Biblioteczka
2024-01-19
2023-08-01
2023-06-29
Czytaliście już powieści Anny H. Niemczynow? A może macie w planach?
MALEŃKA to już druga powieść tej autorki, z którą miałam do czynienia. Zdecydowałam się na jej zrecenzowanie, gdyż po lekturze UŚPIONYCH NAMIĘTNOŚCI byłam pod wrażeniem stylu, wrażliwości, a także prawdziwie kobiecego spojrzenia na… kobiety.
Główną bohaterką MALEŃKIEJ jest Zofia — matka, żona, tłumaczka. Kobieta kończy 40 lat życia, ma za sobą sporo rozmaitych doświadczeń, w tym nie do końca udane dzieciństwo z ojcem przemocowcem i alkoholikiem, nieudane małżeństwo również z alkoholikiem oraz drugie małżeństwo, w którym kobieta przestaje się odnajdywać. Jej drugi mąż stawia ponad nią i jej córkę z pierwszego małżeństwa alkohol, spotkania ze znajomymi i pracę. Kobieta coraz bardziej czuje, że to nie jej miejsce. Do tego z jej organizmem zaczyna dziać się coś niedobrego. Zamiast podjąć się leczenia, Zofia zabiera swoją osiemnastoletnią córkę w niesamowitą podróż po Stanach Zjednoczonych. Co z tego wyniknie? Czy kilka tygodni w podróży będą w stanie odmienić życie kobiety?
I cóż ja mam Wam napisać. Ta książka rozbiła bank. Nie dość, że napisana pięknym językiem, to i fabuła znacznie wykraczająca poza moje oczekiwania. MALEŃKA to niesamowita książka o kobietach. To mnóstwo rozczarowania wynikającego z życia, które nie do końca toczy się tak, jak w marzeniach. To ból, kiedy widzi się, jak traktowane jest dziecko. To ból, kiedy dla mężczyzny ważniejsze jest wszystko — alkohol, znajomi, imprezy. To ból, kiedy emocje, uczucia kobiety traktowane są jak wariactwo, bo przecież nic się nie dzieje, wszystko jest idealnie. To strach, kiedy odkrywane są niedoskonałości organizmu. To siła, kiedy zamiast podjąć się leczenia, stawia się wszystko na jedną kartę. To chęć poczucia się w końcu kobietą, a nie kurą domową spełniającą wszelkie życzenia, a i tak niewystarczającą. To odwaga, by poczuć w końcu to, co czyni życie pięknym. To traumy dzieciństwa, które ciągną się za człowiekiem aż po grób. To niedopowiedzenia, które prowadzą do tragedii. To samotność, zazdrość, niepewność, która w końcu otwiera mężczyznom oczy.
Tego jest sporo i nie jestem w stanie opisać, jak bardzo ta książka mnie pochłonęła, jak bardzo wzruszyła, wciągnęła i jak bardzo ja rozumiałam to, co dzieje się w głowie bohaterki. Z całego serca polecam!
Czytaliście już powieści Anny H. Niemczynow? A może macie w planach?
MALEŃKA to już druga powieść tej autorki, z którą miałam do czynienia. Zdecydowałam się na jej zrecenzowanie, gdyż po lekturze UŚPIONYCH NAMIĘTNOŚCI byłam pod wrażeniem stylu, wrażliwości, a także prawdziwie kobiecego spojrzenia na… kobiety.
Główną bohaterką MALEŃKIEJ jest Zofia — matka, żona, tłumaczka....
2022-11-01
2022-08-07
2022-08-02
2022-07-14
2021-11-25
2021-11-03
2021-08-30
2021-07-04
Pisałam Wam kiedyś na stories, że miałam do czynienia z powieściami Colleen Hoover. Były to dwie pierwsze jej powieści, które jednocześnie stanowiły swego rodzaju początek do tak popularnego dzisiaj gatunku Young/New Adult. Mowa tutaj o kultowym “Hopeless” oraz “Losing hope”. Kto pamięta?
