-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2017-10
2018-10
Ta pozycja jest prawie nie do zdobycia. A ponieważ zachęciła mnie zamieszczona tu opinia, toteż miałam ją w pamięci i jakież było moje zaskoczenie, gdy znalazłam tę książeczkę na targu staroci w moim rodzinnym mieście! Pośród zakurzonych wazoników i starych moździerzy, posrebrzanych łyżeczek i analogowych plyt, pośród pożółkłych starych wydawnictw znalazłam to właśnie cudo. Dobrze, że tak się odznacza kolorem – tylko dzięki temu pewnie wpadły mi te bajki w oko. Gdy pokazałam je mamie doznałam jeszcze większego zaskoczenia, gdy usłyszałam: "Dygasińskiego nie znasz? Wszyscyśmy się w nim swojego czasu zaczytywali". Ciekawe, pomyślałam, dlaczego w takim razie mnie ta przyjemność ominęła? A teraz... jakoś wcale się nie dziwię. Jak tylko zaczęłam to czytać, zajrzałam naprędce do Wiki by dowiedzieć się czegoś o autorze. Może fakt, że brał udział w powstaniu jakoś na niego źle wpłynął? Poraża mnie w każdym razie w tych "bajkach" bezmiar okrucieństwa (ludzi wobec zwierząt, ludzi wobec ludzi, zwierząt wobec zwierząt). Aż dziw bierze, że autor mógł uczynić niedźwiedzie, wilki i ludzi wielkimi, zdolnymi do poświęceń przyjaciółmi. To nawet trochę szokujące, biorąc pod uwagę widowiskowo wypruwane co jakiś czas z kogoś wnętrzności walające się na bruku. Wiki nazywa A. Dygasińskiego naturalistą. Delikatne określenie. Ledwo przeczytałam pierwszą bajkę, "Król Huk-Puk", zrozumiałam, że sama bym tego dzieciom nie czytała. Cudowne? Cudowne bajki? Kto wymyślił ten tytuł? Tam się leją hektolitry krwi! A wspomniany król Huk-Puk, znany z zamiłowania do polowań, dokonawszy rzezi pięknych i dostojnych zwierząt, zdobywa dla siebie puszczę pokonując jej władcę. I to koniec tej "cudownej" bajki. Jeśli to jest bajka, to zastanawiam się nad morałem. "Zdobywaj wszystko ogniem i mieczem a będziesz prawdziwym hegemonem". Tak bym to chyba podsumowała. Ale chyba mi się ten morał niespecjalnie podoba. Zdecydowanie bardziej polecam zbiór "O wróżkach i czarodziejach". Wspominam o nim nie bez powodu. Można w nim dostrzec te same baśniowe motywy, ale o ileż ładniej podane!
Ta pozycja jest prawie nie do zdobycia. A ponieważ zachęciła mnie zamieszczona tu opinia, toteż miałam ją w pamięci i jakież było moje zaskoczenie, gdy znalazłam tę książeczkę na targu staroci w moim rodzinnym mieście! Pośród zakurzonych wazoników i starych moździerzy, posrebrzanych łyżeczek i analogowych plyt, pośród pożółkłych starych wydawnictw znalazłam to właśnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1999
Najpierw oglądałam film, który jest absolutnie fantastyczny i który do dziś jest jednym z moich ulubionych filmów. Oczywiście mam go dziś w swojej filmotece, ale pamiętam, że po raz pierwszy wypożyczyłam go z wypożyczalni kaset VHS (niesamowicie zdarta taśma!) więc musiało to być bardzo dawno. Zakładam, że może nawet w zeszłym tysiącleciu skoro film został nakręcony w 1997 r. ;D Robi duże wrażenie, a wszystko co tam się dzieje wydaje się wiarygodne - mogłoby zdarzyć się naprawdę i to w dzisiejszym świecie! Zafascynowało mnie to.
