Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

"Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty."

Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry. Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie.Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć.

Na wstępie chciałabym żebyście wiedzieli, że jest mi niezmiernie ciężko sklecić cokolwiek na temat tej książki. Wywołała u mnie tyle emocji, pozytywnych i negatywnych, że nie jestem po prostu w stanie wyrazić czegokolwiek. Na pewno podchodziłam do niej z dużym dystansem, gdyż praktycznie wszyscy się nią zachwycali, a nawet porównywali do "Gwiazd naszych wina". I faktycznie, jeżeli chcemy się doszukiwać podobieństw to na pewno je znajdziemy, ale ja osobiście nie chciałabym porównywać jej do książki Greena.

"Dlatego właśnie lepiej udawać, że jest się taką samą osobą jak wszyscy, chociaż w głębi duszy człowiek wie, że jest inny."

Chciałabym napisać, że już dawno nie czytałam tak dobrej książki, ale w tym roku czytam same świetne pozycje, więc powiem że "Wszystkie jasne miejsca" wyróżniają się na tle innych. Nawet śmiem stwierdzić, że to jedna z najlepszych książek 2016. Dlaczego? Po pierwsze, opowiada niezwykłą historię miłosną dwojga młodych ludzi, ale to nie wątek romantyczny odgrywa tutaj główną rolę. Po drugie, ukazuje problemy coraz częściej dotykające dzisiejszą młodzież w bardzo przystępny sposób. No i po trzecie, przecudowni, przesympatyczni prze.. (zabrakło mi epitetów!) bohaterowie, którzy dopełnili całość. Bo tak, mamy dwójkę głównych bohaterów i narracja jest prowadzona przez nich na zmianę.

Uwielbiam Fincha i Violet do tego stopnia, że mam tapetę na telefonie z ich dialogami, a to musi o czymś świadczyć. W sumie im mniej Wam powiem o bohaterach tym lepiej. Może tylko tyle, że czytanie ich myśli, myśli samobójczych, było dla mnie trochę przerażające, ale hmm.. także fascynujące. Naprawdę, to co się dzieję w głowach takich osób jest interesujące. Jednakże, jestem bardzo wrażliwą osobą i mnie strasznie poruszają takie rzeczy. Czytałam tę książkę w autobusie i wyobraźcie sobie moją minę i twarz całą zapłakaną w miejscu publicznym. Nie.. pff wcale się na mnie ludzie nie patrzyli!

"Co czterdzieści sekund ktoś na świecie umiera na skutek samobójstwa. Co czterdzieści sekund ktoś zostaje i musi uporać się z poczuciem straty i żałoby."

Przyznaję się, że przeczytałam ją jakieś 2 tygodnie temu i kompletnie nie mogłam przestać o niej myśleć, a jak siadałam do komputera, żeby Wam trochę o niej napisać wtedy.. PUSTA.. Miałam nadzieję, że po tym czasie zdążę się pozbierać, ale z tego co widzę, to chyba nie bardzo. Zostawiła mnie w kacu tak ogromnym, że nie wiem co mam teraz robić ze swoim życiem!

Podsumowując: Dzięki tej książce, zmieniłam swój pogląd na pewne rzeczy. A nawet wykorzystałam kilka pomysłów bohaterów we własnym życiu. Dała mi dużo, a jednocześnie odebrała tyle, zostawiając po sobie pustkę. Jeżeli chcecie się załamać psychicznie to książka dla Was. Żartuję! Jest to naprawdę świetna, dopracowana pozycja, do której na pewno będę wracać nie raz. Daję jej najwyższą ocenę, ale mam wrażenie, że 10/10 to i tak za mało...

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. [...] Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty."

Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Hollywood Boulevard najlepiej ogląda się w ciemnych okularach i bez wszelkich nadziei. Jeśli jednak spojrzysz wystarczająco uważnie (i cudem dostaniesz się na listę VIP-ów), zobaczysz oazę najlepszych klubów w mieście - hedonistyczne niebo dla młodych, stylowych i bogatych. Ale wchodząc do tego świata musisz pamiętać, że możesz już nigdy się z niego nie wyrwać. Trójka kalifornijskich nastolatków wchodzi do kręgu dla wybrańców – nocnego życia elit Los Angeles. Zostają wciągnięci do gry o wysoką stawkę, którą jest gwiazdka Hollywood Madison Brooks. Ryzykowną zabawę w fascynującym świecie intryg i pieniędzy przerywa wstrząsający news – Madison zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach…

Zaczynając czytać "Niezrównanych", nie spodziewałam się czegoś spektakularnego. Opis niby był interesujący, ale pomysł na fabułę wydawał mi się trochę że tak powiem mało wymagający. No bo z czym Wam się to kojarzy? Jakaś gra, tróje uczestników, tylko jedna osoba może wygrać.. Hmm..dystopia, prawda? Jednakże w życiu nie spodziewałabym się, że ta powieść tak bardzo mnie zaskoczy. Naprawdę, ciężko mi określić jaki to gatunek, ale jest to zdecydowanie jedna z oryginalniejszych pozycji jakie czytałam w ostatnim czasie.

Największym plusem, a w zasadzie główną przyczyną mojej dozgonnej miłości do tej książki, jest miejsce akcji. A mianowicie Hollywood. I nie, to wcale nie jest oklepane. Los Angeles, Hollywood.. ahh.. zobaczenie tych miejsc na własne oczy to zawsze było jedno z moich największych marzeń. Dzięki "Niezrównanym" mogłam chociaż przez chwilę poczuć się jakbym sama przechadzała się tymi samymi ulicami, po których stąpają największe gwiazdy na świecie. Lecz LA nie jest przedstawione tutaj tak kolorowo jak mogłoby się wydawać. Nieustanna walka o sławę..po trupach do celu..nie możesz nikomu ufać, gdyż wszyscy czekają tylko na twoje potknięcie. Brzmi strasznie, ale przez to jeszcze bardziej ciągnie mnie do tego miejsca!

Jeżeli chodzi o bohaterów... Jak dla mnie byli oni trochę z tyłu, gdyż moja żądza wiedzy o LA była tak ogromna, że tylko czekałam na opisy tego wspaniałego miejsca a bohaterowie.. pff. kto by się niby przejmował! Aczkolwiek naprawdę byli w porządku, wszyscy troje, czyli Layla, Aster i Tommy. Polubiłam ich tak samo i niestety nie jestem wstanie wytypować swojego ulubieńca. Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała czegoś o wątkach miłosnych, które miały tutaj miejsce. Nawet shipowałam jedną parę, ale niestety....

Na początku książkę czytało mi się dosyć opornie. Mój stały problem, czyli niemoc wbicia się w fabułę, ale jakoś tak po stu pierwszych stronach poszło z górki. A zakończenie było.. nie wiem czego się spodziewałam, ale chyba nie tego. W każdym razie, skończyło się tak, że na pewno muszą powstać kolejne tomy, które mam nadzieję, uda mi się kiedyś przeczytać.

Podsumowując: Mimo moich uprzedzeń, książka okazała się fantastyczną lekturą, głównie dzięki miejscu akcji. I zdecydowanie nie była to pozycja, którą zapomnę po tygodniu, gdyż..ahh.. cudowne LA! Jeżeli tak jak mnie fascynuje Was Hollywood, show biznes i inne rzeczy o których się nie mówi dotyczące właśnie życia gwiazd, to "Niezrównani" są dla Was obowiązkową pozycją!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

Hollywood Boulevard najlepiej ogląda się w ciemnych okularach i bez wszelkich nadziei. Jeśli jednak spojrzysz wystarczająco uważnie (i cudem dostaniesz się na listę VIP-ów), zobaczysz oazę najlepszych klubów w mieście - hedonistyczne niebo dla młodych, stylowych i bogatych. Ale wchodząc do tego świata musisz pamiętać, że możesz już nigdy się z niego nie wyrwać. Trójka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cztery klany dzikich kotów od wieków dzieliły las według praw ustanowionych przez swych wielkich przodków. Aż nadszedł czas walk i podstępów... Ogniste Serce jest teraz wojownikiem Klanu Pioruna. Stoczył niejedną bitwę, wyszedł zwycięsko z niejednego pojedynku. Ale najgorsze dopiero przed nim. Teraz bowiem musi stanąć do najtrudniejszej potyczki. I zmierzyć się ze zdradą w swym własnym klanie...

Druga część sagi o kocich wojownikach. Nareszcie! "Ucieczka w dzicz" o dziwo bardzo przypadła mi do gustu. W życiu bym się nie spodziewała, że książka o kotach aż tak bardzo mi się spodoba. Kiedy dowiedziałam się, że wychodzi drugi tom już naszykowałam portfel na nową, obowiązkową dla mnie pozycję! Teraz już jestem po przeczytaniu i powiem Wam, że "Ogień i lód" była odrobinę gorsza od pierwszego tomu, ale to nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobała.

"Po prostu lepiej, żeby Krucza Łapę wspominano jako martwego bohatera niż żywego tchórza."

Ogniste serce, gdyż tak właśnie nazywa się teraz nasz główny bohater, nie Rdzawy, nie Ognista Łapa, lecz właśnie Ogniste serce.. W pierwszej części mogliśmy zobaczyć pierwsze kroki Rdzawego jako dzikiego kota. Teraz kot jest już wojownikiem, w dodatku jednym z najlepszych. Czy tylko ja jestem z niego dumna? Jeżeli czytaliście moją recenzję pierwszego tomu, to wiecie, że uwielbiam Ogniste serce. To cudowny, odważny, niezwykle waleczny kociak, stający w obronie słabszych, zawsze można było na niego liczyć. Z kolei drugim moim ulubionym bohaterem był Szara Łapa. Niezłe ziółko z niego! Bardzo podobał mi się wątek miłosny pomiędzy nim a kotką z innego klanu. Widzicie? Nawet w książkach o kotach znajdziemy wątki miłosne!

Jeżeli chodzi o akcję, to troszeczkę dłużyła mi się ona w tej części. Na początku nawet potrafiłam zasnąć podczas lektury, na szczęście, jakoś tak od połowy książki akcja się zagęściła i wtedy to już przepadałam całkowicie.. Muszę przyznać, że to trochę zabawne, czytanie o codziennych czynnościach jakie wykonują koty. Aż zapragnęłam posiąść takiego kociaka!

Podsumowując: Za równo pierwszy jak i drugi tom serii "Wojownicy" Erin Hunter, serdecznie polecam. Jest to fantastyczna, pełna przygód i humoru saga o niezwykle cudownych kociakach. Co prawda drugi tom podobał mi się odrobinę bardziej, ale to nie zmienia faktu, że chciałabym kontynuować moją przygodę z kocimi wojownikami i już nie mogę się doczekać trzeciej części! Ah.. a czy wspominałam, że jest to obowiązkowa pozycja dla zagorzałych kociar? :)

cynamonkatiebooks.blogspot.com

Cztery klany dzikich kotów od wieków dzieliły las według praw ustanowionych przez swych wielkich przodków. Aż nadszedł czas walk i podstępów... Ogniste Serce jest teraz wojownikiem Klanu Pioruna. Stoczył niejedną bitwę, wyszedł zwycięsko z niejednego pojedynku. Ale najgorsze dopiero przed nim. Teraz bowiem musi stanąć do najtrudniejszej potyczki. I zmierzyć się ze zdradą w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"-Mam dwadzieścia dziewięć lat- powiedziała Erika.- To wręcz niezdrowo być tak długo bez mężczyzny. Moje ciało potrzebuje dotyku przedstawiciela płci przeciwnej.
-To zrób sobie leczenie kanałowe."

