Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Aby być zupełnie szczerym zarówno z czytelnikami tej wątpliwej jakości recenzji, jak i z samym sobą zaznaczyć muszę na początek, że do serii Zwiadowcy wróciłem po latach i to bardziej z sentymentu niźli faktycznej potrzeby poznania tej historii od nowa. Fakt, za dzieciaka uwielbiałem tą sagę i mogę śmiało przyznać, że była to moja pierwsza "prawdziwa książka" którą przeczytałem. Stąd też obawiałem się trochę, że po tylu latach i w nostalgicznych okularach na nosie srogo się zawiodę poziomem historii. I moje obawy nie były znowu tak bezzasadne.
Pierwsze (a właściwie ostatnie) co rzuciło mi się w oczy to długość książki. Z tego co pamiętałem, Zwiadowcy zawsze były dość przepastnymi pozycjami oprawionymi w miękką i niezbyt ładną okładkę. Od dłuższego czasy jednak, wszystkie książki czytam na Kindlu, więc jakże ogromne było moje zaskoczenie, gdy historia w którą właśnie zacząłem się wciągać... skończyła się. Okej przyznam, zarwałem trochę wieczoru, ale mimo wszystko skończyłem książkę w jeden dzień! I teraz czy jest to wada? Musiałem sprawdzić ile stron mają Ruiny Gorlanu w wersji papierowej. 320, typowa długość. Czy to więc zasługa aż tak lekkiego pióra autora? I tak i nie. Rzeczywiście, Zwiadowców bardzo łatwo wciągnąć na jedno posiedzenie, gdyż John Flanagan używa niezwykle łatwego, przyjemnego i nie przeintelektualizowanego języka. Niestety, jest to też wada, a właściwie dwie wady. Po pierwsze, tworzona w ten sposób historia staje się w pewnym momencie niezwykle przewidywalna, a w niektórych miejscach co o wiele gorsze - powtarzalna. Po drugie, język ten chociaż przyjemny dla oka bardzo dobitnie pokazuje że mimo wszystko Zwiadowcy są książką dla, może nie dzieci, ale młodzieży. I to raczej nie tej starszej.
Postacie zarysowane są kilkoma cechami, w większości są one kartonowe i bez większego znaczenia. Do pewnego momentu nawet Horace - jeden z głównych bohaterów - był zbudowany na jednej cesze, a jego przemiana bardziej lub mniej przekonująca, nastąpiła według mnie za szybko i bez wydźwięku. Mimo wszystko, są tu momenty, w których łzy napływają mi do oczu i mimo że znam zakończenie coś karze mi czytać to dalej.
I teraz czy jest to sprawka naprawdę dobrze prowadzonej historii i relacji między bohaterami, czy moje nostalgiczne okulary rozmazują mi obraz i karzą sądzić, że jest to książka lepsza niż jest naprawdę. Wydaje mi się, że mimo wszystko to pierwsze.
Z resztą, skoro bawię się przy niej wyśmienicie, czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Wszak nie każda książka musi ustanawiać nowe granice w literaturze. Prawda?

