Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Choćby za takie studium schizofrenii powinien dostać tego Nobla

Choćby za takie studium schizofrenii powinien dostać tego Nobla

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzecz dzieje się (w przeważającej mierze) w Bydgoszczy drugiej połowy lat 90 – tych. Śledzimy losy dwóch nastoletnich chłopaków z Fordonu: Krzyśka i Jędrka. Jeden z nich jest mordercą, drugi jest nim zafascynowany. Dostajemy wiarygodny portret psychologiczny głównego bohatera, solidną dawkę opisów relacji rodzinnych oraz sytuacji społeczno – ekonomicznej środowiska chłopców. Przypatrujemy się w jaki sposób niedojrzałe emocjonalnie, dominujące ojcostwo, połączone z chorobą alkoholową wpływa na osobowość młodego człowieka i jego matki, która uwikłana we współuzależnienie podporządkowuje się działaniom męża. Na szczęście nie jest to jednoznacznie depresyjna powieść: w końcu to historia o próbach poszukiwania własnej (męskiej) tożsamości, lojalności, przyjaźni, fascynacjach dziewczynami i pierwszym seksie, wakacyjnej pracy, żetonach Tazo, fliperach i „Idź na całość” z Zygmuntem Chajzerem. Byłbym fanem twórczości Łukasza Orbitowskiego, gdyby nie nagminne lanie wody, które sprawiało, że niejednokrotnie przysypiałem w trakcie lektury. Gdyby tak wyciągnąć z treści więcej esencji i skrócić tę powieść co najmniej o połowę, efekt byłby dużo lepszy.

Rzecz dzieje się (w przeważającej mierze) w Bydgoszczy drugiej połowy lat 90 – tych. Śledzimy losy dwóch nastoletnich chłopaków z Fordonu: Krzyśka i Jędrka. Jeden z nich jest mordercą, drugi jest nim zafascynowany. Dostajemy wiarygodny portret psychologiczny głównego bohatera, solidną dawkę opisów relacji rodzinnych oraz sytuacji społeczno – ekonomicznej środowiska...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fascynujące w tej powieści z 1967 roku jest to, co za sprawą talentu i podszytej niepowtarzalną wyobraźnią autorskiej intuicji, dało o sobie znać przy okazji debat wokół "Przesnionej rewolucji" Andrzej Ledera, czy "Ludowej historii Polski" Adama Leszczyńskiego. Wiesław Myśliwski już w swoim debiucie prozatorskim subtelnie opisał istotę relacji chłopsko - dworskich, a nawet fantazję o zemście wyobrażonej przez bohatera (syna), a symbolicznie dokonanej przez jego ojca. Tę powieść trzeba czytać wielokrotnie, bo to skrupulatna i pełna znaczeń konstrukcja.

Fascynujące w tej powieści z 1967 roku jest to, co za sprawą talentu i podszytej niepowtarzalną wyobraźnią autorskiej intuicji, dało o sobie znać przy okazji debat wokół "Przesnionej rewolucji" Andrzej Ledera, czy "Ludowej historii Polski" Adama Leszczyńskiego. Wiesław Myśliwski już w swoim debiucie prozatorskim subtelnie opisał istotę relacji chłopsko - dworskich, a nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Precyzyjnie naszkicowany portret psychologiczny (nie tylko) tytułowej bohaterki. Istota zachowań autodestrukcyjnych, rozmaitych uzależnień (ich przyczyn i konsekwencji) znajduje odzwierciedlenie w losie pewnej madame. Według mnie, to mistrzowska powieść, której przenikliwość sprawiła, że będę do niej wracał niejednokrotnie.