Gert przed trzydziestką niespodziewanie dołączyła do grona singielek. Po kilku latach szczęśliwego związku powrót na rynek matrymonialny wydaje się jej koszmarem, a randkowanie – żenującą grą. Czy wśród milionów nowojorskich mężczyzn znajdzie się jej drugi „ten jedyny”? Druga runda – start!
Powieści obyczajowe nie należą do mojego ulubionego gatunku, ale mimo to czasami lubię po nie sięgnąć. Są lekkie, pozwalają nam zapomnieć o naszych problemach i świetnie zabijają czas! Więc jeżeli lubicie właśnie takie pozycje to "Druga runda" przypadnie Wam do gustu.

"Ktoś powinien wymyślić pigułkę, po której przestajesz kochać ludzi, których nie możesz mieć, a zaczynasz interesować się tymi dostępnymi."

Gert to bardzo hmm.. sympatyczna bohaterka. Wydaje mi się, że to odpowiednie określenie dla jej naprawdę miłej osoby. Na szczęście nie należała do tych "irytujących" bohaterek, przez co moja sympatia do niej wzrosła. Gert dużo w swoim życiu przeszła, straciła swoją największą miłość, a teraz próbuje na nowo poukładać sobie życie. Zabawnie było czytać o jej nieporadnych próbach zainteresowania sobą facetów.. no ale nie wińmy jej, zdążyła wyjść już z wprawy ;) Ale tak jak mówię, bardzo ją polubiłam i gdyby nie ona ta książka nie przypadłaby mi do gustu. Z kolei jakoś tak nie zaprzyjaźniłam się z przyjaciółkami bohaterki, które, jak na swój wiek, były bardzo niedojrzałe. Typowe, niezbyt mądre podrywaczki, ale przynajmniej mogliśmy się z nich pośmiać.

"Spokojniejsza miłość też jest w porządku, pomyślała. Inna niż miłość pełna namiętności. Nie gorsza. Po prostu inna."

Książka napisana jest dosyć prostym stylem, typowym dla obyczajówek. Fabuła, niezbyt wymagająca, bez jakiejś większej akcji. No ale w pozycjach tego typu nie ma za dużo akcji, no chyba że akcją możemy nazwać wyjście na randkę! W każdym razie trochę wynudziłam się podczas czytania tej pozycji, aczkolwiek nie twierdzę, że jest zła, chociaż uważam że są lepsze książki.

Podsumowując: "Druga runda" to dobra powieść obyczajowa, ale bez rewelacji. Przyjemnie spędziłam przy niej czas, trochę się uśmiałam, lecz uważam że są inne książki warte większej uwagi. Tak więc ani Wam nie polecam, ani nie odradzam, sami musicie sprawdzić, a nóż może Wam się spodoba :).

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"-Mam dwadzieścia dziewięć lat- powiedziała Erika.- To wręcz niezdrowo być tak długo bez mężczyzny. Moje ciało potrzebuje dotyku przedstawiciela płci przeciwnej.
-To zrób sobie leczenie kanałowe."

Gert przed trzydziestką niespodziewanie dołączyła do grona singielek. Po kilku latach szczęśliwego związku powrót na rynek matrymonialny wydaje się jej koszmarem, a randkowanie –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Ludzie zwykle uważają, że najbardziej boli złamane serce. Brzmi to chyba bardziej romantycznie, ale tak naprawdę za cierpienie odpowiada umysł, a ten da się oszukać."

Siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar i od lat z powodzeniem go wykorzystuje – niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków. Pomaga krewnym przetrwać żałobę, wchodząc na pewien czas w rolę tych, którzy niedawno odeszli. Nosi ubrania i fryzury zmarłych, a obejrzawszy filmy i zdjęcia z ich udziałem, przejmuje ich zachowania. Czasem nawet zdarza jej się mylić swoją własną przeszłość z losami tych, których role odgrywa. Jest tylko jeden warunek: nie wolno jej się angażować emocjonalnie. Choć doskonale wie, że jest to surowo zabronione, to od kiedy stała się Cataliną Barnes, między nią a chłopakiem zmarłej dziewczyny zaczyna rodzić się więź. A to dopiero początek trudności. Bo gdy Quinlan poznaje prawdę o śmierci Cataliny, komplikacji przybywa. Ponieważ ta śmierć mogła nastąpić w wyniku epidemii…

"Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku."

Zarówno "Plaga..." jak i "Kuracja...", niezwykle przypadły mi do gustu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że autorka napisała książkę, której akcja dzieję się przed wydarzeniami z Programu, widziałam, że będę musiała ją mieć! Od razu zaznaczam, że "Remedium" to coś zupełnie innego niż poprzednie tomy. Mamy tutaj nowych bohaterów, a fabuła, również skupia się na nieco innych aspektach. Aczkolwiek, wszystko zostało bardzo dobrze wyważone i tak naprawdę, idealnie komponuje się jako całość. Więc jeżeli podobała Wam się "Plaga" i "Kuracja", to musicie koniecznie zapoznać się z "Remedium".

"Poddałam się. Oboje się poddaliśmy. I spróbowaliśmy podarować sobie teraz to, czego zawsze najbardziej pragnęliśmy: miłość. Taką, która nie mieści się w żadnych słowach."

Przyjrzyjmy się bliżej bohaterom. I od razu powtórka z rozrywki, gdyż znowu nie udało mi się jakoś bardziej zżyć z postaciami wykreowanymi przez Suzanne Young. Jednakże, główną bohaterkę, Quinlan, polubiłam dużo bardziej niż Sloane. (Autorka jest mistrzynią w wymyślaniu dziwnych imion!) Od początku byłam zafascynowana psychiką bohaterki, no bo jak można udawać innych, nie tracąc przy tym własnej osobowości? Quinn to silna, zaradna bohaterka, taka jakie lubię. Co prawda miała swoje chwile słabości i czasami potrafiła zirytować czytelnika, ale nie mam co do niej większych zastrzeżeń. Drugą moją ulubioną postacią był Deacon, przyjaciel, a raczej ekschłopak, bohaterki. Ciężki do rozgryzienia, do samego końca pozostawał zagadką... Co do innych, byli w porządku, ale tak jak mówię nie przywiązałam się do nikogo stąd...

"Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć."

Autorka, znowu, miała bardzo fajny pomysł na fabułę, który doceniałam dopiero pod koniec książki. Na początku był on dla mnie trochę nieetyczny, no bo jak można udawać zmarłe dzieci i myśleć, że dzięki temu pomaga się rodzinom wyjść z żałoby. Praca sobowtóra nie jest łatwą pracą. Często ludzie zajmujący się "tą" branżą, tracą swoją własną tożsamość, a to może prowadzić do depresji. Lecz główna bohaterka jest profesjonalistką i to właśnie jej powierzono zadanie specjalne...

Podsumowując: Nie zawiodłam się na tym prequelu. Co prawda, niektóre momenty trochę mi się dłużyły, ale całość oceniam bardzo dobrze. Jeżeli chcecie poznać przyczynę, a także początki epidemii, to polecam Wam sięgnąć po "Remedium" :)

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Ludzie zwykle uważają, że najbardziej boli złamane serce. Brzmi to chyba bardziej romantycznie, ale tak naprawdę za cierpienie odpowiada umysł, a ten da się oszukać."

Siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar i od lat z powodzeniem go wykorzystuje – niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków. Pomaga krewnym przetrwać żałobę, wchodząc na pewien czas w rolę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Przeszłość buduje nas jako ludzi. Blizny, które pozostawia, kształtują nas, a to, jak sobie radzimy z jej konsekwencjami, rzeźbi naszą duszę."

Życie Amber Moretti zmienia się nie do poznania. Osierocona outsiderka, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po raz pierwszy, spotyka dwóch mężczyzn, najlepszych przyjaciół, którzy wnoszą do jej mrocznej egzystencji kolor, świeży powiew powietrza i światło. Brock Cunningham jest uroczym, zielonookim uwodzicielem-gentlemanem, Amber nie może się oprzeć jego urokowi. Wkrótce ten intrygujący mężczyzna zaczyna wypełniać cały jej świat, każdą myśl i każdy oddech. Ryder Ashcroft – niebieskooki wytatuowany „zły chłopak”, natychmiast zniechęca ją do siebie, kiedy jednak udaje mu się ją pocałować, natychmiast kradnie część jej serca, duszy i umysłu. Ku swojemu ogromnemu zdumieniu i przerażeniu, Amber zakochuje się w nich obu. A potem następuje coś, co zmienia wszystko, i Amber nie wie, czy kiedykolwiek uda jej się powrócić do normalnego życia...

"Obaj stali się dla mnie kokainą, uskrzydlającym, a jednocześnie osłabiającym zawrotem głowy."

Rzadko kiedy sięgam po stricte romanse, a tym bardziej po literaturę erotyczną. A "Amber" zdecydowanie się do nich zalicza. Było to moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem i muszę przyznać, że jestem bardziej niż zaskoczona. Nie wiem czy pozytywnie czy negatywnie. W sumie to czego ja się spodziewałam po takiej tematyce? Jest na pewno intrygującą pozycją i w sumie bardzo szybko mi się ją czytało i nie powiem, że się nie wciągnęłam, bo owszem to zrobiłam. Przebrnęłam przez nią w dwa dni, a przecież ma prawie 600 stron! Kurczę, mam co do niej bardzo, bardzo mieszane uczucia, gdyż tak jak mówię podobała mi się, ale jednak nie przemawiają do mnie pozycje, w których główną tematyką jest seks. Ohh.. coś czuję, że to będzie długa recenzja...

"Od razu wiedziałem, że jest inna. Czułem to w kościach, w sercu, w duszy. Ona dosłownie zaparła mi dech w piersiach."

Jedno słowo - bohaterowie. To rzecz jednocześnie najlepsza i najgorsza w całej powieści. Dwóch facetów i jedna dziewczyna.. taa.. czy Wy też tak uwielbiacie trójkąty, jak ja? (sarkazm). W każdym razie główna bohaterka, tytułowa Amber, niemiłosiernie mnie denerwowała... Na początku mieliśmy wszystko z jej perspektywy przez co mogliśmy ją lepiej poznać i wczuć się w jej trudną życiową sytuację. Z kolei później zaczęły się rozdziały z perspektywy Rydera i Brocka, ale o nich później. Nie mam pojęcia dlaczego tak zawsze jest w książkach, ale zazwyczaj główne bohaterki uważają się za niedoskonałe, brzydkie, ale oczywiście faceci muszą uważać je za ósmy cud świata -,- Z Amber oczywiście jest tak samo. Ma problemy ze sobą, ze swoją psychiką (w sumie nie dziwię się), miała je wcześniej i będzie je mieć. Ale co jest najlepszym sposobem na oderwanie się od przeszłości? Zdaniem bohaterki, oczywiście seks. I tutaj pojawia się dwójka niezwykle przystojnych, seksownych facetów, których dziewczyna owija sobie wokół palca. Brock, czyli bogaty, gentlemen, w dodatku kapitan drużyny i Ryder typowy wygadany, wytatuowany "bad boy". Oczywiście jestem team Ryder od momentu kiedy tylko pojawił się w książce. Nie dlatego, że jest złym chłopcem, ale dlatego, że dużo bardziej podobała mi się jego relacja z Amber. Natomiast Brock... moim zdaniem wszystko psuł, był tutaj całkowicie zbędny. I tej jego chore pomysły!? Boże... trzymajcie mnie... Wracając, Ryder ma DUŻĄ przewagę nad swoim przyjacielem przez wygląd, inteligencje, nazwisko... nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Przyznaję się, że tylko czekałam aż w końcu bohaterka wybierze jego, ale w tym momencie pojawia się Brock i psuje całe przedstawienie. Tadadadam! No więc to w sumie cała fabuła. Dziewczyna, która kocha dwóch facetów jednocześnie i nie może się zdecydować, którego wybrać i faceci, którzy kochają jedną dziewczynę jednocześnie i modlą się, żeby wybrała właśnie ich. (Dla mnie wybór byłby oczywisty).

