-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
2019-10-06
2019-09-21
O czym jest ta książka każdy wie, bądź mniej więcej kojarzy.
Dlatego nie będę się rozpisywać nad streszczeniem treści. W ogóle moja opinia będzie tym razem krótka, gdyż mnie najzwyczajniej w świecie się nie podobało.
Od dawna myślałam o przeczytaniu "Mistrza i Małgorzaty" ale wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej. Sądziłam, że wciągnie mnie od pierwszych stron i nie wypuści aż do samego końca. Że zaczaruje mnie świat Moskwy lat 30 ubiegłego wieku. Że bohaterowie będą wyraziści, pełnokrwiści. Jasne nie wszystkich polubię ale zdecydowanie będą JACYŚ.
Tymczasem nic z moich oczekiwań się nie sprawdziło i jestem tym faktem głęboko zawiedziona, rozczarowana i smutna. Bohaterowie nijacy i w większości beznadziejnie nudni. Behemot irytował mnie niemiłosiernie. Niby miał być zabawny ale mnie tylko wkur....
Przez całą książkę czekałam na to coś co mnie ostatecznie pochłonie...i się nie doczekałam. Klimat Moskwy lat 30 owszem może i fajny ale to zdecydowanie nie wystarczyło.
Tytułowi Mistrz i Małgorzata to bohaterowie drugoplanowi, ona głupia, on...nawet nie wiem jaki on był bo tej postaci w książce było bardzo mało.
Książka z pewnością ma w sobie jakieś ukryte przesłanie ale ja widocznie jestem za głupia żeby je zauważyć.
Ogólnie NUDY, NUDY, NUDY.
Jedyny plus to postać Wolanda i Korowiowa, spodobali mi się.
O czym jest ta książka każdy wie, bądź mniej więcej kojarzy.
Dlatego nie będę się rozpisywać nad streszczeniem treści. W ogóle moja opinia będzie tym razem krótka, gdyż mnie najzwyczajniej w świecie się nie podobało.
Od dawna myślałam o przeczytaniu "Mistrza i Małgorzaty" ale wyobrażałam to sobie zupełnie inaczej. Sądziłam, że wciągnie mnie od pierwszych stron i nie...
2019-08-17
Evie posiada dar. Podobnie jak jej ciotka oraz matka para się magią. Niestety tego typu umiejętności zakazane są w Królestwie Sundu. Evie nie korzysta nagminnie ze swoich mocy. Do czasu kiedy spotyka Annemette, podobną jak dwie krople wody do przyjaciółki Evie, która utonęła w morzu cztery lata wcześniej. Kim jest Annemette i czego chce?
Jako mała dziewczynka uwielbiałam opowieść o syrence Arielce. Podobał mi się podwodny świat i oczywiście sama historia wielkiej miłości Małej Syrenki. Kiedy zobaczyłam tą książkę pomyślałam, że to będzie fajna zabawa poczytać o tym co było zanim Arielka udała się z prośbą do Ursuli o zamienienie jej w człowieka. Bo, że książka opowiada historię Ursuli, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.
Początkowo książka wydała mi się nieco płytka. Dziecinna i infantylna. Przeznaczona zdecydowanie dla młodzieży. Miłość, porywy serca, przyjaźń. Niewiele magii. Niby dobrze się czytało ale brakowało mi w niej czegoś więcej.
Doczekałam się tego mniej więcej w połowie książki. I chociaż wydarzenia i "intrygi" są dosyć oczywiste, to jednak książka pochłonęła mnie bez reszty. Być może to kwestia lekkiego pióra Autorki (bo czyta się to naprawdę bardzo dobrze, lekko i przyjemnie) a może baśniowego nastroju jaki czuć w całej książce. Bowiem nastrój jaki stworzyła Autorka jet bardzo przyjemny. Niby znana wszystkim historia kryje jednak drugie dno.
