rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Gra o tron. Powieść graficzna, tom 1 Daniel Abraham, George R.R. Martin, Tommy Patterson
Ocena 7,0
Gra o tron. Po... Daniel Abraham, Geo...

Na półkach: ,

Pełna wersja recenzji (wraz z obrazkami): http://ulomnyziemniak.blogspot.com/2016/04/komiksy-niedoczytane-czyli-kapitalizm.html

W żadnym razie nie mogę powiedzieć, że jestem dużą fanką Pieśni lodu i ognia. Owszem, przeczytałam wszystkie tomy, lecz jeśli mam być szczera to im dalej w las, tym bardziej rozczarowana się stawałam, co osiągnęło apogeum przy lekturze Tańca ze smokami. Jednakże na samym początku, ładnych parę lat temu, wiązałam z tym cyklem pewne nadzieje. Pierwszy tom nadzwyczaj mi się spodobał, podobnie drugi. Mój entuzjazm stopniał dopiero przy Uczcie dla wron, co jak słyszałam jest dosyć typowe. Niesiona falą optymizmu i wspomagana głęboką niewiedzą, nie mogłam się niestety powstrzymać przed sięgnięciem po portfel, gdy parę lat temu zobaczyłam w księgarni kuszącą okładkę komiksu Gra o Tron.

Nie miałam okazji podejrzeć wnętrza w sklepie i sądziłam, że jest on nie tyle przepisaniem na nowo książki, co bardziej rozszerzeniem uniwersum – szczególnie, że jako autor scenariusza widniał Daniel Abraham, pisarz wprawdzie mi nieznany, ale wspomniane oczywiście w blurbie nominacje do Hugo, Nebuli i Locusa mówiły same za siebie. Niestety – komiks ten jest kiepską wprawdzie, lecz adaptacją części pierwszego tomu Pieśni lodu i ognia, okraszoną na dodatek paskudnymi rysunkami Tommy’ego Pattersona, rysownika bez większego doświadczenia i z kreską przypominającą mi przeciętnego wannabe artystę z Deviantartu. Sam George R. R. Martin powiedział, że wybrano go, bo był najtańszą opcją. Kupiłam i przeczytałam w życiu wiele powieści graficznych, ta zaś zajmuje zaszczytne drugie miejsce (miejsce pierwsze doczeka się osobnego wpisu) na liście absolutnie najgorszych z jakimi miałam do czynienia.

Jeśli nie lubicie jakiegoś fana GoT, a będziecie zmuszeni coś mu kiedyś kupić postawcie na ten komiks. Serio. To tak jak sprezentować Batman Forever fanowi Gacka, albo Chinese Democracy fanowi Gunsów; z tą drobną różnicą, że wasza ofiara najprawdopodobniej nie będzie zdawała sobie sprawy z tego, jak złe toto jest, przez co możecie potem liczyć na – delikatnie rzecz ujmując –jej głębokie rozczarowanie.

Okładka doskonale zwodzi czytelnika – jest dosyć ciekawa i śmiem twierdzić całkiem elegancka, utrzymana w bieli i czerwieni, z wyraźną sylwetką ptaka na pierwszym planie i delikatnym szkicem Neda Starka na drugim. Są to jednak tylko pozory...

Horror zaczyna się już od pierwszej strony. Jest ona peanem na cześć Daniela Abrahama i Tommy’ego Pattersona oraz wprowadzeniem do całej historii. Zapisanej Comic Sansem. Potem jest już tylko gorzej. Font Zła oczywiście nie znika, ale nie przeszkadzałby mi on, gdyby tylko fabuła trzymała poziom – problem w tym, że tego nie robi.

Daniel Abraham być może i jest dobrym pisarzem, ale zdecydowanie nie nadaje się na scenarzystę komiksu. Uważam, że nie rozumie on języka tego medium, tego jak zachować pewien balans między rysunkiem, a tekstem, kiedy zrezygnować z opisów przyrody bądź myśli bohaterów, a kiedy nie. W dodatku to jest naprawdę zła adaptacja – rozumiem, że musiał wyciąć część wątków, jednakże trudno wybaczyć mu całkowicie bezsensowne poszarpanie tego, co zostało. Wydarzenia nie łączą się ze sobą, poszczególne części fabuły (POV Dany, czy Starków) są ucinane w nie do końca logicznych momentach, zaś część bohaterów drugoplanowych, jak np. Theon, nie zostaje nawet należycie wprowadzona w historię. Przez to nie jestem w stanie stwierdzić dla kogo przeznaczony jest ten komiks. Z racji na wymienione wyżej wady scenariusza zdecydowanie nie nadaje się dla zaczynających swoją przygodę z PLiO i zarazem wiadomo, że niemiłosiernie wynudzi wszystkich chociażby minimalnie znających temat.