"Czas, złodziej życia, powstrzymywał mnie od przyznania się przed sobą samą, że ten moment był nam pisany."

Książka napisana jest dosyć mocnym językiem, nie brakuje tutaj wulgaryzmów, ale za to mamy dużą dawkę humoru i nie sposób się było nie zaśmiać. A jeżeli chodzi o sceny seksu, które były prawie co dwa rozdziały to... widać, że autorka bardzo lubi fantazjować w tych sprawach, mamy tutaj wszystko dokładnie opisane. Na pewno nie wszystkim się to spodoba. No i zakończenie.... BARDZO BARDZO cieszę się, że się tak skończyło.. BUAHAHAHA...

Podsumowując: Chyba nigdy nie miałam tak mieszanych uczuć wobec jakiejś książki. Nie wiem czy ją kocham, czy nienawidzę... Tak jak mówiłam wcześniej, jest to romans/erotyk, więc na pewno nie wszystkim przypadnie do gustu, gdyż niektóre sceny były trochę przesadzone, wręcz obrzydliwe. Z tego co wiem, jest to pierwszy tom serii i powiem Wam, że chciałabym ją kontynuować, dla Rydera.

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Przeszłość buduje nas jako ludzi. Blizny, które pozostawia, kształtują nas, a to, jak sobie radzimy z jej konsekwencjami, rzeźbi naszą duszę."

Życie Amber Moretti zmienia się nie do poznania. Osierocona outsiderka, która przez całe życie zmagała się z koszmarami dzieciństwa, pragnie za wszelką cenę rozpocząć nowe życie jako studentka. Kiedy pojawia się na uniwersytecie po...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nick i Norah. Playlista dla dwojga Rachel Cohn, David Levithan
Ocena 5,9
Nick i Norah. ... Rachel Cohn, David ...

Na półkach: , ,

"Wiem, że to dziwne pytanie, ale czy miałabyś coś przeciwko udawaniu mojej dziewczyny przez następnych pięć minut?"

Nick jest bywalcem nowojorskiej sceny rockowej – muzyką próbuje uleczyć złamane serce. Ale czy można wyleczyć się z toksycznej, jednostronnej miłości? Norah także przeżyła zawód miłosny.Pozornie tych dwoje nie łączy nic poza gustem muzycznym, jednak ich przypadkowe spotkanie kończy się szaloną pierwszą randką, która ma szansę zmienić życie obojga...

"Może nie musimy składać fragmentów świata w całość. Może to my nimi jesteśmy."

Szczerze Wam powiem, że trochę bałam się tej książki. Oczywiście, strasznie chciałam po nią sięgnąć, ale skutecznie odstraszały mnie te wszystkie negatywne opinie. Naprawdę, spotkałam się chyba tylko z jedną pozytywną recenzją. Dziwne, prawda? Przecież to znany David Levithan. Jak wiemy, negatywne opinie dużo bardziej przyciągają niż pozytywne, dlatego postanowiłam sięgnąć po tę pozycję i sama się przekonać o co tyle hałasu... Więc... książka może nie jest tak tragiczna jak to niektórzy mówią, ale jakaś wybitna też nie. Niezwykle spodobał mi się początek, już nawet pomyślałam sobie, że może jednak nie będzie tak tragicznie. Niestety, w drugiej połowie zaczęły się schody. Historia potoczyła się, moim zdaniem, trochę za szybko. Wszystko było strasznie naciągane, nierealne. Tak, wiem, że w większości książek tego typu tak właśnie jest, ale w tym przypadku to aż kuło w oczy.

"Nie wiem czy mogę ją dotknąć. Czy pozwolić mojej dłoni opaść na jej ramię - może pięć centymetrów od mojego. Znów poczuć jej skórę. Sprawdzić, czy ten dotyk to przeszłość, czy może jeszcze inny czas."

Jeżeli chodzi o bohaterów to są oni z półki "ciekawi, ale chyba jednak niezbyt dopracowani". Nick to typ takiego typowego ideała, słodki, przystojny, opiekuńczy, w dodatku gra na gitarze i pisze piosenki. Z kolei Norah to taka zaradna dziewczyna, która da sobie w życiu radę. Niestety nie mieliśmy okazję przywiązania się do bohaterów, gdyż książka była naprawdę króciutka. Taka na jeden raz. Mam wrażenie, że skończyła się za nim naprawdę się zaczęła...

"-Przestań kotku - Tal nachyla się nad nią, ale ona wciska się w siedzenie. Czuję, że Scot zaraz coś powie, ale go uprzedzam.
-Stary, kotek wlazł na płotek - mówię. - Spieprzaj z mojego samochodu."

No dobra to tyle z minusów, ale jest też kilka plusów. Po pierwsze, pojawia się tutaj wiele zabawnych scen, więc humor na plus. Po drugie, akcja rozgrywa się przez jedną noc (co jest jeszcze bardziej nierealne, bo jak można zakochać się znając kogoś zaledwie 12 godzin!?), ale to w sumie całkiem ciekawy pomysł, w dodatku w różnych miejscach np. w klubach. Po trzecie, strasznie lubię kiedy bohaterowie rozmawiają o muzyce, pojawiają się w ich wypowiedziach tytuły piosenek albo jaka muzyka aktualnie leci w klubie. Wtedy mogę sobie ją włączyć i w pełni wczuć się w opisywaną scenę. Mimo że to było moje pierwsze spotkanie z tym autorem, a raczej autorami, to mam wrażenie, jakbym czytała Greena.. Podobne, ale ja lubię taki styl, z dużą ilością przemyśleń bohaterów.

Podsumowując: Nick i Norah.." nie jest to może jakieś arcydzieło, ale na pewno miło spędziłam czas przy tej pozycji. Tak jak mówiłam, jest to książka na jeden wieczór. Niezbyt wymagająca, za to niezwykle zabawna i przyjemna. Ma trochę niedociągnięć, ale ogólnie oceniam ją dosyć pozytywnie.

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Wiem, że to dziwne pytanie, ale czy miałabyś coś przeciwko udawaniu mojej dziewczyny przez następnych pięć minut?"

Nick jest bywalcem nowojorskiej sceny rockowej – muzyką próbuje uleczyć złamane serce. Ale czy można wyleczyć się z toksycznej, jednostronnej miłości? Norah także przeżyła zawód miłosny.Pozornie tych dwoje nie łączy nic poza gustem muzycznym, jednak ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Może chce choć raz być bohaterem. Może odebrano mu wszystko inne: przyjaciół, rodzinę, przyszłość. Wszystko, co chciałby robić. Całe życie. Może więc pozostała mu tylko jego śmierć. To jedyne, na co ma wpływ. Więc tego chce."

Mark jest zupełnie zwykłym chłopcem – ma najlepszą przyjaciółkę o imieniu Jessie, ukochanego pieska, lubi robić zdjęcia oraz pisać haiku, a także marzy o tym, by kiedyś wspiąć się na pewną górę. Jednak pod jednym bardzo ważnym względem Mark różni się od swoich rówieśników. Jest poważnie chory, na tyle poważnie, że połowę życia spędza w szpitalach, poddawany różnym terapiom. Mimo to nikt nie potrafi powiedzieć, czy chłopak ma szanse na wyzdrowienie. Zmęczony tym wszystkim Mark postanawia spełnić swoje marzenie, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką zrobi w życiu. Zabiera tylko aparat fotograficzny oraz zeszyt, w którym zapisuje haiku, i opuszcza dom, aby z psem u boku zdobyć szczyt góry Rainier. Bo nigdy nie jest za późno na przygodę życia...

"Teraz moja kolej. Moja kolej, by żyć pięknie i odważnie. Moja kolej, by żyć, dopóki nie umrę."

"Oskar i Pani Różna" to jedna z moich ulubionych krótkich książek, ile razy bym jej nie czytała, to i tak zawsze przeżywam całą historię od nowa. Tematyka chorób, a zwłaszcza nieuleczalnie chorych dzieci, niezwykle mnie wzrusza. Lubię czytać o "takich" sprawach. Zawsze dają do myślenia i pokazują nam, że tak naprawdę nie doceniamy najważniejszej rzeczy jaką posiadamy. Mianowicie, możliwość życia. Dlatego kiedy tylko przeczytałam opis "Całej prawdy", wiedziałam, że jest to dla mnie pozycja obowiązkowa. Na szczęście i tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła, bo polubiłam historię Marka od pierwszych rozdziałów... I tak, z jednej strony jest to coś podobnego do powieści napisanej przez Erica Emmanuela Schmitta, a z drugiej, to zupełnie inna historia, ale również o chorym chłopcu, który nie zasługiwał na to co go spotkało. Mark to bardzo sympatyczny bohater, którego nie da się nie polubić. Jego determinacja i wola walki, były czymś niezwykłym. Nie wiem czy ja zdobyłabym się na taki wyczyn, więc podziwiam Marka za jego odwagę w tak młodym wieku. A jeżeli chodzi jeszcze o innych bohaterów, powiedzmy nie ludzkich... to Beau - pies bohatera, to moja druga ulubiona postać wykreowana przez autora. Tak oddanego i kochającego pieska można tylko pozazdrościć, ale w niektórych momentach miałam o niego wielkiego stracha. Zawsze tak mam, zawsze bardziej szkoda mi zwierząt niż ludzi. (Czy jestem jedyna? :) )

"Cały świat jest burzą i wszyscy się czasami w niej gubimy. Szukamy szczytów skrytych w chmurach, które nadają życiu jakąś wartość, jakby to miało znaczenie. Czasami udaje nam się je zobaczyć. A potem idziemy dalej."

Książką jest napisana dosyć prostym i przyjemnych językiem, co tylko ułatwia jej czytanie. Dodatkowo mamy obrazki! Tzn. informujące nas tylko ile drogi do pokonania zostało bohaterowi do zamierzonego celu, ale zawsze coś. Kolejną rzeczą, która mi się strasznie podobała w tej pozycji, są trzywersowe wierszyki, tzw. haiku. Zawsze muszą posiadać tę samą ilość sylab w jednym wersie (5,7,5). Przez to sama próbowałam zacząć pisać takie wierszyki, ale z moim talentem, nie wyszło... :D

Podsumowując: "Cała prawda" to naprawdę wartościowa i godna uwagi książka. Uczy nas, że nie należy łatwo się poddawać i iść cały czas naprzód, mimo powracających tych samych problemów. A zwłaszcza nie możemy poddawać się takim rzeczom jak choroba. Jest to jak najbardziej motywująca pozycja i może nie zachwyciła mnie tak bardzo jak "Oskar i Pani...", ale uważam, że jest bardzo dobra i na pewno kiedyś do niej wrócę :).

