-
ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
-
ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
-
ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
-
ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-04-12
2024-05-10
2024-04-01
2024-03-30
Quincy Carpenter przeżyła masakrę w domku letniskowym Pine Cottage. Miały to być cudowne urodziny jej przyjaciółki, spędzone w gronie bliskich przyjaciół. Świętowanie zamieniło się w walkę o przeżycie. Przyjaciele Quincy zostali brutalnie zamordowani, a ona stała się Jedyną Ocalałą. Kilka lat po tamtym wydarzeniu próbuje wieść normalne życie. Zajmuje się pieczeniem ciast, ma narzeczonego, wsparcie policjanta, który tamtej makabrycznej nocy ocalił jej życie, a także pozostaje w minimalnym kontakcie z inną kobietą, która przeżyła podobną masakrę, co Quincy. Życie z piętnem Jedynej Ocalałej nie jest łatwe. Quincy dba o swoją prywatność. Chce pozostać anonimowa. Lisa stara się pomagać innym. Natomiast Samantha odcięła się od świata, aby nikt jej nie znalazł i nie zmuszał do rozgrzebywania bolesnych ran. Niestety Lisa popełnia samobójstwo, a na progu mieszkania Quincy pojawia się Sam. Spotkanie kobiet oraz wieści o tragicznym losie Lisy, rozgrzebują bolesne rany. Jaką prawdę o Pine Cottage ukrywa Quincy i czy rzeczywiście nic nie pamięta z tamtej nocy?
Ze smutkiem muszę przyznać, że jest to pierwsza książka Sagera, w której nie da się polubić żadnego bohatera. Jeff wydawał mi się bardzo nijaki. Quincy to kobieta, która przeszła przez piekło, ale jej dziecinne zachowanie i momentami nielogiczne zachowanie, sprawiały, że nie byłam w stanie jej polubić. Podobne odczucia wzbudzała we mnie Sam. Na miejscu Quincy wyrzuciłabym ją ze swojego życia po jednym dniu. Sam jest destrukcyjna i nie potrafi żyć z myślą, że ktoś po masakrze potrafi się podnieść i żyć, tak jakby tamten dzień się nie wydarzył. Ich nielogiczne zachowania i toksyczne wpływanie na siebie wzajemnie w ogóle do mnie nie przemówiło. Historia opowiedziana jest z perspektywy Quincy. Plusem są retrospekcje do wydarzeń z Pine Cottage, kiedy to powoli odkrywamy, co wydarzyło się w tamtym domku.
Mimo że w powieści da się wyczuć klimat i styl Sagera, da się odczuć, że jest to jego pierwsza powieść. Początek książki wydał mi się bardzo przegadany. Sporo było niepotrzebnych opisów, które nijak miały się do dusznego napięcia. Autor stopniowo podrzuca kolejne fakty z przeszłości, myli tropy, zagęszcza atmosferę, aby wprawić czytelnika w nastrój makabry. Przerzucamy kolejne strony, chcąc odkryć, co wydarzyło się w niemal dekadę wcześniej w życiu głównej bohaterki. Jednak, aby dotrzeć do najciekawszych wydarzeń i poczuć niebezpieczny dreszcz emocji, trzeba przebrnąć przez masę nielogicznych zachować dwóch ocalałych i uporać się z dziesiątkami cukierniczych sytuacji, które dla mnie nijak pasowały do całości tej dusznej powieści, którą otrzymujemy w drugiej połowie. Dopiero w połowie można poczuć pióro Sagera. Nastaje lekkość jego stylu, która sprawia, że płynie się przez kolejne wydarzenia, próbując rozszyfrować, co wydarzyło się w tamtym lesie. Przyznam, że na plus zadziałało zakończenie, ponieważ takiego obrotu spraw się, nie spodziewałam.
Przeszłość Quincy jest bardzo bolesna i nie da się ukryć, że nie każdy podniósłby się po takiej masakrze i budował od nowa swoje życie. Pomocna okazała się amnezja głównej bohaterki, która ją ocaliła. Kobieta była nieustannie stawiana przed różnymi wyborami. Jest samotna i po części rozumiałam, że z taką łatwością wpuściła do swojego życia Sam, która przeżyła coś podobnego, ale w końcu zaczynała zachowywać się tak lekkomyślnie, że zaczęłam wywracać uwagę i nawet zganianie tego na traumę, nie pomogło.