Aktualnie, po kilku dobrych latach od tamtych powieści, po raz kolejny miałam przyjemność spotkać się z autorką. Czy to spotkanie mi się podobało? Odpowiem Wam od razu - TAK! Dla zainteresowanych większą ilością słów - zapraszam dalej.
Beyah to dziewiętnastolatka z powykręcaną matką i życiem, które chciałaby wygrać, a nie przegrać. Po jej śmierci decyduje się na wakacje u ojca, który jedynie ją spłodził, czasami zabierał na wakacje i przesyłał pieniądze na szkołę. Poznaje tam Samsona - kolejnego bohatera z powykręcanym życiem, niezwykle tajemniczego, który nie chce odpowiadać na żadne pytania. O dziwo, Beyah, która również nie lubi dzielić się z innymi swoimi uczuciami, łatwo się przy nim otwiera. Otwiera nie tylko duszę, ale i serce.
O, Colleen, coś Ty ze mną zrobiła? Ta powieść była genialną podróżą w głąb ludzkich emocji, w głowy nastolatków, którzy pragną tego, by nie spieprzyć swojego życia, a jednocześnie chcą z niego korzystać, czerpać garściami.To świetna historia o otwieraniu się, o trudnych przeżyciach, które mogą, ale nie muszą determinować przyszłości. To książka o walce z własnymi uczucia, historia walki o miłość, historia godna podziwu, gdyż mówi również o tym, że nie zawsze da się zapomnieć o miłości. Co ciekawe, autorka pomiędzy wątkami miłosnymi fantastycznie wplata trudne tematy, chociażby takie, jak relacje rodzic-dziecko, dziecko pozostawione przez rodzica w wyniku różnych sytuacji. “Nagie serca” to powieść, która otuliła moje serce niczym ciepły kocyk zimą. Pochłonęłam ją bardzo szybko i bardzo Wam ją polecam, jeśli lubicie tego rodzaju książki.
Pisałam Wam kiedyś na stories, że miałam do czynienia z powieściami Colleen Hoover. Były to dwie pierwsze jej powieści, które jednocześnie stanowiły swego rodzaju początek do tak popularnego dzisiaj gatunku Young/New Adult. Mowa tutaj o kultowym “Hopeless” oraz “Losing hope”. Kto pamięta?
Aktualnie, po kilku dobrych latach od tamtych powieści, po raz kolejny miałam...
2021-05-27
“Turecka rozkosz” zaintrygowała mnie swoim opisem oraz piękną, klimatyczną okładką. Ponadto, od dawna uwielbiam książki od wydawnictwa Prószyński i S-ka, choć tutaj na Instagramie nie do końca to widać. I owszem, nie czytam z reguły romansideł, ale od czasu do czasu - dlaczego nie?🙂
Tak więc sięgnęłam po “Turecką rozkosz” Miry Hafif, opowieść o kobiecie, która po stracie pracy postanowiła w końcu odwiedzić swoją najlepszą przyjaciółkę w Turcji, w kraju, gdzie wpadła w nieokiełznane sidła miłości. Basia, bo tak nazywa się główna bohaterka, nie może nadziwić się szczęściu, jakie przytrafiło się Magdzie. Wśród opowieści o Turkach zamykających żony w domach, o wszechobecnych zdradach, ona akurat trafiła na złotego mężczyznę, który świata poza nią nie widzi.
Basia nie wierzy, że to samo może się przytrafić jej samej, ale odkąd tylko trafia na warszawskie lotnisko, gdzie ma wsiąść do samolotu do Turcji, wszystko się komplikuje.
