rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Brama 0/2015 Piotr Borowiec, Maciej Kaźmierczak, Maciej Lewandowski, Łukasz Radecki, Mariusz Wojteczek, Simon Zack
Ocena 7,0
Brama 0/2015 Piotr Borowiec, Mac...

Na półkach:

Po pierwsze, okładka. Rzecz ujmująca i niezwykle udana. Klimatyczna, groźna i na poziomie. Brawo!
Po drugie, wydanie. No, tutaj, to już w ogóle szał pał. Papier - miód malyna, opracowanie - pełna profeska. Jedyne moje uwagi w tej materii dotyczą składu. W opowiadaniach przydałyby się chociaż dwie kolumny tekstu, ot dla przejrzystości i wygody czytania; fotografie dołączone do tematu numeru należałoby opisać i niekoniecznie przeciąć wpół innym tekstem, a całość aż się prosi o wyjustowanie. Poza tym jest pięknie, serio. Aż miło :)
Dalej, zawartość. Nie będę recenzować każdego tekstu literackiego, bo kimże jestem, żeby kolegów oceniać? (Btw. Wszystkie opowiadania są męskiego autorstwa. Co na to środowiska feministyczne?!:P) W skrócie powiem tak:
- nudzi mnie już nieco uniwersum Radeckiego i mam wrażenie, że stać go na więcej, a "Bramę" napisał na kolanie w tramwaju czy jakoś...,
- nie wiem, kim jest Simon Zack, ale porwał mnie i zachwycił. Niechże pisze dużo i wydaje szybko, bo właśnie zyskał nową fankę :) ,
- "Dom wschodzącego słońca" ma klimat i przyjemnie się to czyta. Aż szkoda, że tekst skończył się tak szybko,
- Maciek Lewandowski chciał dobrze, a wyszło tak sobie. Niemniej "Siedlisko" ma duży potencjał i może powinno po prostu dłużej odleżeć przed publikacją? Do tego jest to jedyny chyba tekst w magazynie, w którym aż roi się od literówek, a i ortografy naliczyłam chyba ze trzy. Szkoda, bo to znaczy, że redakcja też dała ciała. Ale nie skreślajmy autora, myślę, że jeszcze nas zaskoczy :),
- Piotr Borowiec stworzył tekst długi i bardzo dobry. Gdyby nie Zack, powiedziałabym chyba, że najlepszy,
- Maciej Kaźmierczak natomiast, zupełnie mi nie pasuje do tej plejady gwiazd. Jego opowiadanie jest momentami niesmaczne i jak dla mnie zaburza klimat "wysokiej kultury" całego magazynu, ale może się mylę, a moja ocena związana jest z tym, że się po prostu nie znam, albo starzeję. Albo jedno i drugie :),
Jeśli chodzi o artykuły, to niech za cały mój komentarz posłuży fakt, że temat numery został wybrany jak najbardziej słusznie, zarówno ze względu na podjęty temat, jak i jego potraktowanie i opracowanie, również graficzne (+5 pkt. za zdjęcie króliczka :p ). Wielkie brawa dla autorki!
Podsumowując, bardzo mi przyjemnie, że powstała taka świetna inicjatywa, jak BRAMA czasopismo właśnie. Jak by to powiedział jeden z moich serdecznych kolegów: "oby jej się działo, a że działo to armata, oby jej się armatało". Zatem, niech się Bramie armata, a ja z uwagą będę śledziła rozwój tego pisma. Z zadowoleniem też sięgnę po kolejne numery, a póki co trzymam kciuki za twórców, żeby każdy kolejny był lepszy i pełniejszy (numer, nie twórca :P ).
Wam natomiast, polecam serdecznie.

Po pierwsze, okładka. Rzecz ujmująca i niezwykle udana. Klimatyczna, groźna i na poziomie. Brawo!
Po drugie, wydanie. No, tutaj, to już w ogóle szał pał. Papier - miód malyna, opracowanie - pełna profeska. Jedyne moje uwagi w tej materii dotyczą składu. W opowiadaniach przydałyby się chociaż dwie kolumny tekstu, ot dla przejrzystości i wygody czytania; fotografie dołączone...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Brama 1/2015 Piotr Borlik, Robert Cichowlas, Wojciech Gunia, Piotr Kulpa, Agnieszka Kwiatkowska, Agnieszka Pilecka, Jarosław Turowski
Ocena 6,7
Brama 1/2015 Piotr Borlik, Rober...

