rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2019/02/07/walka-z-niekontrolowanymi-tikami-wybuchami-i-przeklenstwami-kiedy-pan-piecho-gryzie-recenzja/
_____________________________
Głównym bohaterem powieści jest Dylan Mint, 16-letni chłopiec, który choruje na zespół Tourette’a. Na co dzień uczy się on w szkole specjalnej, w której wszyscy go już znają i są przyzwyczajeni do jego niekontrolowanych tików. Chłopiec stara się żyć normalnie, a kiedy pewnego dnia podsłuchuje rozmowy swojej matki z lekarzem i dowiaduje się, że być może niedługo umrze tworzy listę rzeczy, które musi zdążyć zrobić przed śmiercią. Dylan jest naprawdę wyjątkowy, a jego historia ujmuje i porywa serca – życie z Tourretem jest trudne, a chłopiec każdego dnia walczy o normalność i akceptację wśród społeczeństwa.

Ogólnie książka jest niezwykle pouczająca, jednak można mieć odczucie, że w pewnym momencie cała historia się rozjeżdża. Pierwsza połowa powieści, jej fabuła i kierunek w jakim zmierza wzbudzają spore zainteresowanie, jednak z czasem akcja przestaje się rozwijać a czytelnik odnosi wrażenie jakby stał w miejscu i w kółko czytał to samo. Książka napisana jest w nieco dziwacznym stylu – bardzo dużo w niej wulgaryzmów (choć są one następstwem choroby momentami wydają się wymuszone i mogą odstraszyć niektórych czytelników), a całość utrzymana jest w komicznej i dowcipnej konwencji. Całą książkę jednak zdecydowanie ratuje osobowość Dylana. Chłopiec jest niezwykle pozytywną postacią i wzbudza sympatię już od pierwszej strony. Autor sporo uwagi poświęcił jego relacji z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem, co nie jest niczym zaskakującym i łatwo przewidzieć oraz domyślić się niektórych faktów.

Czytanie o prawdziwych problemach zdecydowanie bardziej porusza serca, dlatego nawet jeśli coś tam po drodze nie do końca nam się podoba, to szybko o tych niedoskonałościach zapominamy. „Kiedy Pan Piecho gryzie” to książka bardzo pouczająca, a dzięki niej możemy sporo dowiedzieć się o zespole Touretta. Ogólnie była to wzruszająca opowieść, momentami zabawna i poruszająca wiele tematów – przyjaźni, rodziny, miłości i choroby. Na pewno nie można jej nazwać arcydziełem, jednak jeśli nie będziemy zbytnio powieści analizować to na pewno miło spędzimy czas. Nie do końca udaną fabułę ratuje jednak osobowość Dylana, który był naprawdę świetną postacią. Autor skupił się na codziennych problemach chłopca, który zmaga się z chorobą i pomimo, że rozgrywające się wokół niego wydarzenia są momentami nudne i przewidywalne, to jednak cała historia jest warta uwagi.

http://www.kulturatka.pl/2019/02/07/walka-z-niekontrolowanymi-tikami-wybuchami-i-przeklenstwami-kiedy-pan-piecho-gryzie-recenzja/
_____________________________
Głównym bohaterem powieści jest Dylan Mint, 16-letni chłopiec, który choruje na zespół Tourette’a. Na co dzień uczy się on w szkole specjalnej, w której wszyscy go już znają i są przyzwyczajeni do jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2019/02/14/dylematy-moralne-i-trudne-wybory-w-imie-dziecka-recenzja/
________________________________________
Główną bohaterką książki jest sędzina Fiona, która dowiaduje się, że jej mąż marzy o namiętnej miłości z młodszą kobietą. Historia ich małżeństwa wysuwa się na pierwszy plan, podczas gdy w tle toczy się poważna sprawa jeszcze niepełnoletniego chłopca, który ze względu na swoją wiarę i przekonania nie chce się podjąć leczenia ratującego mu życie. Fiona musi orzec czy szpital może zignorować życzenie chłopca i wbrew jego decyzji przystąpić do hospitalizacji.

Wydawać by się mogło, że głównym motywem powieści będzie sprawa sądowa chłopca, która będzie mocno angażowała czytelnika i skłaniała go do głębszych przemyśleń i refleksji. Tymczasem autor skupił się przede wszystkim na życiu Fiony – jej małżeństwie oraz codziennych problemach, które mocno odciągały uwagę od tematu dotyczącego chłopca i jego wiary. „W imię dziecka” to zdecydowanie powieść psychologiczna i w głównej mierze opiera się na wewnętrznych przemyśleniach kobiety i jej codziennych wyborach. Życie Fiony jest mocno intrygujące i to właśnie na nim skupia się cała opowieść (autor chciał tylko pokazać z jakimi moralnymi dylematami kobieta musi się mierzyć każdego dnia w swojej pracy – dlatego sprawa sądowa jest wyłącznie wątkiem pobocznym powieści). Czytelnicy, którzy liczyli na ciekawy dramat sądowy mogą być nieco rozczarowani.

Książka jest niezwykle realistyczna i niesie za sobą głębokie przesłanie, a nieco wrażliwsi czytelnicy na pewno będą nią poruszeni. Znakomity język sprawia, że przez całą historię po prostu się płynie, a umiejętność czytania między wierszami będzie niezwykle pomocna w zrozumieniu jej ogólnego przekazu. Książka sprawia, że zaczynamy się zastanawiać nad słusznością niektórych wyborów i pokazuje jak ogromny wpływ mogą mieć one na innych. Pamiętać należy, że „W imię dziecka” nie jest powieścią dla wszystkich i nie należy oczekiwać od niej spektakularnych zwrotów akcji i grających na emocjach wydarzeń.

McEwan jest pisarzem, któremu nie do końca dobrze wychodzi pisanie o emocjach – robi to dość „chłodno” i najzwyczajniej w świecie prześlizguje się przez poważne problemy głównych bohaterów. Być może gdyby bardziej wnikliwie pogłębił ich portrety psychologiczne i mocniej zagłębił się w ich rozterki moralne dotarłby do większej liczby serc i zyskałby nowych czytelników. W końcu nie każda osoba posiada zdolność czytania między wierszami i trafnego interpretowania tego co autor miał na myśli. Pomimo tego książka jest naprawdę dobra, a jeśli ktoś lubi tego typu historie to zdecydowanie powinien sięgnąć po najnowszą powieść McEwana.
_________________________________________
*czytaj całość:http://www.kulturatka.pl/2019/02/14/dylematy-moralne-i-trudne-wybory-w-imie-dziecka-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2019/02/14/dylematy-moralne-i-trudne-wybory-w-imie-dziecka-recenzja/
________________________________________
Główną bohaterką książki jest sędzina Fiona, która dowiaduje się, że jej mąż marzy o namiętnej miłości z młodszą kobietą. Historia ich małżeństwa wysuwa się na pierwszy plan, podczas gdy w tle toczy się poważna sprawa jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/01/10/kotka-lekiem-na-cale-zlo-siedem-prawd-recenzja/
________________________________
Tak było w przypadku głównej bohaterki książki „Siedem prawd”, która w wieku czterdziestu lat poczuła, że jej życie nie ma sensu, a dotychczas podejmowane wybory nie były do końca udane. W kluczowym momencie swojego życia Sara przeżywa największy, osobisty kryzys, z którego pomaga jej wyjść niezwykły przyjaciel. Za namową Sybilli – gadającego kota – odkrywa ona zupełnie nowe życie i postanawia odzyskać nad nim utraconą władzę oraz panowanie.

Mistrzem w sztuce życia okazuje się być, więc kot. Czworonożny przyjaciel, który oprócz mądrych rad pokazuje także, że życie może być zabawą, a nie tylko nudnym obowiązkiem. Czasami wystarczy otworzyć się na nowe rzeczy i uwierzyć, że zawsze może być lepiej. Sybilla wciela się w rolę nauczycielki – pokazuje, że każdy powinien robić to na co ma ochotę, uczy odwagi i wyostrza zmysły Sary na różne aspekty, które tak istotne w codziennym życiu, często zostawały przez nią niezauważane i pomijane. Historia powieści rozwija się powoli, ale w końcu kiedy Sybilla wychodzi na scenę wszystko zaczyna nabierać kolorów. Niezwykły kot, który oprócz umiejętności mowy, posiada charakterystyczne dla swojego gatunku cechy – piękno, niezależność i zdeterminowanie – zmusza główną bohaterkę do licznych rozważań nad własnym zachowaniem. Mówi rzeczy, o których Sara boi się nawet pomyśleć. Ta bowiem w obawie przed ukazaniem słabej strony swojej osobowości, wyrzuca ze swojej głowy myśli, których sama przed sobą się wstydzi. Sybilla pokazuje jej, że ludzie sami stwarzają sobie ograniczenia i nakładają na siebie absurdalne bariery, których boją się przekroczyć, bo przywykli już do jakiegoś życia, choć niekoniecznie ich satysfakcjonującego. Namawia, więc Sarę by odważyła się eksperymentować, próbować nowych rzeczy, bawić się, doceniać wszystko co dostaje codziennie od życia i dostrzegać, to czego do tej pory nie zauważała.

