-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać370
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
Różne rzeczy się słyszy, czyta i ogląda – i te rzeczy pozwalają utwierdzić się w przekonaniu, że niezbadane są zakamarki ludzkiej psychiki. W takie ciemne zakamarki zaprasza Robert Bloch.
Norman Bates to synuś mamuni najsłodszy (i jedyny), z którą mieszka w starym domu i pomaga jej prowadzić rodzinny biznes – motel. Mama nie jest taką mamą, która sprawuje nad domostwem pieczę i częstuje ciastem na podwieczorek. Właściwie, to mama jest zgryźliwą, wiecznie niezadowoloną staruchą, do której Norman jest bardzo przywiązany (bo – z jednej strony - to mama, a – z drugiej zaś – szanuje i kocha ją najmocniej na świecie). Pani Batesowa siedzi w swojej klitce na piętrze, nie wychodzi z domu, a Norman opiekuje się nią jak potrafi najepiej. Bates jest odludkiem, boi się kobiet – bardzo go onieśmielają - to zasługa mamy. Tak samo, jak to, że jest zakompleksiony i najzwyczajniej w świecie smutny.
Jednego dnia na drodze tego sumtnego Normana staje Mary. Dziewczyna ucieka z pieniędzmi klienta i szuka schronienia w motelu Batesów. Okazuje się jednak, że znajduje tam nie tylko azyl przed policją, szefem i okradzionym interesantem.
Matka Normana nie jest zadowolona z pobytu dziewczyny, nie podoba jej się to, że spędza czas na rozmowie z jej synem, myśli, że chce go nastawić przeciw niej, a w rezultacie chłopak zosawi ją samą i schorowaną. Norma Bates uważa, że ciało młodej kobiety jest siedliskiem rozpusty, którym wiedzie jej synka na pokuszenie. Jednkże Norman jest z matką w tak bliskiej relacji, że nikt i nic nie jest w stanie ich rozdzielić.
Kocha mamę bardzo, bardziej niż najbardziej kochający swoją matkę syn na świecie.
Opowiastka jest intrygująca, nawet jeśli wie się o przesterze z filmu Hitchcocka. Świetnie poprowadzona akcja, która trzyma w napięciu przez wszystkie kartki. „Psychoza” poraża wiarygodnością i uprzedza do zbyt normalnych ludzi. W każdym razie mnie uprzedziła.
Różne rzeczy się słyszy, czyta i ogląda – i te rzeczy pozwalają utwierdzić się w przekonaniu, że niezbadane są zakamarki ludzkiej psychiki. W takie ciemne zakamarki zaprasza Robert Bloch.
Norman Bates to synuś mamuni najsłodszy (i jedyny), z którą mieszka w starym domu i pomaga jej prowadzić rodzinny biznes – motel. Mama nie jest taką mamą, która sprawuje nad domostwem...
Na początku była cena – 9,00 zł. Później autorka – rocznik ’85 (ja mam rok mniej). A na końcu okładka. Jeszcze bardziej na końcu opis, bo sam tytuł już mnie kupił. Pamiętam, kiedy byłam w liceum (a kilka razy tam byłam), to zawsze jakoś tak serdeczniej podchodziłam do międzywojnia niż do pozostałych epok. W połączeniu z sentymentem do „Z Archiwum X” dało to efekt taki, że książkę kupiłam. Okładkowo wyceniona na 39,90 zł – po przeczytaniu okazało się, że całkiem słusznie.
W domu okazało się, że pod obwolutą - która wydawała mi się spoko do momentu, aż jej nie zdjęłam z książki – ukazała się przepiękna okładka! Jakby fotka z jakiegoś seansu spirytystycznego, ale w negatywie – no tak piękna, że z miejsca obwoluta okazała się szkaradna.
Ale do rzeczy! Książka co prawda (w mojej klasyfikacji i pojęciu) naukowa, ale bardzo ciekawie i przystępnie napisana. Z jednej strony rzeczowa, z lawiną informacji, a z drugiej pełna interesujących anegdot i napisana lekkim piórem. Czytało się mega przyjemnie! Do tego zdjęcia z epoki...
