-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać354
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik16
Biblioteczka
Nie ma tu zawrotnego tempa czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, opowieść snuta jest wolno, nie ma tu dekoracji, ubarwień. Dostaje się prostą historię przyjaźni gosposi i jej syna z profesorem matematyki. Ale mimo tej prostolinijności w wyrazie od książki trudno się oderwać. Bije od niej niesamowicie ciepło, pełno w niej serdeczności, przyjaźni, zachwytów czy dostrzegania piękna w rzeczach prostych. Zauroczyła mnie ta powieść, przyniosła spokój i otuliła ciepłem.
Nie ma tu zawrotnego tempa czy nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wręcz przeciwnie, opowieść snuta jest wolno, nie ma tu dekoracji, ubarwień. Dostaje się prostą historię przyjaźni gosposi i jej syna z profesorem matematyki. Ale mimo tej prostolinijności w wyrazie od książki trudno się oderwać. Bije od niej niesamowicie ciepło, pełno w niej serdeczności, przyjaźni, zachwytów czy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pomiędzy światami
Nie macie czasem ochoty oderwać się od codzienności, znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości i doświadczyć czegoś, czego normalnie nie moglibyście przeżyć? Na przykład udać się do świata, w którym żyją smoki? Poczuć jak to jest być krasnoludem, albo chociażby taką karamodliszką? A może jesteście fanami Johna Lennona i marzycie, by znów zobaczyć go żywego? Teraz wydaje się to niemożliwe, ale kiedyś, w niedalekiej przyszłości, czemu nie? Właśnie do takiego świata nowych możliwości trafiamy w "Vivo" Istvana Vizvary. Nie zawsze jednak ten świat jest tak wspaniały, jak mogłoby się wydawać. Okazuje się bowiem, że owszem, spotkanie z Lennonem może dostarczyć wiele przyjemności. Jednak zetknięcie się ze smokiem, zwłaszcza z jego wątrobą, niesie już ze sobą pewne zagrożenie.
Jeśli przyjrzycie się przeszłości i teraźniejszości, to z pewnością zauważycie, że rozwój technologii znacznie ułatwił nam wykonywanie różnych zadań, czynności, ale także rozszerzył świat i nieco przeorganizował życie. Zgodzicie się też pewnie z tym, że postęp będzie kształtował również naszą przyszłość. Patrząc na "Vivo" myślę, że przynajmniej Istvan Vizvary zgodziłby się z tą tezą. Powieść przenosi nas do lat sześćdziesiątych XXI wieku. Nie trzeba stać w sklepowych kolejkach, ponieważ niezbędne rzeczy drukuje się na domowej drukarce 3D. Osobisty asystent dba o wszelkie nasze potrzeby, np. zamówi taksówkę, przygotuje kąpiel idealnie dobraną do naszego nastroju, doradzi, jest zawsze przy nas. Ulice są pod ciągłą obserwacją much reporterskich i trzmieli monitorujących. Dzięki vivo można przeżyć wszystko, co tylko się wymarzy, albo być kimkolwiek się zechce. Nawet śmierć traci na znaczeniu, kiedy można być nieśmiertelnym. Same plusy. Tylko czy na pewno? Jak widzimy w "Vivo" technologia, jak wiele innych rzeczy, ma też swoją ciemną stronę. Drastycznie zmniejsza się zapotrzebowanie na niektóre usługi i żywych ludzi. Bo co komu tradycyjny psychiatra, kiedy można załatwić sprawę zanurzając się w vivo? Albo krawcowa, skoro można sobie ten czy inny ciuszek wydrukować w domu? Czy potrzebny jest przyjaciel, gdy w każdej minucie życia towarzyszy Ci asystent? A co się stanie, gdy przestaniemy odróżniać realną rzeczywistość od tej wirtualnej?