Cała historia ukazana w książce „Siedem prawd” jest nie tylko opowieścią o przyjaźni między czworonożną istotą, a jej właścicielem, ale również wielką kopalnią wiedzy o życiu. Książka jest bardzo pozytywna, pełna metafor i licznych mądrości, które mogą pomóc nam zmienić sposób postrzegania świata. Dzięki powieści zastanowimy się nad „poprawnością” naszego życia, a poprzez przykłady różnych sytuacji, które przecież tak często nas spotykają w codziennym życiu będziemy w stanie umieścić siebie w miejscu książkowych postaci. Autor dotyka takich aspektów otaczającej nas rzeczywistości, że bez problemu każdy odnajdzie w niej coś dla siebie i być może wcieli rady Sybilli do swojego życia.

http://www.kulturatka.pl/2018/01/10/kotka-lekiem-na-cale-zlo-siedem-prawd-recenzja/
________________________________
Tak było w przypadku głównej bohaterki książki „Siedem prawd”, która w wieku czterdziestu lat poczuła, że jej życie nie ma sensu, a dotychczas podejmowane wybory nie były do końca udane. W kluczowym momencie swojego życia Sara przeżywa największy, osobisty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wciągający literacki thriller autorki dwudziestu jeden powieści, które znajdują się w czołówce bestsellerów „New York Timesa”. Już po przeczytaniu pierwszej strony będziesz chciał poznać jej zakończenie. Książka uzależnia i przenosi nas do świata, w którym wszystko może się wydarzyć.

Fabuła powieści rozpoczyna się od rozmowy kwalifikacyjnej. Chris Brennan, ubiega się o posadę nauczyciela wiedzy o społeczeństwie i jednocześnie trenera drużyny baseballowej w jednej ze szkół w Central Valley. To co od samego początku przykuwa uwagę, to bardzo wnikliwy i szczegółowy wywiad, podczas którego sprawdzone zostały kwalifikacje kandydata ubiegającego się o to stanowisko. Chris wypada bardzo dobrze i dlatego od razu zostaje zatrudniony do pracy w szkole. Kłamstwo, to jednak jego drugie imię, bo jak się okazuje wszystko co powiedział było zmyślone (łącznie z jego imieniem i nazwiskiem oraz kwalifikacjami). Zależało mu na tej posadzie tak bardzo, że posunął się do sfałszowania swoich danych. Coś tu nie gra, a w głowie czytelnika od razu pojawia się pytanie: co on kombinuje?

Wchodzimy, więc do szkolnego świata, gdzie dorastająca młodzież zmaga się z różnymi problemami. Chris zaprzyjaźnia się z nimi, poznaje resztę nauczycieli oraz niektórych rodziców swoich uczniów. Bacznie wszystkich obserwuje i w niezwykle dyskretny sposób szuka wśród nich najlepszego kandydata do wykonania pewnego planu, który zresztą bardzo długo pozostaje tajemnicą. Akcja z czasem nabiera tempa, a z każdą stroną pojawia się coraz więcej emocji. Nie da się ukryć, że Chris jest bardzo inteligentą osobą – stosuje różne psychologiczne triki, a jednocześnie w bardzo dyskretny sposób testuje swoich podopiecznych.

Cała historia opowiedziana jest z różnych punktów widzenia – mamy wiele bohaterów, jednak autorka płynnie przechodzi pomiędzy nimi i łączy różne wydarzenia. Każda opisywana osoba (a raczej rodzina, bo są to uczniowie Chrisa i ich rodzice) ma swoje problemy i tajemnice. Niektóre są bardziej niebezpieczne od innych, dlatego to co wydaje się oczywiste wcale nie może być przyjmowane za pewnik.

Kim, więc jest Chris Brennan i czego chce od licealistów z Central Valley? Będziesz na pewno zaskoczony, dlatego jeśli lubisz książki pełne intryg, zagadek, tajemnic i nieoczekiwanych zwrotów akcji, to koniecznie sięgnij po „Kłamstwo doskonałe”.
___________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/07/04/lisa-scottoline-klamstwo-doskonale-recenzja/

Wciągający literacki thriller autorki dwudziestu jeden powieści, które znajdują się w czołówce bestsellerów „New York Timesa”. Już po przeczytaniu pierwszej strony będziesz chciał poznać jej zakończenie. Książka uzależnia i przenosi nas do świata, w którym wszystko może się wydarzyć.

Fabuła powieści rozpoczyna się od rozmowy kwalifikacyjnej. Chris Brennan, ubiega się o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sezon na domowe przetwory trwa w pełni, dlatego książka z którą przychodzi Jolanta Naklicka-Kleser jest jak najbardziej na czasie. Pyszne, zdrowe i szybkie w przygotowaniu pomysły na soki, dżemy, konfitury, kiszonki, pikle, oliwy, sosy i różne inne przyprawiające o zawrót głowy przysmaki zaprezentowane zostały w książce „Zdrowe przetwory”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Zwierciadło.

Przygotowanie i zrobienie zimowych przetworów zawsze kojarzyło mi się z długą i mozolna pracą. Za każdym razem wyobrażałam sobie ogrom pracy, który trzeba włożyć, by zapełnić swoją spiżarnię zdrowymi i domowymi przetworami. Dzięki książce Jolanty Naklickiej-Kleser szybko rozwiałam swoje obawy i pełna energii zabrałam się za przygotowanie swojego pierwszego w życiu soku malinowego. Muszę przyznać, że dla kompletnego laika, jakim jestem w tej tematyce, zawekowanie pierwszego słoika było sporym wyzwaniem (później to już czysta przyjemność). Przepis na sok malinowy, który znajdziemy w książce jest bardzo prosty, szybki w przygotowaniu (pod warunkiem, że posiadamy wyciskarkę), zdrowy i smakuje naprawdę wyśmienicie. Czysta przyjemność, która nie wymaga dużego nakładu czasu i pracy.

Książka jest bardzo kolorowa, bogata w ilustracje, przejrzysta i podzielona na siedem rozdziałów. Autorka rozpoczyna od kilku istotnych wskazówek, dzięki którym przygotowanie przetworów staje się szybkie i przyjemne. Wyjaśnia czym jest sterylizacja, pasteryzacja, kiszenie oraz marynowanie, a w dalszej części swojego poradnika uczy jak przygotować się do wekowania. W pierwszym rozdziale znajdziemy klasykę, czyli sekretne przepisy na dobrze znane kiszone ogórki czy choćby kompot z wiśni przekazywany z pokolenia na pokolenie. Rozdział drugi został w całości poświęcony kiszonkom (sama byłam zaskoczona ile produktów tak naprawdę możemy zakisić), a trzeci wielu sposobom na marynowanie warzyw (z różnymi dodatkami zmieniającymi ich smaki). Kolejne rozdziały to różne przywiezione z podróży przepisy, którymi autorka postanowiła podzielić się z czytelnikami w swojej książce, oraz dania które przygotować możemy w 10 minut, a także dodatki do dań głównych (np. zielony sos chili).

Choć do książek z przepisami podchodzę raczej z dużą dawką ostrożności, tak „Zdrowe przetwory” mogę każdemu z czystym sumieniem polecić. Warto uzupełniać domową spiżarnię w samodzielnie przygotowane przetwory, które oprócz tego że dobrze smakują, to zawierają dużo cennych witamin, które są przecież niezbędne dla naszego organizmu – zwłaszcza w okresie zimowym. Naprawdę pomocna książka, którą warto mieć w swojej biblioteczce.
_______________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/09/07/ciesz-sie-pysznymi-smakami-przez-caly-rok-zdrowe-przetwory-recenzja/

Sezon na domowe przetwory trwa w pełni, dlatego książka z którą przychodzi Jolanta Naklicka-Kleser jest jak najbardziej na czasie. Pyszne, zdrowe i szybkie w przygotowaniu pomysły na soki, dżemy, konfitury, kiszonki, pikle, oliwy, sosy i różne inne przyprawiające o zawrót głowy przysmaki zaprezentowane zostały w książce „Zdrowe przetwory”, która ukazała się nakładem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzieło, uznawane jest za jedno z imponujących osiągnięć literatury XX wieku, należy do klasyki literatury światowej, które nie tylko warto mieć na półce, ale które przede wszystkim warto przeczytać. Cały cykl powieści składa się z siedmiu niezwykłych tomów, który uznany został za niekwestionowane arcydzieło literatury doskonałe w swoim gatunku. Warto sięgnąć po każdą część dzieła, by dokonać wnikliwej obserwacji ludzkiej duszy, oderwać się od codziennych problemów i zachwycić pięknem kompozycji językowych zawartych w całej lekturze.

