rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

To nie pierwsza powieść Olsena. Nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością, nie znam jego stylu, nawyków literackich – niczego. To tak tytułem wstępu.

„Szósta ofiara” podzielona jest na pięć głównych rozdziałów, każdy opatrzony jest kobiecym imieniem. Jak domyślamy się z tytułu książki imieniem kolejnych ofiar. I to już na wstępie psuje zabawę. Gdy pojawia się nowa postać, mniej więcej wiemy już co ją spotka. Ale po kolei. W małym amerykańskim miasteczku, gdzie zazwyczaj nie dzieje się nic nadzwyczajnego znika kobieta. Jej narzeczony jest zdesperowany, przerażony i pewny, że stało się coś złego. Idzie z tym na policję. Sprawa trafia do detektywów: Kendall Stark i jej partnera Josha Andersona. Rozpoczyna się rutynowe śledztwo, chociaż wszyscy są przekonani, że młoda imigrantka po prostu uciekła z kraju. Wątpliwości szybko się rozmywają, gdy policja otrzymuje kolejne zgłoszenie o zaginięciu, niedługo też odnajdują zmasakrowane ciało kobiety, a dziennikarka z lokalnej prasy dostaje niepokojące telefony.

Nie będę Wam psuła „zabawy” i na tym etapie pozostawię zarys fabuły. Nie powiem, że jestem zawiedziona ta książką, bo niczego się po niej nie spodziewałam. Jednak czegoś w niej brakuje. Co zirytowało mnie na samym początku już wiecie – rozdziały. Kolejną denerwującą sprawa było dla mnie to, że autor tak naprawdę nie wyznaczył głównego bohatera. Oczywiście, niektóre postacie są dokładniej opisywanie, ich życie osobiste i przemyślenia. Jednak cały czas odnosiłam wrażenie, że Olsen nie może się zdecydować, kto ma grać pierwsze skrzypce. Czy pani detektyw zmagająca się z własną niemocą wobec swojego autystycznego synka? Czy jej partner? Facet już niemłody, który cały czas zbyt mocno wierzy w swój czar i urok osobisty. A może młoda dziennikarka, która szuka swojej szansy na zabłyśnięcie i wybicie się? Pozostaje jeszcze „ten zły”, jego mroczne występki i seksualne fanaberie... A propo, co też mi się nie spodobało – niemal natychmiast dowiadujemy się, kto stoi za wszystkimi zbrodniami (my wiemy, policja nie, zabójca jest ostrożny i sprytny – klasyczna gra w kotka i myszkę).

Kolejna rzecz to jak gdyby wymuszenie pewnych obrazów, zachowań i dialogów. Dla przykładu, wydaje mi się, że autor na siłę chciał dodać policjantce Stark kłopotów z chorym dzieckiem. Tak naprawdę do niczego to nie prowadziło. Tak samo jest moim zdaniem w przypadku wulgarnych tekstów rzucanych przez oprawcę (o czym przekonacie się już w pierwszym zdaniu), cały czas brzmiały dla mnie sztucznie. Zachowanie niektórych postaci też jest nieracjonalne, a co najgorsze, nie zostało wytłumaczone.

Mało w tym wszystkim było szczegółów pracy policyjnej. Możecie powiedzieć, że to nawet dobrze, ale wcale nie. Cała sprawa wyjaśnia się przez - nie tyle przypadek, co banalne postępowanie i to bynajmniej nie stróżów prawa.

Książka ma jeden moment, który mnie zaciekawił. Epilog. Odczytałam to jako zapowiedź kontynuacji przygód dotychczasowych bohaterów. Jeśli tak będzie to pewnie po nią sięgnę.

I wyszło, że wypisałam same wady książki... No cóż, łatwiej pisać o przywarach, niż zaletach. Książkę mimo wszystko uznaję za przeciętną. Pomimo moich powyższych wynurzeń nie jest najgorsza. Jest zupełnie przeciętna. Daję 2,5 palucha.

Po więcej zapraszam na mojego bloga: lolilola.blogspot.com

To nie pierwsza powieść Olsena. Nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością, nie znam jego stylu, nawyków literackich – niczego. To tak tytułem wstępu.

„Szósta ofiara” podzielona jest na pięć głównych rozdziałów, każdy opatrzony jest kobiecym imieniem. Jak domyślamy się z tytułu książki imieniem kolejnych ofiar. I to już na wstępie psuje zabawę. Gdy pojawia się nowa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzisiaj próba recenzji książki niebanalnej. Pewnie jeszcze długo bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie jej okładka (którą dobrze teraz widzicie). Wydawała mi się zachęcająca, takie żywe, wiosenne kolory. Moje ukochane żonkile. Kierując się tylko tym obrazem pomyślałam, że będzie to lekka książka o życiu, o miłości, o codzienności. Opis na rewersie szybko sprowadził mnie na ziemię. Jednak już nie chciałam jej wypuścić z rąk.

To pierwsza książka pani Agnieszki, podzielona została na trzy zasadnicze części- lata. A te z kolei na takie jakby krótkie rozdziały, których jest wiele. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ tej książki nie da się przeczytać jednym tchem. Każdy z tych małych rozdzialików mógłby stanowić osobną historię – a jednak tworzą całość, opowieść o wolontariacie autorki w hospicjum. O codzienności. O życiu. O miłości. O sile i cierpieniu. Nie jest to łatwa lektura. Każda strona naładowana jest ogromną dawką emocji – nie zawsze tych pozytywnych. Ciężko jest udźwignąć taki ciężar.

Pani Agnieszce również nie było lekko. Życie jej nie oszczędzało. Straciła swoją córeczkę, która żyła kilka dni. Jak można pogodzić się z takim ciosem od losu? Gdy w hospicjum na raka zmarł jej teść, postanowiła zaangażować się w jego działalność. Chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby „zaangażować się w życie osób przebywających w hospicjum”. Jak nikt potrafi ich zrozumieć, dotrzeć do nich, lub po prostu być przy nich. Niby niewiele, a jednak bardzo dużo. By chociaż trochę zrzucić z siebie ciężar hospicyjnych przeżyć, założyła bloga „zorkownia”. (To od niego pochodzi nazwa książki. Cały czas umieszczane są tam wpisy – możecie zajrzeć i mieć przedsmak lektury lub jej kontynuacje). Opisuje w nim swoje doświadczenia, przemyślenia, codzienność.

Tak jak napisałam we wstępie jest to tylko próba recenzji. Nieskładna, kanciasta... Zawartości tej książki nie da się ocenić obiektywnie, gdyż z każdego z nas po jej przeczytaniu wyjdą inne uczucia.

W prostych, krótkich zdaniach opisywane są morza, całe oceany emocji. Czasami wystarczy jedno słowo, by poruszyło czułą strunę. Treść „Zorkowni” wywleka z nas człowieczeństwo, ból, strach, miłość, wzruszenie, cierpienie, a także empatię. Myślę, że każdy czytelnik podejdzie do niej trochę inaczej. Nie mniej jednak, każdy z nas „coś” podczas czytania tej lektury poczuje. Tak samo jak bohaterowie tych opowieści.

5 paluchów. Zachęcam do zapoznania się z "Zorkownią". Do otwarcia się na drugiego człowieka i jego historię. Do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia się nad codziennością. Tylko tyle i aż tyle.