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Może chce choć raz być bohaterem. Może odebrano mu wszystko inne: przyjaciół, rodzinę, przyszłość. Wszystko, co chciałby robić. Całe życie. Może więc pozostała mu tylko jego śmierć. To jedyne, na co ma wpływ. Więc tego chce."

Mark jest zupełnie zwykłym chłopcem – ma najlepszą przyjaciółkę o imieniu Jessie, ukochanego pieska, lubi robić zdjęcia oraz pisać haiku, a także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Z życia nie da się wyleczyć. Można tylko nauczyć się z nim sobie radzić."

Skończyć studia. Znaleźć pracę. Być najlepszym. Coś osiągnąć. Życie rzuca wyzwania, a ty nie nadążasz. Jesteś zdany na siebie, a równocześnie wszyscy czegoś od ciebie oczekują. Rodzice nie chcą wiedzieć, że nie dajesz rady. A Ona jest z twoim najlepszym kumplem. Jak tu nie zwariować? Craig nie udźwignął presji otoczenia i tempa pędzącego świata. Nieudana próba samobójcza sprawiła, że trafił na oddział psychiatryczny.
Koniec? To dopiero początek.

"Przeszkody są przerażające tylko, kiedy zapominasz o celu."

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że to była naprawdę dziwna książka i wcale nie nazwałabym jej "całkiem zabawną historią". Mamy tutaj do czynienia z niebanalną literaturą, poruszającą trudne tematy, ale podaną w bardzo przystępny sposób. Choroby. Depresja. To coraz bardziej popularny motyw i o ile zawsze lubiłam takie wątki i uważałam je za oryginalne, o tyle już mogą doprowadzić do znudzenia... błagam, teraz to już co druga książka. Tak czy siak, ta pozycja podobała mi się, nie powiem, że nie, ale byłaby moim zdaniem dużo lepsza tak o połowę krótsza.

"Bo na świecie jest zbyt wiele rzeczy, z którymi trzeba się zmierzyć."

Na początku poznajemy Craiga, piętnastoletniego, bardzo ambitnego chłopca, który w tak młodym wieku popadł w depresje. Podkreślam, że bardzo ambitnego, inteligentnego i zdolnego... Dziecko marzeń... Więc na czym polega problem? Otóż problemem Craiga są tzw. "macki", czyli rzeczy niebanalne, bardziej skomplikowane. Nielubi trudnych zadań, nie lubi się zamartwiać, pragnąłby żeby życie było proste, żeby wszystko szło po jego myśli. I to jest chyba jego największy problem. Doszło do tego, że przestał przejmować się szkołą, cierpiał na bezsenność i zwracał każdy spożyty posiłek. Taka "zwykła" depresja... Przez pierwsza połowę książki, Craig opowiada nam jak wygląda jego życie i jak musi się z tym wszystkim męczyć. Fakt, czasami były zabawne momenty, ale ogółem uważam, że klimat panujący w powieści jest raczej przygnębiający. Poza tym większość czasu się wynudziłam. Na szczęście, już tak od połowy, akcja przenosi się w zupełnie inne, ciekawsze miejsce. Poznajemy nowych bohaterów, mamy możliwość odkrycia innych stron charakteru chłopca. Miałam wrażenie, że ta "prawdziwa" powieść zaczęła się dopiero od tamtego momentu. Potem już poszło z górki i nawet się wciągnęłam. Co do bohaterów to mam kilka swoich ulubieńców, a szczególnie pacjentów szpitala psychiatrycznego i to oni nadawali koloru całej powieści. ..... Uwielbiam! Jeżeli chodzi o głównego bohatera to bardzo podoba mi się zmiana jaka w nim zaszła na koniec książki :)

Podsumowując: "Całkiem zabawna historia" to "całkiem" dobra, pouczająca książka. Uczy nas, że należy czerpać jak najwięcej radości z życia. Zostawić w tyle popełnione błędy, bo i tak czasu nie cofniemy, i iść na przód. Pamiętajcie, życie ma się tylko jedno i to od nas zależy czy należycie je wykorzystamy, czy zmarnujemy. A taka ciekawostka - w 2010 roku wyszła ekranizacja owej powieści i zaraz zabieram się za jej oglądanie ;)

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Z życia nie da się wyleczyć. Można tylko nauczyć się z nim sobie radzić."

Skończyć studia. Znaleźć pracę. Być najlepszym. Coś osiągnąć. Życie rzuca wyzwania, a ty nie nadążasz. Jesteś zdany na siebie, a równocześnie wszyscy czegoś od ciebie oczekują. Rodzice nie chcą wiedzieć, że nie dajesz rady. A Ona jest z twoim najlepszym kumplem. Jak tu nie zwariować? Craig nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."

Travis ma 16 lat i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół przeszczepiono mu od zdrowego człowieka. Jest tylko jeden problem – na razie rozwój medycyny nie pozwala na przeprowadzenie tak skomplikowanego zabiegu, dlatego chłopak musi zostać wprowadzony w śpiączkę podobną do hibernacji i czekać. Żegna się więc z bliskimi, bo nie wie, czy i kiedy się z nimi zobaczy... Budzi się pięć lat później. Ma własną głowę i atrakcyjne, choć obce ciało. Świat z pozoru jest taki sam jak dawniej. Jednak powrót do życia wygląda inaczej, niż Travis to sobie wyobrażał. Jego przyjaciele są już na studiach, rodzice coś przed nim ukrywają, a dziewczyna ma narzeczonego. Trudno się dziwić, że chłopak nie ma zamiaru się z tym pogodzić...

"Podobno człowiek jest jedynym gatunkiem na tej planecie, którego osobniki mają świadomość nieuchronnie zbliżającego się końca. Po prostu dla niektórych z nas ten koniec nadchodzi znacznie wcześniej niż można by się spodziewać."

Kochani, dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki mojego życia! Kompletnie nie spodziewałam się, że opowieść o chłopcu, który stracił głowę tak mi się spodoba, a sam pomysł na fabułę... po prostu WOW... Przebrnęłam przez książkę w jeden dzień, co jest nie lada osiągnięciem, zwłaszcza, że czytałam ją w wersji elektronicznej. Nie jest to jedna z tych wesołych książek, mimo dużej ilości prześmiesznych wypowiedzi bohaterów, panuje w niej raczej przygnębiający klimat. No bo jak byście się czuli gdybyście umarli i po pięciu latach obudzili się z obcym ciałem? Mieliście przyjaciół, chłopaka, dziewczynę, z którymi widzieliście się za ledwie tydzień temu, a okazuje się, że minęło 5 lat i wszyscy już dawno poukładali sobie życie bez Was... Mimo tego, że bohater dostał drugą szansę od losu, to nie jest szczęśliwy i pragnie swojego dawnego życia i przyjaciół... A z tym że jego dziewczyna wychodzi niedługo za mąż, to już w ogóle nie może się pogodzić...

"Zrozumiałem, że nieważne, jak często się z kimś spotykacie albo rozmawiacie, nieważne, jak dobrze go znacie albo nie znacie, zawsze zajmujecie w jego życiu jakieś miejsce, którego nie da się zastąpić po waszym odejściu."

Travis Coast to cudowny bohater. Często zadziwiała mnie jego pozytywne nastawienie do życia, bo przecież miał raka. Kiedy wrócił do żywych, jego życie zmieniło się o 180 stopni. Był jednym z dwóch osób na świecie, których zabieg kriogeniczny przebiegł pozytywnie. To przełom w dziedzinie medycyny! Wyobraźcie sobie, że o niczym innym nie mówili w wiadomościach, tylko o tym. Może za parę lat też u nas będą możliwe takie zabiegi, o ile już nie są..... Co do samego bohatera - Travis, to moja brania dusza. Naprawdę, jego zachowanie w niektórych sytuacjach, to jak bym siebie widziała. Uwielbiam go za wszystko, ile ja bym dała za takiego chłopaka :D! Z resztą wszyscy bohaterowie byli tak cudowni, tak ciepli, nie mam się do czego przyczepić.

Podsumowując: Nie jest to książka z dużą ilością akcji, ale też nie jest to pozycja przy której będziemy się nudzić. Pokazuje nam co tak naprawdę jest w życiu ważne i jeżeli dostajemy od lasu drugą szansę to powinniśmy ją jak najlepiej wykorzystać, a nie żyć tym, co było kiedyś. Osobiście pokochałam historię Travisa i jest to obecnie jedna z moich ulubionych książek, po które będę jeszcze nie raz sięgać. (A co mi tam, chyba przeczytam ją jeszcze raz jak tylko skończę inne pozycje, które już zaczęłam :D). Polecam serdecznie zapoznać się z tą unikatową historią!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Mówi się, że kiedy ktoś umiera, wraz z nim umiera jakaś cząstka nas wszystkich. I pewnie dlatego to musi boleć. Przez całe życie tracimy różne części siebie, aż w końcu nie mamy już nic do stracenia."

Travis ma 16 lat i nieuleczalnego raka. Gdy staje przed wyborem: śmierć lub eksperymentalna operacja, nie zastanawia się długo. Godzi się na to, by ciało od szyi w dół...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Co byś zrobił, gdyby wszyscy twoi przyjaciele rzucili się z mostu? Ostatnie wypadki wskazywały, że poszedłbyś za ich przykładem."

Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w odizolowanych klinikach. Leczenie wydaje się skuteczne, ale każdy, kto brał udział w programie, wraca do zwykłego życia kompletnie pozbawiony wspomnień. Rodzice Sloane stracili już jedno dziecko i są gotowi na wszystko, by tylko ją uratować. Dziewczyna tłumi więc swoje prawdziwe uczucia. Jedyną osobą, przy której czuje się swobodnie, jest James, jej chłopak. Obiecał jej, że ich dwojgu nic się nie stanie, a Sloane jest pewna, że ich miłość przetrwa wszystko. Lecz z tygodnia na tydzień oboje stają się coraz słabsi. Coraz trudniej im zachowywać twarz, bo dopada ich depresja. A później Program.

Hmmm.. Chyba jeszcze nie spotkałam się z dystopią, która poruszałaby temat samobójstw. Jest to jak najbardziej oryginalny temat, tak więc niezmiernie cieszę się, że miałam okazję zapoznać się z tą książką. "Plaga samobójców" to znana i wysoko oceniana pozycja, zarówno w Polsce jak i na zagranicznym booktubie. Kiedy zobaczyłam jej okładkę, wiedziałam, że będę musiała po nią sięgnąć. Nie wiem czemu, rzadko zachwycam się okładkami, ale ta tak mnie przyciąga... Jest przepiekna, idealnie pasuje do treści... Ale nie będę rozwodzić się o okładce, jak piękna by ona nie była *.*.

"- Nie da się żyć tak jak dotychczas. Z duszą przepełnioną bezbrzeżnym cierpieniem."