„Nie ma Albertyny” to szósty tom quasi-autobiograficznego cyklu „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. Autor całą uwagę czytelnika skupia na głębokich przemyśleniach i cierpieniu głównego bohatera po odejściu Albertyny z jego życia. Marcel, który nieprzerwalnie wierzył w odzyskanie ukochanej, otrzymuje nagle telegram o jej śmierci, po którym zapada w głęboką rozpacz. Kiedy ktoś bliski, nieważne z jakiego powodu, znika nagle z naszego życia to w naszym sercu zazwyczaj pojawia się pewna pustka, którą nie jesteśmy w stanie niczym wypełnić. Kiedy odejście Albertyny staje się definitywne i nieodwracalne, życie głównego bohatera zamiera. Wszystko, co do tej pory było ważne przestaje mieć znaczenie, świat staje się bezsensowny, a jego duszę przepełnia wyłącznie myśl o ukochanej. Marcel próbuje pogodzić się z myślą, że już nigdy więcej jej nie zobaczy. Jest to o tyle trudne, że „[…] gdy chcąc rozmyślać o śmierci, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nic oprócz życia” (fragm. książki). Wspomnienia o Albertynie były wciąż żywe i pomimo, że nie istniała ona na ziemi, to będąc umarłą nieustannie pojawiała się w myślach głównego bohatera i spędzała mu sen z powiek. Widział ją wszędzie, wystarczyło wspomnienie jej imienia, albo miejsca, które Albertyna często odwiedzała.
Proust, bardzo wnikliwie opisuje całą udrękę, jakiej doświadcza człowiek po odejściu z życia ważnej osoby. Marcel cierpi po rozstaniu, analizuje swoją sytuację i nieustannie wraca wspomnieniami do obrazu Albertyny, jaki zachował się w jego pamięci – co jak później zrozumiał – opóźniało tylko proces pogodzenia się ze stratą ukochanej. Swoją rozpacz nasilał wspomnieniami, próbując wrócić do normalnego życia.
Cała książka jest niewyczerpalnym źródłem refleksji, którą czyta się z wielkim zainteresowaniem i skupieniem. Mamy w powieści rozważania nad miłością, stratą ukochanej osoby i cierpieniem, jaki wywołuje śmierć kogoś bliskiego. Proust w sposób bardzo subtelny opisuje emocje i doświadczenia, z którymi w codziennym życiu zmagać się musi niejeden człowiek. W końcu śmierć, cierpienie, rozłąka i zapomnienie to nieodzowne elementy, z których składa się nasze codzienne życie.

Czytając Prousta, mam wrażenie, że autor prowadzi ze mną nieustanny dialog, skłaniając mnie do głębokich przemyśleń i melancholii, ukazując zagmatwania ludzkiej psychiki. Proust, to niewątpliwie esteta, posługuje się pięknym i bogatym językiem, dzięki czemu czytelnik może delektować się każdym słowem odpowiednio dobranym do kontekstu jego wypowiedzi. Bardzo długie i skomplikowane zdania zmuszają czytelnika do olbrzymiej koncentracji, myślenia i nierzadko ponownego przeczytania całego akapitu. Zdecydowanie można do tej książki ponownie wracać, za każdym razem wyciągając nowe wnioski i odkrywając nowe perspektywy.

„Nie ma Albertyny” to na pewno książka, którą nie każdy czytelnik się zachwyci. Polecam ją fanom wartościowej literatury, którzy lubią powolną, pełną refleksji i bardzo szczegółowych opisów twórczość. Mnóstwo przemyśleń skłania do melancholii, a niesamowity klimat, tajemnicza siła i rozbudowana analiza uczuć odrywają od codziennych problemów.

Dzieło, uznawane jest za jedno z imponujących osiągnięć literatury XX wieku, należy do klasyki literatury światowej, które nie tylko warto mieć na półce, ale które przede wszystkim warto przeczytać. Cały cykl powieści składa się z siedmiu niezwykłych tomów, który uznany został za niekwestionowane arcydzieło literatury doskonałe w swoim gatunku. Warto sięgnąć po każdą część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Zielone oczy wolności”, to historia o próbie uwolnienia się spod męskiej dominacji w społeczeństwie patriarchalnym oraz opowieść o walce z tureckim reżimem. Główną bohaterką powieści jest pochodząca z Kurystanu Avesta Harun, która walczyła o wolność swojego kraju. Partyzantka, która stanęła na czele walczących o niezależność i odzyskanie historycznych ziem Kurdystanu żołnierzy. Brała udział w niemal wszystkich ważnych bitwach, zginęła 12 września 2014 roku. Jej historię opisał Marco Rovelli, włoski dziennikarz, który starał się odtworzyć jej życie, a także historię wojny w Kurdystanie. Pisze on o walce Avesty w PPK (Kurdyjskiej Partii Pracy) oraz o jej wiodącej roli w dziejach narodu.

Mówienie, czy pisanie o takich historiach, jak Avesty Harun, nie jest wcale takie proste. Autor książki, z pewnością nie miał łatwego zadania. Jego powieść jest trochę chaotyczna (momentami szokująca, innym razem po prostu ciekawa), na pewno za mało w niej informacji o samej bohaterce. Choć cała historia miała skupiać się głownie na losach Avesty, to brak w niej pewnego uporządkowania (czytelnik czuje się zdezorientowany, gdy raz czyta o zielonookiej bohaterce, innym razem przedstawiana jest mu jakaś zupełnie inna historia). Brak w książce Rovelliego pewnej logiki narracyjnej przez co staje się ona trudna w zrozumieniu i wpływa ujemnie na jej końcowy odbiór. Autor zamiast stworzyć powieść historyczną opartą na wydarzeniach związanych z Avestą Harun, skupił się bardziej na odtworzeniu dziejów Kurdystanu (nie jestem pewna czy był to zabieg celowy). Niemniej jednak, historia tego narodu jest bardzo ciekawa i warto ją poznać, bo przecież każdy z nas powinien wiedzieć, co dzieje się w otaczającym go świecie.

Kurdowie, to wewnętrznie podzielony naród na temat, którego niewielu ludzi posiada jakąkolwiek wiedzę. Warto, więc przeczytać książkę „Zielone oczy wolności”, by poznać historię tego narodu i dowiedzieć się czegoś więcej na temat walki Kurdów o niepodległość, a przy okazji poznać zasłużoną i szczególną postać jaką była Avesta Harun – bojowniczka o niezwykłym sercu. „Zielone oczy wolności”, to opowieść o wielkim poczuciu obowiązku wobec swojego narodu, pełna magicznych miejsc, dzięki której poznasz kurdyjską historię i kulturę. Rzeczywistość, tak różna od tej do której jesteśmy przyzwyczajeni – pełna bólu, cierpienia i przemocy.
____________________
http://www.kulturatka.pl/2018/04/20/historia-partyzantki-ktora-zginela-za-wolnosc-swojego-narodu-recenzja/

"Zielone oczy wolności”, to historia o próbie uwolnienia się spod męskiej dominacji w społeczeństwie patriarchalnym oraz opowieść o walce z tureckim reżimem. Główną bohaterką powieści jest pochodząca z Kurystanu Avesta Harun, która walczyła o wolność swojego kraju. Partyzantka, która stanęła na czele walczących o niezależność i odzyskanie historycznych ziem Kurdystanu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/05/11/przepisy-na-zupy-z-prawdziwego-zdarzenia-recenzja/
_________________________
Wszyscy miłośnicy kremów i zup na pewno słyszeli o najnowszej książce Moniki Mrozowskiej „Zupy moc”, której to premiera odbyła się 25 kwietnia. Autorka książki przygotowała dla nas, aż 70 oryginalnych przepisów na zupy. Zaczęła od podstaw, czyli receptury na wywar warzywny, na podstawie którego większość z nich powstaje. Umiejętnie przygotowany nadaje całej potrawie właściwego smaku (w końcu jest główną bazą naszych zup). Sięgnęła ona po receptury, których raczej nie znajdziemy w starym zeszycie z przepisami swojej babci lub mamy.

Kreatywność w kuchni to podstawa, dlatego Monika Mrozowska wykorzystała oryginalne przepisy na zupy z różnych kultur – jednocześnie trochę je zmieniając, urozmaicając, dodając do nich swoje trzy grosze. Znajdziemy w jej książce zupy rozgrzewające, oczyszczające, uodparniające, odchudzające, odżywiające, wpływające na przyrost masy mięśniowej, niwelujące objawy kaca, wychładzające, wzmacniające, działające przeciwzapalnie, poprawiające samopoczucie i pamięć, antybakteryjne, antywirusowe i grzybobójcze. Ich moc działania znajdziemy, nad każdym przepisem zawartym w książce. Od czasu do czasu, pojawiają się w niej również różne ciekawostki związane z potrawami, a także produktami i ich cennymi właściwościami. Ze względu na to, że są to przepisy na zupy z różnych zakątków świata, do ich przygotowania wykorzystywane są często mało znane w Polsce produkty (takie jak makaron udon, lub galangal). Połączenie niektórych składników często też zaskakuje, a o większości zup, które proponuje autorka nawet nie słyszałam (jest, to więc dobra okazja na wypróbowanie nowych smaków i urozmaicenie swojej codziennej kuchni). Niektóre z nich są naprawdę ciekawe, inne niekoniecznie zachęcają mnie do ich wypróbowania. Bez wątpienia jednak przepisy na zupy, który znajdziemy w książce Moniki Mrozowskiej są zdrowe, pożywne i sycące.

Zupy, to bardzo popularna forma posiłku, a Polacy jedzą ich najwięcej na całym świecie. Dla jednych zupa stanowi wstęp do głównego dania, dla innych jest po prostu sycącym obiadem lub lekką kolacją. Smaki polskich, tradycyjnych kremów i zup są na pewno dobrze wszystkim znane, dlatego warto od czasu do czasu pozwolić sobie w kuchni na odrobinę szaleństwa i sięgnąć po te mniej popularne w naszej kulturze przepisy.
______________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/05/11/przepisy-na-zupy-z-prawdziwego-zdarzenia-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/05/11/przepisy-na-zupy-z-prawdziwego-zdarzenia-recenzja/
_________________________
Wszyscy miłośnicy kremów i zup na pewno słyszeli o najnowszej książce Moniki Mrozowskiej „Zupy moc”, której to premiera odbyła się 25 kwietnia. Autorka książki przygotowała dla nas, aż 70 oryginalnych przepisów na zupy. Zaczęła od podstaw, czyli receptury na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Projekt Rośliny Weronika Muszkieta, Ola Sieńko
Ocena 7,2
Projekt Rośliny Weronika Muszkieta,...

Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/05/30/projekt-rosliny-czyli-wszystko-o-ich-uprawie-recenzja/
__________________________
Wszystkie kwiaty wymagają pielęgnacji (jedne potrzebują jej mniej, a inne więcej). Odpowiednie nawożenie, nawodnienie, nasłonecznienie, rodzaj podłoża, temperatura – wszystko ma znaczenie i wpływa na prawidłowy wzrost rośliny. Każdy kwiat jest inny, jeden potrzebuje większej troski, a inny samodzielnie rośnie i nie wymaga specjalnych warunków do jego uprawy.

Wiele osób twierdzi, że nie ma tak zwanej ręki do kwiatów, a wszystkie ich rośliny samoistnie usychają, gniją i chorują. Jak to jednak zwykle w życiu bywa wszystkiego trzeba się nauczyć – również pielęgnacji swoich kwiatów, dlatego przed ich zakupem warto dowiedzieć się czegoś na ich temat. Wspaniale byłoby, gdyby raz kupiony kwiat zawsze tak samo wyglądał, nigdy nie chorował i generalnie pięknie ozdabiał nasze mieszkanie, bez wielkiego nakładu pracy. I oczywiście są różne gatunki roślin, takie o które nie trzeba się specjalnie troszczyć, jak i te bardziej delikatne i wrażliwe, które źle reagują na ekstremalne warunki i nieodpowiednie sposoby uprawy. Należy przede wszystkim pamiętać, że każda roślina jest organizmem żywym, dlatego potrzebuje odpowiedniego nawodnienia, nasłonecznienia, cyrkulacji powietrza czy choćby miejsca, w którym jest przechowywana, a bez tego wszystkiego nie będzie mogła przetrwać.

Wszystkim miłośnikom roślin (i nie tylko) naprzeciw wyszły Weronika Muszkieta i Ola Sieńko, które wydały książkę na temat uprawy i pielęgnacji kwiatów. Rozpoczynają od krótkiej anegdoty o początkach swojej pasji do roślinności, zapoznając czytelnika z ogólną tematyką książki. Krok po kroku wyjaśniają jak pielęgnować kwiaty doniczkowe, a także zwracają uwagę na to co najważniejsze do prawidłowego ich rozwoju. Sposób ich nawożenia, sadzenia, rozmiar doniczki, obecność dużego lub niewielkiego światła słonecznego, odpowiednia temperatura – wszystko to ma znaczenie, dlatego podczas pielęgnacji kwiatów należy kierować się ich naturalnymi potrzebami. Każda roślina może zachorować, dlatego bacznie należy ją obserwować i w miarę możliwości szybko reagować jeśli dzieje się z nią coś złego (usychające czy zmieniające kolor liście, gnijące korzenie, wszelkie plamki, odbarwienia, czy choćby pojawiające się na niej owady). Właśnie dlatego do kwiatów należy mieć serce i z myślą o nich urządzać wnętrze swojego domu.

„Projekt rośliny”, to w zasadzie krótki poradnik na temat podstawowych zasad ich uprawy. Znajdziemy w nim niezbędne wskazówki pielęgnacji różnych gatunków kwiatów, a także mnóstwo zdjęć z dokładnym opisem poszczególnych roślin (o tym czego potrzebują, oraz jak o nie dbać). Jest to bardzo przydatne, dlatego że każdy może w tej książce znaleźć odpowiedni dla siebie i swojego mieszkania kwiat, a także szybko nauczyć się odpowiedniej jego pielęgnacji. „Projekt rośliny”, można potraktować trochę jak ściągę i szybko znaleźć w niej wskazówki co robić, kiedy z naszą rośliną dzieje się coś złego. Książkę warto mieć na swojej półce, szukać w niej różnych kwiatowych inspiracji i sięgać do niej tak często jak tylko jest to możliwe.
___________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/05/30/projekt-rosliny-czyli-wszystko-o-ich-uprawie-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/05/30/projekt-rosliny-czyli-wszystko-o-ich-uprawie-recenzja/
__________________________
Wszystkie kwiaty wymagają pielęgnacji (jedne potrzebują jej mniej, a inne więcej). Odpowiednie nawożenie, nawodnienie, nasłonecznienie, rodzaj podłoża, temperatura – wszystko ma znaczenie i wpływa na prawidłowy wzrost rośliny. Każdy kwiat jest inny, jeden...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po międzynarodowym bestselerze „Księgi dźwięków” przyszedł czas na „Księgę ryków”, która nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry pojawiła się na polskim rynku. Przeznaczona dla najmłodszych czytelników książeczka, uczy, bawi, rozwija kreatywność i zachęca dzieci do poznawania świata.

Wydana w twardej oprawie, obszerna, kolorowa, różnorodna, bogata w ilustracje – choć bardzo uproszczone – książka, która skupia się na różnych dźwiękach wydawanych przez zwierzęta. Ilustratorką „Księgi ryków” jest Soledad Bravi, która w prosty sposób stara się pokazać dzieciom, że każdy gatunek jest indywidualny, każde zwierzę inaczej wygląda i wydawać może zupełnie inne dźwięki, które w łatwy sposób może powtórzyć i naśladować już najmłodszy czytelnik. „Księga ryków” na pewno wpływa na wyobraźnie dziecka, rozwija jego naukę mowy, poszerza horyzonty, uczy, a jednocześnie jest dla niego doskonałą formą zabawy i rozrywki. Bardzo proste, acz humorystyczne rysunki zwierząt nie do końca przypadły mi do gustu i często potrzebowałam chwili zastanowienia, by odgadnąć co one przedstawiają (nie każda ilustracja odwzorowywała realnie wyglądającego zwierzaka, a ponieważ jest to książka dla małych dzieci, to nie wiem czy kreska ilustratorki nie jest jednak zbyt uproszczona). „Księga ryków”, może być ciekawa pod warunkiem, że umiejętnie będziemy umieli ją dziecku opowiedzieć, dlatego wyobraźnia i kreatywność rodzica również będzie niezbędna.

Książeczka jest dość obszerna, a jej twarda i solidna oprawa umożliwia jej wielokrotne użytkowanie. Plusem „Księgi ryków” jest to, że można do niej wiele razy wracać, a wraz z rozwojem dziecka odkrywać nowe rzeczy, opowiadać i uczyć go zróżnicowanego świata zwierzęcego. Naśladowanie innych odgłosów może być ciekawą zabawą, dzięki czemu nasze dziecko ma możliwość nie tylko poznać nowe gatunki zwierząt, ale również nauczyć się odpowiednich nazw dla samic czy samców. Różnorodność przedstawionych w książeczce zwierząt (od tych domowych, po bardziej egzotyczne) niewątpliwie czyni ją bardziej atrakcyjniejszą co sprawia, że dzieci chętniej będą do niej wracały. Prócz bardzo uproszczonych ilustracji, książka jest naprawdę atrakcyjna i warta dziecięcej uwagi, dlatego zachęcam do zapoznania się z tą pozycją i wspólnie z maluchem odkrywania zwierzęcego świata.
____________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/06/05/jakie-odglosy-wydaja-zwierzeta-ksiega-rykow-recenzja/

Po międzynarodowym bestselerze „Księgi dźwięków” przyszedł czas na „Księgę ryków”, która nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry pojawiła się na polskim rynku. Przeznaczona dla najmłodszych czytelników książeczka, uczy, bawi, rozwija kreatywność i zachęca dzieci do poznawania świata.

Wydana w twardej oprawie, obszerna, kolorowa, różnorodna, bogata w ilustracje – choć bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/06/08/przed-moim-domem-recenzja/
_________________________________
Wyobraź sobie małą górkę, na której w oddali widać ogrodzony brązowym płotem dom, przed domem jest krzak róży, a na krzaku róży jest… Brzmi ciekawie? Tak właśnie zaczyna się historia, bogata w proste lecz przykuwające uwagę ilustracje, pełna zaskakujących słów, obrazów i sytuacji.

Książka „Przed moim domem”, to doskonała pozycja dla najmłodszych czytelników, która zmusza dzieci do uruchomienia swojej – już i tak kolorowej – wyobraźni. Znajdziemy w niej wiele elementów fikcyjnych, magicznych, wielobarwnych, trudnych do przewidzenia, często też zaskakujących, zadziwiających, rozśmieszających i rozweselających. Smok, księżniczka, czerwony kapturek, 3 małe świnki, dom, płot, łóżko, kosmos, a to tylko niektóre elementy napotkane w tej ekscytującej podróży przez dziecięcą krainę wyobraźni. Delikatne i ujmujące swoją prostotą ilustracje od razu wprowadzają malucha w bajkowy świat, który rozbudza jego ciekawość, prowokuje do myślenia, wciąga, zachwyca, przykuwa uwagę, inspiruje i zachęca do poznania całej opowieści. Historia kończy się tak samo jak się zaczyna – ponownie wracamy do naszego domu, za murami którego kryje się tak wielki i warty poznania świat. Książka pokazuje dzieciom jak wielobarwny i ciekawy jest wszechświat, uczy je obserwacji, rozbudza ciekawość i zachęca do odkrywania tego co nowe i nieznane.