Dzisiaj próba recenzji książki niebanalnej. Pewnie jeszcze długo bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie jej okładka (którą dobrze teraz widzicie). Wydawała mi się zachęcająca, takie żywe, wiosenne kolory. Moje ukochane żonkile. Kierując się tylko tym obrazem pomyślałam, że będzie to lekka książka o życiu, o miłości, o codzienności. Opis na rewersie szybko sprowadził mnie na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszą lekturą po jaką sięgnęłam w tym roku jest „Nieszczelna sieć” Nessera. W sumie była pod ręką, a paru znajomych poleciło mi tego autora. Nie trzeba mnie było długo namawiać. Lubię skandynawskich pisarzy i ich twórczość. Jako, że Hakan jest płodnym pisarzem, postanowiłam do tematu podejść systematycznie i chronologicznie – co najmniej raz w miesiącu zrecenzuję jedną pozycję z dorobku Nessera (i mam szczerą nadzieję, że będzie to dobra literatura). Zacznę od cyklu z inspektorem Van Veeteren.

Janek Mattias Mitter nie miał lekkiego i łatwego poranka. Obudził się, nie wiedząc kim jest, męczył go okropny kac, a na sam koniec znalazł w wannie swoją żonę – martwą. Wszystkie dowody wskazują jego winę, nie dość, że był w tym czasie kompletnie pijany, to jeszcze zachowywał się niezrozumiale w oczekiwaniu na policję po którą sam zadzwonił. Śledczy nie mają wątpliwości, że jest winny zbrodni. Jednak on uparcie twierdzi inaczej. Nie ma niczego na swoją obronę, a mimo to nie przyznaje się do morderstwa. Inspektorowi Van Veteren'owi jednak coś się nie zgadza, doszukuje się innego rozwiązania. Jego przypuszczenia potwierdzają się, gdy i skazany zostaje zamordowany. Przypadek?

„Nieszczelna sieć” jest... słaba. Czytanie idzie jak po grudzie. Przez większą część książki są to flaki z olejem. Opisy rzeczywistości, które tak naprawdę nie wprowadzają niczego do powieści. Akcji nie ma prawie w ogóle. Czyta się i czyta... Chciałoby się, aby z każdą stroną rosło napięcie, gęstniała atmosfera, rozpoczęła się pełna emocji pogoń za tym złym – tego tutaj nie znajdziemy. Szybko i łatwo domyślamy się kto jest mordercą. Mało tego - motyw był nie tyle banalny, co oklepany. Główny bohater jest nieogarnięty, mało błyskotliwy i irytujący. Autor chyba chciał stworzyć postać nieprzeciętną, jednak wyszedł mu jedynie gbur. Oj, żeby w następnych powieściach Van Veeteren stał się bardziej ludzki i przystępny.

Przede mną jeszcze sporo pozycji z twórczości Nessera, obawiam się, że jeśli będą trzymały taki „poziom” to nie zrealizuje swojego planu i po prostu przestanę je czytać. W tej pierwszej lekturze nie było niczego chwytliwego, oby w kolejnych coś się pojawiło. Wielbiciele Hakana Nessera przekonajcie mnie do jego twórczości!

„Niezniszczalnej sieci” daję jednego palucha.
Zapraszam na mojego bloga: lolilola.blogspot.pl

Pierwszą lekturą po jaką sięgnęłam w tym roku jest „Nieszczelna sieć” Nessera. W sumie była pod ręką, a paru znajomych poleciło mi tego autora. Nie trzeba mnie było długo namawiać. Lubię skandynawskich pisarzy i ich twórczość. Jako, że Hakan jest płodnym pisarzem, postanowiłam do tematu podejść systematycznie i chronologicznie – co najmniej raz w miesiącu zrecenzuję jedną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka przedstawia historię pięciu pokoleń japońskich kobiet, które zmagały się ze swoim przeznaczeniem. Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy: „to na pewno będzie kolejna opowieść o gejszach”. W sumie nie miałabym nic przeciwko temu, jednak Aly Cha stworzyła zupełnie inny portret Japonek. Odkryjemy świat daleki od luksusów, wypudrowanych twarzy, kokieteryjnego uwodzenia. Drogi opisanych kobiet nie były usłane różami, jednak najważniejsze pytanie brzmi: czy mimo tego były szczęśliwe?

Yuki poznajemy w 1969 roku. Wraz ze swoją matką- Miho, przemierzają drogę z Tokio do Osaki, gdzie mieszkała jej babka- Asako. Na dworze mróz, zawieja, okropne warunki – mimo to idą dalej. Yuki wie, że zostanie przez jakiś czas u babci, bo jej mama musi załatwić kilka spraw, a gdy już w po nią wróci, razem pojadą do Ameryki (gdzie jak wiadomo wszystkim żyje się lepiej). Gdy dochodzi do spotkania tych trzech kobiet, nie ma w nim radości i szczęścia tylko głęboko zakorzeniona rozpacz, żal oraz pośpiech. Miho znika by spełnić swoje przeznaczenie…

Mała Yuki zostaje pod opieką Asako, której życie nie było usłane płatkami róż (czy co byłoby bardziej odpowiednie wiśni). Siedząc całymi nocami, mieląc w młynku soję na tofu rozmyśla o swojej przeszłości i o tym, jak straciła swoją ukochaną córkę. Nie chcąc utracić również wnuczki, pragnie dać jej lepsze życie i wysyła ją do szkoły. Mała gotowa jest spełnić wszystkie przykazania babci, gdyż ta użyła małego podstępu wobec niej. Yuki ma jedno marzenie, by latać, ale nie tak zwyczajnie, tylko za pomocą parasola – jak pani, którą zobaczyła w telewizji. Asako powiedziała jej, ze to życzenie się spełni, jeśli będzie grzeczną, pilną i posłuszną uczennicą.

To między innymi wokół tych trzech kobiet stworzony jest główny wątek. Swój udział mają także matka i babka Asako – Michiko i Chijo. Każda z nich nosi w sobie swój dramat. W sercu jednej jak kolec tkwi poczucie, że jej mąż bardziej kocha córkę niż ją. Druga ubolewa nad swoim życiem służącej stale bitej przez wymagającą właścicielkę pensjonatu. Kolejna nie może pogodzić się z faktem, iż została zgwałcona… Smutne i przejmujące są losy tych pięciu pokoleń. Jednak jak to bywa życie nie jest tylko pasmem samych nieszczęść. Zdarzały się chwile szczęścia, namiętności, prawdziwej miłości.


Wierzenia i tradycje starej Japonii stale przeplatają się na kartach lektury. Przeznaczenie, honor i przesądy kształtują losy bohaterów. Pomimo tego, iż łatwo można się domyślić kolejnych wydarzeń z niecierpliwością czeka się na ciąg dalszy. Czy da się oszukać przeznaczenie albo zmienić swój los? Czy tylko pokornie przyjmować to co nam daje? Tym, co walczą z przeciwnościami dane są chwile szczęścia, biernym pozostaje pochylenie głowy i pokorne przyjmowanie każdego dnia. I choć w lekturze za dużo jest bólu i cierpienia, aż niemożliwe jest, by wszystkie te wydarzenia spadły na te kobiety – warto sięgnąć po „Zanim przekwitną wiśnie”, by poznać świat japońskich kobiet od tej drugiej strony.

Zapraszam na bloga: www.lolilola.blogspot.com

Książka przedstawia historię pięciu pokoleń japońskich kobiet, które zmagały się ze swoim przeznaczeniem. Pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy: „to na pewno będzie kolejna opowieść o gejszach”. W sumie nie miałabym nic przeciwko temu, jednak Aly Cha stworzyła zupełnie inny portret Japonek. Odkryjemy świat daleki od luksusów, wypudrowanych twarzy, kokieteryjnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nikt nie podejrzewał, że jeszcze kiedyś usłyszy o nim coś innego – niż to, że siedzi w więzieniu. Zainteresowanie jego osobą gwałtownie spadało z roku na rok. Minęło już dwanaście lat od chwili, gdy go oskarżyli i osadzili w areszcie. Jednak on – Jacko Vance, nie próżnował przez te wszystkie lata. Postanowił wypełnić swój misterny plan i rozpętać piekło w świecie duetu, który zrujnował jego życie.