Aby być zupełnie szczerym zarówno z czytelnikami tej wątpliwej jakości recenzji, jak i z samym sobą zaznaczyć muszę na początek, że do serii Zwiadowcy wróciłem po latach i to bardziej z sentymentu niźli faktycznej potrzeby poznania tej historii od nowa. Fakt, za dzieciaka uwielbiałem tą sagę i mogę śmiało przyznać, że była to moja pierwsza "prawdziwa książka" którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko ocenia się książkę kogoś, kto zapewnił ci godziny dobrej zabawy. To jakby ocenianie pracy dobrego kumpla - boleśniejsze tym bardziej, gdy praca owa nie zasługuje na pochwałę.
Czytając książkę Rafała Paczesia nie poczujecie bólu oczu, to nie jest jedna z tych fatalnie napisanych książek. Nie jest też to jedna z tych książek tak złych, że aż dobrych. Jest ona, niestety najzwyczajniej w świecie nudna. Fani Paczesia znajdą co prawda mnóstwo smaczków i odniesień do jego występów a wykreowana przez komika, postać głównego bohatera w ewidentny sposób opiera się nim samym. Z tego też powodu tak ciężko mi szczerze ocenić tą książkę. Na pierwszy rzut oka witać bowiem, iż jest ona swego rodzaju autoterapią. Sposobem poukładania swojej przeszłości i przepracowania jej w taki a nie inny sposób. Nie zmienia to jednak faktu, że jako dzieło literackie - nie broni się ono zbytnio. Po przeczytaniu, zadałem sobie pytanie czy fakt iż znam Paczesia z jego innych wystąpień miał wpływ na mój odbiór. Głupie pytanie, oczywiście że miał. Tyle, że "Grube wióry" jako stand alone powieść jest zupełnie miałką historią. Czytając ją miałem wrażenie, że wpadłem w pewnego rodzaju pętle gdyż wydarzenia - na pozór prowadzące do konkretnego celu - tak naprawdę nie prowadziły do nikąd.
Przez 3/4 książki obserwujemy życie popadającego w nałóg młodego handlowca i jego rodzącą się przyjacielską relację z nowym przełożonym. Autor próbuje nam tu pokazać pewną drogę tych ludzi. Tyle tylko, że w szerszej skali mimo usilnych prób zamydlenia nam oczu, bohaterowie nie przechodzą żadnej przemiany. Decyzje przez nich podejmowane są wyciągane z kapelusza i totalnie irracjonalne i niedające się wytłumaczyć szczeniackim zachowaniem. Apogeum absurdu zaczyna się jednak dopiero pod koniec. Finał bowiem, sklejony jest na ślinę i zrobiony jak to się kiedyś mówiło "z gówna i patyków".

Niestety, mimo mej wielkiej sympatii to komediowej twórczości Paczesia, nie mogę tej książki polecić nikomu, poza jego największym fanom, a i tym radzę podchodzić do niej z dystansem. Mimo wszystko, mam nadzieję że jeszcze kiedyś przeczytam porządną powieść Rafała Paczesia. W końcu to dopiero debiut.

Ciężko ocenia się książkę kogoś, kto zapewnił ci godziny dobrej zabawy. To jakby ocenianie pracy dobrego kumpla - boleśniejsze tym bardziej, gdy praca owa nie zasługuje na pochwałę.
Czytając książkę Rafała Paczesia nie poczujecie bólu oczu, to nie jest jedna z tych fatalnie napisanych książek. Nie jest też to jedna z tych książek tak złych, że aż dobrych. Jest ona, niestety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na pewno każdy zetknął się kiedyś w jakimś stopniu z twórczością Asimova. Ja Robot, Detroid become human... wszystko to historie, które cały swój trzon opierają właśnie na jego książkach. Ma to swoje niezaprzeczalne zalety, ale i też wady.
Przez ten właśnie ogólno pojęty splendor, nastawiałem się chyba na coś bardziej... wybitnego. Nie zrozumcie mnie źle, Pozytonowy detektyw do bardzo dobra książka tylko trochę mało w niej... detektywa.
Historia jest trochę za krótka i jedynie delikatnie owiana klimatem dochodzenia. Asimov poświęcił zbyt wiele czasu na kreowanie pięknego, bogatego w historię świata, a zbyt mało czasu spędził nad właśnie zagadką zbrodni.
Mimo wszystko uważam że historia jest ciekawie napisana, bohaterowie dobrze zarysowani, a relacja Daneela z Elijahem jest fenomenalna.
Ogólnie polecam wszystkim fanom porządnego, staromodnego Sci-fi.

