-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2013-09
2015-12-02
2015-11-04
Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie...
Ile jest książek, których po opisie nigdy byśmy nie przeczytali? Confess to zdecydowanie taki przypadek. Gdybym nie znała autorki oraz nie przeczytała niejednej recenzji, w których wszyscy jednogłośnie mówią, że ta książka wstrząsa, łamie serce i wzrusza, pewnie dzisiaj nie mogłabym się pod tym wszystkim podpisać, a jednak, może to także było przeznaczenie?
Wystarczy sięgnąć po prolog, aby sobie uświadomić, że autorka już od samego początku rzuca wyzwanie i czytelnikowi, i samej sobie. Już pierwsze strony udowadniają, że autorka wie o czym pisze i jest świadoma tego co chce przekazać, i tym czymś na pewno nie jest banalna historia miłosna, która narzuca się w opisie. O nie, tym razem autorka po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa motywy i problemy, których raczej YA nie porusza.
Auburn Mason Reed poznajemy jako 15-letnią dziewczynę, pełną marzeń i planów, jednak już za chwilę widzimy ją jako młodą kobietę, której los nie oszczędził, a której życie niczym nie przypomina tego, co sobie wyobrażała będąc nastolatką. Utrata ukochanej osoby, oraz ograniczenie kontaktu z bliskimi sprawiają, że Auburn musi szybko dorosnąć, jednak dla niektórych niezbyt szybko. Mimo wszelkich starań życie Auburn nie jest najłatwiejsze, jednak ma nadzieję, że to się zmieni, kiedy zaczyna pracę w galerii sztuki.
Owen Mason Gentry to chłopak, który oprócz niesamowitego talentu skrywa także i bolesne wspomnienia. Jednak czasami inni potrafią wybaczyć nam rzeczy których my sami sobie wybaczyć nie potrafimy. Owen i jego ojciec tego udowadniają, i są przykładem jak różnie osoby są w stanie przeżyć te same tragedie. Każdy przeżywa inaczej i czasami sięga po nienajlepsze środki.
Kiedy Auburn staje w drzwiach Owena łączy ich nie tylko wspólne imię, ale także i przeszłość, choć zdaje sobie z tego sprawę tylko jedno z nich, które od lat wierzyło, że można mieć więcej niż jedno przeznaczenie. Oboje skrywają tajemnice, których woleliby nie ujawniać i oboje wierzą, że to drugie jest w stanie coś zmienić w ich życiu. Niestety czasami wiara i nadzieja to za mało i musimy wybrać to, co najlepsze dla naszych bliskich, nie ważne jak bardzo łamie nam to serce.
Colleen Hoover po raz kolejny pokazuje jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby, pokazuje jednak także, że niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć mimo największych nadziei i chęci. Uczucia które towarzyszą bohaterom, z czasem przenoszą się także na czytelnika, dlatego ta historia tak bardzo porusza i sprawia, że się z nimi utożsamiamy.
Tajemnice sprawiają, że człowiek staje się w środku silniejszy i tak samo jest z książkami Hoover. Im mniej o nich wiemy, im więcej jest dla nas tajemnicą, tym bardziej potrafią nas zaskoczyć i poruszyć.
Ciężko mi powiedzieć, żebym oczekiwała po tej książce czegoś konkretnego. Fakt, że nie ukazała się jeszcze u nas sprawił, że podeszłam do niej z czystą kartą, jednak teraz myślę, że jest to jedna z najpiękniejszych historii, jakie Hoover stworzyła. Porównując ją z poprzednimi książkami widać, jak bardzo one dojrzały. Autorka w pełni świadoma swoich możliwości wykorzystała je, tworząc coś, co potrafi dać nam nadzieję na lepsze jutro. Z każdego upadku jesteśmy w stanie się podnieść, jednak czasami musimy zdecydować czyje dobro jest ważniejsze, nasze, czy bliskich nam osób.
Poświęcenie i odpowiedzialność to coś czego Auburn i Owen muszą się nauczyć wkraczając w prawdziwie dorosłe życie. Zwykli bohaterowie, których uczucia są podobne do naszych, sprawiają, że niby prosta historia swoją oryginalnością pochłania, wzrusza, chwyta za serce i sprawia że nie wstydzimy się własnych łez. Autorka po raz kolejny wychodzi poza zarysowany schemat wykracza poza pewne granice dając nam pewnego rodzaju ciepło i satysfakcję ale także i smutek, kiedy wszystko się kończy.
Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie...