Podsumowując, ze smutkiem muszę przyznać, że to jedna z najsłabszych książek Sagera. Jest tutaj sporo chaosu, niezrozumiałych posunięć bohaterów oraz zbyt dużo niepotrzebnego przegadania. Mimo że do końca nie wiedziałam, co tak naprawdę wydarzyło się w Pine Cottage, nie uratowało to w całości powieści. Mimo rozczarowania czekam na kolejne powieści autora.
Quincy Carpenter przeżyła masakrę w domku letniskowym Pine Cottage. Miały to być cudowne urodziny jej przyjaciółki, spędzone w gronie bliskich przyjaciół. Świętowanie zamieniło się w walkę o przeżycie. Przyjaciele Quincy zostali brutalnie zamordowani, a ona stała się Jedyną Ocalałą. Kilka lat po tamtym wydarzeniu próbuje wieść normalne życie. Zajmuje się pieczeniem ciast,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-26
Nieopodal Nowego Jorku znajduje się malownicza wyspa, na której znajduje się słynna Akademia Black Bird kształcąca egzorcystów. Wykwalifikowani egzorcyści, dzielący się na specjalistów w różnych dziedzinach, mają za zadanie chwytanie i unicestwianie demonów, wampirów oraz innych mrocznych stworzeń, które mogłyby zagrozić światu. Leaf wiedzie na pozór zwyczajne życie. Jest kelnerką, otoczona jest rodziną i przyjaciółmi. Nieoczekiwanie zostaje opętana przez demona. Anomalią jest fakt, że przeżyła atak i ma możliwość kontaktowania się ze swoim demonem. Demon imieniem Lore potrzebuje ludzkiego, silnego ciała, aby przeżyć. Na dodatek zmuszony jest do częstego zmieniania ciała, ponieważ ścigany jest nie tylko przez bandę egzorcystów, ale również inne stworzenia, którym się naraził. Opętana Leaf trafia do Akademii, w której stawiane jest jej jasne ultimatum: podporządkuje się zasadą i wykwalifikuje się na egzorcystę lub czeka ją śmierć. Nie ma dobrego wyjścia z tej patowej sytuacji, dlatego Leaf mierzy się ze szkoleniem pod okiem Falco. Niestety współpraca między egzorcystą a nowicjuszką z ironicznym demonem w jej wnętrzu nie układa się najlepiej. Czy w końcu uda się całej trójce znaleźć wspólny język, a tym samym pokonać czające się w mroku zło?
Leaf jest twardo stąpającą po ziemi młodą kobietą, która ma ogromnego pecha, że akurat na nią trafia demon i postanawia ją opętać. Wraz z kolejnymi rozdziałami, dojrzewa, a tym samym daje nam się poznać od lepszej strony. Próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji i współpracować na tyle, o ile dają jej możliwości. Demon Lore to postać, która wspięła się na sam szczyt. Jest ironiczny, sarkastyczny i każda jego wypowiedź, wywoływała uśmiech na mojej twarzy. W tym trójkącie nie mogło zabraknąć ponurej aury, pewnego siebie i skoncentrowanego na zadaniu mężczyźnie. Falco jest bardzo skryty. Czytelnik chętnie dowiedziałby się czegoś więcej o jego przeszłości oraz o wydarzeniach, które spowodowały pełne spustoszenie w jego ciele, ale Falco wylewnie się tym nie chce dzielić. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie, poznamy go nieco lepiej, ponieważ wydaje się intrygującą postacią. Rozdziały przedstawione są z perspektywy Lore, Leaf oraz Falco, co jest dobrym zabiegiem, pozwalającym szerszym okiem spojrzeć na całą historię.
Przyznam, że na początku bardzo trudno było mi poczuć klimat tej powieści. Wątki wydawały mi się bardzo chaotyczne, miałam problem z rozróżnieniem postaci, jak również książka mnie od początku nieco nużyła. Jednak moje zdanie o tej powieści uległo zmianie, gdy Leaf trafiła do Akademii. Zaczyna się więcej dziać, wydarzenia przestają być chaotyczne, a Lore ratuje całą książkę swoimi tekstami. Rozdziały pełne są tajemnic, intryg, ciekawych opisów, mitycznych postaci i unoszącej się w powietrzu magii.