“Turecka rozkosz” to powieść niedługa, niby niepozorna, ot taka opowiastka miłosna, ale ileż ona emocji we mnie wywołała. Czytając, niejednokrotnie byłam zła na główną bohaterką. Miała w głowie mnóstwo przemyśleń, ale wiele się wzajemnie wykluczało. Było to trochę w myśl przysłowia “jak chorągiewka na wietrze”. Mimo to, z uwagą i ciekawością śledziłam jej losy, bardzo wkręciłam się w jej historię. Kibicowałam, kiedy było widać, że rodzi się uczucie i chciałam dać jej w twarz, kiedy podejmowała głupie decyzje. Jak to w historii miłosnej, nie brakowało łez, małych dramatów, które dodawały powieści pikantności i oryginalności. Nie powiem, nie czytałam wcześniej takiej książki, więc dla mnie to była dobra historia. Przykro było patrzeć, kiedy Barbara podejmowała infantylne, nieprzemyślane, skazane na porażkę decyzje, jednak na samym końcu powieści pojawił się zwrot, na który tak bardzo czekałam. Dzięki niemu czuję się w pełni usatysfakcjonowana po lekturze. Książkę czytało się szybko i dobrze, rewelacyjna na jeden wieczór. I cóż mogę jeszcze dodać - jeśli macie ochotę na historię miłosną, na wiele ciekawostek odnośnie Turcji, na ciekawe przemyślenia odnośnie spełniania marzeń wbrew innym, to ta książka jest dla Was🙂
“Turecka rozkosz” zaintrygowała mnie swoim opisem oraz piękną, klimatyczną okładką. Ponadto, od dawna uwielbiam książki od wydawnictwa Prószyński i S-ka, choć tutaj na Instagramie nie do końca to widać. I owszem, nie czytam z reguły romansideł, ale od czasu do czasu - dlaczego nie?🙂
Tak więc sięgnęłam po “Turecką rozkosz” Miry Hafif, opowieść o kobiecie, która po stracie...
2021-04-23
Frida Kahlo. Jedni jej nazwiska nie znają w ogóle, inni kojarzą ją z nietypowymi obrazami, jeszcze inni ubóstwiają Fridę za jej odwagę, upór, chęć do życia, siłę i ogromną miłość. Ja, po przeczytaniu książki “Frida Kahlo i kolory życia” należę niezaprzeczalnie do tej ostatniej grupy ludzi.
“Frida Kahlo i kolory życia” Caroline Bernard to wspaniała, wyjątkowa powieść o fantastycznej kobiecie, która mimo przeciwności losu, potrafiła pozbierać się z gruzów ciała i marzeń i podnieść na nowo do życia. Ta niezwykła Meksykanka przeszła w swoim życiu bardzo dużo. Przede wszystkim, na samym jego początku, kiedy zaczęły otwierać się przed nią perspektywy, musiała porzucić marzenia, gdyż uległa straszliwemu wypadkowi. Odnalazła się jednak z powrotem dzięki malarstwu. Doceniała swoje piękno, potrafiła korzystać z własnej urody, korzystała ze swojego wyczucia, by wyróżniać się strojem. Straciła miłość swojego życia, by poznać kolejną i oddać się związkowy bezgranicznie. Pozwoliła się zdradzać, ranić, jednocześnie stojąc murem za Diego Riverą. Choć w powieści życie Fridy zostało opisane tylko w malutkim kawałku, możemy zobaczyć, jak wiele musiała przejść jedna kobieta i jak wiele udało jej się przetrwać.
Wiecie, dlaczego “Frida Kahlo i kolory życia” to piękna, wciągająca powieść? Ponieważ życie głównej bohaterki było jak powieść. Choć w posłowiu autorka zaznacza, że niektóre elementy zostały przez nią dopowiedziane, można sądzić, że malarka miała niesamowite życie, niczym rollercoaster.
Polecam Wam tę powieść z wielu względów. Przede wszystkim - motywuje, pokazuje, że zniszczone marzenia nie muszą całkowicie przekreślić czyjegoś życia, pokazuje, że kobieta może podnieść się po wielu upadkach różnej natury. “Frida Kahlo i kolory życia” to manifest, ukazujący, jak piękne może być życie, nawet, kiedy niedomagamy i cierpimy. Czytajcie, motywujcie się, bierzcie przykład i pamiętajcie - życie jest jedno!
