Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Czy Benedykt w ogóle istniał?

Czy Benedykt w ogóle istniał?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z jakiegoś niesprecyzowanego powodu zmęczyła mnie ta książka. Mam wrażenie, że we wnętrzu panuje straszny bałagan, jakby autor pisząc przypominał sobie historie i anegdoty, które koniecznie musiał wpleść w danym miejscu, nie bacząc na spójność tekstu. Liczyłem na reportaż, dostałem raczej coś z przewagą pamiętnika.

Z jakiegoś niesprecyzowanego powodu zmęczyła mnie ta książka. Mam wrażenie, że we wnętrzu panuje straszny bałagan, jakby autor pisząc przypominał sobie historie i anegdoty, które koniecznie musiał wpleść w danym miejscu, nie bacząc na spójność tekstu. Liczyłem na reportaż, dostałem raczej coś z przewagą pamiętnika.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Historia dużo by zyskała, gdyby miała innego narratora, bo wybrano do tej roli absolutnie najnudniejszą postać. Odnoszę wrażenie że autorka kilkakrotnie w czasie pisania zmieniała koncepcję fabuły i w ostatniej chwili rezygnowała z wątków paranormalnych. Książka z dużym potencjałem, niestety wykonanie bez ładu i składu.

Historia dużo by zyskała, gdyby miała innego narratora, bo wybrano do tej roli absolutnie najnudniejszą postać. Odnoszę wrażenie że autorka kilkakrotnie w czasie pisania zmieniała koncepcję fabuły i w ostatniej chwili rezygnowała z wątków paranormalnych. Książka z dużym potencjałem, niestety wykonanie bez ładu i składu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo kiepskie zbalansowanie akcji z wątkami obyczajowymi, co kilka stron dostajemy opis robienia herbaty i kanapek z pasztetem oraz sklejania modelu motocykla. No nie na tym powinna polegać warstwa obyczajowa w powieści kryminalnej. Książka mogłaby być sporo krótsza, ale i tak jest wciągająca i nieźle napisana.

Bardzo kiepskie zbalansowanie akcji z wątkami obyczajowymi, co kilka stron dostajemy opis robienia herbaty i kanapek z pasztetem oraz sklejania modelu motocykla. No nie na tym powinna polegać warstwa obyczajowa w powieści kryminalnej. Książka mogłaby być sporo krótsza, ale i tak jest wciągająca i nieźle napisana.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Albo jestem za stary na tę serię, albo jakość poleciała na łeb na szyję, a zakończenie to już kompletna kołomyja

Albo jestem za stary na tę serię, albo jakość poleciała na łeb na szyję, a zakończenie to już kompletna kołomyja

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bogowie, ależ mnie ta książka wynudziła, trzysta stron czytania o niani która nie radzi sobie z opieką nad dziećmi to zdecydowanie za dużo i zdecydowanie nie jest tym, czego oczekuję od książki reklamowanej jako kryminał (zwłaszcza, że śmierć z pierwszego zdania opisu ma miejsce piętnaście stron przed końcem książki). Całość można by skrócić o połowę i niczego by to nie zmieniło pod względem fabuły. Chociaż nawet z taką proporcją akcji i jej braku książka mogłaby się bronić, gdyby nie fakt, że dwa najbardziej zaskakujące wydarzenia mają miejsce w odstępie kilku stron, więc przy drugim miałem „aha, okej, i co jeszcze?”. Rozwiązanie „tajemnicy” domu banalne, żeby nie powiedzieć prostackie.

Bogowie, ależ mnie ta książka wynudziła, trzysta stron czytania o niani która nie radzi sobie z opieką nad dziećmi to zdecydowanie za dużo i zdecydowanie nie jest tym, czego oczekuję od książki reklamowanej jako kryminał (zwłaszcza, że śmierć z pierwszego zdania opisu ma miejsce piętnaście stron przed końcem książki). Całość można by skrócić o połowę i niczego by to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najbardziej zmarnowany potencjał w historii literatury młodzieżowej. Tytułowy Pasjans mógłby być genialnym elementem fabuły, a tylko przewija się w tle i jest ignorowany przez nauczycieli (a w pewnym momencie pewnie też policję) w sposób wręcz absurdalnie abstrakcyjny. Główna bohaterka niby coś tam robi (choć częściej nie), ale tak naprawdę można by skrócić książkę o połowę bez żadnego uszczerbku dla fabuły. Zakończenie trochę jak z głupich filmów krytykowanych przez Tori, potencjalnie szkodliwe dla osób zmagających się z podobnymi problemami jak ona. Jedyny plus - obecność Nicka i Charliego.

