-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2019-10-04
2019-10-22
Wielu rodziców w swoim życiu doświadczyło pewnej ciekawej sytuacji. Nadchodzi wieczór, kąpiemy swoje dziecko, dajemy kolację, czytamy bajkę, śpiewamy kołysankę, całujemy w czółko i kładziemy spać. W tej lub innej kolejności. Po dłuższej chwili uciekamy z pokoju śpiącego dziecka, by z ulgą, po ciężkim dniu odetchnąć i samemu zrelaksować się, wykąpać się, obejrzeć coś i pójść spać. Jednak spryt i wrażliwość naszych dzieci są większe, niż sobie wyobrażamy. Nieraz nie spodziewamy się, kiedy drzwi do pokoju malucha się otworzą, a zza nich wyjrzy jego głowa, na podłodze będzie słychać ciche "tup, tup, tup", a pod kołdrę dorosłych wkradną się zimne stopy naszej latorośli. Pewnie bylibyśmy nieugięci, gdyby nie te słodkie słowa "czy mogę dzisiaj spać z wami?".
Dobranoc, gorylku autorstwa Peggy Rathmann to bardzo podobna historia. Krótka, przepięknie ilustrowana bajka ma miejsce w ogrodzie zoologicznym, a jej głównymi bohaterem jest tytułowy gorylek - malutki, kochający psoty zwierzak. Historia opowiada właśnie o jednej z nich. Zbliża się wieczór, ZOO zostaje zamknięte, a dozorca, zanim uda się do swojego domu, sprawdza wszystkie zagrody i żegna się ze zwierzętami. W pewnym momencie, kiedy dozorca mija klatkę goryla, ten wykrada mu klucze zza paska, wychodzi ze swojej klatki i po kryjomu otwiera wszystkie zagrody, które mija gorylek skradający się za dozorcą. Tym sposobem za dozorcą tworzy się korowód, o którym człowiek nie ma zielonego pojęcia i dociera z nim aż do swojej sypialni. Rozbiera się, kładzie do łóżka i praktycznie od razu zasypia. Jego żona życzy mu dobrej nocy. I tutaj dzieje się coś niesamowitego, a mianowicie - wszystkie zwierzęta po kolei odpowiadają żonie dozorcy. Kobieta nie ukrywa swojego zdziwienia, jednak postanawia stawić czoła wyzwaniu i odprowadza wędrujące zwierzęta do ich zagród.
Dobranoc, gorylku to bardzo zaskakująca, zabawna i ciepła opowieść, którą można różnorako interpretować. Z jednej strony jest to analogia do naszych dzieci, które również wędrują ze swoich łóżek do łóżek rodziców, a rodzice, zmęczeni, odprowadzają swoje latorośle z powrotem. Z drugiej strony książeczka pokazuje, że zwierzęta również potrzebują bliskości, czują tak samo jak ludzie i tak samo chcą być traktowane, z miłością i czułością.
Na szczególną uwagę w tej książeczce zasługują ilustracje. Są nieziemskie. Wypełniają całą kartonową książeczkę, od prawej do lewej, od dołu do góry. Po otworzeniu pierwszej strony czytelnika uderza feeria barw i tak aż do ostatniej strony. Szczerze powiedziawszy, przy tych ilustracjach można spędzić długie godziny, odnajdując wciąż nowe, coraz ciekawsze elementy, które nie sposób zauważyć przy pierwszym rzucie oka.
Dużym atutem historii autorstwa Peggy Rathmann jest mała, właściwie śladowa ilość tekstu. Dzięki temu historię gorylka można opowiadać tysiąc razy na tysiąc różnych sposobów, a książeczka nie znudzi się po dwóch wieczornych czytaniach. Rodzic może pobudzić swoją wyobraźnię i dziecka, wymyślając coraz to nowe opowieści, na długo zapadające w pamięć. Dobranoc, gorylku to doskonała pozycja dla rocznej córki, którą fascynują cudownie kolorowe ilustracje, ale myślę, że sprawdzi się także kiedy podrośnie i sama będzie mogła dopowiedzieć sobie historię do obrazków. Serdecznie polecamy Dobranoc, gorylku od Peggy Rathmann i wydawnictwa Dwie Siostry!
Wielu rodziców w swoim życiu doświadczyło pewnej ciekawej sytuacji. Nadchodzi wieczór, kąpiemy swoje dziecko, dajemy kolację, czytamy bajkę, śpiewamy kołysankę, całujemy w czółko i kładziemy spać. W tej lub innej kolejności. Po dłuższej chwili uciekamy z pokoju śpiącego dziecka, by z ulgą, po ciężkim dniu odetchnąć i samemu zrelaksować się, wykąpać się, obejrzeć coś i pójść...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-26
Dzięki wydawnictwu Dwie Siostry na rynku ukazała się świetna seria pop-upów, w których jest mnóstwo pytań oraz odpowiedzi, idealnie zobrazowanych, manualnych, zachęcających maluchów do interakcji. Wraz z córką miałam okazję przyjrzeć się dwóm tytułom, mianowicie „Jak zasypiasz?” oraz „To zależy”.
„Jak zasypiasz?” to książeczka, w której głównymi bohaterami są różne zwierzątka, a najważniejszy pytaniem, które jest im zadawane, jest właśnie tytułowe „Jak zasypiasz?”. Poza odpowiedzią, dziecko dostaje możliwość poruszania zwierzątkami w taki sposób, aby urzeczywistnić dany sposób zasypiania. W tej przecudownej, bardzo kolorowej książeczce kotek zwija się w kłębek, kangur chowa się w torbie mamy, a nietoperze nakrywają się własnymi skrzydłami.
„Jak zasypiasz” to bardzo kolorowa, magiczna wręcz książeczka, która nie tylko uczy maluszka, ale również bawi. Bo które dziecko nie cieszy się, kiedy może coś wyciągnąć, pociągnąć, odchylić, złapać za coś, etc? Każda strona jest inna, na każdej czeka inne zwierzątko, inne ruchy, jakie musi wykonać dziecko. Dzięki tej niezwykłej pozycji maluch ma zajęcie na długi czas, uczy się, ogląda, chłonie kolory, poznaje zwierzątka, dowiaduje się ciekawych rzeczy i udoskonala swoje umiejętności manualne. Jest to doskonała propozycja na prezent urodzinowy, świąteczny czy mikołajkowy! Jednak pamiętajcie – nie kupujcie tego pop-upu dzieciom, które nie ukończyły 3 roku życia. Moja półtoraroczna córka rozumie, co się dzieje w środku, ćwiczy swoje umiejętności manualne, jednak wykonanie tej książki ze zbyt cienkiej tektury sprawia, że przy nieostrożnych ruchach materiał się łamie, wygina, nadrywa, przez co szybko można się z nią pożegnać.
