-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Magiczne lata to niezapomniana, wielowątkowa opowieść skreślona ręką amerykańskiego mistrza pióra, Roberta McCammona, która jest barwna kroniką życia dwunastoletniego Cory’ego Mackensona, mieszkającego w miasteczku Zephyr w Alabamie.
Witamy w Ameryce lat sześćdziesiątych XX wieku. Dwunastoletni Cory Mackenson, bohater powieści, mieszka z rodzicami w prowincjonalnym miasteczku Zephyr w Alabamie. Świetnie prowadzona pierwszoosobowa narracja pozwala śledzić akcję książki właśnie oczami Cory’ego. A opowieść zaczyna się w pewien marcowy, zimny ranek. Chłopiec i jego ojciec stają się przypadkowymi świadkami tajemniczego wypadku. Samochód ze zmasakrowanym ciałem mężczyzny tonie w miejscowym jeziorze. Cory bardzo chciałby odnaleźć sprawcę tego brutalnego morderstwa. Jednak jedynym śladem, który posiada, jest zielone piórko znalezione niedaleko miejsca zbrodni. Czy to wystarczy, aby znaleźć mordercę?
Chłopięce lata mijają szybko. Chłopcom się spieszy; chcą zostać mężczyznami, a potem nagle przychodzi dzień, kiedy żałują, że nie mogą znów stać się dziećmi.
Cory ma grupkę naprawdę dobrych przyjaciół i wraz z nimi odkrywa tajemnice Zephyr i jego mieszkańców. Bardzo często spędzają ze sobą czas, grając w baseball, jeżdżąc na rowerach, chodząc do kina na filmy o potworach. Mają nieprawdopodobną i nieograniczoną wyobraźnię, którą mogą się pochwalić tylko dzieci i nieliczni dorośli. Wierzą, tak jak większość mieszkańców, w fantastyczne opowieści, przekazywane z pokolenia na pokolenie: o rzecznym potworze nazywanym Starym Mojżeszem, czy o Śnieżniku, wielkim i pięknym jeleniu mieszkającym w pobliskim lesie.
Mężczyźni i kobiety w głębi serca są wciąż dziećmi. Nadal chcieliby się bawić i skakać (…) Mają ochotę zrzucić kajdany, jakie nałożył im świat, zdjąć zegarki, krawaty i niedzielne buty i chociaż przez jeden dzień potaplać się na golasa w sadzawce. Chcieliby się poczuć wolni.
Magiczne lata to przepiękna opowieść o magii dzieciństwa, o której my, dorośli, zbyt szybko zapominamy w swoim dorosłym świecie. McCammon zaserwował czytelnikom powieść o głębokiej, szczerej przyjaźni, miłości i sile oddziaływania wspomnień. Napisana z wielką dbałością o szczegóły, pełna emocji i tajemnic, z wyrazistymi bohaterami. I w tym miejscu muszę wspomnieć o mężczyźnie, którego mieszkańcy Zephyr biorą za niegroźnego szaleńca. I trochę prawdy w tym jest, bo niby jak nazwać dorosłego człowieka, który za jedyny godny strój uważa nagość. Jest jeszcze jedna bardzo interesująca bohaterka, nazywana Damą, czarnoskóra starsza kobieta z Bruton, dzielnicy Zephyr, zamieszkanej przez „kolorowych”. Niektórzy się jej boją, inni uważają, że para się magią voodoo. Jednak budzi szacunek i roztacza aurę tajemniczości. Jej sny splatają się ze snami ojca Cory’ego i mogą doprowadzić do rozwiązania zagadki trupa w jeziorze.
Magiczne lata to książka o dojrzewaniu, przepełniona radością życia, dziecięcych odkryć, a także o zadziwiającym pięknie, które otacza każdego z nas, a którego z upływem lat nie dostrzegamy. Powinniśmy umieć pielęgnować swoje wspomnienia. Być może z nich wyłoni się ciekawy temat na książkę. A na pewno będzie miło opowiedzieć je swoim wnukom przy kominku.
Chcesz przeczytać więcej? - http://monweg.blog.onet.pl/2015/05/13/magiczne-lata-drzwi-do-cudownych-wspomnien/
Magiczne lata to niezapomniana, wielowątkowa opowieść skreślona ręką amerykańskiego mistrza pióra, Roberta McCammona, która jest barwna kroniką życia dwunastoletniego Cory’ego Mackensona, mieszkającego w miasteczku Zephyr w Alabamie.
Witamy w Ameryce lat sześćdziesiątych XX wieku. Dwunastoletni Cory Mackenson, bohater powieści, mieszka z rodzicami w prowincjonalnym...
