-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
Kontynuacja „Utkanego królestwa” opiera się na dwóch perspektywach - Kamrana i Alizeh. Po zakończeniu pierwszego tomu, przenosimy się do innego królestwa, Tulan, gdzie władze sprawuje młody król Cyrus i to właśnie on był najlepszym elementem tej książki.
Kocham styl pisania autorki i nikogo nie zdziwi to, że przez książkę szybko się płynie. Kamran i Alizeh mnie irytowali prawie przez cały czas. Za to Cyrus zgarnął całą książke dla siebie. Poznając jego postać miałam coraz więcej pytań niż odpowiedzi. Do samego końca pozostał owiany tajemnicą, jednak po tej części dowiedzieliśmy się o nim więcej. Jak Alizeh ciągle mnie nie przekonała do siebie, tak Cyrus już jak najbardziej. Podobała mi się ich interakcja i to jakie napięcie powstawało, kiedy przebywali w jednym pomieszczeniu. ( Moja ulubiona scena to dialogi Cyrusa, kiedy myślał że śni🛐).
Ta książka była dla mnie bardziej wstępem/ paroma rozdziałami niż osobnym tomem. Po pierwsze nie mamy tu zbytnio akcji, a po drugie ledwo ją zaczniecie, a już się kończy. Na dodatek cała akcja rozgrywa się na przestrzeni paru dni, co też mi się gryzło. Jakby ktoś wyrwał drugą polowe książki. Były elementy, które mi się podobały, ale czy mnie zachwyciła? No nie. Czy będę kontynuować tą serie? Jak najbardziej. Polubiłam ten świat i ciekawość narasta z każdym kolejnym tomem. Mam nadzieje, że rozwiązania wielu tajemnic mnie nie zawiodą.
(Ps. SĄ SMOKI!)
Kontynuacja „Utkanego królestwa” opiera się na dwóch perspektywach - Kamrana i Alizeh. Po zakończeniu pierwszego tomu, przenosimy się do innego królestwa, Tulan, gdzie władze sprawuje młody król Cyrus i to właśnie on był najlepszym elementem tej książki.
Kocham styl pisania autorki i nikogo nie zdziwi to, że przez książkę szybko się płynie. Kamran i Alizeh mnie irytowali...
Już dawno nie było mi tak smutno, że książka mnie zawiodła. Planowałam ocenić ją na 2,5⭐️, ale dosłownie sam koniec podwyższył tą ocene, bo plot twist na prawdę się udał.
Zacznę od plusów i największym z nim jest wykreowany świat. Miasto, w którym działa się cała akcja, przypominał mi w pewien sposób Night City z Cyberpunka. Nie aż tak nowoczesne jak w Cybepunku, ale pod względem ogólnego zepsucia i klimatu. Świat jest brutalny i bezlitosny dla każdego kto okaże słabość.
Drugim plusem są opisy władzy i ogólnej polityki. Podobały mi wszystkie momenty związane z tym tematem, a szczególnie gdy odkrywaliśmy coraz to nowsze zagrożenia.
Moim kolejnym plusem są bohaterowie, bo mimo, że nie przywiązałam się do żadnego to uważam, że są dość dobrze wykreowani. Szczególnie jak dodamy pare plot twistów, które wychodzą później.
Calla to bohaterka, która dąży po trupach do celu i nie cofnie się przed niczym i nikim. Za to Anton wykorzystuję więcej sprytu i swoich rozwiniętych zdolności w przeskakiwaniu świadomości do innego ciała.
Jak już jesteśmy przy głównych bohaterkach to zacznę minusy. Wątek romantyczny między nimi totalnie mi nie pasował. Nie czułam ani chemii między nimi, ani takiego przywiązana, które pozwoliłoby mi uwierzyć w prawdziwość ich uczuć. Kolejna rzecz to te nieszczęsne przeskakiwanie świadomości między ciałami. Jest to główny wątek fantastyczny w tej książce, no i niestety nie był zbyt dobry. Jak sam pomysł uważam, że jest świetny, tak wykonanie już nie za bardzo. Ta umiejetność jest trudna do opisania, dlatego wiele razy zauważałam luki związane z nią. Mam wrażenie, że ta moc działa na zasadach - „jak w tym momencie potrzebuję tego autorka”. Kolejna rzecz, która niezbyt mi się podobała to same igrzyska. Po raz kolejny -
Pomysł? Super!
Wykonanie? Średnie.
Jedno z najważniejszych wydarzeń, a jakoś mało mnie wciągnęło. Niby były walki, dużo krwi i śmierci, ale ostatecznie mało mnie to interesowało.
Były też momenty, gdzie sytuacje były dla za bardzo naciągane i ciężko mi było uwierzyć, że akurat ta postać postąpiła tak, a nie inaczej.
Podsumowując, historia z niewykorzystanym potencjałem. Bardzo nad tym ubolewam, bo gdyby książka była dłuższa i dopracować główne wątki to była by to jedna z lepszych fantastyk.
Już dawno nie było mi tak smutno, że książka mnie zawiodła. Planowałam ocenić ją na 2,5⭐️, ale dosłownie sam koniec podwyższył tą ocene, bo plot twist na prawdę się udał.
Zacznę od plusów i największym z nim jest wykreowany świat. Miasto, w którym działa się cała akcja, przypominał mi w pewien sposób Night City z Cyberpunka. Nie aż tak nowoczesne jak w Cybepunku, ale pod...
Co to był za super debiut! Jestem w szoku, bo podchodziłam do tej pozycji bez żadnych oczekiwań. Jakbym miała porównać klimat tej książki do jakiejś innej to zdecydowanie do „Caravalu”, ale nie przytłacza to na tyle, aby „Revelle” nie stworzyło własnego magicznego klimatu. W tej książce znajdziemy także zagadkę kryminalną.