Najbardziej zmarnowany potencjał w historii literatury młodzieżowej. Tytułowy Pasjans mógłby być genialnym elementem fabuły, a tylko przewija się w tle i jest ignorowany przez nauczycieli (a w pewnym momencie pewnie też policję) w sposób wręcz absurdalnie abstrakcyjny. Główna bohaterka niby coś tam robi (choć częściej nie), ale tak naprawdę można by skrócić książkę o połowę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Płakałem i śmiałem się na zmianę. Czułem radość, smutek, gniew i irytację. Magnetyczna i wciągająca. Arcydzieło

Płakałem i śmiałem się na zmianę. Czułem radość, smutek, gniew i irytację. Magnetyczna i wciągająca. Arcydzieło

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rozczarowanie, po prostu rozczarowanie. Liczyłem na poznanie tytułowych tajemnic języka, a dostałem biografię Zamenhofa i filozofię życiową kenijskiego pisarza. Niektóre rzeczy w tej książce były ciekawe, ale żadna z nich nie była tym, co obiecał mi podtytuł i opis z tyłu.

Rozczarowanie, po prostu rozczarowanie. Liczyłem na poznanie tytułowych tajemnic języka, a dostałem biografię Zamenhofa i filozofię życiową kenijskiego pisarza. Niektóre rzeczy w tej książce były ciekawe, ale żadna z nich nie była tym, co obiecał mi podtytuł i opis z tyłu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Uważam, że to zdecydowanie ważna i dobra książka. Naprawdę rzadko zdarza mi się wczuwać w postacie, a tutaj było kilka scen, w których martwiłem się o bohaterów. Przez większość czasu mocno nie lubiłem głównego bohatera, bo nawet rozumiejąc jego nową sytuację życiową i potrzebę dopasowania się, nie umiem przyjąć okłamywania wszystkich dookoła, również w najbardziej błahych sytuacjach. Praktycznie w każdym rozdziale do ¾ książki można było znaleźć fragment w stylu:
- *wypowiedź głównego bohatera* - kłamię. Irytowały też co chwilę rzeczy w stylu „wchodzę w rolę imprezowicza”, „udaję pilnego ucznia”, „jestem wyluzowanym Augustem”. Nawet jeśli ma to uzasadnienie fabularne i rozwiązuje się potem, to i tak uważam, że to delikatnie mówiąc głupie.
Na szczęście oprócz tej słynnej maniany z zaimkami (konsekwentne mówienie w rodzaju męskim o osobie, która przedstawiła się jako używająca form oni/ich) - dziwiącej o tyle, że podobno była tu jakaś „konsultacja merytoryczna” - nie ma więcej tłumaczeniowych wpadek, może oprócz „homoseksualisty” zamiast „osoby homoseksualnej”, ale ewentualnie można to uzasadnić rytmem zdania. No i rzuciły mi się w oczy jeszcze dwa jakieś dziwne zwroty językowe, których na pewno nie użyłby nastolatek.
Ogólnie polecam, bo mimo wszystko było zdecydowanie lepiej niż się spodziewałem, i pod względem fabularnym, i tłumaczeniowym.

