-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2022-02-01
2022-01-27
Znakomita lektura.
Wspaniały wręcz obraz Hawajów wraz z ich tradycjami i wierzeniami oraz magią krajobrazu - niszczycielskimi wulkanami, falami tsunami i innymi potężnymi siłami natury. Wszystko to inspirowane korespondencją Marka Twaina, który sam jest jednym z bohaterów tej powieści i który - świetnie się przy tym bawiąc - rzuca wyzwanie hawajskim bogom, aby chronić swoich przyjaciół przed ich zgubnym wpływem. Postacie są barwne, a większość z nich całkiem zabawna, więc nie ma miejsca na nudę. Bogowie są szaleni, użerają się ze sobą od wieków, a jeden jest śmieszniejszy od drugiego. Jakże różni są od tych, których znamy np. z greckiej mitologii. Półrekin-półczłowiek? Proszę bardzo! Ośmiooka świnia gwałcąca swoje ofiary przed pożarciem ich duszy? Czemu nie! Pies ludojad z ludzkim uśmiechem? No przecież! Nigdy nie interesowałem się tą kulturą i nie miałem pojęcia jak bardzo jest ona bogata i ciekawa. Nawet teraz, kiedy Hawaje są opanowane przez Stany Zjednoczone, tradycje te wciąż żyją w rdzennych mieszkańcach tych wysp, a wulkany są cały czas aktywne i systematycznie wybuchają - za każdym razem, gdy Pele się wkurzy.
Eden w Ogniu to przygodowy komediohorror z elementami thrillera, częściowo osadzony w realiach historycznych, oparty zarówno na wierzeniach jak i wydarzeniach autentycznych. Ukazuje piękno i siłę natury, pozwala poznać ciekawą kulturę i przeżyć przygodę nie wychodząc z domu. To, co zrobiło na mnie największe wrażenie to chyba szczegółowe opisy tych wulkanów oraz podróż do wnętrza jednego z nich. Mimo, że jest to książka fabularna mamy tu wplecione w historię różnego rodzaju dane geograficzne, a także odwzorowanie wspomnień Marka Twaina oraz autentycznych erupcji, które pozwalają jeszcze mocniej poczuć ich potęgę.
Dziwi mnie tak niska średnia w serwisie, bo świetnie się przy tej książce bawiłem i uważam, że warto przeczytać. :)
Znakomita lektura.
Wspaniały wręcz obraz Hawajów wraz z ich tradycjami i wierzeniami oraz magią krajobrazu - niszczycielskimi wulkanami, falami tsunami i innymi potężnymi siłami natury. Wszystko to inspirowane korespondencją Marka Twaina, który sam jest jednym z bohaterów tej powieści i który - świetnie się przy tym bawiąc - rzuca wyzwanie hawajskim bogom, aby chronić...
2021-11-24
Niezła książka, ale bez szału. Trochę za dużo melodramatu, a za mało akcji. Rozważania na temat ludzkiej świadomości są całkiem ciekawe, choć trudne. Fantastyczne zdolności bohaterów z kolei ukazane dużo mniej interesująco niż mogłoby się wydawać. Najfajniejszy moment następuje kiedy historia na chwilę staje się horrorem, wtedy towarzyszy nam napięcie godne najlepszych tytułów z gatunku. Finał jest oryginalny. Ale całość to straszny miszmasz i nie potrafiłem się w pełni wkręcić.
Niezła książka, ale bez szału. Trochę za dużo melodramatu, a za mało akcji. Rozważania na temat ludzkiej świadomości są całkiem ciekawe, choć trudne. Fantastyczne zdolności bohaterów z kolei ukazane dużo mniej interesująco niż mogłoby się wydawać. Najfajniejszy moment następuje kiedy historia na chwilę staje się horrorem, wtedy towarzyszy nam napięcie godne najlepszych...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-10-08
Moje pierwsze skojarzenie to Stanisław Lem i jego Powrót z Gwiazd, gdzie bohater poznaje rzeczywistość, w której nie potrafi się odnaleźć. Drugie to Stephen King, który często zaczyna błądzić treścią gdzieś po marginesie fabuły swoich książek.
Ostatecznie wszystko to, co w Fazach Grawitacji początkowo wziąłem za tło okazało się istotą fabuły. Trochę mnie irytowało, że właściwie nie wiem o czym czytam i dokąd to wszystko zmierza. Bohater też tego nie wiedział. Ale czuł to gdzieś w głębi serca. Dużo rozmyślał, przenosił się w czasie i przestrzeni we własnych wspomnieniach, czym jeszcze bardziej mieszał mi w głowie, bo często trudno było mi wychwycić momenty, w których to robił, gdyż nie były one oznaczone, ale wplecione w niepowiązane z nimi zdania.
To bardzo nostalgiczna powieść. Ale odnosząca się przede wszystkim do przyszłości. Baedecker rzuca swój dawny świat, aby na nowo odnaleźć sens i siebie. Luźne, pozornie nieistotne sceny są piękne, a historia inspirująca.
Wiecie, w zeszłym tygodniu, trzeciego dnia po powrocie z urlopu, złożyłem w pracy wypowiedzenie, zaskakując wszystkich, w tym również siebie. I od tego czasu zastanawiam się co przeważyło. Myślałem o odejściu od ponad roku, ale tylko na zasadzie, że kiedyś to zrobię. Ale dlaczego uczyniłem to teraz, nie wiem. Dziś kierując się do pracy ukończyłem lekturę i poczułem się dziwnie. A chwilę później zakiełkowała mi w głowie myśl, że może to ta książka... że to ona zadecydowała o mojej przyszłości?
Podoba mi się taka interpretacja.
