rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Wampir: Maskarada – Kły zimy Addison Duke, Nathan Gooden, Tini Howard, Corin Howell, Devmalya Pramanik, Tim Seeley
Ocena 6,9
Wampir: Maskar... Addison Duke, Natha...

Na półkach: ,

Oceniając z perspektywy gracza RPG systemu Wampir Maskarada - to naprawdę fajna pozycja. Zawiłości relacji między Spokrewnionymi, niekończąca się polityczna rozgrywka z niepewnymi sojuszami, decyzje podejmowane z perspektywy nieludzkiej moralności (albo takiej, która o swoją ludzkość walczy) - wszystko to tworzy barwny świat pełen inspiracji do opowiedzenia swojej własnej historii w Świecie Mroku.
Dodatkowe materiały, które pomagają osadzić bohaterów komiksu w grze są świetnym bonusem dla graczy i Mistrzów Gry, ale jednocześnie opowiadają szczegółowe historie postaci, mocno je ubogacając.
Miałem super frajdę z tej lektury choć, być może, gdybym nie grał w fabularnego Wampira, ta opowieść sprawiłaby mi mniej przyjemności.
Dla tych, którzy nie grali - może to doskonała okazja/ dobry bodziec by spróbować? :)

Oceniając z perspektywy gracza RPG systemu Wampir Maskarada - to naprawdę fajna pozycja. Zawiłości relacji między Spokrewnionymi, niekończąca się polityczna rozgrywka z niepewnymi sojuszami, decyzje podejmowane z perspektywy nieludzkiej moralności (albo takiej, która o swoją ludzkość walczy) - wszystko to tworzy barwny świat pełen inspiracji do opowiedzenia swojej własnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając miałem wrażenie, że to taki trochę klimat Eberharda Mocka w wersji Light i Lublin zamiast Wrocławia.
Całkiem przyjemnie w odbiorze oddana atmosfera Lublina lat 30tych. Akcja jakoś płynie do przodu, choć główny bohater (w moim wydaniu zaznaczony na okładce), przez jakąś 1/3 nie jest za to specjalnie odpowiedzialny.
W porządku poczytadło :)

Czytając miałem wrażenie, że to taki trochę klimat Eberharda Mocka w wersji Light i Lublin zamiast Wrocławia.
Całkiem przyjemnie w odbiorze oddana atmosfera Lublina lat 30tych. Akcja jakoś płynie do przodu, choć główny bohater (w moim wydaniu zaznaczony na okładce), przez jakąś 1/3 nie jest za to specjalnie odpowiedzialny.
W porządku poczytadło :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nietypowa, bo pierwszoosobowa narracja, wspaniale sportretowane unikalne charaktery postaci, niezapowiedziane cameo, głęboka, pozornie spokojna angielska prowincja i nieoczywista zbrodnia zwiastowana serią anonimów. Słowem: naprawdę przyjemna lektura!

Nietypowa, bo pierwszoosobowa narracja, wspaniale sportretowane unikalne charaktery postaci, niezapowiedziane cameo, głęboka, pozornie spokojna angielska prowincja i nieoczywista zbrodnia zwiastowana serią anonimów. Słowem: naprawdę przyjemna lektura!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyjemna lektura, wciągający thriller sensacyjny podany łatwo przyswajalnym i wielokrotnie zabawnym stylem Miłoszewskiego.
Ciekawi protagoniści, międzynarodowa intryga, pogoń za skarbem, zaginione i nieznane bezcenne dzieła, wartka akcja, trochę humoru.
Odrobinę przypomina klimatem Skarb Narodów -i tak jak w filmie tak tu również postacie nie są jakoś szczególnie wiarygodne, ale za to świetnie sprawdzają się jako bohaterowie, których losy w globalnej zawierusze śledzi się z zapartym tchem.
Dodatkowo można dowiedzieć się odrobinę o polskich bogactwach sztuki i ich historii. Polecam :)

