rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tylko "Brud" i "#to o nas" miały jakąkolwiek ciekawą i oryginalną treść. Ten tytuł, jak i każdy pozostały, zahacza o obyczajowość jedynie w takim stopniu, jakiego wymaga się tego od filmu pornograficznego w marnym wstępie.

I tym właśnie jest "Roman(s)". Pornografią i to marną. Fabuła, jak zwykle u Piotra C., sprowadza się wyłącznie do tego, że skorumpowany prawnik będący największym alfa chadem zdradza żonę i narzeka na każdą kobietę, bo w jego świecie nie istnieją przecież takie, których jedynym celem całej egzystencji nie byłoby zaciągnięcie go do łóżka, a alfa chad bohater ma tego przecież po dziurki w nosie, bo wolałby... tego jednak nie mówi i niech nikt nie nazywa tego tajemniczością albo obrazowaniem jakichkolwiek stereotypów męskich, bo jest to po prostu nijak nieprzemyślana dziura w fabule.

Po zaznajomieniu się z całą twórczością autora nie potrafię wyobrażać go sobie inaczej, niż jako powszedniego spermiarza i stulejarza, który swoim prostackim mizoginizmem poddaje się procesowi mentalnej masturbacji. I tak swoją drogą, dobrze by było jakby autor zapoznał się ze zjawiskiem autoplagiatu, bo każda jego (bo choć jest to anonim, na pewno nie jest to kobieta) książka to wciąż to samo.

Nie uwierzyłem ani przez moment w istnienie chociaż jednej postaci. Żadna nie wykazywała się autentycznością. Strona po stronie wypowiadają swoje drętwe dialogi, które służą autorowi jedynie jako przejście do kolejnej sceny seksu godnej Pietrka Kogucika (a może Piotra C...ogudzika?). Wyglądają bowiem one mniej więcej tak: seks, sperma, cipka, dupa, ruchanie, ry u chy a nie, co oczywiście spuentowane musi być jakże łobuzerskim i zniewalającym komentarzem społecznym o ogromie własnego penisa, łatwości i prostocie kobiet, piciu wódki bez popijania, bla bla bla, itd. itp.

No, ale jeśli ludzie to kupują i Pietrek sobie na tym dobrze zarabia – more power to him, to each his own, whatever works.

Tylko "Brud" i "#to o nas" miały jakąkolwiek ciekawą i oryginalną treść. Ten tytuł, jak i każdy pozostały, zahacza o obyczajowość jedynie w takim stopniu, jakiego wymaga się tego od filmu pornograficznego w marnym wstępie.

I tym właśnie jest "Roman(s)". Pornografią i to marną. Fabuła, jak zwykle u Piotra C., sprowadza się wyłącznie do tego, że skorumpowany prawnik będący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Merytorycznie jest ok, jednakże większość treści to powtórka z książek Petitcollin. No i nie sposób nie odnieść wrażenia, że autorka zrobiła sobie z tej pozycji medium do wylewania własnych żali i łagodzenia dysonansu poznawczego poprzez wychwalanie siebie samej.

Merytorycznie jest ok, jednakże większość treści to powtórka z książek Petitcollin. No i nie sposób nie odnieść wrażenia, że autorka zrobiła sobie z tej pozycji medium do wylewania własnych żali i łagodzenia dysonansu poznawczego poprzez wychwalanie siebie samej.

Pokaż mimo to

Okładka książki Oni Kay Dick
Ocena 6,4
Oni Kay Dick

Na półkach:

Historia ciekawa, ale trudno jest się do niej dokopać, bo język lapidarny aż do przesady, jak napisany przez sztuczną inteligencję, a brak jakiejkolwiek ekspozycji to wada, a nie „klimatyczna tajemniczość”.

Historia ciekawa, ale trudno jest się do niej dokopać, bo język lapidarny aż do przesady, jak napisany przez sztuczną inteligencję, a brak jakiejkolwiek ekspozycji to wada, a nie „klimatyczna tajemniczość”.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektóre eseje dobre, inne przeciętnie, ale przynajmniej żadne nie kiepskie.

Niektóre eseje dobre, inne przeciętnie, ale przynajmniej żadne nie kiepskie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Język, postacie, fabuła – jakie to wszystko proste, sztampowe i pospolite. Żadnej głębi, żadnej psychologii w bohaterach, żadnej intrygi. Od początku do końca przewidywalne, a co najgorsze, naiwne i sztuczne.

Jedyne, za co jestem w stanie polecić tę książkę, to za głos Julii Rosnowskiej w wersji audiobookowej.

Język, postacie, fabuła – jakie to wszystko proste, sztampowe i pospolite. Żadnej głębi, żadnej psychologii w bohaterach, żadnej intrygi. Od początku do końca przewidywalne, a co najgorsze, naiwne i sztuczne.

Jedyne, za co jestem w stanie polecić tę książkę, to za głos Julii Rosnowskiej w wersji audiobookowej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Snowflakes teaching snowflakes common sense.

