-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2024-04-18
2024-02-10
Początkowo chciałam dać 5/10 z powodów, które wymieniono w innych komentarzach: trochę za dużo chaosu, obecności autora w tekście, a także zbytnie podkreślanie swojego konceptu Odrzanii.
Oczywiście kilkakrotnie autor podkreśla, że to jego prywatne pojęcie , ale dla mnie i tak przesadzone.
Wśród mojego szerokiego otoczenia nigdy nie zauważyłam, żeby ktokolwiek umieszczał się na osi Ziemię Odzyskane-Warszawa w taki sposób, jak niejako zachęca nas autor: mieszkasz w Zielonej Górze, Wrocławiu, Szczecinie to powinieneś czuć się Odrzaniniem.
W szczególności mam na myśli swoją rodzinę, która przed dziesiątkami lat się tutaj zjawiła i po prostu żyła. Bez specjalnych sentymentów za opuszczonymi ziemiami(bo czy warto było tęsknić za powojenną biedą w Swietokrzyskim) i egzaltacji, jak to my się różnimy od Warszawy (jak woli autor-Wiślanii).
Dla mnie “Odrzania” jest przesadzona, sztuczna jakaś.
Na samym końcu książki spotykamy, nazwijmy, lokalnych aktywistów, którzy mają dość radykalną tożsamość- bardzo identyfikują się z Dolnym Śląskiem, może bardziej niż z Polską.
Autor na ich bazie wysuwa uogólnienia, wg których jako mieszkańcy tych ziem miotamy się z identyfikacja: czy bardziej polscy czy tutejsi jesteśmy.
Natomiast daje ten jeden punkt więcej za mimo innych opinii, dość dobre moim zdaniem przygotowanie faktograficzne.
W szczególności dziękuję autorowi za upomnienie się za zabytki Dolnego Śląska.
Nie podał źródeł, ale wynika z książki, że te splity są skandaliczne.
Kraków dostaje defaultowo 37 mln z 307mpln rocznego budżetu na renowację zabytków, a całe lubuskie jedynie 800 tys (tak, tysięcy)…
Dolny Śląsk ma najwięcej zabytków w całym kraju.
Całe tereny zawnego zaboru pruskiego i Ziemię Odzyskane dostają czterokrotnie mniej niż dawny zabór rosyjski i austriacki.
Dziękuję mu za te statystyki.
Trzeba je powtarzać i domagać się równego traktowania.
Początkowo chciałam dać 5/10 z powodów, które wymieniono w innych komentarzach: trochę za dużo chaosu, obecności autora w tekście, a także zbytnie podkreślanie swojego konceptu Odrzanii.
Oczywiście kilkakrotnie autor podkreśla, że to jego prywatne pojęcie , ale dla mnie i tak przesadzone.
Wśród mojego szerokiego otoczenia nigdy nie zauważyłam, żeby ktokolwiek umieszczał się...
2024-01-25
Bardziej zbiór felietonów niż książka.
Wstawione między tekstami rozległe grafiki miały zwiększyć objętość wydawniczą.
Ten zabieg zniechęcił mnie trochę do całości, ale pozostały „content” czytało się z zainteresowaniem.
Na pewno pozycja jest niezłym poradnikiem asertywności, nawet jeśli nie zawsze zgadzałam się z zawartymi tam tezami.
Przykład? Asertywność autorki w odniesieniu do chodzenia na siłownię. Pojawia się w tym fragmencie przekonanie, że każdy w imię wizerunku i kształtowania ciała zmusza się do takich treningów, a jedynie autorka odkrywczo „chce być sobą” i pokazuje, że przecież nie musimy się do niczego zmuszać. Owszem, ale nie bierze pod uwagę, że można chcieć i lubić taki wysiłek.
Podobnie z oceną troski o problemy świata: Nosowska współczuje tym, którzy nie potrafią poukładać najpierw swoich spraw, a przedkładają nad to martwienie się o głód, wojny itp.
Ale tu znów założenie, że wszyscy uciekają od swoich problemów w sprawy makro.
