-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2020-08-19
2020-12-19
Czy ludzie z natury są źli? Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla władzy? Kto zapłaci za ambicje największą cenę?
Myślę, że większość czytelników, którzy postanowili przeczytać Balladę ptaków i węży od Collins znają główną trylogię, od której wyszedł pomysł na napisanie tej książki. Igrzyska Śmierci to powieść, która ukazuje nam wiele aspektów ludzkiego życia. Możemy na nią patrzeć jak na opowieść o tragicznym miłosnym trójkącie lub satyrę z życia celebrytów, którzy nie znają umiaru (mieszkańcy Panem) i nie mają pojęcia lub nie chcą widzieć, jak ciężko żyją inni ludzie (Dystrykty). Jako nastolatka nie zwróciłam uwagi na społeczny wydźwięk tej książki, skupiona jedynie na tej uwypuklonej części miłosnej, lecz teraz jestem w stanie stwierdzić, że Igrzyska to brutalna, pełna przemocy i akcji opowieść o państwie, które w sposób totalitarny steruje każdym aspektem życia swoich mieszkańców i tylko niewielka część z nich ma świadomość o negatywnych skutkach tego procederu.
Nowa powieść Suzanne Collins skupia się przede wszystkim na Coriolanusie Snow, którego możemy pamiętać jako bezwzględnego tyrana, winnego większości okropieństw, które spotkały główną bohaterkę Igrzysk Śmierci. Tutaj jednak poznajemy młodego, bo zaledwie osiemnastoletniego Snowa, który zmaga się z wieloma trudnościami, opiekując się swoją kuzynką i babką. Resztę rodziny stracił w wyniku wojny, której przykre skutki nadal widać na budynkach i ulicach, a nawet w jego rodzinnym apartamencie. Uczeń Akademii został wybrany wraz z innymi nastolatkami do sprawowania roli mentorów w 10. Głodowych Igrzyskach, a wygrana ich zapewniłaby najlepszemu z nich stypendium i
Przyznam szczerze, że wiedziałam kto będzie głównym bohaterem tej historii, ale nie spodziewałam się tego, w jaki sposób autorka przedstawi nam głównego bohatera, który w poprzednich książkach był niezaprzeczalnie antagonistą, znienawidzonym przez wszystkich prezydentem-tyranem, dla którego rozrywką było patrzenie na śmierć niewinnych ludzi, głównie dzieci. Tutaj jednak mamy normalnego chłopca, który stara się zapewnić rodzinie życie na odpowiednim dla jego nazwiska poziomie, jest odrobinę zbyt ambitny i napuszony, ale jego serce nie jest z kamienia. Przywiązuje się, kocha i nienawidzi; kwestionuje brutalne metody władzy i sam stroni od przemocy. Dla mnie było to przeogromne zaskoczenie, jak bardzo zmieniło się moje zdanie na temat Snowa po zaledwie kilkudziesięciu przeczytanych stronach. Uważam, że to jedna z najlepiej wykreowanych postaci, o jakich kiedykolwiek czytałam.
Na przemianę Coriolanusa, która zachodzi w trakcie czytanie złożyło się naprawdę wiele odrębnych czynników. Mamy tutaj do czynienia z ciężkim czasem po wojnie z rebeliantami z 13 Dystryktu, gdzie wiele rodzin w Panem nadal borykało się z problemami finansowymi, co bardzo starał zatuszować się rząd, budując obraz państwa bogatego i szczęśliwego. Nie mówiono o biedzie, choć każdy o niej wiedział. Udział w roli mentora w trakcie trwania Igrzysk i relacja, którą nawiązał ze swoją podopieczną również miała na niego ogromny wpływ.