Autorka potrafi zaciekawić czytelnika, zabierając go do wykreowanego przez siebie magicznego świata, ale zdarzają się momenty, które nieco nużą. Może wynika to też z faktu, że rzadko sięgam już po fantastykę, a gdy to robię, oczekuję, że wykreowany świat, bohaterowie oraz ich przygody, niemalże wyrwą mnie z butów. Pomimo że nie zawsze dobrze się bawiłam, powieść jest dobrze napisana, a intryga poprowadzona w ciekawy sposób i czekam na kolejny tom. Moja ciekawość dodatkowo została podsycona ostatnim zdaniem książki. W swojej powieści autora daje do zrozumienia czytelnikowi, że każdy zasługuje na danie mu drugiej szansy. Nieco pracy, szczerej rozmowy i zaufania, mogą sprawić, że dostrzeżemy w najmniej rokującej osobie, nieoszlifowany diament.
Podsumowując, jeżeli lubicie sięgać po lekkie powieści fantastyczne, ciekawi was praca nietypowych egzorcystów i lubicie cięty język demona, jest to pozycja właśnie dla was. Ja z chęcią sięgnę po kolejny tom, aby przekonać się, jak potoczą się losy nowicjuszki w egzorcystycznym świecie oraz żyjącego w jej wnętrzu demona.
Nieopodal Nowego Jorku znajduje się malownicza wyspa, na której znajduje się słynna Akademia Black Bird kształcąca egzorcystów. Wykwalifikowani egzorcyści, dzielący się na specjalistów w różnych dziedzinach, mają za zadanie chwytanie i unicestwianie demonów, wampirów oraz innych mrocznych stworzeń, które mogłyby zagrozić światu. Leaf wiedzie na pozór zwyczajne życie. Jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Tedzie Bundy? Ten seryjny morderca żyjący w Stanach siał postrach wśród młodych kobiet. Brutalnie je okaleczał i mordował. Nie miał skrupułów, nie widząc w swoim zachowaniu nic złego. Poza zabijaniem starał się wieść na pozór normalne życie, spotykając się z inną kobietą, która dopuściła go do swojej małej córeczki, starał się pracować, interesowało go prawo oraz polityka. Był czarującym mężczyzną, o którym ciężko było powiedzieć coś złego. Jednak prawdziwy obłęd siedział w jego szalonym umyśle. W momencie, gdy rozpoczynał polowanie na kobietę, tracił wszelkie pokłady człowieczeństwa. Zamieniał się w bezlitosną bestię, której należało schodzić z drogi. Długo pozostawał nieuchwytny, ale gdy w końcu dopadły go organy ścigania, nie mógł się wywinąć. Został skazany na karę śmierci, a po śmierci jego umysł został poddany wnikliwym badaniom, aby sprawdzić, co powodowało jego mordercze zapędy. Jednak w strukturze mózgu nie znaleziono niczego, co mogłoby świadczyć o jego morderczych zapędach.
Przyznam, że sięgając po tę książkę, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Byłam przekonana, że będzie to biografia, a dostałam napisaną na faktach powieść opowiedzianą w pierwszej osobie przez samego Teda. Autor wcielił się w rolę jednego z najbrutalniejszych seryjnych mordercy, opowiadając jego historię. Historia mrozi krew w żyłach. Owładnięty obłędem umysł, przeraża, niepokoi i skłania do refleksji, kim byłby Ted Bundy, gdyby jego życie potoczyło się nieco inaczej? Pióro autora jest bardzo lekkie. Mimo wielu makabrycznych scen książkę czyta się bardzo szybko. Z zapartym tchem przewracałam kolejne strony, aby lepiej zrozumieć psychikę głównego bohatera. Jego sadyzm, a jednocześnie łatwość „normalnego” funkcjonowania w społeczeństwie, mrożą krew w żyłach, a człowiek zastanawia się, ile bestii podobnych do Teda może nas otaczać na co dzień.
Max Czornyj nie boi się kontrowersyjnych tematów. Nie boi się przekraczać granic i wywoływać w czytelniku nutę niesmaku. Nie jest to powieść dla każdego. Czytelnik o słabszych nerwach z pewnością będzie miał trudność w przebrnięciu przez tą powieść. Z racji, że umysły seryjnych morderców mnie fascynują i chętnie sięgam po powieści tego rodzaju, czytałam powieść Czornyja z zaciekawieniem. Rozkładanie zachowania Teda na czynniki pierwsze było fascynującym doświadczeniem. Czornyj daje nam tą powieścią ważną lekcję: zło może czaić się w każdym. Najbardziej czarujący człowiek, może okazać się psychopatą pozbawionym skrupułów.