Przyjemna lektura, wciągający thriller sensacyjny podany łatwo przyswajalnym i wielokrotnie zabawnym stylem Miłoszewskiego.
Ciekawi protagoniści, międzynarodowa intryga, pogoń za skarbem, zaginione i nieznane bezcenne dzieła, wartka akcja, trochę humoru.
Odrobinę przypomina klimatem Skarb Narodów -i tak jak w filmie tak tu również postacie nie są jakoś szczególnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na teksty z lat 70tych to niektóre wciąż całkiem świeże i ciekawe. Tytułowe opowiadanie potrafi świetnie trzymać w napięciu. Czytało się przyjemnie, chociaż z S-F tego autora, zdecydowanie bardziej polecam "Tuf Wędrowiec".

Jak na teksty z lat 70tych to niektóre wciąż całkiem świeże i ciekawe. Tytułowe opowiadanie potrafi świetnie trzymać w napięciu. Czytało się przyjemnie, chociaż z S-F tego autora, zdecydowanie bardziej polecam "Tuf Wędrowiec".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem zaledwie kilka książek Cobena i wciąż zadziwia mnie, że ci wszyscy bohaterowie jakoś zawsze mają w znajomymych gwiazdy rocka, bossów mafii, prawników, hackerów policjantów. Ja mam jednego hydraulika, panią z warzywnego, anglistkę oraz pracownika bankowości. Gdybym został uwikłany w intrygę kryminalną to nie miałbym szans. Tak jak jakikolwiek regularny człowiek, w którego można uwierzyć jako postać.
Na szczęście bohaterowie Cobena nie mają z tym problemu!
A jeśli Tobie to nie przeszkadza, to ta książka to całkiem niezła lektura. I nawet plot twist jest. Nie ma co narzekać.

Przeczytałem zaledwie kilka książek Cobena i wciąż zadziwia mnie, że ci wszyscy bohaterowie jakoś zawsze mają w znajomymych gwiazdy rocka, bossów mafii, prawników, hackerów policjantów. Ja mam jednego hydraulika, panią z warzywnego, anglistkę oraz pracownika bankowości. Gdybym został uwikłany w intrygę kryminalną to nie miałbym szans. Tak jak jakikolwiek regularny człowiek,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zainspirowany blurbem próbowałem czytać jak Gombrowicza. Nieskutecznie.
Książka ma swoje perełki i momentami absurd się broni, ale wielokrotnie nie ma spójności w tonie tego absurdu. Ponieważ trzeba umieć absurd utrzymać i umieć się nim posługiwać. Foenkinos zdaje się czasem potrafić a innymi momentami zupełnie nie. Zakończenie to raczej ten moment, w którym nie umie i zawiodło mnie mocno.

Zainspirowany blurbem próbowałem czytać jak Gombrowicza. Nieskutecznie.
Książka ma swoje perełki i momentami absurd się broni, ale wielokrotnie nie ma spójności w tonie tego absurdu. Ponieważ trzeba umieć absurd utrzymać i umieć się nim posługiwać. Foenkinos zdaje się czasem potrafić a innymi momentami zupełnie nie. Zakończenie to raczej ten moment, w którym nie umie i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rat Queens tom 3: Demony Tess Fowler, Kurtis J Wiebe
Ocena 6,7
Rat Queens tom... Tess Fowler, Kurtis...

Na półkach: ,

Gdzie zmierzacie Królowe?
Jakoś nie mogę przekonać się do kreski w tym tomie. Poprzedni rysownicy byli może mniej dokładni, zapewniali jednak postaciom więcej dynamiki i pazura, a to przecież główne cechy Królowych.
To, oraz szalona rozwałka, której akurat w tym tomie jest zdecydowanie mniej na rzecz relacji, historii, polityki, retrospekcji i wątków osobistych.
W sumie dostajemy najbardziej głęboką ze wszystkich dotychczasowych historii, ale momentami zbyt złożoną, dającą nam ciut za dużo ekspozycji i zbyt mało dynamizmu, zawartą w rysunkach, które są dopracowane, ale pozbawione iskry i polotu.
Pozostaje więc zapytać: gdzie zmierzają Królowe Szczurów?

