-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1196
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać452
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Popularność filmów i zdjęć z kotami przekonuje nas, że nie ma nic bardziej uroczego niż te zwierzaki. Wśród nich prym wiodą małe kotki. I właśnie to ich żywiołowość oraz pomysłowość wykorzystała Emily Gravett w książce „10 kotów”. Publikacja jest pomocą w nauce liczenia, kolorów, wyszukiwania różnic, ćwiczenia spostrzegawczości, rozwijania koncentracji, czyli wszystkich umiejętności niezbędnych w życiu. Dziesięć kotów o różnym umaszczeniu i trzy puszki z farbą staną się ciekawą zabawą wspomagającą rozwój dzieci.
Koty jako takie są bohaterami wielu publikacji. Dziesięć takich urwisów znajdziemy w piosenkach dla dzieci i książkach, więc tytuł nie jest nowością. Lekturę Emily Gravett od innych odróżnia to, że mamy tu minimum tekstu. Nie ma tu opowieści, ale za to mamy ilustracje z niesamowicie rozrabiającymi bohaterami i prostą zabawę w wyszukiwanie. Na każdej rozkładówce dowiemy się jaką cechę ma określona liczba kotów. Zaczynamy od jednego białego kota, którego trzeba odnaleźć na ilustracji. Z każdą stroną poziom trudności wzrasta, ponieważ koty mają dodatkowe cechy pojawiające się w czasie zabawy.
Praca z tego typu pomocą jest prosta i polega na obserwowaniu dorosłych, naśladowaniu ich, dostrzeganiu tego, co oni wskazują. Kiedy rodzic czyta „jeden biały kot” i później wskazuje go młody człowiek uczy się kilku ważnych rzeczy: koloru, cyfr i spostrzegawczości. Zauważa też, że wielkość i inne cechy nie mają znaczenie w przypadku poszukiwaniu jednej konkretnej. Po opanowaniu takiego prostego ćwiczenie możemy wykorzystać tekst do nauki czytania i mówienia. Każdą rozkładówkę można wykorzystać do ponownego liczenia wszystkich kotów.
Poza rozwijaniem zdolności liczenia, spostrzegawczości, koncentracji i rozumienia pojęć mamy publikacja jest świetnym materiałem do opowiadania i samodzielnego tworzenia kolejnych zadań dla młodego czytelnika. Minimalizm tekstu oraz piękne ilustracje zdecydowanie zachęcają do lektury, sprawiają, że dzieci chętniej sięgają po książki i się z nimi oswajają.
„10 kotów” to publikacja z pięknie rozwijającą się akcją. Na pierwszej ilustracji jeszcze nic nie zapowiada tego, co się będzie działo na kolejnych. Koty właśnie się przebudziły i od niechcenia przeciągają się oraz trącają zabawkową mysz. Dopiero później akcja się rozwija: maluchy skaczą po puszkach z farbami. Mamy tu trzy podstawowe kolory: żółty, niebieski i czerwony. Na trzeciej stronie widzimy, że maluchom przypadkowo udaje się otworzyć puszkę. Nim do tego doszło były ćwiczenia wyszukiwania kotów z określonym umaszczeniem. Teraz do cech naturalnych dojdą plamy z farb, czyli robi się ciekawie. Na ósmej rozkładówce zobaczymy pierwsze efekty mieszania różnych farb. Zobaczymy, że czerwony z żółtym dają pomarańczowy, a na dziewiątej zobaczymy w jaki sposób pojawia się zielony. Przedostatnia rozkładówka zawiera już fioletowy, a na ostatniej mamy stado kąpiących się kotów i różowy ręcznik, w który mogą się wytrzeć.
Poza obserwowaniem psot, liczeniem, wskazywaniem kolorów mamy tu także pokazane relacje między bohaterami. Kocia mama jest cierpliwa i leży sobie spokojnie, kiedy jej potomstwo rozrabia. Gdy malcy są brudni pomaga im w myciu w misce, aby wyczyścić futro. Zobaczymy, że zabawa jest świetna, ale po każdej brudzącej aktywności trzeba się umyć.
Książka poza nauką liczb, kolorów, rozwijaniem spostrzegawczości i koncentracji może stać się też inspiracją do zabaw z farbami. Warto ograniczyć się właśnie do podstawowych barw: biały, żółty, czerwony i niebieski i pozwolić dziecku eksperymentować, doświadczać tego, czego dowiedziało się z książki.
Całość wydrukowana na dobrej jakości papierze, bardzo dobrze zszyta i oprawiona w kartonową oprawę. Jest to ciekawa lektura dla dzieci od drugiego roku życia i uważam, że należy do grupy tych książek, które z dzieckiem rosną. Można ją z powodzeniem wykorzystywać nie tylko do oswajania z kolorami i liczbami, ale też do ćwiczenia umiejętności mówienia, opowiadania. Im starszy będzie czytelnik tym więcej będzie mógł z tą publikacją zrobić. Zwłaszcza, że aktywności kotów dają duże pole do popisów.
Popularność filmów i zdjęć z kotami przekonuje nas, że nie ma nic bardziej uroczego niż te zwierzaki. Wśród nich prym wiodą małe kotki. I właśnie to ich żywiołowość oraz pomysłowość wykorzystała Emily Gravett w książce „10 kotów”. Publikacja jest pomocą w nauce liczenia, kolorów, wyszukiwania różnic, ćwiczenia spostrzegawczości, rozwijania koncentracji, czyli wszystkich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ciekawość jest naturalną cechą dziecka, którą dzięki odpowiadaniu na pytania możemy podsycać i rozwijać sprawiając, że nasza pociecha nie tylko będzie miała bogatszą wiedzę o świecie, ale i chętniej będzie uczyła się w szkole, ponieważ przyswajanie sobie kolejnych informacji nie będzie traktowane jako przymus, ale jako przyjemna zabawa. Dobrym uzupełnieniem dziecięcych pytań są różnego rodzaju książki edukacyjne zawierające pytania i odpowiedzi. Młodzi słuchacze odkrywają, w jaki sposób prawidłowo formułować pytania oraz otrzymują na nie odpowiedź. Do tego mają doskonałą okazję do rozwinięcia swojej koncentracji, pogłębienia więzi z rodzicami lub opiekunami, a także umiejętności obserwowania otoczenia i poznawania mechanizmów działania otaczających nas przedmiotów. Ponad to uczymy dzieci sięgania po książki w celu znalezienia odpowiedzi na pytania oraz zachęcamy do regularnego czytania. A to tylko niektóre plusy, ponieważ jest jeszcze cała gama zalet czytania i ciągłego uczenia się wymieniana przez neurologów.
Doskonałą lekturą zachęcającą młodych czytelników do wyjaśniania tajników świata jest „100 głupich pytań dla bystrzaków”, w której jedynie do tytułu mogę mieć małe zastrzeżenia: dlaczego „głupich”? Może dlatego, że nam dorosłym pytania dzieci często wydają się naiwne, a może dlatego, że są dla nas dorosłych denerwujące, kiedy nie potrafimy wyjaśnić zjawisk? W każdym razie mogę Was zapewnić, że zawarte w książce pytania nie są ani głupie ani naiwne, ale za to zachęcają do lepszej obserwacji otaczającego nas świata. Z tego powodu znajdziemy tu odpowiedzi dotyczące tego, w jaki sposób krowy zagrażają naszej planecie, dlaczego globalne ocieplenie jest niebezpieczne, jak działa lodówka, dlaczego czasami z deszczem padają zwierzęta, dlaczego wzdychamy, dlaczego istnieją różne jednostki pomiaru, dlaczego nie możemy sami siebie połaskotać, dlaczego głośne dźwięki zmieniają się, dlaczego samoloty latają, czy można poparzyć się światłem księżyca, dlaczego prześcieradła wybielano nocą, dlaczego kurz ciągle wraca, dlaczego w łyżce widzimy się do góry nogami i wiele, wiele innych pozwalających lepiej zrozumieć język, legendy oraz wyjaśnić zjawiska, z którymi mamy do czynienia.
Każde pytanie zajmuje dwie strony, a odpowiedź na nie podzielono na trzy mniejsze części zachęcające do stawiania kolejnych pytań i sprawiające, że dziecko nie nudzi się w czasie lektury. Ponad to zawiera również ciekawostki niezwiązane bezpośrednio z pytaniem, np. pytanie o możliwość poparzenia się światłem księżycowym nie zawiera pytania o możliwość wybielenie prześcieradeł tym światłem. Prosty język, subtelne ilustracje naśladujące dziecięce rysunki oraz duża czcionka sprawiają, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. Ze względu na to, że lektura zawiera pytania i odpowiedzi na nie można czytać ją wybiórczo. Całość dopełniają bardzo dobrze zszyte strony oprawione w solidną okładkę, dzięki czemu książka jest trwała i estetyczna.
My jesteśmy bardzo zadowoleni z tej książki. Nasza córka uwielbia lektury zawierające pytania z odpowiedziami pozwalającymi znaleźć jej odpowiedź na tak proste zjawiska jak mrożenie czy paski na paście do zębów oraz dlaczego dorośli już nie rosną. Dla nas pytania banalne, ale jak je wyjaśnić w satysfakcjonujący dla dziecka sposób? Autorowi zdecydowanie się to udało.
Ciekawość jest naturalną cechą dziecka, którą dzięki odpowiadaniu na pytania możemy podsycać i rozwijać sprawiając, że nasza pociecha nie tylko będzie miała bogatszą wiedzę o świecie, ale i chętniej będzie uczyła się w szkole, ponieważ przyswajanie sobie kolejnych informacji nie będzie traktowane jako przymus, ale jako przyjemna zabawa. Dobrym uzupełnieniem dziecięcych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Najtrudniej jest pisać o książkach, do których człowiek codziennie wraca, ponieważ zawierają one wiele cennych rad. Do takich należy „1001 porad dla rodziców i terapeutów dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera”, po którą sięgnęłam ze względu na córkę. Po pięciu latach bardzo wiele już rozumiem z jej problemów i komunikatów, ale ciągle są sfery nieodkryte. Szukałam czegoś, co mi pomorze uporządkować i spojrzeć z boku ma moją codzienność, na wszystko, co wydarzyło się w moim życiu w ciągu pięciu lat.
Może zacznę od nas. Ola uczyła nas wielkiego dystansu do świata. Ja-korpoludek-mieszkający-w-dużym-mieście wciśnięty w garsoneczkę i znęcający się nad sobą butami na wysokim obcasie oraz obliczający kalorie (rozmiar 34-36 wymagał poświęceń) stałam się matką-Polką o rozmiarze 44, w leginsach, tunice, trampkach czy innych wygodnych butach i mieszkającą na prowincji. Kolejna rzecz jaka się zmieniła to stosunek do rzeczy: Ola i tak nie chce nosić nowych ubrań, więc już nikt w domu nie terroryzuje się wyprawami do sklepów odzieżowych (nigdy nie lubiłam zakupów). Czasami z mężem śmialiśmy się, że trzeba kupić, coś nowego i powiedzieć, że to używane już było to wtedy Ola będzie nosiła. Nie działało. Musiało być noszone. W przypadku rajstopek i skarpet taki zabieg się sprawdzał, ale bluzeczki były odkładane, dlatego wielkie paki od znajomych oraz zakupy w lumpeksie ratowały nas z opresji. Zastanawiałam się skąd bierze się niechęć do nowych ubrań i grzecznie podporządkowałam się upodobaniom córki. Takie i wiele innych rzeczy odbiegających od normy została opisana w bardzo przystępny sposób.
Wszystkim osobom mającym dzieci z autyzmem, ZA, pracującym z takimi dziećmi polecam książkę, bo naprawdę warto. Im wcześniej ją przeczytacie tym lepiej dla dzieci. Czasami warto wsłuchać się w to, co dzieci nam komunikują, czym chcą się z nami podzielić. Moja córka nigdy nie była głośna, krzycząca, kładąca się na chodniku bez przyczyny. Na szczęście mam na tyle dużo czasu, aby każdego dnia wsłuchiwać się w jej potrzeby, obserwować ją, wyciągać wnioski z zachowania. Mam to szczęście, że przyszło mi to dość łatwo, że bardzo szybko wyłączyłam w swoim życiu sygnalizator "A co ludzie powiedzą". Wiem, że dla wielu może być to trudne. Książka pomoże nabrać Wam ważnej dla dzieci wrażliwości na ich potrzeby i skupieniu się na nich zamiast na ocenach otoczenia. Ponad to znajdziecie w niej wiele rad dotyczących każdej dziedziny życia: od wspomnianych ubrań, przez jedzenie, uspokajanie, opanowanie przeładowań, podróży, schematów dnia, diet, zaspokajanie potrzeb, nagród sensorycznych, sposobów komunikacji, radzenie sobie z wrażliwością na różne bodźce, harmonogramy, różnorodne terapie oraz specjalistów, pomysły na zabawę, sposoby wprowadzania w świat nauki, książek, naukę języków, rozwijanie motoryki dużej i małej, po: interpretację zachowania, motywację do pracy, codzienne czynności fizjologiczne, pielęgnację, przeprowadzki, podróże i wiele innych elementów naszej codzienności. Każdy problem jest dokładnie opisany, autorzy pokazują, jakie trudności mogą mieć dzieci z określonymi składnikami świata, w jaki sposób mogą odbierać otoczenie. Rad jest naprawdę bardzo wiele.
Całość podzielono na sześć rozdziałów: integracja sensoryczna, komunikacja i język, zachowanie, życie codzienne, myślenie społeczne, życie w społeczności, nauczyciela i uczniowie. W każdym znajdują się podrozdziały, w których ważne rady wytłuszczono, umieszczono w ramkach lub wypunktowano, dzięki czemu łatwo odnaleźć się w szeregu informacji.
Książka posiada też swoje wady: napisano ja z myślą o twórczych rodzicach, którzy jeśli im się podpowie, że do zabawy można wykorzystać wałek do ciasta to mają już co najmniej kilka pomysłów na zabawę, a nie dla tych, którzy będą zastanawiali się co z tym wałkiem zrobić, ale myślę, że po lekturze i ci drudzy rodzice nabiorą pewnej wrażliwości twórczej niezbędnej przy dziecku. Ogólnie książka jest zbiorem różnorodnych porad, a nie pomysłów na zabawy, ale autorki wskażą, gdzie takich inspiracji szukać, w jaki sposób podejść do otoczenia, co może stać się elementem terapii.
