy pojawiają się wielkie przemyślenia i pytania, co to będzie jak odejdzie ten wielki człowiek, a wszelkie informacje docierają z taksówek, którymi podróżują między lokalami czy telewizji oglądanej rankiem na kacu. Przyznam, że nieco niefortunne połączenie, ale tak to miało wyglądać. Tak to niby przeżywał "kwiat polskiej młodzieży", sam się pod tym nie podpisuję.

Książka miała być protestem, ukazaniem absurdu jaki przedstawiały żerujące na sensacji media, w połączeniu z rzeczywistością. O tym jak wszechobecne księgi kondolencyjne zapisywane były "wirtualnymi zniczami" i słowami, jak to nam wszystkim bardzo żal, a jeszcze tydzień wcześniej nikt nie interesował się papieżem. Że niby w rzeczywistości problemem był przesadny czarny internet i brak imprez, do tego cudzoziemcy w ogóle nie rozumiejący problemu i najchętniej proponujący kontrmarsz np. na temat aborcji.

Wiadome było, że takie sytuacje powodują tylko chwilowe nawrócenie tłumów (jak zwaśnionych dwóch klubów piłkarskich, którzy przeszli ulicami Krakowa w milczeniu i ogłosili "zawieszenie broni") i późniejsze nakręcenie biznesu w postaci obrazków, pamiątek, książek, pamiętników sprzedawanych wszędzie i widocznych nawet w budce z kebabami.

Dziwna książka, mnie osobiście spojrzenie Piotra Czerskiego się nie spodobało. Od taka zapchaj dziura na podróż pociągiem.

Ciężko mi opisać tę krótką powieść. Niby ma ukazywać jak naprawdę wyglądała wtedy sytuacja wśród młodzieży, jednak autor ową młodzież bardzo płytko streścił. Cały dzień spędzony "na bani", wieczorami powtórka z wcześniejszego dnia, a ranki spędzone nad rozmyślaniem, co to się wydarzyło zeszłej nocy. Podczas tej niekończącej się imprezy pojawiają się wielkie przemyślenia i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pozycja ta troszkę okresem nie pasuje do moich zainteresowań. Co prawda to nie moja epoka, pojawiłem się na Świecie 20 lat po opisywanych tam historiach, jednak pana Fedorowicza już kojarzę, z telewizyjnego programu kabaretowego "Dziennik telewizyjny". Akurat tych historii nie ma tutaj zawartych, nic dziwnego, książka opisując "dziś" ma na myśli rok 72, a historie w niej zawarte wracają wspomnieniami do lat 50, kiedy to autor zaczynał studia i swoje podboje na deskach estrad i teatrów.

Przez pół książki troszkę się umęczyłem, przewija się w niej pełno nazwisk, z których kojarzę (poza główną postacią) Bareję, Chylę, Kobielę czy Niemena, który jeszcze jako Wydrzycki "pięknie śpiewał ballady meksykańskie" w kabarecie To-Tu, a jakże, stworzonym m. in. przez Fedorowicza! Z drugiej strony, było parę takich historii, gdzie śmiałem się sam do siebie, nie mogąc powstrzymać rechotu. Czasy studenckie, czy spontaniczne wędrówki po Europie zawsze są weselsze od codziennej szarej rzeczywistości, szarej dodatkowo z zasady, jaka panowała w tamtym okresie.

Część książki jest skomentowana, w odniesienie do już współczesnych czasów. Jest to przydatne o tyle, że w latach 70 (kiedy to docelowo miała być wydana), trzeba było stosować pewne kruczki i obejścia, by nagiąć wszechobecną cenzurę. Jednak właśnie te komentarze i liczne nazwiska im towarzyszące wprowadzaną nieco nużącą atmosferę.

Fedorowicz cały czas przypomina, że chęć powrotu, przez naszych dziadków, za "starymi, dobrymi czasami", to tak naprawdę chęć powrotu do młodości. Do swoich najlepszych lat, a nie do tamtejszej chorej sytuacji.

Pozycja ta troszkę okresem nie pasuje do moich zainteresowań. Co prawda to nie moja epoka, pojawiłem się na Świecie 20 lat po opisywanych tam historiach, jednak pana Fedorowicza już kojarzę, z telewizyjnego programu kabaretowego "Dziennik telewizyjny". Akurat tych historii nie ma tutaj zawartych, nic dziwnego, książka opisując "dziś" ma na myśli rok 72, a historie w niej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rewelacyjna książka, której porady można wykorzystać nie tylko do nauki języków. Wiele przykładów odnosi się również do wykorzystania zawartej wiedzy jako motywator np. do działań sportowych.

Postanawiamy, że będziemy biegać i na pierwszy trening wybieramy kilometrowy dystans. Po kilku takich próbach odpuszczamy, bo nie dajemy rady, a wystarczyło wybrać prostszy pierwszy krok "załóż trampki". Włóż buty i pochodź nich po mieszkaniu, wyjście z domu i dobiegnięcie do furtki to już kilka dużych kroków dalej.

