-
ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
-
ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
-
ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
-
ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Biblioteczka
2018-01-27
2017-03-26
2017-03-26
Z pewnością jedna z wielu książek o tragedii Titanica. Nie mam porównania. Jednak wiele ciekawych informacji jest tu zawartych, np. liczne komunikaty, które nadawano, aby ostrzec załogę i które załoga ignorowała. Ciekawe również jest to, że gdyby kapitan nie podjął decyzji o skręcie/obrocie statku w lewo, nie doszłoby do tej katastrofy. Otóż okazuje się, że Titanic miał bardzo mocny dziób i według wszelkich obliczeń, gdyby frontalnie zderzył się z górą lodową nie poszedłby na dno. A tak zderzył się z nią bokiem i uderzył "najdelikatniejszą" częścią na styku dwóch części kadłuba, co spowodowało pęknięcie całej konstrukcji statku na dwie części. Prawdą jest, że orkiestra grała do końca i z orkiestry tej nikt nie ocalał. Prawdą też jest, to co widzieliśmy u Camerona, że na łodzie/tratwy zmieścili się głównie reprezentanci I klasy. I to, że ludzie zamarzali w wodzie. Niektórzy z ocalałych dali świadectwo swej historii, które opisano w tej książce. Na końcowych stronach jest spis wszystkich pasażerów, załogi, kucharzy etc. płynących Titaniciem, z zaznaczeniem, tych którzy przeżyli.
Dla mnie było to wszystko dość ciekawe.
Z pewnością jedna z wielu książek o tragedii Titanica. Nie mam porównania. Jednak wiele ciekawych informacji jest tu zawartych, np. liczne komunikaty, które nadawano, aby ostrzec załogę i które załoga ignorowała. Ciekawe również jest to, że gdyby kapitan nie podjął decyzji o skręcie/obrocie statku w lewo, nie doszłoby do tej katastrofy. Otóż okazuje się, że Titanic miał...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-02-11
Uważam się za wielbicielkę i znawczynię przygód Herkulesa Poirot. Dlatego, gdy tylko zauważyłam, że pojawiło się na rynku dzieło/dziełko nawiązujące do kryminałów A. Christie, od razu podjęłam decyzję o zakupie.
Cóż, niestety spotkało mnie rozczarowanie. Książeczka ta to jedynie zbiór cytatów, wypowiedzi Poirota z różnych książek A. Christie. W dodatku niektóre z nich są inaczej przetłumaczone niż w wydanych na polskim rynku książkach, inaczej również niż w serialu z D. Suchetem, co nie przywołuje na myśl poszczególnych tytułów. Wypowiedź/list (trudno to określić) A. Christie o jej uczuciach względem stworzonego prze nią detektywa jest krótka i powierzchowna. A wszystko to bardzo ładnie oprawione, z ciekawą okładką i napisane nietypową czcionką. Treści jednak mało. Z bólem serca daję słabą ocenę.
Uważam się za wielbicielkę i znawczynię przygód Herkulesa Poirot. Dlatego, gdy tylko zauważyłam, że pojawiło się na rynku dzieło/dziełko nawiązujące do kryminałów A. Christie, od razu podjęłam decyzję o zakupie.
Cóż, niestety spotkało mnie rozczarowanie. Książeczka ta to jedynie zbiór cytatów, wypowiedzi Poirota z różnych książek A. Christie. W dodatku niektóre z nich są...
2017-01-24
To z kolei powrót do przeszłości. A zatem lektura dla nieco(?) starszych.
W słusznie minionych czasach PRL-u pojawiały się w sprzedaży zbiory komiksów pod nazwą "Relax". Były one bardzo różnej treści: fantastycznej, historycznej,kryminalnej... Pamiętam, że trudno je było dostać i pewna miła Pani z kiosku zostawiała je "pod ladą" mojemu starszemu bratu.
I teraz po tylu latach ktoś wpadł na pomysł, aby wydać niektóre z nich na ładnym papierze, i ogólnie w świeżej oprawie. Wszystko fajnie, ale teraz to już tak nie smakuje. Owszem z przyjemnością przeczytałam przede wszystkim "Najdłuższą podróż" (swoją drogą to ciekawe, że człowiek pamięta tak dobrze tę opowieść - dinozaury, a nawet imiona bohaterów). Niemniej jednak dziś nie robi to już takiego wrażenia. I my zmieniliśmy się/rozwinęliśmy się trochę i czasy inne, komiksów na rynku niezliczone ilości. Najpierw bardzo chciałam przejrzeć ten nowy "Relax", a gdy to już się stało, to jakieś takie rozczarowanie mnie ogarnęło...