„Przed moim domem”, to książka przeznaczona dla najmłodszych czytelników. Może okazać się jedną z tych pozycji, która zaszczepi w nim wspaniałą pasję do czytania i dzięki której będzie chciał odkrywać i poznawać świat.
_______________________________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/06/08/przed-moim-domem-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/06/08/przed-moim-domem-recenzja/
_________________________________
Wyobraź sobie małą górkę, na której w oddali widać ogrodzony brązowym płotem dom, przed domem jest krzak róży, a na krzaku róży jest… Brzmi ciekawie? Tak właśnie zaczyna się historia, bogata w proste lecz przykuwające uwagę ilustracje, pełna zaskakujących słów, obrazów i...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 365 dni kreatywnej zabawy Sheila Ellison, Judith Gray
Ocena 4,7
365 dni kreaty... Sheila Ellison, Jud...

Na półkach: ,

Dorastające i ciekawe świata dziecko potrzebuje sporo troski, uwagi i zainteresowania. Kiedy tylko nasz maluch opanuje naukę chodzenia możemy być pewni, że jeszcze długo nie spuścimy go z oka, a wszystko co napotka na swojej drodze będzie go zachęcało do odkrywania świata. Dzieci ciągle chcą robić coś nowego, szybko się nudzą, a im są starsze tym więcej zadają pytań i trudniej zaspokoić ich ciekawość. Wymyślenie nowej, interesującej, a jeszcze do tego kreatywnej zabawy, to dla każdego rodzica nie lada wyzwanie.

„365 dni kreatywnej zabawy”, to książka która została napisana z myślą o wszystkich maluchach i ich opiekunach – z pozoru powinna ułatwiać i podsuwać im pomysły na efektywne wykorzystanie czasu (rozwój przez zabawę). Ellison Sheila oraz Gray Judith, w tej właśnie jednej książce zebrały 365 pomysłów na rodzinne gry i zabawy. Dziecięca aktywność nie zna granic, a ich pomysły na spędzenie wolnego czasu często wydają się być nieocenione. Pomysł na książkę, którą możemy otworzyć na zupełnie przypadkowej stronie i w ciągu zaledwie kilku sekund znaleźć tam nową zabawę dla naszego malucha wydaje się być nieoceniony. I choć książka „365 dni kreatywnej zabawy” sama w sobie jest fantastycznym pomysłem, tak zawarte w niej sposoby na spędzanie czasu z dzieckiem już niekoniecznie tak bardzo mnie zachwycają.

Większość zabaw, które proponują w swojej książce autorki wymagają, albo mnóstwa czasu i wcześniejszego do nich przygotowania, albo są po prostu nudne i mało kreatywne (choć na pewno twórcze okazują się być dla rodziców, którzy wykazać się muszą sporą błyskotliwością i pomysłowością, by zainteresować nimi dziecko i zachęcić do wspólnej rozrywki). W książce brakuje podziału na zabawy odpowiednie do wieku dziecka (niekoniecznie przecież ośmiolatka zainteresuje, to samo co przedszkolaka). Pomysł na wspólne podróżowanie różnymi środkami lokomocji, albo odwiedzenie gospodarstwa wiejskiego, gdzie nasz maluch może zobaczyć zwierzęta wydaje mi się być mało odkrywczą formą rozrywki i na pewno nie tego oczekiwałam od książki „365 dni kreatywnej zabawy”. Z kolei pomysł, w którym nakładamy na dziecko prześcieradło i obserwujemy jego różne śmieszne ruchy, albo polewamy wodą domową ceratę tworząc w ten sposób dla malucha tor po którym może się ślizgać, nie do końca wydają się być bezpieczną formą rozrywki. Ciekawych zabaw w książce jest naprawdę niewiele i choć są one różnorodne, to trudno zachwycić nimi dziecko. Śmiem twierdzić, że większość rodziców byłaby w stanie napisać taką książkę i z wszystkich ciekawych pomysłów swoich dzieci stworzyć jeden wielki poradnik ze zbiorem takich lub podobnych „zabaw”.

„365 dni kreatywnej zabawy”, to książka napisana z wielką wyobraźnią. Być może dla osób poszukujących inspiracji do wspólnego spędzania ze swoją pociechą czasu, podręcznik ten okaże się wybawieniem. Czasami niewiele trzeba, aby pobudzić wyobraźnię i znaleźć sposób na ciekawą formę rozrywki. Mnie jednak książka nie zachwyciła.
________________________________________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/07/24/365-pomyslow-na-rodzinne-gry-i-zabawy-recenzja/

Dorastające i ciekawe świata dziecko potrzebuje sporo troski, uwagi i zainteresowania. Kiedy tylko nasz maluch opanuje naukę chodzenia możemy być pewni, że jeszcze długo nie spuścimy go z oka, a wszystko co napotka na swojej drodze będzie go zachęcało do odkrywania świata. Dzieci ciągle chcą robić coś nowego, szybko się nudzą, a im są starsze tym więcej zadają pytań i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Witold Szabłowski, zaprasza nas w podróż po mało popularnych zakątkach Turcji – kraju chętnie odwiedzanego przez turystów, jednak wciąż znanego im (w większości wyłącznie) z najmodniejszych nadmorskich kurortów. „Merhaba. Reportaże z tomu Zabójca z miasta moreli i osobisty słownik turecko-polski”, to opowieść o rożnych zakątkach tego kraju, bogata w piękne i poruszające historie ukazujące nam prawdziwe jego oblicze.

O Turcji, przesiąkniętej konserwatyzmem i ponowoczesnością, pełnej wielu kontrastów i sprzeczności pisze dziennikarz Witold Szabłowski. Stworzył on zbiór reportaży, dzięki którym poznajemy prawdziwą Turcję – współczesną, interesującą i równie mocno zaskakującą. Zgłębiamy mało znane fakty z codziennego życia jego mieszkańców, oraz ich ciekawą kulturę i tradycję. Z bliska możemy przyjrzeć się problemom, z którymi boryka się dzisiejsza Turcja, bowiem autor książki w bardzo przystępny i zrozumiały sposób przybliża nam nie tylko dzieje tego kraju, ale również jego aktualne bolączki. Opowieść o sercu Turcji stanowi w głównej mierze pierwsza część książki, natomiast kolejna jej połowa to głównie zbiór różnych anegdot i ciekawostek ukazujących prawdziwe piękno tego kraju. Witold Szabłowski stworzył alfabetyczny słownik tematyczny ukazujący kolorowe oblicze Turcji.
„Merhaba”, to nie tylko osobiste przeżycia i doświadczenia autora z pobytu w Turcji, ale również historie zwykłych mieszkańców, którzy przecież są najbliżej serca tego kraju. Dowiadujemy się jakimi ludźmi są Turcy, jakie mają zwyczaje i obyczaje – o tym jak wielką wagę przywiązują oni do herbaty, albo jaki jest ich ulubiony, narodowy trunek. Kraj wielu kontrastów, który przemawia różnymi głosami jest zdaniem Witolda Szabłowskiego tak bardzo fascynujący, że próbuje zarazić miłością do niego również innych ludzi. Zachęca, by odwiedzając Turcję wyjść spoza basenu hotelowego i odkryć inne – przepiękne, tajemnicze i kolorowe jego zakątki.
Szabłowski pisze w sposób bardzo przystępny, a jego książkę pochłania się błyskawicznie. Zwraca on uwagę na najistotniejsze fakty z życia Turków, oraz wnikliwie wgłębia się w każdy poruszany w książce temat. Wszechstronnie opowiada o Turcji, porusza bardzo wiele wątków, ukazuje wiele problemów i jednocześnie w bardzo prosty sposób tworzy pewnego rodzaju przewodnik po tym fascynującym kraju.
___________________________________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/07/07/merhaba-reportaze-z-tomu-zabojca-z-miasta-moreli-i-osobisty-slownik-turecko-polski-recenzja/

Witold Szabłowski, zaprasza nas w podróż po mało popularnych zakątkach Turcji – kraju chętnie odwiedzanego przez turystów, jednak wciąż znanego im (w większości wyłącznie) z najmodniejszych nadmorskich kurortów. „Merhaba. Reportaże z tomu Zabójca z miasta moreli i osobisty słownik turecko-polski”, to opowieść o rożnych zakątkach tego kraju, bogata w piękne i poruszające...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Clean Beauty.Przepisy na kosmetyki z lodówki Dominika Minarovic, Elsie Rutterford
Ocena 5,4
Clean Beauty.P... Dominika Minarovic,...

Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/04/04/clean-beauty-przepisy-na-kosmetyki-z-lodowki-recenzja/
_____________________________
W pogoni za pięknym wyglądem, coraz więcej ludzi wpisuje do swojego kalendarza regularną wizytę w profesjonalnym salonie SPA. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są w stanie zapłacić olbrzymią cenę za chwilę relaksu i utrzymanie atrakcyjnego wyglądu. Maseczki, peelingi, oleje, kremy, balsamy, odżywki – a wszystko to, by jak najdłużej cieszyć się swą witalnością i wciąż młodą oraz promienną cerą. Naprzeciw wszystkim tym osobom wyszły Elsie Rutterford oraz Dominika Minarovic, które stworzyły księgę zawierającą kilkadziesiąt łatwych i szybkich przepisów na kosmetyki z naszej lodówki.

Okazuje się, że nie trzeba wydawać majątku i spędzać wielu godzin u kosmetyczki, by pięknie wyglądać. Domowe SPA urządzić może sobie absolutnie, każda osoba (wystarczy odrobina chęci). Naturalne kosmetyki, proste w przygotowaniu, bez sztucznych składników, a dodatkowo samodzielnie skomponowane śmiało dorównują tym z najwyższej półki.

