-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1189
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać447
Biblioteczka
2023-04-12
2020-07-25
2020-09-05
2020-06-01
Po raz kolejny mam problem z oceną książki tego autora. Podobnie jak w przypadku "Kolei podziemnej", nie porwała mnie ta pozycja. Podoba mi się styl autora, dzięki któremu pomimo trudnego tematu, czytelnik szybko chłonie kolejne strony powieści. Whitehead stworzył fabułę w oparciu o prawdziwą historię ośrodka "wychowawczego" na Florydzie, w którym gwałcono i mordowano trudną młodzież. Głównym tematem powieści jest rasizm, niestety podejmując tak trudne kwestie, autor ewidentnie bał się pójść na całość. Większość nadużyć w ośrodku pozostaje zaledwie wspomniana, najmocniejszą sceną jest ta, w której Elwoodowi wymierzono pierwszą karę. Po przeczytaniu tej powieści pozostaje w czytelniku uczucie niedosytu. Ta historia nie porywa tak jak powinna, irytuje podział na czarno-białych bohaterów (w znaczeniu przenośnym). Bohaterowie są albo kryształowi, albo są rasistami i oprawcami. Główny bohater to po prostu Martin Luther King w młodzieżowym wydaniu, tak mocno wyidealizowany, że nie wzbudził mojej sympatii, okropnie papierowa postać. Hunter jest jedyną postacią, która jest najbardziej ludzka i nieszablonowa, niestety autor usilnie podkreślał okropne dzieciństwo chłopaka jako powód zejścia na złą drogę, co było tylko kolejnym już stereotypem w stylu "jestem zły, bo w dzieciństwie straciłem mamę".
Na plus, zaskakujący twist kończący powieść. Lektura pozostawia wrażenie zmarnowanego potencjału. Mieć taki pomysł na fabułę, a stworzyć powieść, która nie różni się niczym od tych, które ten temat poruszały już o wiele wcześniej. Ta historia miała szokować, a jest co najwyżej letnia w odbiorze.
Po raz kolejny mam problem z oceną książki tego autora. Podobnie jak w przypadku "Kolei podziemnej", nie porwała mnie ta pozycja. Podoba mi się styl autora, dzięki któremu pomimo trudnego tematu, czytelnik szybko chłonie kolejne strony powieści. Whitehead stworzył fabułę w oparciu o prawdziwą historię ośrodka "wychowawczego" na Florydzie, w którym gwałcono i mordowano...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05
2019-10-31
2019-08-13
2019-01-22
Mam spory problem z oceną tej książki. Lektura debiutanckiej powieści Delii Owens wywoływała we mnie zachwyt, by chwilę później irytować nieprawdopodobieństwem określonych zdarzeń. Jest to wyjątkowo smutna opowieść, której akcja rozgrywa się na urokliwych mokradłach Karoliny Północnej. Główną bohaterkę poznajemy w chwili, gdy jest ona świadkiem odejścia swej matki z domu. To właśnie ten moment zmienia życie sześcioletniej dziewczynki raz na zawsze. Od tej pory musi ona dbać o samą siebie i patrzeć jak kolejne, ważne osoby w jej życiu, opuszczają ją nie oglądając się za siebie. Kya jest wyrzutkiem, którą okoliczna społeczność traktuje z odrazą lub zobojętnieniem. Pierwsza część powieści mnie pochłonęła, była bardzo dobra; niestety druga część, ta traktująca o życiu dorosłej Kyi, podobała mi się znacznie mniej. Ta powieść stoi przede wszystkim fantastycznymi opisami przyrody, mokradła wraz z żyjącymi na nich zwierzętami zdają się tak realne, iż ma się wrażenie przebywania na nich razem z bohaterką. Autorka pisze o potrzebie bliskości, o porażającym smutku opuszczonego przez rodzinę dziecka, którym nie interesuje się nikt, nie licząc czarnoskórego właściciela sklepu i przyjaciela z dzieciństwa. Historia Kyi to przykład tego jak okropne jest spędzanie życia w samotności, braku obecności drugiego człowieka nie jest w stanie zrekompensować nawet bliskość zachwycającej przyrody. Bohaterka potrzebuje drugiego człowieka tak bardzo, że lgnie do niego pomimo niejednokrotnych rozczarowań i krzywd. Powieść kilkukrotnie mnie wzruszyła, ale stało się tak głównie dlatego, że w wielu kwestiach utożsamiałam się z główną bohaterką.
Niestety, prezentowanej przez Owens opowieści brakowało czasem odrobiny realizmu. Bohaterka spędza życie bez chodzenia do szkoły, nie posiada dokumentów i nie jest ujęta w żadnym spisie ludności. Cała społeczność wie, że najprawdopodobniej mała dziewczynka mieszka sama, ale nikt nawet się nie fatyguje, by sprawdzić, czy dziecko nie przymiera z głodu. Złośliwi mogą powiedzieć, że to historia żeńskiego odpowiednika Tarzana z Karoliny Północnej lat sześćdziesiątych. Nie wątpię, że w Stanach nie takie rzeczy mogą mieć miejsce, ale późniejsze propozycje, jakie otrzymuje bohaterka są tak bajkowe, że można by pomyśleć, iż bije na głowę niejednego naukowca. Rozumiem, że autorka musi czasem wynagrodzić ciężkie życie bohaterce, ale niech czyni to z umiarem. Pominę wymownie postać ukochanego brata, który niczym szczur ucieka z tonącego statku i pojawia się po kilkunastu(!) latach, zupełnie jakby nie pamiętał adresu, spod którego tak szybko uciekł. Jak miło, że postanowił w końcu wpaść na herbatę! Niektórych rozwiązań fabularnych można się było spodziewać w miarę upływu akcji. Historia młodzieńczej miłości jest cudowna, jednak głupota jaką wykazał Tate i jak ją usprawiedliwił, nie została przeze mnie zrozumiana. Jeśli znał on naszą bohaterkę, jego działanie pozostaje w pełni niezrozumiałe, ale podejrzewam że autorka chciała dodać historii dramatyzmu i zapoczątkować jakoś dalszy rozwój wypadków. Szkoda, że postanowiła użyć przy tym oklepanego schematu, niczym z przeciętnego romansu.
Uważam, że przedłużone zakończenie, traktujące o dalszych losach bohaterów, było niepotrzebne. To, co odkrywa Tate na końcu powieści było zbędne, gdyż czytelnik zdawał sobie sprawę co wydarzyło się feralnego dnia na wieży obserwacyjnej. Autorka powinna postawić na subtelność, aniżeli w łopatologiczny sposób upewniać odbiorcę w jego domysłach. Jest to flagowy przykład powiedzenia, że mniej znaczy więcej. Czytelnik pozostaje ze słodko-gorzkim zakończeniem i smutnym wnioskiem, że nigdy nikogo nie poznamy do końca, dziewczynka z bagien, tak jak każdy, miała swoje sekrety. To bardzo dobra powieść, która podbije wiele czytelniczych serc, ale brakuje jej sporo do tego, by nazwać ją powieścią wybitną.
Mam spory problem z oceną tej książki. Lektura debiutanckiej powieści Delii Owens wywoływała we mnie zachwyt, by chwilę później irytować nieprawdopodobieństwem określonych zdarzeń. Jest to wyjątkowo smutna opowieść, której akcja rozgrywa się na urokliwych mokradłach Karoliny Północnej. Główną bohaterkę poznajemy w chwili, gdy jest ona świadkiem odejścia swej matki z domu....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to