Patrząc na to, co napisałam wyżej, można pomyśleć, że jest to powieść o technologii. Nie do końca. Tak naprawdę jest to książka o ludziach, o tym, jak odnajdują się w tym świecie postępu. Mimo pojawiających się udogodnień, nowych gadżetów, człowiek przecież wcale tak bardzo się nie zmienia. Wciąż targają nim wątpliwości, wypełniają emocje, marzenia i tęsknoty. Pragnie miłości, zainteresowania, potrafi być pełen współczucia, ale i wyrządzić wiele zła. Zastanawia się nad sensem życia, losem, a wraz z rozwojem technologii mogą dręczyć go kolejne pytania. Czy to ja sama decyduję o sobie, czy może ktoś mną manipuluje i podsłuchuje moje myśli? Jeśli przeniosę swoją świadomość do komputera, czy to nadal będę ja? Czy dalej będzie można nazywać to życiem? A może lepiej sobie odpuścić i próbować żyć naprawdę, kochać, rozmawiać, chłonąć otoczenie wszystkimi zmysłami, być tu i teraz?
Jak powiedziałam, jest to powieść o ludziach. Warto zatem wspomnieć o postaciach w niej się pojawiających. Są one wyraziste i interesujące, dzięki czemu z łatwością można wczuć się w ich sytuację. Kilka z nich zwróciło moją szczególną uwagę. Jak chociażby Diana Whitmore, z którą współodczuwałam ogromną tęsknotę za ukochanym i utraconymi marzeniami. Z Lizą Trommer łączyłam się w poczuciu samotności, zagubieniu, niepewności i bólu bycia wykorzystaną. Wyjątkową postacią jest Alfred Ulver, dystyngowany psychiatra i oszust. Z jednej strony jest tym złym w książce, a z drugiej - również ofiarą - zachłanności (a więc w jakimś sensie samego siebie), technologii, wątroby (gdy przeczytacie książkę, będziecie wiedzieć, o co chodzi). Wyjątkowo barwna postać, ma w sobie jakiś urok, a wiele jego tekstów wywoływało we mnie uśmiech. Może właśnie dlatego, mimo tego co zrobił, jego los wzbudził we mnie litość. Na koniec nie sposób nie wspomnieć też o Johnie Lennonie, bo to naprawdę sympatyczny gość i zawsze czekałam na sceny, w których się pojawi.
"Vivo" skłoniło mnie do refleksji i chwili zastanowienia, ale to nie jedyny aspekt tej książki. Nie brakuje tu również akcji, przygody oraz rewelacyjnego humoru. I muzyki, rzecz jasna (z Lennonem nie mogło być inaczej). Niewątpliwie dużą zaletą jest też fakt, że całość napisana jest ładnym, zgrabnym i lekkim językiem. Przy tej powieści naprawdę można spędzić przyjemnie i rozrywkowo czas. Wspomnę jeszcze, iż w jednej z recenzji przeczytałam, że są tutaj jakieś sceny erotyczne. No cóż, mam chyba inną wrażliwość, ponieważ ja na żadną nie trafiłam. Znalazły się za to dwie sceny gwałtu, które pokazały jak bezduszny potrafi być człowiek wobec drugiej osoby. Według mnie scena erotyczna i gwałt to jednak dwie, zupełnie odmienne kategorie. Ale to oczywiście tylko moje zdanie. Jak powiedział Tadeusz Żeleński (Boy): "W ogóle trzeba się z tym pogodzić, że jednym z integralnych zadań literatury jest obrażać poczucia moralne swoich współobywateli"*. Jednych oczywiście obrazi bardziej, innych mniej. Każdy przecież odbiera czytaną powieść na swój sposób, zgodnie ze swoim postrzeganiem, wrażliwością, emocjonalnością. I chociażby dlatego warto przeczytać "Vivo". By wyrobić sobie własne zdanie i móc podyskutować. Ja ze swojej strony zdecydowanie polecam tę powieść. Myślę, że nie pozostawi Was obojętnym. A o to chyba chodzi, prawda?
https://wporywienatchnienia.blogspot.com/2017/12/vivo-istvan-vizvary.html
Pomiędzy światami
Nie macie czasem ochoty oderwać się od codzienności, znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości i doświadczyć czegoś, czego normalnie nie moglibyście przeżyć? Na przykład udać się do świata, w którym żyją smoki? Poczuć jak to jest być krasnoludem, albo chociażby taką karamodliszką? A może jesteście fanami Johna Lennona i marzycie, by znów zobaczyć go...