Bohaterowie tu są świetni, zarówno pierwszoplanowi jaki i drugoplanowi. Jak miałam na początku mały problem z połapaniem się co i jak, tak potem już się płynie. Świetne plot twisty i dobre tempo akcji nie pozwalało mi się oderwać. Sama wyspa była urzekająca i każdą nową informacje o niej, czy jej mieszkańcach czytałam z dużym zainteresowaniem. Kocham wątek romantyczny i bardzo kibicowałam głównej parze, a niektóre wydarzenia z nimi aż chwytały mnie za gardło.
Były momenty, które uważałam za niepotrzebne, czy niektóre dialogi za żenujące, ale im dalej szłam tym było lepiej i postanowiłam wybaczyć trochę te „potknięcia”. Tak samo nie kleiły mi się momentami wydarzenia z magią podróżowania czasu, ale nie raziło mnie to na tyle, abym nie chciała czytać dalej. Całokształt „Revelle” przekonał mnie na tyle do siebie, że moja ocena jest taka, a nie inna po mimo uwag.
Co to był za super debiut! Jestem w szoku, bo podchodziłam do tej pozycji bez żadnych oczekiwań. Jakbym miała porównać klimat tej książki do jakiejś innej to zdecydowanie do „Caravalu”, ale nie przytłacza to na tyle, aby „Revelle” nie stworzyło własnego magicznego klimatu. W tej książce znajdziemy także zagadkę kryminalną.
Bohaterowie tu są świetni, zarówno pierwszoplanowi...
„Nasze zerwane więzi” to kontynuacja, na którą bardzo mocno czekałam, bo pierwszy tom „Nasze puste przysięgi” bardzo mi się podobał.
Mimo, że ta część podobała mi się trochę mniej to i tak bardzo lubię ten świat i tą historie. Myślę, że jednym z powodów jest to, że mamy ty dużo podobieństw do Dworów od Maas (które uwielbiam). Dla niektórych może to być minus, a dla innych plus, jak na przykład dla mnie, bo fajnie było wrócić myślami do serii, którą się kocha.
W tej części mamy dużo zawirowań i nowych informacji. Kocham momenty z Brie i to jak odkrywa i używa swoich mocy. Sam początek nieco mi się dłużył, ale później już ciężko było się oderwać. Polityka i intrygi, mieszały się mocno z wątkiem romantycznym, który w tej części mnie strasznie wymęczył. Nie chodzi o to, że mi się nie podobał, ale w pewnym momencie już miałam takie NO WYBIERZ JEDNEGO. Przeskakiwała w tej książce z momentów mega uroczych i powolnych do takich: NO POCAŁUJCIE SIĘ WRESZCIE. Nie chcę spojerować, ale sceny w wiosce z Finnem>>>>>>
Cała książka to było jedno wielkie napięcie i sama do końca nie wiedziałam jak zostanie to rozegrane.
Zakończenie było cudowne i ciężko mi przyjąć do wiadomości, że to koniec, ale zawsze będę dobrze wspominać tą serie i z chęcią do niej wracać. Chodź liczę po cichu, że jeszcze dostaniemy coś z tego świata 🤭
„Nasze zerwane więzi” to kontynuacja, na którą bardzo mocno czekałam, bo pierwszy tom „Nasze puste przysięgi” bardzo mi się podobał.
Mimo, że ta część podobała mi się trochę mniej to i tak bardzo lubię ten świat i tą historie. Myślę, że jednym z powodów jest to, że mamy ty dużo podobieństw do Dworów od Maas (które uwielbiam). Dla niektórych może to być minus, a dla innych...
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to to, że książka jest dość krótka i te niecałe 400 stron możemy bardzo szybko przeczytać. Ale przez to pojawia się moja pierwsza uwaga, bo mam wrażenie, że akcja była tu zbyt szybka. Wszystko działo się za prędko i przeskakiwaliśmy z akcji na akcje co bardzo mi przeszkadzało w zaangażowaniu się w historie.
Moim nawiększy plusem tej książki był sam rytuał parzenia herbaty. Jego przebieg i dokładność na prawdę była niesamowita. Miało to swój własny klimat i magiczne dodatki. Proces parzenia nowego trunku był dla mnie najciekawszy. Tak samo jak intrygi królewskie i wprowadzone elementy kultury.
Co do postaci to myśle, że zostały dobrze wykreowane. Jednak przez szybkie tempo książki nie zdążyłam się przywiązać do żadnego z bohaterów. Przez co ich los był mi trochę obojętny i nie kibicowałam szczególnie nikomu. Żałuje w jaki sposób został poprowadzony wątek romantyczny, bo był dla mnie naciągany i nie kupiłam go. Na ten moment myślę, że dużej różnicy by mi nie zrobiło jakby go nie było wcale. Chyba największym moim problemem z tą książką była obojętność. Niby przyjemnie się czytało i momentami ciekawie, a jednak nie wywołała we mnie żadnych emocji.
Druga część książki jest moim zdaniem lepsza, a samą końcówkę czytało mi się najszybciej. Jednak myślę, że ta historia nie zostanie w mojej głowie na dłużej.
Pierwsze na co zwróciłam uwagę to to, że książka jest dość krótka i te niecałe 400 stron możemy bardzo szybko przeczytać. Ale przez to pojawia się moja pierwsza uwaga, bo mam wrażenie, że akcja była tu zbyt szybka. Wszystko działo się za prędko i przeskakiwaliśmy z akcji na akcje co bardzo mi przeszkadzało w zaangażowaniu się w historie.
Moim nawiększy plusem tej książki...
Zacznę chyba od plusów, bo jest ich niestety mniej, ale głównie za nie książka dostała te 2⭐️.