Dzięki wydawnictwu Dwie Siostry na rynku ukazała się świetna seria pop-upów, w których jest mnóstwo pytań oraz odpowiedzi, idealnie zobrazowanych, manualnych, zachęcających maluchów do interakcji. Wraz z córką miałam okazję przyjrzeć się dwóm tytułom, mianowicie „Jak zasypiasz?” oraz „To zależy”.
„Jak zasypiasz?” to książeczka, w której głównymi bohaterami są różne...
2019-11-26
Z książkami dla dzieci od wydawnictwa @dwiesiostry miałam już nieraz do czynienia i wiecie co? Są to najlepsze, najbardziej wyjątkowe pozycje i najlepiej wydane! Ale od początku!
"Milion rzeczy" to cudowna książka wykreowana przez Marca Martina, w której autor zabiera dziecko z niesamowitą podróż po świecie. Odwiedzają Antarktydę skutą lodem, wędrują po zapełnionych ulicach Hong Kongu, odkrywają niesamowite europejskie stolice, jak Paryż, Moskwa czy Reykjavik. Dziecko znajdzie się także w fenomenalnym Nowym Jorku, odkryje wspaniałości Wysp Galapagos, Rio de Janeiro czy pięknej Amazonii.
Każda z odwiedzanych okolic została umieszczona na dwóch pełnych stronach, zapełnionych obrazkami i tekstem, które świetnie razem współgrają. Bez tekstu, obrazki nie miałyby sensu i odwrotnie.
Ale dlaczego "Milion rzeczy"? Autor na samym początku tłumaczy, że w tej książce czytelnik odnajdzie milion ciekawostek z całego świata. Więcej - te milion ciekawostek bez problemu przerodzi się w milion kolejnych pytań i obudzi prawdziwą ciekawosc świata w każdym dziecku. ❄
Podsumowując - Marc Martin oraz wspaniała kadra wydawnicza Dwie Siostry stworzyli przecudowną książkę dla dzieci i dorosłych, w której można się bez reszty zatracić. Wspaniała grafika i kolory pobudzają walory estetyczne dziecka a informacje na długo rozpalą w nim chęć dalszego odkrywania świata!
Z książkami dla dzieci od wydawnictwa @dwiesiostry miałam już nieraz do czynienia i wiecie co? Są to najlepsze, najbardziej wyjątkowe pozycje i najlepiej wydane! Ale od początku!
"Milion rzeczy" to cudowna książka wykreowana przez Marca Martina, w której autor zabiera dziecko z niesamowitą podróż po świecie. Odwiedzają Antarktydę skutą lodem, wędrują po zapełnionych...
2019-11-27
Dawno temu na świecie było bardzo mało dzieci i jeden Mikołaj, który w jedną noc potrafił obdarować je wszystkie przygotowanymi upominkami. Jednak dzieci z roku na rok przybywało. Jak radził sobie z tym Mikołaj? Jakim cudem jeden Mikołaj dał radę obdarować wszystkie dzieci na świecie i to w jedną noc?
Z odpowiedzią na to trudne pytanie przychodzi wydawnictwo Dwie Siostry, które w nasze ręce i w rączki naszych dzieci przekazuje przecudowną książeczkę „Milion miliardów świętych Mikołajów” autorstwa Hiroko Motai oraz Mariki Maijala. Jest to historia idealna, na ten grudniowy czas, choć za oknem nie widać ani grama śniegu. Krótka, treściwa i niecodzienna opowieść wszystkim ciekawskim dzieciom i niedowiarkom pokazuje, w jaki sposób jeden Mikołaj daje radę obdarować miliony, a nawet miliardy dzieci na całym świecie. Rodzice, którzy będą czytać tę książeczkę swoim dzieciom, tak jak ja pewnie stwierdzą, że jest to całkiem logiczne i sensowne wytłumaczenie :D
„Milion miliardów świętych Mikołajów” to bardzo ciepła, krótka, pozytywna historyjka, opatrzona nietuzinkowymi ilustracjami, ucieleśniającymi dziecięcą swobodę. Świetnie sprawdzi się jako książka na wieczorne czytanie czy prezent pod choinkę! Niejednemu dziecku rozweseli bezśnieżne święta!
Dawno temu na świecie było bardzo mało dzieci i jeden Mikołaj, który w jedną noc potrafił obdarować je wszystkie przygotowanymi upominkami. Jednak dzieci z roku na rok przybywało. Jak radził sobie z tym Mikołaj? Jakim cudem jeden Mikołaj dał radę obdarować wszystkie dzieci na świecie i to w jedną noc?
Z odpowiedzią na to trudne pytanie przychodzi wydawnictwo Dwie Siostry,...
2019-11-29
Jak się przekonaliście w recenzji sprzed kilku dni, pop – upy to świetna forma rozrywki dla najmłodszych. Jednym z wydawnictw, dzięki którym możemy cieszyć się takimi książeczkami jest wydawnictwo Dwie Siostry. Seria pop – upów, która wyszła spod ich skrzydeł, jest niezwykle bogata, ciesząca oko i pouczająca. Dzisiaj z chęcią Wam opowiem kilka słów o tytule „To zależy”.
Pop – up „To zależy” to arcyciekawe podejście do tematu ubierania się. Dla dzieci jest to bardzo ważny aspekt w życiu, niejednokrotnie buntują się przeciw wielu warstwom zakładanym w zimie, nie rozumieją, dlaczego w czasie deszczu powinny nosić płaszcz przeciwdeszczowy, a w zimie czapkę czy rękawice. Czasem nie widzą różnicy w pogodzie, kiedy dorastają uczą się, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Pomocnym w tej nauce może się okazać właśnie tytuł „To zależy.
Głównymi bohaterami tej książeczki są zwierzątka, które stają przed pytaniem, w co się ubiorą. Każda odpowiedź na to pytanie rozpoczyna się od „To zależy..” I zwierzątka podają powody, od których może zależeć ich obecny ubiór, a obrazki ukazują dwa warianty odzieży, jaką mają na sobie. Oczywiście, nie wszystko zależy tylko od pogody. Bohaterowie biorą również pod uwagę swój humor, to, co będą robić w danej chwili, itp.