Reymont był typem krzyczącym co i rusz „buzie widze, buuuzie!!!”, a Prus bardziej sceptycznie podchodził do tematu i „buź” nie widział, ale jarał się tajemnymi praktykami. Pawilkowska-Jasnorzewska wyłudzała owłosienie od listownych kochanków, których nigdy nie widziała w realu, a Piłsudski spał w Belwederze przy zapalonym świetle... Cała spirytystyczna schiza ukazana bardzo barwnie i sugestywnie - krocie zarabiane przez stolarzy wydawały się przy tym najmniej wiarygodne, ale przyjmuję to do wiadomości przez wzgląd na tło historyczno-obyczajowe. Autorka bardzo dużo miejsca poświęciła inżynierowi Ossowieckiemu, niezwykle interesującej postaci. Jeśli kogoś nie zaciekawiło powyższe, to może do przeczytania popchnie go ciekawość – twórca Sherlocka Holmesa trzymał w domu rękę. Cudzą. Miała temperaturę bliską temperaturze ciała żywego człowieka i 4 tysiące lat.
Na początku była cena – 9,00 zł. Później autorka – rocznik ’85 (ja mam rok mniej). A na końcu okładka. Jeszcze bardziej na końcu opis, bo sam tytuł już mnie kupił. Pamiętam, kiedy byłam w liceum (a kilka razy tam byłam), to zawsze jakoś tak serdeczniej podchodziłam do międzywojnia niż do pozostałych epok. W połączeniu z sentymentem do „Z Archiwum X” dało to efekt taki, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Był sobie koleś, bardzo mądry. Ale tak BARDZO. Jego matka od najmłodszych lat stawiała na piedestale jego mózg, przez co chłopiec nie do końca uświadczył ekstremalnego (w mniemaniu jego rodzicielki) dzieciństwa. Unikał bójek i gier zespołowych, gdyż mogłoby to uszkodzić jego GENIALNY MÓZG. W pewnym momencie udaje mu się tego doświadczyć i ucieka spod klosza jako młodzieniaszek - tytułowany doktor nauk wszelakich...
Chce dokonywać rzeczy wielkich dla przyszłych pokoleń i ku ogólnemu społecznemu pożytkowi. Idzie do wojskowych (bo trzeba zaznaczyć, że II Wojna Światowa w tle) i tam mu zadają zagadki – w ich pojęciu dowódców niesamowicie trudne. Rozwala je w 5 sekund i zostaje wcielony do tajnych oddziałów szyfratorskich.
Jest super, wszyscy go doceniają, ma różne przygody, zakłada rodzinę, akcja, akcja, akcja. I w pewnym momencie wszystko trafia szlag, a on sam wpada w ręce nazistów. Naziści jak to naziści czynią złe rzeczy, nawet go zabijają- i dopiero tu zaczyna się historyjka...
Ni to „Bękarty wojny”, ni to taka historyjka właśnie... Niektóre wątki po macoszemu, czarne charakterki mimo jakiejśtam charakterystyki mało wyraźne. Jakby tego nie szufladkować czytało się fajnie, lekko, szybko. Jeden wieczorek i Puzo zmieciony.
Był sobie koleś, bardzo mądry. Ale tak BARDZO. Jego matka od najmłodszych lat stawiała na piedestale jego mózg, przez co chłopiec nie do końca uświadczył ekstremalnego (w mniemaniu jego rodzicielki) dzieciństwa. Unikał bójek i gier zespołowych, gdyż mogłoby to uszkodzić jego GENIALNY MÓZG. W pewnym momencie udaje mu się tego doświadczyć i ucieka spod klosza jako...
więcej mniej Pokaż mimo to
Opowiadań jest masa. [Bo jest to zbiór opowiadań, więc są opowiadania.] Masa = 38 opowiadań na 172 stronach, bo pomijam tu te wszystkie wstępy, dedykacje, spisy treści itp. Historyjki są krótkie, ale rozśmieszają na długo. O ile bawi kogoś absurd i ironia. Jeśli nie bawi, to niechaj nie czyta.
Kishon jest Żydem i o Żydach pisze. Tak naprawdę, to się z nich śmieje. Z siebie też. Jeśli żart, który robi wymaga nakreślenia jakiegoś tła – kulturowego, obyczajowego, historycznego, topograficznego – to autor zadaje sobie ten tród i objaśnia w niezwykle humorystyczny sposób.
Tematyka opowiadań jest przeróżna – możemy poczytać, jak wygląda pobyt w luksusowym hotelu („Pański numer pokoju, sir?”), jak w Izraelu rozstrzyga się kwestie pomocy socjalnej („Opieka społeczna”), jak trudno kupić buty („Achimaaz i buty”), jak zaimponować światu dzięki rozwiązywaniu krzyżówek („Pod znakiem krzyżówek”), jak terroryzować terrorystów (w opowiadaniu... „Jak terroryzować terrorystów”), co mówiłby pies, gdyby mówił („Szczera rozmowa z pewnym psem”) i tony innych mądrości.
