-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać460
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2012-10-19
2013-02-09
2012-06-07
2012-04-05
2012-03-27
2012-03-21
2012-12-06
"Są w życiu człowieka takie chwile, które zmieniają wszystko, szanse dane nam tylko raz, okoliczności, które niewykorzystane, już nigdy się nie powtórzą, marzenia, które mogą się spełnić tylko wtedy, kiedy im pomożemy."*
Miłość to uczucie, które dodaje nam skrzydeł, sprawia, że promieniejemy i potrafimy dokonywać niemożliwego. To najpiękniejsze uczucie jakie możemy spotkać na swojej drodze, a wtedy będzie otaczał nas śmiech, radość i emocje nie do opisania. Niestety jest też druga strona medalu, niosąca cierpienie i ból nie tylko nam, ale innym. Warto w tym momencie pomyśleć czy to wszystko jest warte podjętego ryzyka.
Kinga ma około trzydziestu lat i za parę miesięcy ma poślubić Darka. Tylko, że ostatnio coś jest nie tak, nie czuje już do niego miłości, a tylko przyzwyczajenie. Zamierzają się pobrać bo tak jest wygodniej i dla spokoju, by już rodzice dali spokój. Doszło by pewnie to do skutku gdyby nie M. Jej dawna wielka miłość. Kobieta odnalazła go na jednym z portali i zaczęła z nim pisać. Początkowa luźna znajomość przechodzi w flirt, a następnie w romans. Ona ma narzeczonego, którego rzuca, a on żonę, którą obiecuje zostawić. Kinga pławi się w miłości, tylko czy tak już będzie? Jaką ścieżkę obrał dla nich los?
Z twórczością Gabrieli Gargaś miałam już do czynienia w przypadku jej drugiej książki, pt. „W plątaninie uczuć”. Rozdarła ona moją duszę i do dziś pozostała w mym sercu. Od razu zapragnęłam sięgnąć po debiutancką powieść tej Pani by przekonać się czy inna jej powieść również wywoła we mnie taki sam huragan emocji. Teraz, gdy mam za sobą i tę powieść, śmiało mogę powiedzieć iż autorka ta stanie zaraz obok innych ulubionych polskich pisarzy. Jestem zachwycona, oczarowana i cokolwiek bym nie napisała będzie za mało. No ale zacznijmy może od początku.
To już druga książka na temat zdrady, jaką czytałam w krótkim odstępie czasowym i nie wiem już czy to autorki na mnie wpłynęły, czy po prostu dostrzegam więcej niż dotychczas? Wiem za to na pewno, że los jest przewrotny, że daje i odbiera, a my musimy wstać i iść dalej. Nic nie jest czarno-białe, są też inne kolory w życiu i trzeba nauczyć się je dostrzegać. Łatwo jest oceniać według tego co się widzi, ale już zrozumieć… Historia jest przedstawiona oczami Kingi, czyli tej trzeciej. Choć dość często mnie irytowała z czasem doszłam do wniosku, że kobieta zakochana jest stracona. Zrobi dla miłości wszystko, nawet jeśli musi czekać na każdą wykradzioną chwilę. Od początku, choć jej nie rozumiałam, nie oceniałam jej ani razu. Po przeczytaniu zrozumiałam, że tak musiało być. Kinga musiała to wszystko przejść by zrozumieć czego pragnie od życia.
Kilkanaście pierwszych stron szło mi opornie i już myślałam, że tym razem nie trafiłam z doborem literatury dla siebie. Z czasem jednak zauważyłam, że jest lepiej i lepiej, aż wsiąkłam w nią całą sobą. Co można powiedzieć o pozycji, która wylewa z ciebie potoki łez nie do powstrzymania? Jak opisać emocje, które nawet kilka dni po zakończeniu lektury buzują we mnie? Wszystko to co czułam: niezrozumienie, złość, niedowierzanie, oczarowanie, nadzieję, rozczarowanie i ten ból. Te wszystkie emocje były ze mną na każdym kroku i następowały po sobie, tworząc mi mętlik w głowie. Ta historia mogła zdarzyć się mnie, tobie, czy też sąsiadce obok. Urzekł mnie styl pisania Gargaś, w środku jest kilka naprawdę wartościowych fragmentów, do których będę często powracać. Bez litości przedstawia nam człowieka ze swoimi słabościami. Nic tu nie jest upiększone tylko takie jak powinno być. Na czas obcowania z tą pozycją żyłam ich życiem, a szczególnie Kingi. Zżyłam się z główną bohaterką i strasznie przeżywałam gdy ona cierpiała.
„Jutra może nie być” t historia, która mogła wydarzyć się naprawdę. Gdy ją przeczytasz zmienisz być może trochę swoje poglądy, a na pewno o niej nie zapomnisz. Nie po tak emocjonującej dawce wrażeń. Historia o życiu prostego człowieka. Polecam z całego serca.
*str. 55
"Są w życiu człowieka takie chwile, które zmieniają wszystko, szanse dane nam tylko raz, okoliczności, które niewykorzystane, już nigdy się nie powtórzą, marzenia, które mogą się spełnić tylko wtedy, kiedy im pomożemy."*
Miłość to uczucie, które dodaje nam skrzydeł, sprawia, że promieniejemy i potrafimy dokonywać niemożliwego. To najpiękniejsze uczucie jakie możemy...
2013-10-09
Nie wszystko złe, co się dobrze kończy
„Szczęścia trzeba szukać tu gdzie jest, a nie tam, gdzie nam się wydaje, że może być większe."*
Masz bardzo prosty plan na życie: żyć z dnia na dzień, nie martwić się niczym, bo przecież pieniądze taty zawsze wszystko załatwią, a z czasem - wyjść bogato za mąż i dalej robić to co do tej pory. Łatwo, prosto i przyjemnie. Zapomniałaś jednak o jednym, pieniądze dziś są, a jutro ich już nie ma. W ciągu kilku godzin z luksusowego domu lądujesz na ulicy i musisz radzić sobie jak zwykły człowiek, któremu często brak na choćby bułkę. Stałaś się jedną z wielu.
Konstancja ma dwadzieścia trzy lata, bogatego ojca, który spełnia każde jej zachcianki, chłopaka, który nie jest z nią dla pieniędzy ani kontaktów ojca i grupę przyjaciół. Uważa,, że nie musi pracować, bo i tak wszystko czego zapragnie ma podane na tacy. Nawet przez myśl jej nie przechodzi, że to wszystko może w jednej chwili stracić, dlatego gdy to się dzieje jest w szoku i zupełnie nie wie co ma robić. Co gorsze wszyscy jej przyjaciele, a nawet chłopak odwracają się od niej, już nie jest ważna więc i nie potrzebna. Gdy wszystkie możliwości ratunku zostają wyczerpane ląduje na peronie i gdyby nie Rafał nie wiadomo jak skończyłaby się dla niej ta noc oraz kolejne dni. Okazuje się, że musi poradzić sobie sama i to bez pieniędzy oraz dachu nad głową. Jak potoczą się jej losy i jaką rolę w tym wszystkim odegra Rafał?
Krystyna Mirek ma już w swoim dorobku literackim wydane cztery książki, ale ja znam tylko dwie ostatnie. „Pojedynek uczuć” mnie oczarował i nadal pamiętam co czułam czytając go. Z radością przyjęłam fakt, że ma zostać wydana następna jej powieść. Jaka okazała się być druga już powieść powieściopisarki, którą miałam przyjemność czytać?
Fabuła jest dopracowana, akcja toczy się wartko, bohaterowie są żywi i wielowymiarowi, każdy jest inny i wywołuje przeróżne emocje. Szczególnie Konstancja, której na początku można nie polubić. Oprócz tego książka ta to mieszanka złych i dobrych chwil, smutku i radości. Wiele chwil refleksji, ale i śmiechu. Tutaj wszystko ma swój czas i miejsce. Powieściopisarka poruszyła temat, który według mnie nie jest prosty. Nagła utrata wszystkiego co się ma jest straszna i bolesna, zwłaszcza gdy zostaje się samemu, bo tak zwani przyjaciele się odwrócili. Z drugiej strony nawiązuje też do tego jak posiadanie nadmiernej gotówki może zmienić człowieka. Skoro ma się pieniądze jest się ponad wszystko i wszystkich. Poruszony został również temat tajemnic, które ukrywane przez wiele lat mogą zniszczyć tego kto je ma, jak i bliskie mu osoby. Wszystko jest bardzo realnie opisane i przez co książka dużo zyskuje, wielowątkowość może wydawać się złym pomysłem, ale tutaj zupełnie się sprawdza.