Zaskoczyło mnie zakończenie. W zasadzie się go spodziewałam, chociaż do samego końca nie było wiadomo która z dziewcząt stanie się Ursulą znaną z bajki. Zakończenie jest smutne, trochę zaskakujące ale przede wszystkim dobrze wpasowuje się w historię Małej Syrenki. Teraz zupełnie inaczej patrzę na postać Ursuli. Czy faktycznie od zawsze była zła? Czy może spotkało ją coś co ją zmieniło w potwora?
I do tego jeszcze przepiękna okładka. Od razu przykuła moją uwagę. Wyraziste kolory, piękna twarz dziewczyny. Cudna.
Książkę powinnam ocenić na 6 ale dam 7. Trochę z sentymentu ale również ze względu na odwagę Autorki za to, że sięgnęła po temat wszystkim znany a mimo to przedstawiła historię z zupełnie innej perspektywy. Nieznanej, przejmującej i smutnej.
Evie posiada dar. Podobnie jak jej ciotka oraz matka para się magią. Niestety tego typu umiejętności zakazane są w Królestwie Sundu. Evie nie korzysta nagminnie ze swoich mocy. Do czasu kiedy spotyka Annemette, podobną jak dwie krople wody do przyjaciółki Evie, która utonęła w morzu cztery lata wcześniej. Kim jest Annemette i czego chce?
Jako mała dziewczynka uwielbiałam...
2019-07-11
Urodziłam się parę lat po tragedii Czarnobyla.
Moje pokolenie wiedziało co się tam wydarzyło, ale do tej pory nie znałam szczegółów. Wiedziałam, że wybuchł reaktor, że ludzie zostali ewakuowani. Ale prawdę mówiąc nic poza tym.
Zmieniło się to ponieważ obejrzałam serial, który stał się hitem ostatnich miesięcy. I to właśnie on skłonił mnie do sięgnięcia po tą książkę (oraz wyzwanie na lipiec, żeby wybrać gatunek literacki którego nie czytasz szczególnie ochoczo).
Spodziewałam się troszkę czegoś innego. Więcej opowieści ludzi, którzy byli bezpośrednio związani z elektrownią i usuwaniem skutków katastrofy. Owszem pojawiło się bardzo dużo ciekawych wypowiedzi likwidatorów, lekarzy, wysiedleńców z Prypeci oraz naukowców. Sporo było również opowieści rolników i mieszkańców okolicznych wsi, które dla mnie osobiście były nieco mniej interesujące. Przeszkadzało mi filozofowanie, które pojawiło się szczególnie w pierwszej części książki. O życiu, śmierci, przemijaniu. Rozumiem, że w obliczu takiej tragedii ludzi nachodzą myśli typowo filozoficzne. Ale mało wiarygodne jest dla mnie filozofowanie w wykonaniu ponad osiemdziesięcioletniej babcinki, która całe życie spędziła na wsi. A wypowiada się jak profesor filozofii.
Wydarzenia opisane przez bohaterów reportaży porażają. Okrutny i nieludzki sposób umierania, polityka wkradająca się w naukę, kiedy to ważniejsze jest dobro partii niż życie ludzki. Najbardziej jednak poraziła mnie głupota ludzka i niewiarygodna wiara w polityków. Ludzie jedli napromieniowane owoce i warzywa, rozbierali domy i sprzedawali ich części innym, chodzili bez odzieży ochronnej, itd. Robili to wszystko bo wierzyli innym, którzy mówili, że nic im nie grozi. Wierzyli politykom a nie naukowcom. Niepojęte dla mnie.
Najbardziej jednak zapadły mi w pamięć pierwsza i ostatnia historia, żony strażaka i żony likwidatora. Straszne, przejmujące, niewyobrażalne.