Potem na jakimś dziwacznym stoisku na bazarze wygrzebałam tę książkę. To było dawno temu, ale pamiętam swoje wrażenia. Przede wszystkim szybko zrozumiałam, że autorem jest prawdziwy naukowiec. Napracował się więc, żeby ta historia była wiarygodna. Problem w tym, że kiedy to czytałam byłam bardzo młoda. Przeczytałam ją do końca, ale pamiętam, że zajęło mi to bardzo dużo czasu. Przede wszystkim dlatego, że ta książka zawierała bardzo dużo pojęć z fizyki i matematyki (w tych dziedzinach nigdy nie byłam zbyt lotna), dużo naukowych określeń, które napotykały na jakąś barierę w mojej głowie - miałam duży problem z ich przyswojeniem. Nie jest to łatwa lektura, oj nie! Ale w końcu Carl Sagan to był astronom, astrofizyk, kosmolog, egzobiolog (cokolwiek to znaczy), naukowiec pracujący w uniwersyteckim laboratorium kosmicznym, więc pewnie nie należy się dziwić, że jego publikacje napisane są takim językiem. Zresztą... może byłam za młoda.
Mimo wszystko pamiętam, że podobały mi się fragmenty, w których Sagan porusza sprawy nauki, wiary i religii. Jak u każdego naukowca i wielkiego intelektualisty jego rozważania są głębokie i zrobiły na mnie wrażenie.
Podobała mi się też część o małej, dociekliwej Ellie i jej niezwykłym ojcu, a niesamowicie zaskoczył mnie fakt, że w kierunku Vegi poleciał nie jeden śmiałek (jak to jest pokazane na filmie), tylko pięcioro. To trochę zmienia klimat, ale potem... i tak na jedno wychodzi. W ogóle parę wątków pociągniętych jest w książce inaczej...
Oceniam mimo wszystko bardzo dobrze. Przede wszystkim za sam pomysł oraz dlatego, że to pierwsza historia SF, która nie była dla mnie tylko tanią rozrywką. Sprawiła, że uwierzyłam, że to wszystko byłoby możliwe. I to w naszych czasach! Jak dla mnie - bomba!
Najpierw oglądałam film, który jest absolutnie fantastyczny i który do dziś jest jednym z moich ulubionych filmów. Oczywiście mam go dziś w swojej filmotece, ale pamiętam, że po raz pierwszy wypożyczyłam go z wypożyczalni kaset VHS (niesamowicie zdarta taśma!) więc musiało to być bardzo dawno. Zakładam, że może nawet w zeszłym tysiącleciu skoro film został nakręcony w 1997...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05
Kupiłam tę książkę za 3 zł na popularnym portalu handlowym. Nie zastanawiałam się nad jej treścią, ale czułam, że będzie mi się podobała ;D A to dlatego, że ten tytuł zapadł mi w pamięć kiedy byłam mała. Oglądałam wtedy z rodzicami w naszej wątłej TV czasów PRL, serial o takim tytule. Nie pamiętałam już o czym był, ale wrażenie, że przeżyłam wtedy coś wyjątkowego pozostało mi do dziś. Nietrudno więc zrozumieć, że kiedy tylko natknęłam się na tę historię w druku, wiedziałam od razu, że ta książka będzie moja. Ciekawe, że żadne wydawnictwo nie pokusiło się o nowe wydanie. W latach 90-tych wydawnictwa usiłujące funkcjonować w epoce wczesnego kapitalizmu, zmagające się z licznymi problemami nowego ustroju, brakiem dofinansowania, wydawały książki szybko i niechlujnie. To wydanie pochodzi z 1990 roku i chwalić za bardzo nie ma czego. Po pierwsze – bubel produkcyjny. Źle sklejona rozlatuje się i każda kartka w zasadzie stanowi osobny byt. Poza tym jest jeszcze coś, co trochę zniechęca. Takie kwiatki widziałam już w innych książkach z tego okresu. Albo ja się zupełnie nie znam na polskiej gramatyce, albo jest tu co najmniej kilka błędów tego typu. Czy to wina pośpiesznego tłumaczenia czy pośpiesznej korekty – nie wnikam. W każdym razie jestem zdania, że książka umieszczona na liście 100 książek wszechczasów BBC zasługuje na lepsze wydanie. To polskie jest trochę obciachowe, że tak się kolokwialnie wyrażę. A fabuła jest naprawdę ciekawa i dość egzotyczna.