Bohaterka musi przejść szybką szkołę przetrwania i zauważyć, że życie nie jest w cale takie proste jak jej się wydawało. Z miłym zaskoczeniem przyjęłam fakt, że Konstancja nie jest w cale taka pusta i zapatrzona w siebie. Stworzyła maskę i grała na potrzeby ludzi z jej otoczenia, a w głębi siebie wiedziała, że coś jest nie tak z jej rodziną oraz, że nie tak chce żyć. Możliwe, że gdyby nie to co się stało grałaby cały czas, ale tego nie wiadomo. Mimo braku pomocy bliskich, funduszy do jakich przywykła dała radę, a co najważniejsze dużo przemyślała i zrozumiała, że chce żyć inaczej. Zaryzykowała i postawiła wszystko na jedną kartę. Lubię takie bohaterki.
Przyznaję, że gdy zaczęłam czytać powieść byłam lekko skonsternowana, wszystkiego się spodziewałam, ale nie… Konstancji. Z miejsca zaczęła mnie irytować i bałam się, że zostanie już tak do końca. Na szczęście z biegiem czasu i przeczytanych stron zmieniałam o niej zdanie. Książkę czyta się szybko i przyjemnie, przez pewien czas miałam wrażenie lekkiego zgrzytu, jakby omówienia poruszanych tematów były tylko „liźnięte”, ale później to odczucie znikło. Powoli wraz z bohaterami odkrywałam kolejne elementy układanki i dopasowywać je do siebie. W szoku byłam, jak można pogmatwać sobie życie i nie zauważać oczywistych rzeczy, bo żyje się przeszłością. Zżyłam się z Konstancją i kilkoma innymi bohaterami, przeżywam wszystko jak oni i wiernie im kibicowałam. Pani Mirek po raz kolejny mnie nie zawiodła i liczę, że jeszcze nie raz przyjdzie spędzić mi z jej książkami nieprzespane noce.
„Droga do marzeń” to książka o poszukiwaniu samej siebie, odkrywaniu tego co w życiu jest ważne i odkrywaniu swoich marzeń oraz dążeniu do nich. To książka o tym, że tajemnice nie są dobre, niszczą wszystko co dobre i piękne, a przede wszystkim ranią tych, których się kocha. Krystyna Mirek nie koloryzuje, tylko pisze o wszystkim tak jak jest. Pisze ze smakiem oraz nutką humoru. Polecam!
*cytat pochodzi z książki
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/10/nie-wszystko-ze-co-sie-dobrze-konczy.html
Nie wszystko złe, co się dobrze kończy
„Szczęścia trzeba szukać tu gdzie jest, a nie tam, gdzie nam się wydaje, że może być większe."*
Masz bardzo prosty plan na życie: żyć z dnia na dzień, nie martwić się niczym, bo przecież pieniądze taty zawsze wszystko załatwią, a z czasem - wyjść bogato za mąż i dalej robić to co do tej pory. Łatwo, prosto i przyjemnie....
2012-07-10
„Zakochanie się zapala się szybko, za to miłość potrzebuje czasu. Zakochanie się to dzikość, namiętność, pożądanie. A miłość? To już poświęcenie, ciężka praca, dojrzałość, wyzbycie się siebie na rzecz tej drugiej osoby.”*
Często zastanawiam się co motywuje ludzi do działania. W jaki sposób przekonują się, że warto walczyć o siebie bo życie jest za krótkie by trwać bezczynnie. Wiem, że niektórzy wiedzą to od tak, dla nich to normalne. Drudzy potrzebują motywatora, kogoś kto ich wesprze, czasem skarci, ale zawsze będzie obok. Jeszcze inni zauważają, że szkoda czasu na byle co bo nigdy nie wiadomo co nas czeka nazajutrz... Jak jest z nami?
Trzy kobiety. Trzy przyjaciółki. Dorota, Hanna Kalina. Każda z pozoru szczęśliwa, mają ustabilizowane życie. Dorota jest mężatką i ma dwójkę synów. Hanna całkowicie oddaje się pracy zawodowej i nie ma czasu nawet dla rybek. Kalina jest w związku z Piotrem i rozkręca swój biznes. Trzy różne osobowości, a tak się uzupełniają, ich przyjaźń przetrwała i przetrwa lata. W życiu całej trójki i ich bliskich nadchodzą znaczące i nie zawsze pozytywne zmiany, ale zawsze mogą na siebie liczyć. Co takiego przyniesie im los?
Gdy zabierałam się za „W plątaninie uczuć” nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Owszem przeczytał notę wydawcy i wiedziałam o czym jest, ale odcięłam się od pierwszych pojawiających się opinii. Chciałam sama wyrobić sobie o niej zdanie. Z ciekawością zabrałam się do czytania zastanawiając się nad tym czy pani Gargaś mnie zaskoczy. I wiecie co? Zaskoczyła. I to jak. W tę książkę zapada się jak w puchową poduszkę i nie chce się od niej oderwać. Zostałam zaczarowana, a może omotana. Sama nie wiem. Wiem tylko, że to kolejna świetnie napisana książka o codzienności. W niej każda z nas znajdzie coś w sobie. Powiem Wam, że nie rozumiem siebie. Przecież to kolejna powieść o codzienności, o wzlotach i upadkach. Ale za to jak pięknie napisana! Zahipnotyzowały nie słowa i przekaz powieści. Zachwyciła przyjaźń tych trzech kobiet. Czysta, bezwarunkowa, prawdziwa. W trakcie czytania zaczynałam już się obawiać, że coś ze mną nie tak gdyż co chwilę wilgotniały mi oczy. Książka ta to masa emocji tak intensywnych, że aż nie do opisania. Śmiech, łzy, ból, żal, tęsknota, zazdrość, miłość... Wszystko to przewijało się przez kolejne strony, a ja żyłam życiem tych kobiet. Przez te dwa dni śmiałam się, płakałam, złościłam, poddawałam i stawałam na nowo do walki wraz z nimi. Najzwyczajniej w świecie im kibicowałam, a zarazem zastanawiałam się co ja bym na ich miejscu zrobiła.
Uważam, że jeśli coś się psuje w związku to z winy obu stron i stron i strasznie mnie irytuje gdy jedna osoba (z reguły mężczyzna) umywa rączki, no bo to przecież nie możliwe aby on zawinił... Jakże by mógł, on taki bidny, nie rozumiany przez nikogo... Taki właśnie był Robert mąż Doroty. Postać, którą z miejsca obdarzyłam niechęcią. od początku nie podobał mi się jego sposób bycia. Dziecko w skórze dorosłego – tak go określam jednym zdaniem choć na usta ciśnie mi się wiele innych i niekoniecznie grzecznych słówek. Co do reszty postaci. Oczywiście z miejsca polubiłam trzy przyjaciółki. Każda z nich miała coś w sobie co cenię i odnajduje w sobie. Lubię chwilę gdy mogę zrozumieć postępowanie bohatera. Lubię też gdy jestem zaskakiwana i zaręczam Wam, że w tej powieści tego nie zabraknie.
To historia o miłości utraconej, odzyskanej i znalezionej. To opowieść o przyjaźni, która przetrwa wszystko. To książka o nadziei na lepsze jutro. Na tych kartkach jest zawarty morał, który gdzieś w życiu mi umknął bo żyłam według niego, a teraz jakbym go znalazła na nowo. Co niektórzy uznają to za banalne, ale tak czuję. Wszystko co tu jest napisane zostało utworzone zaraz po zamknięciu książki wiec wybaczcie mi nadmiar emocji, który wylałam tutaj. Ale ja właśnie tak lubię. Polecam, szczerze i na własną odpowiedzialność. Gabriela Gargaś pokazała, że zawsze można napisać coś nowego o czymś omawianym tysiące razy.