Książka tylko dla absolutnych laików psychologii. Więcej dowiedzieć się można z kilku wpisów na reddicie. Jeśli już autorka wspomina o czymś, w co warto byłoby się zagłębić, to jedynie odsyła do innych autorów (super, to na co komu ta książka?).

Bardzo denerwuje przypominanie co kilkanaście stron, że jeśli czujesz się przytłoczony treścią, smutny, zmęczony i nie wiadomo jeszcze jaki, to odpocznij i wróć do czytania później, bo najwyraźniej jesteśmy wszyscy zbyt delikatni na informacje pokroju, że depresja istnieje, tak jak i ludzie, którzy nie zawsze mają dobre zamiary, zatem trzeba na nas chuchać i dmuchać, i chronić przed katastrofalnymi konsekwencjami dowiedzenia się tego z jakiegoś podrzędnego guru-poradniczka :c

Snowflakes teaching snowflakes common sense.

Książka tylko dla absolutnych laików psychologii. Więcej dowiedzieć się można z kilku wpisów na reddicie. Jeśli już autorka wspomina o czymś, w co warto byłoby się zagłębić, to jedynie odsyła do innych autorów (super, to na co komu ta książka?).

Bardzo denerwuje przypominanie co kilkanaście stron, że jeśli czujesz się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyli, że by zostać bestsellerowym autorem, wystarczy napisać zbiór wypracowań na poziomie licealnym o wyświechtanych tematach i nadać im jakiś kontrowersyjny tytuł, który zresztą nie ma nic wspólnego z treścią? Sweet, good to know.

Czyli, że by zostać bestsellerowym autorem, wystarczy napisać zbiór wypracowań na poziomie licealnym o wyświechtanych tematach i nadać im jakiś kontrowersyjny tytuł, który zresztą nie ma nic wspólnego z treścią? Sweet, good to know.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Składające się z samych truizmów sylogizmy, nieśmieszne anegdoty, hipokryzje i błędy poznawcze autorki oraz jej smutna na siłę codzienność, która choć niczym się nie wyróżniała, to z jakiegoś powodu trafiła do całkiem poczytnego wydawnictwa.

Składające się z samych truizmów sylogizmy, nieśmieszne anegdoty, hipokryzje i błędy poznawcze autorki oraz jej smutna na siłę codzienność, która choć niczym się nie wyróżniała, to z jakiegoś powodu trafiła do całkiem poczytnego wydawnictwa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie licząc tego, co już się zdezaktualizowało albo co stylistycznie w tej książce nie gra.

Czy tylko mnie, spośród wszystkich czytelników tutaj, przeraża, że ten poradnik sprowadza się do tego, jak eksploatować pracowników, robić z nich bezosobowe roboty, które jedynie krok po kroku spełniają działania określone w procedurze, i jak manipulować klientów i konsumentów? I jeszcze do tego wszystkiego, jak zrobić sobie z tego sens życia?

Nie licząc tego, co już się zdezaktualizowało albo co stylistycznie w tej książce nie gra.

Czy tylko mnie, spośród wszystkich czytelników tutaj, przeraża, że ten poradnik sprowadza się do tego, jak eksploatować pracowników, robić z nich bezosobowe roboty, które jedynie krok po kroku spełniają działania określone w procedurze, i jak manipulować klientów i konsumentów? I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Paradoks tej książki jest taki, że jest niby dla ludzi, którzy lubią filozofię, ale jeśli lubi się filozofię, najprawdopodobniej ma się już za sobą wszystko to, o czym w niej mowa.

Paradoks tej książki jest taki, że jest niby dla ludzi, którzy lubią filozofię, ale jeśli lubi się filozofię, najprawdopodobniej ma się już za sobą wszystko to, o czym w niej mowa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dobrze napisana, lekkim piórem, ale fabuła sprowadza się do pornografii, a autor zdaje się wylewać w kółko własne fantazje seksualne.

Każda postać, jaką Wini spotyka, jest tylko powieleniem jego, a on sam zresztą jest typowym wariantem "Gary'ego Stu". Służą oni wszyscy pisarzowi za medium do przekazywania własnych przemyśleń, które choć próbują uchodzić za coś w rodzaju prawdy objawionej, są jedynie odrealnionym kiczem.

Psychologia bohaterów kończy się na tym, że choć zawsze i wszędzie chcą uprawiać seks (i to najlepiej z tym Winim), to czasem nie przyznają się do tego otwarcie.

Ale za to dialogi są ciekawe i nierzadko zabawne.

Książka dobrze napisana, lekkim piórem, ale fabuła sprowadza się do pornografii, a autor zdaje się wylewać w kółko własne fantazje seksualne.

