Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Recenzja na blogu: https://ksiazkioli.blogspot.com/2021/03/gdzie-bija-zroda-polskiej-literatury.html

Recenzja na blogu: https://ksiazkioli.blogspot.com/2021/03/gdzie-bija-zroda-polskiej-literatury.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

Recenzja na blogu:
https://ksiazkioli.blogspot.com/2019/03/kolor-nieba-nad-fiordem-recenzja.html

Recenzja na blogu:
https://ksiazkioli.blogspot.com/2019/03/kolor-nieba-nad-fiordem-recenzja.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

PRZEKLEŃSTWO DIAMENTÓW

Wypowiadając się na temat swojego debiutu powieściowego Maciej Siembieda wspomniał, że chowa w zanadrzu jeszcze wiele interesujących tematów i wiele pomysłów na swoje książki. Słowa dotrzymał. Miejsce i imię to kolejna publikacja oparta na prawdziwych wydarzeniach, która czytelnikowi dostarcza rozrywki i refleksji, a przy okazji pozwala zajrzeć za kulisy historii mniej znanej bądź zapomnianej.

"Miejsce i imię" – to słowa nawiązuje do fragmentu Biblii (Księga Izajasza[1]), stanowiące clou utworu – to nie tylko w pewnym sensie motto, ale również zgrabna i wielopiętrowa aluzja dotycząca rozmaitych motywów działania wszystkich najważniejszych bohaterów opowieści.

Jakub Kania, którego poznaliśmy w pierwszej części cyklu - otrzymuje nowe zadanie. Tym razem były prokurator (konsultant Instytutu Jad Waszem w Jerozolimie) musi ustalić miejsce pochówku holenderskich Żydów zamordowanych w czasie II w.ś. na terenie obozu pracy na Górze Świętej Anny. Zleceniodawcami są przedstawiciele środowiska jubilerów z Holandii, którzy zamierzają ufundować pamiątkową tablicę. Jakub prowadząc śledztwo szybko się orientuje, że pobudki zleceniodawców mogą być dużo mniej szlachetne (a może jednak bardziej?), niż początkowo przypuszczał…

Ustalenie miejsca położenia grobów nie jest łatwe, ponieważ teren byłego obozu jest rozległy, a bezpośredni świadkowie wydarzeń już nie żyją. Sprawa jednak nabiera kolorów, gdy przetrząsając archiwa (i podejmując współpracę z kilkoma interesującymi osobami) śledczy trafia na trop pewnych faktów. Nagła i pospieszna likwidacja obozu pracy w Annabergu jeszcze przed zakończeniem wojny. Skandal związany z osobą komendanta obozu. Tajna szlifiernia. Skarb Schmelta. Diament i jego klątwa… Jakub Kania z wolna pogrąża się w mrokach przeszłości rozwiązując kolejne zagadki i przekonując się, że jego zlecenie kryje w sobie drugie, a nawet trzecie dno… Niestety nasz bohater nie domyśla się jeszcze, że zdążył narazić się niewłaściwej osobie i jego dochodzenie staje się okazją do załatwienia osobistych porachunków. Wkrótce się przekona, że jego śledztwem interesuje się nie tylko nieco protekcjonalna (chociaż sympatyczna) agentka ABW, ale również rozmaite organizacje, służby, a także środowiska przestępcze. Zaczyna się wyścig z czasem i wkrótce tylko od szczęścia będzie zależało komu uda się dotrzeć do sedna tajemnicy – kto wykorzysta ją dla siebie, a kto zasłuży sobie na imię wieczne, które nie zostanie starte…

"Miejsce i imię" można czytać jako odrębną powieść, ale autor zamieścił sporo solidnych elementów, które świadczą o spójności i inteligentnym rozplanowaniu cyklu. Przedstawiona historia jest zupełnie nowa i świeża, ale logicznie powiązana z poprzednią częścią. Autor kolejny raz serwuje sporą dawkę wiedzy, ale robi to w sposób lekki, przystępny i niepozbawiony humoru. Rozdziały są zwarte, a ich dynamika wynika z kilku przyczyn. Po pierwsze - akcja toczy się w zmieniających się planach czasowych i przestrzennych (dzięki czemu poznajemy nie tylko szczegóły dochodzenia, ale również wiele istotnych, a jednocześnie ubarwiających opowieść elementów, np. tajniki obróbki kamieni szlachetnych czy klimat przedwojennego Amsterdamu). Po drugie - autor nie skupia się na konstruowaniu pogłębionych portretów psychologicznych (co nie znaczy, że nie dba o wyrazistość postaci); głównym atutem książki są żywe dialogi, które sprawdzają się również przy portretowaniu. Siembieda dba o styl i język bohaterów; poznajemy ich w trakcie rozmowy, wyłapując ich ulubione i charakterystyczne powiedzonka. Po trzecie – przez powieść przewija się wiele postaci, które nie wprowadzają chaosu, natomiast pozwalają spojrzeć na sprawę z kolejnej perspektywy.

O przyszłość i popularność cyklu jestem dziwnie spokojna. Nie tylko dlatego, że rubieże historii, na które prowadzi nas autor są niezwykle interesujące, a druga część potwierdza umiejętności autora i jego autentyczny talent do budowania konstrukcji fabularnych. Powieści Siembiedy zawierają wiele smaczków. Pisarz jest dziennikarzem, a więc jego książki są okazją do komentowania współczesnych zjawisk społecznych ("Miejsce i imię" może być odczytane jako głos w sprawie manipulowania historią). W drugiej części autor również ujawnia nieco rąbka swojej romantycznej natury (nie mam na myśli wyłącznie wątku Dawida i Marty, również samo zakończenie książki). Właśnie dziennikarska dociekliwość podszyta romantyzmem idealne predestynuje autora do snucia opowieści o wydarzeniach z przeszłości, których do końca nie można zweryfikować, ponieważ przez lata obrosły w mity… Jakie będzie kolejne zadanie Jakuba Kani? Ja się nie mogę doczekać.

[1]. Księga Izajasza (56,5): „ (…) tak mówi Pan: (…) Przyznam w moim domu i w obrębie moich murów miejsce i dam imię lepsze niż mają synowie i córki, imię wieczne, które nie będzie starte.”


Recenzja opublikowana na stronie:
https://ksiazkioli.blogspot.com/2018/06/przeklenstwo-diamentow-miejsce-i-imie.html

PRZEKLEŃSTWO DIAMENTÓW

Wypowiadając się na temat swojego debiutu powieściowego Maciej Siembieda wspomniał, że chowa w zanadrzu jeszcze wiele interesujących tematów i wiele pomysłów na swoje książki. Słowa dotrzymał. Miejsce i imię to kolejna publikacja oparta na prawdziwych wydarzeniach, która czytelnikowi dostarcza rozrywki i refleksji, a przy okazji pozwala zajrzeć za...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najnowsza publikacja Anny Brzezińskiej tylko w pierwszym momencie może być dla czytelnia całkowitym zaskoczeniem. Książka historyczna? A dlaczegoż by nie? Autorka jest uznaną pisarką fantasy (trzykrotną laureatką Nagrody Zajdla), ale przecież jest także historyczką i mediewistką, a to oznacza, że posiada warsztat i wykształcenie potrzebne do przeniknięcia mroków przeszłości i jej zrekonstruowania. Bo przecież tym jest jej nowa książka: portretem epoki.

„Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach” – nie została napisana w sposób klasyczny. Nie jest typową książką historyczną, a tym bardziej kroniką, nie jest zbiorem esejów, ani tradycyjną powieścią. Różnorodność tematów, rozmach oraz zmienna (węższa lub szersza) perspektywa - również nie ułatwia jednoznacznej klasyfikacji. Projekt jest raczej wszystkim po trochu, mieszanką wymienionych gatunków: fabularyzowanym esejem historycznym.

Recenzja na stronie:
http://ksiazkioli.blogspot.com/2017/09/zoty-wiek-wawelu-czyli-kulisy.html

Najnowsza publikacja Anny Brzezińskiej tylko w pierwszym momencie może być dla czytelnia całkowitym zaskoczeniem. Książka historyczna? A dlaczegoż by nie? Autorka jest uznaną pisarką fantasy (trzykrotną laureatką Nagrody Zajdla), ale przecież jest także historyczką i mediewistką, a to oznacza, że posiada warsztat i wykształcenie potrzebne do przeniknięcia mroków przeszłości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Swing Time (piąta powieść głośnej brytyjskiej pisarki Zadie Smith) - to niezbyt sielankowa historia przyjaźni dwóch dziewcząt dorastających w tej samej ubogiej dzielnicy Londynu. Zbliżyło je wspólne marzenie – od dziecka pragnęły zostać wielkimi tancerkami. To samo marzenie je w przyszłości rozdzieli. Każda będzie się realizować w inny sposób. W swoim czasie dowiedzą się jaką cenę trzeba zapłacić za dziecięce iluzje i jak bezwzględny jest świat show biznesu. W tle stale jest obecna muzyka, ale to nie ona w tej historii pełni najważniejszą rolę. Jednym z najistotniejszych motywów powieści jest taniec - wywodzący się z plemiennych rytuałów, zaadaptowany przez sentymentalne czarnobiałe filmowe musicale i wszechobecny we współczesnych teledyskach. Taniec w książce Zadie Smith nie stanowi wyłącznie tła dla przeżyć bohaterów i ma różne znaczenia. Pokazuje, jak głęboko mamy zakorzenioną jego symbolikę – w wykonaniu dziecka taniec odzwierciedla jego niewinność, ale z dodatkiem pewnych gadżetów, w pechowej aranżacji – może stać się kontrowersyjny… Taniec jest również zwierciadłem rzeczywistości, a więc stanowi doskonały symbol zmieniającego się świata, a zwłaszcza: pogłębiającego się rozdźwięku między Wschodem i Zachodem. Ten sam taniec, który w pewnych kulturach wciąż jeszcze jest środkiem służącym do spontanicznego wyrażania emocji - w zachodnim świecie stanowi element potężnej machiny przemysłu rozrywkowego; jest (wymagającą specjalnej oprawy, wsparcia najnowszą technologią i gigantycznymi kwotami) nieodzowną częścią spektakli i koncertów światowych mega gwiazd. Swing Time zatem to dość przygnębiający komentarz do naszych czasów, ale ukazany na pulsującym, żywym, szeroko nakreślonym społecznym tle.

Cała recenzja na stronie:
http://ksiazkioli.blogspot.com/2017/11/w-lustrze-rzeczywistosci-najnowsza.html

Swing Time (piąta powieść głośnej brytyjskiej pisarki Zadie Smith) - to niezbyt sielankowa historia przyjaźni dwóch dziewcząt dorastających w tej samej ubogiej dzielnicy Londynu. Zbliżyło je wspólne marzenie – od dziecka pragnęły zostać wielkimi tancerkami. To samo marzenie je w przyszłości rozdzieli. Każda będzie się realizować w inny sposób. W swoim czasie dowiedzą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja na stronie:
http://ksiazkioli.blogspot.com/2017/09/ballada-o-miosci-i-nienawisci-o-duszach.html

Recenzja na stronie:
http://ksiazkioli.blogspot.com/2017/09/ballada-o-miosci-i-nienawisci-o-duszach.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

„Sezon zamkniętych serc” jest literackim debiutem, ale autorka książki - Wioletta Leśków-Cyrulik nie jest literacką dyletantką. Jest polonistką i bibliotekarką, a od trzynastu lat także jednym z koordynatorów kampanii społecznej „Cała Polska czyta dzieciom”. Autorka wierzy w terapeutyczną i społeczną rolę literatury, a jej książka spełnia kilka funkcji – to nie tylko powieść obyczajowa służąca miłej ucieczce od rzeczywistości. Przede wszystkim porusza ważny problem natury społecznej. Warto zwrócić uwagę na tę pozycję, ponieważ jest przykładem literatury kobiecej w dobrym tego słowa znaczeniu, a warsztat pisarski nie świadczy o debiucie, a raczej o dojrzałości autorki.