Jednakże grzechy Daniela Abrahama są niczym w porównaniu ze złem popełnionym przez rysownika. Jego kreska przypomina mi niskobudżetową kopię stylu, który na własny użytek nazywam „steroidowym bieda-Batmanem”, a który w komiksie amerykańskim trzyma się mocno praktycznie wszędzie. Oczywiście idzie za nim niesamowita deformacja ciał – zarówno kobiecych, jak i męskich oraz ignorowanie książkowego, kanonicznego wieku postaci. Popatrzcie tylko na Daenerys i Catelyn – dzieli je około 20 lat, pani na Winterfell ma za sobą pięć porodów, ale mimo to obie są jednakowo nierealistycznie zgrabne, z przesadnie wąską talią i dużym biustem.

Mężczyźni jednak wcale nie mają lepiej – im rysownik nie oszczędził z kolei przesadnej muskulatury, również nierealnej w normalnym życiu. Nawet zawodowi kulturyści tak nie wyglądają, a co dopiero ludzie ze świata będącego wariacją na temat średniowiecza.

Bolesne do oglądania są także twarze postaci. Wszystkie kobiety wyglądają jak po ostrej terapii botoksem i wydają się różnić tylko fryzurą i kolorem oczu.
Bardziej zróżnicowane są projekty charakterów męskich, choć i one nie zdołały uniknąć archetypu Typowego Maczo i Bishōnena (konia z rzędem temu, kto odróżni od siebie Jona, Theona i Renly’ego).

Co więcej, nasz rysownik nie jest niestety zdolny do zachowania chociażby minimalnej spójności w obrębie swojego stylu i twarze postaci potrafią zmienić się nie do poznania z kadru na kadr.

Abstrahując już od jakości samego komiksu, warto byłoby na zakończenie wspomnieć parę słów o naszym, krajowym wydaniu. Jak to w Polsce – tom ten jest drogi (50 zł). Wydano go na naprawdę ładnym, błyszczącym papierze, lecz niestety w miękkiej oprawie. Lud jednak prawdę ci powie – na allegro możemy znaleźć egzemplarze już od 10 zł, jednakże i tak uważam, że za czytanie tego małego potworka to nam powinni płacić.

W pewnym sensie dzieło to jest takim małym cudem – otwierasz dowolną stronę i widzisz coraz to kolejne złe rzeczy. Stanowi także wyjątkowo wdzięczny obiekt do totalnego nabijania się, zaś niektóre kadry mogą nawiedzać komiksowych purystów w ich najgorszych koszmarach. Ogólnie jednak to typowy skok na kasę, kapitalistyczna nekromancja czegoś co winno leżeć przebite kołkiem na rozstajach. Oczywiście nie polecam.

Pełna wersja recenzji (wraz z obrazkami): http://ulomnyziemniak.blogspot.com/2016/04/komiksy-niedoczytane-czyli-kapitalizm.html

W żadnym razie nie mogę powiedzieć, że jestem dużą fanką Pieśni lodu i ognia. Owszem, przeczytałam wszystkie tomy, lecz jeśli mam być szczera to im dalej w las, tym bardziej rozczarowana się stawałam, co osiągnęło apogeum przy lekturze Tańca ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W swych poprzednich recenzjach narzekałam na Ursulę K. Le Guin, głównie ze względu na przekazywanie czystych truizmów w otoczce prawd objawionych oraz irytujące postaci.
Jednakże muszę przyznać, że "Tehanu" przypadła mi do gustu, autorka stała się zdecydowanie bardziej subtelna, zaś kreacja świata przedstawionego oraz język wciąż są wspaniałe. Polubiłam też nieśpiesznie tempo opowieści, które wielu jednak uzna za wadę. Energiczniejsza akcja to jedynie jakieś ostatnie 15 stron.
"Tehanu" można określić mianem fantasy prowincjonalnego - nie ma tu ogromnych bitew, szokujących zdrad, a nawet wyjątkowo groźnych przeciwników. Wszystko co powszechnie uznawane jest za ciekawe dzieje się gdzie indziej, my zaś poznajemy codzienne życie ludzi. Muszę przyznać, że jest to dla mnie powiewem świeżości - nigdy wcześniej nie natknęłam się na powieść fantasy utrzymaną w tej stylistyce.