Mamy tutaj zagadnienie Pierwszego Kontaktu - temat niby oklepany. Autor wykorzystuje również technologie dosyć popularne w obecnej literaturze sf, jak chociażby wszczepki. Jednocześnie powieść tchnie jakąś świeżością. Są ciekawie ujęte stare pomysły, ale i pojawiają się całkiem nowe idee. Watts porusza bardzo interesujące tematy - funkcjonowanie mózgu, podejście do genetyki czy teoria świadomości (i właśnie ta ostatnia kwestia, według mnie, to temat przewodni tej powieści). Daje do myślenia, niektóre rzeczy mogą wzbudzać sprzeciw. W każdym bądź razie, z pewnością nie pozostawia człowieka obojętnym. Książkę bardzo dobrze się czytało, wciągająco. Watts stworzył wyjątkowy klimat. Zdecydowanie jest to pozycja warta przeczytania.
Przygoda z książką nie kończy się na ostatnim zdaniu powieści. Jest jeszcze jedna niespodzianka. Jak sam autor pisze są to "Źródła i uwagi mające przekonać Was, że nie jestem całkiem stuknięty (albo przynajmniej onieśmielić na tyle, żebyście się zamknęli). Dodatkowe punkty za przeczytanie." Watts wyjaśnia skąd czerpał inspirację, jakie elementy są naukowe, a które bardziej podchodzą pod fantastykę. Wszystko zamyka całkiem niezła bibliografia. Świetny pomysł.
Mamy tutaj zagadnienie Pierwszego Kontaktu - temat niby oklepany. Autor wykorzystuje również technologie dosyć popularne w obecnej literaturze sf, jak chociażby wszczepki. Jednocześnie powieść tchnie jakąś świeżością. Są ciekawie ujęte stare pomysły, ale i pojawiają się całkiem nowe idee. Watts porusza bardzo interesujące tematy - funkcjonowanie mózgu, podejście do genetyki...
więcej mniej Pokaż mimo toDoskonale stworzone postacie, niezwykle barwne i zapadające w pamięć. Czyta się rewelacyjnie i naprawdę trudno się od tej lektury oderwać. Jest akcja, charakterystyczny humor, satyra, ale i rozważania nad naturą czasu i człowieka. Świetna książka:)
Doskonale stworzone postacie, niezwykle barwne i zapadające w pamięć. Czyta się rewelacyjnie i naprawdę trudno się od tej lektury oderwać. Jest akcja, charakterystyczny humor, satyra, ale i rozważania nad naturą czasu i człowieka. Świetna książka:)
Pokaż mimo to
"Życie zmienia się w mgnieniu oka"
Fabuła toczy się wokół wydarzeń, a właściwie poszczególnych elementów, prowadzących do zabójstwa Kennedy'ego. Nie jest tylko książka o historii tego zamachu. Oprócz tego w książce pojawiają się też inne, drobne wątki, mniej lub bardziej powiązane z tematem "jak możemy wpłynąć na życie innych ludzi, i jak inni wpływają na nas". Przede wszystkim jest to jednak historia Jake'a, czyli głównego bohatera - człowieka, który wyrusza w przeszłość. Jake jest prawdziwym człowiekiem, z krwi i kości, ze swoimi wątpliwościami, obawami, poczuciem misji, który niejednokrotnie musi podejmować ciężkie decyzje.
Książkę bardzo dobrze się czyta. Bardzo mi się podobała. Wciągnęła mnie, momentami trzymała w napięciu, czasem wzruszała. Wszystkie elementy łączą się w spójna całość. Postacie są realistyczne, namacalne. Świetnie można wczuć się w klimat lat 60-tych.