Kobieta po przejściach

Główną bohaterką jest Agnieszka. Nie poznajemy od razu jej przeszłości, ale obserwując miotające nią emocje – domyślamy się, że wiele przeszła. Dziewczyna ma opiekuńczego partnera, który jest dla niej wielkim wsparciem. Jednak życie z jej traumą zaczyna go przerastać. Darek wciąż walczy i gotowy jest na radykalne kroki. Ratunkiem dla nich może stać się zmiana miejsca zamieszkania i zupełne odcięcie się od przeszłości. Trzeba przenieść się gdzieś, gdzie na każdym kroku nie będą czyhać demony przeszłości i gdzie zabrać można tylko przysłowiową walizkę, w której nie starczy miejsca na zbędny bagaż doświadczeń.

Na koniec świata

Darek otrzymuje propozycję pracy na Islandii, więc skwapliwie z niej korzysta. Wyjeżdżają razem. Wynajmują mieszkanie w niewielkiej miejscowości i przez chwilę wydaje się, że naprawdę można zacząć wszystko od początku. Pragną odmiany, więc ją otrzymują. Adaptacja jednak nie jest jednakowo łatwa dla obojga. Agnieszka ma problemy z nawiązywaniem znajomości, a brak języków dodatkowo wszystko utrudnia. Już wkrótce przekonuje się, że Islandia nie jest takim rajem na ziemi, o jakim marzyła. Powoli nasi bohaterowie oddalają się od siebie. Darek nie może stale tkwić u jej boku, wyjeżdża w delegacje, z czasem życie związane z pracą pochłonie go zupełnie. Agnieszka pozostawiona samej sobie jest rozżalona. Zaczyna jej doskwierać całkowite uzależnienie od partnera.

Odbić się od dna

Kiedy sytuacja z Darkiem komplikuje się, Agnieszka uświadamia sobie, że znalazła się w potrzasku – tym razem bez odwrotu i bez wsparcia. Nie czas jednak użalać się nad sobą, musi zacząć sobie radzić. Trzeba nauczyć się języka, znaleźć jakieś zajęcie i wyjść do ludzi. Zastanowić się wreszcie, czego oczekuje od życia. Kiedy wykona pierwszy krok - pojawi się światełko w tunelu, a gdy rozejrzy się wokół, dostrzeże, że świat nie kończy się na jej problemach.

„Sezon zamkniętych serc” nie jest banalną historią o miłości, a raczej o torowaniu w sobie drogi dla tego uczucia. Uzmysławia, że krzywda, którą wyrządzono w przeszłości nie jest nigdy krótkim epizodem, że jej skutki są trwałe i dotykają nie tylko ofiarę, ale także wszystkie osoby z jej otoczenia. Jest także piękną opowieścią o pokonywaniu barier i usamodzielnianiu się. Uczy, że dojrzałość polega na gotowości do podejmowania decyzji i braniu odpowiedzialności w swoje ręce.

„Sezon zamkniętych serc” jest literackim debiutem, ale autorka książki - Wioletta Leśków-Cyrulik nie jest literacką dyletantką. Jest polonistką i bibliotekarką, a od trzynastu lat także jednym z koordynatorów kampanii społecznej „Cała Polska czyta dzieciom”. Autorka wierzy w terapeutyczną i społeczną rolę literatury, a jej książka spełnia kilka funkcji – to nie tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

PODRÓŻ DO ŹRÓDEŁ CISZY
On jest architektem, do pewnego czasu spełnionym zawodowo; ona - gospodynią domową. W wolnym czasie on zagłębia się w książki z zakresu antropologii, lubi rozgryzać zawiłości filozofii. Jej czas pochłaniają robótki ręczne. Często możemy zobaczyć ją z igłą w ręku, gdy haftuje, pokrywa płótno wymyślnymi wzorami. W pochyleniu jej pleców można dostrzec jakąś nieuchwytną determinację. Być może dlatego, że w tej czynności zawarte jest sedno jej własnej życiowej filozofii… Może chce po sobie pozostawić coś doskonałego? Może coś ukryć? Ubarwić szarość PRL-owskich czasów? Może to cichy protest przeciwko przemijaniu?

Na pierwszy rzut oka małżeństwo jest dosyć przeciętne, wcale nie bardziej nieszczęśliwe, niż większość par w sąsiedztwie. Przyglądając się bliżej, czytelnik zaczyna dostrzegać i wgłębiać się w ich cichy dramat…

Historię związku poznajemy w epizodach, w krótkich impresjach. Za każdym razem oglądamy wydarzenia z jej, bądź jego perspektywy, zawsze oddzielnie. Ten zabieg powoduje, iż mocniej odczuwamy odrębność ich światów, a także poczucie dojmującego osamotnienia. Zaczynamy się zastanawiać dlaczego ludzie, skądinąd wrażliwi, z bogatym życiem wewnętrznym, nigdy nie nabrali nawyku rozmowy… Jak mogli tak łatwo sobie „odpuścić”? Czemu miał służyć nierozważnie zawarty pakt milczenia?

Autorka nie tylko jest doskonałą obserwatorką, ale także mistrzynią budowania nastroju. Nie ułatwia jednak lektury i nie serwuje oczywistości. Poznajemy emocje bohaterów, ale ich portrety musimy wyłuskać sobie sami, wyinterpretować z oszczędnych gestów i słów. Świetnie oddana jest atmosfera panująca w mieszkaniu. Skoro wkraczamy w świat sterylnej ciszy, zwykłe domowe odgłosy brzmią wymowniej. Jeszcze większe wrażenie wywołują (dosłownie atakują) dźwięki z zewnątrz. Jakże złowieszczo wdziera się w intymność domowego ogniska kakofonia odgłosów budzącego się miasta!

Kiedy zadomowimy się w opowieści, poddamy jej kameralnemu klimatowi, na scenę wkracza trzecia osoba dramatu. Od tej pory będziemy obserwować obraz rodziny z perspektywy córki. Odkryjemy, że książka wcale nie jest kroniką małżeństwa, to tylko przygrywka do właściwej historii, która dotyczy spadkobierczyni „cichego dziedzictwa”…

Dziewczyna wydaje surowy wyrok na małżeństwo rodziców. Kiedy tylko udaje jej się usamodzielnić, podejmuje starania, by zabezpieczyć się przed pospolitością w życiu, a przede wszystkim przed banałem w związku. Wydaje się to proste. Musi tylko zadbać, by zawsze postępować w odmienny sposób, niż rodzice. Skoro mieszkali nad morzem – ona wybierze góry… Zamyka się (dosłownie) w niedostępnej fortecy na Północy, obcując z surową naturą i najwyższymi formami sztuki. Czy jednak ucieknie przed przeznaczeniem i demonami przeszłości? Na swoim pustkowiu bezwiednie rozwinęła i udoskonaliła cechy, które odziedziczyła po matce. Jeśli jej rodzicielka była tylko „zarządcą ciszy”, córce tę ciszę udało się poskromić i objąć we władanie… W takim stopniu dostosowała się do warunków, zharmonizowała z przyrodą, że czytelnik zaczyna dostrzegać w niej podobieństwo do mitycznej Persefony… Sześć miesięcy mroku i samotności podczas nocy polarnej. Powrót do życia w drugiej połowie roku, gdy odwilż i topniejące śniegi pozwalają na kontakt ze światem.

Pewnego dnia, w przełomowym (i symbolicznym) momencie, gdy przyroda zaczyna budzić się do życia, kobieta otrzymuje list, który wytrąci ją z równowagi, skłoni do zmierzenia się ze światem, który dawno zostawiła za sobą i raz jeszcze zmusi do odbycia bolesnej podróży do „źródeł ciszy”.

To niełatwa, niebanalnie opowiedziana, wysublimowana i literacko porywająca historia. Polecam.

http://ksiazkioli.blogspot.com/2015/02/podroz-do-zrode-ciszy-kaprys-elzbieta.html

PODRÓŻ DO ŹRÓDEŁ CISZY
On jest architektem, do pewnego czasu spełnionym zawodowo; ona - gospodynią domową. W wolnym czasie on zagłębia się w książki z zakresu antropologii, lubi rozgryzać zawiłości filozofii. Jej czas pochłaniają robótki ręczne. Często możemy zobaczyć ją z igłą w ręku, gdy haftuje, pokrywa płótno wymyślnymi wzorami. W pochyleniu jej pleców można dostrzec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

CZŁOWIEK W PISARZU

„Sztuka rozmowy, tak jak sztuka czytania, polega na współtworzeniu. Pytania i odpowiedzi, komentarze i riposty – wszystko to składa się na nowy tekst, którego żaden z uczestników dysputy nie jest wyłącznym autorem. A jednak to stawiający pytania ma najtrudniejsze zadanie” – Alberto Manguel

Jednym z zadań literatury jest objaśnianie otaczającej rzeczywistości. Po co rozmawiać z pisarzami, skoro swoje credo i poglądy zawarli w twórczości? Ponieważ tworząc, poddają analizie nie tylko świat zewnętrzny, dokonują też podróży w głąb siebie i własnej duszy. Po to, by „odczytać” książkę, trzeba zrozumieć przesłanie. Docieramy do sedna, gdy pojmiemy intencje autora. Wywiad zatem pozwala zbliżyć się do „człowieka” w pisarzu, zrozumieć jego motywy, a tym samym wejść głębiej w literaturę.

We wrześniu 2014 roku ukazała się książka, która jest zapisem kilkunastu wywiadów z polskimi pisarzami. Inicjatorem rozmów jest znany z dociekliwych i nieszablonowych recenzji i omówień krytycznych autor bloga literackiego „Krytycznym okiem”. Jego rozmówcami są: Kaja Malanowska, Remigiusz Grzela, Piotr Czerwiński, Dawid Kornaga, Marta Syrwid, Grzegorz Kozera, Jacek Wangin, Joanna Bator, Justyna Bargielska, Katarzyna Bonda, Ignacy Karpowicz, Anna Janko i Inga Iwasiów. Wywiady zostały wcześniej opublikowane na blogu (poza jedną, najważniejszą dla autora). Rok w rozmowie… to kilkanaście ciekawych spotkań. To świat przeżywany na trzynaście różnych sposobów, prezentowany przez nietuzinkowe i niebanalne osobistości. To także inspiracje książkowe – kilkanaście propozycji na każdy z dwunastu miesięcy najbliższego roku.