Inteligentny, czarujący i charyzmatyczny Jacko Vance, nigdy nie mógł pogodzić się z tym, co go spotkało. Kilkanaście lat temu, ten niegdyś wybitny sportowiec i gwiazda telewizji został skazany na dożywocie za zabójstwo. Postawiono mu znacznie więcej zarzutów, gdyż był mordercą niewinnych nastolatek. Jednak jego znajomości, grono wiernych fanów wierzących w jego niewinność oraz pieniądze sprawiły, iż prawnie odpowiadał tylko za jedna ofiarę. Psycholog Tony Hill i nadinspektor policji Carol Jordan długo nie mogli się z tym pogodzić. To oni rozpracowali sprawcę i go aresztowali (o czym możecie poczytać http://lolilola.blogspot.com/2013/06/krwawa-blizna.html). Nie zmienia to faktu, że Vance trafił do więzienia. I od razu zaczął planować swoją ucieczkę, używając do tego wszystkich możliwych kontaktów.
Przebiegły plan więźnia zostaje zrealizowany. I oto on niegdyś pan życia, medialna gwiazda wraca do gry. Jest sfrustrowany i łaknie zemsty. Zemsty i to krwawej, na ludziach którzy zrujnowali mu życie. Ma skrupulatnie przygotowany plan i trzy osoby na celu: Jordan, Hilla i byłą żonę Morgan. Walka z czasem i nieobliczalnym psychopatą właśnie się rozpoczęła…

Pani nadkomisarz wiedziona głosem serca (czyli podążając za Tonym), ale i rozumu (jej nowy szef rozwiązuje jej wspaniały zespół do zadań specjalnych), ma niebawem przenieść się do innego regionu. Miejsca, gdzie nie trafiają się żadne ciekawe przypadki kryminalne. Tam czekać będzie na nią jedynie wydawanie rozkazów i praca biurowa… Jednak będzie z nią Tony, a to poniekąd wszystko zmienia. Przestępcy żyją własnym życiem, nie bacząc na podziały terytorialne i pory. Giną prostytutki. Wszystko wskazuje na to, iż to sprawka jednego człowieka. Carol postanawia pomóc swoim kolegom po fachu i przejąć odpowiedzialność za to śledztwo – pewnie ostatnie w jej karierze. Wtedy właśnie dowiaduje się o brawurowej ucieczce Vanca z więzienia… Strach o życie swoje i innych osób na domniemanej liście uciekiniera mrozi jej krew w żyłach. Należy jak najszybciej go złapać i umieścić w zakładzie karnym. Ale Jacko w tym czasie nie próżnuje… już polała się krew.

Zawiodłam się. Naprawdę zawiodłam się na tej historii. Wszystko było takie… przewidywalne (zwłaszcza dla osób, które mają za sobą poprzednie części i znają styl autorki). Wiele wątków poświęconych zostało nowym technologiom i nie chodzi tu o normalny opis ich możliwości, tylko sposób w jaki ułatwiają sprawcy popełnianie przestępstw. Relacje między bohaterami, zdawałoby się – po przeczytaniu ich wcześniejszych perypetii, że ulegną ociepleniu. Tak się jednak nie dzieje. Zbyt wiele agresji w zbrodniach. Miałam wrażenie iż autorka nie wie jak połączyć i poprzeplatać między sobą wątki, które stworzyła. Zakończenie banalne. Niby główne motywy zostały rozwiązane i wyjaśnione, jednak ma się wrażenie iż coś zostało niedopowiedziane, tak jakby miała być kontynuacja przygód Hill’a i Jordan… oczekiwałam czegoś więcej. Niemniej jednak książkę łyknęłam momentalnie.

Nie polecam ani nie odradzam, musicie przekonać się sami.

Całość również na moim blogu:
http://lolilola.blogspot.com/2013/08/proszynski-i-s-ka-nikt-nie-podejrzewa.html

Nikt nie podejrzewał, że jeszcze kiedyś usłyszy o nim coś innego – niż to, że siedzi w więzieniu. Zainteresowanie jego osobą gwałtownie spadało z roku na rok. Minęło już dwanaście lat od chwili, gdy go oskarżyli i osadzili w areszcie. Jednak on – Jacko Vance, nie próżnował przez te wszystkie lata. Postanowił wypełnić swój misterny plan i rozpętać piekło w świecie duetu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Klasyk. Pozycja kultowa. Lektura obowiązkowa. To pierwsze skojarzenia jakie nasuwają się, gdy ktoś zapyta o „Diunę” Franka Herberta. Cóż jest takiego wspaniałego i porywającego w tej lekturze? Fani science-fiction w odpowiedzi mogliby godzinami przekonywać do genialności tej pozycji – a i tak nie wyczerpaliby tematu. Wydawałoby się, ze książka nie ma wad… ale czy na pewno?

Nie ma sensu polemizować o klasie i kunszcie „Diuny” – jest genialna. I nie są to czcze słowa. Od dawna poszukiwałam lektury, która pochłonie mnie bez reszty. Historii, która będzie spędzała sen z powiek. Wspaniale wykreowanych charakterów. Walki dobra ze złem. Nieznanego świata, który chciałabym lepiej poznać. Opowieści z przesłaniem i morałem. Nuty magii, nieznanych mocy, czegoś nadzwyczajnego… I najlepiej, żeby te wszystkie elementy zostały spełnione i zawarte w jednej książce. Wygórowane wymagania, jednak właśnie takiego połączenia mi brakowało. I oto jest, opasłe tomiszcze (prawie 700 stron – zacierałam ręce, gdy to zobaczyłam!), wydane przez Dom Wydawniczy Rebis, z genialnymi ilustracjami Wojciecha Siudmaka.

Przyznam, że na początku irytowały mnie „przypisy” przed poszczególnymi rozdziałami pióra księżnej Irulany. Zdołałam się jednak z nimi oswoić i czerpać z nich odpowiednią wiedzę. Dla mnie stanowiły zapowiedź, a jednocześnie streszczenie akcji danego rozdziału (po przeczytaniu kilku, łatwo było się domyślić, co teraz spotka bohaterów).

„Powinna istnieć nauka goryczy. Ludziom trzeba ciężkiego życia i ucisku, żeby nabrali tężyzny psychicznej”
- z Myśli zebranych Muad’Diba w opracowaniu księżnej Irulany*

To chyba jedyna rzecz do jakiej można się przyczepić (na upartego oczywiście). Największą zaletą „Diuny” jest wykreowany przez Franka Herbera świat i postacie, jakie w nim osadził. Kaladan – planeta z której pochodzi główny bohater. Panuje dostatek, rzeki płyną wartkim nurtem, nie brakuje niczego. Tu rozpoczynamy swoją przygodę z piętnastoletnim Paulem Atrydą, synem lady Jessiki (czarownicy Bene Gesserit) oraz księcia Leto. Ten ostatni otrzymuje od panującego w galaktyce Padyszacha Imperatora Szaddama IV w lenno pewną planetę. Jest nią Arrakis – Diuna- Pustynna Planeta. Miejsce, w którym brakuje wody… Brakuje jej do tego stopnia, iż rdzenni mieszkańcy – Fremeni, odzyskują ja nawet z rosy i własnych ciał. Przeprowadzka jest konieczna i bolesna, tym bardziej, że na miejscu wydarzenia przyjmują jeszcze gorszy obrót. Przez zdradę zaufanego członka dworu, książę Leto dostaje się w ręce swoich najgorszych wrogów – Harkonnenów. Konkubina i syn zmuszeni są uciekać i ukryć się gdzieś na pustyni, nieżyczliwej dla obcych i przyzwyczajonych do wody ludzi. To tylko zarys fabuły, jej początek – nie ma sensu rozpisywać się o dalszych wypadkach. To po prostu trzeba przeczytać!