Tak jak wspomniałam wcześniej "Plaga.." to unikatowa pozycja. Światem zawładnął wirus, który atakuje młodzież. Pod jego wpływem nastolatki popełniają samobójstwa. Jest to wbrew pozorom trudna tematyka, a ilość przykrych momentów jest nie do policzenia. Ten smutny klimat sprawiał, że czytałam książkę mając łzy w oczach, gdyż tam cały czas ktoś odbierał sobie życie. Taki los spotkał również naszą główna bohaterkę Sloane, której brat popełnił samobójstwo. Od razu przyznam, że niezwykle polubiłam ją, jej sposób bycia i poczucie humoru. Była dosyć zaradną bohaterką, chociaż też czasem miała swoje humorki i to jak była ufna, mogło doprowadzić do szału. Jeżeli chodzi o męskich bohaterów, to znowu znalazłam swojego męża :D. I teraz wszyscy, że to na pewno James... Otóż nie! James był moim zdaniem trochę mdły. Niby zabawny, sarkastyczny, przystojny, ale strasznie kojarzył mi się z Jace'em z DA, a no nie ukrywajmy, jeden Jace wystarczy.. Poza tym ich relacja była strasznie sztuczna, przesłodzona. Nie ukrywam, że nie kibicowałam im. Za to Realm, tak to z nim shipowałam Sloane. Przekochany, przeuroczy Realm! Był tak wspaniały, że nie mogę powiedzieć o nim złego słowa, chociaż był kreowany bardziej na tego złego bohatera. Strasznie mi go szkoda, ale mam nadzieję, że będzie go więcej w kolejnych tomach...

"Tak bardzo za nim tęskniłam, a przecież siedział tuż obok."

Książkę czytało mi się niesamowicie szybko. Autorka pisze w bardzo przyjemny, ale zarazem strasznie smutny sposób, co bardzo mi się podobało, bo mogłam w pełni wczuć się w sytuację bohaterów. Ogółem sam Program, jego sposób leczenia, a raczej usuwania wspomnień, strasznie mnie fascynował. Cieszę się, że autorka wszystko nam dokładnie wytłumaczyła. Podobało mi się również to, że nie od razu znamy przeszłość postaci, dopiero z czasem sami zaczynają nam opowiadać swoje wspomnienia i czytając tylko czekałam na kolejną dawkę informacji. Tak naprawdę PROGRAM to dla nas zagadka. Niby ratuje ludzi od targnięć się na własne życie, ale czy jest to warte utraty wszystkich wspomnień, swojej młodości? Tak oto zostawiam Was z tym pytaniem ;).

Podsumowując: "Plaga samobójców" to naprawdę dobra pozycja, poruszająca trudny temat jakim jest samobójstwo. Nie jest to może łatwa książka, taka na poprawę humoru, ale właśnie za to ją tak cenię. Mam wrażenie, że to dopiero początek, dlatego polecam zapoznać się z tak unikatową historią!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Co byś zrobił, gdyby wszyscy twoi przyjaciele rzucili się z mostu? Ostatnie wypadki wskazywały, że poszedłbyś za ich przykładem."

Nastolatki masowo popełniają samobójstwa. W niektórych szkołach władze wprowadzają więc pilotażowy program przeciwdziałania tej epidemii. Wszelkie objawy depresji są skrupulatnie notowane, a ci, którzy się załamują, są poddawani leczeniu w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wszyscy kłamią.Tak się składa,że nam wychodzi to nieco lepiej niż innym. Tylko temu zawdzięczamy utrzymywanie się wciąż przy życiu.

Sloane i James uciekli przed epidemią i programem, ale nie udało im się uciec przed niebezpieczeństwem. Bo program nie chce o nich zapomnieć… Teraz, dołączywszy do grupy buntowników, muszą uważać na to, komu mogą zaufać, i znaleźć sposób na obalenie programu i powstrzymanie epidemii. A to jest bardzo trudne, gdy w pamięci mają tyle białych plam. Pomóc im może tylko Kuracja – tajemnicza tabletka, która może przywrócić wspomnienia. Za bardzo wysoką cenę. I istnieje tylko jedna dawka.

Program sprawił, że stali się innymi ludźmi. Uleczył ich, a równocześnie zniszczył.

Pierwsza część Programu bardzo mi się spodobała, głównie ze względu na oryginalny pomysł. Na szczęście na drugiej części również się nie zawiodłam, a nawet byłam ją jeszcze bardziej oczarowana. Po pierwsze, podczas czytania "Plagi samobójców", nie mogłam się za bardzo wkręcić w fabułę, wszystko się strasznie długo rozwijało i było takie niespójne - natomiast w drugim, nie mogłam się oderwać już od samego początku. Podoba mi się sposób, w jakim autorka poprowadziła dalsze losy bohaterów, a zwłaszcza to, że doszło kilku nowych. . Apropos bohaterów, jakoś wybitnie się do nich nie przywiązałam. Nadal moim ulubieńcem jest Realm, który niezwykle zadziwiał mnie w tej części. Myślała, a nawet liczyłam na to, że autorka poprowadzi jego wątek w nieco innym kierunku, a tymczasem Pani Young wykreowała go bardziej w kierunku czarnego charakteru. Mimo wszystko uwielbiam go, chociaż momentami powinnam go znienawidzić. Moim zdaniem to właśnie on nadawał "smaku" tej powieści. Jeżeli chodzi o główną bohaterkę to zależy, czasami była trochę irytująca, ale też potrafiła mnie zaskoczyć swoim oddaniem i wolem walki. Ogólnie uszłaby w tłumie. Natomiast James.... nie...nie... i jeszcze raz nie, toleruję go, ale nic więcej.. Owszem jest zabawny, przystojny i idealny, lecz i tak shippowałam Sloane z Realmem.

Czułam, jak pochłania mnie nicość. Stawałam się czarną dziurą, w której nie istniało nic poza rozterkami i poczuciem rezygnacji.

Akcja toczyła się w zawrotnym tempie, nie było czasu na nudę. Fakt, czasami były wolniejsze momenty, ale miały one na celu zbudowania napięcia tzw. cisza przed burzą. Tak jak powiedziałam wcześniej, motyw samobójstw jest bardzo oryginalny. Cieszę się, że autorka postanowiła wykorzystać go w swoich książkach. Sam Programu, bardzo mnie intrygował, dlatego chciałam dowiedzieć się trochę więcej na jego temat - na szczęście w "Kuracji samobójców" autorka bombarduje nas informacjami, dlatego spragnieni wiedzy o tej tajemniczej instytucji, powinni być zadowoleni, zwłaszcza, że mamy okazję poznać samego twórcę ośrodka...

Podsumowując: "Kuracja samobójców" to bardzo dobra kontynuacja, nawet lepsza od poprzedniej części. Jeżeli lubicie książki z ciekawą, oryginalną fabułą, dużą ilością zwrotów akcji i intrygującymi bohaterami, to serdecznie polecam serię Program, gdyż jest to jedna z lepszych dystopii jakie czytałam. Już niedługo wychodzi trzeci tom i osobiście nie mogę się doczekać!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

Wszyscy kłamią.Tak się składa,że nam wychodzi to nieco lepiej niż innym. Tylko temu zawdzięczamy utrzymywanie się wciąż przy życiu.

Sloane i James uciekli przed epidemią i programem, ale nie udało im się uciec przed niebezpieczeństwem. Bo program nie chce o nich zapomnieć… Teraz, dołączywszy do grupy buntowników, muszą uważać na to, komu mogą zaufać, i znaleźć sposób na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Znowu on. Los. To słowo często towarzyszyło mi, kiedy byłam dzieckiem. Szeptał do mnie z ciemnych kątów pokoju w czasie samotnych nocy. Był pieśnią ptaków na wiosnę i wołaniem wiatru w nagich gałęziach zimowego popołudnia. Los. Zarówno moja udręka, jak i pociecha. Mój towarzysz i moja klatka."

Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego... Noc, w której niebo się otworzy, a powietrze wypełnią deszcz i pióra. Ava urodziła się ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę, odnaleźć odpowiedzi na pytania dotyczące jej pochodzenia. Niezwykłe wypadki, cudowne zdarzenia, dziwne zbiegi okoliczności i baśniowe rozterki zaprowadzą ją tam, gdzie nie spodziewała się dotrzeć. Kawałek po kawałku odsłania pełną boleści i trosk historię rodziny Roux. Ava Lavender może być pierwszą, która uniknie zguby i ucieknie obojętności. Czy uda jej się odnaleźć prawdziwą miłość? Dramat Avy rozpoczyna się, kiedy wielce pobożny Nathaniel Sorrows bierze ją za anioła, a jego obsesja na punkcie dziewczyny rośnie...

Właśnie skończyłam czytać chyba najbardziej popularną pozycję ostatniego miesiąca... Z góry przepraszam, ale dosłownie przed chwilą przeczytałam ostatnie zdanie, emocje biorą nade mną górę i nie mogę sklecić tych zdań jakoś sensownie. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że była to bardzo, bardzo dziwna książka, tak osobliwa, że aż na swój sposób wspaniała. W zasadzie sama nie wiem czego się spodziewałam, ale to co otrzymałam na kartach tej powieści po prostu mnie bardziej niż zdziwiło.

"Miłość, jak powszechnie wiadomo, kieruje się własną logiką, za nic mając nasze plany czy zamiary."

Na początku poznajemy Ave, przez część ludzi uwielbianą, przez drugą znienawidzoną, dziewczynę posiadająca skrzydła. I tak naprawdę to tyle na początek, gdyż następnie Ava zaczyna opowiadać nam historię swojej osobliwej rodziny, a sama znika na prawie połowę książki (akurat w momencie, kiedy mamy do niej najwięcej pytań). Przyznaję się, kiedy zaczęłam czytać książkę, po 20 stronach miałam ochotę ja odłożyć. Kompletnie zagubiłam się w fabule. Bo najpierw mamy wzmiankę o cudowniej dziewczynie, a następnie zostajemy przeniesieni o 3 pokolenia do tyłu. Myślałam sobie "No.. Fajnie, że jest o jakiś dziadkach.. Tylko co to ma w ogóle do rzeczy?" Kiedy zaczęłam coraz bardziej zagłębiać się w historie, uświadomiłam sobie, ze to jednak ma wiele do rzeczy. Po pierwsze, okazuje się że historia rodu Lavender jest niezwykle ciekawa, a po drugie autorka wykreowała tak barwne i unikatowe postacie, że nie da się ich nie pokochać. W skrócie, jedna dziwniejsza od drugiej. Ale co najlepsze, wiecie że ja zawsze narzekam na zbyt małą ilość informacji o bohaterach, to tutaj dostałam ich bardzo dużo! Mogliśmy poznać historie każdej, dosłownie każdej postaci. Nawet jakiejś sąsiadki, krótkie ale dzięki temu mogliśmy lepiej sobie ową postać wyobrazić...

Tak naprawdę nie potrafiłabym określić gatunku tej książki, nawet nie mam jej do czego porównać. Jest tak niezwykle pomysłowa i nie powiela schematu. Trafnym określeniem będzie "inna". Znajdziemy tutaj dosłownie wszystko, ale przez to wiem, że ta powieść nie przypadnie wszystkim do gustu. Tak jak mówię, jest dosyć specyficzna, ale starsi powinni wychwycić jej ukryte przesłanie. Jak wszyscy to wszyscy, ja również zachwycam się tą przepiękną okładką *.*....