Podsumowując, „Ted Bundy. Umysł mordercy” to ciekawa, ale nieco makabryczna podróż do umysłu jednego z najbardziej niebezpiecznych seryjnych morderców. Jeżeli autor postanowi wtargnąć do myśli innego seryjnego przestępcy, z pewnością sięgnę po tę powieść.
Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Tedzie Bundy? Ten seryjny morderca żyjący w Stanach siał postrach wśród młodych kobiet. Brutalnie je okaleczał i mordował. Nie miał skrupułów, nie widząc w swoim zachowaniu nic złego. Poza zabijaniem starał się wieść na pozór normalne życie, spotykając się z inną kobietą, która dopuściła go do swojej małej córeczki, starał się pracować,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-25
2024-03-07
Dream Callahan jest studentką pierwszego roku elitarnej akademii plastycznej, której dyrektorem i założycielem jest surowy Rhodes Convington. Niestety już w pierwszych godzinach Dream łamie regulamin placówki, a dyrektor przyłapuje ją na tańcu na słupie oświetleniowym. Dziewczyna trafia na dywanik i cudem udaje jej się uniknąć wydalenia. Obiecuje sobie, że będzie się pilnować i nigdy więcej nie da dyrektorowi powodu do wydalenia jej. Niestety od tego feralnego wydarzenia ich drogi nieustannie się przeplatają, a Dream rzuca coraz wredniejsze komentarze pod adresem dyrektora, które docierają do jego uszu. Konflikt między bohaterami narasta a tym samym, rośnie ich wzajemna zainteresowanie. Na przeszkodzie stoi im jedynie fakt, że ona jest studentką, a on dyrektorem i romans między nimi nigdy nie powinien mieć miejsca.
Dream Callahan jest córką Love i Rydera, którą mieliśmy okazję poznać w dylogii Winter Love. Stanowi mieszankę swoich rodziców, chadzając własnymi ścieżkami. Chodzi nieco z głową w chmurach, często popełnia różne gafy, najpierw robiąc, a dopiero po chwili myśląc o konsekwencjach. Rhodes stanowi jej całkowite przeciwieństwo. Jest dojrzałym mężczyzną, skupionym na swojej karierze. I chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że romans ze swoją studentką to ostatnie, co jest mu w życiu potrzebne, lekkość Dream go urzeka. Mężczyzna ma za sobą trudną przeszłość, która odcisnęła na nim piętno. Mimo wszystko nigdy się nie poddał i zawalczył o swoje miejsce w świecie, stając się geniuszem w swojej dziedzinie. Dream i Rhodes stanowią swoje całkowite przeciwieństwa, więcej ich dzieli, a niż łączy, ale Rhodes gotowy jest zaryzykować wszystko, aby to zakazane uczucie miało szanse przetrwać.
Historia ukazana jest zarówno z perspektywy Dream, jak i Rhodesa, co było bardzo dobrym zabiegiem, pozwalającym spojrzeć na całą opowieść szerszym okiem i poznać emocje targające jedną i drugą stroną.
Uwielbiam dylogię „Winter Love”. Byłam zakochana w Love i Ryderze, którzy epizodycznie przewijają się przez strony „Love me, my dear”. Bardzo czekałam na nową powieść Martyny, a towarzyszące mi emocje po lekturze są nieco mieszane. Historia została opisana w piękny sposób, odzwierciedlając emocje obu bohaterów, ich rozterki oraz uczucia, którymi wzajemnie siebie darzyli. Było wiele zabawnych wątków, po których wielki uśmiech gościł na mojej twarzy. Były elementy wzruszenia, sprawiające, że łza kręciła mi się w oku. Wszystko zostało okraszone nutą romantycznej, zakazanej miłości między ludźmi, których dzieli spora różnica wieku. Finałowy rozdział rozdarł moje serce i długo nie mogłam znaleźć sobie miejsca, co zdarza się naprawdę rzadko. Jednak w tej całej bajkowej otoczce, wkradły się pewne niedoskonałości, które sprawiły, że poczułam nieco rozczarowania. Niektóre sceny wydawały mi się nieco niepasujące do całości, a zachowanie Dream i jej słownictwo było płytkie. Próbowałam to ganić na jej wiek, ale mimo wszystko czułam rozczarowanie, że takie drobnostki, powodowały pojawienie się minusów. Dodatkowo byłam nieco zaskoczona Ryderem, który mocno stracił w moich oczach. Rozumiałam jego ojcowską troskę, ale moim zdaniem posunął się zdecydowanie zbyt daleko, a cała sympatia do jego postaci, uleciała. Jeszcze jeden mały minus dotyczył akademii Rhodesa. Była to elitarna placówka, szczycąca się surowymi zasadami. Żałuję, że autorka bardziej nie rozbudowała tego wątku, pozwalając lepiej poznać tajniki tej placówki i na moment stać się jednym ze studentów.