Uważam, że to zdecydowanie ważna i dobra książka. Naprawdę rzadko zdarza mi się wczuwać w postacie, a tutaj było kilka scen, w których martwiłem się o bohaterów. Przez większość czasu mocno nie lubiłem głównego bohatera, bo nawet rozumiejąc jego nową sytuację życiową i potrzebę dopasowania się, nie umiem przyjąć okłamywania wszystkich dookoła, również w najbardziej błahych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dość specyficzna książka, coś będącego dokładnie w połowie drogi między zbiorem opowiadań a powieścią. Każdy rozdział pisany jest z perspektywy innego bohatera i z pewnym oddaleniem czasowym, ale historia i tak jest spójna, bo w małym miasteczku (jakim jest Big Burr) wszyscy są ze sobą jakoś powiązani. Nie jest to właściwie nic odkrywczego, ani fabularnie, ani językowo. Ot, zwykłe czytadło. Od innych tęczowych książek odróżnia ją tylko pokazanie "zderzenia kultur" - aktywistów z wielkiego miasta i ludzi z prowincji.
Generalnie nie odradzam, ale też nie polecam. Dobrze, że wypożyczyłem z biblioteki, bo zdecydowanie nie jest to nic, do czego trzeba by było wracać.

Mam natomiast mieszane uczucia względem jednego aspektu tłumaczenia.
Jeden rozdział napisany jest z perspektywy osoby niebinarnej, która w oryginale (jak zaznaczono w przypisie) używa zaimków they/them, a po polsku formy neutralnej - ono. I rzeczywiście, gdy pojawia się w opowieściach innych postaci, jest np. "Harley weszło do pokoju", ale w pierwszej osobie zamiast form neutralnych w stylu "byłom, miałom" nadal są formy trzeciej osoby. Mamy więc zdania w stylu "Moja matka zmarła miesiąc temu, Harley nie miało z nią dobrych relacji", które na początku sprawiły, że zastanawiałem się, dlaczego nagle zmienia się podmiot. Według mnie "miałom" brzmi po polsku o wiele bardziej osobowo niż "Harley miało".

Dość specyficzna książka, coś będącego dokładnie w połowie drogi między zbiorem opowiadań a powieścią. Każdy rozdział pisany jest z perspektywy innego bohatera i z pewnym oddaleniem czasowym, ale historia i tak jest spójna, bo w małym miasteczku (jakim jest Big Burr) wszyscy są ze sobą jakoś powiązani. Nie jest to właściwie nic odkrywczego, ani fabularnie, ani językowo. Ot,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzadko kupuję książki przedpremierowo, ale tutaj nie mogłem się powstrzymać. Reklamowanie jako uroczej historii z tęczowym wątkiem, potęgowane wieloletnią niedostępnością zrobiło swoje. Niestety trochę się zawiodłem, a zakończeniem jestem wręcz zażenowany.

Zapowiadało się naprawdę dobrze - porządnie napisana, momentami zahaczająca nawet o literaturę piękną i niesamowity meksykański klimat, wyczuwalny w każdym słowie. Fabularnie znacznie gorzej - to, co powinno być tylko wstępem do historii, rozwinęło się na całą książkę, w której fabuły było jak na lekarstwo (tak samo zresztą jak tęczowego wątku - może ze trzy razy wspomniana orientacja jednego z bohaterów).

Jednak o ile książkę pisaną tylko dla klimatu i przemyśleń Ariego można jeszcze przełknąć, tak zakończenie jest według mnie wręcz szkodliwe. Przede wszystkim mam wrażenie, że autora goniły terminy i musiał zakończyć książkę jak najszybciej - i tak właśnie powstał ten koszmarek.
Rodzice Arystotelesa wmawiają mu (a przynajmniej ja to tak odbieram), że jest zakochany w Dantem, jakby uratowanie przed rozpędzonym samochodem nie mogło być wyrazem po prostu przyjaźni. Jak dla mnie to bardzo krzywdzący pogląd, że poświęcić się można tylko dla osoby, w której jesteśmy zakochani, a nie dla najlepszego przyjaciela - choć przyjaźń bohaterów jest wielokrotnie w książce podkreślana. Oczywiście okazuje się, że mają rację i Ari znajduje swój "sekret wszechświata". Nawet gdy teraz to piszę, dobija mnie absurd tej końcówki xD.

Podsumowując, jeśli zależy wam na dobrze napisanej książce ze świetnym klimatem - polecam, ale jeżeli liczycie na uroczy (lub przynajmniej właściwie przedstawiony) queerowy romans - raczej nie macie czego szukać.