Rozmówcy Czechowicza są wielobarwni, często skrajnie różni. Jedni dopiero zaczynają literacką przygodę i poszukują swej drogi, inni mają imponujący dorobek. Jedni są otwarci, chętnie opowiadają o sobie, inni zgadzają się uchylić drzwi do swej prywatności zaledwie odrobinę. Piszą w różnych formach i w odmienny sposób. Jedni tworzą w zaciszu gabinetu, potrzebują izolacji i odpowiedniej scenerii. Dla innych warsztatem pracy jest samo życie, więc rzucają się na nie zachłannie, zdobywają doświadczenie eksperymentując, intensyfikując bodźce. Żyją tak, by ich nic nie ominęło… Mówią o swych inspiracjach, literackich wzorach, pasjach, blogach, o podróżach bądź emigracji, o niezbędnych zmianach w życiu, frustracjach i depresjach, wreszcie o własnej twórczości i o cenie, jaką się płaci za popularność. Czechowicz pozwala swym „gościom” narzucać ton, więc rozmowy są żywiołowe bądź melancholijne, smutne, gorzkie, a nawet cierpkie. Mimo tej rozmaitości, wywiady umieszczone w zbiorku stanowią w pewnym sensie całość, gdyż ich powstaniu przeświecała wspólna myśl. Zostały przeprowadzone, by ukazać system wartości twórców i wysondować, co nadaje ich życiu sens.

Na co możemy liczyć sięgając po książkę? Z pewnością dokonamy kilku ciekawych odkryć. Poznamy sylwetki twórców, z którymi nie mieliśmy dotychczas okazji się zetknąć albo pozbędziemy się paru stereotypów. Przekonamy się, że twórcy znani ze skłonności do emocjonalnego ekshibicjonizmu wbrew pozorom nie są skłonni odpowiadać na wszystkie pytania. Poznamy diagnozę polskiej literatury. Możemy też przyjrzeć się Jarosławowi Czechowiczowi w zupełnie nowej dla niego roli, podczas rozmów prowadzonych z prawdziwie dziennikarskim zacięciem. Jest taktowny i rzetelnie przygotowany. Potrafi cierpliwie krążyć wokół tematu, a jeśli nie otrzymuje odpowiedzi, dociera do sedna w inny sposób. „Podpuszcza”, gdy trzeba, ale nie jest prowokacyjny. Przede wszystkim zaś nie angażuje czasu pisarzy, by pytać o banalne i powierzchowne sprawy.


https://forumakademickie.pl/recenzje/czlowiek-w-pisarzu/

http://ksiazkioli.blogspot.com/2015/01/rok-w-rozmowie-pisarze-krytycznym-okiem.html

CZŁOWIEK W PISARZU

„Sztuka rozmowy, tak jak sztuka czytania, polega na współtworzeniu. Pytania i odpowiedzi, komentarze i riposty – wszystko to składa się na nowy tekst, którego żaden z uczestników dysputy nie jest wyłącznym autorem. A jednak to stawiający pytania ma najtrudniejsze zadanie” – Alberto Manguel

Jednym z zadań literatury jest objaśnianie otaczającej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

REALIZM POETYCKI W MISTRZOWSKIM WYDANIU

Lars Saabye Christensen to zasłużony i wielokrotnie nagradzany poeta i pisarz, czołowy norweski pretendent do literackiej Nagrody Nobla. Jego książki były już w Polsce publikowane („Herman” - Świat Literacki, 2000; „Jubel” – Książnica, 2003; „Półbrat” – Świat Literacki, 2004; „Beatles” – Arcadia Books, 2009), ale przeszły raczej bez echa. W obecnej chwili jego twórczość jest odkrywana na nowo. W zeszłym roku nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazało się wznowienie książki „Półbrat” (tym arcydziełem pisarz w 2001 roku uwieńczył 25-lecie swojej pracy twórczej), a w styczniu 2015 roku miała miejsce polska premiera najnowszej powieści „Odpływ” (z 2012 roku).

Książka składa się z dwóch części, które stanowią pod względem formalnym odrębne powieści. „Błystka” jest melancholijną opowieścią o 15-letnim norweskim chłopcu, który spędza wakacje z matką na letnisku w Nesodden (w zatoce Oslofjorden). Jest 1969 rok, lato jest z różnych względów wyjątkowe i przejdzie do historii. Wszyscy wstrzymują oddech kibicując załodze statku kosmicznego, która ma wylądować na Księżycu. Ale tu, na Ziemi, także dzieją się równie ważkie sprawy. W życiu Chrisa kończy się pewien etap. Ma za sobą gimnazjum, powziął decyzję, że zostanie pisarzem; symbolicznie wyzwolił się spod wpływu ojca, przez co może przyjrzeć się swej relacji z matką. W powietrzu wisi przeczucie "kosmicznych" wydarzeń. Chris (a raczej: Funder, jak każe siebie nazywać) stawia sobie wyzwanie: chce napisać wiersz o Księżycu. Chłopiec wchodzi w trudne relacje z rówieśnikami i po raz pierwszy przeżywa zauroczenie. Neil Armstrong stawia swoje słynne kroki na Srebrnym Globie, a Funder – pierwsze kroki ku dorosłości…

„Pośrednik” to tragikomedia, przypowieść o zapomnianej przez Boga i ludzi amerykańskiej mieścinie, która było tak nędzna i udręczona, że jej nazwa zaczęła funkcjonować w języku potocznym, jako synonim czyśćca lub piekła. Karmack powoli wymiera. Ludzie wyjeżdżają, domy pustoszeją, ulice zarastają chwastami. Tylko jednemu człowiekowi wydaje się, że nadchodzą pomyślne czasy. Z powodu gwałtownie rosnącej liczby wypadków, rada miasta musi zatrudnić Pośrednika. Do jego obowiązków będzie należało przekazywanie rodzinom wiadomości o nieszczęśliwych wydarzeniach. Tę posadę, gwarantującą zarobek (a tym samym szansę na rozpoczęcie nowego życia) otrzymuje Frank Farrelli. Nie wie tylko jeszcze jaką cenę przyjdzie mu za to zapłacić.

Przechodząc z jednej przypowieści do drugiej – jesteśmy lekko zdezorientowani, ponieważ autor nie tylko porzuca swych bohaterów, zmienia także miejsce i czas, a nawet styl, klimat i… gatunek. Skąd taki dziwaczny zestaw? Czy mamy poszukiwać ukrytych wspólnych znaczeń? Kiedy zaczynamy godzić się z tym zamysłem – pojawia się epilog („Wióry i pył”), który logicznie cementuje obie historie. W tej części ponownie pojawia się bohater „Błystki”, tym razem jako człowiek w podeszłym wieku, który rozlicza się z życiem. Istotną rolę w tym rozliczeniu pełnią (dość przewrotne) refleksje na temat jego pisarstwa i twórczości. Narrator zastanawia się czy jego talent był błogosławieństwem czy przekleństwem. Czy pisząc swe powieści i wykorzystując doświadczenia i przeżycia innych osób, stał się po części „pośrednikiem"? Czy zdołał przeżyć swoje życie czy raczej przed nim umykał…?

Po przeczytaniu „Półbrata” i „Odpływu” można już dostrzec elementy, które w twórczości pisarza są stałe, a jednocześnie nadają jej indywidualny koloryt i specyfikę. Nieodmiennie zachwyca jego styl, język i świeżość sformułowań. Bez względu na rozmiary, jego powieści zawsze są kameralne i intymne. Bohaterami są osoby z fizyczną skazą, a zwłaszcza takie, które nie potrafią się dostosować, muszą "obłaskawiać" rzeczywistość. Powieści zawierają sporo elementów autobiograficznych autora, dużą rolę odgrywają relacje z matką. W sposób wzruszający kreśli jej portrety. Jego książki stanowią czuły i piękny hołd dla niej.

Książka trafia do mojej prywatnej kolekcji mistrzów. Nigdy też nie miałam większej pewności komu kibicować przy wręczaniu literackiej Nagrody Nobla…

http://ksiazkioli.blogspot.com/2015/01/odpyw-ls-christensena-czyli-realizm.html

REALIZM POETYCKI W MISTRZOWSKIM WYDANIU

Lars Saabye Christensen to zasłużony i wielokrotnie nagradzany poeta i pisarz, czołowy norweski pretendent do literackiej Nagrody Nobla. Jego książki były już w Polsce publikowane („Herman” - Świat Literacki, 2000; „Jubel” – Książnica, 2003; „Półbrat” – Świat Literacki, 2004; „Beatles” – Arcadia Books, 2009), ale przeszły raczej bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

NA FALACH ŻYCIA


Virginia Woolf (1882-1941) publicystka, pisarka i feministka; w okresie międzywojennym znacząca postać w intelektualnych i literackich sferach Londynu, z czasem uznana za jedną z największych powieściopisarek i czołowych przedstawicielek literatury modernistycznej XX wieku. Pozostawiła po sobie spory dorobek (recenzje, eseje oraz powieści), więcej chyba jednak emocji wzbudzają jej notatki i uwagi prywatne. Jako osoba spowita aurą tajemniczości, kontrowersji i skandalu od lat fascynuje czytelników, którzy chętnie sięgają po pozycje, które pozwalają zajrzeć w jej życie od podszewki. Do tej pory w Polsce ukazał się Dziennik, teraz pojawia się pozycja, która umożliwi czytelnikom poznanie korespondencji. Zachowało się około czterech tysięcy listów wysłanych do rodziny, przyjaciół i znajomych, a także do wydawców i literatów. Pokrewne dusze stanowią ich starannie przygotowaną antologię.

Książka jest okazała, a mimo to prezentuje tylko niewielką część listów. To uświadamia, jak tytaniczną pracę wykonała autorka projektu przy selekcji. Czytelnik z pewnością to doceni, gdyż wybór listów oraz ich układ został rzetelnie przemyślany. Wszystkie są datowane, opatrzone zwięzłymi opisami i wyjaśnieniami, sprawiają wrażenie, że zostały niemal rozszyfrowane. Umieszczone w dogodnym miejscu przypisy informują kim są adresaci oraz jaki rodzaj stosunków łączył ich z pisarką. Listy pogrupowane są w rozdziały (odpowiadające poszczególnym okresom życia Virginii) i opatrzone wstępami. Całość wzbogacono niezwykle klimatycznymi fotografiami, przedstawiającymi portrety pisarki oraz jej sylwetkę w otoczeniu rodziny i przyjaciół. W ten sposób opracowana książka stała się udokumentowanym świadectwem życia Virginii Woolf, rodzajem jej epistolarnej autobiografii. Podczas lektury staje się jasne, że Joanne Trautmenn Banks (autorka projektu) kierowała się nie tylko chronologią, koniecznością zilustrowania życia pisarki, przede wszystkim chciała wychwycić (w najdrobniejszych niuansach i tonacjach) wszystkie aspekty jej niezwykle bogatej osobowości.