To z kolei powrót do przeszłości. A zatem lektura dla nieco(?) starszych.
W słusznie minionych czasach PRL-u pojawiały się w sprzedaży zbiory komiksów pod nazwą "Relax". Były one bardzo różnej treści: fantastycznej, historycznej,kryminalnej... Pamiętam, że trudno je było dostać i pewna miła Pani z kiosku zostawiała je "pod ladą" mojemu starszemu bratu.
I teraz po tylu...
2016-11-18
Po tytuł ten sięgnęłam dopiero po obejrzeniu jego adaptacji filmowej. Wiem, że to nieodpowiednia kolejność, ale i tak nie zawiodłam się.
"Palacz zwłok" to opowieść o właścicielu krematorium, lubującym się zarówno w swojej pracy, jak i w podziwie nad pięknem i harmonią w życiu, nad swoją żoną i dziećmi. W tym poukładanym świecie, w którym granica między dobrem i złem jest dla Romana niewidoczna, dochodzi nagle do zmian. Dochodzący do władzy naziści zaczynają coraz ściślej współpracować z głównym bohaterem, oferując profity w zamian za możliwość korzystania z krematorium.
Była to dla mnie bardzo dobra lektura, mimo że nie mogłam wyzbyć się z pamięci scen z filmu i twarzy głównego bohatera, w którego fenomenalnie wcielił się nieżyjący już czeski aktor Rudolf Hrusinsky. Coś niepojącego jest w tej postaci od początku, ale dopiero na końcu wychodzi z niego prawdziwy demon.
Polecam, ale w kolejności książka, a później film, aby docenić jedno i drugie.
Po tytuł ten sięgnęłam dopiero po obejrzeniu jego adaptacji filmowej. Wiem, że to nieodpowiednia kolejność, ale i tak nie zawiodłam się.
"Palacz zwłok" to opowieść o właścicielu krematorium, lubującym się zarówno w swojej pracy, jak i w podziwie nad pięknem i harmonią w życiu, nad swoją żoną i dziećmi. W tym poukładanym świecie, w którym granica między dobrem i złem jest...
2016-10-09
Co popycha młode dziewczyny do życia w zakonach kontemplacyjnych, tego nie wiem. Jednak - tak jak przypuszczałam - codzienność w tego typu zgromadzeniach jest czymś strasznym. Ta ciągła dyscyplina (gorsza niż w więzieniach), nawet samobiczowanie, czy brak kontaktu ze służbą zdrowia. Patrzenie jak matki przełożone jedzą rarytasy, a one - początkujące zakonnice - tylko cebulę. Gdy trzeba spowiadać się dosłownie ze wszystkiego, to swoiste pranie mózgu.
Niemniej jednak książka ta trochę mnie rozczarowała. Tak dobry temat i tak powierzchownie przedstawiony. Mało treści. Mało kontynuacji, co stało się z tymi osobami, jak żyją teraz, ile lat potrzebowały na wyjście na prostą? Jak to sie stało, że opuściły zgromadzenie? Z mediów wiemy, że niekiedy jest to bardzo trudne i trzeba użyć jakiegoś fortelu, aby taką osobę z zakonu wyciągnąć. Tymczasem w książce mowa jest o kobietach, którym bez większych problemów udało się to zrobić.
Zupełnie nie trzyma w napięciu, a powinna.
Co popycha młode dziewczyny do życia w zakonach kontemplacyjnych, tego nie wiem. Jednak - tak jak przypuszczałam - codzienność w tego typu zgromadzeniach jest czymś strasznym. Ta ciągła dyscyplina (gorsza niż w więzieniach), nawet samobiczowanie, czy brak kontaktu ze służbą zdrowia. Patrzenie jak matki przełożone jedzą rarytasy, a one - początkujące zakonnice - tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-09-03
NY. Przewodnik niepraktyczny" to obszerna lektura na różne, bardzo różne tematy związane z Nowym Jorkiem. Styl życia, kultura, turyści, samochody, czarnoskórzy, politycy, Polonia, psy, itp.itd. Dużo tego. Nie do przebrnięcia na raz. Raczej do dawkowania sobie w częściach, gdy poczuje się natchnienie do tego typu lektury. Jak dla mnie wielki miszmasz, w którym interesujące spostrzeżenia mieszają się z prywatnymi przeżyciami i zbyt osobistym odbiorem miasta. Nie byłam w NY, więc trudno mi się odnieść do konkretów. odnoszę jednak wrażenie, że pewne sytuacje/zdarzenia odebrałabym inaczej. Może z trochę większą radością(?), że dane byłoby mi spędzić np. wakacje w NY. Ciekawostką trzeciorzędną jest fakt, że autorka dość luźno rzuca słowem "sukinsyn", jakby to było słowo powszednie niczym "stół" czy "pies".