W Balladzie ptaków i węży mamy wiele elementów, które łączą ją z Igrzyskami Śmierci; Dwunasty Dystrykt, z którego pochodzi Lucy Gray czy prowadzący Flickerman, który na pewno jest przodkiem Caesara Flickermana. Jednak, jeśli ktoś sięgnął po Balladę… z nadzieją, że otrzyma coś podobnego do trylogii może poczuć się odrobinę zawiedziony ponieważ ta historia skupia się na zupełnie innych aspektach, co można pokazać na przykładzie Głodowych Igrzysk - wcześniej wszystkie wydarzenia odgrywały się na arenie lub w ścisłym powiązaniu z walką i wydarzeniami na niej. Teraz Igrzyska pełnią rolę katalizatora niektórych wydarzeń, a autorka nie poświęciła im tak wielu stron, skupiając się głównie na Snowie.
Wiem, że zdania są podzielone i niektórzy uważają tą powieść za odgrzewany kotlet i próbę zarobienia na sukcesie poprzednich książek z tego uniwersum, jednak osobiście uważam, że to jedna z najlepszych książek, jakie czytałam i nawet odrobinę przydługie opisy w niektórych miejscach nie popsuły mi ogólnego, bardzo pozytywnego odbioru tej powieści. Pomimo ponad pięciuset stron ani razu nie czułam się znudzona, a książkę naprawdę ciężko było przerwać, choćby na moment. Sądzę, że nowa powieść Suzanne Collins może zaskoczyć niejednego czytelnika i ponownie wciągnąć go w świat Dystryktów i bezlitosnego Panem, które nawet dla swoich mieszkańców nie jest tak wspaniałe, jak mogłoby się wydawać.
Czy ludzie z natury są źli? Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla władzy? Kto zapłaci za ambicje największą cenę?
Myślę, że większość czytelników, którzy postanowili przeczytać Balladę ptaków i węży od Collins znają główną trylogię, od której wyszedł pomysł na napisanie tej książki. Igrzyska Śmierci to powieść, która ukazuje nam wiele aspektów ludzkiego życia. Możemy na...
2020
2020-10-25
Nie umieraj do jutra Wacław Guth-Nowowiejski
1 sierpnia 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie, trwające 64 dni, podczas którego doszło do walk na terenie miasta między stroną polską, a niemiecką. Warszawa została całkowicie zrujnowana, a śmierć pochłonęła tysiące istnień, głównie cywilów. Ginęły całe rodziny, matki z dziećmi i ludzie starsi, schorowani. Okupant nie miał litości, ulice szybko pokryły się trupami, a ludzie starali się uciec z Warszawy. Młodzi, polscy żołnierze do ostatnich sił bronili każdego skrawka miasta, niestety z tragicznym skutkiem.
Po upadku powstania miasto zamieniło się w gruzowisko, wokół próżno było szukać żywej duszy. Miasto-widmo zamieszkiwali jedynie ludzie, którzy z różnych przyczyn nie mogli opuścić miasta. Robinsonowie, bo z takim określeniem spotykamy się w książce Wacława Gutha-Nowowiejskiego Nie umieraj do jutra, szukali schronienia wśród walących się domów, gruzów i trupów, które ścieliły ulice. Wyjście na powierzchnię oznaczało śmierć z roli okupanta, którego granice zostały całkowicie zatarte.
Autor książki, bazując na własnych doświadczeniach i opowieściach innych ludzi przedstawia nam historie osób, które żyły w zniszczonej Warszawie miesiąca, często z ciężkimi ranami, patrząc na śmierć swoich przyjaciół czy rodziny. Powieść zawiera dziesięć krótkich, jednakże bardzo wymownych opowiadań. Ciężko jest mi opisać emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania. Dosyć długo zbierałam się, by cokolwiek na ten temat napisać. Krótkie opowiadania szokują, łamią serce i zostawiają czytelnika złamanego i wątpiącego w ludzkie dobro.
Każda z ukrywających się osób żyła swoją historią, jednak wszystkich ich łączyła ogromna chęć przetrwania. Niestety, znamy tylko garstkę osób, które przeżyły w gruzach do momentu wyzwolenia Warszawy. Reszta najprawdopodobniej zginęła z powodu odniesionych ran, braku jedzenia lub odkrycia przed wrogich żołnierzy. Guth-Nowowiejski przedstawia nam również wpływ zbrodni na psychikę ludzi, którzy przeżyli. Nie wszyscy poradzili sobie z traumami i byli w stanie wrócić do normalnego życia.