Philip Roth, jak wam zapewne wiadomo, należy do grona czołowych pisarzy amerykańskich. Wróć, Philip Roth to jeden z największych żyjących amerykańskich pisarzy. Albo może tak: Philip Roth, amerykański pisarz żydowskiego pochodzenia, wychowany w konserwatywnej rodzinie żydowskiej mieszkającej w Newark, od ponad pół wieku piszący powieści, które stanowią głos pokoleń Ameryki, oddające panujące nastroje społeczne, niezwykle erudycyjne i psychologicznie przenikliwe, a on sam uważany jest za postać kultową, skandalizującego literata, jednego z najczęściej nagradzanych współczesnych powieściopisarzy i wieloletniego kandydata do Literackiej Nagrody Nobla; przez krytyka literackiego Harolda Blooma zaliczony został do czwórki wielkich amerykańskich powieściopisarzy naszych czasów, obok Thomasa Pynchona, Dona DeLillo oraz Cormaca McCarthy’ego. Na początku tego roku do polskich kin trafił debiut reżyserski Ewana McGregora, z nim samym w roli głównej, oraz partnerującymi mu na ekranie Jennifer Connelly i Dakotą Fanning, będący adaptacją bardzo ważnej, uhonorowanej Nagrodą Pulitzera powieści Rotha, a mianowicie Amerykańskiej sielanki.
Powieść należy do cyklu Zuckermana, jej bohaterem-narratorem jest Natan Zuckerman, pisarz żydowskiego pochodzenia, który wychowywał się w Newark. Natan stanowi zdaniem wielu krytyków, co raczej oczywiste, literackie alter ego Rotha. Jednakże w Amerykańskiej sielance to nie Zuckerman gra pierwsze skrzypce. Główną postacią powieści jest bowiem Seymour Levov, zwany przez wszystkich „Szwedem”, który przedstawiony został niemal jako człowiek pozbawiony wad, bohater heroiczny. Szweda poznajemy w retrospekcjach Zuckermana jako szkolnego boga; zawsze uczciwy, niewiarygodnie przystojny i dobrze zbudowany, król boisk każdej dyscypliny sportu, za którą się zabrał, a dodatkowo w porządku chłop. Zuckerman, mimo blisko pół wieku, które minęło od ukończenia szkoły, pozostaje pod ogromnym wpływem i urokiem Szweda; jego osoba działa niczym magnes na każdego, kto go tylko poznał. Wydawać by się mogło, że życie Seymoura Levova było pasmem sukcesów: rozbudował rodzinną firmę, założył rodzinę, stać go na wszystko, pozostawał w dobrej kondycji. Jednakże okazuje się, że życie Szweda było usłane różami tylko z pozoru, znacznie więcej niż kwiatów, można w nim znaleźć kolców, a raczej jeden kolec, który wbił się na tyle głęboko, że pozostawił po sobie ranę do śmierci wspaniałego Levova.
Piętą Achillesa tego człowieka ze spiżu okazała się jego córka, Mary. Dziecko stanowi całkowite przeciwieństwo ojca, buntując się przeciwko rodzicielskiej dobroci. Dramat rodzinny stanowi w Amerykańskiej sielance przykład paranoi i paradoksu, który był częścią amerykańskiej codzienności lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Roth należy do bacznych obserwatorów rzeczywistości, dzięki czemu był w stanie oddać tak dobrze klimat Stanów Zjednoczonych od II wojny światowej do końca lat dziewięćdziesiątych. Pisarz jak nikt inny ukazał upadek społeczeństwa, które ukształtowało Szweda, będącego wzorowym reprezentantem tego społeczeństwa. Roth przedstawił „raj zapamiętany”, który zaczął się rozpadać, by nagle upaść. Powieść została podzielona na trzy części, z każdą częścią coraz bardziej widoczny staje się pesymizm w przedstawianiu świata. Opowieść toczy się niespiesznie, a mimo to książka wciska czytelnika w fotel.
Amerykańska sielanka jest powieścią ważną, taką, którą powinno się znać. W Stanach Zjednoczonych uznaje się ją za dzieło z listy obowiązkowej, co nie powinno dziwić, bo przedstawia w końcu destrukcję amerykańskiego snu i siły, pozbawia złudzeń do ich wspaniałości. Mimo całej amerykańskości książki problemy, które się w niej pojawiają, są na tyle uniwersalne, że znajdziemy dla nich przełożenie także na naszym gruncie. Ponadto lektura powieści pozwoli lepiej zrozumieć największe mocarstwo Zachodu. Zdecydowanie najlepsza powieść Rotha, z jaką miałam do czynienia.
Philip Roth, jak wam zapewne wiadomo, należy do grona czołowych pisarzy amerykańskich. Wróć, Philip Roth to jeden z największych żyjących amerykańskich pisarzy. Albo może tak: Philip Roth, amerykański pisarz żydowskiego pochodzenia, wychowany w konserwatywnej rodzinie żydowskiej mieszkającej w Newark, od ponad pół wieku piszący powieści, które stanowią głos pokoleń Ameryki,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Beatlesi. Zdjęcia Beatlesów. Śnili mi się Ringo, John, George i Paul. Śniło mi się, że jestem jednym z nich, że jestem Paulem McCartneyem, mam jego okrągłe, smutne oczy, do których wszystkie dziewczyny piszczą do nieprzytomności, śniło mi się, że jestem leworęczny i gram na gitarze basowej. Nagle poderwałem się z łóżka, całkowicie przytomny. Przecież jestem jednym z nich, pomyślałem i głośno się roześmiałem. Jestem jednym z The Beatles.