Książka skłania do przemyśleń i o to chyba chodzi w reportażu. Mnie skłoniła do jednej myśli. Po co ktoś jedzie na wycieczkę do Czarnobyla? Takich wycieczek jest całe mnóstwo (wiem, bo sprawdziłam). Domyślam się, że to miejsce robi niesamowite wrażenie, wyludnione miasto z pozostałościami po mieszkańcach. Ale to miejsce to również świadectwo niewyobrażalnego cierpienia wielu tysięcy ludzi: pracowników elektrowni, strażaków, likwidatorów, mieszkańców okolic Czarnobyla, dzieci. Cierpienia, które przecież trwa do dzisiaj. Gdyby tego było mało, to miejsce nadal pełne jest promieniowania, które wydobywa się spod sarkofagu.
Po co tam jechać?
Po to żeby przez chwilę poczuć grozę tego miejsca? Nie wiem sama.
Urodziłam się parę lat po tragedii Czarnobyla.
Moje pokolenie wiedziało co się tam wydarzyło, ale do tej pory nie znałam szczegółów. Wiedziałam, że wybuchł reaktor, że ludzie zostali ewakuowani. Ale prawdę mówiąc nic poza tym.
Zmieniło się to ponieważ obejrzałam serial, który stał się hitem ostatnich miesięcy. I to właśnie on skłonił mnie do sięgnięcia po tą książkę (oraz...
2019-06-27
Harry Hole przez przypadek trafia na ślad przemytu karabinu do Norwegii. Tego typu broni na całym świecie jest bardzo niewiele, jest rzadka i jednocześnie ogromnie niebezpieczna. Po co komuś taka broń?
Po nieudanym Nietoperzu i dobrych, acz nie wybitnych Karaluchach, przyszła pora na "Czerwone gardło". Jest lepiej, ale nadal nie ma tego ŁAŁ.
Autor się rozkręcił, potrafi wreszcie przyciągnąć moją uwagę i utrzymać ciekawość na dłużej.
Duży plus za to, że akcja rozgrywa się w Norwegii. Nie znam tego kraju zbyt dobrze, jego historii czy geografii. Fajnie było przenieść się tam w wyobraźni i móc poczytać o takich ciekawostkach jak liczba neonazistów w tym kraju. Sporo się dowiedziałam o losach Norwegii podczas II WŚ oraz o samym Oslo. Za to duży plus.
Plusem jest również połączenie wydarzeń współczesnych oraz historycznych. Autor zrobił to bardzo sprawnie i intrygująco. Dobrze się to czytało, nie miałam poczucia pisania czegoś na siłę lub manewrowania faktami historycznymi.
Podobało mi się również wodzenie czytelnika za nos w kwestii wyjaśnienia kim jest sprawca całego zamieszania. Rozdziały pisane z jego perspektywy były ciekawe jednak nie wyjaśniały kim jest. Do końca miałam różne typy, ostatecznie trochę mnie Autor zaskoczył.
Minusy są trzy.
Po pierwsze początek książki. Dla mnie nieco nudny i rozwlekły. Dopiero koło 200 strony coś zaczęło się dziać.
Końcówka książki i rozwiązanie zagadki też niespecjalnie mi się podobały. Wydaje mi się, że można było to lepiej rozegrać. Kiedy okazało się kto miał być celem ataku nieco mnie to rozczarowało. Również wyjaśnienie czemu to właśnie ta osoba nie przypadło mi do gustu. Wydało mi się płytkie w porównaniu do całej otoczki wokół postaci sprawcy.
Największym minusem jest jednak postać Harry'ego. Spodziewałam się, sądząc po opiniach innych czytelników, że postać komisarza będzie bardziej pełnokrwista. Zadziorny, inteligentny, z niebanalnym, czarnym poczuciem humoru. Niby zalążek tych cech charakteru zauważam, jednak trochę mi tego mało. Spodziewam się, że w kolejnych tomach Hole znacząco się rozwinie.
Harry Hole przez przypadek trafia na ślad przemytu karabinu do Norwegii. Tego typu broni na całym świecie jest bardzo niewiele, jest rzadka i jednocześnie ogromnie niebezpieczna. Po co komuś taka broń?