Na półkach:

BRAMA czasopismo #1 to jest rzecz, obok której nie można przejść obojętnie. Serio, wciąż nie mogę uwierzyć, że to nie jest profesjonalne wydawana, dostępna w Empikach gratka dla milionów, a (póki co) jedynie fanowski i amatorski magazyn dla wybrańców. Brawo!!!
Okładka- bajka.
Papier i grafika- miód, malyna.
Co do tekstów... Czuję, że mogłabym się kumplować z Wojtkiem Gunią. Lubię jego kwiecisty styl i plastyczne opisy, które urzeczywistniają klimatyczny świat przedstawiony. Jego opowiadanie uważam za najlepsze w tym numerze. Zaraz za nim Piotrek Kulpa i jego "Renowator", czyli jeden z tych tekstów, o których nie zapomina się ot tak. Rozczarował mnie za to Cichowlas, bo (przynajmniej w moim odczuciu) dostaliśmy od niego coś zdecydowanie poniżej zwykłego poziomu. Sorry.
Przez recenzję Agnieszki Pileckiej muszę kupić Pokój-25. Dzięki za to :)
Jan Gruszka przedstawił artykuł rzetelny, analityczny, ciekawy i naprawdę dobrze napisany. Mam tylko nadzieję, że Brama przygrucha go sobie na stałe, a on sam nie zniży poziomu swoich tekstów. Anna Dymna tym razem wypadła nieco gorzej, niż w poprzednim numerze. Jej "Wampir klasyczny" wydał mi się chaotyczny i niebezpiecznie odtwórczy. Cytat na cytacie i ani pół przypisu, nieładnie. Do tego styl żywcem wyjęty z magisterki na filologii. Według mnie nie do przyjęcia w piśmie rozrywkowym.

Pochwaliłam i ponarzekałam. Z całego serca polecam i apeluję do twórców o możliwość wykupienia prenumeraty :)

BRAMA czasopismo #1 to jest rzecz, obok której nie można przejść obojętnie. Serio, wciąż nie mogę uwierzyć, że to nie jest profesjonalne wydawana, dostępna w Empikach gratka dla milionów, a (póki co) jedynie fanowski i amatorski magazyn dla wybrańców. Brawo!!!
Okładka- bajka.
Papier i grafika- miód, malyna.
Co do tekstów... Czuję, że mogłabym się kumplować z Wojtkiem Gunią....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Może ze względu na to, że nie należę do wielkich fanów literatury fantastycznej, a może to wina wiosennego przesilenia, ale przez "Happy End" brnęłam ponad dwa tygodnie. Lektura dłużyła mi się niemiłosiernie i nijak nie mogłam wczuć się w fabułę. W połowie objętości książki, kiedy byłam już zniechęcona do granic możliwości i niemal postawiłam na prozie Podlewskiego krzyżyk, akcja nagle ruszyła z kopyta i zanim się obejrzałam, zamykałam już tylną okładkę.
Podlewski zbudował w swojej powieści świat, którego nie znamy i nie pojmujemy. Stworzył bohatera, którego darzymy sympatią, mimo że niewiele wiemy o tym, co go właściwie spotyka. Tomasz Lebański jawi nam się, jako nadużywający medykamentów i alkoholu, przegrany dziennikarzyna, którego życie legło w gruzach równocześnie ze światem, w którym żyje. Długo nie znamy jego historii i nie rozumiemy pobudek, którymi się kieruje, a jednak przyciąga nas jego tajemniczy magnetyzm. Próbujemy nadążyć za wydarzeniami, które, przynajmniej do pewnego momentu, są oderwane jedno od drugiego i pozornie chaotycznie rozmieszczone w fabule. Strzępy obrazów i informacji, jakie podsuwa nam narrator sprawiają, że świat przedstawiony możemy sobie wyobrazić w dowolny sposób i poniekąd "dośpiewać" jego historię. Jednak im dalej zagłębiamy się w powieść, tym mocniej nas ona wciąga, oczarowuje i nie pozwala oderwać się od lektury. Bohaterowie stają nam się bliscy, a zagadka świata, w którym żyją, zdaje się krok po kroku rozwiązywać na naszych oczach, mimo że w rzeczywistości do końca pozostaje tajemnicą. Duża dawka niepokoju, odrobinę mroku, szaleństwo i tajemnica, grają na korzyść powieści, która, czy się podoba czy nie, zapada w pamięci na długo.
"Happy End" zrobił na mnie duże wrażenie. Nigdy dotąd nie czytałam powieści tak dziwnej i tak magnetyzującej jednocześnie. Gdyby to zależało ode mnie, skróciłabym ją o przydługie wprowadzenie i zupełnie zbędne, reklamowe wręcz opisy wplecione w fabułę (momentami miałam wrażenie, że na tylnej okładce przeczytam informację o lokowaniu produktu :P ). Jednak w ostatecznym rozrachunku, książka jest zaskakująco i niepokojąco dobra. Może nie stanę się za jej sprawą fanką fantastyki, ale z pewnością z chęcią sięgnę po kolejną publikację Podlewskiego.