Pierwsza rzeczą, która mi się podobała to sam zamysł na fabule. Persefona, która tak na prawdę była graczem, a nie pionkiem na planszy? Tak! Kupuję to! Sam świat, który został stworzony też miał niesamowity potencjał. Autorka stworzyła historie na podstawie mitologii greckiej, ale przedstawiła wszystko w kompletnie innym schemacie niż jest nam wszystkim dobrze znany. Zaczynając od tego, że Pesefona nigdy nie została porwana, a sama zaproponowała układ Hadesowi. System polityczny też był dobry i to jak autorka chciała poruszyć ważne tematy i ukazać okropną niesprawiedliwość, szczególnie wobec kobiet. No i tu dobre rzeczy się kończą.
Tak jak mówiłam, fajny pomysł na fabule… ale wykonanie pozostawia sporo do życzenia.
Zaczynajac od początku.
Po pierwszych stronach myślałam, że to może mi się naprawdę spodobać, ale gdy dochodzimy do momentu kiedy Persefona trafia do Hadesu to wszytko zaczyna się sypać. Hades początkowo jest ignorancki i za bardzo nie interesuje się „intruzem” jednak już pare stron później daje sobie totalnie wejść na głowę. Dziewczyna rozstawia wszystkich po kątach, zmienia to co jej się nie podoba i ciągle rzuca się do Hadesa i nawet ciężko powiedzieć o co. Co on na to? Na dosłownie wszystko pozwala i nie podejmuję żadnych działań jako (przypominam) KRÓL podziemi. Wiadomo, są sprawy gdzie Persefona ma racje, ale no błagam. Oni się dopiero co poznali i jakaś obca osoba zaczyna rządzić tobą w twoim własnym królestwie. Miało to prawdopodobnie pokazać, że Persefona jest silną kobietą, która jedna wie czego chce, ale ja to odebrałam jako denerwujący random, który rządzi się na nie swojej chacie.
Idziemy dalej. Popłacze sobie teraz nad tym jak zrujnowana została postać Hadesa. Charakter? Brak. Został przedstawiony jako przeciwieństwo Hadesa, którego znamy, czyli tego okrutnego i złego władcy piekieł. Bo pod maską tego kryje się „Hadesik”, który lepi garnki, szyje sukienki i pisze sobie poezje. I serio to mi nawet pasowało, że tak na prawdę jest delikatny, a nie zły jak wszyscy myślą. ALE, on przy tym był zwykłą, wielką, ciepłą KLUSKĄ, a właściwie „kluską Persefony”. Robił wszytko co mu mówiła, ze wszystkim się zgadzał i na wszystko pozwalał. Persefona zamiast być silną kobiecą bohaterka była irytująca, ale miała chociaż jakiś charakter, a Hadesik? Zero.
W drugiej połowie było ciut lepiej, ale tylko ciut, bo skupiamy się tam bardziej na wątku romantycznym. Mimo, że ich miłość też mnie nie kupiła to lepiej się to czytało niż poprzednie strony. Pomijam fakt, że to ich małżeństwo było dla mnie totalnie naciągane, ale to że po ich ślubie nie było dwóch władców, tylko królowa Persefona i jej pupilek „Hadesik” mnie totalnie załamało. Nawet jak były poruszane jakieś ważne kwestie (walka Hadesa z traumą po wojnie) to dla mnie wszystko było abstrakcyjne i bez sensu. Ciężko mi było cokolwiek brać na poważnie czy tym bardziej, przeżywać coś. Tym bardziej, że tu właściwie nie było akcji. Nie potrafię wskazać wam ani jednego momentu, gdzie działa się jakaś niesamowita czy wciągająca akcja.
Podsumowując.
Persefona? Denerwująca.
Hadesik? Denerwująca kluska.
Zeus? Denerujący śmieć.
Demeter? Denerwująca mamuśka.
Bardzo ubolewam, bo potencjał w tej historii był ogromny.
Jednak wierzę, że będą osoby, którę polubią się z tą pozycja, bo do mnie niestety nie trafiła, ale może komuś innemu się spodoba, bo pomimo wszystko, to tylko moja opinia♥️.
Zacznę chyba od plusów, bo jest ich niestety mniej, ale głównie za nie książka dostała te 2⭐️.
Pierwsza rzeczą, która mi się podobała to sam zamysł na fabule. Persefona, która tak na prawdę była graczem, a nie pionkiem na planszy? Tak! Kupuję to! Sam świat, który został stworzony też miał niesamowity potencjał. Autorka stworzyła historie na podstawie mitologii greckiej,...
Kocham, kocham, kocham! To co Rebecca Ross tworzy ze słów jest magiczne. Ta książka jest przesiąknięta cudowną liryką i poetyckim językiem, że czytając ją czuję się jak w baśni. Wiem, że wielu osobą może ten „język” właśnie przeszkadzać w szybkim czytaniu czy wciągnięciu się, ale jeśli lubicie to ta książka was zachwyci.
Jak w pierwszej części relacja Adairy i Jacka nie kupiła mnie do końca, tak tutaj jest inaczej! Ich miłość tak pięknie się rozwinęła, że każde ich wyznanie miłosne poruszało moje serce. To było takie cudowne! Ile miałam momentów wzruszenia to nie zliczę. Ta książka to kwintesencja miłości i poświęcenia dla tego uczucia.
Jack zamiast mieczem, walczy za pomocą swojej muzyki. Nie jest to typ męskiej postaci, który jest nam znany - czyli świetnie walczy i jest postrachem każdego. To Adaira jest tą, która go broni i potrafi władać mieczem. To ona go chroni przed innymi i zniszczy każdego kto mu zagrozi. Mimo, że Jack jest świadomy swojego braku umiejętności w walce to, kiedy ktoś poniża jego żonę rzuca się z pięściami, pomimo świadomości, że przegra. Uwielbiam go za to, bo przyjmie każdy cios byle by nikt więcej nie śmiał powiedzieć złego słowa o Adairę. A momenty zbliżenia są tak delikatnie i smacznie napisane, że moje serce po raz kolejny się rozpływało. (Sceny nie są mocno opisowe i nie występuję ich dużo.)