„To zależy” to bardzo pouczający, kolorowy, niezwykle miły i arcyciekawy pop – up, który śmiało można serwować już 3 latkom, rozpoczynającym swoją przygodę z wybieraniem strojów, decydowaniem o sobie, poznawaniem powodów, dla których coś dzieje się w ten czy inny sposób. Takie książeczki to świetna inwestycja w naukę dziecka, szansa na to, że dziecko nas szybciej zrozumie, albo chociaż spojrzy na uwagi rodzica przychylniejszym okiem, a także pewna ochrona przed buntem. Z czystym sercem polecam, dla mnie to była świetna zabawa, dla córki również, choć zanim zacznie w 100% rozumieć, co dzieje się w książeczce, to myślę, że trochę czasu jeszcze minie.
https://ze-bookiempodreke.blogspot.com/
Jak się przekonaliście w recenzji sprzed kilku dni, pop – upy to świetna forma rozrywki dla najmłodszych. Jednym z wydawnictw, dzięki którym możemy cieszyć się takimi książeczkami jest wydawnictwo Dwie Siostry. Seria pop – upów, która wyszła spod ich skrzydeł, jest niezwykle bogata, ciesząca oko i pouczająca. Dzisiaj z chęcią Wam opowiem kilka słów o tytule „To...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-06
Ałbena Grabowska to autorka, którą znam od dawna, chociażby z powieści „Ostatnia chowa klucz” czy „Lady M.” Względem jej powieści odczuwam ogromną sympatię, każda z nich była bardzo wciągająca, głęboka, doskonale przemyślana. Dlatego też długo nie wahałam się przed sięgnięciem po jej najnowszą powieść.
„Matki i córki” to opowieść o czterech pokoleniach kobiet. Poznajemy tutaj prababkę Marię, która podążyła za swoim mężem na Sybir, babkę Sabinę, znaną skrzypaczkę, która podczas II wojny światowej wylądowała w obozie koncentracyjnym Ravensbruck, matkę, która utraciła swojego ukochanego i postanowiła samotnie wychować dziecko w trudnych PRL - owskich czasach. Ostatnią z pokolenia jest Lila, napiętnowana tajemnicami, żyjąca z przekonaniem, że jej rodzina jest przeklęta. Ma do tego pewne podstawy. Jedną z nich jest totalny brak mężczyzn w ich domu, drugą – mnóstwo sekretów, brak opowieści, przemilczenie pytań zadawanych odkąd Lila umiała sformułować swoje myśli.
„Matki i córki” to kolejna głęboka powieść Ałbeny Grabowskiej. Autorka w jednej książce ukryła cztery przesączone bólem, łzami, kłamstwami, przeinaczeniami, niedopowiedzeniami, niesprawiedliwością, tajemnicami historie czterech kobiet, które nie tylko przechodziły przez ogromne trudności w swoim życiu, ale również w najmniej oczekiwanym momencie musiały zmierzyć się z najważniejszą kobiecą misją – macierzyństwem. Historie przedstawione w książce są niezwykle głębokie, porywają czytelnika, ściskają za serce i nie chcą wypuścić. Co więcej – zostały napisane w bardzo wciągający sposób przez co bardzo trudno było mi oderwać się od tej książki.
Najnowszy tytuł Ałbeny Grabowskiej to fantastyczna, choć niezwykle smutna i gorzka lektura, podczas której mogą Wam płynąć łzy. Ze szczerego serca ją Wam polecam, ponieważ uważam, że jest to jedna z bardziej wartościowych powieści tego roku!
Ałbena Grabowska to autorka, którą znam od dawna, chociażby z powieści „Ostatnia chowa klucz” czy „Lady M.” Względem jej powieści odczuwam ogromną sympatię, każda z nich była bardzo wciągająca, głęboka, doskonale przemyślana. Dlatego też długo nie wahałam się przed sięgnięciem po jej najnowszą powieść.
„Matki i córki” to opowieść o czterech pokoleniach kobiet. Poznajemy...
2019-12-19
Lisa Genova to jedna z tych autorek, których powieści są głęboko przemyślane, dopracowane do ostatniego słowa, pełne medycznej wiedzy i faktów. Autorka, niejednokrotnie stawiana w jednym szeregu obok Jodi Picoult oraz Diane Chamberlain, jest tą, której nie da się zapomnieć.
Ostatnio skusiłam się na wydaną kilka lat temu powieść sekret O'Brienów, która stała przez długi czas na regale i cierpliwie czekała.
Joe O'Brien to uczciwy obywatel, policjant, ukochany mąż, ojciec czwórki dzieci, mieszkaniec irlandzkiej dzielnicy Bostonu. Ma ułożone życie, nie wyobraża sobie żadnych zmian. Ale czy los zważa na to, kto czego chce, a kto nie? Zazwyczaj nie. Tak samo jest z rodziną O'Brienów. Ich spokojne życie chwieje się w posadach, kiedy Joe, będący jej głową, nagle słyszy diagnozę - Choroba Huntingtona, nieuleczalna, nie mająca litości choroba dziedziczna, która każe ludziom żyć w strachu i kończy ich żywot w średnim wieku.
Lisa Genova w swojej powieści ukazała bardzo trudny temat, obraz dotkniętej pewnego rodzaju tragedią rodziny, która nie może pozbierać się psychicznie. Książka jest trudna, czyta się ją niełatwo, gdyż przepełniona jest bólem, cierpieniem, tęsknotą za normalnym życiem, obawą przed przyszłością. Jednak „Sekret O’Brienów” to nie tylko negatywne emocje. Powieść ukazuje siłę, jaką daje człowiekowi rodzina, która nie odwraca się od najbliższego człowieka tylko dlatego, że jest chory i bezwiednie przekazał swój gen młodszemu pokoleniu. Historia O’Brienów jest także pełna odwagi, bo czy Ty byłbyś/byłabyś zdolna do poznania przybliżonej daty swojej śmierci?
Lisa Genova to jedna z tych autorek, których powieści są głęboko przemyślane, dopracowane do ostatniego słowa, pełne medycznej wiedzy i faktów. Autorka, niejednokrotnie stawiana w jednym szeregu obok Jodi Picoult oraz Diane Chamberlain, jest tą, której nie da się zapomnieć.
Ostatnio skusiłam się na wydaną kilka lat temu powieść sekret O'Brienów, która stała przez długi...
2019-12-20
„Jeszcze jedno marzenie” to debiut Magdaleny Zeist, o którym słyszeli już chyba wszyscy w bookstagramowej sferze. Dlaczego? Ano dlatego, że sama autorka należy do naszego grona. Piszę ”naszego”, gdyż sama czuję się jego częścią.
Igor i Gaja to na zabój zakochana w sobie para. Tych dwoje ludzi jest dla siebie wszystkim, jednak na przeszkodzie do ich całkowitego szczęścia stoi umierające serce mężczyzny. Ich wspólne życie staje się jednym wielkim oczekiwaniem – na śmierć lub znalezienie zdrowego serca do przeszczepu. Co dla tej pary wybierze los?
Po wielu pozytywnych recenzjach sięgnęłam po książkę oczekując czegoś niesamowitego. Pierwsze strony były dla mnie lekkim rozczarowaniem. Powodem był styl pisania, który nie do końca przypadł mi do gustu. Czułam, jakby te zdania pisane były trochę na siłę. Nie trafiało to do mnie. Ale nie skreśliłam tej książki, postanowiłam, że mimo wszystko doczytam ją do końca, no bo hej… to w końcu debiut!