Może ze względu na to, że nie należę do wielkich fanów literatury fantastycznej, a może to wina wiosennego przesilenia, ale przez "Happy End" brnęłam ponad dwa tygodnie. Lektura dłużyła mi się niemiłosiernie i nijak nie mogłam wczuć się w fabułę. W połowie objętości książki, kiedy byłam już zniechęcona do granic możliwości i niemal postawiłam na prozie Podlewskiego krzyżyk,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z prozą Sylwii Błach zetknęłam się po raz pierwszy, przy okazji lektury antologii pt. "Zombiefilia". Jej opowiadanie zrobiło na mnie całkiem dobre wrażenie, więc gdy wkrótce potem jej nazwisko pojawiło się w "ofercie" Obiegu Zamkniętego, od razu zapisałam się do kolejki. Kiedy nadeszła upragniona przesyłka, z entuzjazmem i wypiekami na twarzy zabrałam się do lektury i... rozczarowałam się, jak nigdy dotąd.
Powieść "Bo śmierć to dopiero początek" to pierwsza w moim życiu książka, przy której czytaniu odczuwałam autentyczny, niemal fizyczny ból. Najchętniej odłożyłabym ją na bok już po pierwszych kilkunastu stronach, ale będąc (przez regulamin Obiegu Zamkniętego) zobligowana do napisania tej opinii, zmusiłam się, żeby doczytać ją do końca i możliwie jak najsprawiedliwiej ocenić.
Moim pierwszym i najpoważniejszym zarzutem wobec tekstu jest to, że sprawia on wrażenie całkowicie pozbawionego redakcji. Nagromadzenie przymiotników, wielokrotnie złożone zdania, nietrafione metafory i uparcie powtarzane frazy sprawiają, że powieść jest trudna w odbiorze. Trudna, bynajmniej nie przez wyszukane słownictwo, albo skomplikowaną budowę, ale dlatego, że czytelnika rozpraszają niedoskonałości warsztatowe i językowe autorki. Fabuła jest błaha i raczej przewidywalna, dialogi sztuczne, a opisy upstrzone śmiesznostkami, jak choćby sformułowanie "miejsca intymne", których autorka używa nadmiernie i przy każdej okazji, jakby nie potrafiła znaleźć innego, pasującego określenia. Do tego naiwność, z jaką przedstawiła mechanizm wydawniczy w Polsce wskazuje na to, że całkowicie zlekceważyła research, albo wzięła za pewnik, że jej czytelnicy to oderwani od rzeczywistości idioci.
W mojej ocenie, debiut powieściowy Sylwii Błach jest po prostu przedwczesny i niepotrzebnie wymuszony. Może, gdyby autorka zdecydowała się poszukać dla swojego tekstu tradycyjnego wydawcy, jego ostateczny kształt wyglądałby nieco inaczej. Niestety czytając wersję, którą oferuje nam wydawnictwo Radwan, łatwo wydać osąd, że to grafomania w najczystszej postaci; bardziej brudnopis, niż poważny tekst kogoś, kto chce na stałe wpisać się w kanon polskich pisarzy. Żałuję, że autorka nie poświęciła więcej czasu na poprawki i podpisała swoim nazwiskiem twór, który wbrew temu, co głosi tylna okładka, wcale nie udowadnia jej talentu. Wręcz przeciwnie, gdyby nie to, że znam kilka jej naprawdę dobrych opowiadań, już nigdy więcej nie dałabym szansy płodom jej pióra.
Podsumowując, polecam omijać tę powieść z daleka. Sylwia Błach jest płodną i utalentowaną autorką, więc jeśli chcecie przeczytać kawał dobrego tekstu, sięgnijcie po któreś z jej licznych opowiadań, a o tej książce po prostu zapomnijcie.