Tak samo relacja Torina i Sidry jest tu przecudowna. To jak ich związek dojrzewa i zmienia ich obydwoje w pasujące części układanki. Przechodzą tu ciężką próbę rozłąki i bezradności, gdy jedno z nich cierpi.
Mamy tu mnóstwo plot twistów i starć między ludźmi, a duchami żywiołów. Tak jak i w pierwszej części jest tu cudownie oddany klimat natury. Dostajemy więcej informacji o krainie Zachodu i to jak wygląda świat ze strony „wrogów”.
Ross pozamiatała, a na dodatek zmieliłam mój mózg i serce w papkę. Jestem zaczarowana i rozkochana. Jak zawsze brakuję mi więcej części danej serii, tak tu jestem zadowolona i cieszę się, że historia została zamknietą w dwóch książkach. Nie ważne ile napiszę to i tak będzie za mało, więc powiem tylko na koniec, że polecam z całego serca.
Kocham, kocham, kocham! To co Rebecca Ross tworzy ze słów jest magiczne. Ta książka jest przesiąknięta cudowną liryką i poetyckim językiem, że czytając ją czuję się jak w baśni. Wiem, że wielu osobą może ten „język” właśnie przeszkadzać w szybkim czytaniu czy wciągnięciu się, ale jeśli lubicie to ta książka was zachwyci.
Jak w pierwszej części relacja Adairy i Jacka nie...
Ta seria ma w sobie coś takiego, że przyciąga. Jestem niesamowicie zaangażowana w historie Auren i bardzo jej kibicuje, aby w końcu była sobą.
Nie jest to typ książki, gdzie mamy akcje za akcja, a tempo wydarzeń jest szybkie. Ta część jest o odnajdywaniu siebie. W Auren zaczyna świecić powoli czerwona lampka, że to jak żyła do tej pory nie jest tym czego pragnęła. Dzięki naszemu wspaniałemu Rip’owi dostrzega, że nie tylko fizycznie tkwiła w złotej klatce, ale też mentalnie. On za to dostrzega w niej coś więcej niż złoto i podejmuje próby, aby dziewczyna przejrzała w końcu na oczy. I gdzieniegdzie mu się to udaję, bo w głowie Auren kruszy się ten idealny wizerunek Midasa.
O Rip’ie mało co można jeszcze powiedzieć, bo cała jego postać jest ciągle owiana tajemnica i mrokiem, ale wystarczy pare scen z nim, aby go zacząć lubić. Za to Auren to jest taki uroczy promyk nadziei. Nawet w najgorszych sytuacjach szuka jasnych stron i nie oczekuje niczego w zamian za jej dobroć.
Jeśli szukacie czegoś co jest pełne akcji i wrażeń, no to nie jest to dla was (chociaż na końcu mamy pare dobrych plot twistów). W tej części poznajemy życie Auren w obozie i jej stopniową walkę o samą siebie. Pojawia się też tak świetny slow burn, że nie mogę doczekać się trzeciej części!
Ta seria ma w sobie coś takiego, że przyciąga. Jestem niesamowicie zaangażowana w historie Auren i bardzo jej kibicuje, aby w końcu była sobą.
Nie jest to typ książki, gdzie mamy akcje za akcja, a tempo wydarzeń jest szybkie. Ta część jest o odnajdywaniu siebie. W Auren zaczyna świecić powoli czerwona lampka, że to jak żyła do tej pory nie jest tym czego pragnęła. Dzięki...
Co to była za książka! Tam było wszystko co ja kocham! Magia, bitwy, bunt, walka o siebie, niebezpieczeństwo na każdym kroku, magiczne istoty, okrutny świat, zdrady i romans.
Nie raz wspominałam, że mam często te same problemy z młodzieżówkami. A to za proste rozwiązania, a to za dobrze się układa, a to za naiwne decyzje czy zwyczajnie nie trafiają do mnie, bo jestem już trochę starsza. Ale młodzieżówki takie jak „A z popiołów zrodzi się ogień” to ja mogę czytać codziennie! Chciałam tylko więcej i więcej, a w mojej głowie, po każdej stronie było tylko - „CO DALEJ? CO DALEJ?”.
Mamy tu opisy zdarzeń z dwóch perspektyw - Lai i Eliasa. Różnią się od siebie, ale również wiele ich łączy. Nie zaskoczę nikogo jeśli powiem, że coś tam się między nimi zadziej (jest to slow burn, ale wątek romantyczny jest poboczny). Elias to mistrz podrywy i kobieciarz do tego stopnia, że wali tak suchymi tekstami, że aż sam się z nich śmieje xD A tak serio to polubiłam się z tymi postaciami i najważniejsze, że nie nudziłam się na żadnym fragmencie i bardzo kibicowałam za równo Lai, jak i Eliasowi. Na plus są też postacie poboczne, z których każda coś wnosiła i nie była „byle jaka”.
Nawet, kiedy były jakieś potknięcia, czy rzeczy, które mi przeszkadzały to nie zmienia to faktu, że jestem zachwycona tą książką i mam wszystko gdzieś, bo PRZEPDAŁAM. Ale z taki moich uwag to tylko, się zastanawiam, czy książka nie powinna być dla trochę starszych czytelników, bo świat jest bardzo brutalny i krwawy. Mnie samą nie raz przeszły ciarki, więc trochę gryzie mi się to 14+.
Ostatecznie musicie wiedzieć, że jestem zakochana i błagam wydawnictwo o szybkie wydanie kolejnej części!!!
Co to była za książka! Tam było wszystko co ja kocham! Magia, bitwy, bunt, walka o siebie, niebezpieczeństwo na każdym kroku, magiczne istoty, okrutny świat, zdrady i romans.
Nie raz wspominałam, że mam często te same problemy z młodzieżówkami. A to za proste rozwiązania, a to za dobrze się układa, a to za naiwne decyzje czy zwyczajnie nie trafiają do mnie, bo jestem już...