Podsumowując: Już dawno nie czytałam tak dziwnej, wyróżniającej się na tle innych, książki. Zastanawiam się co autorka musi mięć w głowie, żeby wymyślić coś takiego. Niemniej jednak jestem zachwycona tą pozycją, a pragnę zaznaczyć, że do wesołych nie należy. Skłoniła mnie do wielu refleksji i jest jedną z tych, które pamięta się przez długi czas.

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Znowu on. Los. To słowo często towarzyszyło mi, kiedy byłam dzieckiem. Szeptał do mnie z ciemnych kątów pokoju w czasie samotnych nocy. Był pieśnią ptaków na wiosnę i wołaniem wiatru w nagich gałęziach zimowego popołudnia. Los. Zarówno moja udręka, jak i pociecha. Mój towarzysz i moja klatka."

Zbliża się magiczna noc przesilenia letniego... Noc, w której niebo się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Zacząłem zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście wszystko zaczęło się od nowa, czy może nigdy się nie skończyło."

Druga część cyklu o Emely i Elyasie, parze studiujących w Berlinie dwudziestoparolatków, którzy – choć prowadzą usiane towarzyskimi i rodzinnymi przygodami życie – tęsknią za prawdziwą miłością. Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna o turkusowych oczach, zniknął właśnie wtedy, gdy zdecydowała się mu zaufać? Od pamiętnego wyjazdu pod namiot, on nadal się nie odzywa. Mimo, że nie chce się do tego przyznać, dziewczyna tęskni za nim. Na szczęście wciąż może liczyć na swojego tajemniczego, internetowego wielbiciela... Tylko czy kiedyś uda im się spotkać? Przed Emely i Elyasem pojawi się jeszcze wiele przeszkód, czy dadzą radę je pokonać?

Nareszcie! Powiem Wam, że była to przeze mnie najbardziej wyczekiwana książka ostatniego czasu. Pierwszy tom był przecudowny, ale tak jak się tego spodziewałam, to był tylko wstęp do prawdziwej historii Emely i Elyasa. Niemniej jednak obie te pozycje podobały mi się tak bardzo, że nie mogę przestać o nich myśleć i fakt, że już nie będzie kolejnego tomu, niesamowicie mnie przygnębia :/. Z chęcią poczytałabym jeszcze o dalszych losach bohaterów....

"Życie może być bardzo krótkie. Cała nadzieja w tym, że kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy, że wykorzystaliśmy nasz czas sensownie dla nas samych i dla innych ludzi."

W "Lecie koloru wiśni" mieliśmy możliwość bliższego poznania się z bohaterami. Jacy są, dlaczego się nienawidzą, wgłębiamy się w ich wspólną przeszłość. Cała ich relacja opiera się na wzajemnym "kto komu bardziej dokopie", a ich cięte riposty to po prostu mistrzostwo. Stety, niestety, nie znaleźlibyśmy tam żadnych namiętnych scen (jeszcze :D). Natomiast drugi tom potoczył się bardziej w kierunku ich miłosnej relacji. Tak naprawdę kibicujemy im od początku, bo oni po prostu muszą być razem (my to wiemy, oni jeszcze niekoniecznie). Podoba mi się ten zabieg, dzięki niemu możemy naprawdę dobrze poznać postacie, a także zaobserwować ich wewnętrzną przemianę. To zasługa dwóch tomów, bo zazwyczaj powieści jednotomowe kończą się zanim się tak naprawdę zaczną....
Emely to bardzo barwna bohaterka. Cicha myszka, ale nie da sobą pomiatać. Uwielbiałam ją w pierwszym tomie, lecz tutaj jej ciągłe fochy doprowadzały mnie czasami do szału. Swoją drogą zawsze mnie irytują takie bohaterki, które mają albo mogą mieć świetnych facetów, ale one "Niee.. to jest niemożliwe, on jest dla mnie zbyt idealny...". Tak mniej więcej to wyglądało. Z kolei zdecydowanie bardziej do gustu przypadł mi Elyas. Na początku uważałam go za fajnego bohatera, ale nie powiedziałabym, że mnie nie wiadomo jak zachwycił. Gdzieś tam sobie był i tyle. Ale w "Zimie koloru turkusu" moje odczucia zmieniły się o 180 stopni. Był wspaniały! Kolejny książkowy chłopak do kolekcji. Przypuszczam, że to przez zmianę, która w nim zaszła.... Inni bohaterowie również przypadli mi do gustu, szczególnie roztrzepana, rozchichrana przyjaciółka Emely, Alex, na którą zawsze można liczyć. Myślę, że każdy z nas chciałby mieć właśnie taką przyjaciółkę.

W sumie nie wiem, czym się tak zachwycam, bo ta książka to zwykłe New Adult, jak ich wiele. Banalna historia o miłości... Tylko dlaczego aż tak bardzo ją przeżyłam? Może to zasługa bohaterów, a może języka i humoru z jakim napisana jest książka? Tak to na pewno zasługa humoru... Tak jak powtarzałam to nie raz w recenzji pierwszego tomu: skąd autorka bierze takie teksty!? Czasami myślałam, że pęknę ze śmiechu. Dodatkowo zakończenie było tak... cudowne *.*. Poproszę więcej takich książek...

Podsumowując: "Zima koloru turkusu" to świetna kontynuacja i jednocześnie zakończenie duologii. Nawet nie macie pojęcia jak bardzo zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie zapoznali się z przecudowną historią Emely i Elyasa. Bardzo Wam polecam, gdyż to jedna z lepszych książek New Adult jakie miałam okazję przeczytać.

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Zacząłem zadawać sobie pytanie, czy rzeczywiście wszystko zaczęło się od nowa, czy może nigdy się nie skończyło."

Druga część cyklu o Emely i Elyasie, parze studiujących w Berlinie dwudziestoparolatków, którzy – choć prowadzą usiane towarzyskimi i rodzinnymi przygodami życie – tęsknią za prawdziwą miłością. Emely jest kompletnie zdezorientowana. Dlaczego Elyas, mężczyzna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Najlepsze miejsce na Ziemi aby się zakochać? Wenecja! Crystal Brook zostaje wystawiona na ciężką próbę – z całych sił próbuje się oprzeć urokowi sawanta, Xava Benedicta. Wśród romantycznych zabytków i malowniczych widoków czai się jednak niebezpieczeństwo. Ktoś zagraża rodzinie Benedict i najbliższym Crystal. Czy Crystal i Xav będą umieli współpracować, aby ich chronić? I co zrobić z ujawnioną nieoczekiwanie tajemnic

"Znajdę Cię, Crystal" to trzeci i ostatni tom sagi o braciach Benedictach. Jest mi niezmiernie przykro, że moja przygoda z tą niesamowitą serią dobiegła już końca. Tak jak już nie raz wspominałam jest to jedna z takich moich favourite ever, dlatego poleci foch jeżeli nie przeczytacie! W każdym razie ta książka to w zasadzie romans, ale nie taki zwykły, gdyż wzbogacony jest o paranormalny wątek - bohaterami są ludzie posiadający nadprzyrodzone zdolności. W tej części możemy bliżej przyjrzeć się tytułowej Crystal i Xav'owi, a w poprzednich dwóch byli Sky i Zed, a także Phoenix i Yves. Niby jest to trylogia, ale ze względu na różnych bohaterów, możemy czytać ją w przypadkowej kolejności (jednak nadal jestem za tym żeby to robić w kolejności wydawania).

Bohaterowie, w tej części, wyjątkowo przypadli mi do gustu. Crystal, nasza główna gwiazda, to typ, który nie da sobie w kasze dmuchać. Zabawna, otwarta, uczynna, czasami sarkastyczna, idealna partnerka dla mojego ulubionego z braci, Xav'a. A propos Xava. Od kiedy tylko pojawił się w pierwszej części miałam ogromną nadzieję, że któraś część będzie właśnie o nim! Jak wielkie było moje szczęście kiedy życzenie się spełniło. Najzabawniejszy, czy najprzystojniejszy to ciężko stwierdzić bo tam wszyscy to ciacha, ale zdecydowanie najsłodszy. Ta dwójka stanowiła duet nie do pobicia. Razem świetnie się dopełniali, czasami śmiałam się się do rozpuku kiedy widziałam ich próby wzajemnego przegadania siebie. Bezcenne! Ale tak jak powtarzam w recenzji każdego z tomów, cała rodzina jest tak przecudowna, że nie można jej nie pokochać. Ale, ale, bohaterowie to nie jedyny plus tej powieści.

Zdecydowanie największą zaletą książki jest miejsce w jakim rozgrywa się akcja. Bo gdzie najlepiej się zakochać jak nie w Wenecji! Cudowne krajobrazy. Wyobraźcie sobie kanały z gondolami, piękne katedry, te charakterystyczne wąskie uliczki. Ahh... Jak tu się nie rozpływać czytając takie opisy. Byłam już parę razy we Włoszech, ale nigdy nie w Wenecji. Dzięki tej książce, wiem że muszę ją koniecznie kiedyś odwiedzić.

Co do stylu to z ręką na sercu przyznaje, że to chyba najprzyjemniejszy styl z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Prosty, szybko się czyta, dodatkowo z humorkiem. Uwielbiam za to Panią Stirling. Z racji tego, że jest to zakończenie serii, to wypadałoby ją jakoś podsumować. Tak więc powiem tylko tyle, że zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało i już teraz mogę żyć w spokoju...

Podsumowując: Nie, nie, nie! Nie zgadzam się! To nie może być już koniec... "Znajdę Cię Crystal" to mój ulubiony tom, nie tylko ze względu na bohaterów, ale też na miejsce akcji. Wenecja! Nie wiem co mogę powiedzieć Wam innego, oprócz standardowo, że "polecam". Ale taka jest prawda, bardzo polecam całą sagę Joss Stirling, gdyż to przezabawna, niebanalna, po prostu słodziutka seria, do której na pewno chętnie będę powracać. :)

cynamonkatiebooks.blogspot.com

Najlepsze miejsce na Ziemi aby się zakochać? Wenecja! Crystal Brook zostaje wystawiona na ciężką próbę – z całych sił próbuje się oprzeć urokowi sawanta, Xava Benedicta. Wśród romantycznych zabytków i malowniczych widoków czai się jednak niebezpieczeństwo. Ktoś zagraża rodzinie Benedict i najbliższym Crystal. Czy Crystal i Xav będą umieli współpracować, aby ich chronić? I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Czy ten idiota będzie mnie teraz prześladował w snach? Podświadomość naprawdę potrafiła płatać nieprzyjemne i przede wszystkim natrętne figle."

Emely Winter to 23-letnia studentka literaturoznawstwa, mieszkająca w Berlinie. Praca, nauka i książki, wypełniją jej wolny czas, co sprawia, że bohaterka nie ma czasu na życie towarzyskie, a w szczególności na facetów. Jej życie znowu nabiera kolorytu, kiedy do miasta przeprowadza się jej najlepsza przyjaciółka, Alex. Jedynym problemem jest fakt, że dziewczyna będzie mieszkać ze swoim starszym bratem, przystojnym, turkusowookim brunetem, którego Emely nie widziała od 7 lat i miała nadzieję, że już nigdy nie zobaczy. Ale podczas każdej wizyty u przyjaciółki jest zmuszona na nieprzyjemną konfrontację z nim. Co najlepsze chłopak udaję, że nie rozpoznaje dziewczyny, przez co ta jeszcze bardziej pała do niego nienawiścią. Od razu widać, że dwójka nie przepada za sobą, ale jednocześnie łączy ich niewidzialna więź. Swoje uczucia okazują sobie poprzez sprośne odzywki, innymi słowy zawody kto komu bardziej dowali... A tymczasem w życiu dziewczyny pojawia się jeszcze jeden mężczyzna....

