-
ArtykułyCi bohaterowie nie powinni trafić na ekrany? O nie zawsze udanych wcieleniach postaci z książekAnna Sierant12
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać411
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
Biblioteczka
2024-05-22
2024-05-21
2024-05-08
2024-04-05
Eros i Psyche to chyba jedna z najbardziej lubianych par mitologicznych. Piękny symbol połączenia miłości zmysłowej i duchowej oraz para, która (dosłownie) była gotowa pójść za sobą do piekła. Nic dziwnego, że doczekali się własnego retellingu.
Psyche w tej wersji jest mykeńską księżniczką, której wyrocznia przepowiedziała zostanie heroską. Dlatego ojciec pozwala jej wyjść poza rolę narzuconą kobiecie i uczy ją walczyć. Jednak gdy dziewczyna dorasta, okazuje się, że ta niezależność jest tylko pozorna i niebawem przyjdzie jej wyjść za mąż za wybranego przez rodzinę mężczyznę. Nie wie też, że jej uroda i powodzenie wzbudziły nienawiść Afrodyty, która rozkazuje swojemu przybranemu synowi Erosowi rzucić na Psyche klątwę niemożliwej do spełnienia miłości. Przypadkowo jednak Eros sam kłuje się strzałą miłości do Psyche.
Ta powieść trochę różni się od retellingów, które dotąd czytałam. Zazwyczaj były one bardzo feministyczne i melancholijne. Tutaj też autorka chwilami chce wprowadzać taką atmosferę (o tym później), ale całość to raczej lekki romans w szacie mitycznej. I nie ma w tym nic złego, to nie jest ten poziom harlequinowatości, co w ,,Pamiętnikach Heleny Trojańskiej”! Dostajemy przyjemną i wiarygodną w danych realiach historię miłosną. Nie lubię motywu przeznaczenia łączącego kochanków, motywu ,,soulmates” – uważam, że zazwyczaj jest to pójście na skróty i sprowadzanie wszystkiego do losu, zamiast poświęcenia czasu na wiarygodne rozbudowanie relacji. Dlatego spodobało mi się jak McNamara bawi się tym wątkiem i zmusza Erosa i Psyche do odpowiedzenia sobie na pytanie, skąd naprawdę wzięła się ich relacja… i czym właściwie jest sama miłość. Fabuła jest wartka i wciąga, byłam naprawdę ciekawa, jak kolejne aspekty mitu zostaną zaadaptowane i co z tego wyniknie. Dużym plusem jest też ukazanie ciepłych i wspierających relacji między kobietami oraz odwrócenie drogi bohaterki. Zazwyczaj w tego typu powieściach postać damska na początku jest tłamszona i spychana w cień, by z czasem odkryć swoją siłę i stać się kimś wybitnym. Tutaj natomiast Psyche od początku łamie schematy, chce być wojowniczką, a potem uświadamia sobie, że w spokoju i postawieniu na szczęście prywatne nie ma nic złego.
Nie będzie to jednak mój ulubiony retelling. Mam z tą książką pewien problem, bo jako coś lekkiego i uroczego jest super, ale schody zaczynają się, gdy McNamara próbuje tworzyć z ,,Erosa i Psyche” coś innego, wprowadza bardziej refleksyjne czy feministyczne momenty. Moim zdaniem wyszło jej to średnio, wszystkie refleksje i złote myśli były bardzo generyczne i żywcem wzięte z innych retellingów. Rozumiem też, że mit o Psyche jest dość krótki i jeśli chce się zrobić z niego pełnoprawną powieść, należy dodać sporo od siebie, ale nie do końca mi odpowiadało, czym wypełniła go autorka. Wątek Atalanty czy Prometeusza były dobre i ciekawe, natomiast wojna trojańska to dla mnie zmarnowany temat – bardzo schematycznie, jak zwykle mamy cierpiącą Helenę i paskudnego Menelaosa (w tej wersji akurat chleje i gwałci), kilka dramatycznych momentów wypada nienaturalnie wobec optymistycznej całości, większość wątków jest ucięta i nic z nich nie wynika. Postacie bogów też są dość jednoznaczne, ich historie pojawiają się na chwilę bez wgłębienia, a Afrodyta w ogóle była mocno kreskówkowym złoczyńcą. Chwilami gryzł mi się też język, nie pasują mi tu słowa typu ,,topielica” czy ,,uprawiać seks”.
Nie jest to idealna pozycja, ale jest przyjemna i wciągająca. A czasem po prostu potrzebujemy czegoś, co nas wciągnie, ale nie sprawi, że zapomnimy o całym świecie.
,, (…) życie poświęcone temu, by chronić, co kocha się najbardziej, daje najwyższą satysfakcję.”
Eros i Psyche to chyba jedna z najbardziej lubianych par mitologicznych. Piękny symbol połączenia miłości zmysłowej i duchowej oraz para, która (dosłownie) była gotowa pójść za sobą do piekła. Nic dziwnego, że doczekali się własnego retellingu.
Psyche w tej wersji jest mykeńską księżniczką, której wyrocznia przepowiedziała zostanie heroską. Dlatego ojciec pozwala jej wyjść...
Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo zawieść, tu miałam dziwną pewność, że nic takiego się nie stanie.