"Życie zmienia się w mgnieniu oka"
Fabuła toczy się wokół wydarzeń, a właściwie poszczególnych elementów, prowadzących do zabójstwa Kennedy'ego. Nie jest tylko książka o historii tego zamachu. Oprócz tego w książce pojawiają się też inne, drobne wątki, mniej lub bardziej powiązane z tematem "jak możemy wpłynąć na życie innych ludzi, i jak inni wpływają na nas". Przede...
Akcja książki dzieje się na początku lat 70-tych, i w dużej części - w wesołym miasteczku. Trzeba przyznać, że doskonale czuć atmosferę lunaparku, tak więc na brak klimatu narzekać nie można. Znajdzie się tutaj tajemnicę, zagadkę kryminalną czy elementy paranormalne; jest stopniowanie napięcia. Jednak mnie osobiście najbardziej podobała się warstwa obyczajowa (i według mnie ona jest tutaj najlepsza), w której pokazane zostało zwyczajne życie, ze swoimi radościami i smutkami. Tę właśnie historię King doskonale opowiedział. Uśmiechałam się razem z bohaterami, razem z nimi się wzruszałam; czasem na chwilę się zadumałam. Książka poruszyła mnie emocjonalnie. Bardzo dobrze się przy niej bawiłam - w końcu taka jest rola wesołych miasteczek - sprzedają zabawę :)
Akcja książki dzieje się na początku lat 70-tych, i w dużej części - w wesołym miasteczku. Trzeba przyznać, że doskonale czuć atmosferę lunaparku, tak więc na brak klimatu narzekać nie można. Znajdzie się tutaj tajemnicę, zagadkę kryminalną czy elementy paranormalne; jest stopniowanie napięcia. Jednak mnie osobiście najbardziej podobała się warstwa obyczajowa (i według mnie...
więcej mniej Pokaż mimo toKing jak zwykle świetnie wykreował swoich bohaterów, zwłaszcza Wireman budzi dużą sympatię. Jest tutaj poruszanych kilka kwestii - przyjaźń, miłość ojcowska, radzenie sobie w sytuacji nagłego kalectwa czy utraty bliskich; jest i sztuka, a to wszystko przyprawione tajemnicą i zjawiskami nie z tego świata. Nie ma tu wielkiej grozy, ale i tak dreszczyk niepokoju jest momentami wyczuwalny. Bardzo przyjemna lektura.
King jak zwykle świetnie wykreował swoich bohaterów, zwłaszcza Wireman budzi dużą sympatię. Jest tutaj poruszanych kilka kwestii - przyjaźń, miłość ojcowska, radzenie sobie w sytuacji nagłego kalectwa czy utraty bliskich; jest i sztuka, a to wszystko przyprawione tajemnicą i zjawiskami nie z tego świata. Nie ma tu wielkiej grozy, ale i tak dreszczyk niepokoju jest momentami...
więcej mniej Pokaż mimo toCejrowski jest na pewno postacią zauważalną. Niezależnie od tego jaki ma się do niego stosunek jako osoby, trzeba przyznać, że posiada niezwykłą umiejętność opowiadania. W jego książkach czuć pasję, zamiłowanie do tego co robi. Sposób w jaki pisze - inteligentny, dowcipny, barwny - pozwala przenieść się, przynajmniej duchem :), w te odległe tereny; niewątpliwie pomagają też w tym zdjęcia. Dzięki temu jego książki czyta się z ogromną ciekawością i pochłania w błyskawicznym tempie.
Cejrowski jest na pewno postacią zauważalną. Niezależnie od tego jaki ma się do niego stosunek jako osoby, trzeba przyznać, że posiada niezwykłą umiejętność opowiadania. W jego książkach czuć pasję, zamiłowanie do tego co robi. Sposób w jaki pisze - inteligentny, dowcipny, barwny - pozwala przenieść się, przynajmniej duchem :), w te odległe tereny; niewątpliwie pomagają też...