"Wiesz co? Gdyby w słowniku były obrazki, obok słowa "dupek" znajdowałoby się twoje zdjęcie.
-Wow- zaśmiał się- Można by pomyśleć, że mnie nie cierpisz.
-Mogę tylko zasugerować, byś zaufał swojej intuicji."

"Lato koloru wiśni" to bardzo znana i zachwala pozycja, napisana przez jeszcze bardziej znaną i zachwalaną niemiecką autorkę. Teraz już wiem dlaczego tak było. Niezwykle przyjemny i prosty język, sprawia, że jesteśmy w stanie pochłonąć pozycje nawet w jeden wieczór, mimo że do najcieńszych nie należy. Poza tym jest napisana tak zabawnym językiem, że czasami sama byłam w wielkim szoku, jak pani Carin wymyśliła takie teksty. Ale humor to nie jedyna rzecz za którą pokochałam tę książkę. To bohaterowie grali tutaj główne skrzypce.

Emely to postać, której nie da się nie polubić. Inteligentna, oddana, zabawna, z ciętym językiem, nie dawała sobą pomiatać. W jej relacji z Elyasem to właśnie ona dominowała, a raczej sypała więcej obelg. Ale pod tą twardą skorupą, kryje się naprawdę wrażliwa dziewczyna, czekająca na swojego księcia. No a Elyas to taki typowy bad boy, sypia z kim popadnie, nie szuka stałego związku, a tylko przygody na jedną noc ... Ale jest tak przystojny, że na jego widok miękną dziewczynom kolana. Dodatkowo te piękne turkusowe oczy... No ale nie sam wygląd się liczy i to jest największy problem z jakim zmaga się główna bohaterka. To co mi się podoba, to to że od samego początku Emely nienawidzi Elyasa i ma to związek z jej przeszłością, ale nie jest to od razu zdradzone. Dopiero później dowiadujemy się czym chłopak zasłużył sobie na taką nienawiść. Mimo ze zmienił się i stara się o względy bohaterki, ona nadal mu nie wierzy i próbuje się od niego uwolnić. Jednak ten skutecznie uprzykrza jej życie.

Szczerze to nie spodziewałam się, że ta pozycja tak mi się spodoba. Liczyłam na namiętny romans, a tak naprawdę cała książka była grą wstępną i tylko modliłam się "niech oni w końcu będą razem!" Ale bohaterka jest tak uparta, nie doceniałam jej. Tak czy siak, nadal liczę na zagorzały romans w drugim tomie :D

"Elyas nie był cienką kreską ołówka, którą można było wymazać. Elyas był czarnym atramentem, który wsiąkł w moje życie jak w suchy papier."

Podsumowując: Kochani, jeżeli lubicie książki przy których będziecie płakać, ale tylko i wyłącznie ze śmiechu, to polecam "Lato koloru wiśni". Przyjemny styl autorki sprawi, że bardzo szybko wciągniecie się w historię i jeszcze szybciej się w niej zadurzycie. Osobiście już nie mogę doczekać aż sięgnę po drugi tom. Polecam!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Czy ten idiota będzie mnie teraz prześladował w snach? Podświadomość naprawdę potrafiła płatać nieprzyjemne i przede wszystkim natrętne figle."

Emely Winter to 23-letnia studentka literaturoznawstwa, mieszkająca w Berlinie. Praca, nauka i książki, wypełniją jej wolny czas, co sprawia, że bohaterka nie ma czasu na życie towarzyskie, a w szczególności na facetów. Jej życie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rzadko zdarza mi się sięgać po książki z literatury kobiecej. Jak wiecie zazwyczaj zaczytuję się w młodzieżówkach, a takie błachostkowe romanse to po prostu wielbię. Narzuca mi się pytanie - skoro lubię powieści romantyczne dla młodzieży, to dlaczego nie powinnam sięgnąć po literaturę bardziej dojrzałą? Otóż dlatego że każde moje podejście kończyło się porażką. Mdli bohaterowie, przydługie wstępy, opisy w ogóle mało wnoszące do całej akcji ... nudziły mnie i po prostu stwierdziłam, że to powieści nie dla mnie. Ale dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o książce, która wszystko zmieniła. Druga pozycja, z tego gatunku, którą udało mi się przeczytać do końca i pierwsza, w której się absolutnie zakochałam. Oto przed Państwem "Cukiernia w ogrodzie"!

Główną bohaterką jest Fay, kobieta po czterdziestce, prowadząca tytułową cukiernię. Jednakże nie jest to zwykła cukiernia, gdyż znajduje się ona na łodzi. Jest to duży sukces Fay, uwielbia swoją pracę i zawsze wkłada dużo serca w swoje wypieki. Jedynym problemem jest jej chora matka, którą się zajmuje od paru lat. I przez to kobieta nie ma czasu na życie towarzyskie, gdyż musi być na każde zawołanie matki. Co prawda jest w związku, ale to już nie jest ta sama miłość co kiedyś. Bohaterka nie jest do końca szczęśliwa, a błagam... ona naprawdę zasługuje na szczęście. To ciepła, uczciwa, pomagająca innym kobieta, stawiająca siebie na ostatnim miejscu. Wszystko poświęca dla innych, a nie oczekuje niczego w zamian. Przez to często daje się wykorzystywać, bo nie ma serca odmówić komuś w potrzebie. Życie Fay nabiera trochę kolorytu kiedy na kanale niespodziewanie zjawia się Danny, przystojny, wolny strzelec, obiekt westchnień wszystkich kobiet. Wiadomo, że z tego wyrodzi się wątek miłosny i tylko czekałam aż to się zdarzy... Uwielbiam go, to idealna partia dla naszej biednej bohaterki. Chociaż z początku Fay nie była pewna swoich uczuć do niego, gdyż nie wierzyła że taki facet jak on mógłby zainteresować się starszą, jej zdaniem niezbyt atrakcyjną kobietą. Z innych postaci jeszcze bardzo polubiłam Liję, która swoim ciętym językiem zawsze potrafiła rozluźnić atmosferę. W zasadzie wszyscy bohaterowie są tak ciepli i tak barwni, że nie da się ich nie polubić. No dobra, może z wyjątkiem tej starej jędzy, matki bohaterki, a także jej siostry Edi. Dramaty rodzinne w ich wykonaniu były wręcz zadziwiające...

Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko, chociaż do najcieńszych nie należy. Autorka pisze w bardzo lekki i przyjemny sposob. Pokochałam ją już na wstępie, kiedy napisała króciutki "list" do czytelnika, w którym opisała dlaczego akcja dzieje się w takim a nie innym miejscu. Poza tym jest to bardzo znana brytyjska pisarka, z którą zapoznałam się po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni...

Podsumowując: Jest to przezabawna, niezwykle ciepła, niezobowiązująca opowieść o szukaniu szczęścia, o miłości, o pomocy drugiemu człowiekowi. Akcja toczy się nad przepięknym, angielskim kanałem, co nadaje niesamowitego klimatu całej powieści. Idealnie nada się na, teraz już prawie, wiosenne wieczory. Na pewno miło spędzicie przy niej czas :)

cynamonkatiebooks.blogspot.com

Rzadko zdarza mi się sięgać po książki z literatury kobiecej. Jak wiecie zazwyczaj zaczytuję się w młodzieżówkach, a takie błachostkowe romanse to po prostu wielbię. Narzuca mi się pytanie - skoro lubię powieści romantyczne dla młodzieży, to dlaczego nie powinnam sięgnąć po literaturę bardziej dojrzałą? Otóż dlatego że każde moje podejście kończyło się porażką. Mdli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Jeśli wrócę na Ziemię, będę sławny, nie? Nieustraszony astronauta, który pokonał wszelkie przeciwności losu, prawda? Założę się, że to się spodoba kobietom. Większa motywacja, żeby przeżyć."

"Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane. Szósty dzień tego, co miało być dwoma najwspanialszymi miesiącami w moim życiu i wszystko zmieniło się w koszmar. Nawet nie wiem kto to przeczyta. Pewnie ktoś to w końcu znajdzie. Może za setki lat. Tak wspominam... Nie umarłem 6. sola. Bez wątpienia reszta załogi tak myślała i nie mogę ich za to winić. Może ogłoszą z mojego powodu żałobę narodową, a na mojej stronie w Wikipedii napiszą: "Mark Watney to jedyny człowiek, który umarł na Marsie". I to będzie prawda, tak podejrzewam. Bo na pewno tu umrę, Po prostu nie w solu 6., tak jak wszyscy myślą. Tak więc... od czego by tu zacząć?" ~ Mark Watney

Jestem z siebie dumna. Tak, jestem dumna z tego, że udało mi się przeczytać tę jakże znaną i zachwalaną książkę do końca. A dlaczego jestem dumna? Bo było to dla mnie ogromne wyzwanie, gdyż pozycja wbrew pozorom jest napisana trudnym, "naukowym" językiem, przez co miałam małe problemy z ogarnięciem wszystkiego. Ale na szczęście udało się!

"Może na­pi­szę opi­nię klien­ta. „Za­bra­łem go na po­wierzch­nię Mar­sa i prze­stał dzia­łać. 0/10”."

Głównym bohaterem jest Mark Watney, botanik i inżynier, uczestniczący w misji "Aresa III" na Marsa. Z racji tego, że jest botanikiem, jego głównym zadaniem było zbieranie próbek gleby Marsa. Z powodu pewnych komplikacji, zostaje sam na czerwonej planecie, a cały świat myśli, że nie żyje. Jednak Mark nie poddaje się i za wszelką cenę próbuje przeżyć do czasu przylotu następnej misji. Prowadzi dziennik na wypadek gdyby nie udało mu się przetrwać, żeby ktoś go znalazł i dowiedział się że żył sobie kiedyś człowiek na Marsie. I to właśnie z owego dziennika dowiadujemy się o sytuacji życiowej Marka. Tyle że, bohater bardzo szczegółowo opisuje każde zjawisko, eksperyment jaki przeprowadza. Np. Otrzymywanie wody - spalanie wodoru itp. I to miałam na myśli kiedy wspominałam o trudnym języku, bo mamy tutaj dużo chemicznych pojęć. Przez pierwsze 150 było ciężko, ale potem to już kwestia przyzwyczajenia i poszło z górki. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że autor posługiwał się takim, a nie innym językiem, gdyż przynajmniej miałam możliwość przypomnienia sobie podstaw chemii :).

"Nie mogę się doczekać, aż będę miał wnuki. "Kiedy byłem w waszym wieku, musiałem wejść na krawędź krateru! W skafandrze EVA! Na Marsie, małe gnojki! Słyszycie? Marsie!"