Po nieudanym Nietoperzu i dobrych, acz nie wybitnych Karaluchach, przyszła pora na "Czerwone gardło". Jest lepiej, ale nadal nie ma tego ŁAŁ.
Autor się rozkręcił, potrafi...
2019-05-08
Więc można jednak napisać jeszcze dobrą książkę o II Wojnie Światowej i losach podziemia w okupowanej Polsce.
Zdawałoby się, że temat jest wyczerpany , jednak Pani Cherezińskiej się to udało. Wybrała temat mało znany lub nieznany w ogóle (na przykład mnie). Brygada Świętokrzyska.
Książka jest bardzo ciekawa i wciągająca. Z początku dziwi ten specyficzny tok opowiadania. Krótkie zdania, brak opisów, praktycznie same dialogi. Szybko jednak można się do tego przyzwyczaić. Dużym plusem są, jakby przypisy dodane przez Autora w tekście, przybliżające Nam skrót życiorysu danego bohatera. Jest to bardzo pomocne szczególnie na początku czytania, kiedy nie rozróżniamy jeszcze nazwisk i pseudonimów.
Ogromnym plusem książki są również bohaterowie. Trudno żeby tak nie było, w końcu mamy do czynienia z prawdziwymi postaciami i ich losami. Moi ulubieńcy czyli Żbik i Ząb są charakterni, odważni i honorowi. Nie boją się przeciwstawić rozkazom w imię dobra ojczyzny.
Lubię historię ale nie jestem historycznym gikiem więc nie znałam wielu szczegółów związanych z Armią Ludową, Armią Krajową czy Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Ta książka pozwoliła mi na uporządkowanie swojej wiedzy i jej poszerzenie. Również na zrozumienie toku myślenia ludzi w tamtym okresie, kiedy z jednej strony mieli okupanta niemieckiego a z drugiej sowieckiego.
Największym plusem książki jest ciągła akcja. Cały czas coś się dzieje, ani razu wątki nie zwalniają. I to właśnie, według mnie, jest też jedynym minusem "Legionu". Tej akcji, monotematycznej jest po prostu za dużo. Od rozdziału zatytułowanego "Las" w książce dzieje się praktycznie cały czas to samo (a jesteśmy w jej połowie).
Napad na Niemców, obława, ucieczka do lasu, życie w lesie. I od nowa. Muszę przyznać, że wymęczyło mnie to. W pewnym momencie nie wiedziałam już na jaką wioskę trwa obława, kro walczy: oddział Żbika czy Zęba, czy może jeszcze kogoś innego. Wiem, że tematem książki jest partyzantka, i na tym ona właśnie polegała. Mnie jednak to zmęczyło.
Mimo wszystko książkę polecam, warto zapoznać się z historią Brygady Świętokrzyskiej ponieważ założę się, że dla wielu będzie ona nowością w tej chamrze książek o tematyce wojennej.
Więc można jednak napisać jeszcze dobrą książkę o II Wojnie Światowej i losach podziemia w okupowanej Polsce.
Zdawałoby się, że temat jest wyczerpany , jednak Pani Cherezińskiej się to udało. Wybrała temat mało znany lub nieznany w ogóle (na przykład mnie). Brygada Świętokrzyska.
Książka jest bardzo ciekawa i wciągająca. Z początku dziwi ten specyficzny tok opowiadania....
2019-04-24
Chyba nie muszę pisać o czym jest ta książka. Wielu już ją przeczytało lub obejrzało film więc nie wymyśliłabym niczego nowego dotyczącego krótkiego streszczenia tego o czym opowiada "Więzień labiryntu".
Ja nigdy wcześniej książki nie czytałam ani nawet nie miałam w rękach. Filmu też nie widziałam. A od dłuższego czasu książka chodziła mi po głowie.
