-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
Ano można się i napić zaczytując się w Zgrozę w Dunwich!
Ano można się i napić zaczytując się w Zgrozę w Dunwich!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
I kolejna książka Jamesa Luceno, ta mniej obfita w nawiązania do EU, ale wcale nie gorsza przez to! Jedyne czego jej brakuje to ustalenia czasu wydarzeń przy późniejszych sytuacjach. To może być komplikujące jeśli się czyta 'Czystkę' czy "Mroczne Czasy". Ale cóż. Darth Vader ma rozterki i problemy związane z nowym ciałem, nie jest tak pewny siebie jak dawniej i jeszcze się waha czy aby przejście na Ciemną Stronę było dobrym pomysłem. Wspaniale jest to ukazane. Jego obsesja na punkcie Jedi się pojawia i pojawia się także niezadowolenie Imperatora Palpatine z tego powodu, co niestety nie zostało wytłumaczone. A szkoda. Chociaż z drugiej strony może to dobrze, gdyż trzeba samemu sobie odpowiedzieć na to pytanie. Do tego Vader jest jeszcze bardziej niezadowolony faktem, że musi wykonywać zadania od Imperatora, mające charakter czysto polityczny czy propagandowy, co nakręca Vadera do jego hobby w wolnym czasie jakim jest zawodowe mordowanie Jedi. (możemy się domyślić, iż bycie polityczną marionetką jest niewątpliwie trudne i męczące, toteż nie dziwota, że się chce Lord Sithów odstresować). Gdzieś tam sobie przemykają klony, a nawet klony-komandosi i jest ciekawie ukazany spór pomiędzy piechurem wywyższonym na komandora, a drużyną komandosów. I oczywiście wątek Rycerza Jedi, który wymyka się klonom i ucieka z planety unikając śmierci kilkukrotnie. Później odnajdują się inni Rycerze Jedi i zaczyna się zabawa w szukanie. A nasz Roan Shryne ma rozterki co począć, kiedy Zakon Jedi już nie istnieje. Całą sytuacje pogarsza fakt iż poznał swoją matkę, która jest kapitanem przemytniczego statku. Wszystkie wątki kulminują się na Kashyyyku gdzie jest mistrzowska i epicka batalia opisana.
Później rozpoczyna się już Imperium z grubej ręki!
I kolejna książka Jamesa Luceno, ta mniej obfita w nawiązania do EU, ale wcale nie gorsza przez to! Jedyne czego jej brakuje to ustalenia czasu wydarzeń przy późniejszych sytuacjach. To może być komplikujące jeśli się czyta 'Czystkę' czy "Mroczne Czasy". Ale cóż. Darth Vader ma rozterki i problemy związane z nowym ciałem, nie jest tak pewny siebie jak dawniej i jeszcze się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kolejna książka Matthew W. Stovera niesie za sobą dobrze rozwinięte opisy postaci. W tym wypadku Obi-Wana i Anakina Skywalkera. Podobnie jak w "Punkcie Przełomu" oczywiście. Pojawia się wiele nawiązań do wydarzeń wcześniejszych ale tylko kiedy to konieczne, bo książka w całości skupia się na całej tragedii Anakina. Ostatecznym procesie jego przejścia na Ciemną Stronę. Mimo iż jest to Znakomity kompan do napitku to ma jedną wadę. Długą dosyć wadę, gdyż się dłuuuuuuży niesłychanie, a sceny, które w filmie trwały 10 sekund, w książce ciągnęły się 10 kartek. Ale mimo wszystko dialogi w książce są bardziej rozbudowane co czyni w wielu przypadkach sytuacje zrozumiałymi.
Przeczytane dwa razy. Czytało się inaczej niż inne adaptacje.
Bardzo żałuje, że nie ma tutaj chociażby bardziej opisanego Rozkazu 66, bo to by dodało smaczku książce, i rozszerzyłaby nieco działania zbrojne w tym kulminacyjnym momencie w historii Odległej Galaktyki.