Jest to jeden z lepszych i bardzo wyróżniających się retellingów o Kopciuszku, jaki kiedykolwiek widziałam czy czytałam. Jako młodzieżówka osadzona w świecie sci-fi bardzo podobał mi się klimat, który dawał mi lekko vibe Cyberpunk’a (którego UWIELBIAM).
Mimo paru nierozważnych decyzji, polubiłam się z główną bohaterka i przymykałam oko, na niektóre naiwne zachowania, bo jest to w końcu młodzieżówka i nie będę się czepiać, że nie były podejmowane „dorosłe” działania. Książę Kai jest dla mnie ciągle zagadka, bo jak dla mnie trochę za mało go tu dostałam, żeby móc stwierdzić jaką jest postacią.
Na mega plus jest sama fabuła, która może nie zawsze zaskakiwała, ale bardzo wciągała. Chciałam wiedzieć co jest dalej i nie miałam momentu, gdzie coś mnie nudziło. Wątek, który mnie bardzo zaintrygował to ten o Lunarach. Mam nadzieje, że w kolejnych częściach będzie o nich więcej jak i o samej królowie.
Takim moim minusikiem był wątek romantyczny, który był poboczny, ale jakoś do mnie nie przemówił. Po takim krótkim czasie ciężko było mi uwierzyć w to uczucie.
Jednak uważam, że „Cinder” to świetna młodzieżówka, którą mega polecam mimo paru uwag.
Jest to jeden z lepszych i bardzo wyróżniających się retellingów o Kopciuszku, jaki kiedykolwiek widziałam czy czytałam. Jako młodzieżówka osadzona w świecie sci-fi bardzo podobał mi się klimat, który dawał mi lekko vibe Cyberpunk’a (którego UWIELBIAM).
Mimo paru nierozważnych decyzji, polubiłam się z główną bohaterka i przymykałam oko, na niektóre naiwne zachowania, bo...
Na wstępie zaznaczę, że ta część podobała mi się bardziej. Głownie przez zmianę miejsca akcji (nie jest to już przedszkole) i przez to jak poprowadzony został główny wątek. Nadal pojawiały się zdrobnienia, których nie jest fanką, ale to już osobista preferencja.
Styl pisania autorki jest niesamowity, ponieważ dawno tak lekko mi się nie czytało. Właściwie książka sama się czytała, przez co można ją szybko skończyć. Podobało mi się, że było dużo dialogów i nawet opisy świata magicznego były w nie tak wplecione, że łatwo było to przyswoić.
Agata jako główna bohaterka znowu nie przekonała mnie do siebie i momentami bardzo mnie irytowała. Mimo wprowadzenia nowych męskich bohaterów, moim ulubieńcem pozostał Dawid. Każdy fragment z nim był najciekawszy i przysłonił każdą inną postać. Przyznaje, że irytowało mnie to ile adoratorów miała Agata, patrząc na to jaką jest postacią, plus ciężko mi uwierzyć, że po zaledwie kilku dniach facet dosłownie poświęca się dla niej.
Podobało mi się również wplecenie wątku znieczulicy ludzkiej, braku reakcji na przemoc, nietolerancja czy to jak ludzie boją się „nieznanego”. Oczywiście nie mogło też zabraknąć dużo humory, stworów ze słowiańskich legend czy demonów.
Książka jest bardzo fajną pozycja dla miłośników fantastyki i jedynie żałuję, że zwyczajnie nie do końca trafia w mój gust czytelniczy, ale na pewno dla wielu osób będzie strzałem w dziesiątkę!
Na wstępie zaznaczę, że ta część podobała mi się bardziej. Głownie przez zmianę miejsca akcji (nie jest to już przedszkole) i przez to jak poprowadzony został główny wątek. Nadal pojawiały się zdrobnienia, których nie jest fanką, ale to już osobista preferencja.
Styl pisania autorki jest niesamowity, ponieważ dawno tak lekko mi się nie czytało. Właściwie książka sama się...
Jako, że jest to książka fantasy z wątkiem kryminalny to odrazu wiedziałam, że mi się spodoba. Jest to mroczna, krwawa i duszna historia, która na dodatek jest owiana tajemnicą.
Mamy tu głownie dwie perspektywy - Damiana i Roz. Ona jest apostołką, która nienawidzi władzy i obecnego systemu. On jest dowódcą straży i robi wszystko, aby znowu nie trafić znowu na front. Mimo, że nie zżyłam się z bohaterami to z dużym zaangażowaniem czytałam ich perspektywy. Niesamowicie podobał mi się klimat tej historii, tak jakby cała akcja działa się w starej włoskiej katedrze, gdzie wiecznie jest zimno. A sam pomysł na fabule był strzałem w dziesiątkę. Jest tu też wątek romantyczny, ale na tyle poboczny, że na spokojnie możemy się skupić na innych wydarzeniach.
Minusem jest dla mnie to, że miałam dość spory problem, aby się „wgryść” w tą historie. Nie uważam, że było to spowodowane stylem pisania autorki, jednak coś przeszkadzało mi w płynnym czytaniu. Nie jestem też do końca zadowolona z zakończenia, było to dla mnie za łatwe i zbyt kolorowe (chodzi mi głowie o to, co zadziało się PO rozwiązaniu głównego wątku). Jednak pare zdań epilogu ponownie wywołało mój niepokój i zainteresowanie, dlatego jestem bardzo ciekawa kolejnego tomu!
Jako, że jest to książka fantasy z wątkiem kryminalny to odrazu wiedziałam, że mi się spodoba. Jest to mroczna, krwawa i duszna historia, która na dodatek jest owiana tajemnicą.
Mamy tu głownie dwie perspektywy - Damiana i Roz. Ona jest apostołką, która nienawidzi władzy i obecnego systemu. On jest dowódcą straży i robi wszystko, aby znowu nie trafić znowu na front. Mimo,...