Prócz trzech ksiąg, opisujących wciągające poczynania Paula Muad’Diba, w książce znajdziemy jeszcze „Dodatki”, którymi są:
• Ekologia Diuny (autor w mistrzowski sposób, porusza problemy związane z rozsądnym gospodarowaniem wodą – jakże nadal aktualny temat!)
• Religia Diuny (polityka mieszająca się z wierzeniami i przekonaniami)
• Raport o motywach i celach Bene Gesserit (Ciężko jest je-gdyż są to same kobiety, nazwać „zakonem” czy „stowarzyszeniem”, jest to po prostu szkoła wypuszczająca zza swych progów idealnie wyszkolone czarownice - ale nie takie z różdżkami o jakich myślicie - z misją do wykonania.)
• Almanak en-Aszraf (opisujący wybrane ustępy z wysokich rodów, dzięki którym łatwiej możemy odnaleźć się w skomplikowanych powiązaniach między postaciami. Stanowi on jak gdyby zbiór życiorysów w wielkim skrócie)

W książce zawarta jest również terminologia Imperium – Herbert wprowadza wiele nowych pojęć, przez co lektura jest bardziej atrakcyjna i urozmaicona. Dzięki takiemu zabiegowi, wkraczamy w zupełnie nowy, nieznany dotąd świat, który jak najszybciej chcemy zgłębić. Nota kartograficzna i mapa Arrakis są świetnym dodatkiem do wykreowanego przez nas w wyobraźni świata.

Gorąco polecam „Diunę” – jest to książka z gatunku science – fiction, co może zrazić niektórych z Was, jednak nie warto opierać się na stereotypach… sama nie jestem fanką tego gatunku, jednak opowieść o pustynnej planecie pochłonęła mnie bez reszty. I aż kipię z niecierpliwości kiedy uda mi się znaleźć trochę czasu na przeczytanie kontynuacji historii o Paulu Muad’Dibie!

Całość można przeczytać równiez na moim blogu: http://lolilola.blogspot.com/

Serdecznie zapraszam:)

Klasyk. Pozycja kultowa. Lektura obowiązkowa. To pierwsze skojarzenia jakie nasuwają się, gdy ktoś zapyta o „Diunę” Franka Herberta. Cóż jest takiego wspaniałego i porywającego w tej lekturze? Fani science-fiction w odpowiedzi mogliby godzinami przekonywać do genialności tej pozycji – a i tak nie wyczerpaliby tematu. Wydawałoby się, ze książka nie ma wad… ale czy na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Słoneczne wybrzeże Hiszpanii, sjesty, muzyka i pyszne jedzenie. Brzmi jak zapowiedź wymarzonych wakacji. Gorzej jeśli zostaje się wysłanym w takie okoliczności służbowo, a rzecz dotyczy napisania kilku artykułów o włamaniu i morderstwie… Nietypowa sprawa, niespodziewane wydarzenia, ciężka reporterska praca i życiowe problemy- to wszystko znajdziemy w kolejnej książce Marklund, która jest kontynuacją „Dożywocia”.

Włamania z użyciem gazu to już prawie codzienność na hiszpańskiej riwierze. Wszystko odbywa się szybko i sprawnie. Do domu wpuszczany jest gaz, mający na celu uśpienie na jakiś czas gospodarzy. Do środka wkraczają złodzieje z maskami przeciwgazowymi na twarzy albo z wstrzykniętym specjalnym serum obronnym. Działają szybko. Przeszykują dom, zabierają wartościowe rzeczy, pieniądze etc. Następnie znikają. Rano gdy domownicy się budzą nic nie pamiętają, widza ogołocony dom – ale na szczęście im nic się nie stało. Tym razem albo coś poszło nie tak, albo włamywacze z premedytacją grabiąc piękną rezydencje pozbawili życia znanego szwedzkiego hokeistę, jego żonę i dwójkę małych dzieci… Do tej pory się to nie zdarzyło. Sprawa budzi strach hiszpańskich rodzin oraz zainteresowanie szwedzkich mediów, jakby nie patrząc zginęli ich obywatele, mało tego lubiani.

W redakcji Kvällspressen same zmiany. Znana nam z poprzednich książek Marklund - dziennikarka dostaje propozycje awansu, którą odrzuca. Jej zwierzchnikiem zostaje Patrik. Małolat, którego sama wciągnęła do redakcji, zachłysnął się nowym stanowiskiem i staje się nieznośny. Gdy do redakcji dochodzą informacje o wydarzeniach w Marabelli, natychmiast wysyła tam właśnie Annikę Bengzton. Jedynym plusem tego wyjazdu jest fakt, że nie będzie musiała oglądać swojego szefa. Niestety zmuszona będzie zostawić dzieci z byłym mężem i jego nową partnerką, której szczerze nienawidzi. Jednak Annika nie byłaby sobą, gdyby nie podjęła wyzwania- zwłaszcza, że temat jest niecodzienny i nie wszystko zostało wyjaśnione.

Na miejscu korzystając ze swojej reporterskiej intuicji, inteligencji i wytrwałości zdobywa nowe kontakty i ciekawe informacje. Cała historia zamiast się wyjaśnić, jeszcze bardziej się komplikuje. Już nie dotyczy tylko śmierci szwedzkiej rodziny, w grę wchodzą narkotyki, przemyt i kolumbijska mafia. Ponadto sprawa w sposób niepokojący dla głównej bohaterki nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń, w których brała udział… Autorka nie oszczędza Anniki i stale każe jej podejmować trudne decyzje. Na horyzoncie pojawia się przystojny policjant, z którym ma współpracować. Zbliżyć się do niego? A co z dziećmi, czy nie przywiązały się zbytnio do nowej partnerki Thomasa? A on sam czy czasami za ną tęskni? Dylematy i problemy stale osaczają Bengzton, i choć jest ich za dużo można się przyzwyczaić, gdyż w każdej książce jest ona przez nie przytłoczona.

Ciekawa historia, dobra narracja, trochę za dużo wątków (również przeszłych) przeplatających się między sobą, jednak zostały one umiejętnie wplecione w całość. Przez wprowadzenie wielu zagadnień fabuła staje się bardziej skomplikowana i wciągająca. Dobry kryminał – przekonał mnie do twórczości Lizy Marklund. Czas wyruszyć do biblioteki po inne jej książki.

Serdecznie zapraszam na lolilola.blogspot.com

Słoneczne wybrzeże Hiszpanii, sjesty, muzyka i pyszne jedzenie. Brzmi jak zapowiedź wymarzonych wakacji. Gorzej jeśli zostaje się wysłanym w takie okoliczności służbowo, a rzecz dotyczy napisania kilku artykułów o włamaniu i morderstwie… Nietypowa sprawa, niespodziewane wydarzenia, ciężka reporterska praca i życiowe problemy- to wszystko znajdziemy w kolejnej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to podręcznik dla każdego, jednak wiarygodność treści w nim zawartych daje gwarancje kompleksowego objaśnienia problemów. Przeczytanie tej lektury od deski do deski to nie lada wyczyn, jednak jest on tak skonstruowany, że bez problemów można w krótkim czasie odnaleźć interesujące czytelnika zagadnienie – poprzedzone oczywiście krótkim wyjaśnieniem i wprowadzeniem w temat.
Podręcznik jest bardzo obszerny (ok. 1000 stron) jednak nie powinno to nikogo dziwić zważywszy na mnogość poruszanych w nim kwestii. Dodatkowym atutem jest logiczny układ treści i aktualność tematyki. Autor nie oszczędzał miejsca również na przypisy, tabele, wykresy pytania, załączniki. Najdziemy nim również bardzo przydatne powtórki i ćwiczenia zamieszczone w poszczególnych rozdziałach.