Na pewno każdy zetknął się kiedyś w jakimś stopniu z twórczością Asimova. Ja Robot, Detroid become human... wszystko to historie, które cały swój trzon opierają właśnie na jego książkach. Ma to swoje niezaprzeczalne zalety, ale i też wady.
Przez ten właśnie ogólno pojęty splendor, nastawiałem się chyba na coś bardziej... wybitnego. Nie zrozumcie mnie źle, Pozytonowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Drugą część trylogii Mroza czyta się zdecydowanie lepiej od pierwszej. Mamy już tutaj konkretnie zawiązaną akcję i w pełni ukształtowanych bohaterów. Chociażczy na pewno? Seyda w "Większości bezwzględnej" przestała być pełnoprawną postacią i stała się jedynie pionkiem w politycznej rozgrywce, którą każdy przesuwa jak tylko chce. Wiem, że taki był zamysł ale w pewnym momencie robi się to po prostu męczące.
Dalej nie jestem w stanie strawić Hauerów, którzy w tej części doprowadzają mnie do szewskiej pasji, jeszcze Patryk chwilami stara się nie być zupełnie bezdusznym bucem, ale jego żona ma w zupełnym poważaniu wszystko i wszystkich poza karierą polityczną. I o ile w House of Cards było to przedstawione w taki sposób, że budziło to zainteresowanie i sympatię czytelnika, o tyle w tym przypadku nie mamy najmniejszego powodu by kibicować tej dwójce. Kłamią, manipulują i brak w nich ludzkich cech - punktów stycznych z czytelnikiem. To sprawia, że czytelnik nijak nie może się z nimi utożsamiać.
Akcja rozgrywa się w przyzwoitym tempie, chociaż ciężko jest uwierzyć w niektóre rozwiązania fabularne. Ogólnie - dobra kontynuacja, ale na pewno nie trafi na listę "najlepszej przeczytanej książki 2019".

[SPOILER TALK]

Ciężko jest mi uwierzyć w ostatnią scenę, może będzie to wyjaśnione w ostatniej części. Ale na Boga jakim cudem człowiek z bombą na sobie był w stanie podejść na tyle blisko trzech najważniejszych osób w państwie i nikt nie zdążył zareagowć. Hauer dostrzegł detonator w telewizji, więc jakim cudem służbistka Kitlińska tego nie zauważyła? Przecież tam było z 15 agentów BOR-u i nikt nie był w stanie zareagować?
Tak czy siak Seyda nie żyje, a ja nie bardzo mam przez to motywację by sięgnąć po zakończenie trylogii. No bo jak już wcześniej wspomniałem Hauerowie są tak nieludzcy, że ciężko im kibicować, a w tym momencie nie został nam już nikt inny.

Drugą część trylogii Mroza czyta się zdecydowanie lepiej od pierwszej. Mamy już tutaj konkretnie zawiązaną akcję i w pełni ukształtowanych bohaterów. Chociażczy na pewno? Seyda w "Większości bezwzględnej" przestała być pełnoprawną postacią i stała się jedynie pionkiem w politycznej rozgrywce, którą każdy przesuwa jak tylko chce. Wiem, że taki był zamysł ale w pewnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każda historia zasługuje na to by wysłuchać jej do końca i wystawić jej obiektywną opinię. Więcej nawet, każda historia zasługuje na to by oddzielić ją od jej autora i oceniać jako niezależny twór. No i niestety właśnie na tym polu "Uniesienie" zupełnie sobie nie radzi.
Historia zawarta w tej książce jest bardzo ładną i wzruszającą opowieścią o tym jak powinniśmy żyć, o tym że umieranie nie musi być długim bolesnym i pełnym bólu splotem nieszczęść. "Uniesienie" dotyka tego wszystkiego, ale... no właśnie dotyka tego wszystkiego i opakowuje w miłą dla oka lecz niezwykle przeciętną oprawę. Sęk w tym, że to naprawdę przyjemnie napisana książka do przeczytania w dwa lub trzy wieczory.
Paradoksalnie jednak nazwisko S.King na okładce bardziej jej chyba szkodzi niźli pomaga. Szkodzi oczywiście w dużym cudzysłowie. Chodzi o to, że sięgając po Kinga oczekujemy pewnego poziomu. Jego książki przez lata bowiem były utożsamiane z wybitną literaturą w swoim gatunku i stały się wręcz pewnym wyznacznikiem jakości. "Uniesienie" natomiast nadal jest OK książką, ale stanowczo wiele niżej od tego ustanowionego przez Kinga poziomu.
Reasumując - "Uniesienie" jest dobrą książką poruszającą i dotykającą istotnych tematów, które dotyczą każdego z nas, ale nie przedstawiającą niczego oryginalnego i przełomowego w swoim gatunku, bez poruszającego zwrotu akcji lub ukrytych znaczeń. Od początku do końca wiemy co czytamy, jaki będzie tego przebieg i zakończenie. Czy to źle? Absolutnie nie, trzeba jednak dostosować swoje oczekiwania bo inaczej możemy być po prostu rozczarowani - zupełnie niepotrzebnie.