Moje pierwsze skojarzenie to Stanisław Lem i jego Powrót z Gwiazd, gdzie bohater poznaje rzeczywistość, w której nie potrafi się odnaleźć. Drugie to Stephen King, który często zaczyna błądzić treścią gdzieś po marginesie fabuły swoich książek.
Ostatecznie wszystko to, co w Fazach Grawitacji początkowo wziąłem za tło okazało się istotą fabuły. Trochę mnie irytowało, że...
2021-08-20
Zapisałem kiedyś tę książkę na czytniku i sięgnąłem po nią teraz, kiedy w trakcie podróży skończyłem czytać coś innego i nie miałem alternatywy. No i niestety nie spełniła moich oczekiwań. Spodziewałem się mniej więcej takiego klimatu, bo jest mi on znany z kilku filmów, jakie na podstawie twórczości Conrada oglądałem i ten klimat jest dobry. Ale cała reszta już nie. Uważam, że "Zwycięstwo" jest napisane po prostu źle. I nie mają z tym nawet większego związku trochę archaiczne sformułowania, które utrudniają przekaz, ale przede wszystkim razi mnie skąpość i bylejakość przedstawiania historii przez Autora. Bardzo często miałem problem stwierdzić, kto aktualnie się wypowiada i o czym w ogóle mówi. W rezultacie łatwo gubiłem wątek. Oczywiście, odbioru nie ułatwiały również fatalne błędy w ebooku. Sama historia jako całość jest ogólnie mało ciekawa, a Conrad nawet nie próbuje się kryć ze swoimi rasistowskimi poglądami, czemu poświęca szczególną wręcz uwagę. Może właśnie po to powstała ta książka? Żeby pokazać nam małpę? Wielką, owłosioną, głupią i niebezpieczną małpę. Dla mnie rozczarowanie.
Zapisałem kiedyś tę książkę na czytniku i sięgnąłem po nią teraz, kiedy w trakcie podróży skończyłem czytać coś innego i nie miałem alternatywy. No i niestety nie spełniła moich oczekiwań. Spodziewałem się mniej więcej takiego klimatu, bo jest mi on znany z kilku filmów, jakie na podstawie twórczości Conrada oglądałem i ten klimat jest dobry. Ale cała reszta już nie....
więcej mniej Pokaż mimo to
Podobnie jak część pierwsza, "Świat bez końca" umilał mi podróże busikami na przestrzeni kilku miesięcy. Do lektury przystąpiłem zaraz po ukończeniu "Filarów Ziemi" toteż łatwo przychodzi mi porównanie tych dwóch książek. Nie mam wątpliwości, że obie są udane. Ale jestem też przekonany, że pierwsza z nich to ta znacznie lepsza i przeczytanie losów Merthina tuż po poznaniu losów Jacka było z mojej strony błędem. Dlaczego?
Przede wszystkim części są zbyt podobne do siebie. Co prawda mamy nowych bohaterów, którzy jedynie od czasu do czasu wspominają o Jacku i jego świcie, ale nie sposób zauważyć, że są to postacie bardzo do siebie podobne i jako czytelnik nie do końca to akceptuję. Wiadomo, są tu pewne pokrewieństwa na przestrzeni pokoleń i podobieństwa charakteru są nawet logiczne, ale wyszło to trochę... nudno. Ralph jest kopią Williama, Merthin jest jak Jack, a Caris niczym Aliena. Philemon to Waleran, itd. Nie są to oczywiście bohaterowie identyczni, jednak zbyt podobni w swoim toku rozumowania by było naprawdę ciekawie.
Co więcej, bohaterowie "Filarów" sprawiają wrażenie tych bardziej wyrazistych, a ich potomkowie są słabiej zarysowani. Podobnie jest z historią, która w pierwszej części bardziej porywa, a na co oczywiście również mają wpływ postacie, jednak polotu brakuje również dzięki temu, że historia dość luźno zatacza koło - mamy prawie to samo, tylko inaczej, co samo w sobie jako wniosek jest trafne i słuszne, bo życie toczy się cyklami, jednak tu również mogę powiedzieć, że przez podobieństwa jest to mniej interesujące niż mogłoby być.
Co jest dość ciekawe w drugiej części to rozwój zarazy. Pod tym względem trafiłem na tę książkę bardzo na czasie, bo mam skalę odniesienia do współczesnej pandemii. I co jest wręcz trochę szokujące, podczas gdy w Średniowieczu ludzie wierzą, że choroba przenosi się z osoby na osobę poprzez spojrzenie na nią to ci najbystrzejsi próbują ich przekonać, że najlepiej zamknąć miasta i nosić maseczki, za co mogą wylądować na stosie lub zostać powieszonym, bo jedynymi skutecznymi metodami aprobowanymi przez mnichów studiujących klasyczne księgi są techniki takie jak oblepianie się krowimi plackami, upuszczanie krwi, czy pojenie jakimś syfem, bo jak niedobre to na pewno zdrowe. Czyli było odwrotnie niż jest teraz, bo przecież teraz od głosu odsuwa się tych, co z maseczek się śmieją.
Daję "Światu bez końca" mocne 6, choć pewnie gdybym przeczytał je później to byłoby 7.
Podobnie jak część pierwsza, "Świat bez końca" umilał mi podróże busikami na przestrzeni kilku miesięcy. Do lektury przystąpiłem zaraz po ukończeniu "Filarów Ziemi" toteż łatwo przychodzi mi porównanie tych dwóch książek. Nie mam wątpliwości, że obie są udane. Ale jestem też przekonany, że pierwsza z nich to ta znacznie lepsza i przeczytanie losów Merthina tuż po poznaniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-18
Takie tam historyjki z przyszłości. Bardzo krótkie, trochę zabawne. Mam nadzieję, że nie prorocze. W przedmowie Autor podkreśla, że Bizarro Fiction, jak określa tego typu twórczość, absolutnie nikt się nie przejmuje, więc on może sobie pozwolić na wszystko. I korzysta z tego prawa bez ograniczeń. ;)
Pozycja na jeden wieczór. Można przeczytać jako ciekawostkę.