Dobrze zrobiłam, gdyż z każdą kolejną stroną moja ciekawość rosła, a niechęć do pisarskiego warsztatu malała. Historia Gai i Igora wciągnęła mnie bez reszty. Powieść posiada ciekawych bohaterów i niebanalną fabułę. Jest w niej wiele smutku, wiedzy medycznej, oczekiwania, nadziei, ale też wiele radości i optymizmu. Zakończenie zwala z nóg, kopara opada, nie ma co! Ciekawym akcentem są cytaty z „Oskara i Pani Róży” umieszczone na początku każdego rozdziału. Okładka również cieszy oko!
Zanim przejdę do podsumowania, muszę wspomnieć o jednym minusie, mianowicie – bohaterowie w tej książce są za dobrzy, zbyt cukierkowi. Dziadek zawsze jest chętny do pomocy, mama załatwia wszystko, o co poprosi córka, a Gaja co kilka dni zaprasza nowego lokatora do swojego domu. Trochę to naciągane jak dla mnie.
Pomijając powyższy minus, „Jeszcze jedno marzenie” to udany debiut pisarski Magdaleny Zeist, który swoim zakończeniem skradł moje serce! Na pewno sięgnę po kolejną książkę @maobmaze! Polecam!
„Jeszcze jedno marzenie” to debiut Magdaleny Zeist, o którym słyszeli już chyba wszyscy w bookstagramowej sferze. Dlaczego? Ano dlatego, że sama autorka należy do naszego grona. Piszę ”naszego”, gdyż sama czuję się jego częścią.
Igor i Gaja to na zabój zakochana w sobie para. Tych dwoje ludzi jest dla siebie wszystkim, jednak na przeszkodzie do ich całkowitego szczęścia...
2019-07-19
Polska. Polanie. Lech. Mieszko. Dobrawa. Rusałka. Południca. Swaróg. Weles. Wodnik. Kilka nazw, kilka słów. Nieprzypadkowych. Są ze sobą ściśle związane. Wiecie czym?
Słowiańszczyzna. Mitologia Słowian. Wierzenia Słowian. Kultura, tradycje, od których wywodzi się naród Polski. Kiedy to zatraciliśmy? Czy stało się to wraz z przyjęciem Chrztu w 966 roku? Dlaczego tak mało się o tym mówi i pisze? Dlaczego w szkole wciąż bębni się o Egipcie, Rzymie, Atenach i ani trochę nie wspomni o tym, skąd wzięliśmy się my, Polanie?
Przychodzę dzisiaj do Was, moi drodzy Czytelnicy, z opinią dotyczącą opowieści Wodnik, której autorem jest Karol Gmyrek. Książka, jak sam tytuł mówi, opowiada historię samotnego Wodnika, który pewnego razu zjawił się w jednej z osad nad brzegiem jeziora. Ku jego zdziwieniu, został bardzo serdecznie przyjęty do społeczności, niezwykle szybko zdobył zaufanie i przyjaźń małego Kazia, a także dach nad głową w jego rodzinnej chacie. Dziesięć rozdziałów, które serwuje Karol Gmyrek, to przeróżne przygody spotykające dwóch nierozłącznych przyjaciół, zderzenie świata dorosłych i świata dzieci, a także problemy, z którymi i dorośli i dzieci muszą sobie radzić.
Dziesięć rozdziałów umieszczonych na 64 stronach to była bardzo przyjemna lektura, od której trudno było się oderwać. Już pierwszy rozdział mocno wciągnął, a córka, choć jeszcze mała, słuchała uważnie moich słów. Autor stworzył wartościową opowieść, która mówi młodym czytelnikom wyraźnie, że nieważne, kim jesteś i jak bardzo się różnisz od reszty ludzi, zawsze jest ogromna szansa, że zostaniesz pokochany bezgranicznie, dostaniesz strawę i dach nad głową. Historia Wodnika pokazuje przyjaźń, która jest mądra, która łączy się z zaufaniem, współpracą i wspólnie pokonywanymi trudnościami. Książeczka ma w sobie bardzo dużo mądrości i uczucia, które można zauważyć w różnych scenach, np: kiedy matka zwraca się do syna spokojnie, choć mogłaby się zezłościć, bądź kiedy ojciec przyjmuje Wodnika pod swój dach i myśli o nim życzliwie, choć mógłby go wyrzucić, twierdząc, że nie ma wystarczająco miejsca lub jedzenia dla wszystkich. Jest to niezwykle ciepła bajka, niosąca ze sobą wiele pozytywnych odczuć. Nie brakuje tam też spraw dorosłych, od których dzieci nigdy nie są tak na sto procent odgrodzone. A Wodnik, jako bardzo mądry bohater, czynnie w nich uczestniczy, stara się za wszelką cenę chronić Kazia i przyjaciół, a kiedy jest potrzeba, bierze na siebie odpowiedzialność za uratowanie czyjegoś życia.
Karol Gmyrek utworzył historię mocno bazującą na słowiańszczyźnie, tchnącą nią od samego tytułu i okładki. Widać, że autor rzetelnie przygotował się do napisania opowieści. Znał bogów, słowiańskie imiona, rodzaje stworzeń, w które wierzyli Słowianie oraz rodzaj podziałów administracyjnych, jakie panowały w dawnych czasach. Oddał to wszystko niezwykle realistycznie, a do tego stworzył śliczną historię dla dzieci. I dla dorosłych także. Moim zdaniem i dzieci, i dorośli mogliby się od Wodnika dużo nauczyć!
O samej historii więcej nie napiszę, chyba, że przypomnę sobie coś istotnego. Napomknę co nieco o formie, w jakiej została wydana i szacie graficznej. Według mnie wydawnictwo się nie postarało, niestety. Wydanie tej książki wygląda trochę jak kolorowanka, bądź jakiś katalog. Nie jest to zachęcające. Zbyt duży format i zbyt cienkie strony sprawiają, że tę książkę do ręki weźmie dopiero bardzo rozumne dziecko, ponieważ moja roczna córka chętnie by ją potargała podczas przeglądania obrazków. No cóż, zostaje nam jedynie pokazywać z dużej odległości. Ale i do pokazywania nie ma zbyt wiele. Jest kilka bardzo kolorowych ilustracji na całą stronę A4, które z jednej strony są urokliwe i mają w sobie to COŚ, ale z drugiej strony trochę odpychają. Najbardziej z nich wszystkich podoba mi się... okładka. Reszta ilustracji, jeżeli występują, została wepchnięta w tekst i jest... czarno biała, a do tego, brzydko powiem, nabazgrolona na kolanie. Milej by się to czytało, gdyby format był zmniejszony do A5, a całość wydania bardziej kolorowa. I na pewno więcej osób zwróciłoby na tę książkę swoją uwagę.