Od razu mówię, że uwielbiam Marka Watneya! Po pierwsze, podziwiam go za jego wytrwałość, determinację i umiejętność jasnego myślenia w chwili zagrożenia. No jakbym ja została sama na Marsie i cały świat myślałby, że nie żyje to bym się chyba...załamała, najprościej mówiąc. Ale nasz bohater wręcz przeciwnie, to dało mu motywację do walki. W książce, mamy okazję poznać jego dwa oblicza. Z jednej strony to bardzo wykształcony mężczyzna, no w końcu botanik i inżynier, czasami jednak jego wiedza mnie zadziwiała. Ale co się dziwić, NASA przecież nie wysłałaby jakiegoś buraka na Marsa. A z drugiej strony to niezwykle zabawny optymista, dusza towarzystwa. Jego wypowiedzi powalają na kolana :D

"Jeśli to przetrwam, będę opowiadał, że sikałem paliwem rakietowym."

Podsumowując: Oczywiście teraz, po przeczytaniu książki dołączam do grona fanów Marsjana. Jest to niezwykle ciekawa i przezabawna pozycja, która na długo zostaje w pamięci. Obejrzałam również film na jej podstawie i był on świetnym odwzorowaniem książki. Tak więc, i książkę i film serdecznie polecam!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Jeśli wrócę na Ziemię, będę sławny, nie? Nieustraszony astronauta, który pokonał wszelkie przeciwności losu, prawda? Założę się, że to się spodoba kobietom. Większa motywacja, żeby przeżyć."

"Mam całkowicie przesrane. To moja przemyślana opinia. Przesrane. Szósty dzień tego, co miało być dwoma najwspanialszymi miesiącami w moim życiu i wszystko zmieniło się w koszmar....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Przeznaczeni nie mogą być dla siebie źli, bo się dopełniają. Kiedy nie są razem, nie są kompletni."

Phoenix należy do gangu złodziei o paranormalnych zdolnościach. Zadaniem Phoenix jest okraść Yvesa Benedicta, zdolnego studenta ze Stanów, który przyjechał na konferencję młodych naukowców do Londynu. Niestety nie udaje jej się to, a powrót do domu z niczym wiąże się z przykrymi konsekwencjami, dlatego dziewczyna postanawia ponowić próbę. Tymczasem okazuje się jednak, że Yves i Phoenix nie są sobie obojętni. Ta niewidzialna wieź, która ich ze sobą łączy, to coś o wiele poważniejszego, niż mogłoby się wydawać. Bo każdy sawant ma na świecie swojego przeznaczonego, swoją drugą połówkę. Tylko nie każdemu udaje się ją znaleźć...

Szczerze powiedziawszy, byłam po prostu zachwycona pierwszą częścią sagi, czyli "Kim jesteś, Sky?", dlatego wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała sięgnąć po jej kontynuacje. Nie żałuje, gdyż drugi tom był moim zdaniem równie ekscytujący co poprzedni. A sama fabuła wydaję mi się niezwykle interesująca. Saga o Braciach Benediktach opowiada o sawantach, czyli ludziach posiadających nadprzyrodzone zdolności typu telepatia czy telekineza. Aby sawant był, że tak powiem "kompletny" i mógł w pełni wykorzystać swoje umiejętności, potrzebuje do tego swojej drugiej połówki - przeznaczonej. I właśnie od tego zaczyna się niesamowita historia Yvesa i Phoenix. W poprzednim tomie mieliśmy możliwość zapoznać się z przygodami Sky i Zeda. Wnioskując, każda część trylogii opowiada o jednym z braci Benedictów i jego przeznaczonej, ale na razie skupmy się na bohaterach z "Jak cię wykraść, Phoenix".

"Nawet geniusze mogli się mylić - choćby Einstein, który wyraźnie nie trafił z fryzjerem." :D

Tytułowa Pheonix, praktycznie od zawsze należy do niebezpiecznego gangu sawantów, którymi przewodzi niejaki Widzący. Dziewczyna nie miała łatwego życia, w jej świecie aby żyć trzeba kraść i nie narażać się innym członkom. Żyje w ciągłym strachu przed nadchodzącym jutrem, nowymi zleceniami. Już dawno porzuciłaby tę robotę, ale powstrzymuje ją jedna rzecz - mianowicie gdyby ona uciekła automatycznie ukarali by za to jej przyjaciela, a przecież nie mogła pozwolić żeby stała się krzywda jedynej osobie na której jej zależy. Bohaterka od razu przypadła mi do gustu. Nie raz pokazała nam swoją odwagę i podziwiam ja za to, że nie załamała się żyjąc w takich warunkach. Mogłoby się wydawać, że skoro jest złodziejką, to automatycznie jest zła. Wcale nie, Phoenix ma dobre serce, ale żeby przetrwać trzeba wybierać... Z kolei Yves Benedict to wspaniały, inteligentny, przede wszystkim przystojny chłopak! Z resztą jak każdy Benedict. Swoją drogą, bardzo chętnie przygarnęłabym sobie jednego z braci, przecież jest ich tam tyle. Oddajcie jednego! Idealnie pasuje do Phoenix i razem stanowią parę nie do pobicia.

Akcja książki rozkręca się niesamowicie szybko. Już po przeczytaniu pierwszej strony wiedziałam, że to będzie unikatowa pozycja. A fakt, że nie mogłam się od niej oderwać do ostatniej kartki, tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. W zasadzie głównym powodem dla którego powinniście zapoznać się z tą serią jest oczywiście cudowna rodzina Benediktów. To jest niesamowite jak kochają siebie nawzajem, jak o siebie walczą i sobie pomagają. Za każdym razem gdy tylko pojawił się jakiś członek, od razu miałam banana na ustach :).

Podsumowując: "Jak Cię wykraść, Phoenix", zarówno jak i całą sagę Joss Stirling, serdecznie polecam. Lekka, przyjemna tematyka sprawi, że historia pochłonie Was doszczętnie. Jak dla mnie jest to seria, którą powinna przeczytać każda nastolatka. A ja tym czasem muszę koniecznie zaopatrzyć się w trzeci tom!

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Przeznaczeni nie mogą być dla siebie źli, bo się dopełniają. Kiedy nie są razem, nie są kompletni."

Phoenix należy do gangu złodziei o paranormalnych zdolnościach. Zadaniem Phoenix jest okraść Yvesa Benedicta, zdolnego studenta ze Stanów, który przyjechał na konferencję młodych naukowców do Londynu. Niestety nie udaje jej się to, a powrót do domu z niczym wiąże się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Świat, w którym żyjemy jest nieludzki. My tylko próbujemy to zamaskować."

W mieście założonym przez grupkę niedobitków ocalałych z nuklearnej zagłady rody Littimerów i Westfallów toczą krwawą walkę o władzę. Ostatecznie Westfallowie zmuszeni są uznać swoją porażkę. Ani przez chwilę nie przestają czekać na dzień, kiedy karta się odwróci. Pięćdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach w mieście twardą ręką rządzi prezydent Littimer. Wymuszoną zgodę między stronnicami zapewnia przemyślny system dobierania małżeństw. Córki byłych pokonanych wydawane są za chłopców z rodzin zwycięzców. Szesnastoletnia Ivy Westfall nikt nie pyta, czy syn prezydenta Littimera to jej wymarzony kandydat na męża. Sprawa jest przesądzona. Zostanie żoną śmiertelnego wroga. To smutny los dla młodej dziewczyny, ale też trudno o lepszą okazję, by zadać tyranii śmiertelny cios...

Przyznajcie szczerze, słyszeliście kiedyś o tej książce? Bo ja nie i gdyby nie uprzejmość wydawnictwa, pewnie nigdy bym jej nie przeczytała. Ale mam szczęście, że jednak miałam możliwość zapoznać się z nią! W życiu nie spodziewałabym się, że tak bardzo mi się spodoba. Opis wydaje się już wystarczająco interesujący. Niby zwykła powieść dystopijna, jedna z wielu. Nie wiem, czy to styl autora albo fabuła... może bohaterowie sprawili, że jest to jak najbardziej unikatowa pozycja. I jak najbardziej oryginalna, no bo historii w której główni są zmuszeni do małżeństw z osobami, które poznają dopiero w dniu ślubu!? Tego chyba jeszcze nie było.

"Życie ma jednak chore poczucie humoru. Bo niby czemu tak boli, kiedy spełnia się to, czego tak bardzo się chciało."

Bohaterowie tej pozycji byli dosyć nietypowi. Nie powiem, żebym się z nimi jakoś wyjątkowo zżyła, bo tak nie było, ale przypadli mi do gustu. Główna bohaterka, Ivi, z której perspektywy prowadzona jest narracja, to dosyć zaradna dziewczyna. Nienawidzi władzy, nienawidzi tego jak podzielone jest społeczeństwo, a co najważniejsze nienawidzi zmuszania ludzi do małżeństw z obcymi ludźmi. Sama padła ofiarą tego zwyczaju, dlatego wraz ze swoją rodziną, usiłuje to zmienić. Odważna, uparta, ma dobre serce, ogółem przyzwoita z niej dziewczyna. Ale czasami już mnie tak denerwowała tym, że chyba nie wie kiedy się zamknąć i nie powiedzieć za dużo (to w sumie trochę tak jak ja ^^) . Mimo to, lubiłam ją i bardzo, bardzo podziwiam za to co zrobiła na końcu... Tak jak wspominałam wcześniej strasznie podoba mi się wątek zawierania tych małżeństw, pewnie dlatego że ogólnie lubię takie klimaty coś ala Rywalki. Niby źle, że nie poznajemy swoich kandydatów wcześniej ale to dla innych dziewczyn może być szansą na lepsze życie. Może to być nasz wymarzony książę z bajki, ale można też natrafić na tyrana. Tacy też się zdarzają. Na szczęście naszej bohaterce nie trafiło się tak źle... Ahh.. Bishop, poza tym, że ma moim zdaniem beznadziejne imię, jest wspaniały! Co tu dużo mówić, przystojniak w książce musi być! Nie ukrywam, że polubiłam go od pierwszego momentu, kiedy się pojawił i jest on oczywiście moim ulubionym bohaterem....

"Na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Ale o tym, kim będziemy, decydujemy my i tylko my."

Dodatkowo książkę czyta się niesamowicie szybko. Jeden wieczór Wam spokojnie wystarczy. Styl autora jest również przyjemny, co tylko temu sprzyja. Na początku zastanawiałam się co może oznaczać okładka książki, no bo suknia i nóż? Ale spokojnie, wszystko się wyjaśni podczas czytania.

Podsumowując: Dlaczego wydawnictwa muszą mi to robić!? Wypuszczają tak świetną książkę, a potem nie zamierzają wydać kontynuacji... No nic, postaram się przeczytać ją w oryginale. W każdym razie, bardzo polecam "Misję Ivi", gdyż to lekka i przyjemna młodzieżówka, która na pewno Wam się spodoba (tzn. mam taką nadzieję!).

cynamonkatiebooks.blogspot.com

"Świat, w którym żyjemy jest nieludzki. My tylko próbujemy to zamaskować."

W mieście założonym przez grupkę niedobitków ocalałych z nuklearnej zagłady rody Littimerów i Westfallów toczą krwawą walkę o władzę. Ostatecznie Westfallowie zmuszeni są uznać swoją porażkę. Ani przez chwilę nie przestają czekać na dzień, kiedy karta się odwróci. Pięćdziesiąt lat po tamtych...

więcej Pokaż mimo to