Z początku jakoś nie mogłam się wgryźć w fabułę. Ale nie była to wina powieści a Świąt, które mnie rozleniwiły i nie pozwalały na dłuższe posiedzenia z książką i jej bohaterami. Jednak kiedy nareszcie znalazłam trochę więcej czasu, pochłonęłam "Więźnia" praktycznie w dwa dni.
To duża zaleta powieści. Ciągle coś się w niej dzieje, nie ma chwili wytchnienia, akcja rozkręca się ze strony na stronę i kiedy już do niej przysiądziesz to nie możesz się oderwać.
Ogromnym plusem jest również nietuzinkowy pomysł Autora na umieszczenie akcji książki. Ogromny labirynt a w nim uwięzieni nastolatkowie próbujący się z niego wydostać. Dla mnie to coś nowego jeżeli chodzi o książki fantasy dla młodzieży.
Minusem są bohaterowie. Z żadnym za bardzo się nie zżyłam. Thomas jest jakiś taki denerwujący, chociaż sama nie wiem czemu. Teresa również. Ciekawi są Minho i Newt, natomiast jakoś brakowało mi w nich czegoś więcej niż tylko ich zabawne teksty, jakie serwował Nam Autor.
Szkoda też, że tak wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Oczywiście sięgnę po kolejną część żeby dowiedzieć się więcej. Ale jednak liczyłam na to, że chociaż część dziwnych wydarzeń zostanie wyjaśniona.
Podsumowując: ciekawy pomysł i wykonanie, trochę mało wyraziści bohaterowie. Dużo pytań i mało odpowiedzi. Nic tylko sięgać po kolejną część :)
Chyba nie muszę pisać o czym jest ta książka. Wielu już ją przeczytało lub obejrzało film więc nie wymyśliłabym niczego nowego dotyczącego krótkiego streszczenia tego o czym opowiada "Więzień labiryntu".
Ja nigdy wcześniej książki nie czytałam ani nawet nie miałam w rękach. Filmu też nie widziałam. A od dłuższego czasu książka chodziła mi po głowie.
Z początku jakoś nie...
2019-03-17
Jakiś czas temu rzuciło mi się w oczy kilka opinii czytelników dotyczących tej książki, po pojawieniu się serialu nagle książka znowu wróciła do łask czytelników i stała się modna. Po przeczytaniu opisu, w tamtym czasie, kompletnie mnie nie zainteresowała. Jednak wraz z marcowym wyzwaniem LC, kiedy to miałam przeczytać książkę Autora którego imię zaczyna się na tę samą literę co moje, postanowiłam jednak spróbować. Nie było to łatwe zadanie, jednak nie żałuję.
"Torror" opowiada historię dwóch statków HMS Terror oraz HMS Erebus Królewskiej Marynarki Wojennej, które miały za zadanie odszukać Przejścia Północno-Zachodniego na terytoriach Arktyki. Owa historia wydarzyła się na prawdę, statki jednak nigdy nie wróciły do domu. Żaden z członków załogi nie ocalał. Dan Simmons podjął się trudnego zadania opowiedzenia tej historii, jednak ze względu na brak danych część wydarzeń podkoloryzował oraz przerobił na potrzeby swojej autorskiej wyobraźni.
Na początek plusy ponieważ jest ich zdecydowanie więcej. Kiedy nareszcie miałam więcej czasu żeby usiąść i zagłębić się w książkę, po prostu przepadłam razem z załogą. "Terror" wciąga, zaciekawia i intryguje do tego stopnia, że przestajesz myśleć o otaczającym świecie. Atmosfera, którą stworzył Autor jest niesamowita. Ciężka, mroczna, tajemnicza i miejscami straszna. Autor w znakomity sposób potrafi manewrować uczuciami czytelnika poprzez niedopowiedzenia, hałasy jakie słyszą bohaterowie oraz obrazy, które widzą lub wydaje im się, że widzą. No i do tego tajemniczy Potwór z Lodu. Niesamowicie działa to na wyobraźnie.