Rzadko kupuję książki przedpremierowo, ale tutaj nie mogłem się powstrzymać. Reklamowanie jako uroczej historii z tęczowym wątkiem, potęgowane wieloletnią niedostępnością zrobiło swoje. Niestety trochę się zawiodłem, a zakończeniem jestem wręcz zażenowany.

Zapowiadało się naprawdę dobrze - porządnie napisana, momentami zahaczająca nawet o literaturę piękną i niesamowity...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Absolutnie rozumiem wszystkich zniesmaczonych tą książką, bo nawet mnie jako osobę niewierzącą mierziły niektóre słowa głównego bohatera. Prawda, Michael jest ateistą zmuszonym chodzić do katolickiej szkoły, ale w żadnym stopniu nie tłumaczy to porównywania komunii do kanibalizmu (halo, „symbolika” - słyszałeś taki termin kiedyś chłopie?) ani co gorsza twierdzenia, że ktoś jest „zbyt inteligentny żeby wierzyć w Boga”. Niesamowicie zirytował mnie też moment domagania się tolerancji swoich przekonań, a za chwilę okazywanie kompletnego braku szacunku i krytyki samej idei religii i wierzenia w cokolwiek, bo „głupio wierzyć w coś, co nie istnieje”.
Idąc dalej, według mnie zakończenie też jest zaprzeczeniem tego, co logicznie powinno wynikać z takiej pozycji (może trochę spojler) - Michael przechodzi przemianę po przeczytaniu Biblii i znajduje w sobie wiarę - nie katolicką, ale i tak - czy przesłaniem takiej powieści nie powinny być właśnie tolerancja i szacunek między teistami i ateistami? (koniec może trochę spojleru).
Kreacja bohaterów - oprócz Michaela w zasadzie brak. Po skończeniu książki nadal nie odróżniam Aviego i Maxa, bo oprócz tego że jeden nosi pelerynę a drugi jest żydem i gejem nie mają ŻADNYCH cech charakteru (z tym, że na tęczowy wątek też nie liczcie, bo powiedzenie o swojej orientacji Michaelowi to jedyny moment, gdzie jest to w ogóle wspomniane).
Może w Stanach Zjednoczonych ta książka jest odbierana inaczej, ale w Polsce, gdzie większość z nas jest przynajmniej mimowolnie wychowywana w tradycji katolickiej, chrystianofobia głównego bohatera budzi raczej nie śmiech, lecz zażenowanie lub niesmak. Dołączam do grona Anonimowych Krytyków tej powieści.

Absolutnie rozumiem wszystkich zniesmaczonych tą książką, bo nawet mnie jako osobę niewierzącą mierziły niektóre słowa głównego bohatera. Prawda, Michael jest ateistą zmuszonym chodzić do katolickiej szkoły, ale w żadnym stopniu nie tłumaczy to porównywania komunii do kanibalizmu (halo, „symbolika” - słyszałeś taki termin kiedyś chłopie?) ani co gorsza twierdzenia, że ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem fanem tęczowych książek i na właśnie taką literaturę nastawiałem się, sięgając po tę pozycję. Ta książka to jednak coś o wiele lepszego i dużo głębszego niż historia dwóch chłopaków, którzy wyruszają w podróż po Europie.

Właściwie można by powiedzieć że queerowy romans jest wyłącznie wątkiem pobocznym dla tej osadzonej w XVIII wieku powieści awanturniczej.
Bo ważnych (i wciąż aktualnych) tematów znajdziemy tu wiele: oprócz homoseksualności pojawia się też rasizm, brak dostępu kobiet do edukacji, nieuleczalna choroba czy przemoc domowa, a co najważniejsze żaden z nich nie wydaje się wciśnięty na siłę – naprawdę podziwiam tak umiejętne splecenie tych wszystkich motywów w spójną całość.

Innym, myślę, że ciekawym pomysłem, jest sposób kreacji głównego bohatera. Jest najbardziej irytującą postacią jaką spotkałem w życiu, a do tego jest oczywiście diabelnie przystojny i nie może się opędzić od dziewcząt (i chłopców), ale mimo że on sam początkowo tego nie dostrzega, parszywy charakter na każdym kroku wypominają mu przyjaciele. Sprawia to, że, pomimo niewątpliwej irytacji zachowaniem bohatera, nie mamy ochoty porzucić książki, tylko czekamy aż chłop się w końcu ogarnie.

