Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Na wstępie: książka odpowiednia dla czytelnika, który chociaż trochę (okazjonalnie) interesuje się tenisem.

I tak siedzę na tej stronie i próbuję napisać jakiś komentarz do książki. I nic się nie klei. Przepraszam za brak składni. Po prostu przeleję moje uczucia po przeczytaniu tej pozycji.
1) przyjemne czytadło
2) fajnie poznać człowieka, który dla tenisa i przede wszystkim dla dzieci zrobił tak wiele
3) fantastyczne jest to, jak dostrzegł niedogodności swojego młodego życia i jak przekuł całe doświadczenie w coś po prostu fantastycznego (nie mówię o zdobywaniu trofeów)
4) ponoć jest to książka, w której wulgaryzmy ścielą się gęstą...bzdura
5) ciekawe życie, ciekawego człowieka.
6) pieniądze to nie wszystko, ale pieniądze mogą pomóc...innym
7) zabrakło mi większego nacisku na lata 90te.
8) moim zdaniem, książka jest lekko nieproporcjonalna w kontekście okresów opowiadanych historii. Za mało XXI wieku.
9) polecam wszystkim, którzy chcą przekonać się, że ciężkie dzieciństwo może przynieść w przyszłości wymierne profity.
10) jeżeli choć trochę interesujesz się tenisem, to książka dla ciebie
11) jeżeli nie interesujesz się tenisem, przeczytaj książkę z czystego szacunku do tego wielkiego człowieka.

Tyle.

Na wstępie: książka odpowiednia dla czytelnika, który chociaż trochę (okazjonalnie) interesuje się tenisem.

I tak siedzę na tej stronie i próbuję napisać jakiś komentarz do książki. I nic się nie klei. Przepraszam za brak składni. Po prostu przeleję moje uczucia po przeczytaniu tej pozycji.
1) przyjemne czytadło
2) fajnie poznać człowieka, który dla tenisa i przede...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

The Doors. Interesuję się tą kapelą od kilu dobrych lat. Nawet odwiedziłem paryski grób Jima Morrisona (czy aby na pewno jest tam rzeczywiście?). (MOGĄ BYĆ SPOILERY)

Nie lubię i nie umiem pisać pięknych wstępniaków. Powiem co poczułem po przeczytaniu książki. Może tym razem zmienię koncepcję i będzie w punktach.

1) Książka zawiera bardzo dużo szczegółów: daty, wydarzenia, rzeczy, które mogły być pominięte, które trochę sztucznie przedłużały książkę z jednej strony, z drugiej jakoby tworzyły fundamenty pod posiadaną wiedzę autora książki - Lubię szczegóły itp itd. ale informacje typu: wypił dwa piwa, cztery szoty przy barze i wypalił ogromnego jointa, a potem wyszedł - w mojej ocenie jest grubą ściemą. Nie jest to ani potrzebne i przede wszystkim mało wiarygodne. Mick Wall w pewnych momentach pisał tę książką, będąc cieniem Jima Morrisona. Moim zdaniem - fikcja.

2) Mam taki zwyczaj, że jak czytam książki biograficzne zespołów muzycznych, lubię śledzić to co zostało napisane. Puszczałem sobie płyty (które dobrze znam), koncertówki, wywiady bądź szukałem wideo-dowodów, tego o czym pisał autor. Mick Wall dość często wypowiadał się bardzo sceptycznie na temat zagranych przez The Doors koncertów. Używał słów typu: beznadziejne, dno, upokarzający, najgorszy. Potem puszczałem sobie te koncerty. I miałem zgoła odmienne zdanie. Miałem wrażenie, że Mick Wall na siłę szuka argumentów, jakoby Jim był jedynym winnym wydarzeń, które miały miejsce w latach 1969 -1971.