Takie tam historyjki z przyszłości. Bardzo krótkie, trochę zabawne. Mam nadzieję, że nie prorocze. W przedmowie Autor podkreśla, że Bizarro Fiction, jak określa tego typu twórczość, absolutnie nikt się nie przejmuje, więc on może sobie pozwolić na wszystko. I korzysta z tego prawa bez ograniczeń. ;)
Pozycja na jeden wieczór. Można przeczytać jako ciekawostkę.
2021-03-17
Znakomita książka. Cały czas pod górkę, nigdy z górki. Kiedy jeden kryzys wydaje się być zażegnany, pojawia się kolejny. Bohaterowie nie mają lekko, ale nie wymiękają i idą pod wiatr. Z biegiem lat stają się mądrzejsi, bardziej doświadczeni i przebiegli, lecz wcale nie tracą swojego pierwotnego charakteru i nigdy się nie uginają, zawsze uparci jak osły, umierają zaskoczeni tym, co było do przewidzenia.
Koniec końców, finał daje nadzieję, ale czy ktokolwiek mógłby powiedzieć, że jest naprawdę szczęśliwy? Czy potrafiłby zapomnieć o przeszłości i być tym, kim zawsze pragnął być? Czy człowiek, który zazna prawdziwego nieszczęścia mógłby cieszyć się z tego, o czym marzył, gdy już to osiągnie?
Na te pytania liczę znaleźć odpowiedź w kolejnych tomach sagi, którą Wam serdecznie polecam.
Znakomita książka. Cały czas pod górkę, nigdy z górki. Kiedy jeden kryzys wydaje się być zażegnany, pojawia się kolejny. Bohaterowie nie mają lekko, ale nie wymiękają i idą pod wiatr. Z biegiem lat stają się mądrzejsi, bardziej doświadczeni i przebiegli, lecz wcale nie tracą swojego pierwotnego charakteru i nigdy się nie uginają, zawsze uparci jak osły, umierają zaskoczeni...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-23
Z początku chciałem napisać komentarz bez oceny, bo szybko zorientowałem się, że to zupełnie nie mój klimat i mógłbym ten tekst niesłusznie obrazić. Koniec końców nawet mi się spodobało, choć dopiero w ostatnim akcie. Gdyby ktoś mi podsunął treść bez tytułu i nazwiska Autora pewnie nie uwierzyłbym, że to wielka sztuka. Moim zdaniem tłumaczenie jest bardzo przeciętne (Leon Ulrich), choć oryginał być może jest bardziej wyszukany. Nie wiedziałem czego się spodziewać po Szekspirze, ale do głowy by mi nie przyszło, że otrzymam coś co uznam za toporne. A może to moja wina i zamiast brać się za takie teksty powinienem czytywać np. program telewizyjny?
Wystawiam 6, ale bardzo naciągane.
Z początku chciałem napisać komentarz bez oceny, bo szybko zorientowałem się, że to zupełnie nie mój klimat i mógłbym ten tekst niesłusznie obrazić. Koniec końców nawet mi się spodobało, choć dopiero w ostatnim akcie. Gdyby ktoś mi podsunął treść bez tytułu i nazwiska Autora pewnie nie uwierzyłbym, że to wielka sztuka. Moim zdaniem tłumaczenie jest bardzo przeciętne (Leon...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-15
Wreszcie trafiam na ebooka, który zawiera tylko nielicznie literówki zamiast masy kompromitujących błędów. I od razu lepiej się czyta. :)
To bardzo udany kryminał. Zaskoczył mnie. Szczególnie, że gdzieś do połowy książki czytałem bez większych emocji i trochę mieszały mi się postacie. Było tam wiele różnych pokrótce opisanych zdarzeń, wtedy jeszcze nie wiadomo jak ze sobą powiązanych, więc nietrudno było się lekko zagubić i zwątpić w sens dociekania o co właściwie chodzi. Ale od momentu, gdy bohaterowie zaczynają trafiać na konkretne tropy i zbliżać do rozwiązania zagadki robi się coraz bardziej interesująco. I tak aż do zakończenia, które jest naprawdę świetne.
Kasztanowy Ludzik to inteligentna intryga z dobrze wykreowanymi postaciami, z których każda posiada interesującą przeszłość wpływającą na jej motywacje i postrzeganie świata. W zasadzie wszyscy bohaterowie są w jakiś sposób złamani, co dotyczy nie tylko tych negatywnych, ale również praworządnych. I każdy z nich broni się przed rzeczywistością w jedyny sposób, jaki potrafi. W tej książce Zło jest naprawdę dosadne i nigdy nie rodzi się z przypadku, a Życie jest niekończącą się ucieczką przed przeszłością, prawdą, konsekwencjami i sumieniem.
Polecam.
Wreszcie trafiam na ebooka, który zawiera tylko nielicznie literówki zamiast masy kompromitujących błędów. I od razu lepiej się czyta. :)
To bardzo udany kryminał. Zaskoczył mnie. Szczególnie, że gdzieś do połowy książki czytałem bez większych emocji i trochę mieszały mi się postacie. Było tam wiele różnych pokrótce opisanych zdarzeń, wtedy jeszcze nie wiadomo jak ze sobą...
2020-08-28
W tym przypadku nie potrafię przekazać swoich wrażeń bez podania istotnych informacji o fabule, dlatego jeśli chcecie sięgnąć po książkę to nie czytajcie tej opinii przed lekturą.