Polecajcie ją specjalistom, znajomym mającym dzieci z autyzmem i ZA, sięgajcie po nią nawet jeśli macie zdrowe dzieci, ponieważ poza wieloma wskazówkami rehabilitacji znajdziecie tam inspirację w jaki sposób rozwijać społeczne więzi dziecka z innymi, jak stymulować rozwój. Jest to najlepsza książka na temat autyzmu jaka trafiła do moich rąk. Niedługo napiszę o "Autyzm... Co to dla mnie znaczy?" poradniku, po który także powinien sięgnąć każdy rodzic i specjalista.
Najtrudniej jest pisać o książkach, do których człowiek codziennie wraca, ponieważ zawierają one wiele cennych rad. Do takich należy „1001 porad dla rodziców i terapeutów dzieci z autyzmem i zespołem Aspergera”, po którą sięgnęłam ze względu na córkę. Po pięciu latach bardzo wiele już rozumiem z jej problemów i komunikatów, ale ciągle są sfery nieodkryte. Szukałam czegoś,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-02-15
Zadania i zagadki są jednym ze sposobów umilania czasu naszych pociech, rozwijania ich spostrzegawczości i koncentracji, zachęcania do liczenia oraz pozwalającego na stawianie nowych wyzwań. Wszystkie te zdolności przeplatają się i uzupełniają. Spostrzegawczość jest ściśle związana z koncentracją, umiejętnością dopasowania, znalezienie wspólnych cech. Im więcej ćwiczymy tym jesteśmy w tym lepsi. Ważna jest tu też szybkość rozwiązywania zadania, a także umiejętność analizy. Można ją ćwiczyć przez wskazywanie określonych elementów na ilustracjach lub przy pomocy specjalnych publikacji zawierających wiele szczegółów. U nas przygoda z takimi zabawami zaczynała się od drzwi, na których każdego dnia naklejałam kolejne naklejki i córka miała za zadanie znalezienie nowej rzeczy pośród bardzo wielu. Zabawa ta dawała jej wiele satysfakcji i pozwalała mi pracować nad jej słownictwem, a kiedy wychodziła na spacer miała wystarczająco przyciągające uwagę miejsce, po którym od przedmiotu do przedmiotu mogła wodzić palcem. To nam zdecydowanie ułatwiało ubieranie. Jednak były to tylko jedne drzwi niczym jedna strona. Po latach ciągle pozostał nam sentyment do rzeczy pomagających w odszukiwaniu szczegółów, podobnych rzeczy lub wychwytywaniu innych, niepasujących. I właśnie z tego powodu sięgnęłyśmy po publikacje Àngels Navarro, która na początku swoich publikacji da wskazówki, w jaki sposób pracować z jej publikacjami. Dowiemy się też dlaczego ten sposób kształtowania koncentracji długofalowej jest ważny.
Rok temu do naszego domu trafiły ćwiczenia „Zgadnij w minutę. 1051 łamigłówek” Książka jest dość gruba (tak na prawie centymetr), z usztywnionymi okładkami i wieloma zagadkami. Na początku publikacji znajdziemy cenne wskazówki, w jaki sposób takie ćwiczenia pomagają rozwijać możliwości intelektualne naszych pociech oraz w jaki sposób z nimi pracować. Zadania zaczynają się od stosunkowo łatwych. Z każdą stroną poziom trudności wzrasta. Do tego różnych przedmiotów z określonej kategorii jest więcej i można zachęcić do odszukania wszystkich. Duże znaczenie ma tu też zabawa z czasem. Fajnym gadżetem do pracy jest stoper z alarmem. On pozwoli nam na dokładne zmierzenie czasu i przyłożenie się do efektywności pracy. Do tego wielkim plusem jest różnorodność: zarówno wyszukiwanie przedmiotów określonej kategorii, jak i tych, które zniknęły, uzupełnienie miejsc pustych, labirynty, cienie, zbiory. Do tego zadania poklasyfikowano na dwa etapy pozwalające kontrolować postępy, rozbudowywać polecenia. Na końcu znajdziemy odpowiedzi, dzięki czemu będzie to świetna pomoc przy stosowaniu metody Montessori: dziecko samo może kontrolować własne postępy, weryfikować prawidłowość rozwiązania.
„1001 zabawnych zagadek” to kolejna odsłona zadań dla przedszkolaków. Zasada pracy jest tu taka jak w innych publikacjach autorki: z każdą stroną wzrasta poziom trudności. Na początku mamy łatwe zadania. Zaczynamy od prostych, ale jednocześnie bogatych w szczegóły ilustracji wyszukiwania określonych elementów. Na kolejnej stronie poziom wzrasta i to wyszukujący ustala jakie kategorie rzeczy będzie szukał. Dalej nie dość, że trzeba wyszukać określone rzeczy to jeszcze określić, których jest więcej, a których mniej, czyli pojawia się liczenie i porównywanie. Następna rozkładówka to pozornie proste wyszukiwanie i liczenie, ale później trzeba podsumować ilość wszystkich znalezionych elementów. Jest też dopasowywanie zbiorów, aby po razem była określona ilość rzeczy w wybranych zbiorach. Pojawia się też wyszukiwanie elementów wspólnych na dwóch ilustracjach, kolejne liczenie przedmiotów, sumowanie ich i do tego dochodzą zadania poboczne zawarte na ilustracji. Są też labirynty, wyszukiwanie rzeczy określonego koloru, liczenie ich, sumowanie wszystkich, grupowanie, odnajdywanie wszystkich.
Ilustracje są różnorodne, dzięki czemu odnosimy wrażenie dużego zróżnicowania Są to ciekawe rysunki zwierząt, roślin i przedmiotów. Jedne proste, inne fantazyjne.
Po takie książki warto sięgać z kilku powodów. Pierwszym jest pokazanie naszym pociechom, że zabawy z lekturami to bardzo przyjemna przygoda. Kolejnym trenowanie koncentracji i spostrzegawczości, a także logicznego myślenia pociechy w czasie wyszukiwania szczegółów, wzbogacanie słownictwa, poszerzanie wiedzy. Książki bez tekstu aż proszą się o to, by samodzielnie wymyślić przygody bohaterów, co powoli na wielogodzinne ćwiczenie dziecięcych umiejętności językowych oraz kreatywności. Proste ilustracje wykorzystujące podstawowe kolory oraz nieskomplikowane elementy będą doskonałą inspiracją do tworzenia własnych niepowtarzalnych rysunków. Do tego mamy tu świetną zabawę z matematyką. Dziecko rozwiązując zagadki nawet się nie spostrzeże, ile ważnych i prostych ćwiczeń wykonuje, jak wiele umiejętności ćwiczy.
Zadania i zagadki są jednym ze sposobów umilania czasu naszych pociech, rozwijania ich spostrzegawczości i koncentracji, zachęcania do liczenia oraz pozwalającego na stawianie nowych wyzwań. Wszystkie te zdolności przeplatają się i uzupełniają. Spostrzegawczość jest ściśle związana z koncentracją, umiejętnością dopasowania, znalezienie wspólnych cech. Im więcej ćwiczymy tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma osiem lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książki „321 superciekawych faktów, które trzeba poznać, zanim się skończy 13 lat” wracałyśmy przez kilka miesięcy. Pierwsze czytanie było od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w tej publikacji. Kolejne to już było wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki.
Mathilda Masters w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszej przyrody, ludzkich wynalazków, eksperymentów, dokonań. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy. Zupełnie inaczej będziemy patrzeć na dobrodziejstwo istnienia takich owoców jak pomarańcze, o których dowiemy się, że zostały stworzone przez człowieka.
W „321 superciekawych faktów” nie zabrakło też cennych informacji o ciele, a tam ciekawostka, że nasz organizm potrafi wypocić nawet 8 litrów, wdychać 10 tysięcy litrów powietrza, rano jesteśmy wyżsi niż wieczorem, a nasz przewód pokarmowy na 9 metrów długości (jakim cudem to wszystko się w nas mieści?), a kłamcy mają ciepły nos. Poznałyśmy też tajniki zachowania higieny przez zwierzęta i zostałyśmy zaskoczone tym, że nawet dżdżownice potrafią jej przestrzegać dbając o to, aby toaleta znajdowała się w jednym miejscu, a wombaty robią kwadratowe kupy. Do tego znalazłyśmy sporo informacji o zwierzęcych wędrówkach oraz olbrzymich odległościach pokonywanych przez danaidy wędrujące z Kanady do Meksyku (8 tys. km!) oraz lwim ziewaniu czy wędrówkach ryb po drzewach. Przyjrzałyśmy się zamarzniętej wodzie w różnych postaciach: płatków śniegu i komet. Ciekawostek, które nas zaskoczyły było oczywiście dużo więcej, a wszystkie doskonale rozwija nasze zainteresowania córki i uzupełnia szkolną wiedzę.
„101 obrzydliwych faktów” Mathildy Masters to rewelacyjne uzupełnienie wcześniejszej lektury, ponieważ poruszają kolejne zagadnienia, rozwijają wcześniejsze. Tym razem są to ciekawostki, które mogą niejednej osobie podnieść jedzenie… Na szczęście moja córka pod tym względem jest wytrzymała i w obliczu faktów zachowuje się jak stereotypowy pracownik prosektorium: kanapka jedzona w czasie zgłębiania tematu. Zagadnienia są tu posegregowane tematycznie. Znajdziemy tu takie tematy przewodnie jak ciało, wydzieliny, zwierzęta, historia, otoczenie, rośliny, dziwne zwyczaje, zapach i smak, jedzenie oraz zawody.
W pierwszej części autorka skupiła się na tym, co dzieje się z ciałem, czyli wchodzimy w świat łuszczenia, wydzielin z nosa i uszu, paznokci, włosów, pocenia, ślinienia, trądziku, wymiotów czy kulek z włosów w układzie pokarmowym. Dalej przyjrzymy się fekaliom oraz ich zabarwieniu, intensywności zapachu, konsystencji, wykorzystaniu ich w gospodarce. Od ludzkiej kupy przejdziemy do zwierzęcej i odkrywamy, dlaczego niektóre zwierzęta jedzą odchody. W trzeciej części są takie zaskakujące fakty jak bronienie się przed napastnikiem krwią pryskaną z oczu. Poznamy też dziwne zwyczaje przodków (od tych pokarmowych, przez higieniczne, po rytualne. Pojawią się takie barwne postacie jak Kaligula, Neron, faraonowie. Nie zabraknie też historii unikania higieny i dżumy. Jeśli jeszcze mamy mało wstrętnych rzeczy dowiadujemy się jak wiele budzących odrazę stworzeń żyje w naszych domach. Wejdziemy w świat kwiatków, których lepiej nie drażnić i nie wąchać lub dotykać. Odkryjemy tajniki tajnych służb, wykorzystanie roślin do odstraszania. Następnie przyjrzymy się makabrycznym zwyczajom w różnych kulturach. Plucie, wylewanie pomyj, rzucanie dzieci z wież czy tańce ze szczątkami zmarłych krewnych to tylko nieliczne tradycje, które mogą zaskoczyć.
Dzięki tej książce dowiedzieliśmy się, dlaczego niektórzy nie lubią brukselki, a inni kochają superśmierdzące sery. Weszłyśmy w świat pingwinich i foczych smrodków oraz przysmaków wikingów. Do tego jest tu całkiem sporo zatrważających zwyczajów kulinarnych. Mogłam też przybliżyć córce, z jakimi wyzwaniami spotykali się ludzie żyjący klika wieków temu, a także dowiedzieć się, w jaki sposób oceniana jest smaczność karmy dla naszych domowych pieszczochów.
Wielki plus tej książki (podobnie jak było to w „321 superciekawych faktach”) polega na tym, że nie trzeba czytać jej od deski do deski tylko można wybiórczo sięgać po interesujące nas tematy. Są tu tematy, dzięki którym dziecko będzie mogło zabłysnąć wiedzą na wszystkich przedmiotach szkolnych. Całość podzielono na dziesięć tematycznych rozdziałów, które uzupełniają wcześniejszą lekturę, ale nie jest ona niezbędna do czytania tej, ponieważ kolejne informacje nie są kontynuacją wcześniejszych.
Całość dopełnia solidna oprawa, estetyczne i oryginalne ilustracje, bardzo dobrze zszyte strony i dobry papier oraz duży format. Dzięki temu książka jest estetyczna i trwała. Plusem jest przekazywanie naprawdę wielu informacji w lekki i zabawny sposób, sprawiający, że całe otoczenie zaczyna wydawać nam się jeszcze ciekawsze niż do tej pory. Zdecydowanie polecam!
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma osiem lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książki Mathildy Masters stały się jednymi z tych, obok których nie możemy przejść obojętnie. Jej publikacje to zbiory ciekawostek, duża dawka wiedzy i przede wszystkim to, co ułatwia nam poszerzanie wiedzy, czyli pytania z odpowiedziami. W ten sposób łatwiej pracować nie tylko z dzieckiem, które nie mówi, ale też zachęcać inne do stawiania pytań, pokazywania, że nie ma głupich ani kłopotliwych zagadnień. W nauce jedynie brak umiejętności udzielenia prostej odpowiedzi może być problematyczne.
Plusem publikacji autorki jest to, że mogłyśmy czytać je tradycyjnie (czyli od deski do deski) i wybiórczo (poszukiwać tematy, do których jeszcze chcemy wrócić). Podział na większe obszary tematyczne zdecydowanie ułatwia poruszanie się po nich. Do tego naprawdę szerokie spojrzenia na każdy temat. Ponad to niektóre tematy wracają w kolejnych publikacjach: raz są pokazane jako ciekawostki ze świata zwierząt, raz jako obrzydliwe fakty, a raz jako ciekawostki na temat klimatu. Za każdym razem opisane nieco inaczej, z uwzględnieniem innych ważnych obszarów i dzięki temu publikacje stają się intertekstualne. Autorka uczy też, że jedno pytanie może prowadzić do kolejnego, zachęca do stawiania własnych, poszukiwania w innych książkach. Każde poruszone przez niż zagadnienie to pewnego rodzaju zakotwiczenie, wprowadzenie w obszar wiedzy, podpowiedź co młody czytelnik może wyszukać samodzielnie w internecie lub innych książkach. Warto sięgnąć po wszystkie napisane przez nią prace i rozwijać dziecięce zainteresowania. Moja córka uwielbia te publikacje, bo jest w nich wszystko, czego potrzebuje: wyszczególnione tematy, niedługie informacje zawierające przykuwające uwagę ciekawostki, którymi można zabłysnąć w szkole. Do tego każdy temat omówiony naprawdę bardzo treściwie i z dużym poczuciem humoru. Niedługie notki na różne tematy pozwalają na czytanie tych rzeczy, które w danym momencie nas interesują i nie zmuszają młodych czytelników do ślęczenia kilka godzin z książką, żeby dowiedzieć się czegoś o świecie.