„Clean Beauty. Przepisy na kosmetyki z lodówki” to książka, dzięki której przejmiesz kontrolę nad swoim wyglądem, a swojej skórze i włosom dostarczysz drogocennych witamin i minerałów. Znajdziesz tam przepisy na odżywienie swojej skóry, z podziałem na poszczególne partie ciała (odpowiednie dla rodzaju cery i jej problemów). Preparaty do oczyszczania twarzy, nawilżania, również te stymulujące produkcję kolagenu, wyrównujące koloryt, matujące, antybakteryjne, ochronne, łagodzące podrażnienia, rozjaśniające – każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie.

Do przygotowania wszystkich kosmetyków potrzebne są naturalne składniki, które choć nie zawsze znajdziesz w swojej lodówce, to jednak możesz je z łatwością nabyć w okolicznych sklepach czy na bazarach. Autorki zadbały o absolutnie każdą partię naszego ciała i stworzyły przepisy na różne kremy do twarzy, balsamy i peelingi do ciała, odżywki do paznokci i włosów, szampony, balsamy do ust a nawet naturalne produkty barwiące skórę (błyszczyki, bronzery i róże do policzków). Znajdziemy w książce recepty na kosmetyki wybielające zęby, eliminujące blizny, rozstępy, a także cellulit. Autorki uczą jak dobierać składniki, jak wydobyć z nich jak najwięcej wartości oraz w jaki sposób przechowywać powstałe w ten sposób kosmetyki.

Książka jest bardzo czytelna – szybko można w niej znaleźć konkretny przepis, a dodatkowo poznać sposoby przygotowania poszczególnych kosmetyków. Pomocny jest podany na samym końcu książki indeks składników i kuracji, dzięki któremu można wyszukać interesujący nas produkt, z którego przygotujemy przepis na kosmetyk ze swojej lodówki. Autorki dodatkowo wyjaśniają kilka istotnych pojęć, oraz udzielają wielu przydatnych lekcji o skórze i włosach.
__________________________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/04/04/clean-beauty-przepisy-na-kosmetyki-z-lodowki-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/04/04/clean-beauty-przepisy-na-kosmetyki-z-lodowki-recenzja/
_____________________________
W pogoni za pięknym wyglądem, coraz więcej ludzi wpisuje do swojego kalendarza regularną wizytę w profesjonalnym salonie SPA. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni są w stanie zapłacić olbrzymią cenę za chwilę relaksu i utrzymanie atrakcyjnego wyglądu....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Paw, co ogon miał z przyjaźni Joanna Młynarczyk, Pan Poeta
Ocena 8,5
Paw, co ogon m... Joanna Młynarczyk,&...

Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/04/26/paw-co-ogon-mial-z-przyjazni-recenzja/
____________________
Bajki opowiadać można na wiele sposobów. Pięknie przedstawione zostają w pamięci na całe życie i wszechstronnie wpływają na rozwój każdego malucha. Warto, więc wybierać takie bajki, które oprócz dobrej zabawy rozbudują pamięć naszego dziecka, zakres jego słownictwa, a także pobudzą go do kreatywności i nauczą radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Świetnie w tej roli sprawdzają się książki Pana Poety, który jak na prawdziwego bajkopisarza przystało tworzy niezwykłe historie, ujmując pięknem języka.

Umiejętność odróżniania dobra od zła, oraz odruch prawdziwej ludzkiej życzliwości, to cechy które bez wątpienia powinien posiadać, każdy człowiek. „Paw co ogon miał z przyjaźni”, to opowieść pełna empatii i zrozumienia, która pokazuje i uczy jak ważna w codziennym życiu jest obecność i pomoc drugiej osoby. Pan Poeta naprawdę wspaniale opowiedział historię pawia, który otrzymał olbrzymią pomoc od swoich ptasich przyjaciół. Każdy z nich oddał mu swoje piórko, które ten wpiął w miejsce swojego utraconego z powodu zbliżającej się jesieni ogona. Smutek i zawstydzenie zniknęły, a paw znowu mógł cieszyć się ze swojego największego atutu, jakim jest wspaniały i kolorowy ogon. Cała historia potwierdza prawdziwość przysłowia, że „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.

Pan Poeta pisze wierszem, co czyni jego opowieść znacznie bardziej atrakcyjną. Ciekawa, pełna pouczających treści, na długo zapadająca w pamięci historia, która doskonale nadaje się dla dzieci już od trzeciego roku życia. W prosty, acz niebanalny sposób autor pokazuje, że wsparcie to rzecz bezcenna. Cała książka oprócz bardzo kolorowych rysunków (co wizualnie naprawdę dobrze wygląda) została wzbogacona w wycinanki, dzięki którym nasza pociecha może samodzielnie ozdobić ogon pawia. W książce, w specjalnie do tego wyznaczonym miejscu, można dokleić wycięte, bądź samodzielnie narysowane i pokolorowane pióra. Niezwykle ciekawa forma zabawy, która pobudza kreatywność dziecka, tym samym sprawiając, że zawarta w książce historia staje się jeszcze bardziej ciekawsza dla naszej pociechy.

„Paw co ogon miał z przyjaźni”, to lektura obowiązkowa, którą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim dzieciom i ich rodzicom.
___________________________
*czytaj całość: http://www.kulturatka.pl/2018/04/26/paw-co-ogon-mial-z-przyjazni-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/04/26/paw-co-ogon-mial-z-przyjazni-recenzja/
____________________
Bajki opowiadać można na wiele sposobów. Pięknie przedstawione zostają w pamięci na całe życie i wszechstronnie wpływają na rozwój każdego malucha. Warto, więc wybierać takie bajki, które oprócz dobrej zabawy rozbudują pamięć naszego dziecka, zakres jego słownictwa, a także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/05/08/jedno-z-nas-klamie-recenzja/
________________________________________
Piątka zupełnie różnych nastolatków – Bronwyn (idealna uczennica i córka), Cooper (gwiazda baseballu), Addy (chodząca piękność), Naty (buntownik, pochodzi z biednego domu), oraz Simon (samotnik, twórca szkolnej aplikacji plotkarskiej). Co ich łączy? Z biegiem czasu okazuje się, że bardzo wiele….

Podczas odbywania szkolnej kary dochodzi do tragicznego wydarzenia w takcie, której ginie Simon. Cała szkoła jest wstrząśnięta i nikt nie jest w stanie wytłumaczyć, jak doszło do śmierci chłopca. Niedługo potem śledczy odkrywają, że Simon miał w planach opublikować pewne informacje o pozostałej czwórce bohaterów, które mogły zniszczyć ich reputację. Stają się oni podejrzani o morderstwo. Nagle cztery zupełnie sobie obce osoby, w obliczu tragicznego wydarzenia, stają się najbliższymi sobie osobami i wspólnie próbują rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci Simona. Każdy z nich uważa, że jest niewinny, jednak okazuje się, że zarówno Bronwyn, Addy, Cooper, jak i Naty mają jakieś tajemnice, którymi niekoniecznie chcieliby się dzielić z całą szkołą. Kto z nich kłamie? A może celowo ktoś nimi manipuluje? Czy będą potrafili sobie z tym poradzić?

Strona po stronie poznajemy dalsze losy bohaterów, odrywamy ich tajemnice, motywy postępowania, oraz bliżej przyglądamy się ich przeszłości. Okazuje się, że każdy z nich – jak to zwykle w życiu bywa – pod grubą zewnętrzną skorupą, ukrywa swoją prawdziwą osobowość i codzienne problemy. Autorka nadała swoim bohaterom niesamowitej głębi, każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy.

„Jedno z nas kłamie”, to książka, która naprawdę uzależnia. Autorka umiejętnie prowadzi czytelnika przez całą powieść, stopniowo odkrywając przed nim tajemnicę, wokół której budowane są kolejne wątki. Czytelnik cały czas musi się domyślać i zgadywać, jaki będzie finał tej historii. Podane wskazówki niejednokrotnie wprowadzają w błąd, na jaw wychodzą kolejne sekrety, a nieoczekiwane zwroty akcji, oraz – z każdą stroną – rosnące emocje tworzą niepowtarzalny klimat całej powieści. Książka ma jednak o wiele więcej do zaoferowania. Na pewno na wielkie brawa zasługują stworzeni przez autorkę bohaterowie, którzy daleko odbiegają od stereotypowych zachowań licealistów pojawiających się we współczesnych powieściach. Zakończenie jednak jest kwintesencją całej książki – bardzo prawdziwe, zaskakujące i na długo zapadające w pamięci. Autorka posiada wielki spryt w opowiadaniu historii i robi to naprawdę doskonale. Wszystkie wątki (nawet te poboczne) zostały opisane w tak ciekawy sposób, że całość pochłania się jednym tchem. Książkę skończyłam czytać z wielkim uśmiechem na twarzy i z natłokiem różnych myśli, bowiem jest w niej tyle emocji, że nie sposób się przy niej nudzić.
____________________________________
*czytaj całość: http://www.kulturatka.pl/2018/05/08/jedno-z-nas-klamie-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/05/08/jedno-z-nas-klamie-recenzja/
________________________________________
Piątka zupełnie różnych nastolatków – Bronwyn (idealna uczennica i córka), Cooper (gwiazda baseballu), Addy (chodząca piękność), Naty (buntownik, pochodzi z biednego domu), oraz Simon (samotnik, twórca szkolnej aplikacji plotkarskiej). Co ich łączy? Z biegiem czasu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2018/08/03/drugi-tom-z-serii-o-salomonie-creedzie-chlopiec-ktory-widzial-recenzja/
_____________________________
Do obszernych i wielostronicowych książek zwykle podchodzę z pewną dozą ostrożności – zastanawiając się czy zawarta w nich historia będzie w stanie mnie w całości pochłonąć (od pierwszej do ostatniej strony). Ciężko bowiem nie odbiegając od głównego tematu stworzyć pełną akcji powieść, która nie zanudzi czytelnika w połowie pierwszego rozdziału. Moje obawy szybko jednak zostały rozwiane, gdy zapoznałam się z twórczością Simona Toyne i jego absolutnie wciągającym, pełnym tajemniczości i delikatności stylem pisania. Jego książka „Chłopiec, który widział” całkowicie mnie pochłonęła i nawet na ułamek sekundy nie spowodowała uczucia znużenia.