Nie jest to podręcznik dla każdego, jednak wiarygodność treści w nim zawartych daje gwarancje kompleksowego objaśnienia problemów. Przeczytanie tej lektury od deski do deski to nie lada wyczyn, jednak jest on tak skonstruowany, że bez problemów można w krótkim czasie odnaleźć interesujące czytelnika zagadnienie – poprzedzone oczywiście krótkim wyjaśnieniem i wprowadzeniem w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny podręcznik autorstwa genialnego duetu Krugman i Wells. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii wraz ze specjalistką od teorii organizacji oraz bodźców, znają się na temacie. Napisana przez nich książka, która ułatwia życie studentom na całym świecie. Niedawno trafiła także do Polski.
Podręcznik dedykowany jest „początkującym studentom, którymi wszyscy kiedyś byliśmy”. Bardzo motywujące, zwłaszcza gdy choć trochę przeanalizujemy życie autorów. Poczucie więzi z czytelnikami jest bardzo widoczne. Geniusz tej książki przejawia się w prostocie i umiejętności przekazywania wiedzy (dla większości studentów dosyć nudnawej) w sposób, który przykuje ich uwagę i pozwoli zrozumieć makroekonomię.

więcej na: http://www.polibuda.info/art17662#_Makroekonomia

Kolejny podręcznik autorstwa genialnego duetu Krugman i Wells. Laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii wraz ze specjalistką od teorii organizacji oraz bodźców, znają się na temacie. Napisana przez nich książka, która ułatwia życie studentom na całym świecie. Niedawno trafiła także do Polski.
Podręcznik dedykowany jest „początkującym studentom, którymi wszyscy kiedyś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To, że podręcznik napisany jest prostym językiem nie ujmuje jego treści merytorycznej. O jakość treści możemy być spokojni, jednym z autorów jest Paul R. Krugman, który w 2008 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii.

Podręcznik przeznaczony jest przede wszystkim dla studentów studiów ekonomicznych, jednak każdy kto wie, że będzie miał styczność z mikroekonomią, powinien zaprzyjaźnić się nim zainteresować.

więcej na: http://www.polibuda.info/art17655#_Mikroekonomia

To, że podręcznik napisany jest prostym językiem nie ujmuje jego treści merytorycznej. O jakość treści możemy być spokojni, jednym z autorów jest Paul R. Krugman, który w 2008 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii.

Podręcznik przeznaczony jest przede wszystkim dla studentów studiów ekonomicznych, jednak każdy kto wie, że będzie miał styczność z mikroekonomią,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Tutto bene Manula Kalicka, Zbigniew Zawadzki
Ocena 6,1
Tutto bene Manula Kalicka, Zbi...

Na półkach: ,

Dwie kobiety - dwa strzały. W dodatku w modnej warszawskiej restauracji. Komisarz Górzyański wpada na trop. Będzie zmuszony zmierzyć się z półświatkiem ukraińskiej imigracji. W międzyczasie rodzi się romans. Znika dziecko. Są kolejne ofiary. Coraz więcej poszlak prowadzi do tytułowej knajpy – Tutto bene.

Lekki kryminał – do takiej grupy zaliczyłabym Tutto bene Manuli Kalickiej i Zbigniewa Zawadzkiego. Nie ma w niej niczego przerażającego, intryga również plasuje się na umiarkowanym poziomie. Książka na jeden wieczór, ewentualnie noc. Napisana niewymuszonym, swobodnym językiem. Jednych taka prostota przyciąga, drugich odpycha.

Wszystko powinno być tak proste, jak to tylko możliwe, ale nie prostsze słowa Einsteina, są mottem dla Grzegorza Dolana – przystojnego szefa kuchni , który stosuje tą sentencje w pracy i w życiu osobistym. Do głowy by mu nie przyszło, że jest obiektem westchnień uroczej prowincjuszki Zosi. Ta niczemu winna dziewczyna, po szkole gastronomicznej, z zacięciem i pasją kucharską znalazła swoją cichą przystań w Tutto bene. Ona również zaczynając etat nie spodziewała się, iż w jednej sekundzie zawładnie nią uczucie do – jak zwykła nazywać go w myślach- Grzecha. Jak to zwykle w życiu bywa wybranek nie zwraca na nią najmniejszej uwagi, dlatego też każdego dnia, dla uspokojenia skołatanego serca siada przy barze, by oddać się plotkom i krwawej Mary. Właśnie przez swoje przyzwyczajenie zostaje narażona na śmierć. To pociąga za sobą lawinę wydarzeń. W restauracji postrzelona zostaje kelnerka – Oksana. Dookoła krew I pytania bez odpowiedzi. Kto to zrobił? Dlaczego? Do akcji wkracza ambitny komisarz Górzyański.

Jednak wątek główny to za mało. W książce poruszone zostają również problemy z życia codziennego. Podejrzewam, że to za sprawą Manuli Kalickiej i jej publicystycznych przyzwyczajeń. I chociaż motywy te są całkiem sprawnie wplecione w całość, potrafią zirytować. Autorka (bądź autor- albo oboje są temu winni) nie dostosowała się do zasady “co za dużo to niezdrowo”, przez co nasza uwaga cały czas jest odciągana. A to przez przemoc w szkole, innym razem przez komentowanie Stadionu Narodowego czy budowy drugiej linii metra. Stalking, rasizm, uprzedzenia do mniejszości seksualnych, przemoc w szkole.... to wszystko spokojnie można by było pominąć.

Podświadomie zakończenia można domyślić się już po okładce, podczas lektury zdradza się co najmniej parokrotnie. Wiecie już? Nie? Zastanówcie się – tutto bene, tutto bene... Jeśli nic nie przychodzi wam do głowy sięgnijcie po słownik – i wszystko będzie jasne.

Zachęcam do oddawania głosów również na http://www.polibuda.info/art17161#_Tutto_Bene

Dwie kobiety - dwa strzały. W dodatku w modnej warszawskiej restauracji. Komisarz Górzyański wpada na trop. Będzie zmuszony zmierzyć się z półświatkiem ukraińskiej imigracji. W międzyczasie rodzi się romans. Znika dziecko. Są kolejne ofiary. Coraz więcej poszlak prowadzi do tytułowej knajpy – Tutto bene.

Lekki kryminał – do takiej grupy zaliczyłabym Tutto bene Manuli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na uczelniach i uniwersytetach na całym świecie kształcą się studenci w zakresie marketingu. Przedsiębiorstwa wydają fortuny na badania obejmujące poszczególne jego obszary. W prawie każdej firmie istnieje dział marketingowy. Co powinniśmy o nim wiedzieć i jak go wykorzystać, aby osiągnąć pożądany przez wszystkich cel: satysfakcji klienta i rozwoju przedsiębiorstwa?

Henryk Mruk zadbał o wszystko, a mimo tego nie zadręcza nas zbędnymi szczegółami. Na pierwszy rzut oka widać, że autor włożył wiele pracy i wysiłku aby "Marketing. Satysfakcja.." była zwięzła i przejrzysta. Każda strona wnosi istotne informacje z wyżej wymienionych tematów. Nauka z takiego podręcznika to przyjemność. Dzięki temu, że został napisany prostym językiem, już po jednym przeczytaniu pamięta się kluczowe pojęcia.