The Beatles zostanie zapamiętany po wsze czasy jako jeden z najbardziej kultowych zespołów rockowych w historii. Ich muzyka wyprzedzała swoją epokę, wyznaczając trendy przez całe lata 60. Teksty piosenek Żuczków oddawały nastroje społeczne, trafiając w punkt i wywołując euforię. Szacuje się, że sprzedano na świcie ponad miliard płyt tego zespołu.
Lars Saabye Christensen jest jednym z najwybitniejszych norweskich pisarzy, uważany za głównego norweskiego kandydata do Literackiej Nagrody Nobla i absolutną czołówką współczesnej prozy na świecie. To moje trzecie spotkanie z twórczością Christensena, po wspaniałym Odpływie i przejmującym Półbracie przyszła kolej na powieść Beatles, która została wybrana na najważniejszą książkę 25-lecia w plebiscycie dziennika „Dagbladet”.
W swej książce Christensen opowiada historię czwórki chłopców, paczki przyjaciół mieszkających w Oslo i uwielbiających Beatlesów. Sami zresztą czują się członkami zespołu, przyjmując pseudonimy John, George, Ringo i Paul. W powieści przedstawiona zostaje opowieść o dorastaniu, przyjaźni, pierwszych miłościach, dla której tło stanowią burzliwe wydarzenia drugiej połowy lat 60. i początku 70. Christensen opisuje czasy także swojej młodości, gdyż jest prawie rówieśnikiem bohaterów powieści.
Śniła mi się wojna gwoździowa, ta w 1962, w samym środku kryzysu kubańskiego, kiedy pierwszy raz w życiu widziałem u ojca strach, a kiedy go zobaczyłem, ogarnął mnie dwakroć silniejszy lęk. Ojciec kupił trzydzieści kilo konserw, schował je w piwnicy w Nesodden, na wszelki wypadek, na wszelki wypadek, i nikomu nie wolno było ich tknąć, ale z czasem się uspokoił, zapomniał o puszkach i zaczął rozwiązywać krzyżówki. To tymi puszkami żywię się teraz, więc dziękuję ci, tato, byłeś przewidujący, rzeczywiście, zawsze toczy się jakaś wojna.
Kim i jego przyjaciele: Seb, Gunnar i Ola chodzą do jednej klasy w podstawówce, później rozdzielają się w wyższych szkołach, ale cały czas stanowią zgraną drużynę. Łączą ich Beatlesi, fascynacja zespołem, wspólne słuchanie nowych płyt, które zawsze było wielkim wydarzeniem. Cokolwiek by się nie działo, chłopcy stoją za sobą murem i nic nie jest w stanie zniszczyć ich przyjaźni. Razem przeciwstawiają się złemu systemowi dorosłych, reprezentowanemu głównie przez rodziców. Wyrazem buntu są znoszone ciuchy i długie włosy, które kolą w oczy starszych. Młodzi dorastają, przestają być niewinni, ale w środku pali się gniew i miłość do muzyki.
Narratorem powieści jest Kim Karlsen, czyli Paul, notoryczny kłamca, jeden z tych, co potrafią z kłamania stworzyć sztukę. Nie musi się zastanawiać, słowa pojawiają się same. Jednak rzadko kiedy mówi nieprawdę w złej wierze. To właśnie on opowiada nam tę historię, ale nie bieżąco, to opowieść o przeszłości widzianej z dystansu. Tylko czy można ufać opowieści kłamcy? Kim jest w sumie normalnym chłopakiem, ze swoimi marzeniami, zaletami i wadami, wzlotami i upadkami. Przechodzi pierwsze zauroczenia i miłosne porażki, jak każdy. A w tle grają Beatlesi , a na świecie walą gromy.
Nie mogło być prawdą, że nie przyszła, że czekałem całą zimę, że nastał nowy rok, 1968, że Amerykanie wysłali kolejnych piętnaści tysięcy żołnierzy do Wietnamu, że Che Guevara dawno nie żył, że Doorsi wydali nową płytę, że Saga rodu Forsyte’ów wkrótce miała się skończyć, że pierwszy człowiek na świecie dostał nowe serce i już zdążył umrzeć, że Wietnam Północny zapoczątkował ofensywę Tet, a ona nie przyszła.