Salomon Creed jako główny bohater (lub antybohater) rusza w podróż, w której próbuje odnaleźć siebie. Nikt z nas nie zna jego historii, dlatego podążając śladami bohatera, krok po kroku poznajemy prawdziwą jego tożsamość. Zabieg ten podkręca mroczną atmosferę, a to co się dalej wydarzy jest trudne do przewidzenia. Salomon Creed poszukując jakiegoś punktu zaczepienia postanawia odnaleźć krawca, który uszył jego marynarkę. Przemierza daleką drogę licząc, że uzyska od mężczyzny jakieś istotne informacje na swój temat. Ku nieszczęściu, poszukiwany przez niego Josef Engel zostaje zamordowany, a głównym podejrzanym tego zdarzenia staje się właśnie Salomon Creed. Bohater zaprzyjaźnia się z rodziną zamordowanego krawca, za pomocą której próbuje złożyć w jedną całość swoją historię. W ten sposób dowiadujemy się bardzo wiele o pochodzeniu Salomona Creeda – cofamy się razem z nim do przeszłości i krok po kroku poznajemy jego losy, które wcale nie były kolorowe.
Simon Toyne serwuje nam powieść o tajemniczym mężczyźnie, która jest kontynuacją pierwszego tomu o Salomonie Creedzie. Osobom, które nie czytały poprzedniej części może być trudno połączyć pewne fakty i zrozumieć ogólną fabułę (choć wraz z rozwojem akcji książka bez wątpienia wciągnie wszystkich na długie godziny). Postaci przedstawione w tej lekturze są bardzo kolorowe, intrygujące, a ich ciekawe osobowości (zwłaszcza głównego bohatera) stwarzają szeroki wachlarz do dalszych analiz i przemyśleń. Autor porusza wiele wątków pobocznych – pisze o nazistowskim traktowaniu więźniów, sięga do czasów II Wojny Światowej, opowiada historie ludzi, którzy cudem uratowali się z obozu koncentracyjnego, a w to wszystko wplata chorobę psychiczną oraz kryminalne zagadki, które dodają całej lekturze zagadkowości. Historia Salomona Creeda przeplatana jest prawdziwymi wydarzeniami, dlatego łatwo można się pogubić, a osoby które nie lubią tego typu powieści mogą się nieco rozczarować. Warto jednak przeczytać „Chłopca, który widział”, by przekonać się jak oryginalny może być thriller, który na pewno nie wpisuje się do szablonowych książek z tego gatunku.
Książkę polecam osobom, które lubią zaskakujące i nietuzinkowe historie, w których fabułę poznajemy wraz z rozwojem wydarzeń. Wiele zwrotów akcji trzyma w napięciu, choć autor po drodze często odbiega od głównego tematu, to jednak z każdą stroną coraz więcej się dowiadujemy o losach głównego bohatera. Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.
_____________________________________
http://www.kulturatka.pl/2018/08/03/drugi-tom-z-serii-o-salomonie-creedzie-chlopiec-ktory-widzial-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2018/08/03/drugi-tom-z-serii-o-salomonie-creedzie-chlopiec-ktory-widzial-recenzja/
_____________________________
Do obszernych i wielostronicowych książek zwykle podchodzę z pewną dozą ostrożności – zastanawiając się czy zawarta w nich historia będzie w stanie mnie w całości pochłonąć (od pierwszej do ostatniej strony). Ciężko bowiem nie odbiegając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2017/06/13/nazywam-sie-cukinia-ksiazka-o-dzieciach-i-dzieciecych-krzywdach-recenzja/
_______________________________________
Niesamowita, często szokująca i niezwykle wzruszająca książka. Ukazuje świat dziecięcych marzeń, ich codziennych trosk i problemów, które wcale nie są tak oczywiste i banalne jak czasami niektórym dorosłym mogłoby się wydawać. Choć okładka i tytuł książki mogą być nieco mylące, „Nazywam się Cukinia” to opowieść, która nie jest adresowana do dzieci. Książka pokazuje świat dziecięcej wyobraźni, pełen prostolinijności i szczerości. Zwraca uwagę na wiele istotnych kwestii, uczy, bawi i uzmysławia, jak ważna w wychowaniu dziecka jest miłość, przyjaźń i obecność drugiego człowieka.

Tytułowy Cukinia, to dziewięcioletni chłopiec, który pewnego dnia trafia do domu dziecka i zderza się z zupełnie nowym dla siebie światem. Razem z Ikarem – bo tak ma naprawdę na imię chłopiec – poznajemy nowe, kompletnie nieznane dotąd środowisko, w którym przyszło mu dorastać. Cukinia musi się zmierzyć z różnymi problemami i bardzo szybko nauczyć się samodzielności oraz życia bez rodziców. To właśnie w domu dziecka główny bohater poznaje nowych kolegów, z którymi nawiązuje prawdziwe przyjaźnie i przeżywa różne perypetie. Traumatyczne przeżycia, których w przeszłości doświadczyły dzieci są przyczyną ich różnych zaburzeń emocjonalnych – są nieśmiałe, wstydliwe, nierzadko samotne i lękliwe. Potrzebują one bardzo dużo miłości, ciepła i rodzinnej czułości, której poszukują we własnym towarzystwie. Cukinia oraz jego koledzy z sierocińca stają się dla siebie jedną, wielką rodziną, która się wspiera, troszczy o siebie nawzajem i wspólnie rozwiązuje różne problemy. Mali bohaterowie tłumaczą sobie świat na swój własny sposób, często dość nieporadnie i naiwnie. Świat dorosłych jest dla nich niezrozumiały, pełen tajemnic i sprzeczności trudnych do zaakceptowania. Często też zadają sobie różne pytania i nieporadnie szukają na nie odpowiedzi. Tęsknota za rodzinnym ciepłem oraz poszukiwanie zainteresowania wśród dorosłych pokazują, jak ważna w życiu każdego dziecka jest obecność kogoś bliskiego. Kształtowanie jego osobowości nie zależy od niego samego lecz w dużym stopniu od opiekunów, których zadaniem jest nauczenie dziecka prawidłowego zachowania, czy odpowiednich postaw etycznych.
„Nazywam się Cukinia” to książka o trudnej tematyce. Jej autor w niezwykły sposób opisuje problemy i utrapienia dzieci, z których my, dorośli, często nie zdajemy sobie sprawy. Napisana jest lekkim i zabawnym językiem, którym na co dzień posługują się jej mali bohaterowie. Książkę czyta się z wielką przyjemnością – uczy, bawi, wzrusza i otwiera oczy na wiele istotnych spraw. Autor doskonale działa na emocje i wyobraźnie czytelnika. Jest to piękna historia, opowiedziana w sposób niezwykle żartobliwy, pełna humoru, ale także skrajnych emocji, jak smutek czy rozgoryczenie. Naiwność i prostolinijność dzieci, które nieporadnie próbują sobie tłumaczyć świat dorosłych potrafią rozbawić do łez. Większość ludzi zdaje sobie sprawę z tego, że pobyt w sierocińcu jest nie lada wyzwaniem i często szokującym wydarzeniem dla dzieci, które tam trafiają. Mimo to, wciąż duża część społeczeństwa nie zauważa ile takie dzieci są w stanie znieść i wybaczyć drugiemu człowiekowi oraz jak bardzo ich dziecięca natura jest wytrzymała. Wejście do takiego świata i poznanie go od środka – z perspektywy dziecka – daje czytelnikowi zupełnie inny i bardziej wyraźny obraz życia dzieci w sierocińcu.
„Nazywam się Cukinia” to książka zmuszająca do refleksji , dająca nadzieję na „lepsze jutro”. Uczy jak cieszyć się codziennością i pokazuje, że nawet z sytuacji trudnych i skomplikowanych jest jakieś rozwiązanie. Pozwala cofnąć się do lat młodości, dzięki czemu pokazuje dorosłemu czytelnikowi ile należy mieć cierpliwości oraz, jakich błędów nie popełniać podczas wychowywania dziecka.
Na podstawie książki, powstał film animowany reżysera Clauda Barrasa, który swoją premierę w Polsce miał 2 czerwca.
_________________________________________
*czytaj całość: http://www.kulturatka.pl/2017/06/13/nazywam-sie-cukinia-ksiazka-o-dzieciach-i-dzieciecych-krzywdach-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2017/06/13/nazywam-sie-cukinia-ksiazka-o-dzieciach-i-dzieciecych-krzywdach-recenzja/
_______________________________________
Niesamowita, często szokująca i niezwykle wzruszająca książka. Ukazuje świat dziecięcych marzeń, ich codziennych trosk i problemów, które wcale nie są tak oczywiste i banalne jak czasami niektórym dorosłym mogłoby się wydawać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2017/07/06/swiat-blichtru-snobizmu-i-ogromnych-fortun-mroczny-las-recenzja/
___________________________________
„Mroczny las” to już druga część sagi rodziny de Beers, wydana długo po śmierci autorki, choć – jak wiele osób zaznacza – nie tak dobra jak jej poprzednie książki. Główna bohaterka Willow, przeprowadza się do Palm Beach, by wspólnie ze swoją biologiczną matką i przyrodnim bratem rozpocząć nowe życie. Szybko dowiadujemy się, że stosunki jakie ich łączą są nieco bardziej skomplikowane – kobieta została adoptowana, a po śmierci zastępczych rodziców postanowiła odnaleźć swoją prawdziwą rodzinę i razem z nią zamieszkać. Zamknęła stary rozdział swojego życia i odważnie wkroczyła w zupełnie nowy i nieznany dotąd świat – przepełniony kłamstwami, intrygami, mrocznymi tajemnicami, blichtrem i próżnością. Zawiłe relacje, jakie łączyły bohaterów książki, początkowo mogą przysporzyć czytelnikowi trudności, zwłaszcza gdy ktoś – tak jak i ja – nie czytał pierwszej części sagi. Niemniej jednak, autorka bardzo zręcznie porusza się w świecie przeszłości i wciąga nas w kolejne historie.