Frida Kahlo. Jedni jej nazwiska nie znają w ogóle, inni kojarzą ją z nietypowymi obrazami, jeszcze inni ubóstwiają Fridę za jej odwagę, upór, chęć do życia, siłę i ogromną miłość. Ja, po przeczytaniu książki “Frida Kahlo i kolory życia” należę niezaprzeczalnie do tej ostatniej grupy ludzi.
“Frida Kahlo i kolory życia” Caroline Bernard to wspaniała, wyjątkowa powieść o...
2021-03-22
Po kilkuletniej przerwie od obyczajówek, postanowiłam, trochę idąc w ślady Moniki, by sięgnąć jeszcze raz. Zdecydowałam się na “Skradzione małżeństwo” Diane Chamberlain.
Jest rok 1944, młoda kobieta imieniem Tess uczy się na pielęgniarkę i razem ze swoim narzeczonym planuje wspólną przyszłość. Niestety, epidemia polio sprawia, że narzeczony musi wyjechać do Chicago i pomagać w tamtejszym szpitalu. Niecierpliwa kobieta, pozbawiona wielu zmartwień, tęskniąca za Vincentem, pozwala namówić się przyjaciółce na wyjazd do Chicago. Jeden wyjazd, jedna noc zmienia jej całe życie, wywraca je do góry nogami i niszczy wszelkie plany na przyszłość. Tess wyprowadza się z ukochanego miasta do nieznanego Hickory, które niedługo później staje się epicentrum epidemii.
“Skradzione małżeństwo” to długa powieść, papierowe wydanie liczy sobie aż 560 stron, ale zapewniam - są to strony wypełnione najprawdziwszymi emocjami. Co więcej, autora zaczyna historię wydarzeniem, które maksymalnie wzmaga ciekawość i nie pozwala się oderwać. Później, niespiesznie poznajemy młodą Tess, towarzyszymy podczas jej niemądrych wyczynów, cierpimy z nią, śmiejemy się… autora tak pięknie ukazała tę bohaterkę, że nie można jej pokochać, mimo jej lekkomyślności. Zresztą później Tess odpokutowuje wszystko, a przy okazji pokazuje, jak dobre serce może mieć młoda kobieta i jak szczęśliwa jest, kiedy spełnia się w tym, co robi. W końcu nie każda z nas marzy tylko o tym, by leżeć i pachnieć całymi dniami, bądź wydawać grube pieniądze na zbytki… obecnie, kiedy mamy możliwość pracować, rozwijać się, chętnie z tego korzystamy i nie siadamy na laurach. Taka właśnie była Tess, główna bohaterka “Skradzionego małżeństwa”.
Kolejnym atutem powieści była tajemnica. Często zdarza się, że w obyczajówkach mamy do odkrycia jakieś tajemnice, jednak nie często wywołują one tyle emocji ile tutaj. Gwarantuję, ostatnie sto stron książki czytałam z zapartym tchem, złościłam się, przeklinałam głównych bohaterów, a kiedy sprawa się wyjaśniła, prawie płakałam ze szczęścia oraz dziękowałam autorce za świetną fabułę. Sama bym tego lepiej nie wymyśliła.
Co ciekawe, autorka zbudowała swoją fabułę wokół autentycznego wydarzenia. Mianowicie - epidemia polio faktycznie miała miejsce, a Hickory naprawdę było jej epicentrum przez jakiś czas. Co więcej, bodajże w ciągu 54 godzin w tym mieście zbudowano szpital tymczasowy, który wybudowali mieszkańcy własnymi rękami, który wyposażyli mieszkańcy korzystając z tego, co każdy miał w domu. Jest to jedno z ciekawszych i piękniejszych wydarzeń w historii tego miasta, pokazujące, jak ludzie potrafią się zjednoczyć w obliczu zagrożenia. Dawno nie pisałam tak długiej recenzji, mam nadzieję, że za wiele Wam nie zdradziłam, ale ogromne chcę zachęcić do przeczytania, gdyż ta książka totalnie skradła moje serce. Piękni bohaterowie ze wszystkimi ludzkimi przywarami - tajemnicami, kłamstwami, lekkomyślnością, ale też pomocą i dobrym sercem. Do tego ciekawa fabuła, sekrety, zagadki, nieporozumienia. Nic tylko usiąść i czytać!