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma już dziewięć lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań, ponieważ komunikacja alternatywna opiera się na prostych komunikatach. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książek napisanych przez Mathildę Masters ciągle wracamy, przeszukujemy, co chciałybyśmy przeczytać ponownie. Pierwsze czytanie było od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w tej publikacji. Kolejne to już było wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki. Opowiadając o nowej książce nie sposób nie wspomnieć o jej wcześniejszych, dlatego bardzo krótko opowiem Wam, dlaczego są to lektury, które powinny się znaleźć w bibliotece Waszych pociech.
Mathilda Masters w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszej przyrody, ludzkich wynalazków, eksperymentów, dokonań. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy. Zupełnie inaczej będziemy patrzeć na dobrodziejstwo istnienia takich owoców jak pomarańcze, o których dowiemy się, że zostały stworzone przez człowieka.
W „321 superciekawych faktów” nie zabrakło też cennych informacji o ciele, a tam ciekawostka, że nasz organizm potrafi wypocić nawet 8 litrów, wdychać 10 tysięcy litrów powietrza, rano jesteśmy wyżsi niż wieczorem, a nasz przewód pokarmowy na 9 metrów długości (jakim cudem to wszystko się w nas mieści?), a kłamcy mają ciepły nos. Poznałyśmy też tajniki zachowania higieny przez zwierzęta i zostałyśmy zaskoczone tym, że nawet dżdżownice potrafią jej przestrzegać dbając o to, aby toaleta znajdowała się w jednym miejscu, a wombaty robią kwadratowe kupy. Do tego znalazłyśmy sporo informacji o zwierzęcych wędrówkach oraz olbrzymich odległościach pokonywanych przez danaidy wędrujące z Kanady do Meksyku (8 tys. km!) oraz lwim ziewaniu czy wędrówkach ryb po drzewach. Przyjrzałyśmy się zamarzniętej wodzie w różnych postaciach: płatków śniegu i komet. Ciekawostek, które nas zaskoczyły było oczywiście dużo więcej, a wszystkie doskonale rozwija nasze zainteresowania córki i uzupełnia szkolną wiedzę.
„101 obrzydliwych faktów” Mathildy Masters to rewelacyjne uzupełnienie wcześniejszej lektury, ponieważ poruszają kolejne zagadnienia, rozwijają wcześniejsze. Tym razem są to ciekawostki, które mogą niejednej osobie podnieść jedzenie… W pierwszej części autorka skupiła się na tym, co dzieje się z ciałem, czyli wchodzimy w świat łuszczenia, wydzielin z nosa i uszu, paznokci, włosów, pocenia, ślinienia, trądziku, wymiotów czy kulek z włosów w układzie pokarmowym. Dalej przyjrzymy się fekaliom oraz ich zabarwieniu, intensywności zapachu, konsystencji, wykorzystaniu ich w gospodarce. Od ludzkiej kupy przejdziemy do zwierzęcej i odkrywamy, dlaczego niektóre zwierzęta jedzą odchody. W trzeciej części są takie zaskakujące fakty jak bronienie się przed napastnikiem krwią pryskaną z oczu. Poznamy też dziwne zwyczaje przodków (od tych pokarmowych, przez higieniczne, po rytualne. Pojawią się takie barwne postacie jak Kaligula, Neron, faraonowie. Nie zabraknie też historii unikania higieny i dżumy. Jeśli jeszcze mamy mało wstrętnych rzeczy dowiadujemy się jak wiele budzących odrazę stworzeń żyje w naszych domach. Wejdziemy w świat kwiatków, których lepiej nie drażnić i nie wąchać lub dotykać. Odkryjemy tajniki tajnych służb, wykorzystanie roślin do odstraszania. Następnie przyjrzymy się makabrycznym zwyczajom w różnych kulturach. Plucie, wylewanie pomyj, rzucanie dzieci z wież czy tańce ze szczątkami zmarłych krewnych to tylko nieliczne tradycje, które mogą zaskoczyć.
„321 intrygujących faktów o zwierzętach” to kolejną solidną dawkę wiedzy podanej w ciekawy sposób. Książkę podzielono na szesnaście części mających inne tematy przewodnie. Omawiana jest inteligencja, miłość, niezwykłe cechy, maniery w czasie jedzenia, dziwne zwyczaje. Poznajemy też sławne i groźne zwierzęta, sposoby porozumiewania się. Dowiemy się jak wyglądają zwierzęce rodziny, mieszkania i w jakich miejscach lubią przebywać, w jaki sposób się bronią i wszystko, co chciałoby się wiedzieć o zwierzętach, ale nie miało się możliwości zdobycia wiedzy. Są tu mądre muchy, gęsi przepowiadające pogodę, kury z rewelacyjna pamięcią. Obalane są przekonania o krótkiej pamięci złotych rybek. Nie zabraknie też tego jak zwierzęta radzą sobie bez aptek i sztućców, jakie sztuczki potrafią zrobić, w jaki sposób bronią się przed zjedzeniem oraz jakie współprace podejmują. Jest symbioza, pasożytnictwo, komensalizm, amensalizm. Odkryjemy ptasich piromanów oraz leniwych rodziców chodzących na skróty. Poznamy pamiętliwe ptaki i odkryjemy jak świetnie niektóre zwierzęta znają zasady fizyki. Są tu też rewelacyjni włamywacze i zwierzęta, których inteligencja wzrasta z ilością dostarczanych promieni słonecznych. Dużo? A to dopiero tematy z pierwszego rozdziału, a jest ich aż szesnaście, więc i tych ciekawostek bardzo dużo, dlatego szczerze polecam wszystkim dzieciom i nastolatkom. Myślę, że przedszkolaki chętnie posłuchają codziennie po jednym rozdziale, a starsze chętnie będą się zaczytywać. Zwłaszcza, kiedy zauważą, że mogą tą wiedzą pochwalić się przed nauczycielami.
Najnowsza publikacja zabiera nas w tajniki klimatu. „123 superciekawe fakty o klimacie” to rewelacyjna podróż po historii Ziemi. Dowiadujemy się, w jaki sposób dawniej zmieniały się warunki do życia na naszej planecie, odkryjemy dlaczego kiedyś na biegunie rosły palny, jak wyglądał rozkład lądów, dlaczego doszło do zmian, jaki wpływ na otoczenie mają wulkany, komety i fabryki oraz zwierzęta. Wchodzimy w obszar wiedzy uświadamiających nam niezwykłe znaczenie życia w oceanach, jego wpływu na każdy aspekt naszego życia. Całą opowieść otwiera bardzo ważne wyjaśnienie: czym jest klimat, a czym pogoda, jakie są między nimi zależności. Poznajemy narzędzia, z którymi pracują meteorolodzy, w jaki sposób atmosfera chroni nas przed nadmiernym promieniowaniem oraz w jaki sposób wpływa na powstawanie ciepła na planecie, jak zmianie ulegała dziura ozonowa. Poznamy też źródła wytwarzania dwutlenku węgla oraz dowiemy się, w jaki sposób sami możemy eliminować nadmiar emisji substancji szkodliwych. Odkryjemy znaczenie pustyń dla życia w oceanach, w jaki sposób one powstaję, zrozumiemy wpływ ukształtowania terenu oraz prądów morskich. Poza takimi stałymi czynnikami sporo miejsca poświęcono zwierzętom roznoszącym nasiona, zapylającym kwiaty, dbającym o to, abyśmy mieli, co jeść. Dzięki tej publikacji nieco inaczej popatrzymy na wiele istot i ich miejsce w kształtowaniu warunków, w których żyjemy. Sporo miejsca poświęcono też nauce o klimacie, znaczeniu interdyscyplinarności na zrozumienie różnych zjawisk, tworzenia nowych wynalazków ułatwiających życie, ale jednocześnie szkodzących atmosferze. Mathilda Masters podsuwa wiedzę, którą czytelnicy mogą samodzielnie sprawdzić i przetestować, zrozumieć dostrzegane rzeczy (np. zależność określonej szerokość pierścieni w drzewach od wilgotności).
Całość dopełnia solidna oprawa, estetyczne i oryginalne ilustracje, bardzo dobrze zszyte strony i dobry papier oraz duży format. Dzięki temu książka jest estetyczna i trwała. Plusem jest przekazywanie naprawdę wielu informacji w lekki i zabawny sposób, sprawiający, że całe otoczenie zaczyna wydawać nam się jeszcze ciekawsze niż do tej pory. Zdecydowanie polecam wszystkie książki Mathildy Masters! Jeśli Wasze dzieci poczują naukowego bakcyla to na końcu książki znajdą spis lektur, które pomogą im poszerzyć swoje zainteresowania i ułatwią obserwacje. Zapewniam, że wszystkie pięknie wprowadzą Was w świat przyrody.
Książki Mathildy Masters stały się jednymi z tych, obok których nie możemy przejść obojętnie. Jej publikacje to zbiory ciekawostek, duża dawka wiedzy i przede wszystkim to, co ułatwia nam poszerzanie wiedzy, czyli pytania z odpowiedziami. W ten sposób łatwiej pracować nie tylko z dzieckiem, które nie mówi, ale też zachęcać inne do stawiania pytań, pokazywania, że nie ma...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Seks ciągle jest tematem tabu. W swoim otoczeniu spotykam się z tym, że osoby, które niby są wyzwolone i swobodne mają jednak problem, kiedy trzeba o płciowości i rozmnażaniu powiedzieć dzieci i młodzieży. Każdy młody człowiek przechodzi przez okres poszukiwnia informacji na ten temat i zderza się ze ścianą milczenia, infantylizacji lub wulgaryzacji. Do tego płciowość otoczona jest wieloma mitami religijnymi i uprzedzeniami kulturowymi. A co, by było, gdybyśmy po prosty sięgnęli po rzetelne źródło z profesjonalnym słownictwem, pokazali dziecku, że jego cielesność jest w porządku i każdy doświadcza dylematów?
Od czasu do czasu staram się podsuwać córce książki z taką tematyką, aby wiedziała, że zmiany, które dzieją się w jej ciele są naturalne, aby nie bała się i nie doznała szoku, kiedy dojrzeje. W moim domu pojawiły się takie książki jak „Ciotka” Magdaleny Zarębskiej, która świetnie wprowadza w świat emocji i zmian, z jakimi mierzy się nastoletnia bohaterka. Przeczytałyśmy też taką całkiem poważną publikację jak „Ciało. Instrukcja użytkownika” Billa Brysona. Było również „Moje ciało jest okej” Góreckich, „Dojrzewanie” Lizzy Cox, a teraz przyszedł czas na kolejną publikacje i sporą dawkę wiedzy, czyli „123 superważne fakty o miłości i seksie” naszej ulubionej pisarki Mathildy Masters. Jej książki stały się jednymi z tych, obok których nie możemy przejść obojętnie, ponieważ są to zbiory ciekawostek, duża dawka wiedzy i przede wszystkim to, co ułatwia nam poszerzanie wiedzy, czyli pytania z odpowiedziami. W ten sposób łatwiej pracować nie tylko z dzieckiem, które nie mówi, ale też zachęcać inne do stawiania pytań, pokazywania, że nie ma głupich ani kłopotliwych zagadnień. W nauce jedynie brak umiejętności udzielenia prostej odpowiedzi może być problematyczny.
Plusem publikacji autorki jest to, że mogłyśmy czytać je tradycyjnie (czyli od deski do deski) i wybiórczo (poszukiwać tematy, do których jeszcze chcemy wrócić). Podział na większe obszary tematyczne zdecydowanie ułatwia poruszanie się po nich. Do tego naprawdę szerokie spojrzenia na każdy temat. Ponad to niektóre zagadnienia wracają w kolejnych publikacjach: raz są pokazane jako ciekawostki ze świata zwierząt, raz jako obrzydliwe fakty, a raz jako ciekawostki na temat klimatu lub fakty historyczne lub nudne fakty czy superważne fakty o miłości i seksie. Za każdym razem opisane nieco inaczej, z uwzględnieniem innych ważnych obszarów, odmiennego kontekstu (tematu przewodniego) i dzięki temu publikacje stają się intertekstualne i uświadamiają, że w zależności od punktu spojrzenia inne aspekty tematu są ważne. Autorka uczy też, że jedno pytanie może prowadzić do kolejnego, zachęca do stawiania własnych, poszukiwania w innych książkach. Każde poruszone przez nią zagadnienie to pewnego rodzaju zakotwiczenie, wprowadzenie w obszar wiedzy, podpowiedź co młody czytelnik może wyszukać samodzielnie w internecie lub innych książkach, a także w czasie podróży. Warto sięgnąć po wszystkie napisane przez nią prace i rozwijać dziecięce zainteresowania. Moja córka uwielbia te publikacje, bo jest w nich wszystko, czego potrzebuje: wyszczególnione tematy, niedługie informacje zawierające przykuwające uwagę ciekawostki, którymi można zabłysnąć w szkole. Do tego każdy temat omówiony naprawdę bardzo treściwie i z dużym poczuciem humoru. Niedługie notki na różne tematy pozwalają na czytanie tych informacji, które w danym momencie nas interesują i nie zmuszają młodych czytelników do ślęczenia kilka godzin z książką, żeby dowiedzieć się czegoś o świecie. Forma i odesłania do różnych źródeł sprawiają, że można spędzić z tymi publikacjami wiele czasu.