więcej mniej Pokaż mimo toJest to podróż między Wschodem a Zachodem. Z jednej strony mamy Sikri w Indiach, a z drugiej - Florencję. Postacie historyczne mieszają się z fikcyjnymi, magia mocno przenika rzeczywistość. Nie ma tutaj jakiejś zawrotnej akcji, jest to raczej wolno sunąca do przodu historia, w sumie dosyć prosta. Poruszanych jest szereg tematów, np. odmienność kultur, rola kobiety w społeczeństwie, żądza, władza czy miłość. Sprawia wrażenie takiej baśni, ale dla dorosłych, i to nie tylko ze względu na tematykę, ale i język, który momentami bywa bardzo bezpośredni, mocny, a dla niektórych może nawet zbyt obsceniczny. Bardzo podobał mi się styl w jakim powieść jest napisana, taki obrazowy, który potrafi zauroczyć; wpleciony jest w nią dowcip, panuje w niej fajny klimat. Bardzo dobrze mi się czytało.
Jest to podróż między Wschodem a Zachodem. Z jednej strony mamy Sikri w Indiach, a z drugiej - Florencję. Postacie historyczne mieszają się z fikcyjnymi, magia mocno przenika rzeczywistość. Nie ma tutaj jakiejś zawrotnej akcji, jest to raczej wolno sunąca do przodu historia, w sumie dosyć prosta. Poruszanych jest szereg tematów, np. odmienność kultur, rola kobiety w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Miejsce: Japonia - Tokio, a przede wszystkim Kamakura, gdzie znajduje się dom rodziny Ogatów.
Główny bohater: Shingo Ogata; wiek: ponad sześćdziesiąt lat.
"I nagle Shingo usłyszał głos góry..... Przypominał szmer wiatru w oddali, lecz była w nim głęboka moc, jak wtedy, gdy drży ziemia.... Głos ucichł. Kiedy już umilkł, Shingo po raz pierwszy poczuł lęk. Chłodny dreszcz na myśl o nieznanym dniu śmierci."
Głos góry symbolizuje nieuchronnie zbliżającą się śmierć. Właśnie ten głos budzi w Ogacie dawne wspomnienia o prawdziwej, jednak niespełnionej miłości. Skłania również do bliższego przyjrzenia się własnej rodzinie, która nie jest wolna od problemów. Shingo, jako głowa rodziny, czuje się za nią odpowiedzialny. Stara się, na swój sposób, ją ratować. Istotne miejsce zajmują tutaj sny, przepełnione symboliką, ale przede wszystkim najistotniejsze są rozmyślania Shingo - jego wewnętrzny świat.
"Głos góry" napisany jest prostym językiem. Nie ma nagłych zwrotów akcji. Tutaj tempo płynie spokojnie, tak jak mijają kolejne dni życia. Razem z Shingo wykonujemy codzienne czynności, podróżujemy pociągiem do pracy, zachwycamy się przyrodą. Książka ta stanowi fascynującą podróż w głąb kultury japońskiej. Można zapoznać się z ich tradycją, wierzeniami, mentalnością. Urzekł mnie klimat książki - z jednej strony bije z niej spokój, a z drugiej odczuć można nietrwałość i zmienność życia. Szczerze polecam.
Miejsce: Japonia - Tokio, a przede wszystkim Kamakura, gdzie znajduje się dom rodziny Ogatów.
Główny bohater: Shingo Ogata; wiek: ponad sześćdziesiąt lat.
"I nagle Shingo usłyszał głos góry..... Przypominał szmer wiatru w oddali, lecz była w nim głęboka moc, jak wtedy, gdy drży ziemia.... Głos ucichł. Kiedy już umilkł, Shingo po raz pierwszy poczuł lęk. Chłodny dreszcz na...
"Życie pełne jest sposobności, problem jednak polega na tym, aby je rozpoznać, a to wcale nie jest takie łatwe". Takimi słowami Terzani rozpoczyna swoją książkę. Zgadzacie się z nim? Ja tak, szczególnie w drugiej części zdania, dotyczącej kłopotów z rozpoznaniem pojawiającej się możliwości. Czasem przytrafia się sytuacja, która wywołuje w nas zbyt wiele emocji, bólu, albo wręcz odwrotnie - wydaje się zupełnie nieistotna, by potraktować ją jako sposobność, która może coś zmienić w naszym życiu czy je wzbogacić. A niekiedy po prostu brakuje odwagi do podjęcia konkretnej decyzji. W każdym razie na swoim przykładzie autor pokazuje, że jeśli jednak uda się dostrzec tę okazję, to mamy szansę na rozwój i przeżycie całkiem nowych doświadczeń.