Po kilkuletniej przerwie od obyczajówek, postanowiłam, trochę idąc w ślady Moniki, by sięgnąć jeszcze raz. Zdecydowałam się na “Skradzione małżeństwo” Diane Chamberlain.
Jest rok 1944, młoda kobieta imieniem Tess uczy się na pielęgniarkę i razem ze swoim narzeczonym planuje wspólną przyszłość. Niestety, epidemia polio sprawia, że narzeczony musi wyjechać do Chicago i...
2020-07-06
2020-05-25
Książkę te zaczęłam czytać w styczniu, a skończyłam...tak, w maju. Styczeń nie był dobry na takie pozycje ze względu na ogromny nawal pracy na uczelni. Teraz miałam okazję ja skończyć, tak więc muszę się z Wami podzielić moją opinią.
Główną bohaterką powieści jest Felicja, młoda kobieta pochodząca z dobrego rodu. W "Czasie burz" poznajemy cząstkę jej życia, obejmującą pierwszą wojnę światową i różne zawirowania w świecie. Felicja ma bardzo unikalny charakter. Można by powiedzieć, że jest niezwykle egoistyczna. Nie potrafi znaleźć swojego miejsca u boku żadnego mężczyzny, a ten jedyny, który jest jej pisany, nie może być naprawdę jej. Felicja dba jedynie o swoją rodzinę i jej interesy. Chce, żeby jej życia było wygodne i pełne bogactwa. Nie przejmuje się uczuciami innych. Nie polubiłam tej bohaterki. Jak dla mnie byla zbyt zapatrzona w siebie. Nie wzbudzała sympatii, nie zależało jej na tym.
Charlotte Link pięknie poprowadziła całą powieść. Niezwykle oddała dawne czasy, dzięki czemu czułam się, jakbym sama była jedną z bohaterek książki. Niestety, powieść trochę mi się dluzyla, przez to że jej nie skończyłam, ciągle siedziała mi z tylu głowy niczym przykry obowiązek. Raczej nie siegne po druga część, nie chcę się męczyć.
Jeśli chcecie przeczytać ciekawa powieść osadzoną w latach pierwszej wojny światowej, myślę, że jest to dobra pozycja.
Książkę te zaczęłam czytać w styczniu, a skończyłam...tak, w maju. Styczeń nie był dobry na takie pozycje ze względu na ogromny nawal pracy na uczelni. Teraz miałam okazję ja skończyć, tak więc muszę się z Wami podzielić moją opinią.
Główną bohaterką powieści jest Felicja, młoda kobieta pochodząca z dobrego rodu. W "Czasie burz" poznajemy cząstkę jej życia, obejmującą...
2020-04-13
Po "Satyricon" Gertrud Hellbrand sięgnęłam głównie dlatego, że była dostępna na czytampierwszy.pl i nie miał być to typowy erotyk z milionem scen seksu i wiecznym "rozpadaniem się na kawałki". Znacie to?
Na studiach Olivia poznaje intrygującą kobietę, Renee, która przedstawia ją swojemu bratu i znajomym. Razem tworzą dość specyficzną grupkę, Satyricon, w której piją, rozmawiają o sztuce, literaturze i człowieku - pożądaniu, seksualności, fantazjach, erotyce w szerokim tego słowa znaczeniu. Sama Olivia zaczyna pogłębiać swoją znajomość z bratem Renee - Rufusem. Po wielu latach Olivia wraca do domu rodzeństwa Bodinów, zostaje zaproszona na urodzinowe przyjęcie. Myśli, że przeszłość jest już dawno za nią, nie przewiduje, że wydarzenia które miały miejsce podczas ICH lata wrócą do nich.