*str. 42
„Zakochanie się zapala się szybko, za to miłość potrzebuje czasu. Zakochanie się to dzikość, namiętność, pożądanie. A miłość? To już poświęcenie, ciężka praca, dojrzałość, wyzbycie się siebie na rzecz tej drugiej osoby.”*
Często zastanawiam się co motywuje ludzi do działania. W jaki sposób przekonują się, że warto walczyć o siebie bo życie jest za krótkie by...
2013-09-12
W XVII-wiecznym Paryżu
„Pokuta i żal to dwie różne rzeczy, jedno bez drugiego jest niewiele warte.”
Gdy jesteś podróżnikiem w czasie nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał wyruszyć w przeszłość z kolejnym zadaniem. Nie wiesz również co cię tam czeka i czy będziesz mógł wrócić do domu gdy coś pójdzie nie tak jak powinno. Owszem to dobra zabawa i możliwość poznania historii w ciekawszy sposób, ale również niebezpieczeństwo oraz niepewność.
Anna od półtora roku jest podróżnikiem w czasie. Do tej pory każde zadanie wypełniała z Sebastianem, swoim chłopakiem poznanym podczas pierwszej misji. Teraz jednak jest w trakcie pisemnych matur, a właściwie napisała ostatnią. Ma nadzieję, że teraz trochę odpocznie, ale gdy dowiaduje się od Starca, że Sebastiano ma kłopoty bez wahania rusza mu na pomoc i udaje się do XVII-wiecznego Paryża, gdzie utknął ukochany. Szybko okazuje się, że zadanie Anny nie będzie takie proste. Po pierwsze nie do końca wie na czym ono polega, po drugie Sebastiano nie pamięta kim jest i jej samej też nie pamięta i co jest pewne, stoi po złej stronie sprawy. Anna musi sprawić by chłopak odzyskał pamięć, ale liczne przeszkody i krętactwa sprawiają, że co zdobędzie jego zaufanie, zaraz je traci. Czy Anna i Sebastiano wykonają swoje zadanie? I czy chłopak przypomni sobie kim jest i z jakich czasów pochodzi?
„Magiczna gondola”, pierwsza część przygód Anny i Sebastiano, mimo kiepskiego początku bardzo przypadła mi do gustu, dlatego też od razu zabrałam się za kontynuację. Byłam ciekawa co jeszcze czeka tych dwoje i gdzie znowu zawędrują. Liczyłam na to, że „Złoty most” będzie tak samo dobry, jak pierwszy tom. Czy się zawiodłam?
Jeśli komuś, tak jak mi, dłużył się początek w pierwszej części, w tej od razu zauważy zmianę. Bowiem tutaj od początku akcja zaczyna się toczyć szybko i miarowo. To jest bardzo znacząca i jak najbardziej zmiana na plus. Po za tym niewiele się zmieniło w twórczości Völler. Fabuła wciąga od samego początku, wydarzenia następują po sobie szybko, ale są doskonale opisane i spokojnie można się z nimi zapoznać i wyrobić sobie opinie. I tym razem nie zabrakło realizmu w powieści. W dawnych czasach żyło się inaczej niż tu, nie było nacisku na dbanie o higienę, a tak naprawdę wielu nie było na to stać. Powieściopisarka ponownie bardzo obrazowo przedstawiła kontrast między teraźniejszością, a przeszłością oraz między bogatymi, a biednymi. Nie zabrakło również rzetelnych i wzbudzających zainteresowanie opisów. Sposób życia, miejsca, ludzie, tak naprawdę wszystko jest ładnie opisane. Cała historia współgra ze sobą i jest przemyślana, Völler postarała się o to by była ona logiczna i miała swoje podłoże w przeszłości.
Dużym plusem powieści była różnorodność bohaterów i fakt występowania w niej historycznych postaci. Każda inna i wielowymiarowa. Niektórzy z nich odegrają bardzo ważne role w zadaniu Anny i Sebastiano. Co do samych głównych bohaterów, Anna nadal jest roztrzepana i pyskata, często pierw działa, a potem myśli, przez co nie raz wpada w tarapaty. Szkoda tylko, że nie jest, a przynajmniej nie było tego tak widać, bardziej stanowcza wobec Sebastiano. Co doprowadziło do kilku przykrych sytuacji. Z kolei Sebastiano… Jego bardziej wolałam w pierwszej części. Tutaj był arogancki, zbyt pewny siebie i jak na mój gust jego bezczelność sięgała granic. Bronił go jedynie fakt, że nie był sobą, bo gdy wykorzystywał Annę aby się czegoś dowiedzieć moja sympatia do niego szybko malała.
„Złoty most” wciągnął mnie od samego początku i nie odłożyłam książki póki jej nie skończyłam. Co prawda więcej tu opisów niż dialogów, ale o dziwo i chyba dzięki humorystycznej formie przekazu Anny nie przeszkadzało mi to i nawet się nie dłużyło. Książka jest pełna wartkiej akcji i mnóstwa emocji. Co chwilę coś się dzieje i są odkrywane nowe fakty, ale do samego końca nie jest wiadomo jaki będzie finał tej historii. Uważam to za duży atut w warsztacie pisarskim Völler. Ona nie podaje wszystkiego na tacy, wraz z bohaterami trzeba się domyślać co, jak i dlaczego. Z zapartym tchem śledziłam poczynania bohaterów i przeżywałam wszystko z nimi. Odczuwam szereg emocji i często były one sprzeczne. Zdecydowanie uważam, że ta część była dużo lepsza od pierwszej i jeśli powieściopisarka się dopiero na dobre rozkręciła boję się pomyśleć co czeka mnie w trzeciej części…
Seria ta nie przebiła Trylogii Czasu Gier, która jest dla mnie fenomenalna, ale zdecydowanie zasługuje na równie zaszczytne drugie miejsce. Część druga jest pełna wartkiej akcji, humoru, mnóstwo intryg, uczuć, a przede wszystkim opisów XVII wiecznego Paryża. Idealna pozycja dla wielbicieli fantastyki, podróży w czasie, nutki romansu… Ach, można by tak było wymieniać i wymieniać…
*cytat pochodzi z „Złoty most” E. Völler
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2013/09/w-xvii-wiecznym-paryzu.html
W XVII-wiecznym Paryżu
„Pokuta i żal to dwie różne rzeczy, jedno bez drugiego jest niewiele warte.”
Gdy jesteś podróżnikiem w czasie nigdy nie wiesz kiedy będziesz musiał wyruszyć w przeszłość z kolejnym zadaniem. Nie wiesz również co cię tam czeka i czy będziesz mógł wrócić do domu gdy coś pójdzie nie tak jak powinno. Owszem to dobra zabawa i możliwość poznania...
2012-05-04
„Czy Amanda przekonała Johnny’ego, że nie ma już przed nim przyszłości? Że utknie z nią na zawsze w Samdhills w Nebrasce? Być może nie sądziła, że ta perspektywa skłoni go do odebrania sobie życia. A może się tego spodziewała?”*
Jesteś młody i jak każdy nastolatek chcesz spróbować wszystkiego. Ciekawość, wpływ otoczenia, chęć pokazania swojej odwagi - nazwij to jak chcesz. Idziesz na imprezę gdzie dla zabawy robicie coś zakazanego, świat staje się inny, piękniejszy. Jednak w jednej chwili wszystko co wspaniałe się kończy, zaczyna się ból, strach oraz dezorientacja... Co poszło nie tak?
Maggie O’Dell znowu trafia do Nebraski by odkryć kto zabija bydło. Los chce jednak, że to nie śmierć zwierząt będzie tym co zaabsorbuje agentkę FBI. Nieopodal zwłok zwierząt policja znajduje ciała nastolatków, dwóch nieżywe, a reszta jest przerażona. Maggie postanawia rozwiązać zagadkę owej nocy mimo wyraźnego sprzeciwu mieszkańców. W tym samym czasie specjalista od chorób specjalnych Benjamin Platt ma za zadanie odkryć czemu i czym ktoś zatruwa szkoły w Wirginii oraz Waszyngtonie. Obydwie sprawy początkowo nie mają ze sobą nic wspólnego. Tylko czy na pewno?