„123 superważne fakty o miłości i seksie” podzielono na osiem większych części. Na początku przyjrzymy się ciału. Jeśli opowieść dotyczy chłopięcego i męskiego ciała mamy męskiego adresata, jeśli do dziewcząt i kobiet mamy odbiorczynię informacji. W każdym przypadku dokładnie przyjrzymy się narządom płciowym, temu, co dzieje się w czasie dojrzewania. Później zobaczymy jakie zmiany następują w okresie dojrzewania, a następnie przechodzimy do zjawiska zakochania i związanych z tym pragnień oraz dążeń, czyli pojawia się temat całowania, bliskości i seksu. W tym kontekście nie zabraknie tematu poszanowania cudzych granic, a także zabezpieczania w czasie stosunku płciowego. Sporo miejsca poświęcono również różnorodności ludzi, pokazania że jest to piękne i naturalne. Znajdzie się tu też miejsce na bezpieczeństwo w sieci.
Po raz kolejny Mathilda Masters oddała w ręce czytelników świetną publikację będącą rzetelnym źródłem wiedzy, z profesjonalnym językiem, pozbawioną tabu kulturowego. Mamy tu nacisk na poszerzanie wiedzy i poznawanie własnego ciała. Bardzo podoba mi się forma, w jakiej opowiedziano o ludzkim ciele. Pytania i odpowiedzi pozwalają na wyszukiwanie informacji, ale uczą też ważnej rzeczy: w jaki sposób stawiać pytania.
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma już jedenaście lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań, ponieważ komunikacja alternatywna w jej przypadku opiera się na prostych komunikatach. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książek napisanych przez Mathildę Masters ciągle wracamy, przeszukujemy, co chciałybyśmy przeczytać ponownie. Pierwsze czytanie było od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w tej publikacji. Kolejne to już było wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki. Opowiadając o nowej książce nie sposób nie wspomnieć o jej wcześniejszych, dlatego bardzo krótko opowiem Wam, dlaczego są to lektury, które powinny się znaleźć w bibliotece Waszych pociech.
Mathilda Masters w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszej przyrody, ludzkich wynalazków, eksperymentów, dokonań. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy. Zupełnie inaczej będziemy patrzeć na dobrodziejstwo istnienia takich owoców jak pomarańcze, o których dowiemy się, że zostały stworzone przez człowieka.
Całość dopełnia solidna oprawa, estetyczne i oryginalne ilustracje, bardzo dobrze zszyte strony i dobry papier oraz duży format. Dzięki temu książka jest estetyczna i trwała. Plusem jest przekazywanie naprawdę wielu informacji w lekki i zabawny sposób, sprawiający, że całe otoczenie zaczyna wydawać nam się jeszcze ciekawsze niż do tej pory. Zdecydowanie polecam wszystkie książki Mathildy Masters! Jeśli Wasze dzieci poczują naukowego bakcyla to na końcu książki znajdą spis lektur, które pomogą im poszerzyć swoje zainteresowania i ułatwią obserwacje. Zapewniam, że wszystkie pięknie wprowadzą Was w świat przyrody, nauki i kultury.
Seks ciągle jest tematem tabu. W swoim otoczeniu spotykam się z tym, że osoby, które niby są wyzwolone i swobodne mają jednak problem, kiedy trzeba o płciowości i rozmnażaniu powiedzieć dzieci i młodzieży. Każdy młody człowiek przechodzi przez okres poszukiwnia informacji na ten temat i zderza się ze ścianą milczenia, infantylizacji lub wulgaryzacji. Do tego płciowość...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Domki na drzewie kojarzą nam z małymi budowlami, uwielbianymi rzez dzieci. A co jeśli wyglądają one inaczej? Jaki może być domek na drzewie, kiedy nie będą nas ograniczały prawa fizyki? Ile może mieć pomieszczeń i pięter? Zwykle wydaje się, że jedno pomieszczenie i ewentualnie balkon. Co, jeśli miałby więcej? Myślicie o dwóch lub trzech pokoikach? A co byście powiedzieli na sto czterdzieści trzy piętera z wieloma atrakcjami na każdym? Niemożliwe? Nie w dziecięcej wyobraźni. Zwłaszcza, że domek na drzewie to swoisty azyl i królestwo dzieci. Miejsce, do którego mogą uciec przed światem dorosłych i pobujać w obłokach, a do tego wszystko, co tam się dzieje ma posmak przygody, dlatego jest on czymś, o czym marzy niemal każde dziecko. Do tego blisko z niego do chmur, które można jeść jak lody, być bazą startową do dalekich podróży międzygalaktycznych, czy udawać się na niezwykłe biwaki. W takim miejscu można przeżywać wspaniałe chwile, mieć więcej swobody i unikać kontroli rodziców. To taki osobisty dziecięcy raj pozwalający na ucieczkę w świat fantazji, na który nie każdy może sobie pozwolić. Za to każdy może się tam przenieść swoją wyobraźnią i przeżyć niezwykłe przygody z książkowymi bohaterami.
W naszym domu seria książek Andyego Griffithsa i Terry’ego Dentona o niezwykłym (bo mającym niesamowicie wiele pięter i atrakcji) domku na drzewie cieszy się dużym powodzeniem i po przeczytaniu kolejnego tomu wyczekujemy nowych, w których zostaniemy wrzuceni w wir wydarzeń. Kolejne części pozwoliły nam na przeżycie niesamowitych przygód i uczestniczenie w niezwykłych, irracjonalnych pomysłach bohaterów. Od pierwszego tomu książki te stały się jedną z naszych ulubionych książek dla młodych czytelników. Wszystko przez szybką i niezobowiązującą, a do tego pokręconą akcję oraz licznym ilustracjom (zapełniają chyba więcej miejsca niż sam tekst). To sprawia, że początkowi czytelnicy (7-10 latki) nie nudzą się, czyta im się bardzo szybko, a do tego porusza tematy bliskie nie tylko dzieciom.
Domek na drzewie to obiekt westchnień wielu dzieci, a czasami i ich rodziców. Pozwala na sielską zabawę, beztroskę i rozwijanie wyobraźni. Niektórzy budowali lub budują skomplikowane tunele, szałasy, rysowali zawiłe plany, które nie zawsze można było wprowadzić w życie, ale z nostalgią do nich wracają. Opowieść jest też dla wszystkich miłośników techniki (tej we wspaniałym domku książkowych bohaterów nie zabraknie) i ma rozbudzić ich zainteresowanie fantazjowaniem, rozwijaniem wyobraźni, oderwania się od technologii, a jednocześnie do samodzielnego konstruowania wynalazków, bo bohaterzy wcale nie żyją w swoim niezwykłym miejscu w prymitywnych warunkach. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo tu wynalazków, maszyn ułatwiających lub utrudniających życie, a czasami stanowiących zagrożenie..
Serię zaczyna tom nazwany „13- piętrowy domek na drzewie”, w którym tytułowa budowla w porównaniu do naszych dziecięcych planów wydaje nam się nierealnie wielkim wieżowcem z niesamowitymi urządzeniami. Dzięki temu Andy i Terry nigdy się nie nudzą. Wodze ich fantazji nie mają granic. Wymyślają kolejne niezwykłe miejsca, które umieszczają w swoim azylu. Miejsce i prawa fizyki nie ograniczają ich twórczego podejścia. Kolejne tomy mają w tytule o 13 pięter więcej: 26, 39, 52, 65, 78, 91, 104, 117, 130 i 143. Życie bohaterów toczy się tam beztrosko. Oczywiście zawsze do czasu, kiedy wydawca przypomina o kolejnym terminie oddania książki do druku. Nagle okazuje się, że już nie mają tak wiele czasu jak im się wydawało, ale jedynie całą dobę, a w takim czasie trudno cokolwiek mądrego napisać, zwłaszcza, kiedy spędzało się cały rok na zabawie i rozbudowaniu domku, konstruowaniu dziwnych urządzeń.. Kiedy już nie mają pomysłów, co oddać wydawcy stwierdzają, że opis zajęć oraz rysunki uzupełniające go doskonale się sprawdzą. Na szczęście ilość przygód na dobę jest tak duża, że opisując jeden dzień mogą oddać wydawcy satysfakcjonujący maszynopis. Podobnie jest w przypadku kolejnych tomów.
Z czasem jednak bohaterowie postanawiają zrobić coś, dzięki czemu nigdy, ale to nigdy nie będą musieli zawracać sobie głowy pisaniem. Terry na trzydziestym dziewiątym piętrze konstruuje niezwykłą maszynę, którą nazywa „Dawno, dawno temu”. Jej zadanie polega na pisaniu interesujących, zabawnych książek wg wymyślonych przez nich wzorców. Andy na samą myśl o czekającym ich odpoczynku, licznych zabawach bardzo się cieszy. Wspólnie ustawiają parametry, których ma się trzymać maszyna i cieszą się wolnym czasem. Po zmianie zdania odkrywają jak wielkim niebezpieczeństwem jest oddanie pracy w ręce maszyny. Muszą zmierzyć się z upartą maszyną-perfekcjonistką, która nie chce oddać w ich ręce swojej pracy i pozwolić im na tworzenie.
W „52-piętrowym domku na drzewie” akcja toczy się wokół motywów zaczerpniętego z różnych baśni i opowieści SF. Śpiący i znikający bohaterzy są wielką zagadką dla Terrego i Andyego. Akcja „65-piętrowego domku na drzewie” porusza problem zdobywania pozwolenia na otwarcie kolejnych powstałych już pięter domku. Inspektor budowlany informuje ich, że bez tego pozwolenia w ciągu 10 minut domek będzie zburzony. Po szczęśliwie zakończonej serii klęsk z inspektorem budowlanym i mrówkami w roli głównej w szóstym tomie, w którym akcja toczy się w 78-piętrowym domku bohaterzy mają kłopoty na własne życzenie. Ich życie utrudnia mechaniczny sędzia i wydawałoby się, że w kolejnej odsłonie już nic złego nie może spotkać naszych bohaterów, a tu jak na złość prześladuje ich fatum lub zbyt wielka ufność wobec ludzi i brak asertywności.
W „91-piętrowym domku na drzewie” Andy i Terry spędzają wolny czas, a także próbują rozwikłać zagadki nowych przedmiotów pojawiających się na jednym z pięter. Wielki czerwony przycisk nieznanego pochodzenia wiedzie ich do wróżki madame Wiewszystko odpowiadającej swoim gościom na zadane pytania rymowankami. Tam dowiadują się, że będą mieli wielkie problemy z dziećmi. To ich oczywiście zaskakuje, ponieważ nie mają dzieci, ale… bardzo szybko zadzwoni ich wydawca przypominający o terminie oddania kolejnego tomu i przy okazji podrzucający trójkę swoich wnuków pod opiekę. Opieka nad maluchami okaże się nie tylko kłopotliwa, ale i bardzo niebezpieczna, a do tego bohaterzy odkryją w swoim domku tajne przejście do innego wymiaru oraz staną się ofiarami wysysaczki wiedzy. Po raz kolejny bohaterów uratuje ich przyjaciółka. Do tego okaże się, że dzieci w obliczu niebezpieczeństwa i bezradności swoich opiekunów zachowują się wyjątkowo poważnie. Akcja jak zwykle pędzi i nie pozostawia ani chwili na nudę, a do tego liczne ilustracje sprawiają, że młodzi czytelnicy nie mogą się oderwać od przygód bohaterów.
104-piętrowy domek rozbudowany jest o sklep Skąpego Szczypana WSZYSTKO ZA DWA DOLARY, salon Szczupaka Szpanera WSZYSTKO ZA DWA MILIONY DOLARÓW, piętro głupich kapeluszy, niekończące się schody, sto niedźwiedzi, łąkę pełną kaczeńców, ptaszeńców i pomyleńców, pokój głębokich rozważań oraz Żartopis 2000™.
W „117-piętrowym domku na drzewie” Terry zamierza zamienić się z Andym rolami i napisać książkę, którą dotychczasowy narrator zilustruje. Czy ilustrator może być też dobrym opowiadaczem? Terry dowodzi, że tak. W końcu w historii książek pełno jest takich, które napisały i zilustrowały te same osoby, więc nic nie stoi na przeszkodzie. Andy nie jest tego taki pewny. Zwłaszcza, że wie jak dużą odpowiedzialnością jest wymyślanie fabuły. Ich spór tradycyjnie przerywa wydawca, dla którego nie jest ważne, który z bohaterów napisze książkę. Ważne, aby była wieczorem na biurku. I tym sposobem Terry dostaje pozwolenie na snucie swojej dziwnej opowieści. Jest tak dziwna, że do akcji musi wkroczyć narralicja, czyli policja pilnująca, aby opowieść była prawidłowo napisana. Andy i Terry już dawno byli na celowniku narralicji, której nie podobała się nielogiczna fabuła, dziwne zwroty akcji i masa absurdalnych miejsc. Bohaterzy nie zamierzają się tak łatwo poddać i w ten sposób powstaje kolejny tom z wydarzeniami, w które zostanie wciągnięta narralicja.
W „130-piętrowym domku na drzewie” nasi bohaterzy zmierzą się z niesamowicie groźnymi kosmitami, którzy przeniosą ich na oczną planetę, gdzie zostaną wystawieni na poważne próby (zawody niczym wyjęte z walk gladiatorów), ale mieszkańcy niezwykłego domku na drzewie znajdą sposób na przetrwanie i nieużywanie przemocy. No, może z pominięciem ocznych kosmitów. Mamy tu interesujące propozycje kosmitów i wielości światów, teorii dotyczących czasu i przestrzeni. Do tego odkryją, że czasami niesamowicie wkurzająca mucha może stać się prawdziwą bohaterką.
Najnowszy tom, czyli „143-piętrowy domek na drzewie otwiera opowieść o wakacjach, odpoczynku, biwaku. Plany podróży mogą być pokrzyżowane przez wydawcę, ale ten a szczęście jest bardzo wyrozumiały i odkrywa, że warto medialnie wykorzystać motyw odpoczynku. Do tego chłopcy w podróż na piętro z polem kempingowym zabierają napotkanych po drodze przyjaciół. Dzięki temu będą mieli okazję wypocząć z bliskimi im osobami i nie będą się nudzić. Zobaczymy też dociekliwych dziennikarzy w akcji. Przygody bohaterów będą okraszone wieloma niespodziankami wynikającymi z ich roztrzepania i pokonywania lęków.