Początek książki szedł mi dość ciężko. Dostałam wiele chaotycznych informacji przez to trudno było mi się skupić. Jednak dalsza część i zakończenie, wynagrodziły mi to.
Mamy tu świetny świat magiczny, który wplata wiele wątków z legend arturiańskich. Jest mrocznie, tajemniczo, magicznie i plot twisty, jeden za drugim. Moim zdaniem im dalej się czyta, tym jest lepiej. Nie zabrakło też romansu, na którego trzeba trochę poczekać. Jednak uwielbiam kiedy między bohaterami jest taka chemia, że zwykły dotyk mnie wprost zachwyca! Jest też bardzo fajny wątek związany z klątwą i nie wszystko wydaje się być tym na co wygląda.
Minusem była dla mnie główna bohaterka, która jest irytująca przez większość książki. Jest to dość gruba pozycja (moim zdaniem mogłaby być krótsza o jakieś 50 stron) i brakowało mi w niej wyważonej dynamiki. Często byłam wrzucana w zbyt szybki i chaotyczny wątek, co przeszkadzało mi w skupieniu. Miałam tu podobny problem jak i w „Mrocznych umysłach” od tej autorki. Niby wszytko było co lubię, a jednak zabrakło mi „tego czegoś” co by mnie porwało. Ale zakończenie jest cudowne i zostawiło mnie z tyloma pytaniami, że muszę wiedzieć co dalej!
Liczę, że druga część będzie jeszcze lepsza i będę mogła jej dać, z czystym sumieniem 5/5!
Początek książki szedł mi dość ciężko. Dostałam wiele chaotycznych informacji przez to trudno było mi się skupić. Jednak dalsza część i zakończenie, wynagrodziły mi to.
Mamy tu świetny świat magiczny, który wplata wiele wątków z legend arturiańskich. Jest mrocznie, tajemniczo, magicznie i plot twisty, jeden za drugim. Moim zdaniem im dalej się czyta, tym jest lepiej. Nie...
Przyznaje, że bałam się trochę tej książki. No bo nawet mi „romans z kosmitą”, źle brzmiał w głowie. Bałam się, że może będzie za dziwne, nawet jak dla mnie. Jednak nic z tych rzeczy! Moje uprzedzenia zostały całkowicie rozwiane! Więc jeśli boicie się po nią sięgnąć tak jak ja wcześniej, to na prawdę nie ma czego. Myślę, że za bardzo został „zdemonizowany” romans z kosmitą przez ludzi, którzy nie czytali jej, bo to jest naprawdę fajna książka. Jest trochę dziwna, inna czy zaskakująca, ale wszystko w dobrym znaczeniu.
Nie chcę za dużo zdradzać, bo uważam, że im mniej wiecie, tym lepiej będzie się wam czytało. Głównym wątkiem jest tu przeurocza relacja między ludzką kobietą, a mieszkańcem lodowej planety. Różni ich praktycznie wszystko, od wyglądu do języka, ale pokazują, że każdą barierę można pokonać. Zaznaczam, że jest tu dużo spice scen🔥. Za to najcięższy jest chyba początek, gdzie dzieje się najwiecej nieprzyjemnych rzeczy, ale później wszystko nabiera lepszych barw.
Mamy tu fajny humor, uroczy i gorący romans oraz coś nowego i odświeżającego. Przez książkę płynęłam i skończyłam ją w jeden dzień. Świetnie się przy niej bawiłam. Nic mnie nie przytłaczało czy męczyło, ani nie było obrzydliwe (czego też się obawiałam). Mamy fajnie stworzony świat, gdzie poznajemy nowe stworzenia, kulturę czy funkcjonowanie kosmicznego plemienia. Gdybym miała się czegoś przyczepić to chyba tylko tego, że mi jest mało i dla mnie ta historia mogłaby być jeszcze dłuższa! Ale nie mam serca odejmować coś ocenie, więc zostaje 5/5⭐️🥹
Pamiętajcie, że książka jest 18+! Czegoś takiego potrzebowałam i mega się cieszę, że poznałam historie Georgie i Vektala. I mam nadzieje, że i wy szybko zapoznacie się tymi niebieskimi simpami!
Przyznaje, że bałam się trochę tej książki. No bo nawet mi „romans z kosmitą”, źle brzmiał w głowie. Bałam się, że może będzie za dziwne, nawet jak dla mnie. Jednak nic z tych rzeczy! Moje uprzedzenia zostały całkowicie rozwiane! Więc jeśli boicie się po nią sięgnąć tak jak ja wcześniej, to na prawdę nie ma czego. Myślę, że za bardzo został „zdemonizowany” romans z kosmitą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Uwielbiam świat fantasy jaki serwuje nam autorka. Bazując na arturiańskich legendach został tu stworzony cudowny klimat pełen mroku i magii. W tej części jeszcze bardziej zagłębiamy się w ten świat i poznajemy jego nowe aspekty. Mamy tu też ponownie poruszenie wiele ważnych tematów jak - żałoba, rasizm czy uraz psychiczny.
Książka jest pełna zwrotów akcji i zaskoczeń. Mimo to uważam, że można było ją skrócić o kilkadziesiąt stron. Dostajemy tu rozwój relacji miedzy Bree i Sel’em. Bree przez pierwsza polowe bardzo mnie denerwowała, bo jej decyzje były bardzo pochopne i ciągle wybuchała gniewem. Rozumiem frustracje tej postaci, ale po takim czasie wolałabym jakby podejmowała więcej racjonalnych decyzji. Sel natomiast, jeszcze bardziej spodobał mi się w tej części. Wątki z jego udziałem były moimi ulubionymi. Nie chcę spojlerować, ale bardzo ubolewam nad tym w jakim kierunku rozwijała się postać Nicka, którego dostajemy tu bardzo mało.