NY. Przewodnik niepraktyczny" to obszerna lektura na różne, bardzo różne tematy związane z Nowym Jorkiem. Styl życia, kultura, turyści, samochody, czarnoskórzy, politycy, Polonia, psy, itp.itd. Dużo tego. Nie do przebrnięcia na raz. Raczej do dawkowania sobie w częściach, gdy poczuje się natchnienie do tego typu lektury. Jak dla mnie wielki miszmasz, w którym interesujące...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-04
S. Koper barwnym językiem i w lekkim stylu przedstawia historie kilku złoczyńców - kasiarzy, oszustów etc. O niektórych z nich było swojego czasu głośno (Szpicbródka, Kalibabka). O istnieniu innych dowiedziałam się dopiero z lektury tej książki (zakonnik, który okradł klasztor dla kobiety, z którą żył przez lata i także zamordował swego kuzyna, którego najpierw wyswatał z wybranką). W niektórych momentach jest trochę dramatyzmu, ale autor tak to lekko przedstawia (może zbyt lekko), że czytelnik w żaden sposób nie współczuje ofierze, a raczej z zainteresowaniem śledzi kolejne opisywane wydarzenia. Nie wiem, czy to dobrze...
S. Koper barwnym językiem i w lekkim stylu przedstawia historie kilku złoczyńców - kasiarzy, oszustów etc. O niektórych z nich było swojego czasu głośno (Szpicbródka, Kalibabka). O istnieniu innych dowiedziałam się dopiero z lektury tej książki (zakonnik, który okradł klasztor dla kobiety, z którą żył przez lata i także zamordował swego kuzyna, którego najpierw wyswatał z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-03
2016-07-31
Opowieść o międzywojennym Marymoncie i jego mieszkańcach z Ryśkiem L. na czele. Język i styl typowy dla Hłaski, choć forma znacznie dłuższa od znanych nam lektur jego autorstwa. Powieść pesymistyczna od początku do końca (pominę wywody o lewicowym charakterze - autor wpasował się w realia, w których przyszło mu żyć). Krajobraz nędzy. Środowisko ludzi nie mających nawet na buty czy jedzenie. Młody Rysiek marzy o innym, lepszym życiu, chociaż kompletnie nie wie, co zrobić, aby te marzenia spełniły się. Nie zna nikogo, kto żyłby inaczej. Nie umie nic robić. Jedynie wydaje mu się, że na Żoliborzu już jest lepszy świat... Duża dawka pesymizmu z zachowaniem języka i charakteru dawnego Marymontu.
Opowieść o międzywojennym Marymoncie i jego mieszkańcach z Ryśkiem L. na czele. Język i styl typowy dla Hłaski, choć forma znacznie dłuższa od znanych nam lektur jego autorstwa. Powieść pesymistyczna od początku do końca (pominę wywody o lewicowym charakterze - autor wpasował się w realia, w których przyszło mu żyć). Krajobraz nędzy. Środowisko ludzi nie mających nawet na...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-17
Lubię książki, po przeczytaniu których, mogę się czegoś nowego dowiedzieć. I to jest właśnie przykład jednej z nich. Duża porcja wiadomości z zakresu początków chirurgii ginekologicznej. Większość opowiadanych historii pochodzi z okresu 1870-1920. Straszne to były czasy dla kobiet. Problemy przy porodach i nie tylko. Nawet jeśli któryś z ginekologów obmyślił coś nowego, np. pionierską metodę antykoncepcji, to mógł być za to potępiony, ośmieszony, a nawet przegnany ze swojego miasta. Bowiem wszelkie metody sterowania liczbą dzieci były powszechnie uznawane za karygodne. Śmierć zbierała żniwo i przy tajemnych aborcjach, i przy porodach, i przy różnych przypadkach chorobowych. Momentami są to opisy drastyczne, nie wiem czy dla wszystkich. Niewątpliwie jednak jest to interesujące dzieło podobnie jak opisany wcześniej przeze mnie "triumf chirurgów". Warto.