Gdzie zmierzacie Królowe?
Jakoś nie mogę przekonać się do kreski w tym tomie. Poprzedni rysownicy byli może mniej dokładni, zapewniali jednak postaciom więcej dynamiki i pazura, a to przecież główne cechy Królowych.
To, oraz szalona rozwałka, której akurat w tym tomie jest zdecydowanie mniej na rzecz relacji, historii, polityki, retrospekcji i wątków osobistych.
W sumie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka tak średnia, że mogłaby średniość ilustrować w encyklopedii.
Dowód na to, że nie wystarczy odhaczyć kilku punktów ze spisu obowiązkowych motywów literackich w sensacji, aby otrzymać porządną lekturę. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak i kiedy ich używać.

I tak na przykład przedstawienie historii płatnej zabójczyni znacznie wcześniej niż samego detektywa-protagonisty poważnie zastanawia i pozostawia pytanie, czy autor po prostu bardzo chciał szybko dać znać czytelnikom "Hej, patrzcie, ta babka była gwiazdą porno! A teraz zabija ludzi! Super, nie?".
O detektywie dowiadujemy się więcej niż to, że jest byłym gliną i ma córkę, w rozdziale 16, po 153 stronach.

Z resztą, co tu dużo pisać. To jest książka w której pada zdanie:
"Nic tak nie podnieca kobiety, jak świadomość, że mężczyzna pragnie jej tak mocno, że zabił jej męża."
Oceńcie sami.

Książka tak średnia, że mogłaby średniość ilustrować w encyklopedii.
Dowód na to, że nie wystarczy odhaczyć kilku punktów ze spisu obowiązkowych motywów literackich w sensacji, aby otrzymać porządną lekturę. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak i kiedy ich używać.

I tak na przykład przedstawienie historii płatnej zabójczyni znacznie wcześniej niż samego detektywa-protagonisty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Historia może byłaby i ciekawa - odłączenie ludzi od cyfryzacji, która stała się podstawą ich istnienia oraz natychmiastowe skutki takiego wydarzenia to wizja intrygująca, bo tak bliska.
Co z tego, skoro warstwa graficzna robi wszystko, żeby czytelnika zniechęcić?
Obrazy są brudne i mało czytelne. Dobrym przykładem jest kadr, w którym widzimy rozmyty budynek z kilkoma ciemniejszymi plamami i dopiero z dialogu dowiadujemy się, że jedna z tych plam to bomba-niewypał, która uderzyła w dach.
Postaci wyglądają dokładnie tak samo i dopiero odniesione obrażenia pozwalają zacząć je odróżniać (do końca tomu miałem wątpliwości, czy łysy mężczyzna w ciemnym stroju jest akurat przyjacielem rodziny czy prezydentem USA...). Może stąd autor zdecydował się na narysowanie niebieskiej plamy na twarzy głównego bohatera - żebyśmy go jednak z nikim nie pomylili.
Bardzo dużo ciemnych plam, rozmazania, zielona burka wyglądająca jak żelek, balon bez powietrza, albo jeszcze mniej przystojne rzeczy, wiele literek i mało emocji.
Jak na przeraźliwy kryzys, który zmienia świat, bohaterowie wyglądają trochę dziwnie z ciągle nieporuszonymi twarzami, jakby w wielkim zmęczeniu, ale nie wynikającym z ponurej rzeczywistości, a bardziej oddającym znużenie czytelnika.
Tom II ominę niespiesznym krokiem, tym samym krzesząc więcej energii niż odnalazłem w całym tomie pierwszym.