Jakbym miała wybrać, która część bardziej mi się podobała to skłaniam się ku pierwszej, zwyczajnie lepiej mi się ją czytało i lepiej wyczuwałam się w całą historie.
Książka momentami mi się wlekłam, a momentami się tyle działo, że ciężko było mi się połapać. Jednak dalej uważam, że to bardzo fajna młodzieżówka fantastyczna, która ma niesamowity klimat. A zakończenie wbija w fotel i zostawia nas z całkowitym niedosytem!
Uwielbiam świat fantasy jaki serwuje nam autorka. Bazując na arturiańskich legendach został tu stworzony cudowny klimat pełen mroku i magii. W tej części jeszcze bardziej zagłębiamy się w ten świat i poznajemy jego nowe aspekty. Mamy tu też ponownie poruszenie wiele ważnych tematów jak - żałoba, rasizm czy uraz psychiczny.
Książka jest pełna zwrotów akcji i zaskoczeń. Mimo...
Kiedy czytałam ten komiks miałam skojarzenia z trzema serialami - „The last of us”, „The walking dead” i „The 100”. Z każdego z tego serialu można odnaleźć jakieś wątki czy podobieństwa, więc jeżeli lubicie wyżej wymienione serie to „Geiger” jest dla was!
Osobiście uwielbiam postapokaliptyczne klimaty, więc nic dziwnego, że spodobała mi się ta pozycja. Świat jest tu obrzydliwy i ciężki dla każdego, bo wyjście na zewnątrz bez skafandra grozi śmiercią. Znajdziecie w tym komiksie - podroż w poszukiwaniu lepszego życia, samotność, brutalność, nadzieje i poświęcenie.
Bardzo polubiłam postać Geigera, z jednej strony samotnik, który zabije każdego kto zbliży się na jego terytorium, a z drugiej odrazu mięknie mu serce i się lituje, gdy poznaje dwójkę zagubionych dzieciaków. Na dodatek nasz główny bohater jest KSIĄŻKARĄ! Ten wątek mi się mega podobał i to jak wyrusza w niebezpieczne podróże, tylko po to by znaleść nową książke do czytania🤣
Kreska jest ładna i szczegółowa, jednak sama płynność historii jest dla mnie momentami chaotyczna. Na końcu komiksu mamy też dodatek, który pozwala nam lepiej poznać cała historie.
Jedyne co pozostaje to czekać na więcej, bo mi było za mało!!
Kiedy czytałam ten komiks miałam skojarzenia z trzema serialami - „The last of us”, „The walking dead” i „The 100”. Z każdego z tego serialu można odnaleźć jakieś wątki czy podobieństwa, więc jeżeli lubicie wyżej wymienione serie to „Geiger” jest dla was!
Osobiście uwielbiam postapokaliptyczne klimaty, więc nic dziwnego, że spodobała mi się ta pozycja. Świat jest tu...
6,5 / 10
W wielkim skrócie, książka była okej. Początek był dla mnie dość ciężki, jakby wiele wydarzeń było nieprzemyślanych i pisanych na kolanie. Jednak końcówka była o wiele lepsza i nie powiem, że mnie dość zaskoczyła. Mamy tu pare scen zbliżeń, ale nie są bardzo opisowe.
Isolde była dla mnie trochę słabszą wersja Poppy z „Krew i popiół”. Trochę podźgała kogoś sztyletem, trochę się pobuntowała, ale koniec końców, jedno mówiła, drugie robiła. Chociaż miała pare fajnych momentów. Skłaniam się jednak bardziej do postaci Adriana, bo ta jego tajemniczość mnie kupiła, ale rzecz którą najbardziej zapamiętam to jego „nabrzmiała męskość” przy każdym spotkaniu z Isolde. Dosłownie co drugą stronę było to sformułowanie💀mam nadzieje, że nie odbije to się na jego zdrowiu💀
Za mało było dla mnie wyjaśnień co do świata magicznego i momentami brakowało mi logiki, ALE bardzo szybko mi się ją czytało i nie zaprzeczę, że nawet dobrze się przy niej bawiłam.😅
Szału nie ma, ale jak chcecie jakiś romansik o wampirach bez większych wymagań ,to może do was trafić ta oto książka.
6,5 / 10
W wielkim skrócie, książka była okej. Początek był dla mnie dość ciężki, jakby wiele wydarzeń było nieprzemyślanych i pisanych na kolanie. Jednak końcówka była o wiele lepsza i nie powiem, że mnie dość zaskoczyła. Mamy tu pare scen zbliżeń, ale nie są bardzo opisowe.
Isolde była dla mnie trochę słabszą wersja Poppy z „Krew i popiół”. Trochę podźgała kogoś...
Na wstępie chcę zaznaczyć, że jest to książka 18+, która ma dużo scen erotycznych, więc jeśli nie lubisz gdy w książce jest tego dużo, to pozycja zdecydowanie nie jest dla ciebie. Ja wiedziałam za co się biorę, gdy sięgnęłam po „Wicked Beauty” i dostałam to co oczekiwałam. Czyli spice 🌶 retelling mitu o Helenie Trojańskiej, który był dla mnie fajną rozrywką.
MOGĄ BYĆ SPOJLERY!👇
Fabuła kręci się tak naprawdę wokół trójki naszych głównych bohaterów - Helenie, Achillesie i Patroklesie i tego co wyczyniają razem w sypialni. Niby jest ten wątek zdobycia tytułu Aresa, jednak jest dużo „wydarzeń”, które odwracają naszą uwagę. Najbardziej podobała mi się postać Heleny, która lubiła się postawić i pakować w kłopoty. Patrokles też mi się spodobał, szczególnie za to że przedstawiany był jako ten najrozsądniejszy, a jednak przy pozostałej dwójce głównych bohaterów, całkowicie tracił rozum. Najmniej spodobała mi się postać Achillesa, który był jak wulkan i albo wybuchał, bo ktoś nie robił czegoś jak on chcę albo testosteron mu tak buzował, że myśle że nawet kamień mógłby go podniecić.