3) Czytałem w swoim życiu kilka książek, które wzbudzały we mnie odrazę z uwagi na używany język. Mick Wall opisując ekscesy Jima Morrisona, jego preferencje seksualne, ulubione zabawy łóżkowe, nie mógł się zatrzymać na jednym, dwóch zdaniach opisujących co o tym sądzi. Musiał dalej pastwić się nad Morrisonem dorzucając co jakiś czas, kompletnie od czapy : ,,i jeszcze te żądania seksu analnego" ,,i jeszcze do tego nawalony jak meserszmit". Takie tanie wywoływanie skrajnych uczuć bolało mnie jako czytelnika

4) Mam wrażenie, że Mick Wall w swojej książce, pokazał jakim jest człowiekiem: płytkim i szukającym sensacji. Rozprawianie się z przypadłościami Morrisona, czy (co mnie ostro wkurzyło) dwulicowość w stosunku do Raya Manzarka potwierdziły moje przeświadczenie, że Mick Wall to bulwarowy pismak. Potwierdzeniem tego może być również, przyznanie się przez niego do tego, że pisana książka dot. Axla Rose (z GnR), była bardzo subiektywna i napisana w stanie awersji do tego człowieka. Następnie uznał, tę książkę jako niebyłą.

Jak zauważyliście, bardzo mocno skupiłem się nie na bohaterach książki, ale na autorze tej książki. Jego próba zabłyśnięcia przyćmiła w mojej ocenie bohaterów. Człowiek zjadł wszystkie rozumy i nawet rozwiązał zagadkę śmierci Morrisona. Cud. Możemy ,,między książki" schować wszelkie domniemania w tej kwestii. Wall rozwiązał zagadnienie...

Po przeczytaniu książki czuję smutek. Smutek nie spowodowany perypetiami The Doors, ale gwiazdorstwem autora. Zepsuł mi podróż z zespołem przez fantastyczne lata 60te i 70te. Zmarnował te kilka dni poświęcone na przeczytanie książki.

Jedno jest pewne: na mojej półce już nigdy nie stanie kolejna książka Micka Walla. Od dziś jest on uznawany za bulwarowego pismaka, który szuka sensacji. W sumie tekst piosenki GnR - Get In The Ring, wyczerpuje zagadnienie Walla:)

Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

The Doors. Interesuję się tą kapelą od kilu dobrych lat. Nawet odwiedziłem paryski grób Jima Morrisona (czy aby na pewno jest tam rzeczywiście?). (MOGĄ BYĆ SPOILERY)

Nie lubię i nie umiem pisać pięknych wstępniaków. Powiem co poczułem po przeczytaniu książki. Może tym razem zmienię koncepcję i będzie w punktach.

1) Książka zawiera bardzo dużo szczegółów: daty, wydarzenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka spokojnie może stawać w szranki z innymi pozycjami stworzonymi przez polskich pisarzy. W zasadzie, w całym cyklu znalazłem wszystko czego poszukiwałem i oczekiwałem. Troszeczkę zawiodłem się, kiedy główny bohater stracił swój napakowany szkielet. Nie ukrywam, że byłem zachwycony pomysłem na taki ,,wszczep". Ponadto, jego opis rozbujał moją wyobraźnie...by pod koniec pierwszego tomu, musiałem się z nim pożegnać. Może dlatego mi zależało na tym elemencie, ponieważ wprowadzał pewien powiew świeżości. Zazwyczaj to ktoś z darem, bądź nauczony czarów. A tutaj po prostu biotechnologiczna nowinka. Samą książkę wspominam bardzo pozytywnie. Biorąc pod uwagę, że czas na książki mam w autobusie, czasami gubiłem wątek. Nie pomagały również rozbudowane rozdziały, które kończyły się czymś zaciekawiającym, bo na kolejnych stronach czytać historię z ,,innej strony". Nie ukrywam, że do pierwszego i drugiego tomu podchodziłem dwa razy:). Jeżeli ktoś błądzi i poszukuje czegoś zamiast Wiedźmina czy Inkwizytora, Pana Lodowego Ogrodu mogę polecić z czystym sumieniem.