Kolejna książka Matthew W. Stovera niesie za sobą dobrze rozwinięte opisy postaci. W tym wypadku Obi-Wana i Anakina Skywalkera. Podobnie jak w "Punkcie Przełomu" oczywiście. Pojawia się wiele nawiązań do wydarzeń wcześniejszych ale tylko kiedy to konieczne, bo książka w całości skupia się na całej tragedii Anakina. Ostatecznym procesie jego przejścia na Ciemną Stronę. Mimo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka Stevena Barnesa mnie się bardzo podobała. Było w niej sporo nowych rzeczy jak Nexu, hymn Republiki i parę innych wspomnianych akcji jak np. Walka z komórką Komandosów Separatystów. Jednak brakowało rozwinięcia chociażby najmniejszego tych wątków pobocznych by całość stała się pełniejsza, a fabuła sprawiała wrażenie, że sobie czerpie w nieco wcześniejszych wydarzeniach i to się zgrywa ładnie. A niestety tak nie jest. Bo Steven Barnes tutaj jakby wszystko tworzy sam, i mało nawiązuje, a czasem mało wyjaśnia. Mniejsza o to. Wartka akcja i wspaniała przygoda, ciekawa historia planety (nawiązująca do Australii) oraz przede wszystkim lekko filozoficzny charakter całej powieści. W narracji i opisach uczuć bohaterów pojawiają się pytania. Mnóstwo pytań. Na tego kim jesteśmy, czym są uczucia które żywimy, czy nasz żywot jest prawdą, i co nam zostanie jeśli my to nie my. Czyż nie?
Oprócz tych braków to bardzo piękne!
Książka Stevena Barnesa mnie się bardzo podobała. Było w niej sporo nowych rzeczy jak Nexu, hymn Republiki i parę innych wspomnianych akcji jak np. Walka z komórką Komandosów Separatystów. Jednak brakowało rozwinięcia chociażby najmniejszego tych wątków pobocznych by całość stała się pełniejsza, a fabuła sprawiała wrażenie, że sobie czerpie w nieco wcześniejszych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ta część jest wcale nie gorsza od poprzedniej, zdobyta z niemałym trudem!
Wiele rzeczy się komplikuje, nadciąga wielkie zniszczenie, do walki o botę gdzieś za kulisami walk w zasadzie do separatystów i republikanów dołącza Czarne Słońce i organizuje przemyt boty. Wiele się komplikuje gdy Barrissa ma mistyczny odlot i czuje Moc jak nigdy (niczym po ayahuasce). Przemyślenia wielu bohaterów kulminują się co świetnie zamyka ostatniego Medstara. Gdyby wyszedł trzeci Medstar z miłą chęcią bym go przeczytał!
Dobra robota!
Ta część jest wcale nie gorsza od poprzedniej, zdobyta z niemałym trudem!
Wiele rzeczy się komplikuje, nadciąga wielkie zniszczenie, do walki o botę gdzieś za kulisami walk w zasadzie do separatystów i republikanów dołącza Czarne Słońce i organizuje przemyt boty. Wiele się komplikuje gdy Barrissa ma mistyczny odlot i czuje Moc jak nigdy (niczym po ayahuasce). Przemyślenia...
Książka była trudna do zdobycia, ale udało mi się, a sprzedający płakał jak oddawał.
Jak gdzieś już wspomniałem książki Micheala Reaves'a traktują o wydarzeniach pobocznych, dziejących się z dala od najbardziej chwalebnych lub nie czynów wielkich bohaterów republiki czy konfederacji.
Tak też tutaj bohaterowie powieści znaleźli się w najbardziej zapyziałym zakątku galaktyki na młodziutkiej planetce Drongar, na której jest upał, a komary tną jak na Mazurach. Pracują w Mobilnym Ośrodku Medycznych Republiki Rimsu-7, w którym leczą klony i zbieraczy boty. A cóż to jest bota? Niesłychana roślina, która ma lecznicze właściwości (i odurzające). I o to wszystko! Oryginalnie dosyć. Nie wiem w których momentach pisał Steve Perry, a gdzie M. Reaves, więc pominę tę kwestie. Książka mnie wciągnęła i mi się bardzo podobała zwłaszcza barwni bohaterowie i ich przemyślenia.
Książka była trudna do zdobycia, ale udało mi się, a sprzedający płakał jak oddawał.
Jak gdzieś już wspomniałem książki Micheala Reaves'a traktują o wydarzeniach pobocznych, dziejących się z dala od najbardziej chwalebnych lub nie czynów wielkich bohaterów republiki czy konfederacji.
Tak też tutaj bohaterowie powieści znaleźli się w najbardziej zapyziałym zakątku galaktyki...