Dobra, to takie czepianie się tej szaty graficznej. Wiadomo, że treść jest najważniejsza. Tak więc, polecam wszystkim rodzicom, którzy chcą przeczytać dziecku coś niezwykle wartościowego. Wodnik jest historią bezbłędną, oczaruje nie tylko dzieci, ale i Was, rodziców!
PS. Panie Karolu! Czekamy na drugą część!
Polska. Polanie. Lech. Mieszko. Dobrawa. Rusałka. Południca. Swaróg. Weles. Wodnik. Kilka nazw, kilka słów. Nieprzypadkowych. Są ze sobą ściśle związane. Wiecie czym?
Słowiańszczyzna. Mitologia Słowian. Wierzenia Słowian. Kultura, tradycje, od których wywodzi się naród Polski. Kiedy to zatraciliśmy? Czy stało się to wraz z przyjęciem Chrztu w 966 roku? Dlaczego tak mało...
2019-08-03
2019-08-07
Dzieci, które rodzimy i wychowujemy, są filarem, na którym budujemy przyszłość - naszą, ich i następnych pokoleń. Warto te filary od początku karmić dobrocią, chęcią pomagania innym, troską o drugiego człowieka, ale również o zwierzęta i przyrodę. Można zacząć bardzo prosto, jak ja z córką - od czytania przepięknych baśni, które nie tylko są rewelacyjnie zarysowaną przygodą, ale także swoistą kryjówką dla niezwykle ważnych tematów.
Kiedy jeszcze nie byłam mamą i żoną, czytałam wszystko, co tylko mnie zaciekawiło, dla własnej uciechy i przyjemności. Po zajściu w ciążę, wiele rzeczy w życiu się zmieniło, kluczowa była również zmiana priorytetów. Czytać kocham nadal, staram się to robić regularnie, jednak natłok obowiązków na to nie pozwala. Postanowiłam więc czytać córce, którą urodziłam rok temu. Chciałabym, aby odziedziczyła, bądź nabyła tę miłość do książek, a równocześnie wyrosła na dobrą, mądrą, współczującą, troskliwą osobę. To pragnienie było głównym powodem, dla którego wybrałam tę baśń. Nie mam wątpliwości, że napisana przez Krzysztofa Konopkę Królewna i stokrotki pomoże nam w tym.
Krzysztof Konopka przyszedł na świat w Lubaczowie w 1999 roku. Od zawsze kocha pisanie i rysowanie, czego dowodem jest jego osobisty zbiór wszystkich tworów. Jego pierwsza książka - Powieść z krainy Pimpinelli - wydano w 2015 roku, kiedy miał zaledwie 16 lat. Samodzielnie ją zilustrował, tak samo, jak w przypadku Królewny i stokrotki.
Królestwo Bellis jest bardzo szczęśliwe, obfituje w dobrobyt i pokój, a na tronie zasiada poczciwa para królewska - król Bernard i królowa Anna. Doskonale władają swoim królestwem, poddani są szczęśliwi, życie upływa w spokoju i harmonii. Wszystko to ma jednak zostać przerwane, gdyż z sąsiedniego państwa nadjeżdża złowroga uzurpatorka, ostrząca sobie pazury na królestwo Bellis. Do królestwa wkrada się chaos i strach, a królewska para musi uciekać. Królowa Anna wraz ze swoją malutką córeczką ucieka w swoje rodzinne strony - do matki mieszkającej na skraju dalekiego miasteczka, w ubogim gospodarstwie. Po niedługim czasie królowa zostaje uprowadzona, a królewna Blanka wychowuje się pod czujnym okiem babci. Dziewczyna rośnie, rozwija się, jest coraz ciekawszą świata osóbką, nie ma wątpliwości, że gdyby to ona zasiadała na tronie Królestwa Bellis, ludzie znów byliby szczęśliwi i wiedliby godne życie.
Blanka, bo tak ma na imię królewna, jest główną bohaterką baśni Królewna i stokrotka. Gdy ją poznajemy, ma kilka lat, uczy się dopiero świata, ale jest niezwykle współczująca i dobra. Potrafi za każdym razem zmartwić się o babcię, a gdy widzi na swojej drodze jakieś ranne zwierzątko - bez wahania mu pomaga. Wraz z biegiem baśni, rośnie też królewna, która za sobą ma mnóstwo doświadczeń. Żyje w otoczeniu babci, ukochanych zwierząt i cudownej przyrody. Wychowuje się w słodkim kokonie niewiedzy, który stworzyła jej babcia. Przeżywa mnóstwo przygód, staje się coraz bardziej dobra, jeśli w ogóle jeszcze można, zaczyna pomagać ludziom, szczerze im współczuje, najchętniej oddałaby im wszystko, co ma.
Totalnym przeciwieństwem Blanki, jest zła władczyni Albina, która bezprawnie objęła władze w królestwie Bellis, skazując parę królewską na więzienie, a poddanych na cierpienie pod jej rządami. Albina jest zła do szpiku kości, odznacza się wyjątkową niecierpliwością, nie szanuje swoich podwładnych, za najmniejsze przewinienia skazuje ludzi na więzienie. Jest tak zła, że nie może znieść widoku pięknych stokrotek, które w Bellis kojarzą się ze szczęściem i panowaniem dobrych władców. Albina za wszelką cenę chce zdobyć pełne panowanie nad królestwem, jest zdolna nawet do wyrządzenia krzywdy królewnie Blance.
Królewna i stokrotki to przepiękna baśń, która pokazuje odwieczną wojnę dobra ze złem. W świecie stworzonym przez Krzysztofa Konopkę nie ma miejsca na coś pomiędzy. Jest to baśń, którą można postawić na równi z Królewną Śnieżką czy Śpiącą Królewną. Kiedy dziecko zaczyna już rozumieć więcej poza "am am" i "siiiii", powoli można zacząć czytać tę baśń, która pomoże wpoić mu te najlepsze cechy - troskę o drugiego człowieka, zapał do bezinteresownej pomocy, dbanie o naturę i wiele innych.
Niezwykle ciekawym przerywnikiem, który może wywołać salwy śmiechu, są dialogi zwierząt żyjących w gospodarstwie babci Blanki. Niejednokrotnie rozbawiły mnie do łez, a szczególną sympatię zyskała Donata, wiecznie naburmuszona krowa.
Krzysztof Konopka napisał fantastyczną baśń bardzo prostym językiem, a do tego własnoręcznie stworzył ilustracje, które umilają nam lekturę. Są one również nieskomplikowane, ale bardzo kolorowe i skutecznie przykuwają uwagę małego dziecka. Cała książka została wydana w wygodnej formie, posiada duże litery, a okładka szczerze zachęca do rozpoczęcia przygody wraz z królewną Blanką.
Baśń Krzysztofa Konopki jest naprawdę godną polecenia książką, którą warto czytać dziecku, bądź zachęcać do samodzielnego czytania. Jednak jej objętość może skutecznie zniechęcić te bardzo małe dzieci. Można więc zasugerować się, że jest to baśń stworzona dla troszkę starszych dzieci, na moje oko 6-8 lat.