Przez całe życie Virginia była albo niezwykle pobudzona, aktywna zawodowo i towarzyska, bądź walczyła z demonami, przeżywając kolejne załamania nerwowe i odsuwając się od świata. Na przemian przeżywała chwile szczęśliwe, bądź traumatyczne; okresy te pojawiały się cyklicznie, jak fale przypływu i odpływu i znalazły odbicie w korespondencji. W lepszych okresach pisała listy błyskotliwe, skrzące inteligencją i migocące dowcipem, przepełnione w dużej mierze ploteczkami (z powodu swojego zamiłowania do spontanicznego plotkarstwa często wpadała w tarapaty towarzyskie). Natkniemy się jednak także na listy świadczące o gorszej kondycji autorki, pochodzące z okresów, gdy „pisanie jest (…) jak przenoszenie cegieł przez mur”.*

Virginia pisanie miała we krwi. Każda okazja i wydarzenie było dobrym pretekstem, by napisać list. Korespondencja była jej potrzebna jak powietrze, stanowiła ujście dla energii, oczyszczenie umysłu, porządkowanie rozedrganego świata… Czasem stawała się kołem ratunkowym, tarczą obronną przed załamaniem nerwowym, przed torturą samotności. „Listy nie są literaturą!”** pisała do swej przyjaciółki Violet Dickinson w roku 1905, lecz wbrew tej tezie jej listy są niezwykle literackie (czasem poetyckie), a także plastyczne (świadczące, że bliskie jej było malarstwo) i muzyczne (dbała o rytm słów). Poznajemy je chronologicznie, od dziecięcych, przez pełne młodzieńczego zapału, aż po te najbardziej wyrafinowane. Jej styl był zmienny, uzależniony od stopnia poufałości z adresatem, ton dowcipny („naprawdę doktor to gorzej niż mąż”***), przyjazny bądź swawolny (flirtowała po trosze ze wszystkimi), to znowu poważny i nad wyraz rzeczowy.

Pokrewne dusze nie wywołają sensacji wśród czytelników, którzy znają twórczość i Dziennik Virginii (nie zaskoczą nowymi faktami z jej życia). Pozwalają natomiast zajrzeć w najbardziej intymne sfery życia pisarki, poznajemy „na gorąco” jej odczucia i myśli, wrażenia i motywy postępowania; zrozumiemy jak wieloma odcieniami mieni się jej osobowość. Lektura książki z pewnością przyniesie refleksję, że Virginia Woolf jest pisarką, której utworów nie da się zinterpretować i zrozumieć bez znajomości jej życia. Cały jej dorobek literacki, Dziennik i jej listy są w jakiś sposób z sobą powiązane, wzajemnie się uzupełniają. Wydaje się, że dopiero po przeczytaniu korespondencji można należycie docenić fenomen powieści Fale i sposób, w jaki życie oraz jej osobowość przeniknęły do tego dzieła.

Warto poświęcić nieco czasu, by poznać Virginię; dla wielbicieli jej talentu to pozycja obowiązkowa. Z jej korespondencji wyłania się obraz epoki, w której żyła oraz portret elity towarzyskiej. Przede wszystkim jednak poznajemy wizerunek samej pisarki, która była postacią nietuzinkową, charyzmatyczną, obdarzoną wielką wyobraźnią, rozedrganą i utkaną z największych sprzeczności. Pewne jest, że bez Virginii Woolf świat pozbawiony by został wielu wrażeń i barw…

http://www.obliczakultury.pl/literatura/kultura/biograficzne/4690-pokrewne-dusze-wybor-listow-virginia-woolf-recenzja

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/10/virginia-woolf-pokrewne-dusze-wybor.html

NA FALACH ŻYCIA


Virginia Woolf (1882-1941) publicystka, pisarka i feministka; w okresie międzywojennym znacząca postać w intelektualnych i literackich sferach Londynu, z czasem uznana za jedną z największych powieściopisarek i czołowych przedstawicielek literatury modernistycznej XX wieku. Pozostawiła po sobie spory dorobek (recenzje, eseje oraz powieści), więcej chyba...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

REŻYSER I SZEPTUCHA

Artysta posiada dar. Potrafi nie tylko przekształcić swoje subiektywne emocje w dzieło (fotografię, obraz, utwór muzyczny czy sztukę teatralną), które porusza, skłania do przemyśleń, oburza bądź zachwyca swych widzów. Dzięki wrażliwości artysta dostrzega znaki i gesty, na które zwykły człowiek nie zwraca uwagi. Na spotkanego przypadkowo człowieka patrzy inaczej. Spogląda w oczy, wnika w duszę i przenika najgłębiej skrywane tajemnice. Co takiego spostrzegł Igor, znany warszawski reżyser teatralny w napotkanej na polnej drodze wiejskiej babinie? Co sprawiło, że uczynił z niej od razu potencjalną bohaterkę swojej nowej sztuki?

Spotkanie Igora i Sońki było przypadkowe, lecz znaczące.

Oczywiście, jeżeli założymy, że życiem rządzi przypadek. Być może ich spotkanie było zapisane już w gwiazdach, los zadecydował, że oboje są sobie nawzajem potrzebni…

Zepsuty samochód w szczerym polu i frustrujący brak zasięgu w komórce. Cóż ma zrobić zdenerwowany mężczyzna, jeśli nie przyjąć gościnę starowinki, która mieszka w pobliskiej wioseczce?

Dziwne jest jednak to spotkanie.
Może przypadkowe, może nie.
Być może ona go sobie po prostu „wyszeptała”…

Zatrzymują się zatem na polnej drodze: miastowy chłopiec i wiejska starowinka. Mijają się z obojętnością, oboje są przecież przybyszami z obcych światów. Tknięci intuicją przyglądają się jednak uważniej, zaglądają w oczy. Ona dla niego staje się interesującym obiektem artystycznym. On dla niej Aniołem Śmierci, który przybył, by zdjąć ciężar z jej chorej i udręczonej duszy.

Staruszka zaprasza Igora do siebie, częstuje mlekiem i swoją historią.

Igor słucha, ale nie bezinteresownie. Sońka snuje opowieść, a on rozkłada już dekoracje na scenie, opracowuje oświetlenie i dobiera aktorów do nowej sztuki. Cóż to?… pojawia się kot i pies, więc dobrze… Do pierwszego aktu dodamy nieco mitologii i realizmu magicznego (będzie idealnie pasować do wiejskiej chaty szeptuchy). Kot, jak to kot, przeżył już swoje dziewięć żywotów; a pies, jak z psami bywa - zostanie bohaterem… Igor wkroczył do chaty (ale nie jako gość w skromne progi, lecz jak reżyser na scenę), pije mleko prosto od krowy (nie z kubka przecież, tylko z emaliowanego rekwizytu, koniecznie z ziejącym swą czernią odpryskiem…) Sońka snuje opowieść, a Igor przetwarza ją w spektakl. Przekuwa w sukces.

Sońka opowiada historię swego życia, ale to życie uparcie kręci się wokół dat 1941-42. Tak, to przecież tylko jeden rok. Tylko tyle trwało prawdziwe życie kobiety. Rok życia, a reszta to już tylko pokuta…

Kobieta rozwija opowieść i wyłaniają się z niej dzieje zakazanej miłości. Historia Sońki sprzęgła się z dramatycznym epizodem; miłość wydarzyła się podczas wojny i z powodu wojny, splata się z nią nierozerwalnie. Te dwa elementy stanowią kanwę opowieści, a zarazem spowiedzi. Wojna to nawałnica i pożoga, na którą Sońka ani mieszkańcy jej wsi nie mieli wpływu… Przetoczyła się, zbierając swoje żniwo, gdyż tak się zdarza… W ten sam sposób przytrafiła się wiejskiej, prostej dziewczynie miłość. Zupełnie niechciana i zupełnie nieodpowiednia. Cóż poradzić, tak też się zdarza…

Dziewczyna nie miała nigdy lekko, życie jej nie rozpieszczało. Kiedy wojna przestała być jedynie niewyraźnym widmem i wkroczyła do wioski, wydała się Sońce niewiele gorsza od normalnego życia. Zakochała się esesmanie, w jasnowłosym i wrażliwym Joachimie - na przekór swym braciom, z którymi nie miała kontaktu, prymitywnym współmieszkańcom, a zwłaszcza na przekór zwyrodniałemu ojcu…

Łatwo przewidzieć, z jaką nienawiścią przyjęto we wsi plotki o jej związku.

Mieszkańcy jej jednak nie ukamienowali, nie zgolili włosów na znak hańby.
Kula, która była jej przeznaczona - chybiła.
Przeżyła - i to stało się dla niej największą karą…

Sońka opowiada. Igor zmienia światła i rozstawia rekwizyty. Dobrze wie, jak dobrać aktorów, jak ustawić światło, wydobyć emocje, by wywołać szloch na widowni… Bierze z historii co potrzebne do spektaklu. Analizuje i przetwarza. Czy nadal jest to jedynie historia obcej kobiety? Nie na darmo Sońka jest wiejską wiedźmą, szeptuchą. Igorowi przyjdzie zapłacić za wysłuchanie tej opowieści…

…a kobieta opowiada. Ufnie składa w jego ręce swe życie wraz ze strzępem sukienki, na której widnieją plamy pochodzące z ran Joachima… Daruje mu swoją historię jak spadek. Wszak po jej śmierci, po sukcesie spektaklu – Igor w całości przejmie do niej prawa autorskie. Ale zażąda czegoś w zamian…

W pewnym momencie coś się zmieniło, w Igorze coś pękło. Być może historia bardziej go poruszyła, niż sądził. Nie zwiedzie czytelnika jego ironia, ani hałaśliwy cynizm. Odezwało się sumienie, wypłynęła historia własnych korzeni. Świat, którego się zaparł wrócił, ze zdwojoną siłą wypłynęły zapomniane kompleksy…

„Sońka” jest książką wspomnieniową, więc siłą rzeczy autor wykorzystuje retrospekcję. Relacja jest jednak szczególna, niechronologiczna, poszarpana. Wiele razy powracamy do pewnych momentów, Sońka cofa się w czasie, zaczyna opowiadać od tego samego miejsca. Niekonsekwentna chronologia oddaje nie tylko charakter monologu starszej osoby, ale też spowalnia akcję, akcentuje sceny, wprowadza czytelnika w stan oczekiwania. Kiedy emocje sięgną zenitu, kiedy liryczna opowieść kobiety chwyci za gardło, zderzymy się z cynicznym komentarzem autora. Reminiscencje teatralne wytrącają z równowagi (mają wyprowadzać). Czytelnik zastanawia się czy słucha oryginalnej opowieści Sońki, czy to już artystyczny przekaz. Oczywiście poddając się tej mieszance wybuchowej najczystszego liryzmu i butnej ironii, dochodzi się do wniosku, że to naprawdę nie jest istotne… Historia, która przydarzyła się młodziutkiej Białorusince pozostanie przerażająca nawet, gdy odrzemy ją z liryzmu, pięknych, okrągłych słów i zwiewnych zdań. Tym bardziej porażająca, że zdarzyła się naprawdę…

Karpowicz oparł historię na prawdziwych wydarzeniach, opowiedział je jednak po swojemu. Ewidentnie nawiązuje do najważniejszego polskiego dramatu XX wieku, do „Wesela” Wyspiańskiego. „Sońka” w pewnym sensie jest tego dramatu parodią, czytelnik z pewnością wychwyci analogie. U samych źródeł powstania "Wesela" i z jego wystawieniem wiązał się posmak skandalu i sensacji towarzyskiej. Dramat odczytuje się (w dużym skrócie) jako artystyczne oskarżenie polskiego społeczeństwa o bierny patriotyzm i niezdolność do czynu. Obrazowo (nomen omen) i wyśmienicie tę wadę narodową przedstawił Malczewski, na płótnie: „Melancholia”. W zasadzie Karpowicz postąpił podobnie. Zbudował swoje dzieło na tkance prawdziwych wydarzeń, które musiały w okolicach rodzinnej miejscowości autora budzić od lat spore kontrowersje.