"Bóg zesłał na ziemię swego syna w Palestynie. A co, jeśli uczynił to samo na Malajach?"
Co trzeba zrobić, aby zasłużyć na miano Malajskiego Chrystusa? Wystarczy być przyzwoitym i mieć odrobinę empatii dla innych ludzi. Dziwne prawda? A jeśli dopowiem, że w czasie wojny i wśród jeńców japońskich obozów? Wtedy sprawa wygląda już trochę inaczej...
Książka zaczyna się od opowieści, którą snuje w kilka lat po wojnie w biurze swojego prawnika Jean Paget. Ta kobieta ogromnie dużo przeżyła w czasie drugiej wojny światowej i naprawdę ma o czym opowiadać. Wojna odcisnęła na niej swoje piętno, sprawiła, że ma ona wszelkie powody by się smucić i płakać, ale też ma za co i komu dziękować. Wydaje jej się też, że ma o co się obwiniać i jest to bardzo poważny ciężar dla jej serca i trucizna dla duszy. Prawnik, któremu to wszystko opowiada, sprawuje pieczę nad dużym majątkiem, który właśnie odziedziczyła. A ona, z początku trochę zagubiona w swojej nowej rzeczywistości, podejmuje trudną decyzję i wraca na Malaje, w miejsce swojej kaźni, żeby odwdzięczyć się dobrym ludziom, którzy jej kiedyś pomogli, dzięki którym przeżyła wojnę. Kto by pomyślał, że ta podróż da początek zupełnie nowej historii i otworzy nowy rozdział jej życia i to w miejscu gdzie żywot pędzą tylko najwytrwalsi? Wszystko w jej życiu wywraca się do góry nogami, gdy się okazuje, że Malajski Chrystus zmartwychwstał...
To świetna historia o odważnej dziewczynie, która rozpoczyna pionierskie życie na antypodach. Ile trzeba mieć sił i ile samozaparcia, żeby wytrzymać w takim miejscu? jak sprytnym trzeba być, aby przyczynić się do rozwoju miasta? :D późne lata czterdzieste, wczesne pięćdziesiąte to też czasy, w których młodym kobietom nie wszystko było wolno. W purytańskiej społeczności trzeba było trzymać się pewnych zasad, więc można sobie wyobrazić, że dla przedsiębiorczej, energicznej kobiety to nie były łatwe sprawy. Miło było towarzyszyć Jean i obserwować ją w tych zmaganiach. Lekturę polecam. Chętnie też powtórnie obejrzałabym serial. Ciekawa jestem czy egzotyczna przyroda czerwonych gór Krainy Zatoki zgodziłaby się z moimi wyobrażeniami.
Kupiłam tę książkę za 3 zł na popularnym portalu handlowym. Nie zastanawiałam się nad jej treścią, ale czułam, że będzie mi się podobała ;D A to dlatego, że ten tytuł zapadł mi w pamięć kiedy byłam mała. Oglądałam wtedy z rodzicami w naszej wątłej TV czasów PRL, serial o takim tytule. Nie pamiętałam już o czym był, ale wrażenie, że przeżyłam wtedy coś wyjątkowego pozostało...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-05
Może to dziwne, że zabrałam się za młodzieżową lekturę, którą dorwałam ostatnio na pchlim targu, ale fabuła mnie po prostu zaciekawiła. Chyba nietrudno zrozumieć, że księgowa jest zainteresowana konsekwencjami upadku na Ziemię bolidu z czystego złota. Gdybym odkryła tę książkę jako urodzona w PRL nastolatka, te konsekwencje (w sensie ekonomicznym) pewnie uznałabym za SF (choćby świat giełdy nikomu z nas wtedy nieznany). Ale dzisiejsza młodzież, otwarta na świat, połączona z całym światem, urodzona w ustroju kapitalistycznym, w epoce niczym nieograniczonych możliwości inwestowania, pewnie nie miałaby problemów z ogarnięciem tych zależności. Lektura ta może być pouczająca również ze względu na sprawy polityczne i relacje międzyludzkie. Wszystko to jest oczywiście przerysowane, jak sami bohaterowie tej historii, ale muszę przyznać, że daje do myślenia. Ileż taki bolid mógłby wywołać konfliktów między ludźmi, między krajami, między uczonymi i najprzeróżniejszymi badaczami! Bardzo ciekawa wizja.