Książka spokojnie może stawać w szranki z innymi pozycjami stworzonymi przez polskich pisarzy. W zasadzie, w całym cyklu znalazłem wszystko czego poszukiwałem i oczekiwałem. Troszeczkę zawiodłem się, kiedy główny bohater stracił swój napakowany szkielet. Nie ukrywam, że byłem zachwycony pomysłem na taki ,,wszczep". Ponadto, jego opis rozbujał moją wyobraźnie...by pod koniec...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka lekka i intrygująca. W szczególności jeżeli chodzi o Johanesburg i Kapsztad. Pierwsze rozdziały nacechowane dużą ilością nazwisk i informacji, które warto w spokoju przeczytać, by się wczuć. Całą książkę oceniam bardzo pozytywnie. Dostajemy książkę od człowieka lekko po trzydziestce, którego przygody chciałby przeżyć nie jeden z nas.

Książka lekka i intrygująca. W szczególności jeżeli chodzi o Johanesburg i Kapsztad. Pierwsze rozdziały nacechowane dużą ilością nazwisk i informacji, które warto w spokoju przeczytać, by się wczuć. Całą książkę oceniam bardzo pozytywnie. Dostajemy książkę od człowieka lekko po trzydziestce, którego przygody chciałby przeżyć nie jeden z nas.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem na świeżo po przeczytaniu tej książki.
Kilka lat temu radio EskaRock przytaczało w ramach reklamy, fragmenty biografii Keitha Richardsa. Pamiętam, że szalenie mnie zainteresowała mimo iż fanem The Rolling Stones nie jestem.

Do książki podchodziłem dwa razy. Za pierwszym dotrwałem do połowy. Po roku albo dwóch latach postanowiłem, że dam jej jeszcze jedną szansę. I nie żałuję.

Keith Richards przedstawił, nie tyle biografię samego siedzie w odniesieniu do jego kariery muzycznej. W książce doświadczymy bardzo szczegółowych opisów dotyczących lat młodości, znajomych, kumpli, przyjaciół, rodziny. Dla mnie tzw. "mięsem" były perypetie narkotykowe i okoliczności w wyniku których powstały konkretne piosenki.

Książkę oceniam pozytywnie. Sądzę, że można było ją skończyć w 300 stronach a nie 500, ale to prawo pisarza że jest taka długa i czasami chaotyczna. Były momenty kiedy czytałem i nie wiedziałem za bardzo co czytam.

Kilka osób odniosło się do książki jakoby z niech wychodziła natura narkomana, alkoholika, zadufanego w sobie brytola, który wszystkich ma za nic. Ja szczerze powiedziawszy takiego wrażenia nie odniosłem.
Przypominam: fanem The Rolling Stones nie jestem!:)

Książka niesie ze sobą istotny element, których trudno szukać gdzieś indziej. Keith Richards przedstawia dziesiątki artystów i piosenek z lat 40,50,60 i tak dalej, które miały mniejszy bądź większy wpływ na jego twórczość. Dla kogoś, kto lubuje się w wyszukiwaniu nowych nieznanych dla siebie nurtów muzycznych - perełka.

Jestem na świeżo po przeczytaniu tej książki.
Kilka lat temu radio EskaRock przytaczało w ramach reklamy, fragmenty biografii Keitha Richardsa. Pamiętam, że szalenie mnie zainteresowała mimo iż fanem The Rolling Stones nie jestem.

Do książki podchodziłem dwa razy. Za pierwszym dotrwałem do połowy. Po roku albo dwóch latach postanowiłem, że dam jej jeszcze jedną szansę. I...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Muniek Grzegorz Brzozowicz, Zygmunt Staszczyk
Ocena 6,9
Muniek Grzegorz Brzozowicz...

Na półkach:

Kontynuując postanowienie noworoczne: przeczytam wszystkie posiadane przeze mnie biografie muzyków rockowych w tym roku, tym razem na tapetę wziąłem Zygmunta Staszczyka.