W swych poprzednich recenzjach narzekałam na Ursulę K. Le Guin, głównie ze względu na przekazywanie czystych truizmów w otoczce prawd objawionych oraz irytujące postaci.
Jednakże muszę przyznać, że "Tehanu" przypadła mi do gustu, autorka stała się zdecydowanie bardziej subtelna, zaś kreacja świata przedstawionego oraz język wciąż są wspaniałe. Polubiłam też nieśpiesznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie "Koziorożec" zdecydowanie odstaje poziomem od pozostałych części cyklu. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że nie czytałam żadnego tomu osobnej serii Andreasa poświęconej tylko i wyłącznie tej postaci. Uważam jednak, że autor i tak jest zbyt chaotyczny, a przy wprowadzaniu tak ważnej postaci można by pomyśleć o nieco łagodniejszej narracji i większej ilości informacji.
Spodobał mi się pomysł niejakiej "szkatułkowości" tego konkretnego tomu - czyli stylizowanego na groszowe opowiadania o Koziorożcu wplecionego doskonale w akcję komiksu. Drobnym zgrzytem jest język w nim użyty, który wydaje się być wręcz nienaturalny, ale składam to na karb polskiego tłumaczenia.
Ogólnie rzecz biorąc to nadal bardzo dobry komiks, ale seria o Rorku przyzwyczaiła mnie do lepszego poziomu.

Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie "Koziorożec" zdecydowanie odstaje poziomem od pozostałych części cyklu. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że nie czytałam żadnego tomu osobnej serii Andreasa poświęconej tylko i wyłącznie tej postaci. Uważam jednak, że autor i tak jest zbyt chaotyczny, a przy wprowadzaniu tak ważnej postaci można by pomyśleć o nieco łagodniejszej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Monty Python uczy nas, że zawsze należy patrzeć na jasną stronę życia. Mimo początkowych obaw z takim właśnie nastawieniem podeszłam do lektury tej książki. Myślałam sobie: "Przecież skoro ktoś ją wydał, to musi reprezentować poziom chociażby minimalnie lepszy od losowego blogaska na onecie.". Cóż, nie musi. W swym życiu przeczytałam tysiące książek (mała ich liczba na moim koncie wynika tylko i wyłącznie z wrodzonego lenistwa) i nigdy nie przeczytałam czegoś tak złego. Autorka ma szalenie ubogi warsztat - jej opisy praktycznie czegokolwiek wyglądają jak twory piątoklasisty, fabuła nie trzyma się kupy, zaś bohaterowie są tak wyprani z wszelkiego charakteru, że książka nie straciłaby nic, gdyby nazywali się po prostu Mary Sue (wersja z kompleksami), Gary Stu 1 (predestynowany do wiecznego friendzonu) oraz Gary Stu 2 (tru loff).
Książka jest bardzo cienka, użyto też niezwykle szerokich marginesów i naprawdę dużej czcionki.
Plusy?
...
...
...
...
Eee. Wydano ją na naprawdę ładnym papierze. :D