Karpowicz nawiązuje do „Wesela” scenami teatralnymi (wyraźnie sparafrazował wesele Sońki i Miszy). Dialogi między aktorami oczywiście nie są równie ważkie, jak w sztuce Wyspiańskiego, ale stanowią ich karykaturalne echo. Nie wydaje mi się oczywiście, by Karpowicz porywał się na stawianie diagnozy całego narodu polskiego i jego postawy podczas wojny. Przedstawił tylko wojenny epizod. Co prawda jest on znamienny i skupia jak w soczewce losy narodu polskiego, białoruskiego, niemieckiego i żydowskiego. Karpowicz znane z literatury motywy wojenne przedstawił inaczej, przenicował, pokazał od niezbyt pięknej podszewki. Obraz Polaków, którzy pod płaszczykiem wojny załatwiają swoje osobiste porachunki, nie jest chwalebny, ale nadal nie stanowi ogólnej syntezy. To raczej zwrócenie uwagi – wojna ma wiele obliczy, takie rzeczy też się zdarzały! Nie każdy Polak w czasach próby okazywał się szlachetny…

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/09/sonka-ignacy-karpowicz.html
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=906438

REŻYSER I SZEPTUCHA

Artysta posiada dar. Potrafi nie tylko przekształcić swoje subiektywne emocje w dzieło (fotografię, obraz, utwór muzyczny czy sztukę teatralną), które porusza, skłania do przemyśleń, oburza bądź zachwyca swych widzów. Dzięki wrażliwości artysta dostrzega znaki i gesty, na które zwykły człowiek nie zwraca uwagi. Na spotkanego przypadkowo człowieka patrzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

BAŚŃ O MAZURCE


Czy nazwisko – Jerzy Niemczuk brzmi znajomo? Nawet jeśli trzeba było przez chwilę się zastanowić, a skojarzenie nie przyszło od razu, wkrótce z pewnością się to zmieni. Od dłuższego czasu przecież przyglądamy się mieszkańcom wsi jego oczami, lubimy ciepło-ironiczny obraz ich mentalności, a „ławeczkowa filozofia” jakże często wydaje nam się zaskakująco trafna i głęboka… Jerzy Niemczuk to pisarz, scenarzysta, autor książek dla dzieci, twórca słuchowisk oraz współtwórca cieszącego się niezwykłą popularnością serialu „Ranczo”. Właśnie nadarzyła się okazja, by wszechstronnego twórcę i pisarza poznać w nieco innej odsłonie. 4 września miała miejsce premiera jego najnowszej, obyczajowo-sensacyjnej książki: „Bat na koty”.

Jerzy Niemczuk zaprasza czytelników do barwnie wykreowanego świata przedstawiającego realia mazurskiej wsi. W pewnym sensie możemy liczyć na elementy dobrze znane widzom serialu – znakomicie uchwycony wiejski pejzaż, zawierający sporo przestrzeni, magii i uroku. Znajome i bliskie wydają się także trafne obserwacje i uwagi dotyczące natury człowieka. Natomiast sama fabuła jest daleka od zabawnego i sielankowego klimatu. Pisarz zdecydował się opowiedzieć swoją historię zupełnie inaczej, dużo poważniej.

Małe z powieści Niemczuka w realistyczny sposób przedstawia sytuację, w jakiej znalazła się polska wieś bezpośrednio po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Z jednej strony jest to kurczący się i chylący ku upadkowi świat gospodarstw rolnych. Tutaj czas zatrzymał się w miejscu. Z drugiej strony miejscowość położona w atrakcyjnym miejscu, przyciąga nowych mieszkańców. Opuszczoną ziemię i domy chętnie nabywają letnicy, wnoszący w to miejsce postęp i bogactwo. Blisko siebie, po sąsiedzku ale odrębnie koegzystują dość hermetycznie zamknięte, dwa nieprzystępne światy.

„Bat na koty” jest powieścią wielowątkową. Najważniejszy z nich skupia się na losach młodej kobiety, która jest diametralnym przeciwieństwem Lucy. Asia jest rozwódką z dzieckiem. Jest biedną, zalęknioną i zahukaną dziewczyną, która osiągnęła dno egzystencji i rozpaczy. W małej społeczności, jako sprawczyni skandalu (rozwodu), skazana jest na życie na marginesie. Byli teściowie, którzy płacą alimenty za syna, pozwalają jej mieszkać kątem u siebie, ale ledwo tolerują jej towarzystwo. Nieco serca okazują trzyletniej wnuczce, chociaż relacje z dziewczynką pozostają dość specyficzne.

Jednym z wątków, który z pewnością skojarzy się z ulubionym przez Polaków filmem „Sami swoi”, jest odwieczny i nigdy niekończący się rytuał międzysąsiedzkiej wojny. Polski chłop jest zawzięty, gruboskórny, pielęgnujący urazy, a pisarz niezwykle trafnie oddał jego mentalność, a zwłaszcza typową „chłopską przedsiębiorczość”. Gospodarz, pan na swojej ziemi, niechętnie ustępuje lub godzi się na zmiany. Czytelnik ma okazję się przekonać, że pewne rzeczy z trudem i wysiłkiem można przeforsować, ale inne nie poddają się żadnej reformie.

Nieco pikanterii powieści dodaje wątek sensacyjny. Niezwykle malownicze i ciche okolice Małego, położone z dala od centrum, stają się atrakcyjne nie tylko dla zwyczajnych letników. W pobliżu chętnie osiedla się minister i prokurator, ale także gangster na emeryturze. Jest to wymarzone miejsce dla ukrycia przestępczej działalności…

Rozmaitość wątków narzuciła konieczność wprowadzenia bohaterów pochodzących z różnych środowisk. Autor uzyskał przez to szeroki przekrój społeczny, pełen jaskrawych kontrastów, a czytelnik poznaje galerię postaci, których prędko nie zapomni. Obserwujemy zatem losy dziewczyny pełnej pokory z jednej strony, ale już z zadatkami kiełkującego buntu wobec niesprawiedliwości i wiecznego pomiatania. Asia jest centralną postacią powieści i prawdziwą jej heroiną. Jej zmagania budzą w czytelniku sympatię i szacunek. Pozostali bohaterowie w większym lub mniejszym stopniu są z nią związani, bądź wpłyną na jej los, mimo iż misternie utkana pajęczyna powiązań nie jest widoczna na pierwszy rzut oka.


Książka spodoba się wielbicielom mazurskich klimatów, miłośnikom zwierząt, niejeden smaczek wyłowią mole książkowe oraz bibliofile. Czytelnicy z pewnością polubią postać starej Mazurki - Faryny, która uzmysłowi jakie bogactwo i tradycje odchodzą w zapomnienie wraz z najstarszymi mieszkańcami i jak nieuchronnie zmienia się rzeczywistość. Książka porusza problem krzywdy, zwraca uwagę z jaką łatwością można wyrządzić zło i jak trudno później wszystko naprawić. Prawdziwym jednak przesłaniem i przewodnim tematem powieści jest rodząca się w bólach świadomość człowieka oraz proces kiełkującej wiary we własne siły. To prawda, że czasem człowiekowi wydaje się, że nie zdoła się już odbić od dna. Wtedy pomocą może okazać się zwykła serdeczność. Ratunek może też przynieść zdarzenie, które pozornie ze wsparciem nie ma nic wspólnego, trzeba bowiem nieraz kimś wstrząsnąć, by obudzić go z letargu. Żeby jednak zmienić swoje życie - ten pierwszy, najtrudniejszy i decydujący krok trzeba wykonać samemu.

Świetna powieść. Polecam!

BAŚŃ O MAZURCE


Czy nazwisko – Jerzy Niemczuk brzmi znajomo? Nawet jeśli trzeba było przez chwilę się zastanowić, a skojarzenie nie przyszło od razu, wkrótce z pewnością się to zmieni. Od dłuższego czasu przecież przyglądamy się mieszkańcom wsi jego oczami, lubimy ciepło-ironiczny obraz ich mentalności, a „ławeczkowa filozofia” jakże często wydaje nam się zaskakująco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Henry James to stylista i klasyk, jeden z najwybitniejszych twórców literatury anglojęzycznej drugiej połowy XIX wieku. Był przedstawicielem realizmu psychologicznego, w utworach portretował społeczeństwo w dobie przemian historycznych, analizował relacje międzyludzkie, modele społeczne, a także konfrontował kulturę amerykańską i europejską. Jego utwory pozostają aktualne, są chętnie wznawiane i często adaptowane na potrzeby filmu. W maju br. po raz pierwszy w Polsce ukazała się powieść „Bostończycy” z 1886 roku, stanowiąca epicką panoramę społeczną, w której pisarz przyglądając się obyczajowym przemianom, wyraża swoje stanowisko wobec gwałtownie rozwijającego się feminizmu, a zwłaszcza występowaniu kobiet przeciwko tradycyjnie narzuconej im roli.

Akcja książki rozgrywa się w latach 70-tych XIX wieku. Basil Ransom, dżentelmen z Południa, który stracił majątek w wyniku wojny secesyjnej, postanawia rozpocząć karierę prawniczą w Nowym Yorku. W drodze na Północ zatrzymuje się w Bostonie, by odwiedzić kuzynki. Jedna z nich jest majętną damą zaangażowaną w działalność sufrażystek. Olive Chancellor i Basil nie przypadają sobie do gustu, ale kuzynka zaprasza swego gościa na spotkanie zorganizowane przez feministki. Dość niezobowiązująca wizyta przyniesie nieoczekiwane skutki i zwiąże losy sióstr Chancellor oraz Basila w przewrotny i nie dla wszystkich jednakowo pożądany sposób.

Na spotkaniu pojawia się Verena Tarrant, dziewczyna o ogromnym uroku osobistym i pewnych zdolnościach oratorskich. Ma wygłosić wykład na temat kobiet, a jej wystąpienie jest także rodzajem debiutu towarzyskiego. Młodziutkiej prelegentce udaje się oczarować publiczność. Zachwyca także Ransoma i jego kuzynkę, chociaż z zupełnie innych powodów. Olive dostrzega w niej nieoszlifowany diament. Postanawia objąć patronatem dziewczynę, oderwać ją od związków z niezbyt szacowną rodziną i przygotować do spełniania posłannictwa. Basil równie silnie uległ urokowi dziewczyny. Jako zatwardziały konserwatysta nie zainteresował się tematem przemowy (tym bardziej problemem niedocenianych kobiet). W Verenie dostrzegł kandydatkę na damę swego serca. Od tego momentu rozpoczyna się rywalizacja o względy dziewczyny, która zmieni się z czasem w nieprzebierającą w środkach walkę o jej duszę.

Czy Henry James, znany z surowych opinii, zamierzał w swej książce ostro i definitywnie rozprawić się z emancypacją kobiet? Wydaje się, że autor raczej wyraził niechętne stanowisko wobec szumu, który feministki robią wokół siebie. Olive Chancellor autentycznie ma silną potrzebę wypełniania misji, ale prowadzi kampanię, która szybko przeradza się w wojnę toczoną z egoistycznych pobudek. Verena jest tylko niedojrzałym narzędziem w jej rękach, nawet nie jest do końca przekonana o słuszności swojej drogi. Miota się, by zadowolić swoich bliskich. Pisarz nie odmawia jednak kobietom praw i samodzielności. Dla kontrastu egzaltowanym feministkom, prowadzącym pompatyczną wojnę „na salonach”, przeciwstawia sylwetkę doktor Prance, która prowadzi zapracowane, wypełnione troską o pacjentów życie, przy czym pozostaje niezależna. Mimo, iż sympatyczna doktor jest postacią jedynie marginalną, pozostaje prawdziwą bohaterką tej powieści; autor wobec niej nie pozwala sobie na cyniczny ton ani przez chwilę.