To już dziewiąty tom o przygodach specjalnej agentki, którą bardzo polubiłam. Na swoim koncie mam już przeczytanych pięć, z tą sześć części i każda niesamowicie wciąga, gdy zaczyna się czytać trudno przerwać śledzenie historii. Kava ma ciekawy styl pisania. Dawkuje napięcie, ale w taki sposób, że akcja ani na chwilę nie zwalnia. Wraz z prowadzącymi śledztwo kluczymy w tym wszystkim, gubimy się w domysłach. Snujemy swoje tezy, które nie zawsze się sprawdzają. Powieściopisarka potrafi tak zmylić czytelnika, że zakończenie jest zaskakujące. Tak naprawdę nie spodziewamy się tego co jest na ostatnich stronach. To co jeszcze podoba mi się u Kavy to fakt, że porusza tematy ważne dla całego świata. Wirusy, broń biologiczna, każdy pewnie słyszał i czytał o ptasiej grypie. Wszystko spowodowane jest działaniami ludzi. Świadomymi czy nie o już kwestia poglądów. Właśnie to jest jej plusem - nie boi się poruszać tematów, które były lub są tabu. O których ludzie wolą nie słyszeć.
Postacie wykreowane przez amerykańską pisarkę są ciekawie wykreowane. Maggie to kobieta z dużą przeszłością, każde wykonane zadanie pozostawia w niej ślad, a szuflady, które utworzyła już tak skuteczne nie są. Nawiedzają ją koszmary i wspomnienia tak drastyczne, że niejeden z nas by sobie z tym nie poradził. W „Śmiertelnym napięciu” widać też jak w małej społeczności ważne miejsce zajmują Ci co posiadają pieniądze, a co za tym idzie władzę. Ci o niższym szczeblu są manipulowani, zastraszani i nie wiadomo co jeszcze. Jeśli ktoś ma coś do ukrycia zrobi wszystko by nie wyszło to na jaw, jest nawet gotów posunąć się do najgorszego czynu.
„Śmiertelne napięcie” wciąga od samego początku i nie pozwala o sobie zapomnieć. Kava ma lekki styl pisania i dzięki temu jej każdą kolejną książkę czytelnik nie czyta, a pochłania. Polecam fanom gatunku jak i samej autorki.
*str. 252
„Czy Amanda przekonała Johnny’ego, że nie ma już przed nim przyszłości? Że utknie z nią na zawsze w Samdhills w Nebrasce? Być może nie sądziła, że ta perspektywa skłoni go do odebrania sobie życia. A może się tego spodziewała?”*
Jesteś młody i jak każdy nastolatek chcesz spróbować wszystkiego. Ciekawość, wpływ otoczenia, chęć pokazania swojej odwagi - nazwij to jak...
2011-04-05
Mało kiedy sięgam po tego typu literaturę. W życiu przeczytałam może z 2 thrillery. „Kolekcjoner” mnie przyciągnął okładką. Jest taka magnetyzująca dla mnie. No i postanowiłam, że zrobię następne podejście do tego gatunku. Bałam się jednak, że w tym wypadku to za mało. Czy moje obawy słuszne?
Jedna książka, jedno miejsce, trzy sprawy. Morderstwo, huragan Isaac, nieznany wirus. Przez straż przybrzeżną w wodach oceanów zostaje znaleziony kontener. Okazuje się, że w środku są ludzkie części ciała. W związku z tym do sprawy zostaje przydzielona Maggie O’Dell. Doświadczona agentka, która ścigała morderców, zagłębiająca się w najbardziej mroczne zakątki umysłu. Jednak tym razem nie była przygotowana na to co ją czeka. Dodatkowo wszyscy byli zajęci bardziej zbliżającym się huraganem.
„- Ile ciał pokroili pani mordercy? Sześć? Dwanaście w ciągu kilku miesięcy? A może kilku lat? Isaac zabił już sześćdziesiąt siedem osób w ciągu czterdziestu ośmiu godzin. Tym razem, O’Dell, myślę, że mój zabójca przebija pani mordercę.”*
Maggie nie może pojąć, że morderca jest bagatelizowany i wszystkie siły skupione są na ochronie ludzi przed huraganem. O’Dell musi sama rozwiązać zagadkę, a czasu coraz mniej. Dodatkowo żołnierze zaczynają chorować i umierać. Okazuje się, że mają nieznanego wirusa, który nie wiadomo jak znalazł się u nich. Platt – przyjaciel agentki – musi odkryć jaki to wirus i jak go zwalczyć. Czy O’Dell i Platt zdążą przed Isaacem? Przekonajcie się sami.
Książka bardzo mi się podobała, cały czas coś się działo. Podczas czytania nie nudziłam się ani przez chwilę. Jedyne co mnie zawiodło to fakt, że już na początku wiemy kto jest mordercą. Jednak to był dla mnie jedyny minus tej książki. Z pewnością sięgnę po coś jeszcze tej autorki. Ta książka nauczyła mnie, że nigdy nie powinnam mówić, że czegoś nie zrobię lub nie przeczytam.
* str. 53
Autor: Alex Kava
Tytuł: Kolekcjoner
Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Rok wydania: marzec 2011
Liczba stron: 304
Mało kiedy sięgam po tego typu literaturę. W życiu przeczytałam może z 2 thrillery. „Kolekcjoner” mnie przyciągnął okładką. Jest taka magnetyzująca dla mnie. No i postanowiłam, że zrobię następne podejście do tego gatunku. Bałam się jednak, że w tym wypadku to za mało. Czy moje obawy słuszne?
Jedna książka, jedno miejsce, trzy sprawy. Morderstwo, huragan Isaac, nieznany...
2011-12-21
„Zło wyrządzone dzieciom jest najtrudniejsze do strawienia, najtrudniej stanąć wtedy z boku i patrzeć, jak złoczyńca ucieka i kontynuuje swoje dzieło. Nie można pozwolić, żeby takie zło się panoszyło bez jakiejkolwiek kontroli, bez konsekwencji. To nie tylko nie zgodne z prawem, to niemoralne.”*
Zaufałeś tym razem nie temu komu trzeba, jednak skąd mogłeś wiedzieć, że ta osoba okaże się Twoim koszmarem. Jak miałeś się domyśleć, że zniszczy w Tobie wszystko... Milczenie i zemsta? Czy to jednak dobre rozwiązanie...
„Zło konieczne” jest już piątym tomem z serii o Maggie O’Dell specjalnej agentce, która tworzy portrety psychologiczne morderców i psychopatów. Wchodzi w ich umysły i przewiduje ich następne ruchy. Często zdarza się, że pada ich ofiarą i może wtedy liczyć tylko na swoje umiejętności.
Amerykanie są wstrząśnięci – ktoś w bestialski sposób morduje księży. Początkowo nie bardzo wiadomo kto i czemu, z czasem połowa zagadki się rozwiązuje. Zamordowani byli podejrzani o pedofilię, a siły wyższe kościoła próbują to zatuszować. Tylko, że ktoś najwyraźniej wymierza sprawiedliwość na własną rękę. Krzywdzeni chłopcy dostają specjalne zaproszenie do gry od Pożeracza Grzechów i muszą podać nazwiska tych co ich skrzywdzili. I tak oto powstaje lista.
Do śledztwa wkracza Maggie i to właśnie ona odkrywa te szokujące fakty. To do niej też dzwoni ktoś kogo niespodziewana się usłyszeć. Tym kimś był ksiądz Keller, który chce zawrzeć z nią układ. Okazuje się, że on też jest na tej liście, choć udaje, że nie wie z jakich powodów. W innej miejscowości ktoś zabija kobiety, agentka ma podejrzenia, że to ta sama osoba tylko jak to możliwe...
Kto zabija księży i kobiety? To jedna i ta sama osoba czy dwie różne? Co z tym wszystkim ma wspólnego gra? Czemu kościół próbuje zatuszować czyny pedofilów?