Każda historia zasługuje na to by wysłuchać jej do końca i wystawić jej obiektywną opinię. Więcej nawet, każda historia zasługuje na to by oddzielić ją od jej autora i oceniać jako niezależny twór. No i niestety właśnie na tym polu "Uniesienie" zupełnie sobie nie radzi.
Historia zawarta w tej książce jest bardzo ładną i wzruszającą opowieścią o tym jak powinniśmy żyć, o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść kryminalna utrzymana w klimacie i realiach najlepszego horroru? Co to dla Stephena Kinga! Akcja w outsiderze rozwija się powoli, ale w żadnym miejscu nie nudzi czytelnika nawet przez moment. Intrygująca fabuła utrzymuje nasz umysł na najwyższych obrotach, a bohaterowie są napisani w sposób spójny i wiarygodny. Krótko mówiąc, King nadal wie co robi.

Powieść kryminalna utrzymana w klimacie i realiach najlepszego horroru? Co to dla Stephena Kinga! Akcja w outsiderze rozwija się powoli, ale w żadnym miejscu nie nudzi czytelnika nawet przez moment. Intrygująca fabuła utrzymuje nasz umysł na najwyższych obrotach, a bohaterowie są napisani w sposób spójny i wiarygodny. Krótko mówiąc, King nadal wie co robi.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O Święty Barnabo... Od czego by tu zacząć. No bo nie mogę z czystym sercem powiedzieć,że to najgorsza książka jaką kiedykolwiek czytałem. Ale widać i to nad wyraz, że za dziełem E. L James ciągnie się taki swąd amatorszczyzny. Pięćdziesiąt twarzy Greya czyta się jak średniej jakości fanfik na Wattpadzie (bez urazy dla Wattpada, bo tam czasem można natrafić na świetne książki).
Jaki jest mój główny zarzut? W tej książce praktycznie nie ma fabuły. Cała historia sprowadza się do tego, że główna bohaterka poznaje niezwykle przystojnego, bajecznie bogatego - Greya, który już na pierwszy rzut oka wydaje się mocno aspołeczną jednostką. Przez 600 stron jesteśmy świadkami jak Ana próbuje zdecydować czy przystać na jego niecodzienną propozycję, tylko że nie poczyna ona najmniejszych rzeczy by tą decyzję podjąć. Wszystkie, kłótnie między nimi są rozwiązywane scenami seksu, a jakiekolwiek niepokoje - uzasadnione zresztą - Anastasia ze strony na stronę zapomina lub po prostu olewa. Od czasu do czasu próbując je uzasadnić jego tajemniczym ciężkim dzieciństwem. Nie oszukujmy się, Grey nie jest tajemniczym władczym miliarderem tylko niebezpiecznym, agresywnym bucem który ma manię prześladowczą i nie respektuje żadnych granic poza swoimi własnymi.
Sczerze powiedziawszy nie sięgnął bym po następne części, ale chyba czas mieć to wreszcie za sobą i na pytania "Czy czytałeś trylogię Greya?" Będę mógł z czystym sumieniem odpowiedzieć "Tak i jest do dupy"

O Święty Barnabo... Od czego by tu zacząć. No bo nie mogę z czystym sercem powiedzieć,że to najgorsza książka jaką kiedykolwiek czytałem. Ale widać i to nad wyraz, że za dziełem E. L James ciągnie się taki swąd amatorszczyzny. Pięćdziesiąt twarzy Greya czyta się jak średniej jakości fanfik na Wattpadzie (bez urazy dla Wattpada, bo tam czasem można natrafić na świetne...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Paper Girls #2 Cliff Chiang, Brian K. Vaughan
Ocena 7,3
Paper Girls #2 Cliff Chiang, Brian...

Na półkach: , ,

Muszę być szczery - nie mogę ocenić tej i następnych części odzielnie, ponieważ wszystkie tomy przeczytałem przy jednym posiedzeniu - odrywając się jedynie po kolejną porcję herbatki. Absolutnie niesamowita i niezapomniana przygoda, która zasługuje na wszystkie możliwe nagrody. Nie wiem co tu jeszcze robicie - kupujcie i czytajcie.