Monty Python uczy nas, że zawsze należy patrzeć na jasną stronę życia. Mimo początkowych obaw z takim właśnie nastawieniem podeszłam do lektury tej książki. Myślałam sobie: "Przecież skoro ktoś ją wydał, to musi reprezentować poziom chociażby minimalnie lepszy od losowego blogaska na onecie.". Cóż, nie musi. W swym życiu przeczytałam tysiące książek (mała ich liczba na moim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na wstępie mojej recenzji muszę zaznaczyć, że nie czytałam "Darów anioła", co więcej robić tego nie zamierzam.
Po samego "Mechanicznego Anioła" sięgnęłam zaś, by odpocząć od Trylogii Ciągu Gibsona, którą obecnie powtórnie przerabiam.
Nie oczekiwałam zbyt wiele od autorki piszącej paranormale i niezbyt wiele dostałam. Podoba mi się sam pomysł na świat przedstawiony, jednakże sama jego kreacja jest niezbyt dobra. Autorka przeprowadziła wprawdzie coś, co można określić mianem researchu i wykorzystuje to dosyć dobrze w swojej powieści, jednakże wszystko to niszczy zachowanie bohaterów. Jak wszyscy wiemy, w erze wiktoriańskiej obyczaje były wyjątkowo sztywne, zaś tutaj młode postacie zachowują się niczym współcześni nastolatkowie. Sama fabuła nie jest szalenie zaskakująca, mamy oczywiście hiper-uber-Mary-Sue, z którą czytelniczki zapewne mogą się identyfikować, bo dawno nie natknęłam się na bardziej bezbarwną postać, niegrzecznego przystojniaka z mhroczną tajemnicą, biednego przystojniaka, który i tak zostanie odrzucony oraz "wielką" i "skomplikowaną" intrygę, mającą na celu pozbawienie bohaterów cnoty/życia/mocy/niepotrzebne skreślić.
Na plus muszę policzyć przekomarzanki Jema i Willa - niektóre są naprawdę dowcipne.
Nadaje się do czytania jedynie wtedy, gdy bardzo się nudzicie, lub po prostu chcecie się pośmiać.

Na wstępie mojej recenzji muszę zaznaczyć, że nie czytałam "Darów anioła", co więcej robić tego nie zamierzam.
Po samego "Mechanicznego Anioła" sięgnęłam zaś, by odpocząć od Trylogii Ciągu Gibsona, którą obecnie powtórnie przerabiam.
Nie oczekiwałam zbyt wiele od autorki piszącej paranormale i niezbyt wiele dostałam. Podoba mi się sam pomysł na świat przedstawiony,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prosto z piekła Eddie Campbell, Alan Moore
Ocena 8,5
Prosto z piekła Eddie Campbell, Ala...

Na półkach: , ,

Alan Moore wraz z Eddiem Campbellem wykonali doskonałą robotę. Zachwyciła mnie ich dbałość o szczegóły, na szczególne uznanie zasługuje znajdujący się na końcu tomu dodatek, niezwykle pomocny w wychwytywaniu niuansów fabuły. Zawiera on również wyczerpujące informacje na temat źródeł, z których korzystał Moore, jak i ciekawostki związane z Anglią epoki wiktoriańskiej. Fabuła zaś, jest niezwykle mroczna, pełna okultyzmu i wyrafinowanej metaforyki, lecz zarazem osadzona w rzeczywistości. Wciąga i zaskakuje czytelnika. Warstwa graficzna nie zachwyca, ale biorąc pod uwagę grubość komiksu trudno wymagać szczególnie dopracowanych rysunków.

Alan Moore wraz z Eddiem Campbellem wykonali doskonałą robotę. Zachwyciła mnie ich dbałość o szczegóły, na szczególne uznanie zasługuje znajdujący się na końcu tomu dodatek, niezwykle pomocny w wychwytywaniu niuansów fabuły. Zawiera on również wyczerpujące informacje na temat źródeł, z których korzystał Moore, jak i ciekawostki związane z Anglią epoki wiktoriańskiej. Fabuła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To niestety jak dotąd najsłabsza część cyklu ,,Mroczna Wieża''. Autor zbytnio skupił się na retrospekcjach, które zajmują jakieś 70% objętości książki. Dotyczą one młodości Rolanda i jego relacji ze wspominaną już kilkakrotnie w poprzednich tomach Susan. Niestety King, jakkolwiek świetny w wymyślaniu rzeczy strasznych, kompletnie nie radzi sobie z romansem. Susan miała zadatki na ciekawą postać, ale ten wątek był zwyczajnie o 200-300 stron za długi. Zaś pozostałe 30% książki jest niezłe, lecz pozbawione pewnego napięcia. Przygody bohaterów nie poruszyły mnie tak bardzo, jak opis podróży Blain'em Mono. Przy czym należy zaznaczyć, że King jest o tyle dobrym autorem, że mam wobec niego nieco wyższe oczekiwania. ,,Czarnoksiężnik i kryształ" to nieco słabszy tom genialnej serii. Co nie zmienia faktu, że i tak pragnę jak najszybciej przeczytać kolejne.