Kava ma to do siebie, że podczas czytania możemy się domyśleć kto jest sprawcą, a teraz to się zmieniło. Prawie do końca nie było wiadomo kto nim jest i czy to jedna osoba. Ostatnie strony są tak zaskakujące, że po skończeniu przez chwilę nie wiedziałam co myśleć. Na pewno nie tego się spodziewałam. I tym razem jestem zachwycona powieścią, znajduje się tu dreszcz emocji, Warka akcja, która cały czas nie zwalnia. Czytając ma się wrażenie jakby się uczestniczyło w śledztwie, wraz z agentami i policjantami badamy dowody, kluczymy w poszlakach, mamy podejrzanych.
Postacie są przemyślane i ciekawie skonstruowane. Bohaterowie potrafią nas zmylić, zaskoczyć. Nie wiemy kto jest kim i jak zareaguje. Nawet sama Maggie mnie tu zaskoczyła. Tylko zastanawiam się czy nie postąpiłabym tak samo gdym widziała co ona.
„Zło konieczne” to niesamowite dialogi, intryga uknuta misternie oraz lekki styl pisania pisarki. Wszystko to razem tworzy książkę, która wciąga i nie daje o sobie zapomnieć. Daje słowo, że warto przeczytać.
*str. 356
„Zło wyrządzone dzieciom jest najtrudniejsze do strawienia, najtrudniej stanąć wtedy z boku i patrzeć, jak złoczyńca ucieka i kontynuuje swoje dzieło. Nie można pozwolić, żeby takie zło się panoszyło bez jakiejkolwiek kontroli, bez konsekwencji. To nie tylko nie zgodne z prawem, to niemoralne.”*
Zaufałeś tym razem nie temu komu trzeba, jednak skąd mogłeś wiedzieć, że ta...
2011-08-04
„ – Do diabła, skąd on wie, gdzie mieszkasz i jak się nazywa twój mąż?
- Testuje mnie, bada, grzebie w mojej przeszłości, robi ze mną to samo, co ja robie z nim.
- Jezu, Maggie.
- Nic takiego. Trzeba to brać z dobrodziejstwem inwentarza.”*
Żyjemy obok siebie tak naprawdę nie znając się do końca. Sąsiad, który jest uśmiechnięty i myły może być mordercą, dostawca gazety psychopatą, który obrał nas sobie za cel. My jednak nieświadomi niczego uśmiechamy się do nich, rozmawiamy z nimi. Nie wierzymy, że ten cichy, skromny pan może być zły. Łatwo ulegamy pozorom dzięki, którym czujemy się bezpiecznie, wolimy żyć w nieświadomości…Jednak czy to takie dobre rozwiązanie?
„Dotyk zła” jest pierwszym tomem z serii o specjalnej agentce Maggie O’Dell. Po skazaniu Ronalda Jeffreysa uznanego za seryjnego mordercę mieszkańcy Platte City odetchnęli z ulgą pewni, że koszmar się skończył. Niestety spokój trwał tylko trzy miesiące. Znowu znaleziono zwłoki chłopca, a sposób zabicia jest taki sam jaki wykorzystywał Jeffreys. Śledztwo prowadzi szeryf Nick Morrelli. Zostaje mu przydzielony agent specjalny z FBI, który ma stworzyć portret psychologiczny mordercy. Maggie jest dość młoda i już bardzo doświadczona, to co widziała i przeżyła w pracy zostawiło jej trwały ślad w psychice jak i na ciele. Współpraca tych dwoje nie układa się początkowo zbyt dobrze jednak gdy ginie drugi chłopiec zaczynają współpracować mimo napięcia między nimi. Nick zaczyna coś do niej czuć jednak czy Maggi dopuści się okazania uczuć… Czy zdołają uratować drugiego chłopca? Odkryją kto jest mordercą i czym się kieruję? Zastanawiające są niedopatrzenia w sprawie Jeffreysa, czyżby nie była doprowadzona do końa, a on sam został wrobiony pozostałe dwa morderstwa?
To już druga książka Kavy, którą mogłam przeczytać. Można powiedzieć, że dzięki Kavie na nowo i tym razem skutecznie wdrożyłam się w „książki grozy”. Początkowo jakoś nie mogłam się wczuć w akcję, podczytywałam parę stroni bram inną książkę. Jednak po około 200 stron to się zmieniło. Przepadłam na całe popołudnie wciągnięta w umysł mordercy. Z zapartym tchem śledziłam poczynania Maggie i to jak wchodzi w głowę psychopaty i go poznaje, jego przeszłość, przewiduje ruchy i próbuje odgadnąć kim jest. Nie wiem czy tylko ja tak miałam ale wydawało mi się, że ktoś inny będzie mordercą. Na początku podejrzewałam właściwą osobę, jednak w trakcie czytania dowody wskazywały na kogoś innego. Okazało się jednak, że to manipulacja, której dałam się zwieść. Książka jest bardzo ciekawa i wciągająca. Czytając towarzyszyły mi: szok, zniesmaczenie, a nawet obrzydzenie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co mogli czuć porwani chłopcy… Straszne…
*str. 299
„ – Do diabła, skąd on wie, gdzie mieszkasz i jak się nazywa twój mąż?
- Testuje mnie, bada, grzebie w mojej przeszłości, robi ze mną to samo, co ja robie z nim.
- Jezu, Maggie.
- Nic takiego. Trzeba to brać z dobrodziejstwem inwentarza.”*
Żyjemy obok siebie tak naprawdę nie znając się do końca. Sąsiad, który jest uśmiechnięty i myły może być mordercą, dostawca gazety...
2012-02-02
„Maggie starała się nie przerywać Henrry’emu Lee. Nie skrzyżowała też ramion na piersi, nie wykonała też żadnego gestu, który by go powstrzymał. Studiując psychologię, nauczyła się, że należy słuchać, nie okazując żadnych uprzedzeń. Czasami bierny słuchacz pozna więcej cennych informacji niż wytrawny, dociekliwy śledczy. Ludzka natura dyktuje pewne zachowania, na przykład każe wypełniać słowami długie chwile ciszy czy zadowolić pilnego słuchacza.”*
Wszystko co nas czeka jest niewiadome, nie znamy dnia ani godziny kiedy coś może nam się przydarzyć. Myślimy, że jesteśmy bezpieczni, że jeszcze dużo przed nami. Ale to nie prawda... Los jest przewrotny i czasem niesprawiedliwy, w sekundę wszystko może się skończyć.
„Czarny piątek” to już siódmy tom przygód specjalnej agentki Matgret O’Dell. Tworzy ona portrety psychologiczne kryminalistów, ludzi zagrażający społeczeństwu. Będąc na miejscu zdarzenia bada wszystkie poszlaki i dowody, „wchodzi” w ich umysły, poznaje sposoby działania, oraz następne cele. Podczas tego rozpoznawania często wpada w ich sidła i może wtedy liczyć tylko na siebie.
Ameryka, centrum handlowe - Mall of America, dzień po Święcie Dziękczynienia. Ludzi ogarnia przedświąteczna gorączka, tłumy latają po sklepach, kupują prezenty, z głośników płyną świąteczne piosenki. Rebecca, Dixon i Patrick (brat Maggie) wracają od dziadków Dixona, który ma z dwoma innymi kolegami pewną misję. Mają się przejść po centrum z plecakami po centrum – w tych plecakach są podobno urządzenia,, które zakłucą prace komputerów. Dixon jednak dostaje telefon i dowiaduje się, że jego babcia leży w szpitalu i się tam udaje zostawiając plecak Rebecce. Gdy ta chodzi z nim tak jak prosił o to jej przyjaciel plecaki wybuchają... W tym samym czasie Maggie wraz z znajomymi spędza dzień przed telewizją kibicując wybranej drużynie uniwersyteckiej. Spokój mąci telefon wzywający ją na miejsce wybuchu.
Gdy agentka znajduje się na miejscu od razu zaczyna działać i sklejać fakty, gdy dowiaduje się, że z tym wszystkim ma coś wspólnego jej brat nie może w to uwierzyć i próbuje za wszelką cenę odkryć jaka jest prawda. Korzysta ze wszystkiego co tylko może. Czy uda jej się odkryć kto stoi za tym wybuchem? Czy to ci młodzi mężczyźni, a może ktoś inny? Czy ten wybuch się powtórzy? Czy Patrick rzeczywiście jest w to zamieszany?