Precyzyjnie naszkicowany portret psychologiczny (nie tylko) tytułowej bohaterki. Istota zachowań autodestrukcyjnych, rozmaitych uzależnień (ich przyczyn i konsekwencji) znajduje odzwierciedlenie w losie pewnej madame. Według mnie, to mistrzowska powieść, której przenikliwość sprawiła, że będę do niej wracał niejednokrotnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaż, który z różnych perspektyw pozwala spojrzeć na adopcję i pieczę zastępczą w Polsce. Wiele wyjaśnia m.in. na czym polega system adopcyjno-zastepczy (niepozbawiony wad) i jego formy. Jednak dla mnie tematem tej pracy są losy dzieci. Ich bezbronność wobec traumatycznych doświadczeń, które bezwzględnie kaleczą psychikę na resztę życia. Na szczęście są również promyki nadziei w postaci historii osób, które mogą zapewnić im bezpieczeństwo, akceptację, ciepło, troskę oraz zrozumienie dla trudnych i niejednokrotnie wyczerpujących emocjonalnie zachowań, wynikających z doświadczeń z przeszłości.

Reportaż, który z różnych perspektyw pozwala spojrzeć na adopcję i pieczę zastępczą w Polsce. Wiele wyjaśnia m.in. na czym polega system adopcyjno-zastepczy (niepozbawiony wad) i jego formy. Jednak dla mnie tematem tej pracy są losy dzieci. Ich bezbronność wobec traumatycznych doświadczeń, które bezwzględnie kaleczą psychikę na resztę życia. Na szczęście są również promyki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jakub Żulczyk potrafi stworzyć bohatera i jednocześnie narratora, który ma fałszywą świadomość. Udowodnił to już w „Ślepnąc od świateł”. W najnowszej powieści znakomicie pokazuje samozakłamanie alkoholika. Jego mechanizmy obronne, które pomagają mu trwać w nałogu, pomimo ewidentnych strat i sygnałów z najbliższego otoczenia. Bohaterem jest Marcin Kania – były basista pewnego popularnego zespołu rockowego, mąż oraz ojciec dwójki dzieci, uzależniony od alkoholu i nie tylko. To opowieść o głodzie alkoholowym i obsesji picia opisanej w bardzo sugestywny sposób. O regulowaniu sobie emocji wódką, która przynosi ulgę i pomaga radzić sobie z codziennością. Dla mnie najbardziej bolesny wątek tej powieści, to wpływ choroby alkoholowej na najbliższych uzależnionego. W rodzinie Kaniów jest bardzo dużo napięcia, które można kroić nożem. Razem z bohaterami (Martą, Ulą i Piotrkiem) doświadczamy emocji, które dominują w ich życiu: gniewu, smutku, poczucia krzywdy i samotności. Nieleczony alkoholizm ojca bezwzględnie niszczy relacje rodzinne i kaleczy każdego z jej członków z osobna. Rani psychikę dzieci na resztę życia i wytwarza w partnerce współuzależnienie. Pojawia się tutaj również wątek wychodzenia z uzależnienia i uczestnictwa w grupie terapeutycznej na której bohaterowie zaczynają żyć w prawdzie i uczą się m.in. podstaw empatycznej komunikacji z drugim człowiekiem. Starają się słuchać siebie nawzajem, dawać sobie informacje zwrotną (bez oceniania i dawania rad). Uczą się pokory i próbują naprawić relacje z samym sobą. Mimo, że to bardzo poważny i smutny temat, to powieść jest zrobiona w atrakcyjny sposób. Pisarz korzysta z konwencji kryminału i komiksu. Mamy również warszawską aferę reprywatyzacyjną. W wielu scenach pojawia się poczucie humoru i dystans, dzięki czemu lektura mnie nie zmęczyła. Wręcz przeciwnie: czytało się świetnie, a fabuła wciąga i nie puszcza do końca. I co najważniejsze, pomaga zrozumieć osoby uzależnione, które w przeszłości (dzieciństwie np. w relacjach z rodzicami) cierpiały, a w swoim zachowaniu są często egoistyczne i łatwo przychodzi im krzywdzić innych. Warto przeczytać tę powieść aby ochronić siebie i po prostu dla samoświadomości. Nie jestem zwolennikiem zakazywania ludziom czegokolwiek, natomiast w Polsce alkohol jest łatwiej kupić niż chleb, a na stacjach benzynowych jest dostępny przez całą dobę. Jakub Żulczyk zrobił dużo dobrego pisząc „Informację zwrotną”.