To niestety jak dotąd najsłabsza część cyklu ,,Mroczna Wieża''. Autor zbytnio skupił się na retrospekcjach, które zajmują jakieś 70% objętości książki. Dotyczą one młodości Rolanda i jego relacji ze wspominaną już kilkakrotnie w poprzednich tomach Susan. Niestety King, jakkolwiek świetny w wymyślaniu rzeczy strasznych, kompletnie nie radzi sobie z romansem. Susan miała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna, urocza opowieść o malarzu-nieudaczniku i jego wybitnie uzdolnionym kocie. Szczególnie spodobały mi się rysunki - autor niemalże doskonale naśladuje styl Van Gogha.
Przed zakupem miałam wrażenie, że przedstawiona w komiksie historia będzie infantylna. Myliłam się - fabuła jest niezwykle zabawna, ciepła, a bohaterowie są bardzo żywi. Cieszą mnie wzmianki o innych malarzach i elementy doskonałej teorii spiskowej. :)

Świetna, urocza opowieść o malarzu-nieudaczniku i jego wybitnie uzdolnionym kocie. Szczególnie spodobały mi się rysunki - autor niemalże doskonale naśladuje styl Van Gogha.
Przed zakupem miałam wrażenie, że przedstawiona w komiksie historia będzie infantylna. Myliłam się - fabuła jest niezwykle zabawna, ciepła, a bohaterowie są bardzo żywi. Cieszą mnie wzmianki o innych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu średniego pierwszego tomu postanowiłam dać serii szansę. Miałam nadzieję, że autorka wyrobi się warsztatowo i zacznie konstruować wiarygodnych bohaterów. Przeżyłam rozczarowanie.
Rebeka nadal jest użalającą się nad sobą, żałosną, nieasertywną osobą.
Asa Larsson zdołała nawet sprawić, że przestałam lubić Annę-Marię Mellę, która jak dotąd była naprawdę sympatyczną postacią.
Punktem wyjściowym intrygi znowu jest morderstwo osoby duchownej- tym razem to pastor Mildred - zagorzała feministka, aktywna w społeczności. Nietrudno rozwiązać zagadkę. Sam finał powieści zapewne miał być szalenie melodramatyczny, jednakże nie ruszył mnie w najmniejszym stopniu.
Jestem całkowicie pewna, że już nigdy nie przeczytam żadnej książki Asy Larsson.

Po przeczytaniu średniego pierwszego tomu postanowiłam dać serii szansę. Miałam nadzieję, że autorka wyrobi się warsztatowo i zacznie konstruować wiarygodnych bohaterów. Przeżyłam rozczarowanie.
Rebeka nadal jest użalającą się nad sobą, żałosną, nieasertywną osobą.
Asa Larsson zdołała nawet sprawić, że przestałam lubić Annę-Marię Mellę, która jak dotąd była naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa, to właśnie od niej i Pottera zaczęła się moja przygoda z fantastyką.

Jedna z ukochanych książek mojego dzieciństwa, to właśnie od niej i Pottera zaczęła się moja przygoda z fantastyką.

Pokaż mimo to

Okładka książki Żółw przypomniany. Przewodnik po Świecie Dysku uaktualniony aż do "Niucha" Stephen Briggs, Terry Pratchett
Ocena 7,4
Żółw przypomni... Stephen Briggs, Ter...

Na półkach: , ,

Naprawdę dobra, obszerna encyklopedia zawierająca mnóstwo haseł, jest też sporo rysunków autorstwa Briggsa. Najbardziej spodobały mi się opisy poszczególnych gildii- wzięto je bezpośrednio z Terminarzy, które są naprawdę trudno dostępne i dosyć drogie. Na końcu książki znajduje się całkiem obszerny wywiad z Pratchettem, opis procesu tłumaczenia serii w innych krajach i zasady gry w Okalecz Pana Cebulę. :)