I to kolejna moim zdaniem świetna książka Kavy. Tym razem autorka wymyśliła naprawdę coś niesamowitego. Co takiego już musicie przekonać się sami, powiem Wam że to jest niesamowite. I tym razem podczas czytania czytelnikowi towarzyszy napięcie bohaterów, wraz z nimi próbuje odnaleźć odpowiedzi, kluczy w domysłach, snuje domysły i za wszelką cenę chce rozwiązać kolejną sprawę wraz z agentką. Ale i tym razem nie jest to takie proste, a zakończenie zaskakuje... strasznie zaskakuje. Kava cały czas utrzymuje poziom tak więc i w tej części czytelnik dostaje to czego oczekuje od dobrego kryminału.
Autorka stworzyła intrygującą fabułę, którą uatrakcyjniła ciekawymi postaciami. Są one przemyślane, zaskakujące. Niektóre znamy z poprzednich części i nawet oni nas zaskoczą mimo tego, że wydaje nam się, że niczym nas nie zaskoczą. A tych nowych trudno rozgryźć, pogrywają z czytelnikiem.
Polecam fanom Alex Kavy jak i miłośnikom tego gatunku. Warka akcja, ciekawa fabuła i intrygujące zakończenie – to znajdziecie w „Czarnym piątku”.
*str. 235
„Maggie starała się nie przerywać Henrry’emu Lee. Nie skrzyżowała też ramion na piersi, nie wykonała też żadnego gestu, który by go powstrzymał. Studiując psychologię, nauczyła się, że należy słuchać, nie okazując żadnych uprzedzeń. Czasami bierny słuchacz pozna więcej cennych informacji niż wytrawny, dociekliwy śledczy. Ludzka natura dyktuje pewne zachowania, na przykład...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-31
„(...) - A to, że czuję, że się w tobie zakochałem?
- Też nie... – pokręciła głową.
- Aha, to kiedyś ci powiem, dobrze?(...)”*
Kochasz kogoś, a on Cię rani. Obiecuje, że to ostatni raz, a za chwilę historia się powtarza. Ponownie wybaczasz no bo kochasz... Twoje życie to huśtawka, ale cały czas dajesz kolejną szansę... Bo prawdą jest, że jeśli uczucie jest prawdziwe przetrwa wszystko, prawda? A może są granice, których przekroczenie będzie oznaczał koniec...?
Magda Lasocka to świeżo upieczona pedagog. Poznajemy ją w chwili gdy wraca do swojego rodzinnego Wałbrzycha. Miasta bez perspektyw, gdzie nie ma pracy, a z kątów zerka bieda. Ona jednak chce spełnić swoje marzenie i pomagać innym. Michał Langer to mężczyzna z przeszłością, który teraz nie do końca żyje zgodnie z prawem uważając, że w tym miejscu zapomnianym przez Boga inaczej się nie da. No i musi zadbać o brata, który ma mieć lepiej niż on gdy był dzieckiem. Młodszy Marcin uczy się w szkole gdzie pracuje, a Michał zwany Majkim jest jego opiekunem prawnym przez co bardzo często widuje się z panią pedagog. Losy tej trójki splatają się z każdym dniem coraz mocniej, ale jak w życiu bywa na ich drodze często pojawiają się kłody. Magda i Michał są jak ogień i woda... Ich światy różnią się tak bardzo, że bardziej nie mogą. Czy mają szansę na szczęście?
To moje drugie spotkanie z twórczością Agnieszki Lingas - Łoniewskiej i było równie udane jak pierwsze. Teraz już wiem, że po jej książki będę zawsze chętnie sięgać. Gdy brałam do ręki „W zapomnieniu” robiłam to bez żadnych obaw. Od pierwszych stron autorka serwuje nam napięcie, które nie opuszcza nas do ostatniej kropki. Bez zbędnych wstępów czy przeciągania fabuły widzimy pierwsze spotkanie i zarazem starcie głównych bohaterów. I nie ma tam cackania się bo to kobieta. Nie nikt nikogo nie bił, ale w słowach nie przebierano. Cóż... Polska rzeczywistość. I za to pierwszy plus. Pisarka niesamowity sposób pokazała realia życia miast takich jak Wałbrzych. Tą biedę i całą resztę czuło się wręcz namacanie. Kolejnym plusem są emocje. O tak! Emocji nam tu nie zabraknie. Książka ta jest pełna emocji tak silnych iż nie sposób ich opisać bo cokolwiek napiszę będzie wydawało mi się nie odpowiednie, nie na miejscu i za mało wyrażające moje odczucia. Powiem jednak, że do tej pory prócz książek Katarzyny Michalak żadne nie sprawiały iż nie mogłam się skupić na niczym innym. Teraz to się zmieniło, bo „W zapomnieniu” sprawiło, że nie potrafiłam się na niczym skupić, żadne racjonalne tłumaczenia nie skutkowały. Ja po prostu musiałam poznać zakończenie. Musiałam wiedzieć co zrobią Magda i Michał. Ale wracając do emocji... Z wypiekami na twarze śledziłam to co się dzieje. Przeżywałam z bohaterami wszystko tak jakby mnie osobiście spotkało coś takiego... Niesamowite!
Od początku historii z zaciekawieniem „obserwowałam” Magdę i Michała. Zadziwiające jak tak dwie różne osobowości się dogadują. Magda to kobieta, która ma plany i marzenia. Siłę do walki, wierzy, że jeśli się chce wszystko można. Wystarczy tylko trochę trudu. Michał zaś żyje z dnia na dzień, jest sam sobie panem, robi co i kiedy chce. Uważa, że i tak niczego nie dokona więc po co się męczyć gdy może szybko zdobyć co potrzebuje. Gdy są razem między nimi wręcz czuć te fale energii. Wszystko robią z pasją, a na pewno się tak kłócą. Och, wtedy to się dzieje. Każde ma swoje racje i z trudem ustępuje drugiemu. Michał do tej pory był sam nie licząc przelotnych przygód i nie rozumiał za bardzo troski o niego. Popełniał błędy, oszukiwał (bo się troszczył), nie spełniał obietnic. Często ranił ukochaną, może nie świadomie, ale... Dopiero z czasem zaczął rozumieć co znaczy bycie z kimś, co znaczy kochać. I z tego powodu podziwiałam Magdę. Bo ona zawsze wybaczała, wracała, tłumaczyła, pokazywała i uczyła. Początkowo strasznie mnie to irytowało. Te rozstania i powroty. Ale teraz rozumiem co chciała przekazać autorka. „W zapomnieniu” chodzi o to aby umieć wybaczyć gdy się kocha i spróbować zrozumieć. Szczerze? Zazdroszczę im takiego uczucia.
„W zapomnieniu” się nie czyta tylko pochłania. Polska pisarka swoim stylem pisania wabi czytelnika i nie pozwala zapomnieć o tym co się czyta. Historia ta jest dopracowana od początku do końca. Dialogi są pełne emocji i uczuć. To mogło przydarzyć się każdemu... Polecam! Lingas - Łoniewska sprawiła, że w głowie mam nieprzerwany potok myśli w głowie oraz rozerwane i na nowo sklejone serce...
*str.87
„(...) - A to, że czuję, że się w tobie zakochałem?
- Też nie... – pokręciła głową.
- Aha, to kiedyś ci powiem, dobrze?(...)”*
Kochasz kogoś, a on Cię rani. Obiecuje, że to ostatni raz, a za chwilę historia się powtarza. Ponownie wybaczasz no bo kochasz... Twoje życie to huśtawka, ale cały czas dajesz kolejną szansę... Bo prawdą jest, że jeśli uczucie jest prawdziwe...
2013-05-26
„-O! Jakaś nowość - pocałował mnie w usta i poszedł do łazienki.
-Niby co?
- Ty i gotowanie! - odkrzyknął z łazienki.
Prychnęłam.
- Mówiłaś coś?
- Ależ skąd!
- Masz zamiar to upiec? - oczy zaświeciły mu się na widok makowego tortu, który widniał na ekranie.