Twierdza to świetnie poprowadzone starcie między dwoma odwiecznymi siłami. Akcja rozwija się powoli, stopniowo odsłaniając coraz więcej Prawdy, zaś wszystkie karty zostają rzucone na stół dopiero w samej końcówce, dzięki czemu aż do finalnych rozdziałów nie mamy pewności, co do zamiarów "wysłańca Chaosu" i "obrońcy Światła". Znakomicie również ukazano relację kochającego Ojca i zawsze posłusznej Córki, którzy występują przeciwko sobie, ślepo wierząc w racje swoich "Mistrzów".
Ta historia ma klimat. Góry, przełęcz, mgła, tajemnicza twierdza, jaskinie i umierający naziści. Mord zaczyna się jak w "Krzyku" Wesa Cravena, a kończy niczym "Noc Żywych Trupów" George'a Romero. "Twierdzę" kiedyś oglądałem, ale nie pamiętam za wiele z tego filmu, poza wrażeniem, że średnio mi się podobał. Natomiast książka jest naprawdę dobra. Często w horrorach ilość głupoty rośnie wraz z liczbą trupów, ale to nie jest typowy horror, a fabuła cały czas trzyma poziom. Całkiem nieźle się czyta, jednak po lekturze nie pozostawia szczególnych wrażeń, do których można byłoby wracać myślami. Pozycja raczej tylko dla fanów gatunku.
7 ode mnie.
W tym przypadku nie potrafię przekazać swoich wrażeń bez podania istotnych informacji o fabule, dlatego jeśli chcecie sięgnąć po książkę to nie czytajcie tej opinii przed lekturą.
Twierdza to świetnie poprowadzone starcie między dwoma odwiecznymi siłami. Akcja rozwija się powoli, stopniowo odsłaniając coraz więcej Prawdy, zaś wszystkie karty zostają rzucone na stół dopiero...
2020-08-22
To zaledwie nieco ponad 300 stron, ale napisanych z rozmysłem, dlatego w zupełności wystarczyło, by barwnie, ciekawie i przekonująco ukazać drogę na szczyt i z powrotem zdeterminowanego młodego prawnika w świecie dylematów moralnych i nieograniczonych możliwości.
Nietrudno się zatracić, gdy wszystko przychodzi tak łatwo. Jednak nigdy nie należy zagłuszać rozsądku, bo nie ma dróg na skróty i jeśli coś wydaje się zbyt piękne, by było prawdziwe to prawdopodobnie prawdziwe nie jest lub - co gorsza - wcale nie jest piękne.
Książka znacznie lepsza niż film.
Warto przeczytać.
To zaledwie nieco ponad 300 stron, ale napisanych z rozmysłem, dlatego w zupełności wystarczyło, by barwnie, ciekawie i przekonująco ukazać drogę na szczyt i z powrotem zdeterminowanego młodego prawnika w świecie dylematów moralnych i nieograniczonych możliwości.
Nietrudno się zatracić, gdy wszystko przychodzi tak łatwo. Jednak nigdy nie należy zagłuszać rozsądku, bo nie...
2020-08-19
Po kilku rozczarowujących ebookach postanowiłem sięgnąć po twórczość Autora jednej z moich ulubionych książek. Z lektury jestem zadowolony - czytanie Victora Hugo jest niczym rozmowa z inteligentnym człowiekiem - nie sposób przejść obojętnie bądź się nudzić. Hugo to zawsze Hugo - uważny obserwator serc ludzkich i przemian społecznych, stojący na straży wartości, które bledły w XV wieku, kiedy toczyła się akcja tej powieści, bledły w wieku XIX, gdy ją pisał i bledną dzisiaj, kiedy czytam ją ja.
Katedra Marii Panny w Paryżu to książka bezwzględna. Jazda bez trzymanki od komedii po tragedię. Jest to dla mnie o tyle zaskakujące, że Quasimodo dotychczas kojarzył mi się przede wszystkim z kreskówką Walta Disneya z lat 90-tych, więc nigdy bym nie przypuszczał, że okaże się on bohaterem powieści tak przepełnionej beznadzieją, że się to zwyczajnie nie mieści w głowie. Dlatego z ciekawością sięgnę również po bajkę, aby przekonać się, jak wiele z tego, co Hugo napisał rzeczywiście w niej ukazano. Sięgając po Katedrę nie wiedziałem, że kryje ona historię Dzwonnika i Esmeraldy i bardzo dobrze, bo gdybym wiedział to bym nie zaczął jej czytać, spodziewając się historii na miarę bajki dla dzieci.
Tyle o samej książce, dalej będzie jeszcze trochę o technicznej stronie ebooka.
W jednej z poprzednich recenzji pisałem o rażących błędach, jakie powstają tworzeniu elektronicznych treści. I tutaj niestety jest podobnie - na nieco mniejszą skalę, ale jednak. Z tym, że nie mówimy już o książce początkującej, prawie anonimowej autorki, ale o klasyce literatury. I to boli.
Ten ebook nie został poddany korekcie - wiem to, bo to widać gołym okiem. Wystarczy wspomnieć, że "Plac Greve", którego środkowa litera posiada kreseczkę nad "e" i nie występuje w polskim języku, w tekście pojawia się w kilku różnych - błędnych, absurdalnych i żałosnych - wersjach. Nie znam technologii tworzenia ebooków z asortymentu Empik Go, ale dla mnie wygląda to mniej więcej tak, jakby program próbował stworzyć tekst w oparciu o źródło o innym sposobie kodowania. I kiedy program nie potrafi rozszyfrować jakiejś litery to tworzy taką, która wydaje mu się podobna. I w ten sposób np. "e" z kreseczką u góry może zostać zastąpione przez zwykłe "e" lub np. poprzez "ć". I to jest tragiczne. Ale nie to jest jeszcze najgorsze.