Jakub Żulczyk potrafi stworzyć bohatera i jednocześnie narratora, który ma fałszywą świadomość. Udowodnił to już w „Ślepnąc od świateł”. W najnowszej powieści znakomicie pokazuje samozakłamanie alkoholika. Jego mechanizmy obronne, które pomagają mu trwać w nałogu, pomimo ewidentnych strat i sygnałów z najbliższego otoczenia. Bohaterem jest Marcin Kania – były basista...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Według mnie to nierówna powieść. Z jednej strony jest tutaj kilka scen, jak z "Wołynia" Wojciecha Smarzowskiego, a z drugiej traci to wszystko na jakości przez jednowymiarowych bohaterów i nudnawe opisy przestrzeni, pejzażu, zagajników topól i sosen... Może i ta proza śmierdzi, pachnie, a nawet bywa zmysłowa, ale na mnie nie działa. Natomiast koncepcja jest bardzo ciekawa. Dwupoziomowa: historyczna i współczesna. Mamy czerwiec 1941 roku. Stan napięcia, niepewności i oczekiwania. Po jednej stronie rzeki Niemcy, po drugiej Sowieci i codzienność mieszkańców pewnej wsi położonej na pograniczu polsko-białoruskim. Główny bohater jest przewoźnikiem – łódkarzem, który pomaga przedostawać się ludziom z jednej strony rzeki na drugą. Są partyzanci i wątek żydowski, jest ksiądz alkoholik wpatrzony w Matkę Bożą i uprawianie miłości w stodole.
To również powieść o pamięci narratora i niepamięci jego ojca. Mimo, że nie jestem entuzjastą tych mało kreatywnie zrobionych współczesnych wątków, to z „Przewozu” zapamiętam m.in. scenę w której narrator przyjeżdża do wsi dziadków i przygląda się popadającej w ruinę chałupie, w której spędzał dzieciństwo. Miał ją wyremontować, ale tego nie zrobił i stwierdza: „Tak. Nie zrobiłem nic. Ponieważ łatwiej być zjawą, niż zajmować się życiem. Łatwiej błąkać się pośród minionych dni, które, zastygłe i znieruchomiałe, już nigdy, przenigdy nie zadadzą nam ran”.

Według mnie to nierówna powieść. Z jednej strony jest tutaj kilka scen, jak z "Wołynia" Wojciecha Smarzowskiego, a z drugiej traci to wszystko na jakości przez jednowymiarowych bohaterów i nudnawe opisy przestrzeni, pejzażu, zagajników topól i sosen... Może i ta proza śmierdzi, pachnie, a nawet bywa zmysłowa, ale na mnie nie działa. Natomiast koncepcja jest bardzo ciekawa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ślepnąc od świateł” to powieść o samotności, ucieczce, iluzji i Warszawie, która wciąga w uzależnienia. Klienci głównego bohatera, którym jest diler narkotykowy, uciekają przed wymagającą kreatywności i siły rzeczywistością w iluzję wywołaną m.in. ćpaniem kokainy. Jackowi ulgę ma przynieść wyjazd do Argentyny, który właściwie jest ucieczką przed potworną Warszawą. Bohater jest taki sam jak jego klienci (dziennikarze, gwiazdy telewizji, politycy), uzależnieni od narkotyków, seksu, alkoholu itd. Naiwnie sądzi, że można wejść w bagno i się nie pobrudzić. Jak nieleczący się chory na alkoholizm, tkwi w iluzji, która pozornie chroni go przed konsekwencjami własnych czynów. Jest przekonany, że wszystko kontroluje, jest odrębnym od świata przestępczego obserwatorem zezwierzęcenia innych, ma plan i uratuje się wyjazdem do Argentyny.