Muszę być szczery - nie mogę ocenić tej i następnych części odzielnie, ponieważ wszystkie tomy przeczytałem przy jednym posiedzeniu - odrywając się jedynie po kolejną porcję herbatki. Absolutnie niesamowita i niezapomniana przygoda, która zasługuje na wszystkie możliwe nagrody. Nie wiem co tu jeszcze robicie - kupujcie i czytajcie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Paper Girls #1 Cliff Chiang, Brian K. Vaughan
Ocena 7,0
Paper Girls #1 Cliff Chiang, Brian...

Na półkach: , ,

"Wow" to niewystarczające określenie mojej reakcji jaką miałem po przeczytaniu pierwszego tomu zbiorczego tej historii. Myślę jednak, że nie ma w naszym języku takich wyrazów dźwiękonaśladowczych, które mogły by ją oddać. "Paper Girls" zakupiłem właściwe przez przypadek na jakiejś promocji, nie miałem pojęcia o ilości nagród jakie zdobył ten komiks, ale po przeczytaniu pierwszego tomu natychmiast zamówiłem wszystkie dotychczas dostępne. W tym komiksie absolutnie wszytko jest fenomenalne, zaczynając od sposobu wydania, okładki idąc przez niesamowitą kreskę, genialne kolory, super napisanych bohaterów i na intrygującej historii kończąc. Niespodziewanie stałem się fanem historii, która swoją popularnością biła wszystkie rekordy w USA.

"Wow" to niewystarczające określenie mojej reakcji jaką miałem po przeczytaniu pierwszego tomu zbiorczego tej historii. Myślę jednak, że nie ma w naszym języku takich wyrazów dźwiękonaśladowczych, które mogły by ją oddać. "Paper Girls" zakupiłem właściwe przez przypadek na jakiejś promocji, nie miałem pojęcia o ilości nagród jakie zdobył ten komiks, ale po przeczytaniu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Batman: Zabójczy żart Brian Bolland, Alan Moore
Ocena 8,2
Batman: Zabójc... Brian Bolland, Alan...

Na półkach: , ,

Wybitność niektórych historii dociera do nas dopiero po pewnym czasie. Co prawda czytając je wiemy, że jesteśmy świadkami czegoś wielkiego, lecz często nie jesteśmy w stanie tego jednoznacznie nazwać i ubrać w słowa. Dopiero po kilku bezsennych nocach zdajemy sobie sprawę, że to owa historia ciągle siedzi nam w głowie i nie pozwala spokojnie zasnąć. Właśnie tak jest z "Zabójczym żartem". No bo czytając ten komiks, zwłaszcza w 2018 roku, może nam się wydawać, że jest to dobrze napisana i poprowadzone ale jednak zwyczajna historia. Ba na pierwszy rzut oka można nawet stwierdzić, że komiks się już lekko zestarzał.
Dopiero potem dociera do nas jak ważnej historii świadkami właśnie byliśmy. Jak istotnej nie tylko dla tego komiksu ale i całego uniwersum, która co prawda nie wpływa w inwazyjny sposób na świat (jak na przykład zrobiło to filmowe Infinity War), ale wręcz redefiniuje podwaliny tego świata - czyli bohaterów. Bo to dzięki nim te komiksy i filmy mogą być wydawane. "Zabójczy żart" pokazuje nam kim tak naprawdę jest Joker, ale nie tylko kim jest on dla nas jako czytelników, ale też dla tego uniwersum i dla samego Batmana. Jaka jest dynamika między tymi charakterami i jak to żaden z nich nie jest w stanie funkcjonować bez drugiego.
Dlatego też, moje zawahanie co do wystawionej oceny było tylko chwilowe, bo to zdecydowanie jest wybitne dzieło, które każdy powinien znać bo to nie tylko ważna część komiksu, ale i całej kultury masowej.

