-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-04-18
2020-01-11
Mam pewien problem z tą książką. Początek niezwykle interesujący, przez wzgląd na to, że żyjemy w czasach, na które wpływ mają globalne firmy opisywane przez Scott'a. Krótka charakterystyka każdej z 4 potentatów jest częścią pierwszą w książce. Dla mnie za dużo liczb i wyliczeń kapitałów, wartości rynkowej w stosunku do aspektu psychologicznego, jaki wywierają na nas wpływ. Nie znaczy to, że nie jest to w ogóle zawarte w książce. Jest, lecz ubogo.
Bardzo mi się podobały analogie działalności owych korporacji do naszej natury ewolucyjnej, potrzeba bliskości bóstwa, czy element łowiecko-zbieracki. Niestety nie na tym skupił się autor.
Myślę, że ta część pierwsza jest dobrym kompendium do ogólnego posiadania wiedzy o wpływie korporacji na życie społeczne ludzi.
Natomiast gdy autor kończy charakterystykę, to otwiera się część druga, która jest... zlepkiem chaotycznych myśli, powtórzeń, myślenia życzeniowego, coachingu. Właściwie jest wszystkim i niczym.
Pół na pół = zabrakło jednak solidnego podsumowania - aspektu stricte psychologicznego, zgłębienia się w temat. Duży potencjał, a jednak szkoda.
Mam pewien problem z tą książką. Początek niezwykle interesujący, przez wzgląd na to, że żyjemy w czasach, na które wpływ mają globalne firmy opisywane przez Scott'a. Krótka charakterystyka każdej z 4 potentatów jest częścią pierwszą w książce. Dla mnie za dużo liczb i wyliczeń kapitałów, wartości rynkowej w stosunku do aspektu psychologicznego, jaki wywierają na nas wpływ....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-29
W mojej ocenie jest to opowieść o narkotykach i uzależnieniach ogólnie. Przytłaczająca większość poruszanych tematów nie oscyluje wokół wyjaśniania zjawiska ludzkiej przyjemności, a bardziej skupia się na zagrożeniach z ich czerpania. Często przewijają się cukier, alkohol, narkotyki, które przebijają się w książce na pierwszy plan, chowając inne mniej godne uwagi rzeczy.
Nie jest książką wspierającą hedonizm, autor bardzo chłodnym tonem wyraża się o tym nurcie, przedstawiając raczej stonowaną wersję. Mimo to, bardzo dobrze nakreśla ten nurt.
Autor bierze pod szkiełko także naukowe wyjaśnianie pewnych przyczyn, które wywołują przyjemność. Mamy tutaj więc całkiem dobrze wyłożoną stronę przyczynowo-skutkową.
Chyba zabrakło mi w tym wszystkim esencji, czym jest ta przyjemność ot tak. Pełno jest opisów tego co sprawia, że takowymi się czujemy, jak tytularne seks, narkotyki i czekolada, opisane różne ciekawe sylwetki osób szczególnie pod tym względem zagubionych i pochłoniętych.
Znajdziemy tutaj raczej odpowiedz na to, czym ludzkie przyjemności mogą się stać, jeśli nieodpowiednio będziemy ich używać.
W mojej ocenie jest to opowieść o narkotykach i uzależnieniach ogólnie. Przytłaczająca większość poruszanych tematów nie oscyluje wokół wyjaśniania zjawiska ludzkiej przyjemności, a bardziej skupia się na zagrożeniach z ich czerpania. Często przewijają się cukier, alkohol, narkotyki, które przebijają się w książce na pierwszy plan, chowając inne mniej godne uwagi...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-10-05
Podchodząc holistycznie do tematu książki, przedstawia ona całkowicie kontrowersyjną tezę o nieszkodliwości przeklinania zarówno dla dorosłych, jak i dzieci.
Autor zaczyna od genezy przekleństw, różnic i podobieństw w językach, które zgłębił (choć sam zaznacza, iż nie wykorzystał całego potencjału i nie zainteresował się wieloma innymi). Jest to podróż po językach świata i wskazanie łączącego wszystkie prawa przekleństw: "Rany boskie, jebany, zasrany, pedał".
Zastanawia się nad wpływem tabu kulturowego, ilości liter w wypowiadanych wulgaryzmach, dzwiękonaśladownictwem.
Poruszona jest kwestia języka migowego oraz gestykulacji. Wyjaśnianie gestu "fak".