Nie ma tu dyskusji o granicy spraw własnych i ogólnych, do których stosunek jest miarą naszego , powiem górnolotnie, człowieczeństwa.
Podsumowując, autorka w książce bierze dość jednostronnie jakiś temat i dobiera do niego argumenty.
Albo tego nie zrozumiałam, albo to nie moja bajka.
Przeczuwam, że to kwestia dzieciństwa, innych doświadczeń.
Tym niemniej po lekturze przemyśleń sporo.
Na pewno warto przeczytać.
Bardziej zbiór felietonów niż książka.
Wstawione między tekstami rozległe grafiki miały zwiększyć objętość wydawniczą.
Ten zabieg zniechęcił mnie trochę do całości, ale pozostały „content” czytało się z zainteresowaniem.
Na pewno pozycja jest niezłym poradnikiem asertywności, nawet jeśli nie zawsze zgadzałam się z zawartymi tam tezami.
Przykład? Asertywność autorki w...
2023-12-31
To już szósta część „Tomka”, którą czytam synowi.
Niestety coraz gorsza.
Czytelnik z przykrością obserwuje głównego bohatera, który już do porządku dziennego przeszedł w temacie zabijania zwierząt. O ile w pierwszej części była mowa o łapaniu okazów do kolekcji wielu ogrodów zoologicznych, co zresztą również nasuwa wiele pytań natury moralnej, to mniej więcej od czwartej części już bez skrupułów poluje na zwierzęta. Towarzyszy mu do tego w części szóstej dość makabryczny zespół preparatorów.
Zresztą w „Tomku wśród łowców głów” niezrozumiały jest cel wyprawy. Nie jest wspomniany ani razu wątek współpracy z przedsiębiorcom Hagenbecka, który dotychczas był regularnym kontrahentem, a może i nawet pracodawcą Smugi i Wilmowskiego (o ile dobrze pamiętam).
Jest jakiś zleceniodawca-kolekcjoner na rajskie ptaki z Australii, ale jest to wyjaśnione dość pobieżnie i na samym początku. Czytelnik odnosi wrażenie, że jadą tam dla samego pojechania.
Z pozytywnych zaskoczeń należy jednak wymienić brak słabo skrywanego w poprzednich częściach socjalistycznego moralizatorstwa przeciwko „zachodniemu imperializmowi”. Może Szklarski zaczął przechodził jakąś przemianę w swoich poglądach?
Generalnie także literacko książka była mniej interesująca pomimo niezłego researchu (szczególnie biorąc pod uwagę, jak Nowa Gwinea była wówczas nierozpoznana).
A przenikające tu i ówdzie mansplaining, protekcjonalność nad kobiecymi bohaterkami oraz ich upupienie (Sally tuż po ślubie z Tomkiem dywaguje w ostatnim rozdziale: „Ach, ale chciałabym być mądrą jak Ty Tomku”) powoduje, ze zamiast cieszyć się z przeczytania wartościowej książki, rozpaczamy nad szkodami, jakie książka może uczynić w utrwalaniu stereotypów dotyczących płci.
Dlatego tak niska ocena-nie da się tego wytrzymać.
To już szósta część „Tomka”, którą czytam synowi.
Niestety coraz gorsza.
Czytelnik z przykrością obserwuje głównego bohatera, który już do porządku dziennego przeszedł w temacie zabijania zwierząt. O ile w pierwszej części była mowa o łapaniu okazów do kolekcji wielu ogrodów zoologicznych, co zresztą również nasuwa wiele pytań natury moralnej, to mniej więcej od czwartej...
2023-12-22
Nie dorosłam do tego tytułu nagrodzonego nagrodę Bookera.
Na początku byłam pod wrażeniem, potem trochę się znużyłam. O jakieś 150 stron za długie.
Trochę było warto przeczytać, a trochę miałam poczucie straconego czasu (nawiasem mówiąc przeczytałam w międzyczasie inną książkę).
Tytuł dla fanów
Nie dorosłam do tego tytułu nagrodzonego nagrodę Bookera.