Najgorsze jest to, że niewielu to obchodzi. Bo po co? Przecież można się domyślić o jakie słowo chodzi, nie?
NIE.
NIE MOŻNA.
Nie można, bo jak czytam coś takiego to czuję się jakby ktoś pluł mi w twarz. Ja wiem, że żyjemy w czasach, gdzie ilość > jakość, a jakość = absolutne minimum + nic poza tym, ale tylko tak dalej, a wszystko przestanie się liczyć.
I o tym również jest ta książka - o regresie, który postępuje od wieków...
Po kilku rozczarowujących ebookach postanowiłem sięgnąć po twórczość Autora jednej z moich ulubionych książek. Z lektury jestem zadowolony - czytanie Victora Hugo jest niczym rozmowa z inteligentnym człowiekiem - nie sposób przejść obojętnie bądź się nudzić. Hugo to zawsze Hugo - uważny obserwator serc ludzkich i przemian społecznych, stojący na straży wartości, które...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-12
Błoto
Swego czasu aktywnie śledziłem promocje w księgarniach internetowych, aby wyłapywać co lepsze książki po kosztach. Z czasem zorientowałem się, że zdecydowana większość pozycji objętych dodatkowymi rabami to w kółko te same tytuły, które najwyraźniej nie cieszą się dostatecznie dużym zainteresowaniem czytelników i pewnie musi być ku temu ukryty powód.
Nauczyłem się również, że jeśli na okładce pojawia się pean to pozycja może nie być wystarczająco dobra, by sama się obronić na półce, zaś ten tekst prawdopodobnie i tak okaże się sprzeczny z tym, co sam mógłbym powiedzieć o treści po lekturze.
Dlatego fiknąłem niezłego koziołka, gdy zorientowałem się, że książka Hillary Jordan nie wpisuje się w moje doświadczenia i następnie wpadłem do Błota wraz ze swoimi teoriami, bo choć nabyłem tę powieść na co rusz ponawianej promocji to rzeczywiście okazała się ona wielką prozą.
Guardian trafił tu w sedno i nie trzeba nic więcej dodawać.
Serdecznie polecam,
Błoto
Swego czasu aktywnie śledziłem promocje w księgarniach internetowych, aby wyłapywać co lepsze książki po kosztach. Z czasem zorientowałem się, że zdecydowana większość pozycji objętych dodatkowymi rabami to w kółko te same tytuły, które najwyraźniej nie cieszą się dostatecznie dużym zainteresowaniem czytelników i pewnie musi być ku temu ukryty powód.
Nauczyłem się...
2020-07-05
Nie chcę się znęcać nad tą książką, ale uważam, że radosna twórczość przypadkowych autorów nie powinna być aprobowana przez wydawnictwa i portale z ebookami. Każdy może pisać, uczymy się tego już w wieku przedszkolnym, więc wszyscy tutaj jesteśmy piśmienni, ale tylko nieliczni z nas rzeczywiście piszą książki. I dlatego, sięgając po nową lekturę, możemy przyjmować założenie, że w nasze ręce właśnie trafia coś starannie wyselekcjonowanego.
No właśnie, możemy przyjmować take założenie? Czy jednak już nie możemy? Kiedyś chyba mogliśmy. A teraz co? A teraz coraz częściej zdarza się, że kiedy czytam jakąś książkę to mam wątpliwości czy owa twórczość jeszcze zasługuje na takie miano.
Z szacunku do potencjalnego czytelnika wydawnictwo powinno zadbać o to, aby rzecz, która aspiruje do zostania lekturą była unikalna i ciekawa oraz napisana zgodnie z zasadami języka polskiego, zanim stanie się pozycją w księgarni. Nie może przypominać wypowiedzi gimnazjalisty, bo jeśli czytelnik szukałby tego typu treści to nie sięgnąłby po książkę, tylko wszedł na jakieś forum albo Naszą Klasę. Macie jeszcze konto na Naszej Klasie? Nie macie? No pewnie, że nie! Po co ono teraz komukolwiek, skoro wystarczy włączyć Empik Go i z powrotem jesteśmy w gimbazie! Iks de.
Dostawca taki jak Empik Go powinien dopilnować, aby treść, którą oferuje użytkownikowi została dostarczona w sposób niezmieniony, tj. zgodny z oryginałem. Ktoś, kto odpowiada za "inteligentny program", który tworzy w ebooku nie tyle literówki co błędy ortograficzne powinien zostać zwolniony. Tak, błędy ortograficzne. Z drugiej strony, kiedy czytasz tekst na poziomie gimnazjum to co Ciebie obchodzi "rz" czy "ż". Ale żeby napisać "jeden" przez "te"? Toż to już błąd na poziomie zerówki. Na dyktandzie nie byłoby zmiłuj dla delikwenta, który by się go dopuścił.
Czy Empikowi nie powinno zależeć na tym, aby budować silną markę w oczach swoich klientów? Po co tworzyć portal z ebookami, skoro nikt nie weryfikuje zamieszczanych treści? Bo ja nie wierzę, że ktoś przeczytał ten tekst lub (jeśli to wina programu) wykonał odpowiednie testy. Dostałem abonament za darmo ze względu na pandemię i czytam już którąś z kolei książkę, bo bardzo wygodne stało się dla mnie czytanie na telefonie w podróży. Jednak wybierając tytuł w ciemno za każdym razem narażam się na przeciętność. Wolałbym, aby portal zaoferował pięćdziesiąt dobrych książek zamiast iluś tam tysięcy kinder niespodzianek.
Bo dałem się nabrać.