- Kochanie, jak ja coś takiego kiedyś stworzę, to będzie znak, że koniec ludzkości już blisko.”*
W życiu różnie bywa, ważne jednak jest to by w codzienności nie zgubić samego siebie. Jest to możliwe tylko wtedy gdy potrafimy cieszyć się z małych rzeczy, a porażkę przetrawić i brnąć dalej. Nie może być idealnie, ale gdy utrzyma się równowagę i potrafi śmiać jest łatwiej. Kto wie, może i ty pewnego dnia, w drodze do pracy spotkasz kogoś na swojej drodze, kto przewróci całe twoje życie do góry nogami…
Liliana to trzydziestopięcioletnia kobieta, która pracuje w korporacji, kocha swoje koty, szpilki oraz auto. Posiada też przyjaciółki od serca, bez których jej życie byłoby bardzo nudne i matkę, która uświadamia jej, że jej zegar biologiczny tyka. Kobieta po ostatnim zawodzie miłosnym ma dość mężczyzn i żyje dniem dzisiejszym. Dni te jednak upływają jej w pracy, którą bierze również do domu, odnosi dzięki temu sukcesy, ale ma już powoli dość tego wyścigu szczurów i myśli o zmianie pracy. Tylko za nim, i jeśli kiedykolwiek to nastąpi, na jej drodze stanie tajemniczy Michał, kolega z pracy, z którym do tej pory ledwie się tolerowali, a teraz chyba ją podrywa i socjopata, który ewidentnie nie lubi osób pokroju Liliany. Jak kobieta poradzi sobie z tym bałaganem w swoim życiu?
Agnieszka Lingas-Łoniewska słynie z powieści kryminalnych z wątkiem romansowym, dlatego wielkim zaskoczeniem była dla mnie informacja o tym, że pisze komedię! Przyznaję, że z lekką obawą czekałam na tę publikację, ale gdy okazało się, że i w niej nie zabraknie tego do czego przyzwyczaiła swoje czytelniczki odetchnęłam z ulgą. Czy udała jej się ta kombinacja?
Obawy, które miałam względem tej książki rozwiały się już po kilkunastu stronach. Szybko zorientowałam się, że powieść, którą właśnie czytam dostarczy mi dużej dawki zabawy i masy emocji. Polska powieściopisarka stworzyła przezabawną historię o kobiecie, która wiedzie normalne życie i ma takie same problemy jak co drugi człowiek, ale zrobiła to z przymrużeniem oka. Dzięki temu czytelnik ma szansę poczytać o kimś łudząco podobnym do siebie, ale przy okazji pośmiać się i pomarzyć. Powieść o życiu, która pokazuje, że nie ważne jak mocno pokręcone może być życie trzeba odnajdować w nim i pozytywne strony. Świetnie skonstruowana fabuła, akcja, która co chwilę zaskakuje i ani chwili nie zwalnia. Opisy sytuacji i wydarzeń, które wywołują niepohamowane wybuchy śmiechu, ale również szybsze bicie serca i ciarki na plecach. Nie zabrakło w tej powieści niczego i choć jest to taki mały misz-masz gatunkowy jest on jak najbardziej udany.
Najbardziej jednak do gustu przypadli mi bohaterowie. Szczególnie Liliana, która na pewno nie jest normalna (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Jest zakręcona, roztrzepana, ma swoje obsesje (podobno niegroźne) i bardzo wybujałą wyobraźnię. Z miejsca napajałam do niej sympatią za jej sposób bycia i podejście do życia. Żyje tak jak potrafi i czerpie z życia tyle ile może. Zaraz po niej były jej zwariowane przyjaciółki, które były do niej bardzo podobne pod wieloma względami. Tak samo zakręcone i pełne zwariowanych pomysłów. Szczerze mówiąc zazdroszczę im tej więzi. Co do reszty bohaterów są również interesujący i równie dobrze skonstruowani, tacy ludzcy i realni. Ale to właśnie Liliana i jej przyjaciółki podbiły moje serce.
„W szpilkach od Manolo” to książka, która wciągnęła mnie od pierwszej strony i nie pozwoliła się odłożyć dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania. A i wtedy miałam ochotę wrócić do niektórych fragmentów. Ona bawi, wzrusza, wywołuje dreszcze i niepewność. Fabuła jest intrygująca, a akcja ani chwili nie nuży. Czyta się ją szybko i z prawdziwą przyjemnością. Lekka, z przymrużeniem oka, ale pełna przeróżnych emocji. Idealna pozycja gdy chcesz się odprężyć, pośmiać i poczytać o zwykłym życiu. Nie wszystkim może przypaść do gustu poczucie humoru autorki, ale do mnie trafiło idealne. Uważam, że czasem trzeba spojrzeć na życie mniej poważnie by nie zwariować, a odrobina zabawy i luzu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Choć w przypadku Liliany te określenie jest chyba przesadą z mojej strony. Moim zdaniem Agnieszka Lingas-Łoniewska sprawdziła się w pisaniu komedii i mam szczerą nadzieję, że w niedługim czasie będzie mi dane czytać kolejną książkę tego typu. Zabawa była przednia i żałuję, że tak szybko się skończyła. Chcę, nie, ja żądam więcej…
To książka po którą trzeba sięgnąć, idealna na poprawę humoru, długie leniwe popołudnie. Ciekawa fabuła, intrygujące postacie oraz cała paleta emocji. Zapewniam, że ani przez chwilę nie będziecie się nudzić, a uśmiech nie będzie schodził wam z twarzy. Ale oprócz tego w książce czeka was wiele, wiele więcej. Ale co ja się będę powtarzać... To trzeba przeczytać! Polecam z całego serca i z czystym sumieniem.
*str. 169
http://zapatrzonawksiazki.pl/
„-O! Jakaś nowość - pocałował mnie w usta i poszedł do łazienki.
-Niby co?
- Ty i gotowanie! - odkrzyknął z łazienki.
Prychnęłam.
- Mówiłaś coś?
- Ależ skąd!
- Masz zamiar to upiec? - oczy zaświeciły mu się na widok makowego tortu, który widniał na ekranie.
- Kochanie, jak ja coś takiego kiedyś stworzę, to będzie znak, że koniec ludzkości już blisko.”*
W życiu różnie bywa,...
2012-05-24
2013-09-24
Czy to skąd się pochodzi ma aż takie znaczenie?
„- No cóż, kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim.”*
Gdy twoje życie przewraca się do góry nogami, okazuje się być budowane na kłamstwie, masz prawo czuć się zraniony i wściekły. Niepewny tego co jest kłamstwem, a co prawdą, komu możesz ufać, a komu nie. Wszystko co się dla ciebie liczyło rozpadło się, a teraz ty musisz się nauczyć żyć i jakoś funkcjonować, a przede wszystkim - musisz odkryć prawdę o sobie.
Allie po ostatnich tragicznych wydarzeniach w szkole wraca do domu na wakacje, niestety na krótko przed ich końcem ktoś próbuje ją złapać. Dziewczynie udaje się na szczęście uciec, i wraz z przyjaciółką wcześnie niż większość uczniów trafia do akademii i pomaga przy remoncie budynku po pożarze. Jednocześnie jest świadoma tego, że grozi jej niebezpieczeństwo i by móc się obronić po rozpoczęciu nauki wkracza szeregi Nocnej Szkoły. Tam wraz z swoim chłopakiem, znajomymi i innymi uczniami uczy się przetrwania w niebezpieczeństwie. Początkowo ćwiczenia idą jej opornie, ale z czasem, przy pomocy innych, staje się coraz lepsza. Nastolatka oprócz próby odkrycia prawdy o sobie i swojej rodzinie zmaga się też z uczuciami do dwóch chłopaków, z czego jeden jest bardzo zazdrosny i nadopiekuńczy. Jak dziewczyna poradzi sobie z natłokiem wydarzeń i emocji? Czy postąpi właściwie?
Pierwsza część „Akademii Cimmerii”, mimo średniego początku, mnie zachwyciła i długo po jej przeczytaniu wracałam do niej myślami. Elitarna szkoła dla dzieci bogatych ludzi, które z czasem obejmą ważne stanowiska, tajemnicza Nocna Szkoła i brak jakichkolwiek nadprzyrodzonych istot. To było to. Niecierpliwie też oczekiwałam kontynuacji, dlatego też, gdy tylko dorwałam ją w swoje ręce, bez namysłu porzuciłam wszystkie inne książki za brałam się za „Dziedzictwo”. Jakie są moje wrażenia po lekturze książki?