Historia może byłaby i ciekawa - odłączenie ludzi od cyfryzacji, która stała się podstawą ich istnienia oraz natychmiastowe skutki takiego wydarzenia to wizja intrygująca, bo tak bliska.
Co z tego, skoro warstwa graficzna robi wszystko, żeby czytelnika zniechęcić?
Obrazy są brudne i mało czytelne. Dobrym przykładem jest kadr, w którym widzimy rozmyty budynek z kilkoma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wyjątkowa lektura, po którą sięga się na początku dla przepięknych ilustracji, zostaje dla ciekawej historii i wreszcie kończy z naprawdę niespodziewanym, choć logicznym finałem.
Tenże finał wywindował ocenę komiksu, bo mimo kilku wskazówek w samej opowieści, czytelnik zanurzony w tak dobrze znanym heroicznym fantasy, spodziewa się jednak czegoś innego. Dostaje to, co dostaje i za to autorowi chwała.
Tak samo, jak za wspaniałe ilustracje - pełne szczegółów, dynamiki, charakteru i piękna. W dobie komiksów, które często wyglądają jak nakreślone od niechcenia lub wykorzystujących do męczącej przesady te same kadry, "Miecz Ardeńczyka" zapewnia sporo wizualnej satysfakcji.
Polecam!

Wyjątkowa lektura, po którą sięga się na początku dla przepięknych ilustracji, zostaje dla ciekawej historii i wreszcie kończy z naprawdę niespodziewanym, choć logicznym finałem.
Tenże finał wywindował ocenę komiksu, bo mimo kilku wskazówek w samej opowieści, czytelnik zanurzony w tak dobrze znanym heroicznym fantasy, spodziewa się jednak czegoś innego. Dostaje to, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kapitalne.
Seria historii o kobietach, które były nietuzinkowe a czasem heroiczne - na skalę globalną a czasem na całkiem (z pozoru) niewielką. Potrafiły zmienić całe życie, albo całe państwo.
Świetna kreska z fenomenalnymi wręcz ilustracjami oddzielającymi poszczególne historie, błyskotliwy humor i wyjątkowość opowiadanych historii składają się na naprawdę doskonały zbiór opowieści ilustrowanych!

Kapitalne.
Seria historii o kobietach, które były nietuzinkowe a czasem heroiczne - na skalę globalną a czasem na całkiem (z pozoru) niewielką. Potrafiły zmienić całe życie, albo całe państwo.
Świetna kreska z fenomenalnymi wręcz ilustracjami oddzielającymi poszczególne historie, błyskotliwy humor i wyjątkowość opowiadanych historii składają się na naprawdę doskonały zbiór...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dobre, niewymagające czytadło. Fakt, jest to zbitek scen, w których główny bohater nie jest w stanie przejść jednej ulicy, żeby czymś nie dostać, zostać zaatakowanym, porwanym, być obiektem gróźb lub wszystkie te rzeczy na raz. Do tego jak na bystrzaka brakuje mu trochę instynktu samozachowawczego w rozmowach zarówno z szefami mafijnymi jak i wampirami.

Mimo wszystko jednak szybko się to czyta, książka przejawia minimalny pierwiastek chandlerowskiej powieści detektywistycznej, dorzucając ciekawy sposób dowalania naszemu protagoniście nawet kiedy i tak nie ma łatwo.
Sięgnę po następny tom mając nadzieję, że tym razem jednak nie odgadnę rozwiązania w 1/3 książki.

Dobre, niewymagające czytadło. Fakt, jest to zbitek scen, w których główny bohater nie jest w stanie przejść jednej ulicy, żeby czymś nie dostać, zostać zaatakowanym, porwanym, być obiektem gróźb lub wszystkie te rzeczy na raz. Do tego jak na bystrzaka brakuje mu trochę instynktu samozachowawczego w rozmowach zarówno z szefami mafijnymi jak i wampirami.

Mimo wszystko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyjemna lektura na 3-4 godzinki. Aż szkoda, że główny bohater nie zostaje na dłużej w uniwersum Agathy Christie choć sama rezydencja Chimneys powraca w jednej z późniejszych książek.
Jako ciekawostka - "Tajemnica..." doczekała się adaptacji filmowej i serialowej.

Przyjemna lektura na 3-4 godzinki. Aż szkoda, że główny bohater nie zostaje na dłużej w uniwersum Agathy Christie choć sama rezydencja Chimneys powraca w jednej z późniejszych książek.
Jako ciekawostka - "Tajemnica..." doczekała się adaptacji filmowej i serialowej.

