-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-26
2024-03-22
2024-01-04
2024-01-05
2023-06-30
2023-06-30
2021-09-20
2020-05-04
2020-03-23
2019-11-18
2019-07-04
2019-05-08
Kveta Legatova w "Żelarach" pozwala swoim czytelnikom dotknąć życia, ze wszystkimi jego słabościami, ale wciąż nieodparcie pięknego. Wraz z wieloma bohatera "Żelar", zanurzamy się w świat baśniowy, urzekający swoją sielskością i bliskością natury, momentami rozrywany przez ludzkie tragedie i smutki. Jest to powieść melancholijna i niebywale angażującą emocjonalnie. Napisana z rzadkim kunsztem i dojrzałością oraz uderzająca swą swojskością, choć napisana w innym kraju.
Kveta Legatova w "Żelarach" pozwala swoim czytelnikom dotknąć życia, ze wszystkimi jego słabościami, ale wciąż nieodparcie pięknego. Wraz z wieloma bohatera "Żelar", zanurzamy się w świat baśniowy, urzekający swoją sielskością i bliskością natury, momentami rozrywany przez ludzkie tragedie i smutki. Jest to powieść melancholijna i niebywale angażującą emocjonalnie. Napisana...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06-02
2019-04-05
Pierwszym, co uderzyło mnie przy czytaniu "Frankesteina" jest język. Bogaty, a zarazem płynny. Autorce jakby od niechcenia wychodzą z pod pióra kolejne zdania, obleczone pewną romantycznością.
O monstrualnym stworze i szalonym naukowcu, który tchnął życie, nie bacząc na konsekwencje, zna każdy. Jednak, jak to bywa kanoniczna historia, okazuje się różna w wielu aspektach od jej popkulturalnej wersji. Stwór Karloffa,nieodzownie kojarzy się nam ze złem.Pozbawiony jest dręczących pytań "Czy zło jest wrodzoną przywarą, czy cechą nabytą, która ukształtowała się pod wpływem naszych doświadczeń?" Shelleya zdaję się skłaniać ku drugiej odpowiedzi.
Sam Wiktor, pod koniec uświadamia sobie, że jego wina nie polega wyłącznie na tym, że tchnął życie w martwe ciało, ale w to, że odrzucił swego syna zaraz po przyjściu na świat i wystawił go nieszczęścia.
Rzeczą wysuwającą się na główny plan jest rodzina. Szczęśliwa, choć miejscami wręcz upiornie dusząca rodzina Wiktora. Doskonała rodzina De Lacey. Niezrozumiany przez ojca Clervet. Safi otoczona ojcowskimi oczekiwaniami. Motyw odrzuconego dziecka nie słabnie ani przez moment. Mary Shelly oczyszcza potomka, zwracając co i rusz uwagę na błędy ojca. Co nie znaczy, że ich uniewinnia. Frankesteina sam siebie potępia i okazuję skruchę z powodu zadanego przez siebie zła. Jest w nim, jednak pewna nuta nieszczerości. Potępia się, ale zrazu twierdzi, że był stworzony jako istota nieskalana, cnotliwa, dopiero odrzucenie jakie zaznał sprawiło, że pobłądził. Nie dostrzega tego, że zawsze miał wybór, zresztą jak każdy człowiek. Obdarzeni darem rozróżniania dobra od zła, zawsze jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny.
Pierwszym, co uderzyło mnie przy czytaniu "Frankesteina" jest język. Bogaty, a zarazem płynny. Autorce jakby od niechcenia wychodzą z pod pióra kolejne zdania, obleczone pewną romantycznością.
O monstrualnym stworze i szalonym naukowcu, który tchnął życie, nie bacząc na konsekwencje, zna każdy. Jednak, jak to bywa kanoniczna historia, okazuje się różna w wielu aspektach od...
2018-10-20
2018-08-13
"Wichrowe wzgórza" są moim drugim spotkaniem z twórczością sióstr Bronte. Po świetnej "Jane Eyre" byłam niezwykle ciekawa książki Emily, młodszej z sióstr, którą określa się mianem "genialnej".
"Wichrowe wzgórza" wbrew pozorom nie są wcale historią o miłości. Miłość jest tu wysunięta na dalszy plan, natomiast pierwszą rolę odgrywa tu nienawiść. Nienawiść tak głęboka, że zatruwa umysł człowieka na całe życie. Sprowadzając go do bycia istotą, której jedynym sensem istnienia jest zemsta.
Jest to powieść mistyczna, uduchowiona i niezwykle wrażliwa na punkcie natury, która stanowi w niej pewien fundament. Potwierdzeniem tej tezy jest silne przywiązanie dwójki głównych bohaterów do otaczającej ich natury.
Emily posługuje się w tym utworze pięknym, kunsztownym językiem. Bogatym i równie mistycznym co sama treść "Wichrowych wzgórz".
Dla samego języka warto, jest się zapoznać z prozą i poezją tej przedwcześnie zmarłej pisarki.
Bohaterowie tej powieści są różni, jednak z jednakową precyzją zostali skonstruowani oraz z ogromną pracowitością wplątani w tą niezwykłą angielską sagę rodzinną.
"Wichrowe wzgórza" w pełni zasłużyły na swoje miejsce w spisie arcydzieł literatury światowej oraz najlepsza jak na ten moment przeczytana przeze mnie książka z literatury angielskiej.