Jeśli chodzi o retelling to niesamowicie podobały mi się wplatane rzeczy z mitu. Na przykład, Parys jako wredny ex Heleny, facet o imieniu Minotaur i pojawienie się zadania w labiryncie czy choćby wątek o pięcie Achillesa.
Ja zwyczajnie bardzo dobrze bawiłam się przy tej książce.
Z rzeczy, które mi się nie podobały to sam turniej o pozycje Aresa. Niby jest to ważna funkcja, która otwiera drogę do bycia jednego z wielkiej 13, a zadania polegały na samej sile fizycznej. Brakowało mi jakiś zadań z inteligencji, wiedzy lub strategii. Kolejną rzeczą było tłumaczenie i określenia typu „pal, dziupla, kogut, naganiacz”💀 Nie wiedziałam w pewnym momencie czy się śmiać czy płakać🥲
Ostatecznie jednak dobrze się bawiłam i dostałam to co chciałam, więc jak szukacie SMUTowego retellingu o Helenie Trojańskiem to już wiecie po co sięgnąć.
Na wstępie chcę zaznaczyć, że jest to książka 18+, która ma dużo scen erotycznych, więc jeśli nie lubisz gdy w książce jest tego dużo, to pozycja zdecydowanie nie jest dla ciebie. Ja wiedziałam za co się biorę, gdy sięgnęłam po „Wicked Beauty” i dostałam to co oczekiwałam. Czyli spice 🌶 retelling mitu o Helenie Trojańskiej, który był dla mnie fajną rozrywką.
MOGĄ BYĆ...
Dalej nie wierzę, że to koniec tej cudownej serii. Przywiązałam się do bohaterów i jest mi tak przykro, że nie przeczytam więcej historii o Taris i Azraelu. Była to wspaniała przygoda i zawszę będę do niej miło wracać🥹.
Początek książki zgniótł mnie emocjonalnie, dosłownie. Nie chcę za dużo zdardzać, aby nie spojlerować, ale kto czytał już drugą część ten wie co się stało na końcu. Ja praktycznie czułam ten ból Azraela i już pierwsze strony mnie wzruszyły.
Jak już jesteśmy przy naszym aniele to w tej części już całkowicie mnie kupił i miał wiele super momentów. Pamiętajcie, typy ze skrzydłami>>>>>>>
Taris też uwielbiam, mimo że podjęła pare głupich decyzji w tej części. Set w końcu dostał swoje odkupienie i chciałabym, aby postała o nim oddzielna seria, bo jego postać ma mega potencjał na własne książki. Najfajniejsza przemianę przeszła Kimmy, jej osobowość z pierwszej części tu już nie istnieje. Najgorzej za to wyszedł Horus, którego głupota, aż mnie bawiła, ale jedna rzecz o nim mnie tu bardzo zaskoczyła🫢 Poznamy też byłą ukochaną Azraela co spowoduje śmieszna telenowele xD. A ponowne zejście na Atlantydę to jest cudowna wisienka na torcie!
Końcówka może się wielu osoba nie spodobać, bo jest tu nielubiany przez wielu wątek, ale ja jestem zadowolona i właśnie takie końca dla nich chciałam🥹 jeszcze, że to koniec serii, więc totalnie mnie rozczuliło.
Kocham, uwielbiam i będę polecać, bo w całości seria ma ode mnie 5/5⭐️ i wielkie serducho! Temu tomowi muszę jednak odjąć 0,5⭐️, bo chwilę po początku troszeczkę mi się dłużył. BŁAGAM CZYTAJCIE KRONIKI ATLANTYDY!😩
Dalej nie wierzę, że to koniec tej cudownej serii. Przywiązałam się do bohaterów i jest mi tak przykro, że nie przeczytam więcej historii o Taris i Azraelu. Była to wspaniała przygoda i zawszę będę do niej miło wracać🥹.
Początek książki zgniótł mnie emocjonalnie, dosłownie. Nie chcę za dużo zdardzać, aby nie spojlerować, ale kto czytał już drugą część ten wie co się stało...
To była fajna przygoda i nie sądziłam, że tak bardzo mi się spodoba. Mamy tu dwie perspektywy - Rose i Wren. Każda z nich była wychowywana w innym świecie i przez innych ludzi. Jednak kiedy zamieniają się miejscami okazuję się, że łączy ich coś więcej niż ten sam wygląd. Podobało mi się przedstawienie tych postaci i to jak różnymi charakterami są. W tym świecie wiedźmy są przedstawione jako potwory, które trzeba za wszelką cenę wytępić, co rzecz jasna mija się z prawdą. Sam system magiczny jest nieskomplikowany i łatwo nam przyswoić wszystkie informacje. Są tu dwa wątki romantyczne, które nie do końca do mnie trafiły, ale były całkiem przyjemne. Ta historia nie jest odkrywcza czy zaskakując, ale potrafi zaangażować, przez co dosłownie się przez nią „płynie”.
Akcja toczy się bardzo szybko i wciąga, przez co ciężko było się oderwać. Jednak nie oczekujcie od niej niesamowitych walk czy zwrotów akcji. Można tu dostrzec różne błedy logiczne czy głupie zachowania bohaterów, ale mimo tego bawiłam się przy niej bardzo dobrze. Jest to fajna pozycja jeśli szukacie czegoś lekkiego i przyjemnego.
To była fajna przygoda i nie sądziłam, że tak bardzo mi się spodoba. Mamy tu dwie perspektywy - Rose i Wren. Każda z nich była wychowywana w innym świecie i przez innych ludzi. Jednak kiedy zamieniają się miejscami okazuję się, że łączy ich coś więcej niż ten sam wygląd. Podobało mi się przedstawienie tych postaci i to jak różnymi charakterami są. W tym świecie wiedźmy są...
więcej Pokaż mimo to