Opowiadanie, które zasmuciło i zszokowało mnie najbardziej to Tajemnica panny X. Nie będę pisać, o czym jest to opowiadanie, ale wypowiedzi matek, które były prowadzone na rozstrzelanie wraz ze swoimi dziećmi sprawiły, że nie mogę przejść obok tej książki obojętnie.
Myślę, że Nie umieraj do jutra jest obowiązkową lekturą dla każdego, kto interesuje się tematyką II wojny światowej i samego Powstania Warszawskiego. Książka nie jest jednoznaczna, pozwala czytelnikowi na wysnuwanie własnych wniosków i myśli.
Nie umieraj do jutra Wacław Guth-Nowowiejski
1 sierpnia 1944 roku wybuchło Powstanie Warszawskie, trwające 64 dni, podczas którego doszło do walk na terenie miasta między stroną polską, a niemiecką. Warszawa została całkowicie zrujnowana, a śmierć pochłonęła tysiące istnień, głównie cywilów. Ginęły całe rodziny, matki z dziećmi i ludzie starsi, schorowani. Okupant nie...
2020-01-31
2020-01-21
"Pewnego razu był sobie człowiek tak wspaniały jak bogowie. Ale nawet to, co wspaniałe, może drżeć ze strachu. Nawet to, co wspaniałe, może upaść."
Witam Was w nowym roku pierwszą napisaną przeze mnie recenzją książki. Na razie jest jedyna powieść, którą przeczytałam przez te kilkanaście dni, ale liczę na to, że teraz pójdzie już z górki. Tym bardziej, że mam kilka ciekawych egzemplarzy, które tylko czekają na swoją kolej. Znów wróciłam do czytania fantastyki, która jest na dodatek młodzieżówką i trochę te nasze ponowne spotkanie nie było takie, jakbym sobie życzyła.
Lia jest młodą księżniczką, którą poznajemy w dniu jej zaaranżowanego ślubu z mężczyzną, którego nigdy nie widziała na oczy. Już od pierwszego zdania dowiadujemy się, że dziewczyna szczerze nienawidzi tradycji, która ją do tego zmusiła i losu, który uczynił ją Pierwszą Córką. Dziewczyna jest zła, że na niej ciąży tyle obowiązków i nakazów, a jej bracia mogą do woli używać życia i nie zwracać uwagi na konsekwencje. I co najważniejsze - spędzić życie z osobą, którą pokochają, a nie taką, którą wybiorą urzędnicy króla. Razem z najlepszą przyjaciółką decydują się na ucieczkę z pałacu i zmierzają do małej wioski, gdzie mają zacząć nowe życie.
Lia jednak nie jest świadoma tego, że jej tropem podąża dwójka mężczyzn; zabójca, który ma się jej pozbyć i odrzucony książę, który chce ukarać księżniczkę za ucieczkę i sprowadzić ją do zamku.
Bardzo rzadko lubię trójkąty miłosne i mimo tego, że polubiłam każdego z bohaterów, to niestety przeszkadzała mi ich zagmatwana relacja. Tego zniechęcenia od pierwszych stron nie polepszała narracja książki, która jest podzielona na najważniejszych bohaterów, czyli Lię, Kadena i Rafe'a. Nie mogłam połapać się który jest który, a przy rozwinięciu akcji wyszło, że ich pomieszałam. Nie wiem, czy wynika to z mojego skupienia podczas czytania czy tego, jak potoczyła się cała historia.
Bohaterowie są fajnie wykreowani, ale pełni sprzeczności. Mamy zabójcę, który nie chcę w sumie zabijać dziewczyny i księcia, który już nie chce jej ukarać. No i oczywiście mamy księżniczkę, która nie chcę obowiązków związanych z koroną, tradycją i religią.
Książka rozkręca się dopiero po połowie, a niestety wcześniej wieje trochę nudą, ale to da się przetrwać. Trochę dziwią mnie jedynie pozytywne opinie, bo to nie jest tak dobra książka, jak wszyscy pisali. To taki średniak w fantastyce i do tego z bardzo nieciekawym zakończeniem, które pokazuje, że Lia nawet nie wie, którego z tej dwójki w niej zakochanych chłopców chce.