„Ślepnąc od świateł” to powieść o samotności, ucieczce, iluzji i Warszawie, która wciąga w uzależnienia. Klienci głównego bohatera, którym jest diler narkotykowy, uciekają przed wymagającą kreatywności i siły rzeczywistością w iluzję wywołaną m.in. ćpaniem kokainy. Jackowi ulgę ma przynieść wyjazd do Argentyny, który właściwie jest ucieczką przed potworną Warszawą. Bohater...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żydowska dzielnica Weequahic w Newark. Upalne lato 1944 r., i wybuch epidemii polio, która nie oszczędza prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trwa II wojna światowa. Większość młodych Amerykanów zaciąga się do wojska. Śledzimy losy młodego wuefisty Bucky’ego Cantor’a, który dorastał u boku apodyktycznego i twardo stąpającego po ziemi dziadka - Żyda, który wyemigrował do New Jersey z polskiej wsi w Galicji w latach 80-tych XIX wieku. To powieść o przesadnie odpowiedzialnym, samokrytycznym i nie potrafiącym polubić swojej słabości młodym człowieku, którego trapi nieustanne poczucie winy. „Bywamy surowymi sędziami samych siebie, kiedy nie ma po temu żadnych powodów. Źle ulokowane poczucie odpowiedzialności potrafi człowieka bardzo osłabić”. To również opowieść podszyta strachem spowodowanym tajemniczą zarazą: „Jestem przeciwny straszeniu Żydów, kropka. Tak było w Europie, dlatego Żydzi stamtąd pouciekali. A tutaj jest Ameryka. Im mniej strachu, tym lepiej. Strach nas osłabia. Strach nas degraduje”. Warto sięgnąć po Nemezis, również z powodu pomysłu narracyjnego i mistrzostwa Rotha w operowaniu perspektywą.

Żydowska dzielnica Weequahic w Newark. Upalne lato 1944 r., i wybuch epidemii polio, która nie oszczędza prezydenta Stanów Zjednoczonych. Trwa II wojna światowa. Większość młodych Amerykanów zaciąga się do wojska. Śledzimy losy młodego wuefisty Bucky’ego Cantor’a, który dorastał u boku apodyktycznego i twardo stąpającego po ziemi dziadka - Żyda, który wyemigrował do New...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wściekłość i wrzask” to moja pierwsza lektura prozy Williama Faulknera. Tak pochłaniającej i przykuwającej uwagę narracji dawno nie czytałem. Żonglowanie czasem i postaciami, które opowiadają siebie i swoją rzeczywistość początkowo stawia opór (narracja snuta przez głuchoniemego Benjy’ego), ale stopniowo uwodzi czytelnika i przeradza się w intelektualną przyjemność. Są tutaj wyraziste portrety psychologiczne postaci, strumień świadomości i amerykańskie południe. To powieść o dysfunkcyjnej rodzinie, która nie może wyciszyć swojego traumatycznego dziedzictwa. Toksyczność matki połączona z rasizmem jej syna bywa przytłaczająca. Ale przede wszystkim autor skłania czytelnika do zastanowienia się nad potępianą społecznie rolą Marii Magdaleny i bycia prostytutką. Na takie powieści o kobietach chciałbym trafiać częściej, bo nie ma nic gorszego niż (częste dzisiaj) uzasadnianie rozwiązłości np. wolnym związkiem. Przyczyna leży gdzie indziej i Faulkner stara się m.in. pomóc czytelnikowi ją zrozumieć. P.S. Z pewnością to również powieść intertekstualna, chyba trochę tu greckiej tragedii, Szekspira, a może i Tarantino.

„Wściekłość i wrzask” to moja pierwsza lektura prozy Williama Faulknera. Tak pochłaniającej i przykuwającej uwagę narracji dawno nie czytałem. Żonglowanie czasem i postaciami, które opowiadają siebie i swoją rzeczywistość początkowo stawia opór (narracja snuta przez głuchoniemego Benjy’ego), ale stopniowo uwodzi czytelnika i przeradza się w intelektualną przyjemność. Są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

15 listopada 2009 roku stadion AWD-Arena w Hanowerze był wypełniony do ostatniego miejsca. Kibice żegnali Roberta Enke, bramkarza Hannoveru 96 (uznanego za najlepszego w Bundeslidze na tej pozycji w sezonie 2008/2009) i reprezentacji Niemiec, który pięć dni wcześniej popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Cierpiał na depresję.