Z prozą Sylwii Błach zetknęłam się po raz pierwszy, przy okazji lektury antologii pt. "Zombiefilia". Jej opowiadanie zrobiło na mnie całkiem dobre wrażenie, więc gdy wkrótce potem jej nazwisko pojawiło się w "ofercie" Obiegu Zamkniętego, od razu zapisałam się do kolejki. Kiedy nadeszła upragniona przesyłka, z entuzjazmem i wypiekami na twarzy zabrałam się do lektury i......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór opowiadań Krzysztofa Spadło pt. "Marzyciele i pokutnicy" to niewątpliwie ciekawa i godna uwagi pozycja na naszym rynku. Zachęcająca okładka zaprasza czytelników do zapoznania się z treścią prozy autora, a opis na odwrocie książki obiecuje nam niezapomniane wrażenia.
Debiutującego pisarza należy pochwalić za dobry styl i lekkie pióro. Historie, które kreuje są zajmujące i zaskakujące, a przede wszystkim sprawnie napisane, a więc czyta się je z prawdziwą przyjemnością. Spadło łączy w swoich opowiadaniach elementy science-fiction i obyczajowe, a tu i ówdzie okrasza je odrobiną grozy. Dodatkowo, każda z dziesięciu opowieści w jakiś sposób łączy się z poprzednią, tworząc ciekawe wrażenie literackiego kolażu. To wszystko należy policzyć autorowi na plus.
Ze słabszych stron "Marzycieli..." wymieniłabym dość drobną i gęstą czcionkę oraz redakcję, momentami potraktowaną po macoszemu. Obszerny tom, skróciłabym również o 2-3 opowiadania, ponieważ o ile pierwsze prawdziwie zaskakują, o tyle każde kolejne staje się dla czytelnika coraz bardziej przewidywalne.
Niemniej zaliczam ten debiut do naprawdę udanych i życzę autorowi kolejnych, równie dobrych publikacji.

Zbiór opowiadań Krzysztofa Spadło pt. "Marzyciele i pokutnicy" to niewątpliwie ciekawa i godna uwagi pozycja na naszym rynku. Zachęcająca okładka zaprasza czytelników do zapoznania się z treścią prozy autora, a opis na odwrocie książki obiecuje nam niezapomniane wrażenia.
Debiutującego pisarza należy pochwalić za dobry styl i lekkie pióro. Historie, które kreuje są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjemna, lekka i zajmująca lektura. Polecam na długie jesienne wieczory.

Przyjemna, lekka i zajmująca lektura. Polecam na długie jesienne wieczory.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Okładka krzycząca o nastrojowości i głębokim wzruszeniu to spora przesada. Książka znośna, odrobinę przewidywalna, z gatunku "szału nie ma", ale może być.

Okładka krzycząca o nastrojowości i głębokim wzruszeniu to spora przesada. Książka znośna, odrobinę przewidywalna, z gatunku "szału nie ma", ale może być.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fantastyczna, ciekawa i wciągająca powieść, która, co się nieczęsto zdarza, w pełni zasługuje na miano thrillera, sensacji i kryminału. Znakomicie zbudowana główna postać, zaskakująca i trzymająca w napięciu fabuła, do tego szokujące i niemal namacalne opisy z pogranicza medycyny, post mortem i obrazu gore. Czego chcieć więcej?!
Gratka dla fanów gatunku. Perełka wśród podobnych pozycji. Gorąco polecam.