Pokaż mimo to

Okładka książki Monstressa. Tom Pierwszy - Przebudzenie Marjorie M. Liu, Sana Takeda
Ocena 7,5
Monstressa. To... Marjorie M. Liu, Sa...

Na półkach: ,

Bardzo to klimatyczne. Myślę, że potrafi przekonać do siebie nawet tych fanów komiksu, którzy nie przepadają za mangowym stylem.
Czuć trochę klimat Hellsinga, ale takiego, w którym obrazki byłyby o niebo ładniejsze, a fabuła znacznie ciekawsza ;)
Trochę krypne, trochę ładne. Duży plus.

Bardzo to klimatyczne. Myślę, że potrafi przekonać do siebie nawet tych fanów komiksu, którzy nie przepadają za mangowym stylem.
Czuć trochę klimat Hellsinga, ale takiego, w którym obrazki byłyby o niebo ładniejsze, a fabuła znacznie ciekawsza ;)
Trochę krypne, trochę ładne. Duży plus.

Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieści tajemnicze i szalone Gris Grimly, Edgar Allan Poe
Ocena 7,8
Opowieści taje... Gris Grimly, Edgar ...

Na półkach: ,

Proza Poego działa na zasadzie mrocznej narracji, niepokoju i strachu, który wyłania się z kolejnych przeczytanych zdań. Historie malują obraz grozy słowami i próba oddania go za pomocą faktycznych ilustracji wydaje się być kiepskim pomysłem, bo przecież nic nie stworzy nam bardziej przerażającej i przejmującej wizualizacji niż nasza własna wyobraźnia.
Tymczasem jednak okazuje się, że burtonowski styl grafik Grisa Grimly'ego w upiornie urzekający sposób komplementuje historie Edgara Alana.

Pojawiają się opinie, że opowieści Poego już nie straszą, nie przejmują, są zbyt proste, oczywiste i czasem banalne w porównaniu do tego, co zdążyła od jego czasów zaserwować nam kinematografia, popkultura i sztuka. Wydaje mi się, że ta oprawa graficzna przywraca te historie znów do głównego nurtu, odświeża i serwuje z nową siłą i energią.
Z siłą i energią w jaką uderza się od środka w zamknięte wieko trumny. Bo to w końcu Edgar Allan Poe.
Miłej lektury!

Proza Poego działa na zasadzie mrocznej narracji, niepokoju i strachu, który wyłania się z kolejnych przeczytanych zdań. Historie malują obraz grozy słowami i próba oddania go za pomocą faktycznych ilustracji wydaje się być kiepskim pomysłem, bo przecież nic nie stworzy nam bardziej przerażającej i przejmującej wizualizacji niż nasza własna wyobraźnia.
Tymczasem jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciąż nie mogę się zdecydować, czy ta książka to dystopijna wizja przyszłości, czy spektakularny, zamknięty w prozie, ból tyłka o unifikacje prawne struktur państwowych w UE i liberalną politykę międzynarodową.
Nie wiem.

Chciałem napisać, że okładka to spoiler, ale blurb to też spoiler. Bo w zasadzie, że ktoś coś chce na Księżycu i w kosmosie dowiadujemy się tak naprawdę w 2/3 książki, a bohaterowie docierają tam dopiero w okolicy 4/5 lektury. A potem jest jeszcze dziwniej.

Nie wiem też, czy struktura powieści jest świetna bo dzieje się od iwentu do iwentu, jakby obrazując życie i priorytety głównego bohatera, czy jest po prostu źle taktowana i chaotycznie powiązana scenami.

Nie mam pojęcia czy zakończenie to ciekawa i zaskakująca pointa czy poważne klapnięcie w czoło z "co tu się odwaliło?".

SPOILER!!!
Bo jak na to popatrzeć, to Grzędowicz chce nam zakończeniem powiedzieć, że Unią Europejską sterują ufoludki robiące wszystko, żeby zabrać nam indywidualność.

Nie mam pojęcia, co z tą książką.