Podobnie z nauką języka, nie możemy powiedzieć sobie "chcę się nauczyć nowego języka". Pytanie jest zbyt ogólne, przez co przez nas całkowicie ignorowane. Należy wybierać prostsze kryteria "chcę zrozumieć ten dialog", kryteria, które możemy wykonać i od razu zmierzyć nas postęp. Wykonanie kroku, który możemy zmierzyć i ocenić wpływa na nas bardziej motywująco niż ostateczny, odległy poziom, jakim jest nauczenie się języka.

Książka jest bardzo przyjaźnie napisana, w większości w formie opowiadań dwóch koleżanek spotkanych po latach, gdzie jedna z szarej myszki stałą się kobietą sukcesu i zdradza drugiej techniki motywacji. Podstawa jest zawsze ta sama "myśl pozytywnie", jednak pod tym krótkim stwierdzeniem kryje się bardzo dużo, o czym możemy przekonać się czytając tę pozycję.

Polecam!

Rewelacyjna książka, której porady można wykorzystać nie tylko do nauki języków. Wiele przykładów odnosi się również do wykorzystania zawartej wiedzy jako motywator np. do działań sportowych.

Postanawiamy, że będziemy biegać i na pierwszy trening wybieramy kilometrowy dystans. Po kilku takich próbach odpuszczamy, bo nie dajemy rady, a wystarczyło wybrać prostszy pierwszy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kontynuacja hitu.
Pojawia się tutaj parę odwołań do poprzedniej części, jednak ograniczają się one do drobnych szczegółów, w które autor głębiej nie wnika. Można to uznać za zaletę, ponieważ książka jest niezależna i można ją czytać oddzielnie. Można też uznać za wadę, bo nie dostaniemy odpowiedzi na to w jaki sposób poprzedni bohaterowie wrócili do normalności, albo raczej nigdy się już do niej nie cofnęli. Pojawia się więcej niedomówień, rzuconych pusto słów, które tylko pobudzają wyobraźnię.
Metro 2034 nie posiada tak rozbudowanej historii jak 2033. Książka ta w dużej mierze skupia się na osobach, wspomnieniach starych o świecie, do którego nigdy już nie wrócą i młodych, którzy nigdy go nie widzieli, stąd mogą polegać jedynie na swojej wyobraźni. Wyobraźni opartej na obrazkach z zapałek i pudełek po herbacie. Pojawia się więcej stworów, są bardziej nachalne, nie boją się ludzi, podchodzą bliżej, jednak największa bitwa dzieje się w umysłach. Walka starej rutyny z młodością, chcącą bezkrwawo naprawić świat.
Jedynym sposobem na przetrwanie pozostaje legenda. Ludzie przeminą, a zapisane słowa pozostaną zawsze. Chcąc być nieśmiertelnym w tym świecie należy pozostawić po sobie wspomnienia. Problem pojawia się tylko jeden, skoro świat umiera, to kto będzie wracał do tych wspomnień?

Kontynuacja hitu.
Pojawia się tutaj parę odwołań do poprzedniej części, jednak ograniczają się one do drobnych szczegółów, w które autor głębiej nie wnika. Można to uznać za zaletę, ponieważ książka jest niezależna i można ją czytać oddzielnie. Można też uznać za wadę, bo nie dostaniemy odpowiedzi na to w jaki sposób poprzedni bohaterowie wrócili do normalności, albo raczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uwielbiam tematykę SF, stąd jestem zachwycony tą książką. Przełom wieku spędziłem zagrywając się w gry RPG z serii Fallout, a książka ta opisuje bardzo zbliżoną historię. Dzieje się one jednak nie w USA, a dokładnie po drugiej stronie w stolicy "wroga".
I w świecie Fallout i w Metrze istnieje "Chosen One" wybraniec, który sam musi stawić czoła obcemu światu po drugiej stronie barykady czy to włazu od krypty czy wrot metra, które w obu przypadków oddzielały resztki ocalałych ludzi od napromieniowanego świata.
Ludzie już dawno zapomnieli od czego wszystko się zaczęło, starając się odbudować cywilizację i mając świadomość, że zaczynają być wypierani przez ewolucję, która stworzyła przystosowane do nowego świata istoty. Historia znów zatacza koło, faszyści, komuniści, satanistyczne sekty, dobroduszni jehowi i zwykli ludzie, a cały ten miniaturowy świat ukryty w kilometrach podziemnego metra.
Było parę sytuacji, w których aż włosy stawały dęba, a sama końcówka nasuwa pytanie "po co to wszystko?". Może po prostu wystarczyło zostać w miejscu. Czasem trzeba zatoczyć koło, żeby zrozumieć, że cel podróży kończy się w tym samym miejscu, w którym się zaczął.

Uwielbiam tematykę SF, stąd jestem zachwycony tą książką. Przełom wieku spędziłem zagrywając się w gry RPG z serii Fallout, a książka ta opisuje bardzo zbliżoną historię. Dzieje się one jednak nie w USA, a dokładnie po drugiej stronie w stolicy "wroga".
I w świecie Fallout i w Metrze istnieje "Chosen One" wybraniec, który sam musi stawić czoła obcemu światu po drugiej...

więcej Pokaż mimo to