-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus5
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz2
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2019-11
2012-08-12
Po raz kolejny stwierdzam, że nie jest łatwo pisać o tym, co spodobało nam się najbardziej. Nie potrafię znaleźć słów, by oddać swoje uczucia po przeczytaniu tej książki, bo całość dzieła Martina jest tak spójna i pasująca, że rozłożenie jej na części i poddanie analizie nie jest tak proste jak w przypadku innych powieści. „Gra o tron” zrobiła na mnie ogromne wrażenie pomimo tego, że nie przepadam za fantasy. A więc co takiego ma w sobie proza Martina, że przyciąga czytelników, którzy na co dzień wolą romanse, przygotówki czy antyutopie? Już podczas lektury zadawałam sobie to pytanie. Myślę, że wielką rolę odgrywa fabuła, która jest tak różnorodna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Pojawia się masa wątków przedstawionych z perspektywy całej gamy postaci. Jedne wydarzenia zainteresowały mnie bardziej, a inne mniej, przy nich czekałam na kolejny rozdział i zmianę bohaterów. Potem niespodziewanie się to zmieniało i nagle o przygodach karła ze znanego rodu czytałam z większą ciekawością niż o Dothrackiej księżniczce, by ostatecznie porzucić ich oboje na rzecz strażników strzegących Muru, oddzielającego Siedem Królestw od nawiedzonego lasu.
Cała recenzja na blogu: http://elen-magic-world.blogspot.com/2012/08/gra-o-tron-george-r-r-martin.html Zapraszam!
Po raz kolejny stwierdzam, że nie jest łatwo pisać o tym, co spodobało nam się najbardziej. Nie potrafię znaleźć słów, by oddać swoje uczucia po przeczytaniu tej książki, bo całość dzieła Martina jest tak spójna i pasująca, że rozłożenie jej na części i poddanie analizie nie jest tak proste jak w przypadku innych powieści. „Gra o tron” zrobiła na mnie ogromne wrażenie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-01
Hazel to szesnastolatka chora na raka, która według lekarzy powinna umrzeć już kilka lat temu, jednak wciąż trzyma się życia. Nie chodzi do szkoły, większość czasu spędza w domu, a poruszać musi się wraz ze zbiornikiem na tlen, który umożliwia jej oddychanie. Jedne z jej nielicznych aktywności to spotkania grupy wsparcia, na które bynajmniej nie chodzi z własnej woli. Zajęcia są co najmniej przygnębiające, gdy widzisz brak kolejnych osób, oto skutek uboczny umierania. Jednak pewnego dnia dziewczyna podczas spotkania poznaje intrygującego chłopaka, Augustusa. Towarzyszy on swojemu przyjacielowi, bo choć kiedyś również był chory, udało mu się zwalczyć raka.
„Gwiazd naszych wina” opisuje tworzącą się między dwojgiem nastolatków nić porozumienia, początkowa fascynacja przeradza się z czasem w głębsze uczucie. Ich historia jest piękna i wzruszająca, ale nie do przesady, bo miłość przeplata się z tragediami, walką z chorobą i refleksjami na temat sensu życia. Powieść Johna Greena nie jest kolejną przesłodzoną bajką o nastoletniej miłości, w której bohaterowie spijają sobie lukier z ust, lecz dużo bardziej prawdziwą i przemawiającą do czytelnika opowieścią. Charakteryzuje ją spora ilość ciętego humoru, za pomocą którego bohaterowie zamiast użalać się nad sobą, ironizują i kpią ze swojego życiowego pecha. Czyni to ich bardziej realnymi i ludzkimi, podczas lektury wytwarza się specyficzna więź między postaciami a czytelnikiem.
„Gwiazd naszych wina” charakteryzuje się nieprzewidywalnymi zwrotami akcji w różnych wątkach, jeden z nich jest szczególnie mocno powiązany z życiem bohaterów. Dotyczy ulubionej książki Hazel, która także opowiada o dziewczynie chorej na raka i jej bliskich. Hazel za wszelką cenę chce poznać zakończenie, a uwielbieniem do powieści zaraża Augustusa. Śledzenie losów nastolatków było dla mnie fascynującym doświadczeniem, łączące ich uczucie jest tak prawdziwe i naturalne, a Augustus to prawdziwy ideał. Jednocześnie wielką sympatią darzę Hazel, co jest zaskakujące, gdyż zwykle kobiece bohaterki po prostu mnie denerwują.