Beatlesi jest powieścią totalną, ponieważ znajdziemy w niej wszystko: zwykłe życie, wielką i całkiem małą historię, a przede wszystkim prawdziwego człowieka. Nie dziwi fakt, że akurat ta książka została wybrana na norweską powieść ćwierćwiecza. Mimo tego, że jest to opowieść o Norwegii lat 60. i 70., nie można jej odmówić uniwersalności. Ciekawie jest czytać Beatlesów, mając w pamięci wydarzenia, które w tym czasie miały miejsce w Polsce i spróbować patrzeć na tę powieść pamiętając także o tym kontekście. Wydaje mi się, że każdy czytelnik w książce Christensena powinien znaleźć jakiś fragment siebie, a jest to najpiękniejsze, co może dać literatura. Autor prowadzi akcję tak, że wpadamy w nią i oddajemy się jej bez reszty. Nie czytamy o życiu Kima i chłopaków, tylko uczestniczymy w nim, stanowimy jego część...
Całość na - https://monweg.blogspot.com/2016/05/przedpremierowo-beatlesi-lars-saabye.html
Beatlesi. Zdjęcia Beatlesów. Śnili mi się Ringo, John, George i Paul. Śniło mi się, że jestem jednym z nich, że jestem Paulem McCartneyem, mam jego okrągłe, smutne oczy, do których wszystkie dziewczyny piszczą do nieprzytomności, śniło mi się, że jestem leworęczny i gram na gitarze basowej. Nagle poderwałem się z łóżka, całkowicie przytomny. Przecież jestem jednym z nich,...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-02-01
Droga jest warta każdego czasu, choć muszę przyznać, że czyta się tę książkę zbyt szybko. Wstydzę się, że pochłonęłam tę opowieść, bo powinno się ją celebrować. Ale cieszę się, że posiadam swój własny egzemplarz i zawsze, w dowolnej chwili będę mogła do niego wrócić.
Jeśli jesteście gotowi na ogrom emocji i niesamowite wzruszenia, to zdecydowanie polecam wam Drogę.
zapraszam - https://monweg.blogspot.com/2018/02/droga-cormac-mccarthy.html
Droga jest warta każdego czasu, choć muszę przyznać, że czyta się tę książkę zbyt szybko. Wstydzę się, że pochłonęłam tę opowieść, bo powinno się ją celebrować. Ale cieszę się, że posiadam swój własny egzemplarz i zawsze, w dowolnej chwili będę mogła do niego wrócić.
Jeśli jesteście gotowi na ogrom emocji i niesamowite wzruszenia, to zdecydowanie polecam wam...
Mistrz Jeremi Przybora: wytworny Pan B z Kabaretu Starszych Panów, poeta, pisarz, satyryk, aktor, człowiek instytucja.
Jego wyobraźnia w czasach PRL-u przenosiła Polaków do świata równoległego, świata życzliwości i ciepłych barw, a dziś zachwyt wzbudza jej poetycki rozmach, niepowtarzalne poczucie humoru i purnonsensowy charakterek.
Jeremi Przybora, dziś nazwałabym go człowiekiem-orkiestrą lub ładniej i bardziej poetycko, człowiekiem renesansu. Wyjątkowy i wytworny Pan, z niesamowitym poczuciem humoru, który bawił nas kiedyś, ale i teraz by mógł. Tworzył świetne teksty do słuchowisk i programów rozrywkowych. Dający sobie radę i w radiu, i w telewizji. Dzięki tej ostatniej stał się niezapomniany dla wielu ludzi. Można by rzec – nieśmiertelny. Wisława Szymborska rekomendowała twórczość Przybory, mówiąc: Przybora to przecież klasyk.
Dzieła (niemal) wszystkie to pierwszy tom i bardzo obszerna publikacja. Wstępem opatrzył ją Konstanty Przybora, syn Mistrza. Wprowadzeniem są anagramy onomastyczne rymowane Jeremiada Przyborowa autorstwa Stanisława Barańczaka. Zebrane po raz pierwszy dzieła Jeremiego Przybory zilustrowali wybitni, współcześni polscy graficy: Bohdan Butenko, Jacek Gawłowski i Ewa Stiasny.
Dzieła (niemal) wszystkie to skarbnica pięknej polskiej polszczyzny i rozrywki. Gromadzi teksty Teatru Uniwersalnego „Eterek”, Kabaretu Starszych Panów i Kabaretu jeszcze Starszych Panów, słuchowiska i listy z podróży, piosenki z muzyką Pana nr 1 Jerzego Wasowskiego, które znamy lub znać powinniśmy: Piosenka jest dobra na wszystko, Addio, pomidory!, Bo we mnie jest seks, Tanie dranie… Wśród tych arcydzieł znajdziemy też dzieła-perełki, które dotąd nie były publikowane.
Redaktor Teresa Drozda w swoim Przyborniku na końcu tej publikacji napisała, że najważniejsze w tej książce jest słowo, które wyszło spod pióra Jeremiego Przybory, że jest to literatura najwyższych lotów. Jak tu się nie zgodzić z jej opinią. Świat bez Przybory nie byłby taki sam. A bez słów Mistrza nie byłoby tych wszystkich pięknych kompozycji Jerzego Wasowskiego.