Fantastyczna, ciekawa i wciągająca powieść, która, co się nieczęsto zdarza, w pełni zasługuje na miano thrillera, sensacji i kryminału. Znakomicie zbudowana główna postać, zaskakująca i trzymająca w napięciu fabuła, do tego szokujące i niemal namacalne opisy z pogranicza medycyny, post mortem i obrazu gore. Czego chcieć więcej?!
Gratka dla fanów gatunku. Perełka wśród...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żenującym jest, że ta książka jest właściwie odzwierciedleniem czytelniczego gustu kobiet. Nie wiem dlaczego sprzedano jej ponad 200 tysięcy egzemplarzy, ale wiem, że jest to pierwsza i z pewnością ostatnia pozycja Grocholi, której poświęciłam swój czas i uwagę. Kolejny przykry przykład powieści, której nie da się czytać, ale która porywa tłumy i na której podstawie da się nakręcić całkiem przyzwoity obraz filmowy.

Żenującym jest, że ta książka jest właściwie odzwierciedleniem czytelniczego gustu kobiet. Nie wiem dlaczego sprzedano jej ponad 200 tysięcy egzemplarzy, ale wiem, że jest to pierwsza i z pewnością ostatnia pozycja Grocholi, której poświęciłam swój czas i uwagę. Kolejny przykry przykład powieści, której nie da się czytać, ale która porywa tłumy i na której podstawie da się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacyjna książka dla tych, którzy lubią powroty do czasów dzieciństwa. Historie, które zna każdy z nas, opisane "prawdziwym" językiem dziewcząt, pozbawionych cukierkowego życia. Lektura emocjonalna i emocjonująca, która omija eufemizmy i posługuje się rzeczywistością taką, jaką ona jest, albo była. Przykład typowo "nie-babskiej" literatury, po którą zdecydowanie warto sięgnąć.

Rewelacyjna książka dla tych, którzy lubią powroty do czasów dzieciństwa. Historie, które zna każdy z nas, opisane "prawdziwym" językiem dziewcząt, pozbawionych cukierkowego życia. Lektura emocjonalna i emocjonująca, która omija eufemizmy i posługuje się rzeczywistością taką, jaką ona jest, albo była. Przykład typowo "nie-babskiej" literatury, po którą zdecydowanie warto...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idealny przykład literatury rozrywkowej. Bardzo zabawna, lekka i przyjemna. Czyta się bez wysiłku, nieskomplikowana fabuła i ciekawi bohaterowie. Zdecydowanie kobieca, choć nie przesłodzona. Dobra, choć po przeczytaniu ma się wrażenie, że była właściwie o niczym.

Idealny przykład literatury rozrywkowej. Bardzo zabawna, lekka i przyjemna. Czyta się bez wysiłku, nieskomplikowana fabuła i ciekawi bohaterowie. Zdecydowanie kobieca, choć nie przesłodzona. Dobra, choć po przeczytaniu ma się wrażenie, że była właściwie o niczym.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zarażona Szwają całkiem niedawno sięgnęłam po kolejną pozycję z jej tekstów. Nie rozczarowała mnie rewelacyjna lekkość pióra, ale też całokształt nie rzucił specjalnie na kolana. Fabuła przewidywalna, bohaterowie barwni, formuła poprawna. Moja polonistka ze szkoły średniej oceniłaby to pewnie na tak zwane "cztery mniej", co też czynię, przekuwając tę ocenę na trzy gwiazdki. Nie zrażam się jednak do autorki, która jest dla mnie jednym z nielicznych przykładów na to, że literatura "dla kobiet" może być zjadliwa.