Lubię książki, po przeczytaniu których, mogę się czegoś nowego dowiedzieć. I to jest właśnie przykład jednej z nich. Duża porcja wiadomości z zakresu początków chirurgii ginekologicznej. Większość opowiadanych historii pochodzi z okresu 1870-1920. Straszne to były czasy dla kobiet. Problemy przy porodach i nie tylko. Nawet jeśli któryś z ginekologów obmyślił coś nowego, np....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-14
O tej książce napisano już wiele. Wśród recenzji przeważają entuzjastyczne komentarze. Cóż, nie do końca się pod nimi podpisuję.
Zainspirował mnie tytuł na okładce, choć w oryginale brzmi on "Entering Hades". Polska wersja trochę kojarzy mi się z "millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"(?). na okładce można też przeczytać rekomendację Johna Malkovicha. generalnie, pomysł opisania historii mordercy, który udawał pisarza, dziennikarza, a w rzeczywiście dalej mordował kobiety jest dobrym materiałem na hit książkowy czy filmowy. Ale w tym wydaniu jakoś całość nie przekonuje.
O tej książce napisano już wiele. Wśród recenzji przeważają entuzjastyczne komentarze. Cóż, nie do końca się pod nimi podpisuję.
Zainspirował mnie tytuł na okładce, choć w oryginale brzmi on "Entering Hades". Polska wersja trochę kojarzy mi się z "millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet"(?). na okładce można też przeczytać rekomendację Johna Malkovicha. generalnie,...
2016-06-12
"Polska odwraca oczy" to zbiór reportaży o niewyjaśnionych bądź zbyt późno wyjaśnionych sprawach kryminalnych. Niejednokrotnie oprawcy jeszcze przez długi czas pozostawali/pozostają na wolności, mimo że ich ofiary składały zeznania, miały świadków... Trochę przerażają wyznania policjanta, który twierdzi, że policja rozpoczyna śledztwo, gdy zna już sprawcę i potrafi go namierzyć. Ponieważ w ten sposób nie są obniżane statystyki wykrywalności przestępstw. Są to sprawy zarówno dotyczące przemocy wobec dzieci, kobiet, znęcenia się w ośrodkach typu dom dziecka, szpital, więzienie. Po dramatycznych przeżyciach kobiety, która pojechała na kurs dla ratowników do innego miasta, zaczęłam się zastanawiać, czy skoro jeżdżę - często sama - na różne konferencje, czy i mi też to coś zagraża? jakoś tak na chwilę udzielił mi się klimat tych historii...
"Polska odwraca oczy" to zbiór reportaży o niewyjaśnionych bądź zbyt późno wyjaśnionych sprawach kryminalnych. Niejednokrotnie oprawcy jeszcze przez długi czas pozostawali/pozostają na wolności, mimo że ich ofiary składały zeznania, miały świadków... Trochę przerażają wyznania policjanta, który twierdzi, że policja rozpoczyna śledztwo, gdy zna już sprawcę i potrafi go...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-04
Przeczytałam większość kryminałów z Kurtem Wallanderem, zatem oczekiwania co do tego tytułu miałam duże. Może zbyt duże. Historia na faktach o ubogiej migrantce ze Szwecji, która zakłada intratne przedsiębiorstwo w postaci domu publicznego w nieznanej jeszcze Afryce - wydawało się, że powinna być wciągająca. Jednak tak nie jest. Od połowy zaczęłam "przewijać" strony w nadziei, że chociaż zakończenie będzie interesujące. Nie było.
Nie wiem, gdzie się podział ten charakterystyczny styl H. Mankella. Książka ta jest jakby pisana inną ręką. Ogólnie, jestem rozczarowana.
Przeczytałam większość kryminałów z Kurtem Wallanderem, zatem oczekiwania co do tego tytułu miałam duże. Może zbyt duże. Historia na faktach o ubogiej migrantce ze Szwecji, która zakłada intratne przedsiębiorstwo w postaci domu publicznego w nieznanej jeszcze Afryce - wydawało się, że powinna być wciągająca. Jednak tak nie jest. Od połowy zaczęłam "przewijać" strony w...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-28
Gdyby rozszerzyć lait motiv i dodać kilka wątków dodatkowych to byłby to może i niezły kryminał. W takim jednak kształcie jest to jedynie skrót/suche sprawozdanie pewnej kryminalnej historii. Jest to też kolejna próba rozliczenia z ciężarem II wojny światowej. Młody prawnik ma bronić człowieka, który zabił ponad 80-letniego starszego jegomościa - idealnego dziadka i wzorowego obywatela. Tymczasem ten wzorowy obywatel ma dość przerażający życiorys jeszcze z czasów nazizmu.