Wciąż nie mogę się zdecydować, czy ta książka to dystopijna wizja przyszłości, czy spektakularny, zamknięty w prozie, ból tyłka o unifikacje prawne struktur państwowych w UE i liberalną politykę międzynarodową.
Nie wiem.

Chciałem napisać, że okładka to spoiler, ale blurb to też spoiler. Bo w zasadzie, że ktoś coś chce na Księżycu i w kosmosie dowiadujemy się tak naprawdę w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Takie "meh" z plusem.
Przeczytaj jeśli:
- Masz ochotę po raz kolejny poczytać, że bohater jest w świecie, który podobny jest do jego świata, ale nie jest nim i groza.
- Nie zniechęca Cię kwantowy żargon i zdania oraz przypisy próbujące wyjaśniać teorie fizyki.
- Masz ochotę przeczytać kolejną książkę o wielu wymiarach i światach na raz.
- Nie przeszkadza Ci narracja pierwszoosobowa z której wynika, że główny bohater ma niewiele ikry.
- Uwielbiasz kiedy bohater ucieka i jakimś cudem zawsze mu się udaje.
- Jesteś w stanie poczekać 1/3 książki, aż będzie się ją czytać płynnie.
- Lubisz gdy pojedyncze zdania oddzielane są enterem.
- Nie przeszkadza Ci, że książka jest dosyć niekonsekwentna gdy główna siła napędowa bohaterów jest raczej ckliwa a zakończenie jest dyskusyjnym happy endem.

Takie "meh" z plusem.
Przeczytaj jeśli:
- Masz ochotę po raz kolejny poczytać, że bohater jest w świecie, który podobny jest do jego świata, ale nie jest nim i groza.
- Nie zniechęca Cię kwantowy żargon i zdania oraz przypisy próbujące wyjaśniać teorie fizyki.
- Masz ochotę przeczytać kolejną książkę o wielu wymiarach i światach na raz.
- Nie przeszkadza Ci narracja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ze względu na ograniczenia w objętości książki (a wcześniej nowelek, z których jest złożona), Martin nie mógł przez trzy bite strony opisywać tylko herbów oraz przepisów na konkretne dania, jak zdarzało mu się to w Pieśni Lodu i Ognia, co, bez zaskoczenia, znacznie wpłynęło na jakość i przejrzystość lektury.
Czyta się przyjemnie, pióro jest lekkie zaś żywot wędrownego rycerza już niekoniecznie.
Kibicujemy mu jednak, bo sierota z Zapchlonego Tyłka wydaje się być prawdziwie rycerski i szlachetny, w kontraście do wysoko urodzonych lordów.
Sprowadza to na niego masę tarapatów, ale bywa również tych kłopotów rozwiązaniem. Pomaga też fakt, że za giermka ma, jakże wygodnie, młodego smoczego księcia w przebraniu.

Do polecenia każdemu, kto lubi:
- prozę Martina,
- rycerzy,
- turnieje,
- powtarzane motta lub przezwiska (Ile oczu ma Bloodraven? Dunk tępy jak buzdygan. Dębino i żelazo otoczcie mnie opieką... )
- groźby trzepnięcia kogoś w ucho,
- opisy jedzenia (pewnie, że są),
- słowo "jajo",
- heraldykę i miliony nazwisk,
oraz przede wszystkim:
- historie pozornie o walkach i wojownikach lecz naprawdę podszyte pytaniami o to ile wart jest honor oraz gdzie się on kończy a zaczyna głupota i zaślepienie prowadzące do śmierci wielu ludzi.

Bonusowe punkty przyjemności z czytania dostaną dodatkowo ci, którzy orientują się we wszystkich nazwiskach i tytułach tej sagi, ponieważ jest ich, eufemistycznie ujmując, d u ż o, zaś w książce - prequelu znajdą kilka małych mrugnięć do czytelników i fanów Pieśni Lodu i Ognia.
Miłej lektury!