Wybitność niektórych historii dociera do nas dopiero po pewnym czasie. Co prawda czytając je wiemy, że jesteśmy świadkami czegoś wielkiego, lecz często nie jesteśmy w stanie tego jednoznacznie nazwać i ubrać w słowa. Dopiero po kilku bezsennych nocach zdajemy sobie sprawę, że to owa historia ciągle siedzi nam w głowie i nie pozwala spokojnie zasnąć. Właśnie tak jest z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moja ulubiona część filmowej sagi i jak na razie zdecydowanie najlepsza część książek. J.K Rowling wreszcie pokazuje pazury i nie boi się wprowadzić mroku do swojego świata. Na tym etapie saga powoli przechodzi z takiego typowo dziecięcego podejścia do historii, która może zaintrygować starszych odbiorców. Jak na razie to moja ulubiona część sagi. Czas rozprawić się z "Czarą Ognia" czyli naprawdę wielkim molochem.

Moja ulubiona część filmowej sagi i jak na razie zdecydowanie najlepsza część książek. J.K Rowling wreszcie pokazuje pazury i nie boi się wprowadzić mroku do swojego świata. Na tym etapie saga powoli przechodzi z takiego typowo dziecięcego podejścia do historii, która może zaintrygować starszych odbiorców. Jak na razie to moja ulubiona część sagi. Czas rozprawić się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przygoda z Potterem nadal trwa i jeżeli kogoś dziwi fakt, że to moje pierwsze spotkanie z Harry niech zajrzy w moją opinię pierwszego tomu.
Tym razem Harry musi zmierzyć się z pradawnym potworem zamieszkującym jego szkołę (już chyba wiem czemu w magicznym świecie nie ma Sanepidu). Nadal mamy tutaj jednak do czynienia z książką głównie skierowaną do dzieci i widać to w klimacie historii. Rzadko możemy tu doświadczyć mroczniejszych opisów lub scenerii, ale mimo wszystko lekturę pochłania się na dwa wieczory.
"Komnata Tajemnic" jest książką, która niewiele zmienia w świecie czarodziejów i właściwe nie ma na niego ogromnego wpływu i stanowi jedynie pustą kontynuację "Kamienia" mimo to czyta się ją przyjemnie, ma ciekawych bohaterów i niesamowity świat.

Przygoda z Potterem nadal trwa i jeżeli kogoś dziwi fakt, że to moje pierwsze spotkanie z Harry niech zajrzy w moją opinię pierwszego tomu.
Tym razem Harry musi zmierzyć się z pradawnym potworem zamieszkującym jego szkołę (już chyba wiem czemu w magicznym świecie nie ma Sanepidu). Nadal mamy tutaj jednak do czynienia z książką głównie skierowaną do dzieci i widać to w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do Harrego wróciłem po latach. Chodzi mi o to, że nigdy nie udało mi się przeczytać wszystkich książek od deski do deski. Zawsze odpadałem gdzieś na etapie "Czary Ognia" i to nie dlatego, że nie podobała mi się przeżywana przygoda, tylko dla tego, że byłem bardzo niekonsekwentnym bachorem. Dlatego teraz jako prawie dojrzały i prawie inteligenty młody człowiek postanowiłem wrócić do tego magicznego świata - i tym razem przeżyć w nim całą przygodę, którą znam głównie z filmów.
Muszę przyznać, że patrząc na "Kamień Filozoficzny" oczami 17 latka widzę wiele niedociągnięć i luk w tej książce w dodatku ewidentnie J.K Rowling dopiero uczyła się tutaj pisać i nie miała za sobą wieloletniego warsztatu. I co najistotniejsze to niezaprzeczalnie jest książka skierowana do dzieci. Mimo wszytko jednak nie psuje mi to zabawy w żadnej chwili. Chłonę ten magiczny świat z kartki na kartkę i czuję się naprawdę niesamowicie czytając o czarach, latających miotłach czy trolach.
W dodatku lektura nie jest długa, bo ja - osoba, która lubi czytać powoli i delektować się światem którym żyję wchodząc w daną książkę - skończyłem ją w dwa dni niespecjalnie intensywnego czytania.
Po prostu polecam każdemu, jeżeli nie czytał (jeśli tacy ludzie jeszcze istnieją) lub czytał na tyle dawno, że chce powtórzyć. Naprawdę warto.