Ogólnie polecam serdecznie zarówno miłośnikom powieści przygodowych, jak i wielbicielom książek z wątkiem queer. Bo to bardzo dobra pozycja, aby rozszerzyć swoje horyzonty.

Jestem fanem tęczowych książek i na właśnie taką literaturę nastawiałem się, sięgając po tę pozycję. Ta książka to jednak coś o wiele lepszego i dużo głębszego niż historia dwóch chłopaków, którzy wyruszają w podróż po Europie.

Właściwie można by powiedzieć że queerowy romans jest wyłącznie wątkiem pobocznym dla tej osadzonej w XVIII wieku powieści awanturniczej.
Bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiązałem dość spore nadzieje z tą książką. Może nie oczekiwałem, że będzie wybitna, ale liczyłem na porządną fantastykę młodzieżową, przy której będę się dobrze bawił. Niestety coś nie wyszło.

Już sam zamysł fabuły jest absurdalny. Każdy nastolatek w losowym momencie zostaje Wezwany do tajemniczej krainy. Spoko sprawa prawda? Niby tak, tylko że jednak nie, bo przeżywa statystycznie jeden na dziesięć z nich, i rzadko który wraca w pełni zdrowy. Co zrobiłoby normalne społeczeństwo? Zakazało się rozmnażać? Co robi książkowe społeczeństwo? Wprowadza mordercze treningi dla nastolatków, aby zwiększyć odsetek ocalonych i KAŻE im się rozmnażać, bo „Naród musi przetrwać” (facepalm alert).

Przechodząc do meritum, bohaterowie są płascy i sztampowi do granic możliwości. Na całą książkę są dosłownie trzy (no może cztery) postacie, mające jakąkolwiek osobowość – nawet przyjaciółka głównej bohaterki odróżnia się od innych dziewczyn wyłącznie imieniem. (Z tym, że ci posiadający osobowość też nie są super zarysowani – niepełnosprawna główna bohaterka, zakochany w niej [z wzajemnością, ale oczywiście wizja autora nie pozwala ich od razu połączyć] wegetarianin-pacyfista i psychopatyczny łobuz z żądzą zemsty większą niż mózg).
Większość książki to po prostu przedstawienie i pokazanie świata (w tym jedna scena, zdradzająca "zwrot akcji", będąca tak oczywistym obuchem w łeb, że do tej pory jestem zażenowany), a gdy pod koniec książki coś zaczyna się dziać, być może ma to sens w uniwersum książki ale w żaden sposób nie wynika z fabuły.

Podsumowując, jestem mocno na nie i tylko mam wątpliwości czy jestem za stary na tę powieść, miałem zbyt wysokie oczekiwania, czy to jest po prostu kiepskie. Naprawdę szkoda, bo wydanie jest serio przepiękne. :(

Wiązałem dość spore nadzieje z tą książką. Może nie oczekiwałem, że będzie wybitna, ale liczyłem na porządną fantastykę młodzieżową, przy której będę się dobrze bawił. Niestety coś nie wyszło.

Już sam zamysł fabuły jest absurdalny. Każdy nastolatek w losowym momencie zostaje Wezwany do tajemniczej krainy. Spoko sprawa prawda? Niby tak, tylko że jednak nie, bo przeżywa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka nie miała być dobra. Miała być niesamowita i doskonała. A niestety była po prostu okej. Bardzo spodobał mi się motyw podcastu (który chętnie przesłuchałbym w rzeczywistości), ale jest to za mało, aby uznać „Radio” za wybitną powieść. Liczyłem na nieprzewidywalną historię nafaszerowaną zwrotami akcji, a zasadniczo tylko ostatnie sto stron to opowieść, którą spodziewałem się otrzymać w RS. Niestety jestem rozczarowany, po raz kolejny w tym miesiącu :-(