Ze względu na ograniczenia w objętości książki (a wcześniej nowelek, z których jest złożona), Martin nie mógł przez trzy bite strony opisywać tylko herbów oraz przepisów na konkretne dania, jak zdarzało mu się to w Pieśni Lodu i Ognia, co, bez zaskoczenia, znacznie wpłynęło na jakość i przejrzystość lektury.
Czyta się przyjemnie, pióro jest lekkie zaś żywot wędrownego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Kiksy Klawiatury" to doskonała lektura pozwalająca popatrzeć na ulubionego pisarza z innej, nieco bardziej ludzkiej, zdjętej z piedestału, perspektywy. Pratchett jednak nawet "zdjęty" pozostaje Pratchettem, który ze swoim błyskotliwym poczuciem humoru, zręczną satyrą i celnymi obserwacjami, trochę mimochodem, udowadnia dlaczego na tym piedestale się znalazł.

Mamy więc możliwość obserwować go jako dziennikarza, rzecznika prasowego elektrowni atomowej (gdzie dzieli się swoją anegdotą o Fredzie, która mogłaby z powodzeniem dopasować się do w zasadzie każdego miejsca pracy), początkującego pisarza, uznanego literata i wreszcie - pacjenta, człowieka chorego nieuleczalnie.

Temu ostatniemu poświęcona jest końcowa część książki, która nosi podtytuł "Dni Gniewu". Jest to cześć smutna i gorzka. Jest to część, przed którą możemy się bronić, do której możemy podchodzić niechętnie, która może uderzyć w nas nagle i boleśnie. Przyzwyczajeni do nieraz zgryźliwych, ale zawsze pełnych humoru treści, które w większości charakteryzowały dzieła Pratchetta, możemy odnaleźć się pozbawieni przygotowania na tę część, tak bardzo prozaiczną, bardzo prywatną i często bardzo bezpośrednią.
Bo jest to część o śmierci. Nie tego jowialnego Śmierci Świata Dysku, lecz śmierci znanej z naszego świata, gorzkiej, smutnej, a czasem takiej, o którą trzeba walczyć.

Pamiętam, że gdy zmarł Terry Pratchett zrobiło mi się ogromnie przykro i poczułem się zdziwiony smutkiem teoretycznie irracjonalnym, bo przecież nie znałem go osobiście. Po jakimś czasie zrozumiałem, że ten smutek nie dotyczy śmierci jednej osoby. Zrozumiałem, że nagle setki istnień, nie zrobią nigdy więcej kroku po bruku Ankh-Morpork lub Lancre. Historie i życia postaci, które znamy i do których się przywiązaliśmy urywają się w tym momencie. Vimes nigdy więcej nie odpali cygara, Niania Ogg nie zaśpiewa więcej piosenki o jeżu a Rincewind nie spadnie nigdy więcej z Krawędzi. Być może istnieje gdzieś wszechświat, w którym wielki żółw płynie między gwiazdami niosąc na grzebiecie cztery słonie, historie trwają i wszystko dzieje się dalej
Ale już nie dla nas.

Zapamiętajmy te wszystkie ożywione istnienia, te wyjątkowe historie, te salwy śmiechu i godziny a nawet dni wspaniałej lektury. Przeczytanie "Kiksów" do końca, zrozumienie z czym i dlaczego Terry Pratchett walczył pod koniec swojego życia, może być trudne. To trochę jak odprowadzenie kogoś do samego końca. Trochę jak pożegnanie, którego nie słychać. To nie jest lektura, przy której się zaśmiejemy.
Jednak za te wspomniane wielopłaszczyznowe postacie, za zabawne opowieści, za czystą radość spacerowania po Świecie Dysku i nie tylko - być może jesteśmy mu to winni.

"Kiksy Klawiatury" to doskonała lektura pozwalająca popatrzeć na ulubionego pisarza z innej, nieco bardziej ludzkiej, zdjętej z piedestału, perspektywy. Pratchett jednak nawet "zdjęty" pozostaje Pratchettem, który ze swoim błyskotliwym poczuciem humoru, zręczną satyrą i celnymi obserwacjami, trochę mimochodem, udowadnia dlaczego na tym piedestale się znalazł.

Mamy więc...

więcej Pokaż mimo to