"Wichrowe wzgórza" są moim drugim spotkaniem z twórczością sióstr Bronte. Po świetnej "Jane Eyre" byłam niezwykle ciekawa książki Emily, młodszej z sióstr, którą określa się mianem "genialnej".
"Wichrowe wzgórza" wbrew pozorom nie są wcale historią o miłości. Miłość jest tu wysunięta na dalszy plan, natomiast pierwszą rolę odgrywa tu nienawiść. Nienawiść tak głęboka, że...
2018-08-12
Nie będzie chyba nadużyciem, stwierdzenie, że ze wszystkich lektur szkolnych to akurat "Chłopi" cieszą się najmniejszym poważaniem(Niżej jest już chyba tylko "Nad Niemnem"). I, prawdę mówiąc się temu nie dziwię. O ile sama fabuła mogłaby się okazać dla szerszego grona frapująca, tak przebrnięcie przez naprawdę piękne i niewyobrażalnie plastyczne, ale i też i długie opisy wiejskiej przyrody, zmieniających się pór roku, pomieszane ze znakomitymi i wartkimi dialogami, jednakże napisanymi z silną chęcią maksymalnego upodobania się do chłopskiej gwary, nawet dla dorosłego, a nie wprawionego czytelnika może stanowić problem, a co dopiero dla 18 latków.
Porzucając jednak te czcze dywagacje, zadajmy sobie pytanie, czy pomijając już te szkolne trudy "Chłopi" rzeczywiście są takim wielowarstwowym koszmarem, zupełnie nieciekawym pod względem literackim? Moja odpowiedź na to jest jedna i to zasadnicza, nie.
"Chłopi" to nie tylko jedno z najważniejszych dzieł polskiej literaturze(Osobiście wzbudzili we mnie więcej emocji niż "Lalka", oczywiście nie urągając w niczym Prusowi), ale też dzieło unikatowe i dojmujące na skalę światową(Nobel naprawdę nie był przyznany bez powodu).
Reymontowi udało się stworzyć coś, na pierwszy rzut oka niewykonalnego. Połączył konwencję antycznego dramatu z fatum wiszącego nad bohatera wraz z tak swojskim dla nas codziennym życiem prostych chłopów. W żaden sposób nieurągający realiom epoki i tejże warstwy społecznej ani wymogom, jakie stawia przed sobą dramat.
I jakiż to jest dramat. Niewątpliwe uczniowie stwierdzą, że to brazylijska telenowela, milsi osobnicy wskażą za to, Sofoklesa i "Króla Edypa". Jednak nie jest to ważne "Chłopi" po prostu są sobą, są unikalni na każdej płaszczyźnie. Zarówno w szczerości w wykreowanych postaci, codziennego znoju, jak i świątecznych radości, czy w ukazaniu za pomocą natury upływającego czasu.
Tym, co mnie jednak w tej lekturze uwiodło najbardziej, jest ten istny kocioł pomieszanych, skrajnych emocji(Kocioł bałkański się do tego nie umywa). Miłość od nienawiści, zarówno między kobietą, jak i mężczyzną, czy też dzieckiem, a rodzicem dzieli zaledwie mały krok. A przy tym mamy cały wachlarz innych uczuć od macierzyńskiej miłości, pierwszych młodzieńczych zauroczeń po smak zdrady, zazdrości, poczucia krzywdy, wyobcowania czy samotności. I to wszystko kotłuje się w zaledwie jednej wsi. Nie dziwi więc i samo zakończenie.
Wydaje mi się, że warto jeszcze dodać, że "Chłopi" mogliby posłużyć za bingo pod tytułem "XIX wieczna polska powieść" i zanim się kto przyczepi, tak wiem, że "Chłopi" zostali napisani już w XX wieku, ale chodzi mi o ducha epoki, a nie o dokładne daty. Wracając do binga, w "Chłopach" wedle mojego skromnego zdania jest skondensowanie wszystkich wątków i myśli, jakie obowiązkowo przewijały się przez cały okres zaborów w naszej literaturze. Poczynając od wątków romantycznych, bohaterów beznadziejnych, silnego społecznego dydaktyzmu, troskę o wspólne dobro, wątków powstańczych i patriotycznych, po utyskiwanie na narodowe wady, jak chociażby swarliwość. Z tego też względu wydaje mi się to lektura tym ciekawsza.
Poza tym, jako osoba ze wsi naprawdę doceniam fakt, że Reymont ukazał polską wieś w pełnej jej krasie, bez Kochanowskiego idealizowania, czy też nazbyt dzisiaj widocznego sprowadza wsi do patologicznego ciemnogrodu.
Podsumowując, jestem w tej powieści bezgranicznie zakochana i na pewno będę do niej jeszcze wielokrotnie wracać i naprawdę wszystkich to czytających przekonać, żeby dali "Chłopom" szansę i nie zrażali się tym, że język bywa trudny.
10/10
Nie będzie chyba nadużyciem, stwierdzenie, że ze wszystkich lektur szkolnych to akurat "Chłopi" cieszą się najmniejszym poważaniem(Niżej jest już chyba tylko "Nad Niemnem"). I, prawdę mówiąc się temu nie dziwię. O ile sama fabuła mogłaby się okazać dla szerszego grona frapująca, tak przebrnięcie przez naprawdę piękne i niewyobrażalnie plastyczne, ale i też i długie opisy...
więcej Pokaż mimo to