Ogromnym plusem są bohaterowie. Zdecydowanie Crozier jest najciekawszy z nich. Odważny, honorowy, uparty, inteligenty ale i zmagający się z przyziemnymi trudnościami takimi jak alkoholizm. Na uwagę zasługują również Irving, Lady Cisza, Blanky, Goodsir, Fitzjames oraz Hickey (nienawidziłam go z całego serca).
Książka według mnie nie jest typowym horrorem. Owszem dużo w niej opisów zbezczeszczonych zwłok oraz krwi, mnie jednak nie ruszało to aż tak bardzo (za dużo thrillerów i kryminałów się w życiu naczytałam). Najbardziej mroczna i straszna jest według mnie sytuacja w której znaleźli się marynarze. Ile bowiem jest w stanie przetrwać człowiek? Ile jest w stanie zrobić by przeżyć? Na te pytania odpowiedzi usiłuje znaleźć Autor. I niestety odpowiedzi te nierzadko są właśnie najstraszniejsze.
Minusem książki jest miejscami zbyt wiele szczegółowych opisów statków, krajobrazu czy retrospekcji. Czasami mnie to z lekka przytłaczało.
Największym jednak minusem, za który odejmuje aż dwa plusy z całościowej opinii, jest zakończenie. Nie podobało mi się i bardzo mnie rozczarowało. Nie chce spojlerować ale wyjaśnienie istnienia zagadkowego Potwora z Lodu jest według mnie po prostu głupie. Autor mógł wyjaśnić czym jest Potwór i zakończyć książkę. To co wydarzyło się w ostatnich 40 stronach było niepotrzebne, idiotyczne i według mnie nie pasowało do całości atmosfery stworzonej historii.
Książkę mimo to zdecydowanie polecam, warto ją przeczytać. Z pewnością pozostawi po sobie wrażenie i nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Jakiś czas temu rzuciło mi się w oczy kilka opinii czytelników dotyczących tej książki, po pojawieniu się serialu nagle książka znowu wróciła do łask czytelników i stała się modna. Po przeczytaniu opisu, w tamtym czasie, kompletnie mnie nie zainteresowała. Jednak wraz z marcowym wyzwaniem LC, kiedy to miałam przeczytać książkę Autora którego imię zaczyna się na tę samą...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-02
"Immortaliści" opowiada historię czwórki rodzeństwa, którzy pewnego dnia postanawiają udać się do wróżki po to by poznać swoją datę śmierci. Mamy szansę bliżej przyjrzeć się każdemu z nich, poznać ich życie oraz wybór jakiego dokonali po poznaniu swojej przyszłości. Żyć pełnią życia jakby każdy dzień miał być ostatnim czy po prostu przeżyć życie, nie wysilając się i nie marząc.
Chyba coś ze mną jest nie tak gdyż nie mam pojęcia skąd wzięły się aż tak wysokie oceny tej książki. Trochę boję się napisać co na prawdę sądzę o książce żeby nie podpaść całej rzeszy jej wielbicieli. Ale jednak trzeba być szczerym, nawet jeżeli moja opinia komuś się nie spodoba.
W tej książce nie podobało mi się w zasadzie wszystko. Język i sposób narracji owszem był przystępny ale już pojedyncze podrozdziały dotyczące każdego z rodzeństwa były albo nudne, albo wulgarne albo głupie.
Począwszy od Simona, który był niemądrym i nierozsądnym chłopakiem, który swoim sposobem życia sam przyczynił się do swojej śmierci. Nie jestem homofobem ale mierziły mnie opisy seksu Simona i szczegółowe skupianie się Autorki na konkretnych częściach ciała partnerów chłopaka.