Narratorem powieści jest główna bohaterka – Willow i to jej oczami śledzimy przebieg wydarzeń rozgrywających się w Palm Beach. To właśnie tutaj kobieta poznaje przystojnego prawnika Thatchera Eatona, z którym szybko zaczyna wiązać swoje przyszłe plany. Zakochuje się w mężczyźnie, jej życie zamienia się bajkę i w końcu zapomina o problemach z przeszłości. Dobrze jednak wiemy, że nic nie trwa wiecznie i wszystkie bajki kiedyś muszą się skończyć. Czy życie Willow znowu straci blask? Jak sobie poradzi z tym, że po raz kolejny los wystawi ją na próbę? Czy uda się jej odbudować szczęście?

Virginia C. Andrews napisała bardzo lekką i prostą książkę. Pomimo zawiłych relacji rodzinnych, czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie – choć muszę przyznać – niektóre dialogi między bohaterami wydawały mi się być zbędne i nieco przesadzone. Niemniej jednak, lekturę pochłania się błyskawicznie – miłośniczki literatury kobiecej powinny być usatysfakcjonowane.

„Mroczny las” nie jest typowym romansem – historia tam opisana jest nieco bardziej skomplikowana – co nie zmienia faktu, że pewne schematy wydają się być mocno przewidywalne. Wiele dylematów i rozterek głównej bohaterki mogą, dla niektórych okazać się bardziej lub mniej nużące. Znajdziemy tam wątki typowe dla książek Virginii C. Andrews – trudna miłość, kazirodcze stosunki, nierozwiązane i tajemnicze sprawy. Jednak bez względu na to, gdzie tę książkę otworzymy – czy w zatłoczonej ulicy, czy w zaciszu domowym – momentalnie przenosimy się do jej świata. Wciąga i chwilami nabiera szybszego tempa. Nie zabrakło w niej psychologicznych rozterek – sama bohaterka jest córką psychiatry i – podobnie, jak ojciec chce rozwijać się w tym kierunku.

„Mroczny las” to lektura o rodzinie, a także sile i odwadze jaką każdy człowiek powinien się wykazywać. Historia o przezwyciężaniu własnych lęków, która pokazuje nam, że z każdej sytuacji jest zawsze jakieś rozwiązanie. Książka momentami potrafi zaskoczyć, dzięki czemu możemy choć na moment oderwać się od otaczającej nas rzeczywistości. Miłośniczki literatury kobiecej nie powinny być rozczarowane.
________________________________________________
*czytaj całość: http://www.kulturatka.pl/2017/07/06/swiat-blichtru-snobizmu-i-ogromnych-fortun-mroczny-las-recenzja/

http://www.kulturatka.pl/2017/07/06/swiat-blichtru-snobizmu-i-ogromnych-fortun-mroczny-las-recenzja/
___________________________________
„Mroczny las” to już druga część sagi rodziny de Beers, wydana długo po śmierci autorki, choć – jak wiele osób zaznacza – nie tak dobra jak jej poprzednie książki. Główna bohaterka Willow, przeprowadza się do Palm Beach, by wspólnie ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://www.kulturatka.pl/2017/08/20/morderstwo-do-ktorego-zaangazowaly-sie-sily-nadprzyrodzone-recenzja-ksiazki-alazza/
_____________________________________
Cała historia rozpoczyna się od wątku kryminalnego i opiera na skrupulatnie prowadzonym przez bohaterów śledztwie, do którego autor bardzo zręcznie wplótł elementy magii, demonów oraz paranormalnego świata. Taka mieszanka dwóch wątków ożywia całą historię, nadaje całości tajemniczej atmosfery i bezwiednie wciąga w coraz to mroczniejsze zakamarki podziemnego królestwa.

Czytelnik w wyobraźni przenosi się do świata przenikającej się fikcji i rzeczywistości, w której wszystko co do tej pory nierealne staje się możliwe…

Na jednym z bydgoskich osiedli odkryto zmasakrowane zwłoki mężczyzny. Jak się szybko okazuje nie było to samobójstwo, a w całym zdarzeniu musiały brać udział osoby trzecie. Główny bohater powieści Tadeusz, fizyk i wykładowca jednego z bydgoskich uniwersytetów, zostaje zaproszony przez policję do udziału w śledztwie. Dochodzenie toczące się w spawie okazuje się niezwykle trudne i wcale nie posuwa się do przodu.

Samotny mężczyzna, nieutrzymujący żadnych kontaktów z otoczeniem, bezproblemowy, zafascynowany okultyzmem, magią i demonami, to dotychczas jedyne informacje, jakie udało się zebrać policji na temat ofiary. Brak punktu zaczepienia powoduje, że trudno jest powiązać śmierć denata z jakimkolwiek środowiskiem, które byłoby zdolne do tak nieludzkiego czynu. Jedyny dowód, początkowo absurdalny, wskazuje na działanie pewnej siły, która okazuje się być trudna do wytłumaczenia za pomocą wiedzy naukowej. Tadeuszowi ciężko uwierzyć w istnienie czegoś, czego nie da się skonfrontować z twardymi regułami fizyki. Ruszając za tropem świata tajnych sekt okultystycznych, odkrywa krainę, o której istnieniu do tej pory nie miał pojęcia. Władające tam duchy i demony próbują teraz wkroczyć do świata ludzkiego. Czy zagrożą one współczesnemu światu? Jaką walkę ze złem i magicznymi siłami będzie musiał stoczyć główny bohater?
Postać Tadeusza, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać mało interesująca, a jego życie nudne i monotonne, tak ostatecznie to właśnie on staje się jednym z ciekawszych bohaterów powieści. Widać, że cała historia jest przemyślana, a każda część książki prezentuje nieco inne, choć cały czas nawiązujące do poprzednich rozdziałów przygody.
„Alazza” to książka o niezwykłym klimacie, którą śmiało możemy zaliczyć do podgatunku urban fantasy. Cezary Czyżewski wymyślił opowieść, która naprawdę wciąga i zasługują na uwagę. Zachwyceni powinni być zwłaszcza miłośnicy fantasy i jej wszelakich form. W powieści nie brakuje również humoru, dużo się dzieje, a szybka akcja powoduje, że pochłania się ją błyskawicznie. Lekkie pióro autora sprawia, że książka nie męczy, a odłożenie jej przed poznaniem zakończenia jest wręcz niemożliwe. I choć nie jest to lektura wymagająca, tak z prawdziwą satysfakcją przekładamy kartkę za kartką, by dowiedzieć się jakie będzie jej zakończenie. I jak to zwykle bywa, książka szybko się kończy, ale wciąż wiele wątków pozostaje otwartych (co wygląda na bardzo świadome działanie autora). W głowie rodzą się pytania co dalej i możemy się tylko zastanawiać jakie były motywy działania niektórych bohaterów. Teraz mogę jedynie stwierdzić, że z niecierpliwością czekam na kolejną część. Bo choć „Alazza” nie jest książką wybitną, to naprawdę jest całkiem dobrze napisana i zabiera czytelnika na kilka dobrych godzin do zupełnie innego i równie interesującego świata.
________________________________________________
*czytaj całość:http://www.kulturatka.pl/2017/08/20/morderstwo-do-ktorego-zaangazowaly-sie-sily-nadprzyrodzone-recenzja-ksiazki-alazza/

http://www.kulturatka.pl/2017/08/20/morderstwo-do-ktorego-zaangazowaly-sie-sily-nadprzyrodzone-recenzja-ksiazki-alazza/
_____________________________________
Cała historia rozpoczyna się od wątku kryminalnego i opiera na skrupulatnie prowadzonym przez bohaterów śledztwie, do którego autor bardzo zręcznie wplótł elementy magii, demonów oraz paranormalnego świata. Taka...

więcej Pokaż mimo to