-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Biblioteczka
2014-09-29
Jako niepoprawna italofilka na regałach z książkami szukam zawsze tytułów sugerujących tematykę włoską. I chociaż miękka, jednobarwna i uboga graficznie okładka nie zachęcała, to nie wahałam się i zdjęłam ochoczo z półki „Z widokiem na Castello” Iwony Menzel sądząc, że oto za chwilę zanurzę się w ulubionych, włoskich klimatach, dodatkowo utwierdzona w tym przekonaniu informacją wydawcy zawartą w opisie książki.
Zapaliłam się do lektury i pochłonęłam łapczywie początek książki, rozmarzyłam przy opisach wschodów i zachodów słońca nad Zatoką Neapolitańską, zaciekawiłam historycznymi wzmianki o Castello Aragonese i kobietach renesansu –Dianie di Cardona, Constanzy d’Avalos, Vittorii Colonnie, przeniosłam wyobraźnią na czarowną wyspę Ischia i do ukrytej wśród figowych i cytrynowych gajów Villi, a moją sympatię zyskali wypoczywający tam goście, gdy oto nagle zostaję wyrwana z niezwykłej scenerii Wybrzeża Amalfitańskiego i przeniesiona na Dwór Borysławice i do Łosinka, żeby poznać rodowe historie głównej bohaterki, a potem zabrana jeszcze dalej w odległą przeszłość do Związku Radzieckiego okresu pierestrojki, aż wreszcie rzucona na daleką Syberię. Poczułam się zawiedziona i rozczarowana, niechętnie opuściłam rozświetloną słońcem Ischię i mieszkańców Villi. Szybko przerzucałam strony i przebiegałam wzrokiem te fragmenty książki, których akcja przenosiła się poza słoneczną Italię.
Te przeplatające się w książce różne wątki, co rusz zmieniające się miejsca akcji przeszkadzały, łatwo pogubić się w splątanych życiorysach bohaterów, których spora galeria rozpraszała i psuła przyjemność czytania. Skupiłam się zatem na grupie przyjaciół przyjeżdżającej każdego roku na wakacje do Villi przesyconej atmosferą witalności Don Battisty, odkrywałam ich tajemnice, sekrety i relacje dobrze się przy tym bawiąc. Z przyjemnością za sprawą lektury zwiedzałam Neapol i poznawałam potrawy aromatycznej kuchni włoskiej szkoda jednak, że tylko z nazwy. A na wypadek, gdybym planowała wyjazd na Ischię i najpiękniejszy rejon Włoch – Wybrzeże Amalfitańskie , zapamiętałam radę autorki, którą zacytuję: „Znawcy jeżdżą na Ischię w kwietniu…Zakwita wówczas makchia wszelkimi kolorami tęczy i pokrywa zbocza Epomeo pachnącym kobiercem dzikich ziół. Białe anemony, błękitne bodziszki, żółte janowce, czerwone ostróżki, różowe oregano i fioletowa szałwia otoczone zaroślami oleandrów, rozsiewają odurzający zapach i radują oczy. Czasami zdarza się przelotny wiosenny deszczyk, oczyszczający powietrze i podkreślający bogactwo barw”. Więcej na http://mojewloskieimpresje.blogspot.it/2014/09/z-widokiem-na-castello-iwony-menzel-z.html
Jako niepoprawna italofilka na regałach z książkami szukam zawsze tytułów sugerujących tematykę włoską. I chociaż miękka, jednobarwna i uboga graficznie okładka nie zachęcała, to nie wahałam się i zdjęłam ochoczo z półki „Z widokiem na Castello” Iwony Menzel sądząc, że oto za chwilę zanurzę się w ulubionych, włoskich klimatach, dodatkowo utwierdzona w tym przekonaniu ...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Neapol moja miłość”, to druga część popularnej włoskiej trylogii australijskiej autorki Penelope Green, która w 2002 roku opuściła dom rodzinny rodziców w Sidney i wyjechała do Włoch.
Książkę przeczytałam w zeszłym roku w wakacje przy okazji wyjazdu do Neapolu. Szukałam lekkiej lektury, która by mnie pozytywnie nastroiła przed podróżą nad Zatokę Neapolitańską. Zabierałam książkę na plażę, przyjemność czytania wzmacniały walory krajobrazowe, jezioro i góry, które miałam przed sobą, tak łudząco podobne do Zatoki Neapolitańskiej
„Neapol moja miłość” to lektura lekka i przyjemna, choć nie brakuje w niej tematów trudnych i ciężkich, jak choćby przewijający się wątek zabójstwa czternastoletniej Annalisy Durante zastrzelonej w rozgrywkach mafijnych. Tragiczne wydarzenie w tamtym czasie wstrząsnęło opinią publiczną i wiadomość obiegła cały świat. Sporo w książce na temat niebezpieczeństw czyhających na przyjezdnych do Neapolu, o niespokojnym obliczu miasta, kontrolowaniu handlu narkotykami przez organizację przestępczą.
W 2005 roku, po trzech latach mieszkania w Rzymie, Penny, młodziutka Australijka z Sidney przenosi się do Neapolu, gdzie dostaje posadę dziennikarki. I z dziennikarskiej perspektywy Penny przedstawia nam Neapol. Przygląda się codziennemu życiu mieszkańców, problemom z którymi muszą sobie radzić, ważniejszym wydarzeniom, którymi żyje w tym czasie Neapol.
Młodziutka Penny szuka w Neapolu swojej drogi do rozwoju i usamodzielnienia, marzy też poznaniu przystojniaka Włocha, który stałby się miłością jej życia, jednak jako una straniera zdaje sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji.
Drzwi do tradycyjnej kuchni neapolitańskiej otwiera nam Nicoletta pięćdziesięciopięcioletnia sąsiadka, przyjaciółka i powierniczka Penny, kochająca dobre jedzenie. Dowiadujemy się, jak piecze się na Wielkanoc tradycyjne pastiere, czym zaprawia się deser czekoladowy sanguinosa.
Razem z Penny spacerujemy po nadmorskiej promenadzie z pięknym widokiem na zatokę i wulkan, udajemy się na skuterze do centro storico, przechadzamy się po głównym trakcie handlowym z modnymi sklepami i butikami, gościmy w willi położonej w najznamienitszym przedmieściu, zaglądamy na peryferyjne dzielnice nędzy.
W piętnastu kolejnych rozdziałach, o dużo mówiących tytułach zanurzamy się w mieście, jego atmosferze, dowiadujemy się jak wygląda miasto w święto ferragosto i co się dzieje w święto patrona miasta. Poznajemy rdzennych mieszkańców miasta, ich mentalność i przesądy, jakim hołdują obyczajom i tradycjom.
Lektura pozwala zrelaksować się, uśmiechnąć i pozytywnie nastawić do miasta pod Wezuwiuszem.
„Neapol moja miłość”, to druga część popularnej włoskiej trylogii australijskiej autorki Penelope Green, która w 2002 roku opuściła dom rodzinny rodziców w Sidney i wyjechała do Włoch.
więcej Pokaż mimo toKsiążkę przeczytałam w zeszłym roku w wakacje przy okazji wyjazdu do Neapolu. Szukałam lekkiej lektury, która by mnie pozytywnie nastroiła przed podróżą nad Zatokę Neapolitańską....