Podsumowaniem niech będą słowa syna Mistrza, Konstantego Przybory:
Nawet jeśli znacie znanego czy nawet sławnego Pana tworzącego z humorem teatr absurdu i poemaciki śpiewane do przepięknej muzyki jego Przyjaciela, pojawi się Wam w tych książkach też inna postać – pisarz, którego słowa nie muszą już docierać przez wspaniałe zresztą i na szczęście niezatarte (póki krąży cyfrowa informacja) formy radiowe czy telewizyjne. Odwiedzi Was teraz jeszcze bliżej – w głębi Waszej wyobraźni. A tam czeka Was zbudowany z żelazną konsekwencją i trzymany w stalowej dłoni, żeby się nie wymknął, delikatny i zwiewny, mądry świat niewzruszonej pogody i życzliwego spojrzenia na drugiego człowieka. Korzystajcie z niego do woli.
Nie znajduję już słów, które mogłabym dodać od siebie na zakończenie, więc powtórzę tylko: korzystajcie z niego do woli.
http://monweg.blog.onet.pl/2016/02/27/dziela-niemal-wszystkie-tom-1-jeremi-przybora/
Mistrz Jeremi Przybora: wytworny Pan B z Kabaretu Starszych Panów, poeta, pisarz, satyryk, aktor, człowiek instytucja.
Jego wyobraźnia w czasach PRL-u przenosiła Polaków do świata równoległego, świata życzliwości i ciepłych barw, a dziś zachwyt wzbudza jej poetycki rozmach, niepowtarzalne poczucie humoru i purnonsensowy charakterek.
Jeremi Przybora, dziś nazwałabym go...
Każda wojna niesie za sobą żniwo w postaci ofiar. Po II wojnie światowej nie powinna się zdarzyć już żadna inna wojna. Ale ludzie są tylko ludźmi, niedoskonałymi tworami, którym wszyscy i wszystko przeszkadza. Po wojnie serbsko-bośniackiej (1992-1995), jak pisze w swym reportażu Tochman, pozostało tysiące ofiar, z czego blisko 20 tysięcy uważa się za zaginionych.
Doktor Ewa Klonowski wykopała w Bośni około dwóch tysięcy ciał. To ona rozkopuje masowe groby, szuka w jaskiniach, identyfikuje zmarłych. Na efekty jej ciężkiej pracy czekają kobiety, matki, żony, siostry. Bo najwięcej ofiar stanowią mężczyźni: synowie, mężowie, ojcowie. Jeśli się znajdą, będzie pogrzeb i będzie modlitwa.
Znajduje idealnie pasujące do siebie kości skokowe, piszczelowe, strzałkowe, udowe, miednicę. Potem kręgi lędźwiowe, piersiowe, szyjne. Czaszkę, czasem w częściach (…) Wreszcie kości ramienne, łokciowe, promieniowe, kości nadgarstka, palce. Koniec układanki. Człowiek w komplecie.
To w jaki sposób Wojciech Tochman opisuje potworność wojny i jej konsekwencje, wywołuje nieprawdopodobny efekt. Tu nie trzeba niczego ubierać w piękne słowa, nie potrzeba koloryzować. Tu okrucieństwo, do którego doszło i którego skutki są wciąż widoczne, mówi samo za siebie.
Chcesz przeczytać więcej - http://monweg.blog.onet.pl/2015/05/23/jakbys-kamien-jadla-wspanialy-i-mocny-reportaz/
Każda wojna niesie za sobą żniwo w postaci ofiar. Po II wojnie światowej nie powinna się zdarzyć już żadna inna wojna. Ale ludzie są tylko ludźmi, niedoskonałymi tworami, którym wszyscy i wszystko przeszkadza. Po wojnie serbsko-bośniackiej (1992-1995), jak pisze w swym reportażu Tochman, pozostało tysiące ofiar, z czego blisko 20 tysięcy uważa się za zaginionych.
Doktor...
"Obcy sobie ludzie, pomyślał. Patrzył, jak córka siedzi bez ruchu na krześle, i nie zobaczył w niej nic dziecięcego. Wydawało się, że wszelka żwawość i energia ją opuściły. Popatrzył na mały zagracony pokój tchnący ubóstwem; (…) wiedział tylko jedno, a mianowicie, że tego wieczoru znów popije, żeby zapomnieć. Życie nie jest życiem. Dzieci nie są dziećmi. Ojcowie są zagubieni, matki odeszły i nie mogą znaleźć swoich dzieci, które i tak opuściły już swoje ciało."