Autorzy z wielką swobodą pozwalają wyobraźni budować kolejne pomysły. Akcja jest tu tworzona na zasadzie wzajemnie wprawiających się w ruch trybików prowadzących do zakończenia, w którym bohaterowie deklarują stworzenie jeszcze kolejnych 13 pięter (kolejna książka w drodze), czyli po przeczytaniu „130-piętrowego domku na drzewie” musimy wypatrywać kolejnych przygód w jeszcze
większym domku przypominającym swoimi rozmiarami wieżowiec.
Mam wrażenie, że z każdym tomem autorzy serwują swoim czytelnikom nie tylko coraz większą dawkę absurdalności i humoru, który pewnie trudno będzie zrozumieć wielu dorosłym czytelnikom, ale i coraz więcej przemycają systemów filozoficznych ukrytych pod płaszczykiem zabawnych historii, nauki oraz wątków z literatury. Tym razem poruszą problem doświadczeń, strachu, uprzedzeń i pokonywania własnych słabości.
Serię polecam uczniom szkoły podstawowej. Szybka akcja, doskonale pasujące do tego ilustracje sprawiają, że książka staje się doskonałą rozrywka w czasie podróży.
http://annasikorska.blogspot.com/2022/07/andy-griffiths-134-pietrowy-domek-na.html
Domki na drzewie kojarzą nam z małymi budowlami, uwielbianymi rzez dzieci. A co jeśli wyglądają one inaczej? Jaki może być domek na drzewie, kiedy nie będą nas ograniczały prawa fizyki? Ile może mieć pomieszczeń i pięter? Zwykle wydaje się, że jedno pomieszczenie i ewentualnie balkon. Co, jeśli miałby więcej? Myślicie o dwóch lub trzech pokoikach? A co byście powiedzieli na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nasze ciało jest fascynujące. Ciągle pełne tajemnic i wyzwań. Mimo dziesiątków wieków badań ciągle kryje przed nami tajemnice, które warto próbować wyjaśniać, obserwować działanie, ponieważ od tego zależy nasza umiejętność spostrzegania i oceny świata. Zdolność odbierania bodźców zewnętrznych, umiejętność reagowania na konkretny rodzaj wrażeń przypisane są określonym narządom zmysłów i warto mieć świadomość, w jaki sposób to się dzieje, ja niesamowicie ważną rolę odgrywa tu mózg- narząd który bardzo długo w historii medycyny był niedoceniany. Właśnie z tego powodu sięgnęłyśmy po książkę Marty Maruszczak, autorki, której każda książka nas zachwyca. Dopracowanie tematu i zdolność prostego opowiadania o niezwykle skomplikowanych rzeczach to zdecydowanie cechy towarzyszące jej popularyzacji wiedzy. Pisarka z wykształcenia jest biolożką i antropolożką mającą też na swoim koncie medycynę. To gruntowne wykształcenie przyrodnicze z naciskiem na człowieka odczuwa się w czasie lektury. Autorka na poruszane tematy wypowiada się prosto i swobodnie wprowadzając młodych czytelników w gąszcz naprawdę skomplikowanych zagadnień. Marta Maruszczak ma w dorobku ponad 25 tytułów. Napisała także kilka poradników z dziedziny psychologii, wychowania i zdrowia. Ja polecałam Wam już kilka jej publikacji. Były to m.in. książki o rozwoju płodu, zmysłach oraz wirusach i bakteriach oraz ciele człowieka. Tym razem autora zabiera nas w fascynującą podróż po mózgu. I muszę przyznać, że po raz kolejny nie tylko nas zachwyciła, ale też wyszła naprzeciw naszym potrzebom. Do każde poruszane zagadnienie omówiono naprawdę bardzo treściwie i z dużym poczuciem humoru. Niedługie notki świetnie uporządkowane i pozwalające na zagłębianie się w temat sprawiają, że czytelnik nie czuje się zagubiony. Poza tym można po lekturę sięgać wybiórczo, odnajdywać tematy, które nas w danym momencie interesują i nie zmuszają młodych czytelników do ślęczenia kilka godzin z książką, żeby dowiedzieć się czegoś o mózgu. Oczywiście napisane w tai sposób, że jednak chce się czytać dalej. U nas świetnie sprawdziło się czytanie przed szkołą i popołudniami. Po dwie-trzy strony. Rewelacja. Córka relaksowała się przytulając do mnie i koncentrowała słuchając tekstu. Dzięki temu szła do szkoły pozytywnie nastawiona do kolejnych dawek wiedzy.
Książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma już jedenaście lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań, ponieważ komunikacja alternatywna opiera się na prostych komunikatach. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książki „166 ciekawostek o mózgu” wracałyśmy przez kilkanaście dni (co w pędzie córki za nowościami jest wielkim dokonaniem). Pierwsze czytanie było od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w tej publikacji. Kolejne to już było wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki.
Marta Maruszczak w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszego mózgu. Lektura okazała się równie ciekawa jak poprzednie jej publikacje. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy, poruszyć wiele ważnych społecznych tematów związanych z umiejętnością kierowania swoim ciałem, działaniami wbrew woli, operacjami i doświadczeniami oraz odkryciami związanymi z mózgiem. Przede wszystkim mamy okazję porównać jak wyglądamy na tle innych stworzeń i jakie znaczenie ma waga oraz budowa tego organu. Znajdziemy tu cenną wiedzę na temat różnorodnych chorób neurologicznych, sposobów przetwarzania i przesyłania informacji, wpływu zabiegów chirurgicznych na owe zdolności.
Publikacja podzielona jest na cztery większe części. „Puszka z tajemnicą”, w której przede wszystkim przyglądamy się budowie mózgu, porównujemy z nasz mózg z mózgami innych zwierząt, dowiadujemy się, że wcale nie stosunek jego masy do masy ciała jest tak istotny (i tu szowiniści będą zawiedzeni), bo cięższy mózg nie oznacza automatycznie sprawniejszego. „Rozbiórka budowli” to przyglądanie się poszczególnym częściom i zrozumienie ja niesamowicie ważna jest prawidłowa komunikacja między dwiema półkulami. „Emocji moc” pomaga w zrozumieniu znaczenia uczuć, ich zmianie w przypadku uszkodzenia określonych obszarów, problematycznemu działaniu, instynktom. „Tęga głowa” to część poświęcona intelektowi, problemach związanych z badaniem go, znaczeniu umiejętności przewidywania różnorodnych sutków, zdolności zastępowania określonych obszarów zmysłów innymi do odnajdywania się i komunikowania.
Dzięki tej publikacji mogłyśmy wejść w jeden z ważniejszych tematów, czyli odrywania jak niesamowicie ważny i bardzo tajemniczy jest organ, od którego zależy wszystko. Dzięki niej zrozumiałyśmy, co sprawia, że funkcjonujemy tak, a nie inaczej, czujemy to, co czujemy. Dowiedziałyśmy się dlaczego czasami lekkie zaburzenie chemii lub niewinny wstrząs może przewrócić nasze życie do góry nogami. Właśnie owe rewolucje, inne sposoby postrzegania otoczenia sprawiają, że jesteśmy tak bardzo różnorodni, chociaż podstawowe zasady funkcjonowania, zdobywania informacji, poszerzania najważniejszych umiejętności oraz nauki odbierania świata mamy podobne, bo są wpisane w nasz „system startowy”. Jednak to, co nas otacza i czego doświadczamy czyni z nas całkowicie innymi, a nasz mózg poszukuje najlepszych dla nas rozwiązań funkcjonowania w świecie.
Autorka opisała tu ciekawe przypadki działania wbrew woli pod wpływem odmiennego funkcjonowania mózgu lub modyfikacji z powodu operacji. Mamy tu niesamowicie ważny problem zarówno etyczny, jak i resocjalizujący pozwalający spojrzeć na karanie inaczej niż przez pryzmat zemsty. Ale to tylko ułamek prezentowanych tu interesujących tematów.
Zachęcam Was również do czytania innych książek Marty Maruszczak, ponieważ każda z nich zawiera dużą dawkę wiedzy przybliżonej młodym czytelnikom w bardzo prosty sposób.
http://annasikorska.blogspot.com/2022/10/marta-maruszczak-166-ciekawostek-o.html
Nasze ciało jest fascynujące. Ciągle pełne tajemnic i wyzwań. Mimo dziesiątków wieków badań ciągle kryje przed nami tajemnice, które warto próbować wyjaśniać, obserwować działanie, ponieważ od tego zależy nasza umiejętność spostrzegania i oceny świata. Zdolność odbierania bodźców zewnętrznych, umiejętność reagowania na konkretny rodzaj wrażeń przypisane są określonym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Teraźniejszość generuje wiele tematów wymagających opisanie, przeżycie, przetrawienie, spojrzenie na nie z perspektywy Innego. To sprawia, że twórcy mają szerokie pole do popisu. Mogą sięgać zarówno po tematy w określony sposób pokazujące przeszłość, jak i te skupiające się na teraźniejszych problemach. Wszystkie wchodzą w sposób widzenia i interpretacji naszego otoczenia, a przez to i na poglądy polityczne. Wielość perspektyw oraz tematów najlepiej widać w zbiorach opowiadań. Kontrastujące ze sobą obrazy, przeszłość przeplatana z teraźniejszością, damski i męski sposób opowiadania o świecie, Genderowe (tradycyjne) role jednostek i płynność podziału obowiązków. To wszystko oferują swoim czytelnikom twórcy, których opowiadania znalazły się w tomie „2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań”.
Wędrówka przez kolejne stworzone przez pisarzy światy to powolne wyłanianie się społeczeństwa, w którym dla jednych samobójstwo to temat abstrakcyjny, a dla innych namacalny. Może ono dotyczyć różnych sfer: pozbawienia się życia, ale może być też elementem wyparcia własnego Ja, które musi zniszczyć dyplom, by zdobyć pracę w jednym z marketów należących do korporacji, której zależy na tym, aby ludzie byli dumni z tego, że są niewykształceni. Może to być też śmierć związku, dawnych wartości, uczciwości pozwalającej na bycie szczerym wobec klienta. Tanatos zwykle wiąże się z obrzędowością, magicznością, zabobonnością wyłaniającą się w wybujałe prowincjonalnej wierze i wybujałej seksualności, do której nie ma wstępu odmienność. Za to doskonale mają się tam tajemnice, opowieści o ukrytych skarbach, oszustwa, wyłudzenia, alkoholizm, rodzinne tajemnice. Autorzy śmiało też sięgają w przyszłość pełną nie tylko technologii, ale i możliwości programowania ludzi tak, aby byli całkowicie posłusznymi żołnierzami gotowymi na wszystko, a obok tego znajdziemy obrazy z przeszłości: ludzi, którzy bez programowania ich wykonywali najbardziej odrażające rozkazy. Nie zabraknie też pochylenia się nad nieśmiałością, próbą dowartościowania się, próby wprowadzenia w życie dreszczyku emocji, seryjnych morderstw, niechcianych dzieci i wiele innych, trudnych tematów, pojawiających się w dłuższej twórczości autorów opowiadań, wśród których nie zabraknie też poetów.
„2017. Antologia współczesnych polskich opowiadań” jest już czwartym tomem. Znajdziemy w nim trzydzieści pięć opowiadań, które nie tylko różnią się tematyką i przez to pozwalają zobaczyć odmienne sposoby patrzenia na świat, poznać tematy będące odzwierciedleniem tego, co dla ich twórców jest ważne, ale też w odmienne stylistyki opowiadania o otoczeniu. Każde jest inne, niezwykłe, pozwala zobaczyć, jak z krótszymi formami radzą sobie powieściopisarze, jak z dłuższymi formami radzą sobie poeci. W każdym przebija osobowość twórcy, co sprawia, że jest to interesujący zbiór, w którym wyobcowanie człowieka, poczucie oderwania, samotność, nostalgiczne próby uchwycenia przeszłości i przeniesienia jej do teraźniejszości, starcia między światami damskimi i męskimi, problemy, jakie powstają w czasach zaniku Gendera są tematami przewodnimi.
Kolejną cechą łączącą wszystkich twórców jest swobodne czerpanie z całego dorobku kulturowego: zarówno tego religijnego, literackiego, jak i filozoficznego. Obok nawiązywania do popularnych świąt katolickich, literatury Dostojewskiego, Roussela czy reżysera Samrzowskiego pojawią się eksperymenty na kształt proponowanych przez Putnama, a we wszystko to wpleciono zanik tradycyjnych ról płciowych (gender) i pokazanie jak postnowoczesne możliwości oraz płynność ról wpływa na związki, jakie daje szanse oraz w jaki sposób ograniczają nas uczucia oraz uprzedzenia.
W opowiadaniach pobrzmiewa również krytyka kapitalizmu, który w swojej demonicznej wersji wyłania się szczególnie w wizji nieuczciwej sprzedaży produktów bankowych oraz konieczności ukrywania swojej wieloletniej edukacji, która może tylko przeszkadzać w znalezieniu dobrze płatnej pracy oraz szczęśliwemu, beztroskiemu życiu. Te tematy z kolei są też pretekstem do zastanowienia się nad ojcostwem, problemem przemocy w społeczeństwie oraz wyłanianiem się go z rodziny, która powinna chronić, opiekować się, tworzyć idealne warunki rozwoju, a staje się miejscem przemocy wylewającej się do społeczeństwa.
Całość przemyślana. Redaktorzy w przemyślany sposób przeplatają tematykę, dzięki czemu czytelnik nie ma możliwości znużenia się podsuwanymi mu tematami. Na końcu książki znajdziemy informacje o tomie oraz pisarzach, których utwory znalazły się w antologii.
Opowiadania polecam wszystkim, którzy poszukują krótkich form zawierających najważniejsze problemy pojawiające się także w powieściach.