Do Harrego wróciłem po latach. Chodzi mi o to, że nigdy nie udało mi się przeczytać wszystkich książek od deski do deski. Zawsze odpadałem gdzieś na etapie "Czary Ognia" i to nie dlatego, że nie podobała mi się przeżywana przygoda, tylko dla tego, że byłem bardzo niekonsekwentnym bachorem. Dlatego teraz jako prawie dojrzały i prawie inteligenty młody człowiek postanowiłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Wotum nieufności" jest książką, która przysporzyła mi w ocenie niejednej zagwozdki. No bo z jednej strony jest to dzieło przemyślane i zaplanowane od początku do końca oraz mające potencjał na dobrą kontynuację (która się zresztą ukazała). Z drugiej jednak strony, przez cały okres czytania "Wotum nieufności" miałem nieodparte wrażenie, że to wszytko jest bardzo rozciągnięte, niektóre wątki się pojawiają po to by już nigdy nie wrócić lub by zostać zaznaczone tylko w ostatnim rozdziale. Możliwe, że powrócimy do nich w drugiej i trzeciej części, ale niedosyt pozostaje.
Mimo wszystko bohaterowie są dobrze napisani, wiemy jakie są ich charaktery i czego możemy o nich oczekiwać, fabuła jest interesująca i mimo że czasem zawodzi narracja, czyta się to przyjemnie.
Reasumując jest to książka warta przeczytania, która mimo kilku niedociągnięć daje satysfakcje z czytania.

"Wotum nieufności" jest książką, która przysporzyła mi w ocenie niejednej zagwozdki. No bo z jednej strony jest to dzieło przemyślane i zaplanowane od początku do końca oraz mające potencjał na dobrą kontynuację (która się zresztą ukazała). Z drugiej jednak strony, przez cały okres czytania "Wotum nieufności" miałem nieodparte wrażenie, że to wszytko jest bardzo...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mały Książę Paweł Pawlak, Antoine de Saint-Exupéry
Ocena 8,1
Mały Książę Paweł Pawlak, Antoi...

Na półkach:

Wiem, że to bardzo ryzykowna opinia, ale nigdy nie byłem fanem"Małego Księcia". W moich oczach to zawsze będzie bardzo przeciętna książka, która została podniesiona to miana wybitnej, a cytaty z niej będą już wiecznie zdobić podpisy zdjęć na Facebooku. Żeby nie było, naprawdę doceniam tą książkę i jej wkład w międzynarodową literaturę - ba wręcz całą popkulturę. Niemnie jednak "Mały książę" nadal pozostaje przeintelektualizowaną historią o przyjaźni i miłości. Nie umniejszam jego starań by przekazać podstawowe wartości, ale naprawdę wiele innych książek robi to jeżeli nie lepiej - to równie dobrze i to w o wiele ciekawszej formie. Przynajmniej według mnie.

Wiem, że to bardzo ryzykowna opinia, ale nigdy nie byłem fanem"Małego Księcia". W moich oczach to zawsze będzie bardzo przeciętna książka, która została podniesiona to miana wybitnej, a cytaty z niej będą już wiecznie zdobić podpisy zdjęć na Facebooku. Żeby nie było, naprawdę doceniam tą książkę i jej wkład w międzynarodową literaturę - ba wręcz całą popkulturę. Niemnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Modlitwa żaby" jest książką, która na pierwszy rzut oka może odstraszyć. Wszak kto chciałby czytać zbiór anegdotek religijnych? Ale to nie jest książka o religii, Bogu czy wyznaniu. To książka o życiu i o tym jak nie zwracamy uwagi na to co nas otacza. Jak możemy nauczyć się doceniać każdy szczegół wokół nas i jak budzić się z myślą w głowie "to będzie rewelacyjny dzień", bo to bez wątpienia jest rewelacyjna książka.

"Modlitwa żaby" jest książką, która na pierwszy rzut oka może odstraszyć. Wszak kto chciałby czytać zbiór anegdotek religijnych? Ale to nie jest książka o religii, Bogu czy wyznaniu. To książka o życiu i o tym jak nie zwracamy uwagi na to co nas otacza. Jak możemy nauczyć się doceniać każdy szczegół wokół nas i jak budzić się z myślą w głowie "to będzie rewelacyjny...

więcej Pokaż mimo to