Ile jest książek, których po opisie nigdy byśmy nie przeczytali? Confess to zdecydowanie taki przypadek. Gdybym nie znała autorki oraz nie przeczytała niejednej recenzji, w których wszyscy jednogłośnie mówią, że ta książka wstrząsa, łamie serce i wzrusza, pewnie dzisiaj nie mogłabym się pod tym wszystkim podpisać, a jednak, może to...
2015-07-02
2015-04-02
2015-02-10
2014-12-25
2015-05-10
2012-01
2014-10-25
2012
2016-05-04
2014-12-31
2013-01
2015-09-24
Brak efektów specjalnych, fantastyki czy niespodziewanych cudów. Każdy popełniony błąd ma swoje konsekwencje. Życie na Marsie nie ma specjalnej taryfy ulgowej...
Mark podbił moje serce niesamowitą wiarą, nadzieją i humorem. On się nie poddaje z powodu byle czego. Jest zdany tylko i wyłącznie na siebie i chwyta się każdej możliwości. Czy my potrafimy tego dokonać? Czy potrafimy docenić otaczających nas ludzi? Ile bylibyśmy wstanie poświęcić dla innej osoby? Czy zaryzykowalibyśmy dosłownie wszystko, aby ratować przyjaciela? Te pytania nie dotyczą tylko Marka ale także i załogi. Satelity ciągle obserwują planety, dlatego gdy cały świat dowiaduje się, że nasz bohater nie zginął, być może będą w stanie zrobić cokolwiek. W końcu w obliczu takich sytuacji umiemy się łączyć, jednak czy nawet gdyby cała Ziemia zaczęła współpracować, ktokolwiek, jakakolwiek technika, determinacja i ciężka praca byłby w stanie zatrzymać czas, który tak nieubłaganie ucieka? W końcu kiedyś wszystkie zapasy na Marsie się skończą, a wtedy nie będzie już nic, co mogłoby dać jakąkolwiek nadzieję...
Andy Weir wykorzystał motyw wszystkim dobrze znany, aby stworzyć coś, czego jeszcze nie było. To nie jest książka której gatunek można łatwo sklasyfikować. Ta historia zmusza nas do myślenia i wymaga od nas, aby się zastanowić. Przy tym samym w niezwykły sposób wiąże czytelnika z bohaterami. Mimo że Mark jest sam na Marsie i nie możemy go poznać w innych okolicznościach budzi niesamowite uczucia, przez co nie można go nie polubić. To samo można powiedzieć o pozostałych członkach załogi. Uwierzcie że można się do nich przywiązać. Ta historia nie jest tylko na raz.
O tej książce nie można zapomnieć. O niej nawet nie chce się zapomnieć. Nie po tylu emocjach, które towarzyszą przez cały czas. Od tej powieści nie można się oderwać, bo inaczej ma się wrażenie, że coś się przeoczy, jakby akcja trwała i nie zatrzymywała się wraz z zamknięciem książki. Razem z Markiem stawiamy czoło przeciwnościom, dlatego nie można się dziwić, że ta lektura po prostu porywa. Ona angażuje nas, aby towarzyszyć tej postaci.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta książka mnie wzruszyła i poruszyła do głębi. Końcówka na swój sposób złamała mi serce, chociaż wydawać by się mogło, że nie powinna. Czy coś więcej trzeba dodawać? Po prostu się zakochałam i już wiem co będę polecać każdej napotkanej osobie.
Jeśli chcecie przeczytać naprawdę nieziemską książkę, musicie sięgnąć po Marsjanina.
Pełna recenzja:
http://find-the-soul.blogspot.com/2015/09/houston-chyba-mamy-problem-marsjanin.html
Brak efektów specjalnych, fantastyki czy niespodziewanych cudów. Każdy popełniony błąd ma swoje konsekwencje. Życie na Marsie nie ma specjalnej taryfy ulgowej...
Mark podbił moje serce niesamowitą wiarą, nadzieją i humorem. On się nie poddaje z powodu byle czego. Jest zdany tylko i wyłącznie na siebie i chwyta się każdej możliwości. Czy my potrafimy tego dokonać? Czy...
le razy chcielibyśmy chociaż na chwilę się rozdwoić? Czy nie byłoby to przydatne? Móc robić dwie rzeczy naraz? Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co jeśli urodzilibyśmy się jako bliźniacy zrośnięci nie ciałem, lecz duszą?