Bardzo też spodobał mi się wątek wynalazcy Zefiryna Xirdala. Począwszy od opisu jego nietuzinkowej postaci, przez jego nietypowe podejście do codzienności i egzystencji ludzkiej i przede wszystkim do tego co zaprząta głowę przeciętnemu zjadaczowi chleba (czyli jakby się tu tanim kosztem wzbogacić?). Czy są jeszcze na świecie ludzie, którzy nie poddają się temu ekonomicznemu szaleństwu? Zefiryn jako geniusz i konstruktor niezwykłych maszyn jest też pewnego rodzaju szaleńcem. Podobno geniusze już tak mają. Ale... czy na pewno? A może to świat dawno zwariował, a my jak biegające w kółko mrówki po prostu tego nie dostrzegamy?....
Może to dziwne, że zabrałam się za młodzieżową lekturę, którą dorwałam ostatnio na pchlim targu, ale fabuła mnie po prostu zaciekawiła. Chyba nietrudno zrozumieć, że księgowa jest zainteresowana konsekwencjami upadku na Ziemię bolidu z czystego złota. Gdybym odkryła tę książkę jako urodzona w PRL nastolatka, te konsekwencje (w sensie ekonomicznym) pewnie uznałabym za SF...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10
Co mnie skłoniło do przeczytania tej książki? Lektor. Tak, lektor! Do szpiku kości angielski gentleman. Nawiasem mówiąc, mój ulubiony aktor. Najpierw zaopatrzyłam się więc w angielski audiobook, a potem polską książkę. Z tym, że dawkowałam obie rzeczy jednocześnie ;D Poszłam na łatwiznę po prostu. To taki mój sprytny sposób na moją nienachalną znajomość języka.
Historia natomiast zdawałoby się skądinąd znajoma. O miłości. Niejednej. Na wrzosowisku ;D O prowincjonalnych intrygach i plotkach, o magii i wiejskich zabobonach, o tym kto pasuje, a kto nie do tutejszego środowiska, o zazdrości i laleczkach voodoo. O tym, że kiedy piękna dziewczyna zawróci w głowie dobrze zapowiadającemu się młodemu człowiekowi i on z tego powodu czyni różne głupstwa, to wiadomo od razu, że to czarownica. Trzeba ją dźgnąć znienacka w kościele, upuścić tej małpie krwi! To właśnie ta wiedźma pali ogniska na wrzosowisku wieczorową porą i hipnotyzuje bogu ducha winnych ludzi. W dodatku jest niebywale wyrachowana, ma swoje przemyślane cele. Nieodrodna femme fatale!
"Istnieje pewien sposób natężenia światła, pewna jego tonacja, która wpływa na zakłócenie równowagi zmysłów i niebezpiecznie wzmaga czulsze nastroje, a połączona z ruchem potęguje aż nadmierne emocje, podczas gdy rozsądek pozostaje w stosunku odwrotnie proporcjonalnym, usypia i ślepnie – i takie właśnie światło padało z księżycowej tarczy".
Malownicze opisy przyrody potęgują niezwykły nastrój.