Po jego rozdziale miałam nadzieję na coś lepszego w rozdziale Klary. Niestety się zawiodłam. Klara również nie należy do specjalnie mądrych osób. Do tego żyje w jakimś urojonym świecie w którym brat się z nią kontaktuje z zaświatów. A śmierć Klary? Co za kompletna głupota...
Daniel jest po prostu nudny. Nie ma w nim nic ciekawego. Jego koniec jest głupi i niedorzeczny.
Do tego wszystkiego w każdym rozdziale mamy do czynienia z pseudo-psychologicznym bełkotem o niczym, jaki serwuje Nam Autorka. Nuda, nuda, nuda.
Jedynym plusem jak dla mnie jest opowieść Varyi. Chociaż te długie monologi o małpach strasznie mnie wkurzały to jednak historia jej życia jest najciekawsza.
Nie podobało mi się również rozgraniczenie jakie zastosowała Autorka. Bo albo żyjesz pełnią życia ale jednocześnie nie umiesz podejmować racjonalnych i rozsądnych decyzji albo jesteś inteligenty i tylko przeżywasz swoje życie. Przecież wcale w rzeczywistości tak to nie wygląda. Można być rozsądnym a jednocześnie żyć pełnią życia.
Dużym plusem książki jest jej temat. Poznanie swojej daty śmierci i dalszych perypetii bohaterów, tego jak oni sobie radzą z takim obciążeniem . Niestety jak dla mnie to nie wystarczyło. Książka według mnie bardzo przeciętna.
"Immortaliści" opowiada historię czwórki rodzeństwa, którzy pewnego dnia postanawiają udać się do wróżki po to by poznać swoją datę śmierci. Mamy szansę bliżej przyjrzeć się każdemu z nich, poznać ich życie oraz wybór jakiego dokonali po poznaniu swojej przyszłości. Żyć pełnią życia jakby każdy dzień miał być ostatnim czy po prostu przeżyć życie, nie wysilając się i nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-09
Wyczekiwana przez bardzo długi czas, kontynuacja sagi rozpoczętej przez niesamowite "Filary ziemi".
Tym razem przenosimy się do XVI oraz XVII wieku. Poznajemy Neda Willarda oraz jego rodzinę, który wychowywał się i mieszka w Kingsbridge. Jak to zwykle u Folletta bywa, główny bohater będzie świadkiem pośrednim lub bezpośrednim najważniejszych wydarzeń w tym okresie.
Muszę od razu zaznaczyć, że kocham Folletta miłością prawdziwą i szczerą. Swoją przygodę z tym Autorem rozpoczęłam od "Filarów ziemi", książki według mnie najlepszej w jego dorobku. "Słup ognia" jest prawie tak dobry.
W książce dopatrzyłam się jedynie dwóch minusów. Po pierwsze przewidywalność i schematyczność. Ci którzy znają twórczość Folletta w zasadzie po pierwszych kilkunastu stronach mogą łatwo zgadnąć kto jaką rolę będzie odgrywał w książce. Kto będzie dobry a kto zły. Autor jakoś tak ma, że buduje swoje książki, zwłaszcza te rozbudowane sagi historyczne, na jednym schemacie. Nie jest to może jakiś wielki minus ale jednak brak przez to jakiegokolwiek zaskoczenia. Drugi minus za ostatnie 100 tron, które w mojej ocenie były troszkę nudnawe. Emocje jakby opadły a Autor zwolnił tempo akcji.
Plusów oczywiście jest całe mnóstwo.
Follett ma niebywały talent do kreowania postaci. Owszem jest ich sporo, nie wszystkie odgrywają wielkie role w wydarzeniach ale wszystkie są niezwykle ciekawe i przemyślane. Główne postaci to już majstersztyk. Tutaj na wspomnienie zasługuje Pierre. Chociaż to niebywały skurkowaniec to jednak jego przebiegłość, wyrafinowanie, spryt i inteligencja sprawiały, że nie mogłam się oderwać od rozdziałów w których brał udział. Follett jak nikt inny potrafi również wykreować postać kobiecą. Nie jakąś tam dziunie ale charakterną, inteligentną, zawziętą i odważną babkę. W mojej ocenia taka właśnie jest Sylvie i to ona zasługuje na wspomnienie jej w opinii.