Liczę, że w drugiej częścią autorka bardziej skupiła się na magii i intrygach na dworach niż relacji miłosnej, bo inaczej będzie kiepsko. Plus za sam styl pisania, który sprawia, że książkę wyjątkowo szybko się czyta.
"Pewnego razu był sobie człowiek tak wspaniały jak bogowie. Ale nawet to, co wspaniałe, może drżeć ze strachu. Nawet to, co wspaniałe, może upaść."
Witam Was w nowym roku pierwszą napisaną przeze mnie recenzją książki. Na razie jest jedyna powieść, którą przeczytałam przez te kilkanaście dni, ale liczę na to, że teraz pójdzie już z górki. Tym bardziej, że mam kilka...
Po prawie półrocznej przerwie od czytania zdecydowałam się powrócić do słowa pisanego i moimi pierwszym wyborem została powieść Vi Keeland „Kusząca pomyłka”, lekki romans. Chciałam przeczytać coś lekkiego, co pozwoli mi oderwać myśli od ostatnich ciężkich miesięcy. Niestety książka trochę straciła przez irytującą główną bohaterkę i brak jakiejkolwiek konsekwencji w jej zachowaniu.
Rachel to młoda studentka wydziału muzycznego Brooklyn College, która dorabia sobie w barze prowadzonym przez emerytowanego gliniarza. Dziewczyna w skutek fatalnej pomyłki wdaje się w sprzeczkę z jednym z klientów, którego oskarża o zdradę i okłamanie swojej najlepszej przyjaciółki. Nie był to jednak ten mężczyzna, o którego chodziło, a następnego dnia okazało się, że profesor, którego miała być asystentką był właśnie facetem z baru. Starają się zachowywać profesjonalnie, jednak napięcie wisi w powietrzu studenckiej sali.
Historia jest bardzo schematyczna i niestety nic nie było w stanie mnie zaskoczyć. Czytając pierwszą stronę byłam w stanie przewidzieć na 85% jak zakończy się książka. Styl pisania jest naprawdę fajny i powieść wyjątkowo szybko się czyta, jednak niestety sama historia wygląda jak ukradziona nastolatce z wattpada. Jak pisałam powyżej głównym problemem jest Rachel, która jest bardzo irytująca. Dziewczyna zachowuje się irracjonalnie, a im głębiej w książkę, tym gorzej dla czytelnika.
Dziewczyna czuje pociąg do profesora, którego od nowego semestru, jest asystentką i ma świadomość, że ich relacja nie powinna wyjść poza sferę zawodową, tym bardziej, że Caine miał już romans ze studentką i został zawieszony przez to na rok w pracy. Oczywiście, oboje mają zasady gdzieś i brną w to dalej. Między czasie wychodzi na jak kilka tajemnic głównych bohaterów, ale są one poprowadzone tak nieumiejętnie, że nie dostarczają żadnej rozrywki czytelnikowi.
Caine to typowy podrywacz z erotyków i nic szczególnego nie wyróżnia go spośród grona innych bohaterów tego rodzaju książek. Jest przystojny, bogaty i dobrze się ubiera, a kobiety padają mu do stóp. Nie chce się angażować przez dawne wspomnienia, ale dla swojej asystentki robi wyjątek.
„Kusząca pomyłka” Vi Keeland była naprawdę słabą pozycją i zniechęciła mnie całkowicie do twórczość autorki. Czytałam lepsze romanse i erotyki, więc tej powieści niestety nie mogę nikomu polecić.
Po prawie półrocznej przerwie od czytania zdecydowałam się powrócić do słowa pisanego i moimi pierwszym wyborem została powieść Vi Keeland „Kusząca pomyłka”, lekki romans. Chciałam przeczytać coś lekkiego, co pozwoli mi oderwać myśli od ostatnich ciężkich miesięcy. Niestety książka trochę straciła przez irytującą główną bohaterkę i brak jakiejkolwiek konsekwencji w jej...
więcej Pokaż mimo to