Na początku byłam pod wrażeniem, potem trochę się znużyłam. O jakieś 150 stron za długie.
Trochę było warto przeczytać, a trochę miałam poczucie straconego czasu (nawiasem mówiąc przeczytałam w międzyczasie inną książkę).
Tytuł dla fanów
2023-11-20
2023-10-18
2023-09-14
To naprawdę znakomita historia!
Wielkie podziękowania dla Mariusza Brymory . Jestem pewna, że to dzięki jego redakcji tekst Spasowskiego czyta się płynnie . Sam Brymora chyba wspomina na wstępie, że dopasował język Spasowskiego do obecnych realiów. I faktycznie: czytelnik naprawdę nie męczy się archaizmami.
Wracając do samej historii:
Trudno nie oprzeć się skojarzeniu z losami…Forresta Gumpa ….!
Tak, tak, ale w znaczeniu bogactwa doświadczeń i bycia świadkiem wielu, czasem najważniejszych, wydarzeń we współczesnej historii świata.
Spasowski od młodych lat miał do czynienia z tyloma sytuacjami i ludźmi, że mógłby obdzielić nimi kilka życiorysów.
Tym bardziej należą się mu podziękowania, że zechciał je spisać, poświęcając na to kilka lat.
Żal byłoby o tym nie przeczytać.
Oczywiście inna sprawa, to kwestia postawy Spasowskiego, który w przeciwieństwie do Gumpa był bardzo dobrze wykształcony, lecz o wiele bardziej skomplikowany w swoich postawach niż prostolinijny Forest.
To jednak ocenić musi każdy sam….
To naprawdę znakomita historia!
Wielkie podziękowania dla Mariusza Brymory . Jestem pewna, że to dzięki jego redakcji tekst Spasowskiego czyta się płynnie . Sam Brymora chyba wspomina na wstępie, że dopasował język Spasowskiego do obecnych realiów. I faktycznie: czytelnik naprawdę nie męczy się archaizmami.
Wracając do samej historii:
Trudno nie oprzeć się skojarzeniu z...
2023-07-09
Tak jak opisuje to skala: ocen przyznaję 5-przeciętna.
Oczywiście nie spodziewałam się cudów, bo to mało wymagająca literatura. ale poziomu 6 czy 7 - owszem.
Początek, do, jak sobie zapamiętałam, 140. strony- NUDNY i pretensjonalny. Postaci przerysowane, matka wręcz odczłowieczona. Ewidentne za mało pracy autorka zrobiła w analizie zachowań osób z PTSM.
Albo nie umiała przelać zebranej wiedzy na papier.
Za to research dotyczący historii tej matki i miejsca, w której przyszło jej żyć w przeszłości (nie chce spoilerować i podawać za wiele szczegółów), to bardzo dobra robota!
Reasumując: pierwsze 140 stron ocena 4, pozostała 7; łącznie daję 5 zaokrąglając w dół z uwagi na ogólne wrażenie, które jest średnie.
Tak jak opisuje to skala: ocen przyznaję 5-przeciętna.
Oczywiście nie spodziewałam się cudów, bo to mało wymagająca literatura. ale poziomu 6 czy 7 - owszem.
Początek, do, jak sobie zapamiętałam, 140. strony- NUDNY i pretensjonalny. Postaci przerysowane, matka wręcz odczłowieczona. Ewidentne za mało pracy autorka zrobiła w analizie zachowań osób z PTSM.
Albo nie umiała...
2023-06-23
2023-06-08
2023-05-09
Przyjemna lektura.
Cieszę się, że zdecydowałam się na nią w formie audiobooka.
Przyjemna lektura.
Cieszę się, że zdecydowałam się na nią w formie audiobooka.
2023-04-30
2023-04-13
Czytać tylko po angielsku! (Zresztą nie da się inaczej- nie ma wydań polskich na rynku)
Tych malowniczych przekleństw i wyrazów potocznych nie da się przetłumaczyć na polski.