Najlepsze jest to, że przeszukując listę dostępnych tytułów Sci-Fi w aplikacji zatrzymałem się na jednym z nich, po czym przeszedłem szybko dalej myśląc, że to na pewno będzie kalka X-Menów. I wziąłem kolejną pozycję, czyli ten nieszczęsny Falcon, a wydało mi się wtedy, że będzie on podobny do Łowcy Androidów.
ROTFL
Podobny do Łowcy Androidów! xD Blade Runner mi się zamarzył w tej kopalni szkolnych rozprawek. :D Głupi ja. Oczywiście dostałem iksmenów, a autorka nawet nie siliła się na oryginalność. "Dotyk Julii", który kiedyś czytałem też był taką kopią, ale tamta książka nawet mnie ubawiła. W tej nie ma nic zabawnego. W zasadzie nie ma w niej nic jakiegokolwiek. Więc mogłoby jej nie być. Świat nic by nie stracił, gdyby Falcon nie został w ogóle napisany.
Drogi Czytelniku, jeżeli pomimo moich negatywnych wrażeń chcesz wkroczyć na ścieżkę kłamstw wraz z Falconem to pozwól, że przedstawię Ci inną propozycję. Będzie to mój as w rękawie i ostatnia deska ratunku dla Ciebie. Kiedyś oglądałem film zatytułowany "Jestem Numerem Cztery". Nie było to jakieś specjalnie dobre kino, ale sam tytuł nie był aż taki najgorszy. Na LC znajdziesz również książkę na podstawie której powstał ten film. Nie pamiętam wszystkiego, ale myślę, że odnajdziesz tam mniej więcej 95% tego, co ma do zaoferowania Falcon. W nieco lepszym wydaniu.
Kolejna książka będzie ostatnim ebookiem wybranym przeze mnie "na czuja" z udostępnionego mi asortymentu Empiku. Jeszcze nie wiem, co to będzie. Ale jeśli znów się zawiodę to zacznę po prostu kupować ebooki, w które rzeczywiście wierzę. Bo naprawdę szkoda mi życia na te byle jakie treści. Nie chcę ich nawet za darmo.
Nie chcę się znęcać nad tą książką, ale uważam, że radosna twórczość przypadkowych autorów nie powinna być aprobowana przez wydawnictwa i portale z ebookami. Każdy może pisać, uczymy się tego już w wieku przedszkolnym, więc wszyscy tutaj jesteśmy piśmienni, ale tylko nieliczni z nas rzeczywiście piszą książki. I dlatego, sięgając po nową lekturę, możemy przyjmować...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-21
Klasyczny horror o nawiedzonej posiadłości. Jest tak "filmowo" poprowadzony, że wydaje się być wręcz stworzony pod ekranizację (sprawdziłem - powstała 3 lata po wydaniu książki i aż się sobie dziwię, że jej jeszcze nie znam (ale poznam)). Lubię ten styl. Autor nie stara się mnie przestraszyć, ale stopniowo otwiera perspektywy, które same w sobie są przerażające. Tak się tworzy prawdziwą grozę.
Poza tym to całkiem życiowa książka. Lubię wpadać w takie pułapki, jaką "Dom" okazał się dla Marian. Choć wiem wtedy, że robię źle to nie chcę i nie próbuję się powstrzymać. Działanie staje się dla mnie tak naturalne, że nie dopuszczam myśli, że mógłbym zrobić coś inaczej. I pozwalam toczyć się życiu obok mnie, pochłonięty nic nie znaczącą bzdurą, a cierpi na tym moje zdrowie oraz w szczególności rodzina i przyjaciele. Nieraz mija kilka tygodni zanim się ocknę i orientuję ile czasu upłynęło. Wtedy ogarniam się do czasu aż wpadnę w kolejną pułapkę. Ale co mnie ominęło, tego już nie odzyskam.
Trochę o tym myślałem kończąc "Całopalenie". A skoro lektura skłoniła mnie do refleksji to daję ósemkę.
Klasyczny horror o nawiedzonej posiadłości. Jest tak "filmowo" poprowadzony, że wydaje się być wręcz stworzony pod ekranizację (sprawdziłem - powstała 3 lata po wydaniu książki i aż się sobie dziwię, że jej jeszcze nie znam (ale poznam)). Lubię ten styl. Autor nie stara się mnie przestraszyć, ale stopniowo otwiera perspektywy, które same w sobie są przerażające. Tak się...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-12
Mam mieszane uczucia. Początek jest bardzo zachęcający, postacie są świetnie wprowadzane, a napięcie budowane wzorcowo. Dalej dochodzimy do momentu, który znamy z dziesiątek horrorów klasy B. Ale to jeszcze nic złego. Najważniejsze jest to, czy to co dostaniemy za chwilę będzie ciekawe i wiarygodne, czy raczej nieprzekonujące i po prostu nudne. W tym przypadku nudy może nie ma, ale na pewno nie jest przekonująco. A przynajmniej ja tego nie kupuję. Tanie rewelacje drugiej połowy książki zabijają naprawdę przyzwoity wątek psychologiczny, jaki tworzy się między bohaterami wcześniej. Dziecko, które nie jest przerażone niebezpieczeństwem, jakie mu grozi, ale tym, że zostało odciągnięte od polnych koników, które zamknęło wcześniej w słoiku, i które w rezultacie wkrótce umrą to jest to, o czym chcemy czytać. O mordowaniu się nawzajem w imię woli siły wyższej już niekoniecznie.
Mam mieszane uczucia. Początek jest bardzo zachęcający, postacie są świetnie wprowadzane, a napięcie budowane wzorcowo. Dalej dochodzimy do momentu, który znamy z dziesiątek horrorów klasy B. Ale to jeszcze nic złego. Najważniejsze jest to, czy to co dostaniemy za chwilę będzie ciekawe i wiarygodne, czy raczej nieprzekonujące i po prostu nudne. W tym przypadku nudy może nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-06-04
Dobra książka. Tematykę obozową uważam za ogólnie ciekawą, a tutaj ukazano nam wydarzenia, jakie rozegrały się z udziałem Cyganów, o których tragicznym losie nie mówi się tak wiele, jak o Żydach.