Już na wstępie muszę powiedzieć, że będzie mi trudno pisać o tej książce. Trudność ta wiąże się przede wszystkim z emocjami, które wywołuje powieść; są one intensywne, uderzały we mnie podczas lektury coraz mocniejszymi falami, kruszącymi mur bezpieczeństwa i komfortu. Dojmujący smutek, bijący z kart powieści, pogłębia się z każdą wypitą i stłuczoną butelką. Samotność okazuje się najbardziej dotkliwa w obecności najbliższej, można by sądzić, osoby. Ludzie bez przyszłości i bez domu, posiadający jedynie wspomnienia, o których woleliby nie pamiętać. Cierpienie jest tak silne, że nie pozwala żyć, a jednocześnie stanowi jedyny czynnik, który trzyma wydrążone ludzkie skorupy przy śmiesznym zamienniku życia. To tylko wierzchołek góry lodowej tego, co znajdziemy w Klaśnięciu jednej dłoni.
"W odstępach między napierającymi drzewami dostrzegła księżyc i gwiazdy. Dokąd prowadzi ten przerażający korytarz, do przeszłości czy przyszłości, tego nie wiedziała. Drzewa nie dały odpowiedzi, nie wołały, nie wydały z siebie żadnych widmowych głosów wyjaśniających to wszystko. Były tylko pytaniem. I nie chciały zniknąć."
Z prozą Richarda Flanagana spotkałam się już przy okazji rewelacyjnych Ścieżek Północy. Teraz wydana w Polsce została kolejna jego powieść, Klaśnięcie jednej dłoni, która swą premierę światową miała w roku 1997, a rok później autor przeniósł ją na ekrany kin. Film, w którym wiele ról przypadło australijskim imigrantom – w tym także wielu Polaków, m. in.: Jacek Koman czy Kristof Kaczmarek – zdobył nominację do Złotego Niedźwiedzia na Festiwalu w Berlinie. Historia opowiada o losach rodziny słoweńskich emigrantów, ojca i córki, dwojga najbliższych sobie ludzi, którzy są dla siebie obcymi. To głównie z ich perspektywy prowadzona jest narracja w powieści...
Klaśnięcie jednej dłoni jest opowieścią o dobrych chwilach, niezłych dniach i okropnych latach. Flanagan przedstawia w powieści to, co wydaje się niewyrażalne, na co bohaterom brakuje słów, by to nazwać....
http://monweg.blogspot.com/2016/03/klasniecie-jednej-doni-richard-flanagan.html
"Obcy sobie ludzie, pomyślał. Patrzył, jak córka siedzi bez ruchu na krześle, i nie zobaczył w niej nic dziecięcego. Wydawało się, że wszelka żwawość i energia ją opuściły. Popatrzył na mały zagracony pokój tchnący ubóstwem; (…) wiedział tylko jedno, a mianowicie, że tego wieczoru znów popije, żeby zapomnieć. Życie nie jest życiem. Dzieci nie są dziećmi. Ojcowie są...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jamajka jest państwem-wyspą, usytuowanym na Morzu Karaibskim, należącym do Wspólnoty Brytyjskiej. Słynie z pięknych plaż i upalnego klimatu. Kiedy myślimy o Jamajce, wyobrażamy sobie drużynę bobsleistów, Usaina Bolta, Lennoxa Lewisa oraz, co chyba oczywiste, marihuanę, reggae i Boba Marleya. Jamajka kojarzy się z totalnym luzem, wolną miłością i wypoczynkiem.
Jeszcze do niedawna Jamajka nie miała wielkiej reprezentacji w dziedzinie literatury. Jednakże w 2014 roku dał się słyszeć głos z tego niewielkiego kraju, ryk jamajskiego lwa spisany w rytmie muzyki z tej wyspy na kartach książki A Brief History of Seven Killings. Za tę powieść Marlon James, jako pierwszy jamajski pisarz, otrzymał rok później Nagrodę Bookera, co więcej, decyzję o jej przyznaniu jury podjęło podobno jednogłośnie, w niecałe dwie godziny. To trzecia książka w dorobku autora urodzonego w Kingston, który na co dzień jest wykładowcą kreatywnego pisania na jednym z amerykańskich uniwersytetów.
James przedstawił burzliwą historię swojego kraju na przestrzeni blisko trzech dekad, rozwiewając nasze naiwne wyobrażenia o spokojnej, leniwej Jamajce. Za sprawą Wydawnictwa Literackiego Krótka historia siedmiu zabójstw w przekładzie Roberta Sudóła trafi do polskich księgarń już 26 października.
"Jednego razu Śpiewak mie pyta, jak to jest, że ja jestem najważniejszy, skoro tak dużo się martwię? Nie powiedziałem mu, że być najważniejszym to właśnie znaczy się martwić. Jak wleziesz na szczyt góry, to wszystko na świecie może cie strącić.Wiem, że Śpiewak wie, że mnóstwo ludzi go nie nawidzi, ale się zastanawiam, czy wie, jaką twarz ma ta nienawiść. Każdy człowiek ma coś do powiedzenia, ale ci, co nie nawidzą naprawdę, są czarniejsi niż on."