Teraźniejszość generuje wiele tematów wymagających opisanie, przeżycie, przetrawienie, spojrzenie na nie z perspektywy Innego. To sprawia, że twórcy mają szerokie pole do popisu. Mogą sięgać zarówno po tematy w określony sposób pokazujące przeszłość, jak i te skupiające się na teraźniejszych problemach. Wszystkie wchodzą w sposób widzenia i interpretacji naszego otoczenia,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Każdy z nas jest pięknie inny, ma odmienne doświadczenia, różnorodne zainteresowania i talenty, punkty słabe i bolączki, chwile radości i smutku. Teraźniejszość generuje wiele tematów wymagających opisanie, przeżycie, przetrawienie, spojrzenie na nie z perspektywy Innego. To sprawia, że twórcy mają szerokie pole do popisu. Mogą sięgać zarówno po tematy w określony sposób pokazujące przeszłość, jak i te skupiające się na teraźniejszych problemach. Wszystkie wchodzą w sposób widzenia i interpretacji naszego otoczenia, a przez to i na poglądy polityczne. Pisząc o ludziach, ich postawach, doświadczeniach nie sposób uciec od różnorodnych spojrzeń społecznych, poszukiwania rozwiązań na „społeczeństwo idealne”, ale bez podkreślania owych poszukiwań. Wszystko lekko nakreślone i podkreślone perspektywą narratora. Wielość spojrzeń oraz tematów najlepiej widać w zbiorach opowiadań. Kontrastujące ze sobą obrazy, przeszłość przeplatana z teraźniejszością, damski i męski sposób opowiadania o świecie, Genderowe (tradycyjne) role jednostek i płynność podziału obowiązków. To wszystko oferują swoim czytelnikom twórcy, których opowiadania znajdują się w kolejnych odsłonach „Antologii współczesnych polskich opowiadań”. Co kilka lat pojawia się nowy zbiór pięknie wydany i zredagowany przez Wydawnictwo Forma.
Rok 2020 jest czasem niezwykle trudnym. Mamy za sobą izolacje, różnorodne mniej lub bardziej sensowne protesty, mniej lub bardziej mądre posunięcia władz, ale opowiadania wolne są od piętna tych doświadczeń. Tu mamy problemy bardziej uniwersalne, wykraczające poza tak nasiąkniętą polityką chwilowość. Oczywiście nie zabraknie tematu szpitali, chorób, dyskryminacji, obywateli drugiej kategorii, podrywaczy, spraw przyziemnych rujnujących codzienne sprawy. Bogactwu nazwisk towarzyszy bogactwo tematów.
Wędrówka przez kolejne stworzone przez pisarzy światy to powolne wyłanianie się społeczeństwa, w którym dla jednych życie to czerpanie z wszystkich jego uroków, zachłyśnięcie się korporacyjnym konsumpcjonizmem i podział na ludzi i podludzi, a dla innych przyszłość może być naznaczona brakami. Kiedy pomyślimy sobie, że mogą pokazywać one te same światy, ale z perspektywy uprzywilejowanego i wykluczonej obrazy jeszcze bardziej wstrząsają. Sporo tu obrazów podziałów społecznych, problemów z niesprawnością i biedą, Genderowymi podziałami. Nad wszystkim króluje śmierć, bo człowiek urodził się po to, aby kiedyś umrzeć i to nie podlega dyskusji. Sposób wypełnienia między narodzinami i śmiercią zależy od inwencji żyjących. Żyjących, a nie żyjącego, bo jednostka niewiele ma do powiedzenia na temat własnej roli. Pojawiają się tu różne formy samobójstwa i morderstwa, które dla jednych są tematami abstrakcyjnymi, a dla innych namacalnymi, wżerającymi się w tkanki ich istnienia. Może ono dotyczyć różnych sfer: pozbawienia się życia, ale może być też elementem wyparcia własnego Ja, które musi oddać każdą sferę swojego życia, aby należeć do uprzywilejowanych pracujących dla korporacji, której zależy na tym, aby ludzie byli dumni z tego, że są całkowicie zależni, bezosobowi. Może to być też śmierć związku, dawnych wartości, uczciwości pozwalającej na bycie szczerym wobec klienta. Tanatos zwykle wiąże się z obrzędowością, magicznością, zabobonnością wyłaniającą się w wybujałe prowincjonalnej wierze i wybujałej seksualności, do której nie ma wstępu odmienność. Za to doskonale mają się tam tajemnice, opowieści o ukrytych skarbach, oszustwa, wyłudzenia, alkoholizm, rodzinne tajemnice. Zabijana jest odwaga i pewność siebie osób wykształconych zmuszonych do handlu obwoźnego, a jeszcze bardziej takich, którzy sami stali się towarem, niewolnikiem. Autorzy śmiało też sięgają w przyszłość pełną nie tylko technologii, ale i możliwości programowania ludzi tak, aby byli całkowicie posłusznymi pracownikami gotowymi zrezygnować z wolności, a obok tego znajdziemy obrazy z przeszłości: ludzi, którzy bez programowania ich wykonywali najbardziej odrażające rozkazy. Są i kulturowe problemy podziałów, podbijania. Szczególnie autorki pięknie pokazały świat, w którym kobiety walczą o niewyplucie z rynku „pracy”. Są tu matki godzące macierzyństwo z pisaniem, są prelegentki dostające jednoznaczne propozycje i oblepiane wzrokiem nachalnych mężczyzn. Pojawiają się również wojowniczki, które w imię walki o lepsze jutro wyruszają w świat, a na końcu drogi spotykają ziemskie piekło, po którym nie ma już sensu żyć. Nie zabraknie też pochylenia się nad nieśmiałością, próbą dowartościowania się, próby wprowadzenia w życie dreszczyku emocji, seryjnych morderstw, niechcianych dzieci i wiele innych, trudnych tematów, pojawiających się w dłuższej twórczości autorów opowiadań, wśród których nie zabraknie też poetów.
„2020. Antologia współczesnych polskich opowiadań” jest już piątym tomem. Znajdziemy w nim trzydzieści jeden opowiadań, które nie tylko różnią się tematyką i przez to pozwalają zobaczyć odmienne sposoby patrzenia na świat, poznać tematy będące odzwierciedleniem tego, co dla ich twórców jest ważne, ale też w odmienne stylistyki opowiadania o otoczeniu. Każde jest inne, niezwykłe, pozwala zobaczyć, jak z krótszymi formami radzą sobie powieściopisarze, jak z dłuższymi formami radzą sobie poeci. W każdym przebija osobowość twórcy, co sprawia, że jest to interesujący zbiór, w którym wyobcowanie człowieka, poczucie oderwania, samotność, nostalgiczne próby uchwycenia przeszłości i przeniesienia jej do teraźniejszości, starcia między światami damskimi i męskimi, problemy, jakie powstają w czasach zaniku Gendera są tematami przewodnimi. Do tego pojawiają się obrazy przyszłości zniszczonej konsumpcjonizmem wcześniejszych pokoleń.
Kolejną cechą łączącą wszystkich twórców (ale też i tomy tych opowiadań) jest swobodne czerpanie z całego dorobku kulturowego: zarówno tego religijnego, literackiego, jak i filozoficznego. Obok nawiązywania do popularnych świąt katolickich, literatury Dostojewskiego, Roussela, ale też pojawią się eksperymenty na kształt proponowanych przez Putnama, problemy opisane przez Foucaulta projekty społecznej równości w świecie, który przez wdrożenie pomysłu w życie jest jeszcze większa nierówność, nienawiść i bieda, a we wszystko to wpleciono zanik tradycyjnych ról płciowych (Gender) i pokazanie jak postnowoczesne możliwości oraz płynność ról wpływa na związki, jakie daje szanse oraz w jaki sposób ograniczają nas uczucia oraz uprzedzenia, jak rozpadają się wieloletnie związki, niszczona jest niezwykłość „zakochania”. Wszystko to przyprawione wizjami zależności od technologii, uciekania w jej świat, bezrefleksyjnego poddawania się wytycznym.
W opowiadaniach pobrzmiewa również krytyka kapitalizmu, który w swojej demonicznej wersji wyłania się szczególnie w wizji przerażającej przyszłości, w której tylko pracownicy korporacji są uprzywilejowani, a inni wykluczeni, traktowani jak służba, doły społeczne niemające nic ciekawego do powiedzenia. Baaa, niezdolne do samodzielnego myślenia. A później odkrywamy, że owe doły to też ludzie wykształceni, wypluty przez system przedstawiciel prekariatu, który jak zepsuta zabawka został wyrzucony. Państwo to po raz kolejny twór bezradny, nieporadny, podwładny, bo naprawdę rządzą ci, którzy mają pieniądze. W takim społeczeństwie wychylenie się z narzuconego stylu życia skutkuje wykluczeniem, utratą pracy i uprzywilejowanej pozycji, więc każdy pilnuje siebie i innych. Te tematy z kolei są też pretekstem do zastanowienia się nad ojcostwem, problemem przemocy w społeczeństwie oraz wyłanianiem się go z rodziny, która powinna chronić, opiekować się, tworzyć idealne warunki rozwoju, a staje się miejscem przemocy wylewającej się do społeczeństwa, walki o przetrwanie okupionej utratą dziecka, za którą winę zrzuca się na kobietę poświęcającą pociesze całą dobę.
Całość przemyślana, często dosadna. Redaktor umiejętnie przeplatają tematy, dzięki czemu czytelnik nie ma możliwości znużenia się podsuwanymi mu tematami. Na końcu książki znajdziemy informacje o tomie oraz pisarzach, których utwory znalazły się w antologii.
Opowiadania polecam wszystkim, którzy poszukują krótkich form zawierających najważniejsze problemy pojawiające się także w powieściach.
Każdy z nas jest pięknie inny, ma odmienne doświadczenia, różnorodne zainteresowania i talenty, punkty słabe i bolączki, chwile radości i smutku. Teraźniejszość generuje wiele tematów wymagających opisanie, przeżycie, przetrawienie, spojrzenie na nie z perspektywy Innego. To sprawia, że twórcy mają szerokie pole do popisu. Mogą sięgać zarówno po tematy w określony sposób...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książki bez tekstu lub z niesamowicie małą ilością tekstu to jedne z naszych ulubionych lektur, ponieważ pomagają na nieco inne czytanie: szukanie rozwiązań zagadek, poszerzanie słownictwa, kształtowanie słownika globalnego, w kształtowaniu umiejętności koncentracji, opowiadania sobie przygód poszczególnych bohaterów, ćwiczenie spostrzegawczości oraz zachęcają do sięgania po książki. Takie lektury są doskonałym wstępem do wielu ćwiczeń: od poznawania liter po czytanie globalne.
Książki z serii „24 godziny” Britty Teckentrup doskonale wpisują się w „bez tekstowe” czytanki. Na każdej podwójnej stronie znajdziemy cztery pytania dotyczące tego, co można znaleźć na ilustracji, ale są to pytania pomocnicze i wcale nie trzeba z nich korzystać. Pracę z taką książką można zacząć od zwyczajnego przeglądania jej, obserwacji, co można dostrzec na ilustracji. Za każdym razem znajdziemy inny wycinek otoczenia, odmienną akcję, inne zwierzątka w ludzkich rolach. Dziecko może książkę przeglądać samodzielnie oraz korzystać z pomocy rodziców, którzy powiedzą mu jak nazywają się poszczególne elementy portowego otoczenia. Ilustracje pozwalają na poznanie statków pasażerskich, promów, statków turystycznych, platform wiertniczych, kajaków, mew, motorówek, żaglowców, koparek, latarni morskiej i wielu innych rzeczy.
Bez względu na porę dnia i pogodę życie w porcie tętni. Każdy spieszy do swoich obowiązków lub miło spędza czas. Na tylnej okładce znajdziemy wszystkich bohaterów pojawiających się w książce. Dzięki temu dzieci mogą poznać nazwy zwierząt oraz zawody, a także pory dnia: rano, przedpołudnie, południe, popołudnie, pod wieczór, wieczór oraz noc. Każda ta pora ma swoje uroki, które można odkryć z dzieckiem.
„24 godziny. Coś się dzieje w porcie!” Britty Teckentrup zabrała nas do portu. Poznałyśmy tam różnorodne statki, odkryłyśmy mnogość zajęć oraz zaprzyjaźniłyśmy się z wieloma bohaterami, których podglądamy przez cały dzień. Każda strona niosła ze sobą nowe wydarzenia. Ten sposób pokazywania świata przeniesiono do kolejnej książki przenoszącej nas na plac budowy. Dzięki „24 godziny. Coś się dzieje w porcie!" po raz kolejny mamy okazję pooglądać zwierzęta w ludzkich rolach. Po raz kolejny spotkamy rodziną Zająców. Poznamy też nowych bohaterów. Wszyscy znajdują się na tylnej okładce razem z portretami i podpisami, co pozwoli ćwiczyć dziecięcą pamięć. Już po nazwach możemy dostrzec tendencję do zabawy sytuacją i słowem. Nazwy bohaterów mogą też stać się pretekstem do wprowadzenia pierwszych liter: Elektryk Eryk, Celina Cieśla, Dźwigowy Dominik, Zenek Złotówka, Robotnik Roman aż proszą się o zabawy z literami i wymyślanie imion do określonych nazw zawodów.
Kiedy już zaprzyjaźnimy się z bohaterami możemy wejść w świat budowy przedszkola i domu Zająców. W lewym górnym rogu zawsze znajdziemy zegar, który stanie się idealną podstawą do wprowadzenia dziecka w świat godzin. Tuż obok zegara znajdziemy pytania wymagające zapamiętywania bohaterów oraz odszukiwania ich na planszy i określania jego czynności, dzięki temu będziemy ćwiczyć z dzieckiem spostrzegawczość. Zadania ułatwiają zwierzęcy bohaterowie. Określony gatunek łatwiej odróżnić od małych ludzików, którym nadano by imiona, dlatego uważam za trafne takie rozwiązanie, ponieważ nie tylko poszerzamy nazwy zwierząt, ale i pomagają nam na konkretyzowanie.
