Dziennikarka, reporterka, pisarka i publicystka. Szlify dziennikarskie zdobywała w tygodniku „itd”. Pod koniec lat 80. pracowała krótko w „Tygodniku Solidarność”. W 1991 podjęła pracę w konserwatywnym dzienniku „Nowy Świat”. W 1993 wraz z Piotrem Wierzbickim założyła „Gazetę Polską”, gdzie pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego i felietonistki. W 2005 ustąpiła ze stanowiska i wraz z Piotrem Wierzbickim opuściła redakcję.
Do początku 2006 była niezależną publicystką, współpracującą m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym”. Przez pewien czas pracowała w koncernie Agora SA, wydawcy „Gazety Wyborczej”. Potem została publicystką i reporterką tygodnika „Newsweek Polska”. Od 2 listopada 2007 pracuje w „Tygodniku Powszechnym” (co spowodowało oburzenie części środowiska, współpracującego od lat z redakcją, m.in. odejście Władysława Bartoszewskiego z zespołu pisma).
Za swoje książki i reportaże zdobyła liczne nagrody. W 2000 roku otrzymała nagrodę Ministra Kultury za książkę „Ustna harmonijka: Relacje Żydów, których uratowali od Zagłady Polacy”. W 2003 została nominowana do Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza za książkę „Czerwony ołówek. O Polaku, który uratował tysiące Żydów”. W 2006 otrzymała nominację do nagrody Grand Press 2006 w kategorii „reportaż prasowy” za opublikowany w „TP” reportaż „Taniec brzucha w białej sali”, opowiadający o wolontariuszach, którzy w dzieciństwie chorowali na nowotwór, a jako dorośli wrócili na oddział onkologii, by pomagać chorym dzieciom.http://www.newsweek.pl/blogi/elzbieta-isakiewicz,8
„Kocio” Elżbiety Isakiewicz jest książką o kotach. Ale choć należę do miłośniczek tych zwierząt, nie doznawałam przyjemności podczas czytania, wprost przeciwnie, często czułam zdziwienie, a nawet niesmak. Z jakiego powodu? Otóż przeszkadzały mi liczne błędy ortograficzne. Gdybym wiedziała, że autorka nie zadbała o korektę, w ogóle bym po „Kocia” nie sięgnęła, bo ja uważam, że czytać książkę z błędami to tak, jakby jeść potrawę przygotowaną przez kucharkę mającą brudne łapy. Brrr. Szkoda, że autorka tak obniżyła poziom swoich utworów. Kiedyś czytałam jej „Liczenie słoni” i byłam bardzo zadowolona.
Dłuższa opinia tutaj: https://koczowniczkablog.blogspot.com/2018/09/kocio-elzbieta-isakiewicz.html
Dwa dobre dni z moim kotkiem i książką. Musiałam trochę odpocząć, zwolnić tempo i zająć się swoim zdrowiem. Podobało mi się to spotkanie z miniaturowymi epizodami o relacji człowieka i kota, umieszczonymi w konkretnych czasach historycznych (siermiężny PRL, korporacyjna współczesność, dziewiętnastowieczne Zakopane i zdjęcie tajemniczej góralki). Pełno tu odniesień do klasycznej literatury (Gombrowicz, Mann, Dostojewski, Eliot, Leśmian, Marai). Każda z tych miniaturek, nota bene mistrzowskich językowo, skłania do refleksji, zamyślenia nad kondycją człowieka. Czytałam parę stron, zamykałam książkę, myślałam, patrzyłam na zachowanie swojego kota.
Moja Kicia często czeka przy drzwiach w porze powrotu "państwa" do domu.
"Kot bierze pod uwagę okoliczności nieprzewidywalne, sytuacje awaryjne, nie jest jak mysz, co nie znalazłszy okrucha, w mig czmycha w kąty bardziej obiecujące, nie jest jak ptak, co przeskoczy na drugą gałąź drzewa. Kot czeka. (...) Kocia cierpliwość nauczyła się, że w oczekiwaniu na przyjemność, jak w każdym dążeniu do celu, mieści się więcej ekscytujących doznań niż w nasyceniu. Iluż ludzi gubi pogoń za "już, natychmiast, niezwłocznie". Człowieka charakteryzują pragnienia pochopnomyślne. Kot stoi wyżej."
Elżbieta Isakiewicz pisze delikatnie, dowcipnie, mądrze o "kociej lekkości bytu" w kontraście do często nienaturalnych, chaotycznych, sprzecznych ze sobą poczynań człowieka. "Człowiek nie nauczy kota, finezyjnego konsumenta bytu, mistrza dostojnego przemijania niczego, co jest ważne dla wypełnienia istnienia, niczego, czego kot by nie wiedział. To on uczy człowieka. To dlatego kot ma mnie, ciebie, dlatego chcemy krążyć po jego orbicie. Kot stoi wyżej".