A na poważnie: bardzo ciekawa autobiografia.
Napisana samodzielnie, bez ghost writera, a przez to szczera i …po prostu ciekawa!
Dla mnie są w tej książce dwie części: ponura i pełna nadziei.
Do pierwszej połowy trzeba mieć sporo sił psychicznych. Bo co tu dużo mówić: jest to obraz jądra ciemności. Jakiejś narkotykowej otchłani, która nie pozostaje bez śladu w psychice czytelnika. Na szczescie przy okazji jest to kawał ciekawej historii mocnego grania lat 80. (I później) na Zachodnim Wybrzeżu.
Sporo też o tym, jak powstaje zespół, więzi itp.
Druga połowa z nawiązką kompensuje mrok pierwszej.
Godna podziwu jest nagła przemiana Duffa McKagana.
Myślę, że wszystko zależy od wewnętrznej motywacji, która wyrasta gdzieś z głębokiego dzieciństwa (częste odniesienia do mamy i rodzeństwa są tego dowodem).
Oraz umiejętność autorefleksji, jakaś inteligencja emocjonalna.
Fajnie, że jemu się udało!
Oby więcej poznawać takich historii…
Czytać tylko po angielsku! (Zresztą nie da się inaczej- nie ma wydań polskich na rynku)
Tych malowniczych przekleństw i wyrazów potocznych nie da się przetłumaczyć na polski.
A na poważnie: bardzo ciekawa autobiografia.
Napisana samodzielnie, bez ghost writera, a przez to szczera i …po prostu ciekawa!
Dla mnie są w tej książce dwie części: ponura i pełna nadziei.
Do...
2023-03-28
2023-03-11
No cóż, trochę wstyd, bo po książkę sięgnęłam pod wpływem owczego pędu: tyle osób ją przeczytało, przeczytam i ja. Zwłaszcza, że miałam ochotę przeczytać coś łatwiejszego, a tytuł leżał w pracy na półeczce book-crossingowej. Ale nie był to dobry wybór, na pewno nie była to literatura, raczej nieco rozbudowany scenariusz.
Ktoś w swojej opinii porównał to do Harlequina. I wiele w tym racji.
Prłnontu przerysowanymi sytuacji, niespójnie stworzonych bohaterów, którzy zmieniają swoją osobowość jak w kalejdoskopie. Może tak pasowało autorce, ale mi nie pasuje. Wszystko przez to wypada sztucznie. A do tego rozwiązanie zagadki jest oczywiste.
Tym niemniej, trochę mnie ciekawi, jak wypadł film.
Może lepiej.
Scenarzysta mógł wyciąć co gorsze fragmenty, nieco zmodyfikować bohaterów.
Zobaczymy.
Ale jak ktoś chce poznać tę historie, to radzę podarować sobie książkę i od razu obejrzeć ekranizację.
Lub zupełnie zrezygnować.
No cóż, trochę wstyd, bo po książkę sięgnęłam pod wpływem owczego pędu: tyle osób ją przeczytało, przeczytam i ja. Zwłaszcza, że miałam ochotę przeczytać coś łatwiejszego, a tytuł leżał w pracy na półeczce book-crossingowej. Ale nie był to dobry wybór, na pewno nie była to literatura, raczej nieco rozbudowany scenariusz.
Ktoś w swojej opinii porównał to do Harlequina. I...
2023-02-05
Tak jak pisali poprzednicy: autor zastosował odwrócona chronologię losów Halika. Na początku czytania byłam po stronie tych, którzy czynią z tego zarzut. Jednak im dalej się czyta, tym bardziej docenia ten zabieg.
Ale od początku: książkę wypożyczyłam z biblioteki…i właściwie sama się sobie dziwiłam, dlaczego.
Ostatnie emisje „kultowego” programu „Pieprz i Wanilia” miały miejsce jak miałam 10 lat. Program delikatnie mówiąc nie robił na mnie zbytniego wrażenia. Do tego Elżbieta Dzikowska wydawała mi się o wiele bardziej atrakcyjna niż nieco dziwny, staroświecki pan u jej boku.