Największym atutem powieści jest żywa i pełna błyskotliwych spostrzeżeń, a także oryginalna narracja. Czytelnik jest świadomy fizycznej obecności narratora, ma wrażenie, że łączy go z nim poufałość (wraz z nim obserwuje i ocenia bohaterów, niemal plotkuje na ich temat). Pisarz potrafi w mistrzowski sposób wyczarować klimat każdej ze scen, oddać cały wachlarz uczuć, uchwycić najmniejszą zmianę nastroju bohatera, przelotne wrażenia, każde drgnienie powieki. Obnaża mechanizm kierujący ludzkim postępowaniem. Henry James, jak nikt inny, potrafi wykazać, iż człowiek nie jest monolitem. Jest skomplikowaną istotą, na którego reakcje i działanie wpływają przeróżne i najbardziej złożone czynniki.

http://www.obliczakultury.pl/literatura/beletrystyka/proza-zagraniczna/4615-bostonczycy-henry-james-recenzja
http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/08/bostonczycy-henry-james.html

Henry James to stylista i klasyk, jeden z najwybitniejszych twórców literatury anglojęzycznej drugiej połowy XIX wieku. Był przedstawicielem realizmu psychologicznego, w utworach portretował społeczeństwo w dobie przemian historycznych, analizował relacje międzyludzkie, modele społeczne, a także konfrontował kulturę amerykańską i europejską. Jego utwory pozostają aktualne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pewnego dnia spotykasz ukochanego i dostrzegasz niepokojącą zmianę - pierwszą rysę, skazę na jego wizerunku. Jest to nowe doświadczenie, które uświadamia ci, że do tej pory jego obraz był wyidealizowany. Ulatnia się uczucie bezwarunkowej akceptacji, zastanawiasz się jak mogłaś do tej pory nie spostrzec żadnych wad. Rozczarowanie boli, jesteś rozdrażniona, wydasz się mu zgryźliwa. Coś iskrzy, w powietrzu wisi pierwsza kłótnia. Twój partner wcześniej czy później przeżyje podobne rozczarowanie. Z czasem nauczymy się tolerować swoje wady, nie będziemy ich zauważać, może je nawet polubimy…Ten pierwszy moment jednak, gdy ściągamy ukochanego z piedestału, jest bolesny i przykry.

Umierająca kobieta zdaje sobie sprawę, że życie nie potoczyło się tak, jak sobie wymarzyła. Odchodzi może nie z poczuciem klęski, ale niespełnienia… Wyszła za mąż z miłości, ma rodzinę, wszystko sobie zaplanowała i zrealizowała według własnej recepty. W którym miejscu jej życie zgubiło trop i rozminęło się z marzeniami? Odczuwa frustrację, a przecież zupełnie inaczej zachowuje się Flora, przyjaciółka z młodości, która miała prawdziwe powody do żalu. Została dwukrotnie zdradzona przez najbliższe osoby i odarta z ojcowizny, ale ani przez chwilę nie okazała pretensji wobec losu. Jak to jest? Skąd ten żal? Czy jest uwarunkowany osobowością człowieka? Czy postrzegamy bliźnich posługując się stereotypami, nie dopuszczając myśli, że mogą mierzyć szczęście innymi kategoriami?

Hazel, wdowa i emerytka odwiedza Europę. Niegdyś wyszła za mąż za bohatera wojennego i nasłuchała się o jego przygodach na froncie. Jack miał szczególny sentyment do Szkocji, w której stacjonował podczas wojny, a zwłaszcza do młodziutkiej Antoinette, z którą miał romans. Żona niejednokrotnie proponowała wspólny wyjazd do kraju, do którego tęsknił, ale mąż zdecydowanie odmawiał. Dlaczego? Czy aż tak był nią rozczarowany? Po jego śmierci Hazel postanawia odwiedzić mityczną krainę i skonfrontować siebie z byłą rywalką. Czy wyprawa przyniesie jej ukojenie?

Zbiór „Przyjaciółka z młodości”, to dziesięć krótkich nowel, zróżnicowanych pod względem rozpiętości czasowych. Niekiedy autorka zatrzymuje się tylko na chwilę, eksponuje zdarzenie, znamienny epizod. Innym razem rozbudowuje akcję, ukazując życie bohatera w pigułce. Wszystkie opowiadania dotyczą jednak tego samego mechanizmu. Przedstawiają reakcje człowieka w momencie konfrontacji jego wyobrażeń o życiu z rzeczywistością. Zbiorek ukazuje jak ludzie radzą sobie (bądź nie radzą) z rozczarowaniem, w jaki sposób jedna trafna obserwacja pozwala ujrzeć własne życie w nowym świetle, jak trudnym procesem jest zaakceptowanie faktów, których nie można zmienić.

Opowiadania są napisane prostym i oszczędnym językiem. Zdumiewają trafnością obserwacji i rzeczowością analizy. Utrzymane są na wysokim poziomie, potrafią poruszyć, z pewnością skłonią do przemyśleń. Kilka z nich (jeśli nie wszystkie) można uznać za utwory wybitne. Zakończenie opowiadania „Inaczej” urzeka liryzmem. Powściągliwy styl „Jabłek i pomarańczy” wbrew pozorom podkreśla huragan emocji bohaterów. Opowiadanie „Meneseteung” jest zjawiskowe...

Każdy utwór to literacka etiudka, eksponująca walory warsztatu pisarki. Alice Munro w sposób zwięzły i precyzyjny (jak malarz wydobywający osobowość modela kilkoma pociągnięciami pędzla), potrafi postawić diagnozę stanu psychicznego bohatera. Trzeba jednak liczyć się z tym, że styl autorki mimo całej prostoty jest wymagający. Jeśli przyjmuje się zaproszenie do jej świata, trzeba zgodzić się na pewne warunki. Pisarka dopuszcza w swej prozie do najbardziej intymnych sfer. Odziera bohatera (a może nas samych?) z sekretów, do których często nie przyznajemy się sami przed sobą. Pisarka nie odsłania jednak wszystkich faktów. Zaledwie je muska, wysyła sygnały… Jeśli prześlizgniemy się z grubsza po tekście - nie zrozumiemy o co ta cała heca. Trzeba wgryźć się w treść, słuchać wskazówek i podjąć wyzwanie, wtedy lektura sprawi prawdziwą satysfakcję.

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/08/przyjacioka-z-modosci-alice-munro.html

Pewnego dnia spotykasz ukochanego i dostrzegasz niepokojącą zmianę - pierwszą rysę, skazę na jego wizerunku. Jest to nowe doświadczenie, które uświadamia ci, że do tej pory jego obraz był wyidealizowany. Ulatnia się uczucie bezwarunkowej akceptacji, zastanawiasz się jak mogłaś do tej pory nie spostrzec żadnych wad. Rozczarowanie boli, jesteś rozdrażniona, wydasz się mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ałbena Grabowska-Grzyb jest zdumiewająco wszechstronną autorką. Jest neurologiem, specjalistką w dziedzinie zaburzeń psychicznych w przebiegu padaczki u dzieci. Posiadaną wiedzę o działaniu mózgu, wykorzystuje pisząc książki w różnorodnych dziedzinach (artykuły naukowe, nowatorska książeczka pomagająca dzieciom oswoić się z epilepsją i sposobami jej leczenia; „Julek i Majka” - seria odwołująca się do ulubionych przez dzieci gier komputerowych, która uczy poprzez zabawę, wreszcie książki dla czytelników dorosłych). Znajomość funkcjonowania ludzkiego umysłu, a zwłaszcza jego umiejętność tworzenia i wykorzystywania mechanizmów obronnych, zainspirowała autorkę do napisania historii kobiety, która zmaga się z porażającą bezradnością i traumą. Jednak zdaniem autorki człowiek jest istotną silną i bardziej złożoną niż mu się wydaje…

„Lot nisko nad ziemią” jest powieścią psychologiczno-obyczajową. Bohaterką jest Weronika dorastająca w domu, w którym kultywowana jest przeciętność. Jej bezbarwni rodzice zrobili wszystko, by się w niczym nie wyróżniać i oczekują, że ich córka podąży tą samą drogą. Szara egzystencja na tyle jednak doskwiera naszej bohaterce, że dość wcześnie uzmysłowiła sobie, jak jej życie ma nie wyglądać. W planach Weroniki wyraźną rolę odgrywają jej rozwinięte ponad wiek uczucia macierzyńskie. Dziewczyna jest inteligentna (chociaż nieprzesadnie ambitna) i nauczyła się jak postępować z rodzicami. W porę dostrzega pułapki i rafy, a gdy jej naprawdę zależy, potrafi postawić na swoim. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że dość wcześnie uaktywniają się cechy charakteru, które z czasem odegrają dużą rolę. Weronika bowiem uczy się manipulować otoczeniem, właśnie w taki sposób zdołała uniknąć niepożądanej szkoły.

Dziewczyna zdobywa upragniony zawód i wykonuje go z pasją. Pracuje w przedszkolu, a wszyscy (od małych podopiecznych po dyrekcję) są nią oczarowani. Pojawia się idealny partner i wydaje się, że życie zmierza ku ściśle wyznaczonemu celowi. Niestety problemy dopiero nadchodzą. Kobieta przez wiele lat żyje pod presją rodziny i w stresie, gdyż nie może zajść w ciążę. Kiedy ginie Sławek, Weronika uświadamia sobie, że marzenia nigdy się już nie spełnią i jej życie zmienia się w koszmar.

Największą krzywdą, jaką swej córce wyrządzili rodzice, było pozbawienie jej umiejętności nawiązania relacji społecznych. Weronika była pod tym względem niemal upośledzona. Nie miała przyjaciół, nigdy nie próbowała ich zdobyć. Do życia wystarczyło jej idealne małżeństwo (CZYŻBY IDEALNE?) i dzieci, którym mogłaby oddać się całym sercem. W pewnym sensie żyła w świecie iluzji, którą sobie stworzyła. Śmierć męża spowodowała powstanie pustki, której nie potrafiła wypełnić. Utknęła w głębokiej fazie żałoby, zabrakło bodźców, które pomogłyby jej przejść do etapu akceptacji i godzenia się ze stratą. Przestała pracować i odepchnęła rodzinę. Dopiero po wielu latach marazmu dostrzegła płomyk nadziei i możliwość spełnienia swojej szczególnej misji…


Ałbena Grabowska-Grzyb wykorzystała w swojej powieści schemat dobrze znany (marzenia i plany, cios w postaci śmierci ukochanej osoby i konieczność ułożenia sobie życia od nowa), ale historię opowiedziała w sposób oryginalny i niebanalnie. „Lot nisko nad ziemią” to powieść, której bliżej jest do „irvingowskich” klimatów niż do nurtu literatury kobiecej. Autorka w sposób niespieszny, realistyczny i bezpruderyjny buduje świat Weroniki i niepostrzeżenie wciąga czytelnika do udziału w psychologicznej grze. Ukłony dla autorki, nie mogę pozbyć się wrażenia, że pozwoliła swojej bohaterce delikatnie zmanipulować czytelnika… W pewnej chwili zaczynamy tracić grunt pod nogami i do końca lektury czujemy się niepewnie. Autorce udało się stworzyć przejmujące studium żałoby. Dowodzi, że często w takich wypadkach nie ma gotowych recept, zwłaszcza, gdy człowiek pogrążony w żalu nie może, bądź nie chce przyjąć pomocy i dobrych rad. W końcu jednak każdy musi sam uporać się z własnymi emocjami i znaleźć drogę, by wyrwać się z zaklętego kręgu przeszłości. Jak sobie poradzi Weronika i jaką cenę za to zapłaci? Warto się przekonać. Polecam.