Ta książka nie miała być dobra. Miała być niesamowita i doskonała. A niestety była po prostu okej. Bardzo spodobał mi się motyw podcastu (który chętnie przesłuchałbym w rzeczywistości), ale jest to za mało, aby uznać „Radio” za wybitną powieść. Liczyłem na nieprzewidywalną historię nafaszerowaną zwrotami akcji, a zasadniczo tylko ostatnie sto stron to opowieść, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mówi się czasami o czymś takim jak „klątwa drugiego tomu”. Becky Albertalli udało się uniknąć tego fatum (bo Leah niemal dorównuje Simonowi), ale niestety najwyraźniej padła ofiarą nienazwanej dotychczas klątwy trzeciego tomu. Zdaję sobie sprawę że „Odwrotność…” nie jest stricte trzecią częścią, tylko spin offem, ale mimo wszystko po tej autorce oczekiwałem czegoś dużo lepszego.
Może nie jest to powieść zła sama w sobie, ale przerażająco nijaka i podobna do dziesiątek młodzieżowych obyczajówek. Przez pierwszą część czekałem kiedy w końcu coś się wydarzy, potem tylko liczyłem strony, które jeszcze pozostały… Nienajlepszy efekt dopełnia też spora liczba literówek, zwłaszcza w drugiej połowie książki.
Jeśli ktoś zaczął tą pozycją przygodę z twórczością Becky radzę się nie zniechęcać i sięgnąć po inne jej książki <3

Mówi się czasami o czymś takim jak „klątwa drugiego tomu”. Becky Albertalli udało się uniknąć tego fatum (bo Leah niemal dorównuje Simonowi), ale niestety najwyraźniej padła ofiarą nienazwanej dotychczas klątwy trzeciego tomu. Zdaję sobie sprawę że „Odwrotność…” nie jest stricte trzecią częścią, tylko spin offem, ale mimo wszystko po tej autorce oczekiwałem czegoś dużo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Serio nie mam pojęcia co myśleć o tej książce. Jest tak męcząco i nieznośnie przeładowana nic niewnoszącymi scenami z życia codziennego, że czasami miałem wrażenie że czytam pamiętnik a nie kryminał. Na dodatek absurdalny pomysł na intrygę, w którą zaangażowani i poinformowani są WSZYSCY oprócz głównego bohatera. W sumie jest trochę jak polska telenowela – niby durne, ale jak już zaczniesz to masz ochotę na ciąg dalszy. Z jednej strony nie planuję czytać następnych tomów, ale z drugiej – może w dalekiej przyszłości..?

Serio nie mam pojęcia co myśleć o tej książce. Jest tak męcząco i nieznośnie przeładowana nic niewnoszącymi scenami z życia codziennego, że czasami miałem wrażenie że czytam pamiętnik a nie kryminał. Na dodatek absurdalny pomysł na intrygę, w którą zaangażowani i poinformowani są WSZYSCY oprócz głównego bohatera. W sumie jest trochę jak polska telenowela – niby durne, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Idealny czas wybrałem na książkę o wyborach prezydenckich :-)
Muszę przyznać, że na szczęście mimo negatywnych uwag na temat korekty i redakcji nie było źle. Poza kilkoma błędami na początku nic nie rzuciło mi się w oczy. Największą wadą jest zdecydowanie brak przypisów przy wielu nieznanych dla polskiego czytelnika nawiązaniach (zarówno popkulturowych jak i wyborczo-politycznych). Początkowo przeszkadzała też forma (trzecia osoba, czas teraźniejszy). Ale patrząc pod względem młodzieżowego romansu - polecam serdecznie <3

Marcelina - ciekawe czy to czytasz :P :3

Idealny czas wybrałem na książkę o wyborach prezydenckich :-)
Muszę przyznać, że na szczęście mimo negatywnych uwag na temat korekty i redakcji nie było źle. Poza kilkoma błędami na początku nic nie rzuciło mi się w oczy. Największą wadą jest zdecydowanie brak przypisów przy wielu nieznanych dla polskiego czytelnika nawiązaniach (zarówno popkulturowych jak i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Fajnie się czyta drugi raz, jak wiadomo, kim jest Blue.
Eliott Smith to moja nowa obsesja <3

Fajnie się czyta drugi raz, jak wiadomo, kim jest Blue.
Eliott Smith to moja nowa obsesja <3

Pokaż mimo to