Każda postać, jaką Wini spotyka, jest tylko powieleniem jego, a on sam zresztą jest typowym wariantem "Gary'ego Stu". Służą oni wszyscy pisarzowi za medium do przekazywania własnych przemyśleń, które choć próbują uchodzić za coś w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak ważnej tematyce, jaką jest równouprawnienie kobiet oraz mężczyzn, ta książka tylko szkodzi. Na myśl o tym, ile krytyki by jej się należało, czuję się na tyle przytłoczony, by nie być w stanie nawet zacząć. Pomijając mankamenty samego języka, którym jest napisana, jej treść jest oburzająca. Dowody anegdotyczne, cherry picking, źródła bez poparcia, argumenty kuli śnieżnej, uogólnienia, wewnętrzne sprzeczności. Przypomina to raczej profil na Twiterze egocentrycznej nastolatki niż poważną publikację.

Autorka prowadzi narrację, że "wszyscy mężczyźni są źli", co uzasadnia historiami sprzed ponad stu lat albo wybiórczo dobranymi przestępstwami z całego świata, nie poświęcając żadnej sprawie więcej niż kilka zdań – wystarczy wiedzieć, że do pobicia i zgwałcenia kobiety doszło np. w tym kraju, w tamtym kraju i jeszcze w innym.

Brak tu jakiejkolwiek głębi. Brak rozpatrzenia poszczególnych czynników mających wpływ na wymienione negatywne zjawiska i metod, by im zaradzić. Brak jakiegokolwiek impulsu dla czytelników, który mógłby ich zjednoczyć w walce o równouprawnienie. Tak jakby książka ta była skierowana do tych wszystkich gwałcicieli i morderców, o których mowa (z pewnością każdy z nich stał już w dniu premiery w kolejce do księgarni po swój egzemplarz).

Autorka często wymienia problemy kobiet, które w rzeczywistości są problemami wszystkich, niezależnie od płci. A do tego wszystkiego, to ona "objaśnia mężczyznom świat", wchodząc im w głowy i samemu stwierdzając, co na pewno sobie sądzą, myślą i czują.

Tak ważnej tematyce, jaką jest równouprawnienie kobiet oraz mężczyzn, ta książka tylko szkodzi. Na myśl o tym, ile krytyki by jej się należało, czuję się na tyle przytłoczony, by nie być w stanie nawet zacząć. Pomijając mankamenty samego języka, którym jest napisana, jej treść jest oburzająca. Dowody anegdotyczne, cherry picking, źródła bez poparcia, argumenty kuli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Średnio rozgarnięty student byłby w stanie napisać tę książkę.

Średnio rozgarnięty student byłby w stanie napisać tę książkę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem.

Nie rozumiem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbyt często o tym co "jest", zamiast tłumaczyć "dlaczego i jak".

Zbyt często o tym co "jest", zamiast tłumaczyć "dlaczego i jak".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Mogłaby być dobra, gdyby nie lanie wody, by z artykułu naukowego zrobić książkę.

Mogłaby być dobra, gdyby nie lanie wody, by z artykułu naukowego zrobić książkę.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pięknie napisana grafomania. Nie lubię literatury, która nie działa bez interpretacji i wyjaśnień pochodzących spoza samego dzieła – te dziury powinien łatać autor jeszcze przed wydaniem, a nie filologowie lata po nim. Pisarze nie powinni byli nigdy dążyć do przerostu formy nad treścią, bo ze wszystkich form artystycznych, literatura jest najlepsza w przekazywaniu tej drugiej i najgorsza w przekazywaniu pierwszej.

Pięknie napisana grafomania. Nie lubię literatury, która nie działa bez interpretacji i wyjaśnień pochodzących spoza samego dzieła – te dziury powinien łatać autor jeszcze przed wydaniem, a nie filologowie lata po nim. Pisarze nie powinni byli nigdy dążyć do przerostu formy nad treścią, bo ze wszystkich form artystycznych, literatura jest najlepsza w przekazywaniu tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przydatna wiedza, ale można by ją zmieścić w 50 stron, a nie 250. Każdy rozdział schematycznie zaczyna się od stwierdzenia jakiejś reguły. Następnie autor zalewa czytelnika anegdotycznymi przykładami mającymi ową regułę potwierdzić, by na koniec wszystko raz jeszcze powtórzyć w podsumowaniu i uznać, że oto reguła została potwierdzona (po raz kolejny). Ponadto prawie każdy akapit nadaje się do pominięcia już po przeczytaniu pierwszego tylko zdania.

Przydatna wiedza, ale można by ją zmieścić w 50 stron, a nie 250. Każdy rozdział schematycznie zaczyna się od stwierdzenia jakiejś reguły. Następnie autor zalewa czytelnika anegdotycznymi przykładami mającymi ową regułę potwierdzić, by na koniec wszystko raz jeszcze powtórzyć w podsumowaniu i uznać, że oto reguła została potwierdzona (po raz kolejny). Ponadto prawie każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oczywiste przeplatane z odrealnionym.

Oczywiste przeplatane z odrealnionym.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nawet jak na "samorozwojowy" przemysł, wyjątkowo dużo trywialnych banałów.

Nawet jak na "samorozwojowy" przemysł, wyjątkowo dużo trywialnych banałów.

Pokaż mimo to