Marlon James wrzuca czytelnika do wielkiego kotła, jakim jest Kingston na początku grudnia 1976 roku. Akcja powieści krąży wokół zamachu na Boba Marleya, nazywanego Śpiewakiem, które to wydarzenie łączy postaci pojawiające się na kartach książki. Dzięki temu, że pisarz pozwolił mówić wielu bohaterom, uzyskał nie tylko wyjątkowy wielogłos narracyjny, ale także umożliwił czytelnikom obserwowanie wydarzeń z różnych punktów widzenia. Trafiamy do dzielnic slumsów, Ośmiu Ulic i Kopenhagi, które stanowią siedziby zwaśnionych gangów, poznajemy ich historię i przede wszystkim jamajskie realia tamtego okresu. Opowieść prowadzi czytelnika z Kingston przez Montego Bay do Nowego Jorku i Miami w okresie wielkich poruszeń.
Jamajka w powieści Jamesa okazuje się miejscem, w którym politycy i gangi łączą siły, tworząc „syfsystem Babilonu”, a policja chroni bogatych i białych, ewentualnie brązowych, obywateli, żyjących w aptaunie, i niszczy czarnych z dauntaunu. Mieszkańcy slumsów niejako utracili prawo do normalnego życia, dla nich jedyną wartością jest przetrwanie i próba wydostania z dzielnicy i kraju pełnych biedy i niesprawiedliwości. Kingston staje się symbolem korupcji, nagłej śmierci i przedstawieniem piekła na ziemi. Jamajka stoi na skraju rewolucji, a wszyscy, z amerykańskimi służbami włącznie, chcą dla siebie jak największy kawałek tortu.
"Myślałem, że postawią cię na beczce i kopniakiem odbiorą życie. Ale sznur, który oplata twoją szyję, biegnie wysoko nad grubym konarem, po czym opada po drugiej stronie, trzymany na końcu przez dwóch rasta, którzy owijają go sobie wokół nadgarstków i ciągną. Ciekawe, czy to, że zachowują się tak cicho – jak gdyby to była rutynowa praca – wydaje ci się tak samo obsceniczne jak mnie. Nie będzie ostatnich słów przed śmiercią. Ciekawe, czy płaczesz. Ciekawe, czy masz nadzieję, że jakimś cudem Śpiewak usłyszy twoje błaganie o litość.
Jedno powinieneś wiedzieć.
Żywi nigdy nie słuchają."
Od liczby postaci w powieści można dostać zawrotu głowy, ale, na szczęście dla czytelnika, mamy podaną listę bohaterów dramatu. Znajdują się wśród w nich ludzie z dzielnic biedy i aptaunu, członkowie gangów, szefowie karteli, amerykańscy agenci i dziennikarze, zabójcy, a także duch. Każdy z narratorów mówi własnym, wyjątkowym językiem i przedstawia świat w zupełnie różny sposób. Dzięki temu zabiegowi polifonii James uzyskał niewiarygodny efekt; rzeczywistość w powieści mieni się od kolorów, obraz drży od gniewu i frustracji, a druk zaczyna pachnieć krwią i żelazem.
Krótka historia siedmiu zabójstw wprowadza odbiorcę w trans, nie pozwalając mu się od siebie oderwać. Marlon James snuje swą opowieść niezwykle sprawnie, w jednej scenie pędząc przez ulice Kingston, następnie zwolniając tempa przy skręcie z gandzi, by zaraz wystrzelić całą serią pocisków z kartek. I tak przez ponad siedemset stron!
"Zło czyńcy nie robią notatek. Powiem coś, czego jestem pewien tak samo jak tego, że słońce za oknem zaraz zrobi się większe i bardziej gorące. Zło czyńca zapisuje sobie w myśli i ćwiczy szare komórki, żeby pamiętać. Nie znam słów „zapomnieć” ani „przebaczyć”. Nie to, żebym w ogóle nie przebaczał, jakbym w ogóle nie przebaczał, toby rzeka krwi płyneła od National Heroes Park aż do Kingston Harbour. Ale pamiętam, czekam i robie swoje, tak właśnie działam. Ten pedzio Boy George pyta mie właśnie w radiu, czy zarabiam na czarno. Ja wszystko robie na czarno."
Nadzwyczajnie ważnym elementem powieści Marlona Jamesa jest pojawiająca się w niej muzyka. Świat przedstawiony buja się w jej rytmie, a ona sama zdaje się pojawiać na prawach pełnokrwistego bohatera. Dość powiedzieć, że każda z kolejnych części książki nosi tytuł piosenki z tamtych lat. Oczywiście, najważniejszą postacią jest tutaj Tuff Gong , czyli Śpiewak (czyt. Bob Marley), ale w tle słyszymy także hity innych wykonawców i zespołów, takich jak choćby Andy Gibb, Kim Wilde czy Rolling Stones. Lista utworów pojawiających się w powieści, sporządzona przez tłumacza, pomoże stworzyć ścieżkę dźwiękową, która będzie wspaniałym uzupełnieniem lektury i pozwoli zanurzyć się głębiej w opisaną historię.