Do książki podchodziłem od razu po przeczytaniu : Chlałem, ćpałem i przetrwałem Macieja Maleńczuka. O tamtej książce już się wypowiedziałem...

Czas na Muńka. Aby nie spojlerować, napiszę, że dostajemy w swoje ręce książkę poprowadzoną w sposób luźny swobodny. Tak jakbyśmy to My pytali Muńka o te wszystkie rzeczy i przygody. Jakbyśmy razem siedzieli sobie na kanapie i opowiadali historie. Duży plus. Przez książkę można przelecieć szybko i nie stracić najważniejszych wątków.

Dzięki tej lekturze, poznałem czym kierował się autor tworząc Kinga, Warszawę czy Chłopaki nie płaczą. Dowiedziałem się jakie były pierwsze wpływy muzyczne i jak wyglądało wchłanianie zachodu przez komunistyczną Polskę. Dowiedziałem się, że T.Love to nie był pierwotny projekt Muńka. Poznałem jego przekonania religijne i polityczne. I dowiedziałem się, choć myślałem, że w tym biznesie nikt nie podzieli się tą informacją: ile faktycznie może zarabiać muzyk pokroju Muńka. Coś fantastycznego!

Odniosłem wrażenie, że książka nie jest przerysowana. Można powiedzieć, że na takie coś czekałem.

Jeżeli jeszcze się wahasz, to zaprzestań, po prostu sięgnij po tę książkę.

Kontynuując postanowienie noworoczne: przeczytam wszystkie posiadane przeze mnie biografie muzyków rockowych w tym roku, tym razem na tapetę wziąłem Zygmunta Staszczyka.

Do książki podchodziłem od razu po przeczytaniu : Chlałem, ćpałem i przetrwałem Macieja Maleńczuka. O tamtej książce już się wypowiedziałem...

Czas na Muńka. Aby nie spojlerować, napiszę, że dostajemy w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ćpałem, chlałem i przetrwałem Barbara Burdzy, Maciej Maleńczuk
Ocena 5,9
Ćpałem, chlałe... Barbara Burdzy, Mac...

Na półkach:

Bardzo ciężka decyzja przyszła mi do podjęcia.

Tematykę używek w kontekście muzyki to mój ulubiony gatunek. Uwielbiam historię zespołów takich jak GnR, Black Sabbath czy Nirvana. Jestem zdania, że biografia w której muzyka nie występuje z używkami to kiepska biografia:)

Po książce Barbary Burdzy spodziewałem się czegoś konkretnego o Maćku Maleńczuku. Myślałem, że w sposób OBIEKTYWNY zostanie mi przedstawiona ww. postać. Miałem nadzieję, na przedstawienie historii dochodzenia do popularności, tworzenia konkretnych numerów, zawirowań ze składami, postrzegania zespołów Maleńczuka przez społeczeństwo... Miałem nadzieję, dopóki nie dowiedziałem się, że Pani B....co tu dużo mówić: jest pukana przez głównego zainteresowanego. Także obiektywizm sobie odpuśćmy.

Co dostałem do rąk? Po pierwszych 100 stronach wydaje mi się, że książkę pod tytułem: Maleńczuk: narkotyki od kuchni. Kilkakrotnie Maleńczuk korzystał ze zwrotu: nie jest to o narkotykach więc nie będę się zagłębiał. Książka miała być kontrowersyjna i nietuzinkowa...I zapewne taka była, jednak taką książkę z oceną 10/10 może łynkąć jakiś gimnazjalista czy licealista. Gorzej ze starszym odbiorcom, który ma już poukładane w głowie.

Przeczytałem tę książkę i powiem Wam szczerze, że nie za wiele pamiętam. Zacząłem się zastanawiać czy ten problem nie tkwi we mnie. W mojej ocenie, problem tkwi w książce bo jest monotematyczna i niestety chaotyczna w odniesieniu do wydarzeń jakie po sobie następowały.