Kolorowa, całokartonowa, dużych rozmiarów, ale niegruba lektura skutecznie przyciąga uwagę młodych czytelników pięknymi ilustracjami, gwarem, niezwykłymi bohaterami (zwierzęta) oraz ich pupilami (też zwierzęta), a także dziwnymi wydarzeniami (pizza, która przypadkowo trafia do psów). Na kolejnych stronach znajdziemy zwierzęta operujące dźwigami, koparkami, wylewające beton, umieszczające żeliwne bele, wędrujące gdzieś z reklamówkami, przechodniów podglądających pracę, hipopotama wyprowadzającego psy, koty, wiewiórki i sowy zagubione w świecie ludzkich czynności. Przy okazji dzieci dowiedzą się z tej książki bardzo ważnej rzeczy: kiedy powstaje nowe osiedle muszą się na nim pojawić jednostki edukacyjno-wychowawcze. Obok domów i mieszkań różnych zwierząt powstaje przedszkole. Duża przestrzeń zmienia się w dobrze zorganizowany plac budowy, który będzie przemyślanym, praktycznym osiedlem. Żywa akcja i ciągle zmieniający się krajobraz skutecznie zachęca dzieci do opowiadania lub słuchania o tym, co robią radośni bohaterzy placu budowy. Dzięki grubym stronom i solidnemu klejeniu książka jest trwała.
Książka doskonale sprawdzi się zarówno w przypadku rocznych dzieci, jak i przedszkolaków. Każde dziecko znajdzie w niej coś innego dla siebie. Dla jednych będzie to pretekst do poznawania zwierząt i zawodów oraz podglądania placu budowy, dla innych stanie się inspiracją do piaskownikowych i dywanowych zabaw, w których dzieci staną się prawdziwymi ekspertami od budowy.
Książki bez tekstu lub z niesamowicie małą ilością tekstu to jedne z naszych ulubionych lektur, ponieważ pomagają na nieco inne czytanie: szukanie rozwiązań zagadek, poszerzanie słownictwa, kształtowanie słownika globalnego, w kształtowaniu umiejętności koncentracji, opowiadania sobie przygód poszczególnych bohaterów, ćwiczenie spostrzegawczości oraz zachęcają do sięgania...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Domek na drzewie to swoisty azyl i królestwo dzieci, miejsce, w którym mogą uciec przed światem dorosłych i pobujać w obłokach, a do tego ma posmak przygody, dlatego jest on czymś, o czym marzy niemal każde dziecko. W takim miejscu można przeżywać wspaniałe chwile, mieć więcej swobody i unikać kontroli rodziców. To taki osobisty dziecięcy raj pozwalający na ucieczkę w świat fantazji, na który nie każdy może sobie pozwolić. Za to każdy może się tam przenieść swoją wyobraźnią i przeżyć niezwykłe przygody z książkowymi bohaterami.
W naszym domu seria książek Andyego Griffithsa i Terry’ego Dentona o niezwykłym domku na drzewie cieszy się dużym powodzeniem i po przeczytaniu kolejnego tomu wyczekujemy nowych. Bardzo ucieszyło mnie to, że „91-piętrowy domek na drzewie” ukazał się w wakacje i dzięki temu możemy wspólnie przeżywać przygody z Andym i Terrym – autorami i narratorami. Od pierwszego tomu książki te stały się jedną z ulubionych książek młodych czytelników. Wszystko przez szybką i niezobowiązującą, a do tego pokręconą akcję oraz licznym ilustracjom (zapełniają chyba więcej miejsca niż sam tekst). To sprawia, że początkowi czytelnicy (7-10 latki) nie nudzą się, czyta im się bardzo szybko, a do tego porusza tematy bliskie nie tylko dzieciom.
Domek na drzewie to obiekt westchnień wielu dzieci, a czasami i ich rodziców. Pozwala na sielską zabawę, beztroskę i rozwijanie wyobraźni. Niektórzy budowali lub budują skomplikowane tunele, szałasy, rysowali zawiłe plany, które nie zawsze można było wprowadzić w życie, ale z nostalgią do nich wracają. Opowieść jest też dla wszystkich miłośników techniki (tej we wspaniałym domku książkowych bohaterów nie zabraknie) i ma rozbudzić ich zainteresowanie fantazjowaniem, rozwijaniem wyobraźni, oderwania się od technologii.
Serię zaczyna tom nazwany „13- piętrowy domek na drzewie”, w którym tytułowa budowla w porównaniu do naszych dziecięcych planów wydaje nam się nierealnie wielkim wieżowcem z niesamowitymi urządzeniami. Dzięki temu Andy i Terry nigdy się nie nudzą. Kolejne tomy mają w tytule o 13 pięter więcej: 26, 39, 52 i 65. Życie bohaterów toczy się tam beztrosko. Oczywiście zawsze do czasu, kiedy wydawca przypomina o kolejnym terminie oddania książki do wydania. Nagle okazuje się, że już nie mają tak wiele czasu jak im się wydawało, ale jedynie całą dobę, a w takim czasie trudno cokolwiek mądrego napisać, zwłaszcza, kiedy spędzało się cały rok na zabawie i rozbudowaniu domku. Kiedy już nie mają pomysłów, co oddać wydawcy stwierdzają, że opis zajęć oraz rysunki uzupełniające go doskonale się sprawdzą. Na szczęście ilość przygód na dobę jest tak duża, że opisując jeden dzień mogą oddać wydawcy satysfakcjonujący maszynopis .Podobnie jest w przypadku kolejnego tomu.
Z czasem jednak bohaterowie postanawiają zrobić coś, dzięki czemu nigdy, ale to nigdy nie będą musieli zawracać sobie głowy pisaniem. Terry na trzydziestym dziewiątym piętrze konstruuje niezwykłą maszynę, którą nazywa „Dawno, dawno temu”. Jej zadanie polega na pisaniu interesujących, zabawnych książek wg wymyślonych przez nich wzorców. Andy na samą myśl o czekającym ich odpoczynku, licznych zabawach bardzo się cieszy. Wspólnie ustawiają parametry, których ma się trzymać maszyna i cieszą się wolnym czasem. Po zmianie zdania odkrywają jak wielkim niebezpieczeństwem jest oddanie pracy w ręce maszyny. Muszą zmierzyć się z upartą maszyną-perfekcjonistką, która nie chce oddać w ich ręce swojej pracy i pozwolić im na tworzenie.
W „52-piętrowym domku na drzewie” akcja toczy się wokół motywów zaczerpniętego z różnych baśni i opowieści SF. Śpiący i znikający bohaterzy są wielką zagadką dla Terrego i Andyego. Akcja „65-piętrowego domku na drzewie” porusza problem zdobywania pozwolenia na otwarcie kolejnych powstałych już pięter domku. Inspektor budowlany informuje ich, że bez tego pozwolenia w ciągu 10 minut domek będzie zburzony. W niezwykłej budowli znajdują się takie atrakcje jak: salon piękności dla zwierząt, pokój urodzinowy, pokój bezurodzinowy, w którym się młodnieje, klonomat, sala eksplodujących gałek ocznych, drzewna telewizja, sklep z lizakami, w którym sprzedaje Mona Lizak, orkiestra piszczących balonów, domek dla sów z trzema mądrymi sowami, niewidzialne piętro, mrówcza farma, lotne piaski oraz strzelnicę oraz wiele innych, niebezpiecznych atrakcji, które czytelnicy mieli okazję poznać we wcześniejszych tomach. Wszystko jest bardzo niebezpieczne, dlatego zapewnia bohaterom świetną zabawę. Po szczęśliwie zakończonej serii klęsk z inspektorem budowlanym i mrówkami w roli głównej w szóstym tomie, w którym akcja toczy się w 78-piętrowym domku bohaterzy mają kłopoty na własne życzenie. Ich życie utrudnia mechaniczny sędzia i wydawałoby się, że w kolejnej odsłonie już nic złego nie może spotkać naszych bohaterów, a tu jak na złość prześladuje ich fatum lub zbyt wielka ufność wobec ludzi i brak asertywności.
Siódmy tom jak zwykle zaczyna się bardzo spokojnie od opisów nowych pięter, pokazania, w jaki sposób Andy i Terry spędzają wolny czas, a także próbują rozwikłać zagadki nowych przedmiotów pojawiających się na jednym z pięter. Wielki czerwony przycisk nieznanego pochodzenia wiedzie ich do wróżki madame Wiewszystko odpowiadającej swoim gościom na zadane pytania rymowankami. Tam dowiadują się, że będą mieli wielkie problemy z dziećmi. To ich oczywiście zaskakuje, ponieważ nie mają dzieci, ale… bardzo szybko zadzwoni ich wydawca przypominający o terminie oddania kolejnego tomu i przy okazji podrzucający trójkę swoich wnuków pod opiekę. Opieka nad maluchami okaże się nie tylko kłopotliwa, ale i bardzo niebezpieczna, a do tego bohaterzy odkryją w swoim domku tajne przejście do innego wymiaru oraz staną się ofiarami wysysaczki wiedzy. Po raz kolejny bohaterów uratuje ich przyjaciółka. Do tego okaże się, że dzieci w obliczu niebezpieczeństwa i bezradności swoich opiekunów zachowują się wyjątkowo poważnie. Akcja jak zwykle pędzi i nie pozostawia ani chwili na nudę, a do tego liczne ilustracje sprawiają, że młodzi czytelnicy nie mogą się oderwać od przygód bohaterów.
Autorzy z wielką swobodą pozwalają wyobraźni budować kolejne pomysły. Akcja jest tu tworzona na zasadzie wzajemnie wprawiających się w ruch trybików prowadzących do zakończenia, w którym bohaterowie deklarują stworzenie jeszcze kolejnych 13 pięter (kolejna książka w drodze), czyli po przeczytaniu „91-piętrowego domku na drzewie” musimy wypatrywać kolejnych przygód w jeszcze większym domku przypominającym swoimi rozmiarami wieżowiec.
Mam wrażenie, że z każdym tomem autorzy serwują swoim czytelnikom nie tylko coraz większą dawkę absurdalności i humoru, który pewnie trudno będzie zrozumieć wielu dorosłym czytelnikom, ale i coraz więcej przemycają systemów filozoficznych ukrytych pod płaszczykiem zabawnych historii, nauki oraz wątków z literatury. Tym razem zabiorą nas do światów równoległych, zmuszą do zadania pytania o kres wiedzy, tożsamość oraz będziemy mogli użyć szafy przypominającą tę z „Opowieści z Narnii”, a także na bezludną wyspę i do okrętu podwodnego.
Serię polecam uczniom szkoły podstawowej. Szybka akcja, doskonale pasujące do tego ilustracje sprawiają, że książka staje się doskonałą rozrywka w czasie podróży.
Domek na drzewie to swoisty azyl i królestwo dzieci, miejsce, w którym mogą uciec przed światem dorosłych i pobujać w obłokach, a do tego ma posmak przygody, dlatego jest on czymś, o czym marzy niemal każde dziecko. W takim miejscu można przeżywać wspaniałe chwile, mieć więcej swobody i unikać kontroli rodziców. To taki osobisty dziecięcy raj pozwalający na ucieczkę w świat...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„321 intrygujących faktów o zwierzętach” Mathildy Masters to pozycja, obok której nie mogłyśmy przejść obojętnie. Zwłaszcza, że dwie poprzednie pozycje tej autorki cieszą się dużym zainteresowaniem córki. Jest w nich wszystko, czego potrzebuje: wyszczególnione tematy, niedługie informacje zawierające przykuwające uwagę ciekawostki, którymi można zabłysnąć w szkole. Do tego każdy temat omówiony naprawdę bardzo treściwie i z dużym poczuciem humoru. Niedługie notki na różne tematy pozwalają na czytanie tych rzeczy, które w danym momencie nas interesują i nie zmuszają młodych czytelników do ślęczenia kilka godzin z książką, żeby dowiedzieć się czegoś o świecie. U nas świetnie sprawdziło się czytanie przed szkołą. Po dwie-trzy strony. Rewelacja. Córka relaksowała się przytulając do mnie i koncentrowała słuchając tekstu. Dzięki temu szła do szkoły pozytywnie nastawiona do kolejnych dawek wiedzy.
Ciekawostki lub książki z pytaniami i odpowiedziami to jedne z tych, po które moja córka sięga bardzo chętnie, a wszystko przez to, że ma już dziewięć lat i jeszcze nie mówi. Z tego powodu nie ma możliwości samodzielnego formułowania potencjalnych pytań, ponieważ komunikacja alternatywna opiera się na prostych komunikatach. Lektury objaśniające świat pozwalają jej na zdobywanie wiedzy mimo tej przeszkody. Ciekawości nie można jej odmówić. Pamięci też, ponieważ ciągle chce mieć czytane nowe książki, poznawać nowe rzeczy. Do przeczytanych wraca tylko w przypadku, kiedy jest w nich sporo faktów. I właśnie z tego powodu do książki „321 superciekawych faktów, które trzeba poznać, zanim się skończy 13 lat” wracałyśmy przez kilka miesięcy. Pierwsze czytanie było od strony do strony, czyli tak jak zamieszczono informacje w tej publikacji. Kolejne to już było wertowanie, wskazywanie, co konkretnie mam przeczytać. Z tego powodu do niektórych haseł nie wracałyśmy, a inne przeczytałyśmy po kilka razy. A wszystko po to, aby wiedzę utrwalić i poukładać w głowie. I właśnie za to uwielbiam takie książki, bo pozwalają mi skuteczniej pracować z córką, dostarczać informacji, które właśnie ją interesują, podsuwać jej tematy do poszerzania zainteresowań. Z tego powodu wyczekiwałyśmy kolejnej publikacji autorki.
Mathilda Masters w swoich książkach zabiera nas w gąszcz ciekawostek, o których czasami nie wiedzą nawet dorośli czytelnicy. Z tego powodu chętnie z córką po raz kolejny czytałam i odkrywałam tajniki naszej przyrody, ludzkich wynalazków, eksperymentów, dokonań. Autorka, dzięki podsuwanej wiedzy, pozwala nam na wiele rzeczy popatrzeć z innej perspektywy. Zupełnie inaczej będziemy patrzeć na dobrodziejstwo istnienia takich owoców jak pomarańcze, o których dowiemy się, że zostały stworzone przez człowieka.