Sposobność autora przybrała formę przepowiedni: "Strzeż się! Istnieje wielkie ryzyko, że umrzesz w roku 1993. Dlatego nie wolno ci w tym roku latać. Ani razu!". Wróżbita wypowiedział te słowa wiosną 1976 roku, więc ta niepokojąca przyszłość wydawała się bardzo odległa. Tym bardziej dla osoby, która ma sceptyczne podejście do świata paranormalnego i nie traktuje poważnie informacji o spełniających się przepowiedniach. Jednak umysł ma w sobie coś takiego, że zapamiętuje słowa, które nas dotyczą; zwłaszcza, jeśli mogę one mieć wpływ na nasze życie. Siedzą sobie gdzieś przyczajone w głowie, a kiedy przychodzi odpowiednia chwila wychodzą na powierzchnię. I tak było w przypadku dziennikarza. Kiedy rok 1992 zbliżał się ku końcowi powróciła myśl o starej przepowiedni i pojawiło się pytanie: "I co teraz? Uwierzyć w nią czy zlekceważyć?". Terzani w tej wróżbie rozpoznał możliwość. Szansę na zmianę rytmu swoich dni, spojrzenia na świat, na bliższe przyjrzenie się ludziom poznanym w podróży i uważniejszą obserwację krajobrazów.
Dla autora ten rok był prawdziwym błogosławieństwem. Podróżując pieszo, łodziami, statkami, samochodami, autobusami, pociągami na nowo poczuł smak życia. Odwiedził Tajlandię, Kambodżę, Chiny, Mongolię, Indonezję czy chociażby Singapur. Każde miejsce było inspiracją do przemyśleń, wspomnień, odkrycia na nowo tej egzotycznej dla nas kultury, opowiedzenia dawnej historii, a także przekazania bieżących wydarzeń. Jednocześnie pewnym rytuałem stało się poszukiwanie najlepszych miejscowych wróżbitów, proroków czy szamanów. Zaczął się interesować tym, jak ludzie podchodzą do świata sugestii, gdzie szukają porad i czy mimo rozwoju jaki przeżywa Azja, stare wierzenia i zabobony wciąż mają się dobrze.
"Powiedział mi wróżbita" to po części świetny reportaż napisany przez uważnego obserwatora rzeczywistości, a po części opowieść lądowego podróżnika, który przelewa na papier swoje osobiste przemyślenia, refleksje i subiektywne odczucia dotyczące zmieniającego się świata, jak chociażby te dotyczące nowoczesności, konsumpcjonizmu, materializmu. Tiziano Terzani, niezależnie od tego jaką rolę przybiera, reportera czy podróżnika, snuje swą historię niespiesznie, z namysłem, w taki sposób, że człowiek (a przynajmniej ja) ma chęć wraz z nim zatrzymać się i oddać przemyśleniom. Była to dla mnie bardzo przyjemna podróż. Interesująca, refleksyjna, w pewnym stopniu również inspirująca. To moje pierwsze spotkanie z autorem, ale zdecydowanie nie ostatnie.
http://wporywienatchnienia.blogspot.com/2020/10/powiedzia-mi-wrozbita-tiziano-terzani.html
"Życie pełne jest sposobności, problem jednak polega na tym, aby je rozpoznać, a to wcale nie jest takie łatwe". Takimi słowami Terzani rozpoczyna swoją książkę. Zgadzacie się z nim? Ja tak, szczególnie w drugiej części zdania, dotyczącej kłopotów z rozpoznaniem pojawiającej się możliwości. Czasem przytrafia się sytuacja, która wywołuje w nas zbyt wiele emocji, bólu, albo...
więcej Pokaż mimo to