"Wszystko tchnęło idealną harmonią. Słońce, spoczywające na linii horyzontu, słało po ziemi strumienie blasku spoza miedzianych i liliowych obłoków, układających się płatami pod seledynem nieba. Wszystko co było ziemne i znajdowało się na ziemi pomiędzy nimi a słońcem, otaczała purpurowa mgła, w której chmary brzęczących komarów, kłębiąc się i wirując, błyskały jak iskry"
Kto by przypuszczał, że prosta, leniwie tocząca się opowieść o codziennym życiu kilkorga mieszkańców wrzosowiska, tajemniczego pustkowia zwanego Egdon Heath, przeistoczy się nagle w prawdziwy dramat?
"O sile ciosu decyduje różnica między tym, czego oczekujemy, a co następuje". A co, jeśli w ogóle go nie oczekujemy? Czasem jedna nasza czynność, lub właśnie bezczynność, powoduje całą lawinę dramatycznych wydarzeń, a jeden niedoręczony na czas list, powoduje tragedię. Po takiej historii trudno nie uwierzyć w "efekt motyla". Czy trzepot jego skrzydeł nad rodzimym uroczyskiem może wywołać trzęsienie ziemi na antypodach? Prosta historia o sile sprawczej skomplikowanych uczuć. Dobra na leniwe niedzielne popołudnie.
Co mnie skłoniło do przeczytania tej książki? Lektor. Tak, lektor! Do szpiku kości angielski gentleman. Nawiasem mówiąc, mój ulubiony aktor. Najpierw zaopatrzyłam się więc w angielski audiobook, a potem polską książkę. Z tym, że dawkowałam obie rzeczy jednocześnie ;D Poszłam na łatwiznę po prostu. To taki mój sprytny sposób na moją nienachalną znajomość języka.
Historia...
2018-08
Ciekawe, że w jednym wersie, albo dwóch, można zawrzeć i trafność spostrzeżeń, i mądrość życiową i humor i wspaniałą puentę. Kupiłam ten zbiór fraszek na pchlim targu za dwa złote. Takie cacuszka za dwa złote. Życiowa mądrość dostępna za dwa złote. To jednocześnie pocieszające i smutne. Biorąc do ręki ten tomik byłam pewna, że nie spotkałam się nigdy wcześniej z utworami autora. Ale teraz już wiem, że byłam w błędzie. Wszyscyśmy się z nim spotkali. Mur beton! Polecam, bo warto się przynajmniej raz dziennie uśmiechnąć. Cacuszka. Prawdziwe cudeńka.
Ciekawe, że w jednym wersie, albo dwóch, można zawrzeć i trafność spostrzeżeń, i mądrość życiową i humor i wspaniałą puentę. Kupiłam ten zbiór fraszek na pchlim targu za dwa złote. Takie cacuszka za dwa złote. Życiowa mądrość dostępna za dwa złote. To jednocześnie pocieszające i smutne. Biorąc do ręki ten tomik byłam pewna, że nie spotkałam się nigdy wcześniej z utworami...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zachęcił mnie tytuł, ale opowieści tego rodzaju się nie spodziewałam. Jeśli mam być szczera, gdybym miała się kierować tylko tytułem, to byłabym teraz rozczarowana. To opis jednego dnia człowieka, który nie radzi sobie z życiem i zbyt często liczy na to, że inni go wyręczą w zmaganiu się z nim. Popełnia pomyłkę za pomyłką, ryzykuje przyszłością swoją i innych, daje się wciągnąć w spółkę z podejrzanym typem w ryzykowny, niepewny interes. I w dodatku ma pretensje do rodziny o to, że nic mu w życiu nie wychodzi. Co złego to przecież nie on! Męczący to był dzień, nie powiem. Symboliczne zakończenie zagrało mi na emocjach. Dobre, ale to jedna z tych lektur, do których na pewno nie będę wracać.
Zachęcił mnie tytuł, ale opowieści tego rodzaju się nie spodziewałam. Jeśli mam być szczera, gdybym miała się kierować tylko tytułem, to byłabym teraz rozczarowana. To opis jednego dnia człowieka, który nie radzi sobie z życiem i zbyt często liczy na to, że inni go wyręczą w zmaganiu się z nim. Popełnia pomyłkę za pomyłką, ryzykuje przyszłością swoją i innych, daje się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to