Język w powieści stanowi swoisty eksperyment, który zdecydowanie należy uznać za udany. Wspomniany przeze mnie wielogłos narracyjny, zastosowany przez Jamesa, powoduje, że książka jest niejednolita językowo, dzięki czemu lepiej oddaje realia przedstawionych środowisk. Majstersztykiem okazuje się fragment napisany z punktu widzenia młodego zabójcy z dauntaunu, będącego na kokainowym haju. A to tylko jeden ze smaczków serwowanych czytelnikowi przez autora. Trzeba przyznać, że narastający gniew postaci wpływa na agresywność i wulgarność języka, ale nie należy tego poczytywać za wadę, a wręcz przeciwnie; słownictwo i składnia bohaterów idealnie oddają ich stan emocjonalny.
Krótka historia siedmiu zabójstw jest dla mnie jedną z największych powieściowych rewelacji tego roku. Zawiera w sobie wszystko to, co czyni książkę wybitną, czyli mocne postaci z dobrze zarysowanym portretem psychologicznym, nie stroni od eksperymentowania i składa się z wielu małych opowieści z wielką historią w tle – każdy z elementów starannie odmierzony. Nie żałuję przeczytania żadnej z prawie siedmiuset pięćdziesięciu stron. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić wam wszystkim rewelacyjną powieść Marlona Jamesa, kolejnego literackiego odkrycia na mapie świata.
Jamajka jest państwem-wyspą, usytuowanym na Morzu Karaibskim, należącym do Wspólnoty Brytyjskiej. Słynie z pięknych plaż i upalnego klimatu. Kiedy myślimy o Jamajce, wyobrażamy sobie drużynę bobsleistów, Usaina Bolta, Lennoxa Lewisa oraz, co chyba oczywiste, marihuanę, reggae i Boba Marleya. Jamajka kojarzy się z totalnym luzem, wolną miłością i wypoczynkiem.
Jeszcze do...
dopóki jestem, jestem.
gdy przyjdzie odejść, odejdę.
Zbierałam się bardzo długo… ale w końcu przeczytałam. Niesamowita książka. Niezwykły pamiętnik. Przede wszystkim dla Syna, żeby mógł kiedyś, kiedy wspomnienia trochę się zatrą, przypomnieć sobie powiedzieć jak bardzo kochaną i mądrą miał mamę.
Śmiałam się i ryczałam na zmianę. Byłam pełna nadziei, wtedy kiedy Joanna ją miała, mimo, że wiedziałam jak to się skończy. Pochłonęłam tę książkę, by za chwilę znów wziąć ja w ręce i czytać na nowo niektóre wpisy. Chustka to zapis choroby, zmagania się z nią, wątpliwości, nadziei, ale nade wszystko miłości do Syna, Niemęża… świata, życia. Najpierw był blog i prawie codzienne wpisy. Po śmierci Joanny powstała niezmiernie wzruszająca książka. A zaczyna się tak:
mam 34 lata.
ważę 56 kg przy wzroście 171 cm.
urodziłam pięć lat temu przez cięcie cesarskie chłopczyka.
od kilkudziesięciu godzin mam raka.
Blog Joasi, który powstał z potrzeby serca, bił rekordy popularności. Mnóstwo osób odwiedzało Chustkę i dopingowało w walce ze śmiertelną chorobą. Joanna pisała pięknie o życiu, o umieraniu, bólu, ale także codziennych radościach. A potrafiła się cieszyć najdrobniejszymi rzeczami. Powalił mnie ten wpis: rak wręcz jest kwitnący. fantastycznie się rozwija; chyba mu jakieś imię nadam, żeby go spersonalizować, a jego zdjęcia z tomografii zacznę nosić w torebce. Jak niesamowite wrażenie robi to pogodzenie się z zaistniałą sytuacją. Asia opowiadała, bez zadęcia, o walce z chorobą, często z dużą dawką humoru. Czytając, na pewno każdy się wzruszy, ale też niejednokrotnie na twarzy czytelnika zagości uśmiech.
pierdolę.
zostaję.
nie umieram.
Więcej na - http://monweg.blog.onet.pl/2015/03/28/2581/
dopóki jestem, jestem.
więcej Pokaż mimo togdy przyjdzie odejść, odejdę.
Zbierałam się bardzo długo… ale w końcu przeczytałam. Niesamowita książka. Niezwykły pamiętnik. Przede wszystkim dla Syna, żeby mógł kiedyś, kiedy wspomnienia trochę się zatrą, przypomnieć sobie powiedzieć jak bardzo kochaną i mądrą miał mamę.
Śmiałam się i ryczałam na zmianę. Byłam pełna nadziei, wtedy kiedy Joanna ją...