Naprawdę dobra, obszerna encyklopedia zawierająca mnóstwo haseł, jest też sporo rysunków autorstwa Briggsa. Najbardziej spodobały mi się opisy poszczególnych gildii- wzięto je bezpośrednio z Terminarzy, które są naprawdę trudno dostępne i dosyć drogie. Na końcu książki znajduje się całkiem obszerny wywiad z Pratchettem, opis procesu tłumaczenia serii w innych krajach i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Czas Żniw" to niestety kolejna sztampowa opowieść dla nastolatek z Mary Sue w roli głównej i sztucznie przeciąganym, wyjątkowo irytującym wątkiem miłosnym. Autorka wykazała się wiedzą i inwencją, lecz zawiodła w tworzeniu bohaterów. W sumie nie stworzyła żadnej w miarę sympatycznej postaci.
Paige Mahoney (to jej losy śledzimy)jest irytującą, pozbawioną instynktu samozachowawczego dziewczyną, która cały czas rzuca sarkastycznymi (w jej mniemaniu) odzywkami.
Arcturus Mesarthim, niechciany mentor Mahoney (SPOILER tru loff) głównie milczy ponuro. A jak tego nie robi to analizuje sens postępowania głównej bohaterki. Próbuje też być miły, czego Paige oczywiście nie docenia (,,co tam, że inni są bici i głodzeni przez swoich opiekunów, a ja mam pod dostatkiem jedzenia, własne łóżko, mój jest ZŁY!")
Powieść ratuje jedynie dosyć ciekawy pomysł na sam świat przedstawiony- dystopijna przyszłość, Anglią rządzi reżim zwany Sajonem, który tępi ludzi obdarzonych zdolnością widzenia zmarłych. Ci z kolei łączą się w przestępcze organizacje i egzystują poza społeczeństwem. Jednakże to wszystko ma swoje drugie dno...
Zawiodło również tłumaczenie i korekta. Rozumiem, że trudno było znaleźć polskie odpowiedniki wymyślonych przez autorkę nazw własnych. Jednakże należy pamiętać, że powtórzenie również jest błędem i istnieje coś takiego jak słownik synonimów.
Jeśli naprawdę nie macie czego czytać zabierzcie się za ,,Czas Żniw" Samanthy Shannon. To typowa powieść na wyjątkowo nudny i długi zimowy wieczór.

,,Czas Żniw" to niestety kolejna sztampowa opowieść dla nastolatek z Mary Sue w roli głównej i sztucznie przeciąganym, wyjątkowo irytującym wątkiem miłosnym. Autorka wykazała się wiedzą i inwencją, lecz zawiodła w tworzeniu bohaterów. W sumie nie stworzyła żadnej w miarę sympatycznej postaci.
Paige Mahoney (to jej losy śledzimy)jest irytującą, pozbawioną instynktu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Alleluja!

Alleluja!

Pokaż mimo to

Okładka książki Alan Moore. Wywiady Bill Baker, Alan Moore
Ocena 7,4
Alan Moore. Wy... Bill Baker, Alan Mo...

Na półkach: , ,

Naprawdę świetnie przeprowadzony cykl wywiadów- Alan Moore opowiada w nich m.in. o tym jak został scenarzystą, dlaczego nie ogląda ekranizacji swoich komiksów, które najbardziej sobie ceni... I wiele, wiele innych.

Naprawdę świetnie przeprowadzony cykl wywiadów- Alan Moore opowiada w nich m.in. o tym jak został scenarzystą, dlaczego nie ogląda ekranizacji swoich komiksów, które najbardziej sobie ceni... I wiele, wiele innych.

Pokaż mimo to

Okładka książki Liga Niezwykłych Dżentelmenów: Czarne akta Alan Moore, Kevin O'Neill
Ocena 6,7
Liga Niezwykły... Alan Moore, Kevin O...

Na półkach: , ,

Alan Moore nie przesadzał w ,,Wywiadach"- ten komiks rzeczywiście wnosi wiele nowego do historii Ligi i stanowi zarazem opis ich losów w trakcie Zimnej Wojny.
Historia zaczyna się, gdy Allan i Mina szykują się do wykradnięcia tytułowych ,,Czarnych Akt"- ściśle tajnych dokumentów zawierających całą historię organizacji od czasów jej założenia.
Tom ten rozszerza naszą wiedzę i z całą pewnością wyjaśnia losy niektórych postaci.
To prawdziwa gratka dla fanów i kolekcjonerów- wydany jest bardzo starannie, na porządnym papierze, w twardej oprawie. Zawiera wiele wklejek i niespodzianek, choć szkoda że nie dołączono do niego płyty CD z utworami nagranymi przez autora.