Wydaje mi się, że ten ,,wywiad" można było poprowadzić trochę inaczej. Zapytania Pani Burdzy w 90% to tylko takie przerywniki, że niby jest zainteresowana tematem. A w rzeczywistości tak nie było.

W mojej ocenie przewinęło się przez książkę kilka fajnych tematów, które albo zostały pominięte albo lekko nadgryzione. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o relacjach Maleńczuka z Riedelem, Staszczykiem, Maanamem. Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o muzyce jaka mu towarzyszyła w konkretnych momentach życia. Szalenie ciekawił mnie wątek udziału Pana Maleńczuka w polsatowskim IDOLu. Jedyne czego się dowiedziałem to tego, że był non stop na kacu i zakładali mu okulary przeciwsłoneczne.

Najniższej oceny nie wystawię ponieważ, prawie żadna książka na to nie zasługuje. Ktoś wrzucił w ten projekt swoją energię i serce i trzeba to uszanować.

Bardzo ciężka decyzja przyszła mi do podjęcia.

Tematykę używek w kontekście muzyki to mój ulubiony gatunek. Uwielbiam historię zespołów takich jak GnR, Black Sabbath czy Nirvana. Jestem zdania, że biografia w której muzyka nie występuje z używkami to kiepska biografia:)

Po książce Barbary Burdzy spodziewałem się czegoś konkretnego o Maćku Maleńczuku. Myślałem, że w sposób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

po średniej Metro 2034 nadszedł czas na przeczytanie ostatniej ksiażki z trylogii. UWAGA MOGA BYC SPOILERY. Dostajemy w swoje rece ksiazke w ktorej nareszcie sledzimy perypetie Artema, tego wlasciwego Artema. czytsjac Metro 2033 mislem trudnosci w ocenie charakteru i nastawienis do swiata glownego bohatera. W tym przypadku Dmitry postawil na surowosc i dosadnosc. wracamy na WOGN. dowiadujemy sie ze Artem jest bohaterem znsnym prawie w calym metrze za dokonanie czegos wlasciwego,zdaniem osob trzecich. Artem jest surowy, zdetrtminowany i bardzo sceptycznir nsstawiony do zycia w metrze. Dmitry piszac tak te postac spowodowal we mnie uczucie ze metro to doół do ktorego wrzucono nakwieksze kanalie a ci co chca sie przeciwstawic sa tłamszeni. Autor tekstu bsrdzo zrecznie polaczyl poprzednia czesc wiec mozemy sie spodziewac powrotu kilku ciekawych postaci. Ale najwazniejsze: znow dostajemy pelna akcji przygode z naszym ulubionym aktorem, ktory zostal stuningowany. PS. WAZNA SPRAWA: na poczatku autor stwierdza ze metro 2035 jest niezlezna od poprzednich czesci powiescia. Bullshit. radze przeczytac najpierw 2033 i niestety 2034 (trzeba przebrnac).

po średniej Metro 2034 nadszedł czas na przeczytanie ostatniej ksiażki z trylogii. UWAGA MOGA BYC SPOILERY. Dostajemy w swoje rece ksiazke w ktorej nareszcie sledzimy perypetie Artema, tego wlasciwego Artema. czytsjac Metro 2033 mislem trudnosci w ocenie charakteru i nastawienis do swiata glownego bohatera. W tym przypadku Dmitry postawil na surowosc i dosadnosc. wracamy na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka reklamowana dość konkretnie w swoim czasie. Myślałem, że dostanę NARESZCIE materiał o Queen ale przede wszystkim o Freddym Mercury. Że dostanę książkę, w której ujrzę wnętrze wokalisty wszech czasów.