Z czystym sercem polecam, by z pomocą królewny Blanki, wpajać naszym dzieciom najlepsze cechy!
Dzieci, które rodzimy i wychowujemy, są filarem, na którym budujemy przyszłość - naszą, ich i następnych pokoleń. Warto te filary od początku karmić dobrocią, chęcią pomagania innym, troską o drugiego człowieka, ale również o zwierzęta i przyrodę. Można zacząć bardzo prosto, jak ja z córką - od czytania przepięknych baśni, które nie tylko są rewelacyjnie zarysowaną...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-24
Niejeden z nas chciałby w życiu być KIMŚ. Kimś, kto zdobywa nagrody, kimś, kto jest wzorem, kimś, komu inni zazdroszczą sławy, pieniędzy, rozgłosu, szacunku, nazwiska. Jedną z branż, w której można się wybić, choć jest to niewyobrażalnie trudne, jest telewizja. Jeden wystrzałowy serial, jeden świetny scenariusz i można zdobywać szczyty. Wszystkiemu towarzyszy ogromny stres i presja, nie można dać się wytrącić z rytmu, ponieważ na jedno miejsce czeka setka chętnych, którzy równie dobrze sobie poradzą.
Podobnie jest w przypadku Carrie i Emmy, głównych bohaterek powieści Ta druga autorstwa Michelle Frances. Carrie jest znaną, lubianą producentką, która poświęciła większą część swojego życia karierze. W wieku czterdziestu lat ma doskonałą pozycję, którą zawdzięcza ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeniom. Ponadto posiada równie utalentowanego męża, który jest wziętym scenarzystą. Ich kariery w pewnym momencie się połączyły, Adrian napisał świetny scenariusz, który Carrie zamierza wyprodukować. Na przeszkodzie staje jej.. ciąża. Nieplanowane dziecko, którego nigdy nie chciała mieć, jednak postanowiła je zatrzymać, gdyż to był jej ostatni macierzyński dzwonek.
Aby prace nad serialem miały się dobrze, Carrie potrzebowała zastępstwa. Do stacji zgłosiła się młoda Emma. Świeże spojrzenie, determinacja, inteligencja, skrupulatność. I ta niezwykła chęć, by e wszystkim naśladować Carrie. Czy ta młoda kobieta nie chce przypadkiem wykazać się jak najlepiej i zająć miejsce Carrie? Czy Carrie może spać spokojnie, jeżeli wszyscy z jej otoczenia bardzo polubili Emmę i życzą jej jak najlepiej? Czy Carrie będzie miała do czego wracać po urlopie macierzyńskim? A może Emma odbierze jej jeszcze coś, na przykład męża?
Emma jest młodą kobietą, którą poznajemy w niezbyt wesołym okresie jej życia. Jest po szkole, usilnie szuka pracy i boryka się z ciągłym niezadowoleniem rodziców. Co więcej, mimo dwudziestu kilku lat wciąż u nich mieszka. Jej największym marzeniem jest praca w telewizji, pragnie pisać scenariusze, choć aktualnie ma pisarski zastój. Dostaje dużą szansę od losu, kiedy znana producentka Carrie Kennedy idzie na urlop macierzyński. Robi bardzo dobre wrażenie na pracodawczyni i znanym scenarzyście, Adrianie, który swoją karierę zawdzięcza scenariuszowi "Bunt pokolenia". Emma jest pilna, pracuje w pocie czoła, chętnie pomaga Adrianowi w opracowywaniu scenariusza, jednak po kryjomu prowadzi małe śledztwo. Do czego doprowadzą ją owe poszukiwania?
Początkowo postać Emmy zyskała moją sympatię. Później obawiałam się, że jednak historia okaże się typowa i zostanie po prostu kochanką znanego scenarzysty i sprzątnie Carrie sprzed nosa i karierę, i męża. Cóż, autorka miała jednak co innego w zamiarze. Coś, co może nie zaskoczyło mnie jakoś bardzo, ale sprawiło, że książka zyskała ciekawą fabułę.
Carrie Kennedy jest czterdziestoletnią, znaną producentką, która ciężko pracowała na swój sukces. Z Adrianem żyją w szczęśliwym związku, dopóki kobieta nie postanawia zatrzymać nieplanowanej ciąży. Adrian otwarcie przyznaje, że nie chce dziecka, jednak Carrie czuje, że może to byś jej ostatnia szansa. Dalsze losy bohaterki coraz bardziej się komplikują. Postawiła na szali swoją karierę, swój związek dla małego, jeszcze nienarodzonego dziecka. Zyskała tym mój szacunek, bardzo polubiłam tę kobietę i życzyłam jej jak najlepiej.
Adrian to ostatni z trójki głównych bohaterów, mąż Carrie. Jest bardzo pewny siebie, próżny, pragnie, by wszyscy cały czas mu nadskakiwali, by go wielbili i kochali. Od początku budził moją antypatię, nigdy nie lubiłam próżniaków i tych, którzy uważali, że są warci więcej niż inni. Ten bohater skrywa ważną tajemnicę, która wyjaśnia czytelnikowi wszelkie motywy Emmy.
Ta druga to powieść, która może nie należy do najlepszych i najbardziej wyrafinowanych, jednak mi się podobała. Akcja nie pędziła na łeb na szyję, wszystko powoli się rozkręcało i wyjaśniało. Tajemnic zawartych w książce jest kilka, dlatego cieszę się, że dotrwałam do końca. Bohaterowie byli ciekawi i dobrze wykreowani, zachowywali się logicznie, nie mam się tutaj do czego przyczepić. Fabuła również jest realistyczna, uważam, że mogłoby się to wydarzyć w rzeczywistości. Powieść została podzielona na bardzo krótkie rozdziały, których jest ponad sto, ale dzięki temu dobrze się czyta, całość nabiera jakiegoś swoistego tempa. Ta druga może nie wywołała we mnie jakichś ogromnych emocji, ale czułam, że chcę ją czytać dalej. Zakończenie nie miało w sobie wielkiego BUM, ale było zadowalające.