Autor położył nacisk na objaśnienie zjawisk zachodzących w obszarze marketingu. Omawiane zagadnienia dotyczą zarówno małych, jak i globalnych przedsiębiorstw - w tym polskich. Cała praca została podzielona na piętnaście rozdziałów, pokrótce przedstawię kilka pierwszych:
1. Dotyczy istoty u znaczeniu marketingu w przedsiębiorstwie. Znajdziemy w nim pojęcia, modele a także kierunki rozwoju marketingu. Jest to doskonały wstęp zarówno dla tych którzy pierwszy raz stykają się z tymi pojęciami, jak również dla zaznajomionych z tematem - chcących powtórzyć podstawowe definicje.
2. Otoczenie przedsiębiorstwa. Omawiane zagadnienia dotyczą zarówno mikro, jak i makro przedsiębiorstw - w tym polskich.
3. W nim zostają poruszone tematy związane z zachowaniami nabywców. Omówiona zostaje w nim hierarchia potrzeb, zachowania wobec nowego produktu.
4. Skupia uwagę na pojęciu 'segmentacji' i jej istocie.
5. Mowa w nim o badaniach marketingowych. Interesujące są metody przy nich wykorzystywane oraz cała procedura z nimi związana.

W kolejnych scharakteryzowano wizerunek przedsiębiorstwa, strategie cenowe i dystrybucji. W książce znajdziemy także masę informacji o reklamie np.: jako elemencie promocji. Podsumowaniem są wnioski oraz kwestie do rozważenia. Sprzyja to nauce, ponieważ możemy sprawdzić, co zapamiętaliśmy,a do czego powinniśmy jeszcze wrócić. Docenić również trzeba przykłady zaczerpnięte 'z życia' np.: postrzeganie marki zostało zaprezentowane obrazowo za pomocą tabeli. Jak na dłoni widać, która marka jest najcenniejsza, które mieszczą się w pierwszej dziesiątce. Jest również odniesienie do polskich marek. Wyniki w tej tabeli są zaskakujące. Nawiązując jeszcze raz do tych 'przykładów', warto jest je dokładnie przeanalizować, gdyż wiadomości same wskakują nam do głowy. Szczególną uwagę warto poświęcić ich źródłom. Możemy stworzyć sobie pokaźną bazę literatury i autorów, która z pewnością przyda się w przyszłości.

Znajdziemy tu także wiele interesujących faktów. Wiedzieliście, że związek Marka Kondrata z ING trwa już 12 lat, co jest ewenementem na skalę światową! W rankingu światowych gwiazd 'Forbesa' nie ma nikogo, kto pracowałby dla marki dłużej niż rok. Ani Bratt Pitt dla zegarków Tag Heuer ani Maria Szarapowa dla Tiffany'ego. Żeby dowiedzieć się ile bank wydał na reklamy z jego udziałem, musicie zajrzeć do ksiązki H.Mruka. A teraz pytanie z innej beczki. Chętniej korzystacie z rabatów w kinach, aptekach, sklepach z odzieża czy w supermarketach? I tak żadna z tych pozycji nie zajmuje pierwszego miejsca w rankingu programów lojalnościowych przeprowadzonych przez BTL Monitor. Ciekawi co może kryć się na pierwszym miejscu? To tylko dwie z licznych ciekawostek zawartych w "Marketingu. Satysfakcja.."

Studencie! Warto sięgnąć po tę pozycję ponieważ - niezależnie od kierunku studiów z pewnością Ci się przyda. Dzięki tej książce szybko przyswoisz niezbędne informacje, a w sytuacjach podbramkowych będziesz mógł wykorzystać liczne ciekawostki.

Na uczelniach i uniwersytetach na całym świecie kształcą się studenci w zakresie marketingu. Przedsiębiorstwa wydają fortuny na badania obejmujące poszczególne jego obszary. W prawie każdej firmie istnieje dział marketingowy. Co powinniśmy o nim wiedzieć i jak go wykorzystać, aby osiągnąć pożądany przez wszystkich cel: satysfakcji klienta i rozwoju przedsiębiorstwa?

Henryk...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Prawdziwy gangster. Od żołnierza mafii do kokainowego kowboja i tajnego współpracownika władz Jon Roberts, Evan Wright
Ocena 8,0
Prawdziwy gang... Jon Roberts, Evan W...

Na półkach: ,

“Od żołnierza mafii do kokainowego kowboja: spowiedź jednego z najpotężniejszych przestępców Ameryki” - hasło reklamujące książkę naprawdę oddaje jej zawartość. Jon Roberts wyjawia wszystkie swoje tajemnice w wywiadach przeprowadzonych przez Evana Wright'a. Jesteście gotowi na mroczny świat i gangsterskie porachunki?

Jest to fascynująca historia człowieka opętanego złem.

Zło towarzyszyło mu od dzieciństwa. Jego ojciec był mafiosem. Podobno najokrutniejszym z braci Riccobono – i to właśnie po nim John odziedziczył skłonność do przemocy. Edie- jego matka- choć była słodkim blond kociakiem, również miała krewnych w mafii. Nic nie odróżniało go od innych dzieci, biegał, bawił się, całymi dniami nie zdejmował kowbojskiego stroju... Aż do 1955 roku. Wydarzeniem, które go odmieniło, dało poczucie bezkarności i sprawiło, że nie reagował na ból jak normalny człowiek, było przestępstwo popełnienione przez jego ojca. John miał 7 lat, gdy został świadkiem morderstwa. Od tamtej pory ruszyła machina...

Ojca deportowali na Sycylię, Edie dostała prace i poślubiła bardzo bogatego właściciela fabryki. Gdy przeprowadzili się do niego, John dostał pokój, w którym do tej pory spały psy. Znienawidził matkę. Już dawno wpadł w złe towarzystwo. Stworzył w/z kolegami gang, który dręczył innych uczniów. I nie chodzi tu o jakieś pogróżki, sprawa była poważniejsza. 'Wyrzutkowie' - tak siebie nazywali- terroryzowali innych za pomocą broni, brali udział w wielu strzelaninach, większość już była uzależniona od narkotyków. Jedyną rzeczą, która łączyła Johna z normalnym światem była koszykówka, to dzięki niej nadal chodził do szkoły. W wieku 16 lat, zaczął pracę dla swojego stryja. Został posłańcem mafii.

Oczywiście nie wszystko szło jak po maśle, pewnego razu Riccobono został złapany i osadzony w więzieniu. Jego proces się skomplikował. Jedynym ratunkiem jaki pozostał, było wstąpienie do armii, która była w stanie wyczyścić kartotekę przestępcy. John przeszedł podstawowe szkolenia, następnie trafił do grupy zaawansowanej, która oznaczała skakanie z samolotów – a on miał lęk wysokości. Po tym epizodzie trafił na wojnę do Wietnamu, tam ujawniły się jego prawdziwe, zwierzęce i brutalne zachowania. Rozrywka stało się znajdowanie nowych sposobów zadawania cierpienia swoim wrogom, np.: obdzieranie ich żywcem ze skóry.

Do Nowego Jorku wrócił w 1968 roku. Od tego czasu stał sie królem klubów nocnych. Miał ich kilka, a dzięki nim znał się m.in.: z Jimim Hendriksem czy Frankiem Sinatrą. Jego życie w tym okresie to jedna wielka zabawa, szalone orgie, narkotyki... to właśnie w tym czasie, przespał sie z dziewczyną Jamesa Bonda. A to wszytko miało miejsce przed jego 23 urodzinami...

W dalszej części książki poznamy historię kokainowego kowboja, jego sztuczki, sposoby na przemyt, porachunki z dłużnikami. Będą wymuszenia, ucieczki, podpalania! Nie obejdzie się również bez miłosnych epizodów. Lecz wystarczył moment by w jednej chwili stracił kilkadziesiąt milionów dolarów. Gdy postawiono mu zarzuty, groziła mu kara 300 lat wiezienia - czy jej uniknął?