Najciekawszym dla mnie rozdziałem w książce był ten o przedstawieniu tematu mózgu i odkrywanie jaki ośrodek odpowiada za przekleństwa i ich wypowiadanie. O dziwo, nie jest to ten sam, który odpowiada za "normalną" mowę. Co jest już pierwszym, niewinnym postawieniem tezy, iż przeklinanie jest w nas wrodzone.
Kolejne rozdziały niestety w mojej gestii nie są już tak pasjonujące, te traktujące o gramatyce języka, błędach językowych, genezie różnych angielskich przekleństw. Jest to strasznie nużące dla polskiego czytelnika, bo w sumie nie jest interesujące, skąd pochodzą dane angielskie zwroty. Są skierowane dla wtajemniczonych w językoznawstwo, lub zainteresowanych filologią angielską.
Końcówka książki porusza problem wpływu wulgaryzmów na umysł ludzki, w tym dziecięcy zwłaszcza. Na każdym kroku wskazuje, że nie mają one wpływu ani na zobojętnienie dzieci, wywoływanie agresji, czy zwiększenie częstotliwości używania ich.
Cenzura słowa jest tylko wodą na młyn zaklętego koła używania przekleństw w społeczności ludzkiej.
Jedynie przed obelgami przestrzega autor, które dehumanizują jednostkę, oraz grupę osób, wobec której jest skierowana.
Jednakże wskazuje on, że nie ma żadnych badań lingiwstyczno-psychologicznych nad wpływem używania przekleństw przez dzieci, gdyż jest to problem proceduralny pod względem etycznym. Całą swoją tezę o nieszkodliwości wulgaryzmów opiera na logicznych wnioskach.
Jak dla mnie pozycja za dużo czasu przeznacza na stronę językową, zwłaszcza w kierunku języka angielskiego za mało na naturę psychologiczną. Przeklinanie jest ludzkim przymiotem, nie tylko angielskim i spodziewałem się szerszego spojrzenia na temat, co sugerował podtytuł: "co przeklinanie mówi o naszym języku, umyśle i nas samych."
Podchodząc holistycznie do tematu książki, przedstawia ona całkowicie kontrowersyjną tezę o nieszkodliwości przeklinania zarówno dla dorosłych, jak i dzieci.
Autor zaczyna od genezy przekleństw, różnic i podobieństw w językach, które zgłębił (choć sam zaznacza, iż nie wykorzystał całego potencjału i nie zainteresował się wieloma innymi). Jest to podróż po językach świata i...
W pewnym stopniu (niewielkim) książka porusza zagrożenia jakie istnieją wobec dzieci. W moim odczuciu autor wybrał niepołączone ze sobą zagrożenia, wyłaniając tylko takie, w których mógłby zaatakować "agresorów dzieci".
Dostało się nie takiej edukacji, nie takiej pracy, nie takich grach komputerowych, nie takiej medycynie.
Poparte to wszystko jest chaotycznymi dowodami anegdotycznymi, własnym widzimisię oraz teoriami spiskowymi.
Nie neguję istnienia zagrożeń jakie czyhają na dzieci w obecnych czasach, a nawet rozszerzyłbym je o ważniejsze wątki, jak istnienie internetu, hiperkonsumpcjonizm, społeczne wykluczenie, niemożność odnalezienia się w świecie i społeczeństwie. Neguję jedynie linię tematyczną jaką podąża autor. Linia ta pełna jest niespójności, dziwnych i podejrzanych dowodów, często ogólnikowych.
Najbardziej tknęło mnie to w oskarżaniu tzw. "BigPharmy" o planowane "trucie" lekami naszych pociech. Brakowało jeszcze antyszczepionkowego wydźwięku.
Ciężko się czyta książkę, która ma być z założenia merytoryczna, gdy zamiast tego dostajemy opinie, które są płytkimi przemyśleniami autora.
Lepiej poświęcić czas na ambitniejsze pozycje.
W pewnym stopniu (niewielkim) książka porusza zagrożenia jakie istnieją wobec dzieci. W moim odczuciu autor wybrał niepołączone ze sobą zagrożenia, wyłaniając tylko takie, w których mógłby zaatakować "agresorów dzieci".
więcej Pokaż mimo toDostało się nie takiej edukacji, nie takiej pracy, nie takich grach komputerowych, nie takiej medycynie.
Poparte to wszystko jest chaotycznymi dowodami...