Czy polecam? Czy warto przeczytać? Jeżeli nie szukacie czegoś, co wywołałoby w Was ogrom emocji, jeśli chcecie przeczytać coś w jeden - dwa wieczory, jeśli nie macie jakiś wielkich oczekiwań, to Ta druga sprawdzi się idealnie. Nie polecam tym, którzy zawsze od książki oczekują super szybkiej akcji, którzy chcą niezapomnianych emocji i szoku, bo niestety, w Tej drugiej tego nie znajdziecie.
https://ze-bookiempodreke.blogspot.com/2019/10/ta-druga.html
Niejeden z nas chciałby w życiu być KIMŚ. Kimś, kto zdobywa nagrody, kimś, kto jest wzorem, kimś, komu inni zazdroszczą sławy, pieniędzy, rozgłosu, szacunku, nazwiska. Jedną z branż, w której można się wybić, choć jest to niewyobrażalnie trudne, jest telewizja. Jeden wystrzałowy serial, jeden świetny scenariusz i można zdobywać szczyty. Wszystkiemu towarzyszy ogromny stres...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-17
2019-12-18
2019-11-25
„Skazany na zło” to druga powieść Adriana Bednarka, którą miałam okazję przeczytać. Po świetnym „Pasażerze na gapę” stwierdziłam, że chcę zobaczyć, co dalej proponuje autor czytelnikowi, czy to aby nie jednorazowy zachwyt.
Wiktor ma kochającą żonę, dom na kredyt, który powoli spłaca, prowadzi niecodzienny biznes z najlepszym kumplem i ma problem z nadużywaniem alkoholu. Pech chce, że znajduje go chętna dziewczyna, z którą idzie do łóżka. Kilka randek później dziewczyna umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, Wiktor staje przed dylematem, co zrobić z jej ciałem, a całe zajście zostaje uwiecznione przez psychopatycznego Reżysera. I tutaj zaczyna się ostra jazda…
Wiktor to bardzo ciekawy bohater. Z jednej strony ma wszystko, z drugiej pakuje się w bezsensowny romans, który niszczy mu życie. Musi przekroczyć własne granice, z jednej strony łamie go strach, z drugiej nie brak mu odwagi i determinacji, doskonale planuje swoje działania, podobnie jak Reżyser. Powieść pokazuje, jak jedna zła decyzja może wpłynąć na względnie dobrego człowieka i zamienić go w totalnie złą istotę. „Skazany na zło” jest świetnie skonstruowanym thrillerem, w którym nie brakuje ciekawych bohaterów, akcji, dobrze przemyślanej fabuły, dreszczyku emocji i tego wyczekiwania, ciekawości, chęci rozszyfrowania całej historii, które popychają czytelnika do przewracania strony za stroną. A na końcu? Już raz się przekonałam, że Adrian Bednarek doskonale wyprowadza czytelnika w pole, a dzięki lekturze „Skazanego…” przekonałam się o tym powtórnie! Jednak samo czytanie nie wciągnęło mnie tak, jak przypadku „Pasażera…”. Nie jest to wina książki, a raczej moja. Odkładanie książki co minutę i wracanie do niej po jakimś czasie nie jest wcale dobre dla historii i zainteresowania czytelnika – życie!
Słowem podsumowania – gorąco polecam powieść „Skazany na zło” Adriana Bednarka! Na pewno będziecie się przy niej świetnie bawić!
https://www.instagram.com/zebookiempodreke/
„Skazany na zło” to druga powieść Adriana Bednarka, którą miałam okazję przeczytać. Po świetnym „Pasażerze na gapę” stwierdziłam, że chcę zobaczyć, co dalej proponuje autor czytelnikowi, czy to aby nie jednorazowy zachwyt.
Wiktor ma kochającą żonę, dom na kredyt, który powoli spłaca, prowadzi niecodzienny biznes z najlepszym kumplem i ma problem z nadużywaniem alkoholu....
2019-11-30
Witajcie, kochani! Przychodzę dziś do Was z recenzją „Horyzontu” Jakuba Małeckiego. Uprzedzam, że jest do opinia pisana zaraz po przeczytaniu, pod wpływem ogromnych emocji, ale może właśnie takie są najlepsze?
„Horyzont” jest pierwszą powieścią autora, po jaką miałam okazję sięgnąć. Nieraz zastanawiałam się, jakie są książki tego pisarza, skoro ludzie tak bardzo je zachwalają, co w nich widzą, ale dopiero wygrana w konkursie @kryminalnatalerzu dała mi możliwość zapoznania się z twórczością Jakuba Małeckiego.
Na początku przyznam, że miałam już do czynienia z literaturą piękną, pisaną w podobnym stylu do Jakuba Małeckiego, ale zawsze bałam się je recenzować, gdyż nie wiedziałam, czy zrobię to dobrze. W tym przypadku też tego nie wiem, ale mam nadzieję, że podołam. Zresztą – nie chcę tej powieści rozkładać na części pierwsze, chcę Was do niej zachęcić. Tylko tyle i aż tyle.
Przechodząc do samej powieści – „Horyzont” to historia dwójki bohaterów. Maniek i Zuza mieszkają w jednym bloku, drzwi w drzwi, na warszawskim Mokotowie. Maniek, czyli Mariusz Małecki, to emerytowany żołnierz, który powrócił z Afganistanu z ogromnym bagażem doświadczeń, żółwiem oraz zespołem stresu pourazowego. Obecnie próbuje napisać książkę o swoich przeżyciach, która ma podziałać na niego terapeutycznie, jednak mężczyzna nie może wydobyć z siebie ani jednego słowa. Zuza jest młodą kobietą, która straciła matkę i podejmuje próbę usamodzielnienia się. Czuwa nad chorą babcią, która coraz częściej oddala się myślami od rzeczywistości, a przy okazji próbuje odkryć rodzinną tajemnicę, na która natknęła się zupełnie niespodziewanie. Zuza i Maniek to dwie bardzo rożne osoby, nic ich nie powinno łączyć, a jednak scala ich więcej, niż nam się wydaje.
„Horyzont” złapał mnie za serce, rozkochał, w międzyczasie je ranił, żeby na koniec podeptać je ciężkimi, żołnierskimi buciorami w rytm mojego głośnego szlochu. To jedno zdanie powinno wystarczyć jako moja rekomendacja. Ale ja chcę Wam powiedzieć jeszcze coś. Ta książka jest cholernie dobra, ot co! Wiecie co przede wszystkim w niej znajdziecie? Emocje! Emocje wszelkiego rodzaju. Znajdziecie tu przede wszystkim smutek, strach, bezradność emerytowanego sapera, który nie potrafi pogodzić się z wieloma wydarzeniami ze swojego życia, który skrywa poważną, wstydliwą tajemnicę, którego po nocach dręczą koszmary. Jest tutaj mnóstwo przemyśleń, próba odszukania samego siebie, ułożenia sobie życia w nowym świecie, w którym nikt tak naprawdę nie zrozumie żołnierza wracającego z misji. W „Horyzoncie” przeczytacie o odkrywaniu rodzinnej tajemnicy, która może zaważyć na życiu młodej kobiety, o próbie samobójczej, o walce z własnymi demonami, o konsekwencjach nieprzemyślanych decyzji, o ratowaniu własnego życia, o podążaniu za miłością wbrew wszystkiemu. Znajdziecie tutaj to wszystko wraz z niewielką dozą humoru i zapewniam – będziecie płakać, tak samo jak ja płakałam, czytając kilka ostatnich rozdziałów.