Najbardziej szokuje to, że kiedy zaczyna wydawać się, że w obozie robi się jakby luźniej i mniej nienormalnie to za chwilę dzieje się coś tak absurdalnego i strasznego, że nie da się tego pojąć.
Warto przeczytać.
Dobra książka. Tematykę obozową uważam za ogólnie ciekawą, a tutaj ukazano nam wydarzenia, jakie rozegrały się z udziałem Cyganów, o których tragicznym losie nie mówi się tak wiele, jak o Żydach.
Najbardziej szokuje to, że kiedy zaczyna wydawać się, że w obozie robi się jakby luźniej i mniej nienormalnie to za chwilę dzieje się coś tak absurdalnego i strasznego, że nie da...
2020-05-15
Wbrew pozorom jest to całkiem przyzwoita książka do autobusu. Choć Autor zwraca się do mnie jak do nieudacznika to jednocześnie stara się mnie przekonać, że nim nie jestem. Co chyba nie ma sensu, ale co ja tam mogę wiedzieć, skoro nie jestem kołczem. To pozycja, której treść wymaga odpowiedniej obróbki, ponieważ dostajemy mądre rzeczy w głupiej formie. Autor ma rację w wielu sprawach i zazwyczaj nasz punkt widzenia jest zbieżny. Okazuje się, że wiele z jego zasad jest obecnych w moim życiu, ja sam z kolei jestem świadomy o co biega w pracy nad sobą wg jego teorii. I to jest naprawdę budujące - sięgam po książkę, której celem jest danie czytelnikowi pozytywnego kopa i okazuje się, że ja akurat wcale takiego kopa nie potrzebuję. Nie zwróciłem uwagi na ten tytuł, bo jestem w dołku. Przeciwnie, wiem doskonale w jakim punkcie się znajduję oraz dlaczego, i jak to zmienić, gdy będę tego chciał. Przeczytałem ten tekst, żeby znaleźć dla siebie coś ekstra, coś nowego i udało się. Pod wierzchnią warstwą skierowaną do ludzi zagubionych i nieszczęśliwych mamy kontekst uniwersalny dla każdego. Szkoda, że trzeba go wyłowić, no ale trudno - w każdym razie jeśli potrafimy go wychwycić, to warto czytać treść. Co nowego wyniosłem? Zaprogramowanie człowieka na sukces. Przeniosłem je na własne życie i widzę, że to prawda, że w każdej dziedzinie wygrywam. Zawsze osiągam to, co sobie założę. Jeśli chcę biegać 3 razy w tygodniu po 10 km to to robię. Jeśli zakładam grać na komputerze codziennie po pracy po kilka godzin to również mi się to udaje. Robię zawsze to co chcę i świetnie mi to wychodzi. Warto chcieć tego, co dla nas dobre, bo zawsze osiągamy swoje cele. I druga ważna rzecz, ściśle związana z poprzednią - bycie gotowym. Skoro osiągam cele to czy chciałbym zarabiać więcej? Nie wiem. Mam pracę, w której czuję się jak ryba w wodzie i choć jest ona średnio dochodowa to ją lubię - nie lubię natomiast przesiadywać w biurze więcej niż to konieczne, cenię sobie wolny czas na głupoty, nie chcę pracować więcej, by zarabiać więcej, wolę się nosić jak kidult niż wskakiwać w garnitur, preferuję odbierać telefony niż dzwonić. I tak dalej, i tak dalej. Więc na pytanie czy chciałbym lepiej zarabiać odpowiem, że nie wiem, bo nie wiem czy chciałbym to zmienić. A skoro nie wiem, to na dzień dzisiejszy nie chcę i nie zmienię. Zatem nie jestem gotów poświęcić tego co lubię, by zarabiać więcej. Nie byłbym człowiekiem szczęśliwszym, gdybym zarabiał więcej. Tak jest na dzień dzisiejszy. Kiedy będę gotowy do zmiany, wtedy szczęście da mi lepsza praca. Teraz wygrywam życie jakie lubię. I trzecia rzecz warta uwagi - podświadomość, wolna wola i wyrabianie nawyków, działanie zamiast myślenia. Zdecydowana większość czynności, jakie robimy na co dzień odbywa się automatycznie. Śniadanie, kawa, serial, droga do pracy, przeglądanie internetu, wyjście z psem, rozmowa biznesowa, itp - nie myślimy co robimy. Po prostu robimy kawę np. o 10, a potem nie pamiętamy, że ją piliśmy. Albo jedziemy do pracy po raz 50 z rzędu tą samą drogą mimo iż alternatywa wcale nie jest dłuższa czy gorsza. To się samo dzieje. A skoro nie myślimy nad większością rzeczy, które robimy to nie warto zaprzątać sobie głowy różnymi sprawami i dobrze wyrobić automatyzmy, które dadzą nam szczęście. I to wcale nic trudnego - równie łatwo wyjść po pracy pobiegać, jak sięgnąć po kawę po drugim śniadaniu - wystarczy gotowość (pkt 2), a dalej jest już górki, bo zawsze wygrywamy (pkt 1). To tak w pigułce ode mnie kilka ciekawych rzeczy, które jak wspomniałem, są niestety ukryte pod dość płytką treścią przeznaczoną dla ludzi, którzy mają problem ze sobą. Jeśli podobają Wam się moje wnioski to pewnie mimo braków spodoba Wam się ta książka. A jeśli nie to szkoda czasu.