#satyricon to faktycznie nie jest erotyk, jaki wszyscy znamy. To powieść mówiąca o najdziwniejszych, najmroczniejszych ludzkich stronach, o fantazjach, których czasem nie są w stanie kontrolować, o fasadzie, którą łatwiej założyć niż pokazać prawdziwą twarz. Satyricon mówi o mrocznej stronie kobiety, która znając swój status społeczny, szuka uciech, szuka doświadczeń w zbliżeniach z mężczyznami, którzy w hierarchii są dużo niżej od niej. Powieść Gertrud Hellbrand mówi o zazdrości, o orientacjach, pociągach, o tym jak trudno zrozumieć czasem potrzeby drugiego człowieka, jak łatwiej rządzić drugim człowiekiem, niż dać kierować samym sobą. Satyricon to bardzo dobrze napisana, głęboka powieść, momentami trudna do zrozumienia, jednak warta poświęcenia czasu. Ponadto posiada tajemnicę do odkrycia, którą można poznać dopiero na końcu.
Po "Satyricon" Gertrud Hellbrand sięgnęłam głównie dlatego, że była dostępna na czytampierwszy.pl i nie miał być to typowy erotyk z milionem scen seksu i wiecznym "rozpadaniem się na kawałki". Znacie to?
Na studiach Olivia poznaje intrygującą kobietę, Renee, która przedstawia ją swojemu bratu i znajomym. Razem tworzą dość specyficzną grupkę, Satyricon, w której piją,...
2020-01-23
Po książkach dziecięcych, thrillerach, obyczajówkach, zdecydowałam się przeczytać połączenie thrillera z erotykiem, które wyszło spod pióra Gabrieli Gargaś oraz Marcela Woźniaka – dwójki znanych pisarzy polskich. „Tysiąc obsesji” to pierwsze spotkanie i z autorką i z autorem, czy było trafne?
Na konferencji w Toruniu krzyżują się drogi dwojga ludzi – Aniki i Roberta. Ona jest sekretarką w znanej firmie, ma narzeczonego i kilkuletniego syna. On to emerytowany piłkarz, ojciec, mąż żyjący ze swoją żoną w separacji. Łączy ich tylko moment, od którego nie mogą o sobie zapomnieć.
Muszę zacząć od tego, że „Tysiąc obsesji” to powieść, która była trochę wyborem w ciemno. Spodobała mi się wizja połączenie erotyka z thrillerem, spodobała mi się okładka, na opis nawet nie patrzyłam. Kolejnym moim błędem, który wpłynął na opinię o tej powieści był styl mojego czytania – długo, po kilka stron dziennie, ponieważ studia nie pozwalały. No i coż…
Początkowe strony w ogóle mnie nie wciągnęły. Później, kiedy zaczynał się romans Aniki i Roberta zrobiło się ciekawie. Gdzieś tak do połowy książki widać było, że pierwsze skrzypce grała Pani Gargaś. Dopiero po przekroczeniu połowy, kiedy wyszły na jaw pewne nieścisłości, tajemnice, pojawiały się dziwne postacie, wtedy zaczęłam się wkręcać w tę powieść. Wtedy już było widać, że przebija się Marcel Woźniak, robiło się ciekawie i końcówka szybko poszła.
Ogólnie uważam, że nie był to do końca udany duet. Książka jest przeciętna, nie ma w niej nic szczególnego, nie ma WOW. Nie polecam, nie odradzam, jeśli macie ochotę to przeczytajcie, ale nie jest to taki must read😊
Jeśli chodzi o samych autorów, to pewnie po prozę Gabrieli Gargaś nie sięgnę, ale po książki Marcela Woźniaka jak najbardziej!