Przyznać muszę, że tym razem autorka zrobiła wielkie wejście i już na samym początku przyprawia o szybsze bicie serca i niecierpliwe przewracanie kartek. Co prawda po chwili trochę zwalnia akcję i napięcie, ale trwa to zaledwie moment. I tak jest przez całą książkę. Nie miałam ani chwili czasu na złapanie oddechu, czy przyzwyczajenie się do tego co się dzieje. Akcja mknie, ale nie przeszkadza to jednak wczuciu się w nią i przeżywanie wszystkiego wraz bohaterami. Autorka nie poskąpiła tragicznych wydarzeń, momentów gdy włos na głowie się jeżył. Wszystko wydaje się być przemyślane i mieć swoje miejsce oraz czas. Odkrywa coraz więcej faktów, odpowiada na pytania, które pojawiały się w trakcie czytania „Wybranych”. Nie podaje jednak tego wszystkiego na złotej tacy, trzeba się porządnie, wraz z bohaterami, nagłowić. A i nawet wtedy nie odkryje się całej prawdy oraz powstaną nowe pytania. Zakończenie jasno i wyraźnie pokazuje, że trzecia część będzie równie fascynująca co pierwsza.
W pierwszej części trudno było mi się przekonać do zbyt szybkiej przemiany jaka zaszła w Allie, a w tej muszę przyczepić się do tego, że wiecznie kłamała. Niby twierdzi, że tego nie lubi, ale swoje robi. Ja rozumiem, akcja, budowanie napięcia, ale czy nie można byłoby bez tego? Strasznie mnie to drażniło i przeszkadzało. Co do reszty postaci nie mam najmniejszych zarzutów. Dopracowani idealnie, realni, tajemnicze. Mają wady, jak i zalety. Czasem naprawdę nie wiadomo kto stoi po jakiej stronie. Jest tak jak być powinno.
„Dziedzictwo” czyta się niebywale szybko i mimo wszystko przyjemnie. Fabuła jest spójna i tworzy, mimo wielu niejasności, logiczną całość. Akcja mknie cały czas do przodu i porywa w wir wydarzeń. Wydarzeń, które wywołują mnóstwo emocji, często skrajnych i trudnych do opisania. Nie da się nie przeżywać całą sobą kolejno następujących po sobie wydarzeń. Niebywale łatwo zżyłam się z bohaterami i traktowałam ich, jak dawno nie widzianych przyjaciół. I tylko nie rozumiem postępowanie Allie, wie, że źle robi, że jej tłumaczenia są grubymi nićmi szyte, ale i tak kręci. Jej wybory mnie zaskakiwały i szczerze żałuję, że stało się tak, a nie inaczej. Niecierpliwie wyczekuję kolejnej części, z nadzieją na to, że będzie tak dobra jak część pierwsza.
Książka jest naprawdę dobra, i jako kontynuacja trzyma poziom, szkoda tylko, że nie zaskakuje niczym nowym. Nie brak w niej napięcia, dreszczyku i nagłych zwrotów akcji, ale gdzieś tam coś mi zgrzyta. Liczyłam na coś więcej, bo po pierwszej, świetnej części wiem, że autorka potrafi dużo więcej. Jest bardzo dobrze, polecam fanom serii, ale jednocześnie żywię nadzieję, że w trzeciej części będzie jeszcze lepiej.
*str. 206
Czy to skąd się pochodzi ma aż takie znaczenie?
„- No cóż, kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim.”*
Gdy twoje życie przewraca się do góry nogami, okazuje się być budowane na kłamstwie, masz prawo czuć się zraniony i wściekły. Niepewny tego co jest kłamstwem, a co prawdą, komu możesz ufać, a komu nie. Wszystko co się dla ciebie...
2012-03-28
„Miasto światła, pomyślała. A tuż obok cienie, mroczne alejki, ciemne sekrety."*
Odkryłeś właśnie skrywaną przez lata tajemnicę, która sprawia, że wszystko w co wierzyłeś obróciło się w proch. Jednak po otrząśnięciu się wiesz, czujesz gdzieś w środku, że to nie jest prawdą. Ktoś chce coś ukryć nie patrząc na to kogo po drodze tym skrzywdzi. Zaczynasz poszukiwania prawdy, które mogą cię zabić.
Beryl i Jordan Tavistock są rodzeństwem wychowywanym przez wuja ponieważ ich rodzice zginęli dwadzieścia lat temu w trakcie tajnej misji. Rodzeństwo do tej pory żyło ze świadomością iż zginęli w trakcje akcji, ale w czasie trwania jednego ze spotkań straszna prawda wychodzi na jaw. Okazuje się, że ich ojciec zabił matkę, a potem siebie, aby uciec od odpowiedzialności. Wykryto niby, że działali pod przykrywką i przekazywali wrogą tajne akta. Beryl nie jest w stanie w to uwierzyć i wraz z bratem udaje się do Paryża w celu odkrycia prawdy. Na miejscu zaczyna pomagać im ich znajomy, okazuje się bowiem, że komuś przeszkadza, to że dziewczyna szpera w przeszłości. Ten ktoś najwyraźniej chce by prawda nie ujrzała światła dziennego i zrobi wszystko aby tak się stało…
To moje drugie zetknięcie z twórczością tej autorki i było równie udane co pierwsze. Gerritsen bez zbędnych wstępów rzuca czytelnika na głęboką wodę i wprowadza go w sam środek akcji. Wszystko dzieje się szybko i nie ma mowy o nudzie nawet przez chwilę. Brak tu jakichkolwiek zbędnych opisów, które miałyby uzupełniać luki i tak naprawdę nic nie wnosić do powieści. Mimo szybkiego przebiegu spraw czytelnik nie ma problemów z połapaniem się w tym co akurat czyta.
Powieściopisarka tworzy napięcie od pierwszych stron i z każdą kolejną je tylko potęguje. Wraz z bohaterami próbujemy odkryć prawdę. Szukamy odpowiedzi, kluczymy w śród domysłów i czujemy to co oni. Strasznie podoba mi się gdy pisarz wodzi czytelnika za nos dając mu kilka rozwiązań. Czytanie staje się wtedy ciekawsze, bo analizujemy wtedy zachowania podejrzanych. Jednak to nie wszystko, bo zaraz obok wątku kryminalnego spotykamy romansowy, który urozmaica czytanie. Jest on jako miły dodatek, który pozwala odprężyć się po jakiejś strasznej sytuacji. Nie wadzi i nie dominuje, tylko ładnie współgra ze wszystkim.
Książka może i nie jest arcydziełem, ale czyta się ją z przyjemnością i prawdziwym zaangażowaniem. Wciąga i intryguje, a do tego czyta się sama. Fabuła powieści jest tak skonstruowana, że nie sposób nie przeżywać wszystkiego co się dzieje w powieści. Bez problemu potrafiłam wczuć się w postać Beryl. Czułam jej determinację, wątpliwości i strach. W ogóle postacie stworzone przez Gerritsen były nieprzewidywalne i często zaskakujące. Czasem już naprawdę nie było wiadomo co jest prawdą, a co kłamstwem. Zakończenie jeśli chodzi o intrygę mnie zaskoczyło, bo zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
„Śladem zbrodni” to mieszanka thrillera, kryminału, sensacji oraz romansu. Powieść napisana z pomysłem, którą czyta się w jeden wieczór pełen wrażeń. Lekki styl pisania, ciekawa fabuła oraz intrygujące postacie sprawią, że na parę godzin przeniesiesz się do świata jak z dobrego filmu akcji.
*str. 148
„Miasto światła, pomyślała. A tuż obok cienie, mroczne alejki, ciemne sekrety."*
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOdkryłeś właśnie skrywaną przez lata tajemnicę, która sprawia, że wszystko w co wierzyłeś obróciło się w proch. Jednak po otrząśnięciu się wiesz, czujesz gdzieś w środku, że to nie jest prawdą. Ktoś chce coś ukryć nie patrząc na to kogo po drodze tym skrzywdzi. Zaczynasz poszukiwania prawdy,...