Chyba jednak wygrała we mnie ciekawość i chęć zrozumienia fenomenu Tony Halika, który przez innych widzów był mimo wszystko doceniony i otaczany czcią, choćby przez stosowanie uświęconego podpisu „Tu byłem. Tony Halik” w przeróżnych miejscach turystycznych.
Jednak w książce Wlekłego nie odnalazłam argumentów za tym, że „Pieprz i Wanilia” był nadzwyczajnym programem. Za to odkryłam bardzo ciekawy życiorys człowieka, który mimo, że dla mnie był nieco irytujący, okazał się być uczestnikiem niezwykle ciekawych czasów: od 2WŚ po upadek komunizmu; w obu Amerykach i Europie.
I właśnie zabieg odwróconej chronologii powodował, że czytałam książkę z coraz większym zaciekawieniem.
I na sam koniec: nie zgadzam się z opiniami, ze autor przemilczał nie wygodne fakty. Przecież jest wiele przykładów, w których autor przedstawia ustawianie scenek przez Halika zamiast obiektywnego reportażu, wskazuje miejsca w biografii, które wyraźnie były konfabulacją lub wreszcie opisuje trudne wybory w okresu 2WŚ.
Naprawdę nie rozumiem tych zarzutów w innych opiniach. Przecież autor otwarcie pisze o tych kontrowersjach.
Tak jak pisali poprzednicy: autor zastosował odwrócona chronologię losów Halika. Na początku czytania byłam po stronie tych, którzy czynią z tego zarzut. Jednak im dalej się czyta, tym bardziej docenia ten zabieg.
Ale od początku: książkę wypożyczyłam z biblioteki…i właściwie sama się sobie dziwiłam, dlaczego.
Ostatnie emisje „kultowego” programu „Pieprz i Wanilia” miały...
2023-01-07
Dla mnie to była najtrudniejsza książka Olgi Tokarczuk. Przeczytałam już Biegunów, Prawiek i inne czasy oraz Księgi Jakubowe.
Wydaje mi się, że mój poziom literacki nie pozwala na docenienie tego dzieła, stąd pozostawię opinię bez oceny liczbowej.
Na pewno tekst zachwyca oryginalnością stylu i gatunku. W Wikipedii wyczytałam, że to Sylwa, czyli „zbiór, w którym obok prozaicznych zapisków z życia codziennego autora rękopisu przeważały teksty o charakterze literackim bądź refleksyjnym”.
Najtrudniej było mi poradzić sobie z tą ciągłą zmianą wątków.
Przeszło mi przez myśl, że autorka napisała książkę bardziej dla siebie; może po to, aby sprawdzić się w tej oryginalnym gatunku.
Ku mojemu zaskoczeniu tytuł odniósł także komercyjny sukces.
Prawdopodobnie to ja zatem mam problem w odnalezieniu i zrozumieniu gąszczu znaczeń ukrytych w fabule.
Tym niemniej dałam się uwieść magiczności stworzonego tam świata.
Jak zwykle zresztą.
Dla mnie to była najtrudniejsza książka Olgi Tokarczuk. Przeczytałam już Biegunów, Prawiek i inne czasy oraz Księgi Jakubowe.
Wydaje mi się, że mój poziom literacki nie pozwala na docenienie tego dzieła, stąd pozostawię opinię bez oceny liczbowej.
Na pewno tekst zachwyca oryginalnością stylu i gatunku. W Wikipedii wyczytałam, że to Sylwa, czyli „zbiór, w którym obok...
Audiobook/serial Empik go słuchany do biegania. Ocena 4 + 1 za promocję regionu.
Może jednak lepiej przeczytać- odbiór wtedy zawsze lepszy, bo i skupienie większe.
Audiobook/serial Empik go słuchany do biegania. Ocena 4 + 1 za promocję regionu.
Pokaż mimo toMoże jednak lepiej przeczytać- odbiór wtedy zawsze lepszy, bo i skupienie większe.