John Green opisując trudny temat jakim jest śmiertelna choroba zachowuje równowagę między wyczuciem a dość bezpośrednimi uwagami, nie znajdziemy w jego powieści niepotrzebnego patosu, przy jednoczesnej głębi całej historii. Green przedstawia osoby walczące z rakiem w innym świetle, bohaterowie nie tworzą listy „100 rzeczy, które muszę zrobić przed śmiercią”, choć oboje, jak każdy człowiek, boją się zapomnienia i tego, że ich odejście nie odciśnie piętna na świecie.„Gwiazd naszych wina” to książka romantyczna, ale nie pusta, wzruszająca, ale też wywołująca szeroki uśmiech na twarzy, bajkowa, ale jednocześnie do bólu prawdziwa, a zapadającymi w pamięć cytatami z niej można by wytapetować pokój. Jednym słowem wspaniała! John Green trafił także do mojego serca i już trzymam w rękach kolejną jego powieść, licząc na równie fascynującą historię.
http://elen-magic-world.blogspot.com/2013/11/gwiazd-naszych-wina-john-green.html
Hazel to szesnastolatka chora na raka, która według lekarzy powinna umrzeć już kilka lat temu, jednak wciąż trzyma się życia. Nie chodzi do szkoły, większość czasu spędza w domu, a poruszać musi się wraz ze zbiornikiem na tlen, który umożliwia jej oddychanie. Jedne z jej nielicznych aktywności to spotkania grupy wsparcia, na które bynajmniej nie chodzi z własnej woli....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-08
2019-08
2013-04-01
Nowa Ziemia to doskonała antyutopia, która już od pierwszych stron wprowadza czytelnika w inną rzeczywistość. Z jednej strony akcja cały czas się rozwija i nie można narzekać na zbyt wolne tempo, a z drugiej ważną rolę odgrywają opisy świata współczesnego i tego sprzed wybuchu oraz historie bohaterów. Wszystkie elementy są świetnie zrównoważone, dzięki czemu nie czekałam na ciekawsze fragmenty, ponieważ każdy akapit miał swoją wartość i przesłanie. Podczas czytania książki nie miałam chwil zwątpienia ani zastrzeżeń co do niej. Możecie powiedzieć, że takich historii jest mnóstwo, ale ta naprawdę wyróżnia się spośród nich, czego nie da się stwierdzić po samym opisie fabuły, trzeba po prostu przeczytać. Może i wątek kopuły się już pojawiał, choćby w GONE, u Kinga i zapewne też innych twórców, ale tutaj został przedstawiony w Inny sposób. Przede wszystkim kopuła została stworzona przez człowieka, ale też nie odgrywa aż tak ważnej roli, pełni przede wszystkim funkcję oddzielającą od siebie dwie grupy ludzi.
Do fabuły i akcji nie mam żadnych uwag, zostały one zgrabnie i ciekawie poprowadzone. A co ze stylem autorki? Otóż Julianna Baggott sprawnie posługuje się piórem, pisze ciekawie i obficie, ale też z klasą, czyli używa bogatego słownictwa i ładnie wyraża swoje myśli, oczywiście jak na taki gatunek powieści. Opisy łączą się z historią w taki sposób, że trudno je uznać za osobny element, przez który trzeba przebrnąć. Są częścią fabuły i podobnie jak ona wciągają i składają się na doskonałą lekturę. A fabuła niesie ze sobą mnóstwo tajemnic, autorka lubi na każdym kroku zaskakiwać czytelnika. Pojawiają się nowe wątki i odpowiedzi, których nawet nie podejrzewaliśmy. Nawet wątek miłosny nie jest w tej powieści tak oczywisty, spodziewałam się tego, co lubią czynić prawie wszystkie autorki, a jednak nie. Nawet trójkąta nie było! Podejrzewam, że zachęci to bardzo wielu potencjalnych czytelników.
http://elen-magic-world.blogspot.com/2013/04/nowa-ziemia-julianna-baggott.html
Nowa Ziemia to doskonała antyutopia, która już od pierwszych stron wprowadza czytelnika w inną rzeczywistość. Z jednej strony akcja cały czas się rozwija i nie można narzekać na zbyt wolne tempo, a z drugiej ważną rolę odgrywają opisy świata współczesnego i tego sprzed wybuchu oraz historie bohaterów. Wszystkie elementy są świetnie zrównoważone, dzięki czemu nie czekałam na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zwiastuny nowej sprawy dla Herkules Poirota są bardzo niepozorne – to tylko trzy błędy w liście przepisywanym przez jego sekretarkę. W tym momencie trzeba jednak wyjaśnić, że panna Lemon jest sekretarką idealną, perfekcyjną, niezastąpioną. Rzetelnie wypełnia swoje obowiązki i w pełni oddaje się pracy, nie mając czasu ani chęci na zawracanie sobie głowy błahostkami. Co więc spowodowało owe pomyłki, pierwsze w jej karierze u boku słynnego detektywa? Wkrótce Poirot zapoznaje się ze sprawą trapiącą panią Hubbart, siostrę owej zatrudnionej u niego sekretarki.