Młodziutka Mada od dziecka jest skazana na siebie. Nie zna swoich korzeni, wie jedynie, że jej ojciec zabił siebie i swoje dzieci, z których tylko ona przeżyła. Ratunkiem wydaje się dla niej rozpoczęcie pracy na odludnej Wyspie Wisielców u bogatego Adreasa Schwietza. Jednak szybko orientuje się, że w zamian za wsparcie Schwietz oczekuje od niej bardzo wiele… Gdy na wyspę przybywa nowy ogrodnik, Johann, Mada po raz pierwszy zaczyna wierzyć, że ktoś naprawdę może ją kochać i chcieć jej dobra. Dla nowego życia z ukochanym będzie w stanie poświęcić wiele.
Magda Knedler po raz kolejny mnie urzekła i chyba będą tu same zachwyty. Co prawda, mam mieszane uczucia co do jednego wątku, ale ma to być trylogia, więc zaczekam, aż się wszystko rozwinie. Mimo że tym razem akcja powieści nie dzieje się w Grecji, ale na Śląsku przed I wojną światową i jest przesiąknięta klimatem tego polsko-niemieckiego świata, to jednocześnie w ogóle nie ginie tu antyczny duch. Pisarka zgrabnie zaadaptowała mit o Medei do innych realiów, dzięki czemu wielbiciele mitologii będą mieli frajdę z wyłapywania nawiązań, a pozostali powinni się cieszyć samą fabułą. Co więcej, Mada mimo swojego pochodzenia miała możliwość zdobyć wykształcenie, zna mit o Medei i tragedię Eurypidesa. Sama utożsamia się z mitologiczną bohaterką, wiele razy się do niej odnosi czy wchodzi w polemikę z innymi postaciami na ten temat. To w moim odczuciu swoisty hołd dla ,,oryginału”, ale też zaproszenie do refleksji. Czy mamy prawo winić człowieka za to, że postępuje w drastyczny sposób, jeśli nie rozumiemy jego sytuacji? Czy zawsze winimy właściwą osobę, zamiast nie poszukać jej motywów? A może właśnie na siłę próbujemy usprawiedliwiać i nie dostrzegamy, że wolna wola nie znika nawet w najgorszych momentach? Autorka w moim odczuciu nie wybiela i nie ocenia ani mitycznej Medei ani swojej bohaterki, a zaprasza nas do samodzielnego myślenia, nawet jeśli wiąże się ono z dyskomfortem.
Zresztą nie tylko motyw zbrodni i zemsty może tu zszokować. Całość jest brutalna, ponura i melancholijna. Widzimy tu życie biednej, skazanej na siebie dziewczyny bez upiększania i większej nadziei. I chociaż warstwa historyczna odgrywa tu ważną rolę, to czytając o tym, że molestowana przez pracodawcę Mada mogła się lepiej bronić i przecież wiedziała, po co szła, trudno nie poczuć, że pewne sprawy zmieniają się wyjątkowo powoli. W ogóle nad tą powieścią unosi się takie poczucie zbliżającego się dramatu, co upodabnia ją do greckich tragedii. Ja często mam problemy z pozycjami, gdzie bohaterom przydarza się tylko zło, nie czuję sensu kibicowania im, skoro nie ma szansy na poprawę sytuacji, ale tutaj byłam zaangażowana w sytuację Mady i naprawdę chciałam wierzyć, że w końcu zaświeci dla niej słońce. Nie znaczy to, że jest to bohaterka jednoznacznie kochana i pozytywna. Ma wiele warstw, popełnia błędy, przeżycia zostawiają na niej brutalny ślad. Chwilami byłam przerażona jej zachowaniem, ale zawsze rozumiałam, z czego ono wynika. Bardzo działa wątek jej macierzyństwa, podany bez lukrowania, mocno bolesny. Pozostałe postacie też robią wrażenie. Świetnie wykreowany jest Johann, który początkowo może wydawać się wybawcą, ale z każdą stroną pokazuje swoje kolejne ,,czerwone flagi”. Knedler pokazuje tu zachowania, które w wielu powieściach są romantyzowane i pokazywane jako dowód na prawdziwe zaangażowanie, takie jak zaborczość czy próby wychowywania partnerki, i udowadnia, że w realnym życiu w pewnym momencie zmienią się one w koszmar. Ciekawy był wyobcowany Fritz, niejednoznaczna hrabina czy Horst Achilles, który chyba jako jedyny naprawdę starał się widzieć w bohaterce człowieka.
Dla mnie to jest jedna z tych powieści, w których absolutnie nic bym nie zmieniła i każda strona budziła we mnie emocje. Właściwie tak wyobrażałam sobie współczesny mit o Medei i jest to komplement. Czekam na drugi tom i wciąż liczę, że jednak los uśmiechnie się do Mady.
,, Nie zawsze winny zbrodni jest ten, kto trzyma narzędzie. Czasem tak naprawdę winne są okoliczności.”
Dwa lata temu przeczytałam książkę Magdy Knedler ,,Pani Labiryntu”. Całkowicie mnie ona zachwyciła i chociaż różniła się od fantastycznych, magicznych retellingów, które zazwyczaj czytam, to do dziś nazywam ją moim ulubionym. Byłam bardzo podekscytowana, kiedy autorka ogłosiła, że wraca do klimatów greckich, tym razem do historii Medei. I chociaż wysokie oczekiwania łatwo...
więcej Pokaż mimo to