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/08/lot-nisko-nad-ziemia-abena-grabowska.html

Ałbena Grabowska-Grzyb jest zdumiewająco wszechstronną autorką. Jest neurologiem, specjalistką w dziedzinie zaburzeń psychicznych w przebiegu padaczki u dzieci. Posiadaną wiedzę o działaniu mózgu, wykorzystuje pisząc książki w różnorodnych dziedzinach (artykuły naukowe, nowatorska książeczka pomagająca dzieciom oswoić się z epilepsją i sposobami jej leczenia; „Julek i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kolej Transsyberyjska to najsłynniejsza i najdłuższa linia kolejowa na świecie, obejmująca kilka tras (w tym transmandżurską, transmongolską oraz bajkalsko-amurską). Tradycyjny szlak prowadzi z Dworca Jarosławskiego w Moskwie do Władywostoku. Podczas podróży trzeba pokonać 9288 km przekraczając 8 stref czasowych, drogę można przebyć w ciągu 6 dni. Można ją także rozciągnąć w czasie, wysiadając na dowolnym postoju, by podziwiać malownicze krajobrazy i najbardziej reprezentatywne miasta Rosji. Kolej powstała z potrzeby połączenia ośrodków bogatych w surowce mineralne, rozrzuconych po krańcach kraju, a przy okazji miała podnieść prestiż imperium. Dziś stanowi najwygodniejszy sposób pokonywania bezkresnych przestrzeni dla Rosjan, coraz częściej staje się modnym i egzotycznym sposobem spędzenia urlopu dla cudzoziemców.

Piotr Milewski – dziennikarz, korespondent zagraniczny, pisarz i fotograf odbył podróż Transsibem, a swoje wrażenia i spostrzeżenia zawarł w książce: Transsyberyjska. Drogą żelazną przez Rosję i dalej. Jest to publikacja daleko wykraczająca poza ramy zwykłego reportażu. Autor nie tylko starannie przygotował się do swojej przygody (nic w tym dziwnego, realizował swoje życiowe marzenie), wsłuchiwał się w historie współpasażerów, zwiedził sporo ciekawych i znaczących miejsc, ale także przestudiował archiwalne dokumenty związane z planowaniem i budową kolei. W rezultacie powstało rzetelne opracowanie, które jest połączeniem reportażu, przewodnika, książki drogi, kroniki budowy kolei i dziennika podróży. Autor nie porywa się na analizowanie sytuacji w Rosji. Czytelnik poznaje miejscowości położone na trasie, obserwuje współczesnych Rosjan, przenosi się w czasie i przygląda wydarzeniom historycznym. Wątki stale krążą wokół kolei transsyberyjskiej, która pozostaje głównym tematem i bohaterem książki.

Trasa, którą przebył Milewski pokrywa się ze szlakiem, którym podróżował car Mikołaj II; część tej drogi pokonał Czechow podczas szalonej eskapady na Sachalin, częściowo wiedzie „szlakiem herbacianym”, wreszcie podąża ponurym tropem tysięcy ludzi zesłanych na Sybir. Autor zwiedza miasta, które były świadkami wielkiej historii (Petersburg, Moskwa, Jekaterynburg, Władywostok) oraz zapomniane przez Boga maleńkie stacyjki. Potrafi w kilku słowach uchwycić charakterystyczny rys mijanej miejscowości i tłumaczy z jakimi wydarzeniami związane są poszczególne odcinki drogi. Cały czas snuje historię powstania kolei – od listu carskiego dotyczącego budowy i położenia kamienia węgielnego, przez pierwsze, zupełnie nierealne projekty, aż po ekstremalnie trudny do wykonania odcinek trasy wokół Bajkału.

Książka jest dopracowana pod każdym względem i przyjemnie zaskakuje literackim, plastycznym językiem, a nawet muzycznością tekstu. Autor z taką sugestią oddaje wrażenia, że czytelnik bardzo szybko wczuwa się w rolę pasażera Transsibu – może niemal usłyszeć nawoływania handlarek i usypiający turkot pociągu, zaczyna rozumieć w jaki sposób doskwiera samotność w długiej podróży, doświadczy ogromu pokonywanej przestrzeni, czemu towarzyszy uczucie zatrzymania bądź rozciągania się czasu… Autor przekonuje, że podróż legendarną koleją transsyberyjską jest bezpieczna i dostarcza niezwykłych doznań. Dzięki jego staraniom czytelnik zyskuje całkiem niezłe pojęcie czego się może po niej spodziewać. Najlepsze jest jednak to, że podróżnik, który zdecyduje się na prawdziwą wyprawę, już w chwili wejścia do pociągu – rozpocznie własną, niepowtarzalną przygodę…

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/08/transsyberyjska-droga-zelazna-przez.html

Kolej Transsyberyjska to najsłynniejsza i najdłuższa linia kolejowa na świecie, obejmująca kilka tras (w tym transmandżurską, transmongolską oraz bajkalsko-amurską). Tradycyjny szlak prowadzi z Dworca Jarosławskiego w Moskwie do Władywostoku. Podczas podróży trzeba pokonać 9288 km przekraczając 8 stref czasowych, drogę można przebyć w ciągu 6 dni. Można ją także rozciągnąć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

PROTESTANTYZM W KULTURZE ŚLĄSKA

Małgorzata Lutowska to pisarka ściśle związana z Dolnym Śląskiem. Jej powieści pozwalają odkryć przebogatą przeszłość i przez to spojrzeć na region w zupełnie odmienny sposób. Książki mają charakter obyczajowy, równolegle jednak rozwija się wątek ukazujący dawne, a nawet zamierzchłe czasy. Autorka odsłania historię poprzez epizody obrazujące ludzkie losy. Wątki misternie się splatają, a czytelnik ma wrażenie, że zagłębia się we współczesną powieść wypełnioną szeptami przeszłości.


„Powierzony klucz”, to książka ukazująca losy protestantów na Dolnym Śląsku (od Marcina Lutra po czasy współczesne). Tematyka wydaje się skomplikowana, ale pisarka zadała sobie sporo trudu, by przedstawić ją w sposób lekki i przystępny. Głównym bohaterem jest Krzysztof, który spędził życie na Pomorzu, a po przejściu na emeryturę postanowił odwiedzić swoje rodzinne strony.



„Powierzony klucz” to w zasadzie odyseja Krzysztofa, który pragnie zobaczyć miejsca ważne ze względu na kobietę, z którą był związany w młodości. Ilse – jego pierwsza miłość - córka pastora wprowadziła niegdyś Krzysztofa w historię reformacji. Od niej dowiedział w jak błyskawicznym tempie nurt ten rozprzestrzenił się na Dolnym Śląsku, jak wielu miał zwolenników oraz wybitnych przedstawicieli, a także jak kolosalny był wkład protestantów w rozwój regionu. Zgłębiając temat, dowiedział się także dlaczego ten potężny ruch został jednak zduszony i zepchnięty do roli marginesowej.

Czytelnik wraz z Krzysztofem poszukuje śladów historii rozsianych po Dolnym Śląsku, zachwyca się m.in. Kościołem Pokoju w Świdnicy (wpisanym na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO) i odkrywa ze zdumieniem, że pomimo niesprzyjających, wręcz upokarzających warunków, protestanci pozostawili po sobie niezwykle bogaty (i trwały!) dorobek. Ich budowle, zwłaszcza sakralne, należą dzisiaj do najcenniejszych polskich zabytków.


Z kart powieści Małgorzaty Lutowskiej wyłaniają się sylwetki fascynujących postaci. Dowiemy się dlaczego Jakub Böhme (największy śląski filozof) uraził kościół; poznamy miejsce, w którym urodził się i wychował Gotthard Langhans, najsłynniejszy architekt śląski i berliński (twórca Bramy Brandenburskiej). W książce ożywają stare legendy, jak historia urwisów (upamiętnionych na postumencie fontanny na rynku w Gryfowie), którzy uratowali miasto przed pożarem, albo "piorunująca" historia pastora Gottloba, który zginął na ambonie, podczas kazania... Dowiemy się jakie czynniki zadecydowały o niezwykłym wyglądzie i kształcie Kościoła Pokoju w Świdnicy, komu zawdzięczamy świątynię Wang pod Karpaczem, a także co zadecydowało o niezwykłej popularności kurortu w Cieplicach i dokąd sięgają korzenie jego związków z muzyką.


Powieść Małgorzaty Lutowskiej zachwyciła mnie rozmachem i precyzją. Główny bohater poznając przeszłość podąża ku swemu przeznaczeniu, a czytelnik stopniowo odkrywa kunszt pisarski, aż pojmuje karkołomne przedsięwzięcie, którego autorka się podjęła i z którym świetnie sobie poradziła. Śladem gawęd pisarki przemierzymy ścieżki Dolnego Śląska, zawędrujemy nawet do Tyrolu i Norwegii, aż wreszcie dojdziemy do wniosku, że "Powierzony klucz" jest w zasadzie książką o ludzkiej naturze. Mówi o miłości, ambicjach i sumieniu, o sile wiary, determinacji, ale też o nietolerancji i o sztuce dostosowywania się. Człowiek, zdaniem autorki, wbrew przeciwnościom losu i naciskom otoczenia, potrafi znaleźć w sobie siłę, by bronić ideałów i postępować zgodnie z sumieniem. Książka Lutowskiej jest "kluczem" do zrozumienia przeszłości Dolnego Śląska, a tym samym do poznania duszy tego regionu.


http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/07/powierzony-klucz-magorzata-lutowska.html

PROTESTANTYZM W KULTURZE ŚLĄSKA

Małgorzata Lutowska to pisarka ściśle związana z Dolnym Śląskiem. Jej powieści pozwalają odkryć przebogatą przeszłość i przez to spojrzeć na region w zupełnie odmienny sposób. Książki mają charakter obyczajowy, równolegle jednak rozwija się wątek ukazujący dawne, a nawet zamierzchłe czasy. Autorka odsłania historię poprzez epizody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

BRATERSTWO BRONI

Powstanie Warszawskie to temat od lat wzbudzający emocje i spory, który zdołał nawet podzielić Polaków na obóz stronników i przeciwników. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że z powodu braku istotnej pomocy z zewnątrz oraz zakulisowych rozgrywek politycznych, zryw narodowy skazany był na klęskę, a w wyniku odwetu Warszawa została niemal zmieciona z powierzchni ziemi. Mimo to, nawet najzagorzalsi krytycy doceniają postawę harcerzy, żołnierzy AK oraz ludności cywilnej stolicy, uznając ją za przykład heroizmu i bohaterstwa.