Ronald Reng napisał rzetelną biografię sportowca i jednocześnie osoby chorej na depresję. Obydwa aspekty znakomicie opisał i wyważył. A zatem dostajemy opowieść o treningowej rzeczywistości końca lat 90-tych w niemieckiej ekstraklasie, kulisach transferu do Benfici Lizbona, epizodzie w Barcelonie czy rywalizacji z Rene Adlerem o miejsce w bramce reprezentacji Niemiec. Mnóstwo w tej opowieści szczegółów z codzienności sportowca, syna, męża i ojca. Reng wykonał naprawdę solidną pracę pod tym względem m.in. za sprawą wielu rozmów przeprowadzonych z wdową po Robercie - Teresą Enke, menedżerem bramkarza Jörgiem Neblungiem, kolegami z szatni czy trenerami.

Przyjaźń, która łączyła autora biografii z jej bohaterem sprawiła, że postanowili wspólnie opisać życie osoby zmagającej się z depresyjnym zaburzeniem osobowości. Ronald Reng dokończył tę pracę, która na niemieckim rynku książki ukazała się w 2010 roku, a na polskim pięć lat później. Nieocenioną rolę odgrywają pamiętnikarskie zapiski Roberta. Są świadectwem myśli i emocji przepełniających umysł chorego: paraliżującego lęku, złości, poczucia winy, strachu przed opinią innych, nieustannego perfekcjonizmu i samokrytycyzmu oraz apatycznego smutku.

Na pełnienie roli bramkarza w rzeczywistości piłkarskiej patrzę po przeczytaniu tej książki w dwójnasób. Z jednej strony to pozycja wymagająca nieustannej koncentracji, refleksu, szybkiej i skutecznej decyzyjności, a z drugiej inteligencji emocjonalnej i umiejętności grania pod presją. Być golkiperem to być ostoją drużyny, która zwykle wchodzi na wyższy poziom gry, gdy ma zapewnione bramkarskie poczucie bezpieczeństwa. Do takiego ideału starał się dążyć Robert Enke. Walczył korzystając z psychoterapii i zażywając leki. Gdy atakował go najsilniejszy przeciwnik, nie potrafił go zatrzymać.

Ronald Reng napisał książkę cenną, która rzuca światło na problem zdrowia psychicznego. Jest to opowieść uniwersalna, bo przecież depresja nie dotyczy wyłącznie sportowców. Pokazuje, że wrażliwość i empatia niekiedy mogą prowadzić w ciemność z której w pojedynkę bardzo trudno się wydostać.

15 listopada 2009 roku stadion AWD-Arena w Hanowerze był wypełniony do ostatniego miejsca. Kibice żegnali Roberta Enke, bramkarza Hannoveru 96 (uznanego za najlepszego w Bundeslidze na tej pozycji w sezonie 2008/2009) i reprezentacji Niemiec, który pięć dni wcześniej popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Cierpiał na depresję.

Ronald Reng napisał rzetelną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cormac McCarthy sportretował bezpieczną relację ojca z synem w niebezpiecznej (przesyconej lękiem) postapokaliptycznej rzeczywistości. To ojcostwo, które nie zaszczepia destrukcyjnego poczucia winy i wstydu, lecz oswaja lęk i motywuje do działania. Warto przeczytać dla opowieści o tej pełnej miłości, pozbawionej toksyczności relacji.

Cormac McCarthy sportretował bezpieczną relację ojca z synem w niebezpiecznej (przesyconej lękiem) postapokaliptycznej rzeczywistości. To ojcostwo, które nie zaszczepia destrukcyjnego poczucia winy i wstydu, lecz oswaja lęk i motywuje do działania. Warto przeczytać dla opowieści o tej pełnej miłości, pozbawionej toksyczności relacji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Od żądzy wyobraźnia tutaj wiruje.

Od żądzy wyobraźnia tutaj wiruje.

Pokaż mimo to