Bardzo proszę, jeśli znajdziecie chwilkę zajrzyjcie i oceńcie:)
http://www.polibuda.info/art16761#_Prawdziwy_gangster

“Od żołnierza mafii do kokainowego kowboja: spowiedź jednego z najpotężniejszych przestępców Ameryki” - hasło reklamujące książkę naprawdę oddaje jej zawartość. Jon Roberts wyjawia wszystkie swoje tajemnice w wywiadach przeprowadzonych przez Evana Wright'a. Jesteście gotowi na mroczny świat i gangsterskie porachunki?

Jest to fascynująca historia człowieka opętanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Biznes, etyka, odpowiedzialność” jest kolejną publikacją pod redakcją prof. Wojciecha Gasparskiego, wybitnego znawcy zagadnień etyki w biznesie oraz społecznej odpowiedzialności biznesu. Doskonale spełniała się w roli podręcznika akademickiego. Zawiera bardzo dużo informacji w przystępnej formie. Jest przejrzysta i podzielona na rozdziały, na końcu których znajdziemy podsumowanie, pytania do tekstu oraz spis dodatkowej literatury.

W książce prof. Gasparskiego znajdziemy wiele przydatnych terminów, sformułowań.Spojrzymy na pewne zagadnienia z filozoficznego punktu widzenia - co jest świetnym sposobem na poszerzenie swoich horyzontów. Dodatkowo, mamy możliwość zapoznać się ze spostrzeżeniami znanych i cenionych osób z uniwersyteckiego świata jak np: prof. dr hab.Tadeusz Borys, Piotr Lignar czy Julita Sokołowska. Łącznie - 38 rodziałów-felietonów z zakresu biznesu i etyki.

Treść zawarta w książce zmusza do myślenia i szukania własnej drogi zgodnej z przekazanymi wartościami. Większość felietonów poświęcona jest etyce. Etyka ekonomii, etyka w public relations oraz etyka w sferze finansów. Bardzo ciekawym fragmentem jest rozdział poświęcony audytowi etycznemu organizacji, który wbrew pozorom nie jest wcale nowym zjawiskiem. Autor przekonuje w nim, jak ważne i potrzebne jest takie działanie w każdym przedsiębiorstwie, jakie korzyści możemy z niego czerpać. Przedstawia nam również procedurę przebiegu takiego audytu. W książce poruszono również temat praw i obowiązków konsumenta, korupcji czy raportowania i oceny społecznej odpowiedzialności.

Książka skierowana jest do szerokiej grupy odbiorców. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie, zarówno student jak i menadżer oraz każdy, kto chce pogłębić swoją wiedzę na tej płaszczyźnie. Pozycja ta może być bardzo pomocna w pisaniu prac dyplomowych.

“Biznes, etyka, odpowiedzialność” jest kolejną publikacją pod redakcją prof. Wojciecha Gasparskiego, wybitnego znawcy zagadnień etyki w biznesie oraz społecznej odpowiedzialności biznesu. Doskonale spełniała się w roli podręcznika akademickiego. Zawiera bardzo dużo informacji w przystępnej formie. Jest przejrzysta i podzielona na rozdziały, na końcu których znajdziemy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Strzygonia

Kraina w której rzeczywistość przeplata się z magią. Nadszedł czas, aby znane nam do tej pory słowiańskie mity, legendy i podania poznać na nowo. Aby nimfy, strzygi, diabliki i inne leśne licha na dobre zagościły w Waszej wyobraźni. „Strzygonia. Dziedzictwo krwi” to lektura, w której Nyjan z Lednicy zasieje ziarno tajemniczości, a Mora zbierze krwawe żniwa. Zapraszam do lektury przedpremierowej recenzji.

Gdy mamy do czynienia z postaciami, historią oraz światem, z którym spotkaliśmy się już wcześniej w lekturach szkolnych, ciężko jest zanurzyć się w to wszystko na nowo. „Strzygonia” opisuje bowiem znane nam fakty i wydarzenia w inny, zaskakujący często sposób. Zaprasza nas do świata burzącego nasze postrzeganie historii i postaci z którymi znamy się od dawna. Przez sporą część tomu miałam z tym problem. Zastanawiałam się, po co autor przez połowę książki tak bardzo wdaje się w szczegóły zamiast rozwijać akcję? Jednak zanim się spostrzegłam, po uszy zanurzyłam się w krainie, gdzie książęta prowadzą wojnę o tron, a okrutna Balladyna knuje kolejne intrygi aby wznieść się na szczyt.

Całokształt tworzy zbiór opowiadań, połączonych postaciami. Niekiedy podania te opisują to samo wydarzenie widziane oczami innego bohatera, innym razem tworzą chronologiczny ciąg. Bynajmniej nie przeszkadza to w czytaniu, wręcz przeciwnie - wzbudza ciekawość, czy aby wszystko układa się w logiczną całość. Dialogi prowadzone są w języku polskim, stylizowanym na czasy Popiela. A tak na marginesie - legendarnego władcy Polan wcale nie zjadły myszy.

Można rzec, że każda postać w „Strzygoni” jest tak samo istotna, jednak bohaterem łączącym wszystkie watki jest młody Nyjan z Lednicy. Całe życie chłopaka miało być poświecone Nyi – o czym świadczyło jego imię nadane mu przez ojca – Barwina, potężnego kapłana. Wszak zwykle nic nie dzieje się tak, jak to jest zaplanowane. Los bywa okrutny. Nyjan, który przez cały czas był poniżany, bity, wyzywany i niechciany, musi uciekać. Uciekać przed oprawcami, ludźmi, zwierzętami i leśnymi stworzeniami. Czuwa nad nim i nie pozwala mu zginąć jego opiekunka Strzyga. To ona przekazała mu bowiem dar, który stał się jego przekleństwem.

I tak Nyjan, wędrując po słowiańskiej krainie, raz po raz spotyka na swojej drodze nietuzinkowych ludzi. Raz będzie to Ulryk von Kostryn, wojownik ogarnięty miłością do Balladyny, innym razem stanie twarzą w twarz z Goplaną, panią jeziora. I choć mało jest radosnych chwil w życiu Nyjana, zdarzają się - chociaż rzadko - momenty w których czuje się szczęśliwy. I tak na przykład - gdy poznaje płomiennowłosą dziewkę, na którą wołają Płonka, lub gdy opieką otacza go Jeszka, wiejska baba. Żadne z tych spotkań nie ma dobrego zakończenia…

Więcej historii zdradzać Wam nie będę. Naprawdę warto sięgnąć po tą książkę. Strona po stronie budować świat z legend i mitów. Przeżywać z bohaterami ich przygody. I choć początki, jak wiadomo mogą okazać się trudne, teraz z niecierpliwością czekam na drugi tom „Strzygoni”. Premiera 28 września, w sam raz aby poświęcić długie, jesienne wieczory na lekturę. A zamiast herbaty sięgnąć po czarkę ciepłego, pitnego miodu.

Strzygonia

Kraina w której rzeczywistość przeplata się z magią. Nadszedł czas, aby znane nam do tej pory słowiańskie mity, legendy i podania poznać na nowo. Aby nimfy, strzygi, diabliki i inne leśne licha na dobre zagościły w Waszej wyobraźni. „Strzygonia. Dziedzictwo krwi” to lektura, w której Nyjan z Lednicy zasieje ziarno tajemniczości, a Mora zbierze krwawe żniwa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest kolejny sztywny poradnik savoir vivre’u, ani zbiór oschłych porad spisanych lata temu, które nie maja odniesienia do współczesnych czasów. Normy i formy panujące w biznesie wcale nie muszą być opisane w nudny i męczący sposób - czego najlepszym przykładem jest właśnie ta książka. Biurowe zwyczaje i zachowania zapisane są w niej prostym i przystępnym dla każdego czytelnika stylu. A co dokładnie możemy w niej znaleźć? Zapraszam do lektury.