W „321 superciekawych faktów” nie zabrakło też cennych informacji o ciele, a tam ciekawostka, że nasz organizm potrafi wypocić nawet 8 litrów, wdychać 10 tysięcy litrów powietrza, rano jesteśmy wyżsi niż wieczorem, a nasz przewód pokarmowy na 9 metrów długości (jakim cudem to wszystko się w nas mieści?), a kłamcy mają ciepły nos. Poznałyśmy też tajniki zachowania higieny przez zwierzęta i zostałyśmy zaskoczone tym, że nawet dżdżownice potrafią jej przestrzegać dbając o to, aby toaleta znajdowała się w jednym miejscu, a wombaty robią kwadratowe kupy. Do tego znalazłyśmy sporo informacji o zwierzęcych wędrówkach oraz olbrzymich odległościach pokonywanych przez danaidy wędrujące z Kanady do Meksyku (8 tys. km!) oraz lwim ziewaniu czy wędrówkach ryb po drzewach. Przyjrzałyśmy się zamarzniętej wodzie w różnych postaciach: płatków śniegu i komet. Ciekawostek, które nas zaskoczyły było oczywiście dużo więcej, a wszystkie doskonale rozwija nasze zainteresowania córki i uzupełnia szkolną wiedzę.
„101 obrzydliwych faktów” Mathildy Masters to rewelacyjne uzupełnienie wcześniejszej lektury, ponieważ poruszają kolejne zagadnienia, rozwijają wcześniejsze. Tym razem są to ciekawostki, które mogą niejednej osobie podnieść jedzenie… Na szczęście moja córka pod tym względem jest wytrzymała i w obliczu faktów zachowuje się jak stereotypowy pracownik prosektorium: kanapka jedzona w czasie zgłębiania tematu. Zagadnienia są tu posegregowane tematycznie. Znajdziemy tu takie tematy przewodnie jak ciało, wydzieliny, zwierzęta, historia, otoczenie, rośliny, dziwne zwyczaje, zapach i smak, jedzenie oraz zawody.
W pierwszej części autorka skupiła się na tym, co dzieje się z ciałem, czyli wchodzimy w świat łuszczenia, wydzielin z nosa i uszu, paznokci, włosów, pocenia, ślinienia, trądziku, wymiotów czy kulek z włosów w układzie pokarmowym. Dalej przyjrzymy się fekaliom oraz ich zabarwieniu, intensywności zapachu, konsystencji, wykorzystaniu ich w gospodarce. Od ludzkiej kupy przejdziemy do zwierzęcej i odkrywamy, dlaczego niektóre zwierzęta jedzą odchody. W trzeciej części są takie zaskakujące fakty jak bronienie się przed napastnikiem krwią pryskaną z oczu. Poznamy też dziwne zwyczaje przodków (od tych pokarmowych, przez higieniczne, po rytualne. Pojawią się takie barwne postacie jak Kaligula, Neron, faraonowie. Nie zabraknie też historii unikania higieny i dżumy. Jeśli jeszcze mamy mało wstrętnych rzeczy dowiadujemy się jak wiele budzących odrazę stworzeń żyje w naszych domach. Wejdziemy w świat kwiatków, których lepiej nie drażnić i nie wąchać lub dotykać. Odkryjemy tajniki tajnych służb, wykorzystanie roślin do odstraszania. Następnie przyjrzymy się makabrycznym zwyczajom w różnych kulturach. Plucie, wylewanie pomyj, rzucanie dzieci z wież czy tańce ze szczątkami zmarłych krewnych to tylko nieliczne tradycje, które mogą zaskoczyć.
Dzięki tej książce dowiedzieliśmy się, dlaczego niektórzy nie lubią brukselki, a inni kochają superśmierdzące sery. Weszłyśmy w świat pingwinich i foczych smrodków oraz przysmaków wikingów. Do tego jest tu całkiem sporo zatrważających zwyczajów kulinarnych. Mogłam też przybliżyć córce, z jakimi wyzwaniami spotykali się ludzie żyjący klika wieków temu, a także dowiedzieć się, w jaki sposób oceniana jest smaczność karmy dla naszych domowych pieszczochów.
Wielki plus tej książki (podobnie jak było to w „321 superciekawych faktach”) polega na tym, że nie trzeba czytać jej od deski do deski tylko można wybiórczo sięgać po interesujące nas tematy. Są tu tematy, dzięki którym dziecko będzie mogło zabłysnąć wiedzą na wszystkich przedmiotach szkolnych. Całość podzielono na dziesięć tematycznych rozdziałów, które uzupełniają wcześniejszą lekturę, ale nie jest ona niezbędna do czytania tej, ponieważ kolejne informacje nie są kontynuacją wcześniejszych.
I przyszła pora na „321 intrygujących faktów o zwierzętach”, czyli kolejną solidną dawkę wiedzy podanej w ciekawy sposób. Książkę podzielono na szesnaście części mających inne tematy przewodnie. Omawiana jest inteligencja, miłość, niezwykłe cechy, maniery w czasie jedzenia, dziwne zwyczaje. Poznajemy też sławne i groźne zwierzęta, sposoby porozumiewania się. Dowiemy się jak wyglądają zwierzęce rodziny, mieszkania i w jakich miejscach lubią przebywać, w jaki sposób się bronią i wszystko, co chciałoby się wiedzieć o zwierzętach, ale nie miało się możliwości zdobycia wiedzy. Są tu mądre muchy, gęsi przepowiadające pogodę, kury z rewelacyjna pamięcią. Obalane są przekonania o krótkiej pamięci złotych rybek. Nie zabraknie też tego jak zwierzęta radzą sobie bez aptek i sztućców, jakie sztuczki potrafią zrobić, w jaki sposób bronią się przed zjedzeniem oraz jakie współprace podejmują. Jest symbioza, pasożytnictwo, komensalizm, amensalizm. Odkryjemy ptasich piromanów oraz leniwych rodziców chodzących na skróty. Poznamy pamiętliwe ptaki i odkryjemy jak świetnie niektóre zwierzęta znają zasady fizyki. Są tu też rewelacyjni włamywacze i zwierzęta, których inteligencja wzrasta z ilością dostarczanych promieni słonecznych. Dużo? A to dopiero tematy z pierwszego rozdziału, a jest ich aż szesnaście, więc i tych ciekawostek bardzo dużo, dlatego szczerze polecam wszystkim dzieciom i nastolatkom. Myślę, że przedszkolaki chętnie posłuchają codziennie po jednym rozdziale, a starsze chętnie będą się zaczytywać. Zwłaszcza, kiedy zauważą, że mogą tą wiedzą pochwalić się przed nauczycielami.
Całość dopełnia solidna oprawa, estetyczne i oryginalne ilustracje, bardzo dobrze zszyte strony i dobry papier oraz duży format. Dzięki temu książka jest estetyczna i trwała. Plusem jest przekazywanie naprawdę wielu informacji w lekki i zabawny sposób, sprawiający, że całe otoczenie zaczyna wydawać nam się jeszcze ciekawsze niż do tej pory. Zdecydowanie polecam wszystkie książki Mathildy Masters! Jeśli Wasze dzieci poczują naukowego bakcyla to na końcu książki znajdą spis lektur, które pomogą im poszerzyć swoje zainteresowania i ułatwią obserwacje. Zapewniam, że wszystkie pięknie wprowadzą Was w świat przyrody.
„321 intrygujących faktów o zwierzętach” Mathildy Masters to pozycja, obok której nie mogłyśmy przejść obojętnie. Zwłaszcza, że dwie poprzednie pozycje tej autorki cieszą się dużym zainteresowaniem córki. Jest w nich wszystko, czego potrzebuje: wyszczególnione tematy, niedługie informacje zawierające przykuwające uwagę ciekawostki, którymi można zabłysnąć w szkole. Do tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Colleen AF Venable i Stephanie Yue to rewelacyjne twórczynie, które wielokrotnie doceniono nagrodami. W ich książkach bardzo często pojawiają się zwierzęta. I tak jest właśnie w cyklu „Kati. Kocia opiekunka”. Jest to fantastyczna opowieść komiksowa. Autorki poruszają takie ważne tematy jak wiara w siebie, pomaganie, manipulacja medialna, krzywdzenie innych, bohaterzy, antybohaterzy, trauma, przyjaźń, pierwsza miłość. Do tego nie zabraknie pokazywania idoli, zachowania tłumów, zjawisko grup fanowskich, a także stosunku do cudzej opinii.
Przygody zawarte w komiksach podsuwają pozornie prostą i bardzo realną historię, ale do zwyczajnej codzienności. Przynajmniej taką się wydaje, kiedy poznajemy Kati i jej przyjaciółki w pierwszym tomie. Mamy tu zwyczajne szkolne i rodzinne realia. Widzimy jak uczennice odliczają godziny do końca roku szkolnego i szykują się na wyprawę na obóz. Kati wychowuje mama i przez to jest jej nieco trudniej. To sprawia też, że dziewczynka nie może pojechać na wakacje, bo mamy nie stać. Dwunastolatka wpada jednak na pomysł samodzielnego zarobienia pieniędzy i w ten sposób zdobycia możliwości zabawy z przyjaciółkami. Mamy tu postać zaangażowaną i dumną. Nie chce ot tak dostać tych pieniędzy. Uważa, że na każdą rzecz trzeba zasłużyć. Jej upór jest mi niesamowicie bliski. I to właśnie z tego powodu jestem niesamowicie bardzo zachwycona nastoletnią bohaterką. Poza tym temat pracy, zarabiania na realizację marzeń też nie należy u mnie do obcych. Młodzi czytelnicy mogą zobaczyć postać, która próbuje różnych rzeczy, ale nie zawsze i nie wszystko jej się udaje. Można wręcz powiedzieć, że czegokolwiek się tknie to psuje. W takiej sytuacji niełatwo zdobyć potrzebne pieniądze. Dziewczyna jednak się nie poddaje. Nadal próbuje i próbuje, dzięki czemu daje nam wspaniały przykład, że warto być upartym, nie poddawać się i modyfikować listę swoich talentów. Właśnie ta postawa sprawia, że trafia do mieszkania sąsiadki mającej 217 kotów, którymi musi się zaopiekować. Zadanie pozornie proste, ale szybko odkryje, że nie takie łatwe. Do tego zwierzaki są utalentowane w różnych dziedzinach. Kocie charakterki stają się dla niej niesamowitym wyzwaniem. W tle obserwujemy docierające do bohaterów informacje o różnorodnych przestępstwach i złoczyńcach. Lokalny superbohater ratuje kolejne zwierzaki, odkrywa nielegalne działania właściciela firmy. Syczoń Krzykliwy będący człowieko-sową kreuje się na postać ratującą miasto przed każdym zagrożeniem. Jednak jego najważniejszym celem jest zwrócenie na siebie uwagi i przekonanie ludzi, że jest on im niezbędny. Syczoń nie znosi też konkurencji i z tego powodu kreuje Myszycielkę na złą postać. A w tym czasie Kati próbuje przetrwać w grupie przebojowych zwierząt, z którymi nie ma łatwo. Jednocześnie zaczyna zauważać, że w jej otoczeniu dzieją się dziwne rzeczy, a sąsiadka należy do osób tajemniczych i niesamowicie zwinnych. Osobiste śledztwo pozwala jej na odkrycie wielu tajemnic w mieście oraz ujawnienia prawdziwych intencji wielu ludzi, a także podziwianego superbohatera. W tle pojawia się też problem przyjaźni, zawierania nowych znajomości, rozpadu relacji, zmieniania się oraz weryfikacji pierwotnych celów. Autorki uświadamiają czytelników, że wcale nie trzeba ciągle bezmyślnie dążyć do raz wyznaczonego punktu. Można go weryfikować, dostosowywać do potrzeb w danym momencie i ciągle uczyć się na błędach. Bohaterka przekona się też, że osoby wokół niej nie muszą mieć złych intencji. Po prostu zmieniają się, drogi się rozchodzą.
W drugim tomie mamy większy nacisk położony na ludzkie emocje i relacje. „(Nie)najlepsze przyjaciółki” otwiera zakończenie wakacji i związane z tym rozstania oraz powroty. Szkolna codzienność zaskakuje Kati. Już nic nie jest takie samo jak kilka tygodni wcześniej. Osobno spędzany przez przyjaciółki czas wprowadził sporo zamieszania i sprawił, że nabrały wobec siebie dystansu. Do tego ginące tajemniczo listy przyczyniły się do poczucia porzucenia. Pojawienie się pierwszej miłości nie pomaga w odbudowywaniu relacji. Do tego dziewczyny mają odmienne zainteresowania. W tle mamy społeczeństwo zachwycone nowym reality show z udziałem superbohaterów. Syczoń w duecie z Nierdzewną Stalą demonstrują swoje wyczyny dla widzów. I tym sposobem zostajemy wprowadzeni do świata telewizji, manipulacji mediów oraz walki o fanów. Zobaczymy też kontynuację pokazywania Myszycielki w złym świetle. Kati jako asystentka superbohaterki marzy o wielkich misjach, niebezpiecznych wyprawach, ratowaniu świata, pogoni za złoczyńcami, nauce sztuk walki i butach z przyssawkami, a dostaje nudne zadania i bohaterkę, które nie bierze pogłosek do siebie. W tym tomie kocia opiekunka pozna więcej superbohaterów oraz przekona się, że warto wspierać bliskich, pielęgnować relacje z nimi. Do tego pojawi się kolejna większa akcja. Jak ona odmieni życie Kati i jej przyjaciółek? Przekonajcie się sami.
Komiks jest uroczy i pouczający, ale bez nachalnego dydaktyzmu. Cartoonowe ilustracje w ciepłych kolorach zdecydowanie dobrze przyciągają uwagę młodych czytelników. Przeskoki między pokazaniem szczegółów i ogólnego planu pomagają w podkreśleniu istotnych rzeczy. Zdecydowanie jest to jedna z lepszych lektur, które możemy wykorzystać z dziećmi, aby wyjaśnić im czym jest kreowanie wizerunku, manipulacja medialna, szukanie poklasku, przemoc, ale też jednocześnie pomagających wpoić pozytywne wzorce, czyli takie postawy, dzięki którym nasze pociechy będą zachęcone do większej samodzielności. Szczerze mówiąc nie mogę doczekać się kolejnych tomów.
Colleen AF Venable i Stephanie Yue to rewelacyjne twórczynie, które wielokrotnie doceniono nagrodami. W ich książkach bardzo często pojawiają się zwierzęta. I tak jest właśnie w cyklu „Kati. Kocia opiekunka”. Jest to fantastyczna opowieść komiksowa. Autorki poruszają takie ważne tematy jak wiara w siebie, pomaganie, manipulacja medialna, krzywdzenie innych, bohaterzy,...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to