Zarażona Szwają całkiem niedawno sięgnęłam po kolejną pozycję z jej tekstów. Nie rozczarowała mnie rewelacyjna lekkość pióra, ale też całokształt nie rzucił specjalnie na kolana. Fabuła przewidywalna, bohaterowie barwni, formuła poprawna. Moja polonistka ze szkoły średniej oceniłaby to pewnie na tak zwane "cztery mniej", co też czynię, przekuwając tę ocenę na trzy gwiazdki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, w której obszerny traktat filozoficzny połączony jest z niecodziennymi opisami orgii, również sado-masochistycznych. Z jednej strony ciekawe wykłady myśli autora, z drugiej obnażony erotyzm w dawce przekraczającej możliwości żołądkowe co wrażliwszych czytelników. Pozycja trudna do jednoznacznej oceny, jednak bez wątpienia pozostawiająca w zadziwieniu, że jej tekst został spisany niemal 200 lat temu.

Książka, w której obszerny traktat filozoficzny połączony jest z niecodziennymi opisami orgii, również sado-masochistycznych. Z jednej strony ciekawe wykłady myśli autora, z drugiej obnażony erotyzm w dawce przekraczającej możliwości żołądkowe co wrażliwszych czytelników. Pozycja trudna do jednoznacznej oceny, jednak bez wątpienia pozostawiająca w zadziwieniu, że jej tekst...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z niewielu książek, której ekranizacja bije ją na głowę. Przerysowana i posiadająca zbyt wiele wątków. Polecam... odłożyć z powrotem na półkę w księgarni.

Jedna z niewielu książek, której ekranizacja bije ją na głowę. Przerysowana i posiadająca zbyt wiele wątków. Polecam... odłożyć z powrotem na półkę w księgarni.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, w której klimat trudno się zagłębić. Nie wciąga od pierwszej strony, a pierwsza jej część długo pozostaje niezrozumiała. Jednak, kiedy mniej więcej w połowie przez fragmentaryczne dotąd szczątki świata przedstawionego zaczyna przezierać spójna fabuła, nie można się już dłużej oprzeć. Nie pozostaje nic, jak tylko z zapartym tchem doczytać do końca. Powieść dla cierpliwych i wytrwałych.

Książka, w której klimat trudno się zagłębić. Nie wciąga od pierwszej strony, a pierwsza jej część długo pozostaje niezrozumiała. Jednak, kiedy mniej więcej w połowie przez fragmentaryczne dotąd szczątki świata przedstawionego zaczyna przezierać spójna fabuła, nie można się już dłużej oprzeć. Nie pozostaje nic, jak tylko z zapartym tchem doczytać do końca. Powieść dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szwaja okazuje się być autorką dla mnie zaskakującą. Typowo, do granic możliwości kobieca literatura, której nie cierpię, w tym wypadku przykuwa mnie na dłużej i sprawia, że mam ochotę sięgnąć po więcej. Pozbawiona blogowych rozważań i jałowych przemyśleń, napisana lekkim piórem i w przyjemnym stylu. Pełna dowcipnych dialogów i barwnych postaci lektura zajmuje czas i poprawia nastrój. Polecam gorąco.

Szwaja okazuje się być autorką dla mnie zaskakującą. Typowo, do granic możliwości kobieca literatura, której nie cierpię, w tym wypadku przykuwa mnie na dłużej i sprawia, że mam ochotę sięgnąć po więcej. Pozbawiona blogowych rozważań i jałowych przemyśleń, napisana lekkim piórem i w przyjemnym stylu. Pełna dowcipnych dialogów i barwnych postaci lektura zajmuje czas i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Banalna lektura, po której przeczytaniu ma się wrażenie, że pomysł był dobry, a wykonanie już niekoniecznie. Przewidywalna fabuła "pocięta" została pseudo-filozoficznymi rozważaniami na temat dobra i zła, całość zbyt cukierkowa, mimo stylizowania na patos. Czuję się mocno rozczarowana tą pozycją, nie ujmując jej jednak ciepła w opisach Dobrych Duchów naszego dzieciństwa.

Banalna lektura, po której przeczytaniu ma się wrażenie, że pomysł był dobry, a wykonanie już niekoniecznie. Przewidywalna fabuła "pocięta" została pseudo-filozoficznymi rozważaniami na temat dobra i zła, całość zbyt cukierkowa, mimo stylizowania na patos. Czuję się mocno rozczarowana tą pozycją, nie ujmując jej jednak ciepła w opisach Dobrych Duchów naszego dzieciństwa.

Pokaż mimo to