Chyba najlepsza część jak do tej pory. Dużo się dzieje i rozpoczynają się już na dobre wątki, które będą długo kontynuowane. I pojawia się sporo waznych postaci. Między innymi Cuy'val Darzy jak Kal Skirata czy Walon Vau. Są podstawy języka mando'a którego sam czasem sobie pod nosem używam, jest sporo akcji, jednak odmiennej niż ta w 'Bezpośredni kontakt" czy tej z gry "republic Commando", ale pojawia się Drużyna Delta. Wraz z nią Drużyna Omega rozwiązuje problem terrorystów z Jabiim, wszystko na koszt Zey'a. I dialogi są świetne zwłaszcza jak sobie cisną co chwila "di'kut", "chakaare" czy inne wyzwiska w Mando. Dialog o materiałach wybuchowych był pierwsza klasa!
Chyba najlepsza część jak do tej pory. Dużo się dzieje i rozpoczynają się już na dobre wątki, które będą długo kontynuowane. I pojawia się sporo waznych postaci. Między innymi Cuy'val Darzy jak Kal Skirata czy Walon Vau. Są podstawy języka mando'a którego sam czasem sobie pod nosem używam, jest sporo akcji, jednak odmiennej niż ta w 'Bezpośredni kontakt" czy tej z gry...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kiedy pierwszy raz czytałem "Planetę Życia" niezbyt mi się ona spodobała, ale zaraz po niej wziąłem się za "Poza Galaktykę".
Pomysł sam fajny, ogromny, a książki Zahna się zawsze miło czyta. Niestety odkryłem, że za pierwszym razem tylko, ponieważ tak się ryją w pamięć, że gdy czytałem za drugim razem strasznie mi się dłużyło, przeciągało, nudziło i myślałem o tym by się zabrać za kolejną kniżkę ( i tak się stało, że z drugiego oka czytanie Planety Życia bardziej mi się spodobało niż to dzieło, które tak chwaliłem).. Pan Timothy Zahn robi spore wrażenie postacią Mitth'raw'nuruodo czyli znanego Thrawna, a jego książki niektóre są bez wątpienia jednymi z najlepszych w uniwersum. Chociaż czytałem tylko tą część (2 razy( i jedno opowiadanie pana Tymoteusza to zauważyłem jedną wadę...mianowicie Zahn w książkach kombinuje. Jak Ronto pod górę. Co niestety widać w dziwnych sytuacjach kiedy to Thrawn za pomocą nadajnika przejął sępy które miały go zaatakować. W "Pojedynek" opowiadaniu Zahna też dało się widzieć podobne kombinowanie. To ma trochę sensu, czasem nie. Zostawiam to do indywidualnej oceny jednak.
Podsumowując. Książki Zahna są świetne, ale za drugim razem już takiego wrażenia nie robią (przynajmniej w tym przypadku, gdyż pewnie Trylogia Thrawna jest odeń inna).
No i dodam, iż jest to taki wstęp do Rozbitków z Nirauan i kilku innych o Thrawnie historyjek.
Kiedy pierwszy raz czytałem "Planetę Życia" niezbyt mi się ona spodobała, ale zaraz po niej wziąłem się za "Poza Galaktykę".
Pomysł sam fajny, ogromny, a książki Zahna się zawsze miło czyta. Niestety odkryłem, że za pierwszym razem tylko, ponieważ tak się ryją w pamięć, że gdy czytałem za drugim razem strasznie mi się dłużyło, przeciągało, nudziło i myślałem o tym by się...
Pierwszy wydany w Polszy komiks w wersji ekstra, i ciekawie otwiera grubotreściowce jak to nazwałem sobie przed sekundą. Ale jest niestety minimalnie gorszy od książki, tyle, że pod względem raczej opisów, których w komiksach jak wiadomo brak. Dodam iż jest to adaptacja, i pomaga wizualizacji. A i rysunki niczego sobie są. Dialogi też nie najgorsze!
Ale kiedy naprędce trzeba odświeżyć parę spraw związanych z Mrocznym Widmem, wspaniałą częścią.Czy zwizualizować sobie wszystkie postaci (albowiem ich tam parę wazniejszych jest) to komiks jest właściwy i warto po niego sięgnąć!
Pierwszy wydany w Polszy komiks w wersji ekstra, i ciekawie otwiera grubotreściowce jak to nazwałem sobie przed sekundą. Ale jest niestety minimalnie gorszy od książki, tyle, że pod względem raczej opisów, których w komiksach jak wiadomo brak. Dodam iż jest to adaptacja, i pomaga wizualizacji. A i rysunki niczego sobie są. Dialogi też nie najgorsze!
Ale kiedy naprędce...