Kochani, przedstawiam Wam „Horyzont” – książkę, która jest największym dylematem czytelnika, książkę, która jest tak dobra, że chciałoby się jak najszybciej poznać zakończenie i jednocześnie chciałoby się czytać ją jak najdłużej, książkę która skłania do przemyśleń i to nie byle jakich, książkę, która wyciska łzy! Kochani „Horyzont” to najlepsze książkę, jaką przeczytałam w tym roku!
Witajcie, kochani! Przychodzę dziś do Was z recenzją „Horyzontu” Jakuba Małeckiego. Uprzedzam, że jest do opinia pisana zaraz po przeczytaniu, pod wpływem ogromnych emocji, ale może właśnie takie są najlepsze?
„Horyzont” jest pierwszą powieścią autora, po jaką miałam okazję sięgnąć. Nieraz zastanawiałam się, jakie są książki tego pisarza, skoro ludzie tak bardzo je...
2019-11-18
2019-11-18
„Pasażer na gapę” to pierwsza powieść Adriana Bednarka po jaką miałam przyjemność sięgnąć. W tej książce poznajemy historię Maćka, zamkniętego w psychiatryku chłopaka, który planuje ucieczkę, ponieważ chce wrócić do swojej ukochanej. Niestety, pech chciał, że dobę przed planowaną ucieczką do jego pokoju dołącza Nowy. Chcąc nie chcąc, młody chłopak musi zabrać go ze sobą. Jak skończy się ucieczka z nowo poznanym facetem?
Historia jak dla mnie jest całkiem oryginalna, przyznaję, że nie czytałam jeszcze książki z podobną fabułą (chyba, bo tyle się ich przewinęło w moim życiu). Mamy tutaj blokowiska, młodych ludzi z dużym bagażem doświadczeń, głównie tych negatywnych, chcących wyrwać się z biedoty, mamy dorosłych, którzy chcieliby, aby ich dzieci spotkał lepszy los, mamy zdradzonego mężczyznę, który traci zmysły, detektywa, który ma po uszy pracy za psie pieniądze i parę, która kocha się na zabój.
Adrian Bednarek dał nam intrygujących bohaterów(z których najbardziej polubiłam Magdę, silną psychicznie kobietę, kochającą adrenalinę), których po kilku pierwszych stronach wrzucił w wir szalonej akcji, dał ciekawą fabułę, dobrze skonstruowaną powieść i mrożące krew w żyłach sceny morderstw. Właśnie one wzbudziły we mnie pewne pytanie - czy z samym autorem jest wszystko w porządku? Powieść bardzo mi się podobała i gdyby nie nadmiar obowiązków przeczytałabym ją dużo szybciej. Była wciągająca, pochłaniająca, chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, jak cała historia się skończy. Z czystym sumieniem mogę polecić Wam „Pasażera na gapę”, o ile jeszcze nie czytaliście tej powieści, a ja zabieram się za kolejne książki autora!
„Pasażer na gapę” to pierwsza powieść Adriana Bednarka po jaką miałam przyjemność sięgnąć. W tej książce poznajemy historię Maćka, zamkniętego w psychiatryku chłopaka, który planuje ucieczkę, ponieważ chce wrócić do swojej ukochanej. Niestety, pech chciał, że dobę przed planowaną ucieczką do jego pokoju dołącza Nowy. Chcąc nie chcąc, młody chłopak musi zabrać go ze sobą....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-11-06
Z jednej strony posiadanie dziecka to niezwykle ciężka praca. Czasem na koniec dnia mama jest wykończona dzieckiem i jedyne o czym marzy, to umyć się, paść na łóżko i zasnąć. Z drugiej jednak strony, bycie mamą to bardzo dużo uśmiechu, uczenie dziecka wartościowych rzeczy, dużo radości i szczęścia. Czytanie jest jednym z promyków, które mogę podarować swojemu dziecku. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z troszkę innym, bardziej dziecięcym postem, w którym główną rolę odegra Jorg Muhle i jego książka Do kąpieli, króliczku.
Do kąpieli, króliczku to pewien rodzaj opowiadania, historyjki, ale nie takiej zwykłej. Jest to wyjątkowa historia, ponieważ, aby miała ona sens, musi w niej uczestniczyć sam czytelnik, czyli małe dziecko.Wydarzenia, które odbywają się we wnętrzu tej książeczki nie mogą mieć miejsca bez dziecka, które pomoże głównemu bohaterowi, króliczkowi, w wieczornej toalecie. Tekst jest krótki, prosty, idealny, aby małe dziecko mogło zrozumieć, czego oczekuje od niego autor. No i rysunki - niezbędne, ponieważ bez rysunków książeczka dla dzieci nie może istnieć. A w tej pozycji są one nad wyraz ważne, gdyż dziecko musi widzieć, gdzie włączyć suszarkę, gdzie króliczek ma oczy, aby mu je zakryć przed lecącą wodą, lub w która stronę dmuchać, aby wysuszyć króliczkowi głowę.
Do kąpieli, króliczku to niezwykła książeczka, która za zadanie ma zaangażowanie małego, już ponadrocznego dziecka w historię malutkiego królika. Dziecko w tym wieku uczy się bardzo dużo, chłonie wszystko z otoczenia, dlatego ta pozycja jest doskonała na ten czas. Pokazuje, jak wykonywać polecenia i jak pomagać ludziom, bohaterom, zwierzątkom. Książeczka posiada 20 stron i na każdej można znaleźć inną czynność oraz kolejne zadania, jakie musi spełnić dziecko, by króliczek został porządnie umyty, wysuszony i nakremowany.
Co więcej? Do kąpieli, króliczku to rewelacyjna zabawa dla dzieci i dla dorosłych. Niejeden stary piernik się ubawi podczas czytania tej pozycji. Mówię to z doświadczenia, jestem już mamą, a jeżeli chodzi o różnego rodzaju zabawy lub czytanie bajek i historyjek dla dzieci, cieszę się jak te najmłodsze - głośno i szczerze.
Pozycja Do kąpieli, króliczku to niesamowite dzieło, niezbędne w biblioteczce rocznego dziecka. Jorg Muhle i wydawnictwo Dwie Siostry spisali się na medal. Ja wraz z córką jesteśmy zachwycone tą książeczką i z czystym sercem polecamy ją wszystkim mamom i wszystkim pociechom!
Z jednej strony posiadanie dziecka to niezwykle ciężka praca. Czasem na koniec dnia mama jest wykończona dzieckiem i jedyne o czym marzy, to umyć się, paść na łóżko i zasnąć. Z drugiej jednak strony, bycie mamą to bardzo dużo uśmiechu, uczenie dziecka wartościowych rzeczy, dużo radości i szczęścia. Czytanie jest jednym z promyków, które mogę podarować swojemu dziecku....
więcej Pokaż mimo to