Podniecony tymi wyobrażeniami zabrałem się czym prędzej za lekturę.
Po skończeniu lektury pozostał wielki niesmak. Dostałem w swoje ręce książkę, możnaby pomyśleć o zespole Queen, ale faktycznie dostałem ksiązkę człowieka, który gdzieś tam w Queen funkcjonował, ale nikt konkretnego o Queen nie ukazał. Kolejne akapity to powtarzające się historie o zażywaniu narkotyków i upijaniu do nieprzytomności.

W mojej ocenie, książka jest o Panu Peter Hince, a nie o Queen i tytuł powinien brzmieć: Peter Hince, Historia mojego życia, wśród członków zespołu Queen. Zawiodłem się srogo. Trzy gwiazdki tylko i wyłącznie za sentyment do zespołu.

Książka reklamowana dość konkretnie w swoim czasie. Myślałem, że dostanę NARESZCIE materiał o Queen ale przede wszystkim o Freddym Mercury. Że dostanę książkę, w której ujrzę wnętrze wokalisty wszech czasów.

Podniecony tymi wyobrażeniami zabrałem się czym prędzej za lekturę.
Po skończeniu lektury pozostał wielki niesmak. Dostałem w swoje ręce książkę, możnaby pomyśleć o...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Slash Anthony Bozza, Saul Hudson
Ocena 8,1
Slash Anthony Bozza, Saul...

Na półkach:

Jedna z najlepszych biografii. Oczywiście opinia czysto subiektywna, ponieważ GnR jak i samego Saula Hudsona uwielbiam. Bardzo dobre czytadło.

Jedna z najlepszych biografii. Oczywiście opinia czysto subiektywna, ponieważ GnR jak i samego Saula Hudsona uwielbiam. Bardzo dobre czytadło.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem obiektywny. Łykam wszystko co związane z moim ulubionym zespołem:) A tak na serio, fascynuje mnie świat, w którym funkcjonowali ludzie, można powiedzieć, skazani na pożarcie. Ciągła obecność narkotyków, alkoholu, panienek, po prostu życie na krawędzi. A jak dorzucić do tego muzykę rockową...doskonały przepis na sukces wydawniczy.

Nie jestem obiektywny. Łykam wszystko co związane z moim ulubionym zespołem:) A tak na serio, fascynuje mnie świat, w którym funkcjonowali ludzie, można powiedzieć, skazani na pożarcie. Ciągła obecność narkotyków, alkoholu, panienek, po prostu życie na krawędzi. A jak dorzucić do tego muzykę rockową...doskonały przepis na sukces wydawniczy.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mając na względzie, że jestem osobą, która jak zacznie jakiś cykl to stara się go skończyć, więc nie patrząc na komentarze sięgnąłem po Metro 2034.

Pierwsze co rzuciło mi się w o czy to fakt, że książka objętościowo jest dużo mniejsza od 2033. Otwierając, doznałem kolejnego szoku: czcionka powiększona, prześwity między wierszami większe... Poczułem się trochę oszukany.

Jeżeli chodzi o treść, muszę stwierdzić, ze sequel nie do końca wyszedł autorowi.

Momentów, w których zapierał dech w piersi, było może ze 3. W metro 2033 co i rusz coś się działo, dało do myślenia. W tym przypadku porządnie przedstawiona historia i motyw, został gdzieś zagubiony. Żeby nie spojlerować, zakończę w tym momencie.

Aktualnie czytam Metro 2035 i będąc w 1/4 książki muszę stwierdzić, że autor przemyślał swoje błędy i najprawdopodobniej przypomniał sobie na czym polegała ,,miodność" Metro 2033.

Mając na względzie, że jestem osobą, która jak zacznie jakiś cykl to stara się go skończyć, więc nie patrząc na komentarze sięgnąłem po Metro 2034.

Pierwsze co rzuciło mi się w o czy to fakt, że książka objętościowo jest dużo mniejsza od 2033. Otwierając, doznałem kolejnego szoku: czcionka powiększona, prześwity między wierszami większe... Poczułem się trochę oszukany....

więcej Pokaż mimo to