Moim sercem zawładnęły (szczególnie) trzy opowiastki – o szlonym taksówkarzu z telewizorem w pojeździe służbowym („Taxi z telewizorem”), o zrozpaczonym aktorze, któremu co i rusz przeszkadza pewien Mundek („Bez Mundka nie da rady”) i o napadzie w trakcie oglądania serialu przez domowników („Kto, z kim, kogo na ekranie telewizora”).
Nie chcę tak po przecinku, ale mam wrażenie, że nawet niewielki zarys fabuły zdradza już koncept na opowiadanie, a to już wtedy majtki w dół i kto by czytał tę książkę? Więc nie zdradzam. Mówię, że warto, mimo że coś go teraz niebardzo wydają – szukałam, ale jeśli jest dostępny, to w języku niemieckim, a ja jednak preferuję polski, więc... Nie wiem, za bardzo się nie znam, ile to „na stare” 350 zł (cena okładkowa z wydania z 1988 r.), ale ile by to nie było – opylało się! Historyjki nie są normalne, bohaterowie nie zachowują się normalnie, ale skoro co normalne to nudne, więc chyba plus dla Kishona.
Opowiadań jest masa. [Bo jest to zbiór opowiadań, więc są opowiadania.] Masa = 38 opowiadań na 172 stronach, bo pomijam tu te wszystkie wstępy, dedykacje, spisy treści itp. Historyjki są krótkie, ale rozśmieszają na długo. O ile bawi kogoś absurd i ironia. Jeśli nie bawi, to niechaj nie czyta.
Kishon jest Żydem i o Żydach pisze. Tak naprawdę, to się z nich śmieje. Z siebie...
Opowiadania to moja ulubiona forma literacka. Dlatego bardziej wymagam od "opowiadaczy", niż im pobłażam. Mają mniej czasu / stron, żeby mnie zainteresować.
Dobre opowiadanie świadczy o warsztacie, stylu, kreatywności pisarza w bardzo ograniczonej objętościowo formie.
W dobrym opowiadaniu nie ma miejsca na granie na zwłokę, przeciąganie akcji, zbędne opisy i wątki.
Dobre opowiadania napisała Sylwia Siedlecka do "Szczeniaków".
Opowiadania to moja ulubiona forma literacka. Dlatego bardziej wymagam od "opowiadaczy", niż im pobłażam. Mają mniej czasu / stron, żeby mnie zainteresować.
Dobre opowiadanie świadczy o warsztacie, stylu, kreatywności pisarza w bardzo ograniczonej objętościowo formie.
W dobrym opowiadaniu nie ma miejsca na granie na zwłokę, przeciąganie akcji, zbędne opisy i wątki....
Kiedy miałam 15 lat oglądałam „ Opowieści z krypty”, „Z Archiwum X” i takie różne.
Kiedy Erna Eltzner miała 15 lat oglądała duchy.
1908. Jest ta Erna, rodzeństwa ma dużo, tata-przemysłowiec, mama-słodzinka. Erna trochę taka, trochę owaka – blada, chuda, anemiczna... W trakcie obiadu widzi jakiegoś półprzezroczystego dziada, film się jej urywa, a historia się zaczyna.
Matka bardzo angażuje się w całe spirytystyczne szaleństwo wraz z popierdółkowatym urzędnikiem, jego siostrą (dawnym medium) oraz starym i młodym lekarzem. Każdy ma tu swoje 5 minut – Tokarczuk naświetla całe zamieszanie z różnych perspektyw, nie ma rozdziałów z numerkami, nie ma tytułów, które podpowiedzą, że „w tej części będzie o...”, są tylko poszczególni bohaterowie i to oni są rozdziałami opowieści. Powieść układa się ze zgoła różnych (entuzjastycznych i sceptycznych) sposobów widzenia przypadku E.E. Sama dziewczynka zaś staje się obiektem badań młodego lekarza-niedowiarka.
W książce znajdują się zapiski z przebiegu seansów z udziałem Erny, relacje z testów, którym poddawano nawiedzoną małolatę, by sprawdzić, co tam w czaszce zachodzi, że widzi buzię w tęczu... Spoko książka.
Kiedy miałam 15 lat oglądałam „ Opowieści z krypty”, „Z Archiwum X” i takie różne.
więcej Pokaż mimo toKiedy Erna Eltzner miała 15 lat oglądała duchy.
1908. Jest ta Erna, rodzeństwa ma dużo, tata-przemysłowiec, mama-słodzinka. Erna trochę taka, trochę owaka – blada, chuda, anemiczna... W trakcie obiadu widzi jakiegoś półprzezroczystego dziada, film się jej urywa, a historia się zaczyna....