W domu studenckim dzieją się rzeczy nie tyle tajemnicze, co po prostu dziwne. Bo kto zdrowy na umyśle mógłby ukraść jeden pantofelek z pary, stetoskop, stare spodnie flanelowe i na dodatek wykręcić żarówki? Możecie powiedzieć, że to kleptoman, ale czy taka osoba pocięłaby na strzępy plecak i jedwabną chustkę należącą do jednej z mieszkanek domu? Czynności te noszą znamiona czystej ludzkiej złośliwości, co po przypatrzeniu się relacjom łączącym członków wspólnoty studenckiej, wydaje się bardziej niż możliwe. Jednak sytuacja przybiera groźniejszy obrót, gdy umyślnie zostają zniszczone notatki stanowiące owoc kilkumiesięcznej pracy – to już nie tylko drobny psikus, a mieszkańcy zaczynają się obawiać o swoje bezpieczeństwo. Jak Herkules poradzi sobie z tą sprawą? Czy zapobiegnie kolejnemu nieszczęściu?
„Entliczek-pentliczek” to emocjonujący kryminał autorstwa Agathy Christie, o której słyszał każdy. Jest to najsłynniejsza pisarka w swoim gatunku na świecie, po jej śmierci wciąż możemy zachwycać się dziełami z jej, jakże imponującego, dorobku, przetłumaczonego na ponad 40 języków. W recenzowanej przeze mnie powieści będziecie mieli do czynienia z tajemnicą równie niepozorną i wydawałoby się- banalną, co zagmatwaną. Nie ma się jednak czemu dziwić, Christie to w końcu mistrzyni wprowadzania czytelnika w błąd, mimo dostarczenia mu wszelkich niezbędnych do rozwikłania sprawy wskazówek. Co między innymi podoba mi się w jej książce? Tak jak i w pozostałych swych dziełach pisarka wykładka nam wszystko na tacy i jeśli starczy nam sprytu i inteligencji, jesteśmy w stanie rozwikłać te sprawy. W odróżnieniu od wielu autorów kryminałów, którzy przy rozwiązaniu problemu posługują się informacjami, które detektyw/policjant/oficer śledczy zdobył bez naszej wiedzy, u Christie zaskakuje nas sposób rozumowania, nie poszlaki uzyskane w tajemnicy przed czytelnikiem.
Podczas lektury wciąż analizowałam fakty i snułam kolejne teorie co do winnego – w „Entliczku-pentliczku” musi nim być osoba spośród przedstawionej tu, zamkniętej społeczności studenckiej. Ułatwia to czytelnikowi prowadzenie śledztwa na własną ręką, nie mówię jednak, że dotarcie do prawdy będzie proste. W trakcie czytania byłam na dobrym tropie, pewne szczegóły udało mi się rozszyfrować, ale ku swemu ubolewaniu muszę przyznać, że nie udało mi się rozwiązać sprawy znikających rzeczy w domu studenckim na Hickory Road. To, co przygotowała dla czytelnika pisarka było dla mnie wielkim zaskoczeniem- takiego obrotu sprawy, przynajmniej częściowo, się nie spodziewałam! Ale to tylko zachęca do sięgnięcia po kolejne kryminały Agathy Christie- może następnym razem się uda?
Za każdym razem wrażenie robi na mnie także styl powieści Christie, tak niepodobny do większości kryminałów, w których największą rolę odgrywa szybkie posuwanie się naprzód i rozwój akcji, a doznania artystyczne schodzą na dalszy plan. Jednak język, jakim posługuje się pisarka w pełni mnie satysfakcjonuje, czyta się lekko i przyjemnie, co nie oznacza, że język jest banalny i podwórkowy, wręcz przeciwnie. Chciałabym podkreślić fakt, że w powieściach tej autorki czytelnik nie znajdzie wielu scen pościgów, walk, ścigania złoczyńców, czy też mknącej naprzód akcji. Moim zdaniem, to bardzo dobrze, bo takie elementy w kryminale zwykle bardziej mnie zniechęcają niż zachęcają. U Christie główną rolę odgrywa podążanie śladem poszlak i zaskakujące rozwiązanie zagadki, często w zamkniętych obiekcie i społeczności, bez udziału osób z zewnątrz. Tylko detektyw, podejrzani, tajemnice i czytelnik – czyli arcydzieło spod pióra Agathy Christie. Lektura obowiązkowa dla fanów kryminałów i nie tylko.
Zwiastuny nowej sprawy dla Herkules Poirota są bardzo niepozorne – to tylko trzy błędy w liście przepisywanym przez jego sekretarkę. W tym momencie trzeba jednak wyjaśnić, że panna Lemon jest sekretarką idealną, perfekcyjną, niezastąpioną. Rzetelnie wypełnia swoje obowiązki i w pełni oddaje się pracy, nie mając czasu ani chęci na zawracanie sobie głowy błahostkami. Co więc...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to