Po książkach dziecięcych, thrillerach, obyczajówkach, zdecydowałam się przeczytać połączenie thrillera z erotykiem, które wyszło spod pióra Gabrieli Gargaś oraz Marcela Woźniaka – dwójki znanych pisarzy polskich. „Tysiąc obsesji” to pierwsze spotkanie i z autorką i z autorem, czy było trafne?
Na konferencji w Toruniu krzyżują się drogi dwojga ludzi – Aniki i Roberta. Ona...
2019-11-12
Max Riley jest mężczyzną ze snów kobiet, znany pod pseudonimem Pan Romantyczny. Za odpowiednią cenę sprawi, by kobieta czuła się kochana, szanowana, lubiana, zmysłowa i pożądana. O jego istnieniu dowiaduje się dziennikarka, której kariera wisi na włosku. Eden Tate ma w planach napisać o nim szczegółowy artykuł, który obnaży wszystkie jego tajemnice oraz nazwiska klientek, pochodzących z nowojorskiej śmietanki. Czy jej się to uda? A może Pan Romantyczny zostanie mężczyzną jej życia?
Na pierwszy ogień pójdą bohaterowie. Eden Tate to młoda dziennikarka, zajmująca się tworzeniem tandetnych tekstów. Nad jej głową wisi szef, który chce ją zwolnić. Aby do tego nie doszło, młoda kobieta musi znaleźć dobry materiał na artykuł, być może otwierający jej drzwi do porządnej kariery. Kiedy słyszy od siostry o tajemniczym Panu Romantycznym, od razu wie, że to łakomy kąsek. Eden Tate jest bardzo zdeterminowana, odważna, nie boi się wyzwań. Nie wierzy mężczyznom, nie daje się uwieść tajemniczemu mężczyźnie, pragnie go rogryźć, a przy tym nie dopuścić do żadnego uczucia między nimi. Jej feministyczne podejście bardzo mi się podoba, jest to jedna z niewielu bohaterek, którą lubię za to, że nie od razu wpadła w ramiona przystojnego faceta tylko dlatego, że... jest przystojny. Młoda dziennikarka ma bardzo sympatyczną siostrę i babcię, a do tego niesie za sobą niezbyt przyjemną przeszłość.
Pan Romantyczny, a właściwie Max Riley to bardzo tajemniczy osobnik. Spotyka się z kobietami, bierze od nich pieniądze, ale.. nie uprawia z nimi seksu, a jedynie pragnie, by poczuły się wyjątkowe, tak jak nie czują się w towarzystwie swoich mężów. I jak to w takich powieściach bywa - jest ideałem. Ma piękne ciało, cały jest piękny, jest bogiem seksu, a ja takich bohaterów NIE-NA-WI-DZĘ! Takich ludzi nie ma! Nie istnieją! Oczywiście Max Riley, ma też cudowne serce, choć kiedyś był egoistycznym skurczybykiem, ale po śmierci matki, o którą się obwinia, nastąpiła zmiana jego charakteru o 180 stopni. Cóż...
Historia napisana przez Liese Rayven z jednej strony jest trochę oklepana, jest to inne wydanie tej samej historii, która od lat krąży w wielu powieściach, ale z drugiej strony doceniam tę ciekawą zmianę w postaci faceta do wynajęcia, który nie uprawia seksu z klientkami, a jedynie sprawia, że czują się one kochane, jak nigdy dotąd. Jednak bohaterowie są dla mnie zbyt sztuczni. O ile Eden przypadła mi do gustu, choć bzykała się z każdym na prawo i lewo, o tyle Max jest nierealną postacią. Miłym akcentem powieści jest babcia Eden i Ashy, która trajkocze jak nastolatka i hoduje w domu kaczkę! Bombowa postać, szkoda tylko, że tak mało pokazywana.