Wbrew pozorom jest to całkiem przyzwoita książka do autobusu. Choć Autor zwraca się do mnie jak do nieudacznika to jednocześnie stara się mnie przekonać, że nim nie jestem. Co chyba nie ma sensu, ale co ja tam mogę wiedzieć, skoro nie jestem kołczem. To pozycja, której treść wymaga odpowiedniej obróbki, ponieważ dostajemy mądre rzeczy w głupiej formie. Autor ma rację w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-07
Jest to ebook, który niemal w całości przeczytałem na przystankach lub w drodze. I to w zasadzie bez emocji, pomijając fragment w drugim czy trzecim rozdziale, który jest żywcem wyjęty z Call of Cthulhu. Wtedy jeden jedyny raz wgniotło mnie w fotel (akurat o tym czytałem w swoim gamingowym bujanym krzesełku). Pomyślałem, że to wcale nie jest oryginalne, ale co z tego, skoro mam przed oczami kopię Mistrza. No więc dalej było wyczekiwanie, nadzieja, niecierpliwość, aż w końcu przyszło zrozumienie - że to by było na tyle. To nie Autor swoim kunsztem zrobił na mnie wrażenie. Z drobnych braków zdawałem sobie sprawę już od początku, natomiast literackie dno w pełnej krasie (bo niestety książka jest naprawdę laicko napisana i źle poprowadzona) objawiło mi się w momencie, gdy zrozumiałem, że tak naprawdę wcale nie podoba mi się treść, ale samo wspomnienie mitologii, którą czytałem kilkanaście lat temu oraz jeszcze niezatarte wrażenia z kilku gier komputerowych, które bazują na tym samym punkcie wyjścia i z którymi zapoznałem się w roku ubiegłym. Prawda o tej książce jest taka, że Autor - prawdopodobnie fan taki jak ja - został wessany przez treści, które go inspirują, przez co stworzył tekst bez większej wartości - tekst do bólu wtórny w nielicznych dobrych momentach, które są wydarte z twórczości Lovecrafta i tekst do bólu powtarzalny w tych wielu słabych momentach, jakimi są próby napisania przez niego czegoś po swojemu. Rezultatem jest opowiadanie z dupy. Przepraszam, nie mam lepszego określenia. Najlepsze co dostałem to to, co sam sobie wykreowałem w głowie. To ja sam zbudowałem cały klimat, Autor podsunął mi tylko wspomnienia nieswojej twórczości, do czego dołożył od siebie tylko prymitywnych bohaterów (których w co drugim zdaniu określa jako Francuz, Polak, Hiszpan, itp., co wręcz kłuje w oczy (bo tak się pisze w gimnazjum na tróję z minusem)), którzy tylko łażą po melinach, gdzie wypytują lub obijają mordy. Ciąg przyczynowy-skutkowy śledztwa jest kiepski - wyraźnie na siłę. W zasadzie wszystko od początku zmierza w byle jaki sposób do jedynego możliwego finału, jakim jest [SPOJLER]eskalacja pradawnych mocy[/SPOJLER], w tym przypadku ukazana na dodatek w sposób niewywołujący emocji. Nuda, tania sensacja, a nawet brak zrozumienia istoty mitologii Cthulhu.
Nie ma ratunku dla tej książki. To jest zwykła pisanina. Mogę polecić jedynie fanom Lovecrafta, ale tylko w ramach ciekawostki, która podkreśli moc Oryginału.
Jest to ebook, który niemal w całości przeczytałem na przystankach lub w drodze. I to w zasadzie bez emocji, pomijając fragment w drugim czy trzecim rozdziale, który jest żywcem wyjęty z Call of Cthulhu. Wtedy jeden jedyny raz wgniotło mnie w fotel (akurat o tym czytałem w swoim gamingowym bujanym krzesełku). Pomyślałem, że to wcale nie jest oryginalne, ale co z tego, skoro...
więcej mniej Pokaż mimo to
Akurat tak się złożyło, że kończyłem czytać Słowika będąc jednocześnie w połowie ostatniego sezonu serialu, który traktuje o świecie, w którym to Rzesza wygrała II Wojnę Światową. Dlatego cieszę się, że dzięki powieści Kristin Hannah jednocześnie miałem możliwość poznania tych prawdziwych bohaterów, którzy do tego nie dopuścili. Książka ukazuje nam losy kilkunastu spośród tysięcy członków ruchów oporu, a także zwykłych dobrych ludzi, którzy w obliczu tragicznych czasów stawiali własne życie na szali pomagając innym, gdy ci pozostawieni zostali w sytuacji bez wyjścia. Autorka w centrum tej wstrząsającej historii stawia kobiety, starając się podkreślić ich niebagatelną rolę w obliczu walki o przetrwanie, gotowych do wielkich poświęceń, zawsze silnych i inspirujących dla swojego otoczenia. Wszystko to przedstawione jest w sposób bardzo dynamiczny, w książce cały czas coś się dzieje, a kolejne udręki przedzielone są niewielkimi promykami nadziei, która nigdy ostatecznie nie gaśnie. Uważam, że jest to świetna lektura. Warto o takich historiach pamiętać, a zwłaszcza teraz, gdy ludzie są tak podzieleni.
Polecam serdecznie,
Akurat tak się złożyło, że kończyłem czytać Słowika będąc jednocześnie w połowie ostatniego sezonu serialu, który traktuje o świecie, w którym to Rzesza wygrała II Wojnę Światową. Dlatego cieszę się, że dzięki powieści Kristin Hannah jednocześnie miałem możliwość poznania tych prawdziwych bohaterów, którzy do tego nie dopuścili. Książka ukazuje nam losy kilkunastu spośród...
więcej Pokaż mimo to