Addie i Eva to dwie różne osoby skryte w jednym ciele. W świecie, do którego przenosi nas autorka, nie jest to czymś niezwykłym, jednak podczas gdy po kilku latach u innych dzieci dusza recesywna staje się z czasem słabsza aż w końcu odchodzi, tak Addie i Eva są nierozłączne zbyt długo i zaczynają stanowić zagrożenie, przynajmniej według prawa. Dlatego muszą udawać, że Eva na zawsze odeszła i tak oto nawet rodzice zapominają, że kiedyś mięli dwie córki. Od teraz pozostaje już tylko Addie...
Wydawać by się mogło, że teraz wszystko będzie w porządku. Siły Evy osłabły, wie o niej tylko Addie, ale czy można ukryć najbliższą sobie osobę? Addie i Eva to nie są zwykłe bliźniaki, które więcej dzieli niż łączy. Te dziewczyny połączone są ciałem i tajemnicą a ich bratnia dusza zawsze znajduje się koło ich własnej.
Od czasu kiedy dla świata została tylko jedna siostra, minęło już kilka lat. Myśleć by można, że zagrożenie minęło, do czasu kiedy na drodze nie pojawiają się kolejne hybrydy. Eva może mieć szansę znów nauczyć się kontrolować ciało, jednak czy nie jest to zbyt niebezpieczne? Czy warto podejmować takie ryzyko? Jednak z drugiej strony co to za życie, jeśli usłyszeć może nas tylko jedna osoba, która na dodatek musi pozostawić to tylko dla siebie?
Co ze mnie zostało to na pozór książka, podobna do innych. Alternatywna rzeczywistość, hybrydy czy to może nas zaskoczyć? Kat Zhang zrobiła jednak coś, na co czekałam czytając niejedną dystopię. Świat wykreowany przez autorkę nie różni się zbyt wiele od naszego. Nie potrzebne było tworzenie nowej rzeczywistości. Tutaj świat stanowi to, co my widzimy za oknem, z jednym małym wyjątkiem. Każdy może w sobie skrywać więcej niż jedną duszę.
Społeczeństwo takie jak nasze, życie które nie różni się od tego, jakie my znamy sprawiają, że łatwiej jest wczuć się w historię naszej bohaterki. Jednak prostota może być czymś oryginalnym. Kat Zhang nie musi stosować okrutnych środków masowego terroru aby sprawić, że nie da się powstrzymać łez. To wszystko mogłoby się dziać za naszymi plecami i tak jak w tej książce, nawet nie zdawalibyśmy sobie z tego sprawy.
Addie i Eva mimo że są uwięzione w jednym ciele różnią się charakterem. Autorka stworzyła dwie różne postacie, miejscami z charakteru przeciwne, które jednak świetnie do siebie pasują i się uzupełniają, tak jak dwa kawałki puzzli. Żadna z dziewcząt nie potrafiłaby sobie nawet wyobrazić, że nagle zostaje sama.
Co ze mnie zostało stawia wysoką poprzeczkę temu gatunkowi. Niesamowicie wyważony świat, postacie które mimo różnic potrafią się naturalnie uzupełniać i wewnętrzne dialogi, które musimy zachować dla siebie, czynią czytelnika kimś zaufanym dla bohaterów. W końcu poza nimi, tylko my znamy ich tajemnicę.
Dzięki Kat Zhang mamy szansę spojrzenia na świat który Eva może tylko obserwować. Autorka stawia bardzo trudne pytanie. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby?
Słowa wypływają z tej książki, porywając czytelnika na kilka godzin. To przepiękna książka o poszukiwaniu samego siebie, o odkrywaniu, kim tak naprawdę jesteśmy. Co ze mnie zostało to oryginalna powieść, która porusza do głębi i w swojej prostocie niesamowicie chwyta za serce, budząc bunt przeciwko środkom, które na pozór nie są tak niehumanitarne jak w innych powieściach,. Jednak czy ten realizm nie jest bardziej przerażający? To bolesna historia o odwadze, miłości i poświęceniu samego siebie dla drugiej osoby. To lekcja o tym aby się nie poddawać i walczyć nawet gdy inni chcą wyrwać waszą duszę, na zawsze oddzielając od osoby, którą kochamy najbardziej na świecie. I od osoby, bez której nie potrafimy żyć.
le razy chcielibyśmy chociaż na chwilę się rozdwoić? Czy nie byłoby to przydatne? Móc robić dwie rzeczy naraz? Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co jeśli urodzilibyśmy się jako bliźniacy zrośnięci nie ciałem, lecz duszą?
więcej Pokaż mimo toAddie i Eva to dwie różne osoby skryte w jednym ciele. W świecie, do którego przenosi nas autorka, nie jest to czymś niezwykłym, jednak...