Zakończenie powieści bardzo przewidywalne, ale nie zepsuło mi to czytania. To nie thriller, nie wymagajmy nie wiadomo czego. Ponadto opowieść o Panu Romantycznym czytało się szybko i bardzo przyjemnie. Autorka posługuje się przystępnym, prostym językiem, opisy są zgrabne, choć przyznaję, że niektóre omijałam, ponieważ chciałam szybko skończyć tę książkę i zabrać się za kolejną.
Podsumowując powiem Wam, że nie była to wybitna książka, jednak jako odskocznia od thrillerów i małe przypomnienie dawniej czytanych gatunków - strzał w dziesiątkę!
Max Riley jest mężczyzną ze snów kobiet, znany pod pseudonimem Pan Romantyczny. Za odpowiednią cenę sprawi, by kobieta czuła się kochana, szanowana, lubiana, zmysłowa i pożądana. O jego istnieniu dowiaduje się dziennikarka, której kariera wisi na włosku. Eden Tate ma w planach napisać o nim szczegółowy artykuł, który obnaży wszystkie jego tajemnice oraz nazwiska klientek,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-01
Powieść pięknie napisana, bardzo prawdziwa i wzruszająca. Omal się nie popłakałam, czytając o rozterkach dwojga kochających się ludzi. Polecam każdemu!
Powieść pięknie napisana, bardzo prawdziwa i wzruszająca. Omal się nie popłakałam, czytając o rozterkach dwojga kochających się ludzi. Polecam każdemu!
Pokaż mimo to
Viola to żona szanowanego prezesa dużej firmy. Poza tym, że zajmuje się dwójką swoich dzieci i domem, prezentuje się dobrze na spotkaniach biznesowych i zajmuje niewielką posadę w tej samej firmie, którą prowadzi jej mąż, nie robi nic więcej. Jest kobietą praktycznie uzależnioną od finansów męża, a jednocześnie dość nieszczęśliwą. Kamil z kolei to młody facet, który w swoim życiu przeszedł wiele złego. Jego cechą charakterystyczną są całkowicie siwe włosy. Ta dwójka spotkała się przypadkiem, dość daleko od domu i natychmiast przypadła sobie do gustu. Doskonale wiedzieli, że oboje potrzebują wsparcia, którego postanowili sobie udzielić, jednak nie mogli postąpić krok dalej.
Sytuacja komplikuje się, kiedy oboje wracają do rzeczywistości. Teoretycznie ich życie powraca na dawne tory, realnie — jeszcze bardziej się komplikuje. Nad Violą wisi widmo rozwodu, w którym może stracić wszystko, a nad Kamilem konieczność reprezentowania nie tej strony, którą chce! Jak rozwiąże się ta historia? Czy dobro i pozytywne uczucia zwyciężą? A może zatriumfuje strona, która ma pieniądze i władzę?
FLOWERS to moje pierwsze spotkanie z literaturą Krystyny Mirek. Jakie było to spotkanie? Na pewno rozpoczęło się z przytupem. Nie przypuszczałam, że można tak szybko wpaść w ramiona obcego mężczyzny, dać się pocieszyć. Później historia nabrała tempa, bohaterowie wzbudzili moją sympatię, śledziłam ich losy z ciekawością, jednak zakończenie nieco rozczarowało. Wszystko rozwiązało się tak niespodziewanie, ale bez WOW. Nie jest to książka zła, bo czyta się bardzo dobrze, jednak nie mogę powiedzieć, by wywołała na mnie jakieś piorunujące wrażenie. Ot, dobra lektura na letnie dni.
Viola to żona szanowanego prezesa dużej firmy. Poza tym, że zajmuje się dwójką swoich dzieci i domem, prezentuje się dobrze na spotkaniach biznesowych i zajmuje niewielką posadę w tej samej firmie, którą prowadzi jej mąż, nie robi nic więcej. Jest kobietą praktycznie uzależnioną od finansów męża, a jednocześnie dość nieszczęśliwą. Kamil z kolei to młody facet, który w swoim...
więcej Pokaż mimo to