Alan Moore nie przesadzał w ,,Wywiadach"- ten komiks rzeczywiście wnosi wiele nowego do historii Ligi i stanowi zarazem opis ich losów w trakcie Zimnej Wojny.
Historia zaczyna się, gdy Allan i Mina szykują się do wykradnięcia tytułowych ,,Czarnych Akt"- ściśle tajnych dokumentów zawierających całą historię organizacji od czasów jej założenia.
Tom ten rozszerza naszą wiedzę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Ćwieka. Pozytywne muszę zaznaczyć. Powieść ta jest naprawdę intrygująca, postacie zapadają w pamięć. Autor doskonale oddał też atmosferę katowickiego dworca. Zresztą uwielbiam książki, których akcja dzieje się w miejscach dobrze mi znanych i mogę w wyobraźni chodzić ulicami wraz z bohaterami.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Ćwieka. Pozytywne muszę zaznaczyć. Powieść ta jest naprawdę intrygująca, postacie zapadają w pamięć. Autor doskonale oddał też atmosferę katowickiego dworca. Zresztą uwielbiam książki, których akcja dzieje się w miejscach dobrze mi znanych i mogę w wyobraźni chodzić ulicami wraz z bohaterami.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na mój gust Harris jest miernym pisarzem, który wpadł na genialny pomysł i stworzył Lectera. W tej książce jest go za mało.
Akcja dosyć się dłuży, a sam Dolarhyde nie umywa się do Buffalo Billa.

Jak na mój gust Harris jest miernym pisarzem, który wpadł na genialny pomysł i stworzył Lectera. W tej książce jest go za mało.
Akcja dosyć się dłuży, a sam Dolarhyde nie umywa się do Buffalo Billa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To jeden z nielicznych przypadków, gdy film jest lepszy od książki. Pomysł ,,uczłowieczenia" doktora Lectera niezbyt mi się podoba. To, że początkowo zdaje się mordować bez celu, dla przyjemności sprawia, że budzi on niepokój,a nawet przestrach. Natomiast niejakie usprawiedliwienie jego postępowania sprawą Mishy znacznie spłyca tę postać. Sam koniec również niezbyt mnie zachwycił. Uważam, że Clarice z całą pewnością by się nie poddała i (SPOILER) dobrowolnie nie żyłaby z doktorem. Przecież cały czas zdawała sobie sprawę z tego, że jest on potworem. (KONIEC SPOILERU)

To jeden z nielicznych przypadków, gdy film jest lepszy od książki. Pomysł ,,uczłowieczenia" doktora Lectera niezbyt mi się podoba. To, że początkowo zdaje się mordować bez celu, dla przyjemności sprawia, że budzi on niepokój,a nawet przestrach. Natomiast niejakie usprawiedliwienie jego postępowania sprawą Mishy znacznie spłyca tę postać. Sam koniec również niezbyt mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Do O.S. Carda zniechęciłam się po tragicznej końcówce ,,Gry Endera". Postanowiłam dać mu jednak jeszcze jedną szansę. ,,Siódmy Syn" prezentuje się nieźle, fabuła jest stosunkowo ciekawa, sam styl świetny, jak zawsze, ale czegoś mi w tej książce brakowało. ,,Gra Endera" zawierała genialne koncepty i naprawdę mnie poruszyła, zaś tu nie czułam nic. Ot, kolejny całkiem niezły tom, za dużo tu jednak takiego... coelhizowania.
Raczej sięgnę po pozostałe części cyklu.

Do O.S. Carda zniechęciłam się po tragicznej końcówce ,,Gry Endera". Postanowiłam dać mu jednak jeszcze jedną szansę. ,,Siódmy Syn" prezentuje się nieźle, fabuła jest stosunkowo ciekawa, sam styl świetny, jak zawsze, ale czegoś mi w tej książce brakowało. ,,Gra Endera" zawierała genialne koncepty i naprawdę mnie poruszyła, zaś tu nie czułam nic. Ot, kolejny całkiem niezły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka wywróci Wam mózg na lewą stronę, a następnie przepuści przez wyżymaczkę. Jest... osobliwa. Same idee w niej zawarte są szalone.
Coś idealnego dla ludzi takich jak ja.

Ta książka wywróci Wam mózg na lewą stronę, a następnie przepuści przez wyżymaczkę. Jest... osobliwa. Same idee w niej zawarte są szalone.
Coś idealnego dla ludzi takich jak ja.

Pokaż mimo to