Irena Kaminska-Radomska jest m.in.: konsultantem z dziedzin etykiety biznesu, protokołu dyplomatycznego oraz wystąpień publicznych. Co wcale nie dziwi zważywszy na zawartość merytoryczną książki. Okazała się również dobra pisarką. Na wstępie wspomniałam już o prostym języku, co zdecydowanie czyni lekturę bardziej, nazwałabym to osiągalną. Brak w niej naukowego żargonu. Do wszystkich pojęć, które mógłby nas bardziej zainteresować są odwołania oraz obszerny spis polecanej przez autorkę literatury, w której możemy znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Sama forma książki jest czytelna, wyróżnione rozdziały, po każdym z nich mini quiz z danego tematu. Nie trzeba czytać wszystkiego od deski do deski, możemy wybrać sobie konkretne fragmenty, nie czytając poprzednich i nie będziemy mieli poczucia, że czytamy coś wyrwanego z kontekstu. Ponadto całość opatrzona jest adekwatnymi (często zabawnymi) ilustracjami.

W książce poruszone zostały tematy m.in.: zwykłej grzeczności, komunikacji międzyludzkiej, korespondencji, wizerunku czy wystąpień publicznych. Każdy znajdzie tu interesujące go zagadnienie. Mnie szczególnie zaciekawiły rozdziały o wizerunku i przyjęciach.

Tworzenie wizerunku jest prawdziwą sztuka. W biznesie jego znaczenie jest dwa razy istotniejsze, ponieważ oprócz siebie reprezentujemy też naszą firmę. Strona po stronie, krok po kroku przeprowadzani jesteśmy po garderobie zarówno biznesmena jak i bizneswoman. Dyskretnie udzielane są rady i wskazówki, omówione najczęściej popełniane błędy. Po takim szybkim kursie biznesowej mody nie sposób już będzie popełnić żadnej gafy. Dowiedzieć się również można wielu zaskakujących ciekawostek. Dla przykładu: czy wiedzieliście, że szary garnitur wzbudza największe zaufanie?

Każdy co jakiś czas albo musi zorganizować, albo wybiera się na jakieś przyjecie. W „Kulturze biznesu” nie tylko wyjaśniono podstawowe pojęcia związane z tym tematem, ale również w prosty sposób opisano jak zabrać się do przygotowania uroczystości, w jaki sposób nawiązywać kontakty, jak w elegancki sposób zachowywać się przy stole… opisane jest tam absolutnie wszystko, na co powinniśmy zwrócić uwagę chcąc z klasa przyjąć gości oraz zadbać o to, aby nie popełnić faux pas.

To oczywiście nie wszystko, najlepiej po prostu niezwłocznie zabrać się za lekturę. I chociaż teoretycznie została nam przedstawiona kultura w biznesie, znajdziemy masę informacji przydatnych w życiu codziennym. Książka absolutnie niezbędna w biblioteczce każdego przyszłego dyrektora, managera, pracownika biurowego.

To nie jest kolejny sztywny poradnik savoir vivre’u, ani zbiór oschłych porad spisanych lata temu, które nie maja odniesienia do współczesnych czasów. Normy i formy panujące w biznesie wcale nie muszą być opisane w nudny i męczący sposób - czego najlepszym przykładem jest właśnie ta książka. Biurowe zwyczaje i zachowania zapisane są w niej prostym i przystępnym dla każdego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ta książka to niewątpliwy hit! Przeznaczona jest nie tylko dla amatorów techniki, ale dla wszystkich tych, którzy interesują się otaczającym nas światem, a w szczególności- wspaniałymi maszynami. "To taka jakby mini encyklopedia okraszona Top Gear’owym humorem." - To zdanie, jako pierwsze przyszło mi do głowy, gdy spytałam sama siebie, co sądzę o tej książce.

Już okładka przyciąga naszą uwagę. Nie chodzi mi o kolory czy Jamesa w czapce pilotce- bo to nikogo nie dziwi, mam na myśli intrygujący zwrot, który w zasadzie jest dopełnieniem tytułu, mianowicie O tym, jak faceci w szopach zmienili nasze życie. Pomijając fakt, że tak naprawdę było. Znaczna część wynalazków nie została stworzona w sterylnych laboratoriach, lecz w prowizorycznych pomieszczeniach, pokojach, salonach…szopach. I pewnie nie warto doszukiwać się w tym stwierdzeniu żadnej głębi , uważam jednak, że przez chwilę możemy spojrzeć na tą frazę troszeczkę szerzej. Ja traktuje ją bardziej jako nawoływanie do działania, no bo skoro jacyś tam ‘faceci w szopach’ mogli coś skonstruować, zmienić moje życie, to dlaczego mi miałoby się nie udać? Mam nadzieję, ze to niepozorne zdanie nie tylko mnie skłoniło do kombinowania, wymyślania i tworzenia. A może coś z tego wyjdzie….? Do dzieła!

Świat się skończył to początek przygody z wynalazkami. Każdy z nas na co dzień styka się z urządzeniami, których pochodzenie i ciekawostki z nim związane opisuje May w rozdziale pierwszym. Są to samoloty, samochody, telewizja, komputery. Dowiemy się między innymi dlaczego w luksusowych sterowcach jedyna dozwolona zapalniczka była przytwierdzona łańcuszkiem do stołu? Jaka jest najstarsza linia lotnicza wciąż działająca pod swoją pierwotna nazwą? Jeśli chcecie wiedzieć jaka była pierwsza treść komunikatu przekazana z jednego komputera do drugiego, musicie przeczytać podrozdział wielkie pudło cyfrowych rozkoszy. Zdradzę tylko tyle, że ‘pod presją chwili komputer sfiksował i zawiesił się, zanim doszedł do litery G”.

W stronę nieskończoności zawiera informacje o rakietach, kosmosie i obcych . Najsłynniejsze zdanie wypowiedziane w kosmosie to słowa Armstronga, które dobrze znamy "o małym kroku dla człowieka”. Czy wiecie jakie jest drugie? Niemożliwe miasto wprowadzi nas w czas pierwszych prób wynalezienia elektryczności, budowania wieży Eiffla oraz sygnalizacji świetlnej. W kolejnym rozdziale rozwija się wizja zbuntowanego nastolatka, któremu to sprzyja radio, muzyka, motocykle i moda. A jeśli już mowa o tym ostatnim, to wiecie skąd wzięła się nazwa „nylon”? Pierwotnie mówiono na niego heksadekametylen dikarboksylowy, co - jak widać - nie podbiłby serc ówczesnych kobiet, tak bardzo spragnionych pończoch. A gdyby tak w ręce naukowców wpadł bilet lotniczy z NY do LONdynu? Ponadto książka zawiera zdjęcia, dzięki którym łatwiej jest nam wczuć się w treść.

Trudno napisać jest coś więcej, ponieważ nie jest to ani książka obyczajowa, ani thiller, kryminał czy romans, chociaż można znaleźć wszystkie ww. wątki. Jak już pisałam, jest to mini encyklopedia, opowiadająca nam o genezie, rozwoju, zastosowaniu wielu cudów techniki. Nie dajcie się zwieść, nie znajdziecie tu suchych i bezpłciowych wyrażeń. Nie zapominajcie, że to książka Jamesa Maya wielkiego pasjonata techniki, który zawsze dodaje coś od siebie.

Ta książka to niewątpliwy hit! Przeznaczona jest nie tylko dla amatorów techniki, ale dla wszystkich tych, którzy interesują się otaczającym nas światem, a w szczególności- wspaniałymi maszynami. "To taka jakby mini encyklopedia okraszona Top Gear’owym humorem." - To zdanie, jako pierwsze przyszło mi do głowy, gdy spytałam sama siebie, co sądzę o tej książce.

Już okładka...

więcej Pokaż mimo to