Trudno powiedzieć, czy autor będący prawnikiem wymyślił tę historię, czy też opisał ją z autopsji, w każdym razie okazuje się, że prawo pozwoliło na przedawnienie dawnych zbrodni i dlatego też potomkowie ofiar nazistów sami pociągają za spust.
Coś jest tu ciekawego, ale przy braku pisarskiego drygu jakoś tak nie wciąga.
Gdyby rozszerzyć lait motiv i dodać kilka wątków dodatkowych to byłby to może i niezły kryminał. W takim jednak kształcie jest to jedynie skrót/suche sprawozdanie pewnej kryminalnej historii. Jest to też kolejna próba rozliczenia z ciężarem II wojny światowej. Młody prawnik ma bronić człowieka, który zabił ponad 80-letniego starszego jegomościa - idealnego dziadka i...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-24
Cóż..., niestety, nie mogę dać w tym przypadku zbyt wysokiej oceny. Chociaż zdaję sobie sprawę, że tematom bazującym na emocjach, może nie wypada tego robić.
Do lektury tej podeszłam z zainteresowaniem. Wyobraziłam sobie, że będzie to jakiś wywód oparty o rozmowy z pacjentami ośrodka typu hospicjum. Tymczasem w dużej mierze jest to pamiętnik autorki z domieszką refleksji na temat trudu pracy w tego rodzaju ośrodkach. Patrząc na tytuł i na treść można stwierdzić, że coś tu się nie zgadza. Fragmenty rozmów z pacjentami pojawiają się również, ale są poprzeplatane na przykład wspomnieniami autorki z jej przeszłości. Jeśli zaś chodzi o to, czego żałują pacjenci, to w sumie padają tylko ogólniki, których można się domyślić i bez tej lektury: zbyt dużo pracy, za mało kontaktów ze znajomymi/przyjaciółmi, za mało odwagi... Podsumowując, chwytliwy tytuł przy średniej zawartości pozostawia jednak głęboki niedosyt.
Cóż..., niestety, nie mogę dać w tym przypadku zbyt wysokiej oceny. Chociaż zdaję sobie sprawę, że tematom bazującym na emocjach, może nie wypada tego robić.
Do lektury tej podeszłam z zainteresowaniem. Wyobraziłam sobie, że będzie to jakiś wywód oparty o rozmowy z pacjentami ośrodka typu hospicjum. Tymczasem w dużej mierze jest to pamiętnik autorki z domieszką refleksji...
Tym razem z premedytacją sięgnęłam po właśnie ten tytuł. Przypomniał mi się węgierski serial emitowany w TVP w czasach PRL i jakoś tak poczułam natchnienie na właśnie tego typu lekturę.
Dobrze się stało, ponieważ fabuła ta naprawdę mnie wciągnęła, mimo że pamiętałam, kto był tytułową Abigel. Nie pamiętałam natomiast dobrze całej scenerii wydarzeń: dlaczego Gina znalazła się w tej pensji, że jej ojciec był generałem, że jej dawny znajomy był tak naprawdę zdrajcą chcącym działać na jej szkodę. No i przede wszystkim nie pamiętałam zakończenia. (Chyba że w serialu było ono inne).
Całość bardzo dobrze się czyta. Myślę, że to nie tylko jest powieść dla młodzieży, ale dla czytelników w każdym wieku.
Próbowałam w przypływie entuzjazmu odszukać ten serial w necie, ale niestety, nie udało mi się to.
Jeśli ktoś z piszących na lc.pl dysponuje wiedzą, gdzie można ten serial znaleźć (kupić, ściągnąć), to proszę o wiadomość.
Tym razem z premedytacją sięgnęłam po właśnie ten tytuł. Przypomniał mi się węgierski serial emitowany w TVP w czasach PRL i jakoś tak poczułam natchnienie na właśnie tego typu lekturę.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toDobrze się stało, ponieważ fabuła ta naprawdę mnie wciągnęła, mimo że pamiętałam, kto był tytułową Abigel. Nie pamiętałam natomiast dobrze całej scenerii wydarzeń: dlaczego Gina znalazła się...