Czytałem kingę tą, aż dwa razy! I powiem szczerze jest to jedna z tych książek, którą bym przeczytał jeszcze raz. Ha ha ha zapewne!
Ciekawa, chociaż krótka. Dosyć wciągający wątek Frontu Mgławicy i tego Arwena Cohla. Powiem wręcz, że Eriaduański szczyt jest iskrą do początku Sithańskiego odwetu. W istocie! Galaktyka sprawia wrażenie pełnej dzięki stylowi J. Luceno, w którym jak wspominałem wcześniej...jest pełno nawiązań. Z przyjemnością się czyta.
Czytałem kingę tą, aż dwa razy! I powiem szczerze jest to jedna z tych książek, którą bym przeczytał jeszcze raz. Ha ha ha zapewne!
Ciekawa, chociaż krótka. Dosyć wciągający wątek Frontu Mgławicy i tego Arwena Cohla. Powiem wręcz, że Eriaduański szczyt jest iskrą do początku Sithańskiego odwetu. W istocie! Galaktyka sprawia wrażenie pełnej dzięki stylowi J. Luceno, w którym...
Książki Jamesa Luceno zawsze bym oceniał powyżej 6, przynajmniej te kilka co je czytałem. Zawsze są pełne historii czy świeżych lub tych mniej świeżych wydarzeń z galaktyki danego okresu. Tu akurat nie było takiej potrzeby, ale wciągające opowiadanie, i szybko się go czyta jak na e-book. Wspaniały wstęp do kolejnej książki "Maska Kłamstw".
Książki Jamesa Luceno zawsze bym oceniał powyżej 6, przynajmniej te kilka co je czytałem. Zawsze są pełne historii czy świeżych lub tych mniej świeżych wydarzeń z galaktyki danego okresu. Tu akurat nie było takiej potrzeby, ale wciągające opowiadanie, i szybko się go czyta jak na e-book. Wspaniały wstęp do kolejnej książki "Maska Kłamstw".
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPlagueis dobry był! A jakże, a jakże! Po lekturze Bane się było chwilowo w objęciach filozofii przynajmniej czysto teoretycznie, Ciemnej Strony i się wiele rozumiało. Dotyka wielu wydarzeń, i dzieje się za ich kulisami w czasach poprzedzających OPODATKOWANIE NADPRZESTRZENNYCH SZLAKÓW HANDLOWYCH. Polecam.
Plagueis dobry był! A jakże, a jakże! Po lekturze Bane się było chwilowo w objęciach filozofii przynajmniej czysto teoretycznie, Ciemnej Strony i się wiele rozumiało. Dotyka wielu wydarzeń, i dzieje się za ich kulisami w czasach poprzedzających OPODATKOWANIE NADPRZESTRZENNYCH SZLAKÓW HANDLOWYCH. Polecam.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNajlepsza część z trylogii, wszelako dziwota mnie wzięło, ponieważ Sith Bane łatwo okidał innych Lordów Sithów.
Najlepsza część z trylogii, wszelako dziwota mnie wzięło, ponieważ Sith Bane łatwo okidał innych Lordów Sithów.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dmitry Glukhovsky w ciekawy sposób parodiuje kraj zwany Rosją. Z początku są to opowieści niezwykłe, lekko futurystyczne o z reguły podobnie patrzących na świat Rosjan (którzy są jednocześnie skrajnymi przypadkami). Nasycone science-fiction powoli się rozkręca i nadal krytykuje rosyjskie społeczeństw, mentalność oraz samą rosyjskość ich dusz. Rosjaninem trzeba się urodzić. To prawda! (może są wyjątki jak pan słynny nasz Obelix...) Ale wraz z ostatnimi opowiadaniami odkrywamy, że pomimo narzekań, hejtów, krytyki i pustości niektórych obywateli Rosja jest jedyna, jest kochana taka jaka jest i taka jaką być powinna.
Krótko mówiąc...każdy ma taką Rosję na jaką zasługuje.
Dmitry Glukhovsky w ciekawy sposób parodiuje kraj zwany Rosją. Z początku są to opowieści niezwykłe, lekko futurystyczne o z reguły podobnie patrzących na świat Rosjan (którzy są jednocześnie skrajnymi przypadkami). Nasycone science-fiction powoli się rozkręca i nadal krytykuje rosyjskie społeczeństw, mentalność oraz samą rosyjskość ich dusz. Rosjaninem trzeba się urodzić....
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to