Autor jest również mistrzem we wplataniu swoich fikcyjnych bohaterów w prawdziwe wydarzenia. Dzięki temu szerzej możemy poznać historię, konsekwencje pewnych zachowań, wojen i konfliktów. Do tego poznajemy również prawdziwe postacie (chociaż z pewnością podkoloryzowane przez Autora na potrzeby książki). Królowa Elżbieta, królowa Maria i królowa Katarzyna to kobiety, które w tamtym czasie władały Europą. Ukazane w książce w sposób ciekawy i intrygujący, zaciekawiły mnie do tego stopnia, że obejrzałam kilka filmów dokumentalnych o nich.
Książka jest pokaźnych rozmiarów (jak większość dzieł Folletta). Mimo to czyta się ją szybko i z bardzo dużym zainteresowaniem.
Bardzo podobało mi się także zakończenie. Nie znam zbyt dobrze historii tamtych czasów ale czuję nosem kontynuację tej wspaniałej sagi. Jednej z moich ulubionych jak nie ulubioną
:)
Wyczekiwana przez bardzo długi czas, kontynuacja sagi rozpoczętej przez niesamowite "Filary ziemi".
Tym razem przenosimy się do XVI oraz XVII wieku. Poznajemy Neda Willarda oraz jego rodzinę, który wychowywał się i mieszka w Kingsbridge. Jak to zwykle u Folletta bywa, główny bohater będzie świadkiem pośrednim lub bezpośrednim najważniejszych wydarzeń w tym okresie.
Muszę...
Książka naprawdę opisuje jeden dzień z życia więźnia sowieckiego łagru, Iwana Denisowicza.
Trudno napisać o tej książce długą wypowiedź. Jest bardzo krótka (niewiele ponad 100 stron) natomiast moim zdaniem czyta się ja dosyć trudno. Wymaga od czytelnika maksymalnego skupienia. Jak tylko na chwilę się zamyślisz i Twoje myśli powędrują w innym kierunku dosyć łatwo jest zgubić wątek i rytm książki. I mnie niestety kilka razy się to przydarzyło.
Książka w pewnym sensie autobiograficzna, bowiem Sołżenicyn sam był więźniem sowieckiego łagru. Opisuje trudy pracy zeków, układy i układziki między współwięźniami i naczelnikami. Katorżniczą pracę jaką musieli wykonywać. Pokazuje również "potęgę" Związku Sowieckiego budowaną przez schorowanych, zziębniętych i niedożywionych więźniów.
Trudno się to czyta ze względu na ładunek emocjonalny ale prawda jest niestety też taka, że w latach kiedy książka została wydana może i była wstrząsająca (1962 rok). Poruszała temat w pewnym sensie zakazany i nieznany szerszemu gronu czytelników. Teraz, kiedy tego typu książek i filmów są setki jak nie tysiące, już tak bardzo nie przeraża.
Ja w ogóle mam problem z książkami obwołanymi Wielkimi Dziełami Literatury Światowej. Z reguły mi się one nie podobają i nie rozumiem ich fenomenu. Tutaj po trosze również tak jest. "Jeden dzień" uważam, za książkę dobrą i nic poza tym.
Książka naprawdę opisuje jeden dzień z życia więźnia sowieckiego łagru, Iwana Denisowicza.
więcej Pokaż mimo toTrudno napisać o tej książce długą wypowiedź. Jest bardzo krótka (niewiele ponad 100 stron) natomiast moim zdaniem czyta się ja dosyć trudno. Wymaga od czytelnika maksymalnego skupienia. Jak tylko na chwilę się zamyślisz i Twoje myśli powędrują w innym kierunku dosyć łatwo jest...