Czy dzisiaj jesteśmy zdolni do podobnego poświęcenia? Czy zwiedzając Muzeum Powstania Warszawskiego młodzież potrafi zrozumieć o co walczyli jej rówieśnicy? Autorka książki „Galop’44” zadaje pytanie: Czy walczyłbyś, gdybyś się znalazł w Powstaniu? Słowa skierowane są do głównego bohatera książki (współczesnego nastolatka), ale trafiają także w czytelnika. I czytelnik ma powody, by poczuć się nieswojo…

Monika Kowaleczko-Szumowska jest tłumaczem literatury popularnonaukowej, przekłada i pisze książki dla dzieci. Od lat tłumaczy materiały archiwalne dla Muzeum Powstania Warszawskiego. Podczas tej pracy zetknęła się z setkami relacji związanych z Powstaniem oraz z życiorysami jego uczestników. Fascynacja historią zainspirowała ją do napisania powieści dla młodego czytelnika, która pozwoliłaby mu zrozumieć co wydarzyło się w sierpniu 1944 roku.

Głównymi bohaterami książki są bracia, współcześni nastolatkowie, którzy w tajemniczy sposób przenoszą się w czasie i trafiają w sam środek Powstania. Dość szybko przekonują się, że to nie jest „wirtualna” rzeczywistość gier komputerowych i że pobyt w tym miejscu mogą przypłacić życiem. 13-letni Mikołaj z ochotą i charakterystyczną dla niego ciekawością świata rzuca się w wir wydarzeń. Wojtek „przeniósł się” tylko po to, by bezpiecznie sprowadzić brata do domu. Nie jest to jednak takie proste, ponieważ rodzeństwo zostało rozdzielone. Los rzucił ich w okolice Alei Jerozolimskich w chwili, gdy teren jest kontrolowany przez okupanta, komunikacja między dzielnicami jest sparaliżowana, a najzwyklejsze przejście przez ulice jest wyprawą, z której najczęściej się już nie wraca… Ponieważ potrzebna jest żywność, woda i leki, trzeba wymyślić sposób, by przywrócić komunikację. Powstańcy z narażeniem życia budują sieć połączeń piwnicznych, podkopów oraz barykad (z worków z ziemią, płyt chodnikowych, kamieni i mebli), którymi umożliwia się kontakt z innymi częściami miasta. Wojtek uczestniczy w budowie, a gdy barykada jest gotowa, staje się łącznikiem. Poznaje smak przepraw kanałami, kluczy pod obstrzałem Niemców, dostarcza wiadomości, części radiostacji i amunicję. Zaczyna zdawać sobie sprawę jak wygląda życie podczas okupacji i docenia zaangażowanie Warszawiaków. Na własnej skórze poznaje ryzyko, jakie ponoszą młodziutkie łączniczki i sanitariuszki, radiotelegrafiści i reporterzy. Niepostrzeżenie zaczyna nawiązywać przyjaźnie z młodymi powstańcami. Kiedy los pozwala braciom ponownie się spotkać, obaj mają już poczucie spełnianej misji, obaj też doświadczają niepojętego dotąd dla nich poczucia braterstwa broni.

Monice Kowaleczko-Szumowskiej udało się stworzyć bez patosu (nawet z nutą humoru) realistyczny obraz Powstania. Czytelnik wraz z Mikołajem i Wojtkiem spotyka osoby znane z historii (Janka Rodowicza – „Anodę”; Józefa Szczepańskiego – „Ziutka”, dowódcę drużyny „Parasol”, Johna Warda – angielskiego lotnika, jednego z reporterów Powstania). Jest świadkiem autentycznych wydarzeń (naloty, zrzuty alianckie, zestrzelenie samolotu RAF-u, przejazd czołgów z zakładniczkami stanowiącymi żywą tarczę). Obserwujemy przemianę chłopców, którzy zaczynają odczuwać solidarność z powstańcami i potrzebę wykazania własnej odwagi.


Powieść „Galop’44”, której premierę starannie zaplanowano na przeddzień rocznicy Godziny "W", to nie tylko wyraz hołdu dla młodych powstańców. Jest ewidentną polemiką do książki „Obłęd’44” Piotra Zychowicza. Autorka jest także pełna wiary, że w dzisiejszych czasach, w których naprawdę nie jest łatwo zaimponować młodzieży - postawa wojennego pokolenia nadal wzbudza w niej podziw i szacunek. Przesłanie książki jest jasne: gdyby tylko zaszła taka potrzeba, młodzi ludzie byliby zdolni postąpić tak samo… Książka ważna i potrzebna. Polecam.

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/07/galop44-monika-kowaleczko-szumowska.html

BRATERSTWO BRONI

Powstanie Warszawskie to temat od lat wzbudzający emocje i spory, który zdołał nawet podzielić Polaków na obóz stronników i przeciwników. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że z powodu braku istotnej pomocy z zewnątrz oraz zakulisowych rozgrywek politycznych, zryw narodowy skazany był na klęskę, a w wyniku odwetu Warszawa została niemal zmieciona z powierzchni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

PRAWO MORALNE WE MNIE…

Zastanawialiście się kiedyś nad prawdopodobieństwem trafienia meteorytu w konkretnego człowieka? O ile uderzenie drobnego skalnego ciała niebieskiego w Ziemię nie jest w skali kosmosu niczym niezwykłym (nasz glob jest nimi bombardowany), to szansa trafienia w głowę danego człowieka wynosi mniej więcej 1: 7 miliardów. Takim „farciarzem” okazał się Alex Woods, który pod wpływem wspomnianego incydentu stał się zupełnie niekonwencjonalnym nastolatkiem. W największym skrócie można powiedzieć, że książka „Wszechświat kontra Alex Woods” to historia chłopca, który ma KOSMICZNE problemy…

Alex cudem przeżył katastrofę, ale meteoryt uszkodził jego mózg. Chociaż… nie jest to do końca dobre określenie. Nie tyle uszkodził, co w pewnym sensie zmienił jego właściwości. Wywołał padaczkę. Z drugiej strony – zadziałał stymulująco na obszary odpowiedzialne za dobrą pamięć i predyspozycje do nauki. Alex pojmuje wszystko w lot, uczy się zadziwiająco szybko i nie ma problemów ze zrozumieniem najbardziej skomplikowanych zagadnień. Chyba, że chodzi o kobiety, w tym temacie nie pomógł mu nawet meteoryt...

Pewnych funkcji jego mózg został pozbawiony. Z całą pewnością uszkodzony został ośrodek odpowiedzialny za umiejętność przystosowania do życia w społeczeństwie i dopasowywania zachowań do oczekiwań otoczenia (czytaj: manipulowania faktami, kluczenia i zwodzenia). Kłamstwo nie leży po prostu w jego naturze. Innymi słowy – Alex nie potrafi oszukiwać, owijać w bawełnę, przebierać w słowach i serwować półprawd. Jest także zupełnie pozbawiony egoizmu oraz materializmu i nie potrafi użyć siły przeciwko drugiemu człowiekowi. Jest całkowicie i do szczętu pozbawiony mechanizmu samoobronnego. W zasadzie na tym polega intryga i genialny zamysł książki.

Zdarzenie z meteorytem, wywołało sensację w skali światowej, a kiedy fascynacja mediów nieco przygasła, chłopcu nadal towarzyszyła sława (bardziej już lokalna). Alex często czuł się rozpoznawalny niczym Harry Potter. Sława medialna nie szła niestety w parze z uznaniem środowiska rówieśników. Uderzenie meteorytu w zasadzie pozbawiło go prawdziwego dzieciństwa. Uchodził za oryginała, jeśli nie dziwoląga i prędzej dogadywał się z dorosłymi niż z dziećmi. Między innymi dlatego dość szybko zaprzyjaźnił się z sąsiadem, panem Petersenem. Chłopca i staruszka połączyło uczucie dojmującej samotności i miłość do książek. Ich przyjaźń jest lejtmotywem powieści, a zarazem jej esencją, a perypetie wyalienowanego nastolatka oraz gderliwego staruszka popalającego trawkę dostarczają wiele zabawy i wzruszeń.

Na uwagę zasługuje nie tylko para głównych bohaterów; autor bowiem stworzył dość nietuzinkową galerię postaci. Najbliżsi chłopca, którzy stanowią zbiór prawdziwych oryginałów to: matka (kobieta samotnie wychowująca dziecko, wróżka), Ellie – pomoc sklepowa (zbuntowana nastolatka zafascynowana stylem gothic i emo), doktor Monica Weir (astrofizyk, osoba która wie wszystko o kosmosie, ale nie wie nic o modzie) oraz doktor Enderby (wybitny neurolog, ateista i człowiek o nieskalanej moralności). Możecie być pewni, że posiadając takich opiekunów i wychowawców Alex nie tylko musi odebrać interesującą edukację, nie może też narzekać na nudę. Czytelnik natomiast z prawdziwym rozbawieniem i niesłabnącą uwagą przygląda się zmaganiom dorosłych, którzy nie szczędzą sił i starań wychowawczych, podjętych dla dobra Alexa. Przy okazji dodać należy, że kierowanie chłopcem wcale nie jest łatwe, ponieważ Alex jest zdeterminowany i zwykle udaje mu się przeprowadzić swoje zamierzenia do końca. Kieruje się swoimi żelaznymi zasadami, a główna reguła nakazuje mu postępować SŁUSZNE, a nie tak, jak się od niego oczekuje. Oczywiście przez swoje przekonania cały czas wpada z jednych tarapatów w drugie. Przyznać jednak trzeba, że nie obawia się podejmować zadań, które niejednokrotnie przerosłyby siły dorosłego…

Książkę czyta się, a w zasadzie pochłania - błyskawicznie. Napisana jest z dużą dawką inteligentnego humoru oraz z precyzją. Nie ma zbędnego słowa, ani gestu. Genialna narracja sprawia, że czytelnik angażuje się w historię emocjonalnie, a wprowadzenie niemal sensacyjnego wątku dodaje sporo dynamiki. Śledzimy poczynania Alexa, a przy okazji wielokrotnie za jego sprawą nasze myśli krążą wokół WIELKIEGO PLANU WSZECHŚWIATA, bowiem Gawin Extence porusza sprawy życia i śmierci, dojrzewania, względności czasu, natury świata i kondycji człowieka. Dotyka także tematów związanych z prawami moralnymi i sumieniem, gloryfikuje piękną i mądrą przyjaźń, wreszcie - oddaje hołd pisarzom. Książka jest ciepła, poruszająca i mądra. A Alex? Od pierwszej chwili skradł moje serce i szczerze mówiąc myślę o nim jak o realnej postaci… Mam nadzieję, że gdziekolwiek dziś się znajduje – nieźle się bawi, zgłębiając tę swoją teorię wszystkiego…

Fenomenalny debiut!

http://ksiazkioli.blogspot.com/2014/07/wszechswiat-kontra-alex-woods-gavin.html

PRAWO MORALNE WE MNIE…

Zastanawialiście się kiedyś nad prawdopodobieństwem trafienia meteorytu w konkretnego człowieka? O ile uderzenie drobnego skalnego ciała niebieskiego w Ziemię nie jest w skali kosmosu niczym niezwykłym (nasz glob jest nimi bombardowany), to szansa trafienia w głowę danego człowieka wynosi mniej więcej 1: 7 miliardów. Takim „farciarzem” okazał się...

więcej Pokaż mimo to