Maryna Keller ma bardzo lekkie pióro, sprawiające, że od pierwszej do ostatniej strony płynie się przez kartki książki. Autorka potrafi grać na emocjach czytelnika, wzruszając go, a jednocześnie bawiąc.
Podsumowując, „Love me, my dear” to wzruszająca, a jednocześnie zabawna historia. Historia Dream i Rhodesa poruszyła mnie, a finałowy rozdział rozdarł mnie emocjonalnie i niecierpliwie czekam na drugi tom, w którym dowiemy się, jak zakończą się losy tej dwójki.
Dream Callahan jest studentką pierwszego roku elitarnej akademii plastycznej, której dyrektorem i założycielem jest surowy Rhodes Convington. Niestety już w pierwszych godzinach Dream łamie regulamin placówki, a dyrektor przyłapuje ją na tańcu na słupie oświetleniowym. Dziewczyna trafia na dywanik i cudem udaje jej się uniknąć wydalenia. Obiecuje sobie, że będzie się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Emery pochodzi z bogatej i uprzywilejowanej rodziny w Karolinie Północnej. Nigdy nie musiała martwić się o swoją przyszłość, ale w momencie, gdy na jaw wychodzą defraudacje jego ojca, całe życie, które znała, legło w gruzach. Ojciec Emery ucieka, a matka robi dobrą minę do złej gry, udając, że sama jest ofiarą. Kilka lat po wyjściu na jaw machlojek ojca, Emery ledwo wiąże koniec z końcem. Nie chce mieć kontaktu z toksyczną matką i woli głodować, a niż być na skinienie jej palca. Postawiona pod ścianą, zatrudnia się w jednym z hotelu, który należy do jej wroga. Nash niegdyś był jej przyjacielem. Jego rodzice pracowali jako pomoc w rodzinnym domu Emery. Jednak z powodu utraty ich majątku, który zainwestowali w akcje ojca Emery oraz przedwczesnej śmierci ojca Nasha, Emery stała się jego wrogiem. Mężczyzna zamierza zamienić jej życie w prawdziwy koszmar. W końcu żyje w przekonaniu, że jego eks kochanka była świadoma przekrętów ojca. Jak daleko zabrnie ta nienawiść?
W chwili, gdy poznajemy głównych bohaterów, pochodzą oni z zupełnie różnych warstw społecznych. Ona bogata i uprzywilejowana, a on biedny i mający na bakier z prawem. Po latach sytuacja się odwraca i to Emery ledwo wiąże koniec z końcem, a Nash ma na swoim koncie miliony. Oboje różnią się również pod względem charakterów, ale łączy ich upartość. Tych dwoje ma za sobą jedną, burzliwą noc. Mimo że byli sobie bliscy, wszystko, co do siebie czuli, zostało bezpowrotnie zaprzepaszczone. Dzieli ich dziesięć lat różnicy, która tak naprawdę nie stanowiłaby dużej przeszkody, gdyby nie niedomówienia z przeszłości, które ich podzieliły. Nash to konkretny, zdystansowany człowiek. Polubiłam jego silny charakter, ale nie do końca złapałam dobry kontakt z Emery. Niektóre jej zachowania wydawały mi się być bardzo nie na miejscu i mimo że była dorosła, nie zawsze potrafiła zachować się adekwatnie do swojego wieku. Próbowałam zrozumieć jej zachowanie ze względu na sytuację, w której się znalazła, ale nawet i to nie spowodowało, że poczułam względem niej cień sympatii. Cała historia przedstawiona jest z perspektywy dwójki głównych bohaterów, co było dobrym posunięciem, pozwalając poznać dwa punkty widzenia.
„Podłe kłamstwa” to powieść, co do której miałam spore oczekiwania po wielu pozytywnych opiniach, ale coś mi tutaj nie zagrało. Jest to bardzo rozwleczona historia, którą moim zdaniem dałoby radę zamknąć na dużo mniejszej ilości stron. Jest sporo opisów, które w połowie mogłyby nie istnieć i nie odebrałyby nic od całości. Początek zapowiadał naprawdę dobrą historię, ale po niespełna stu stronach, znużyła mnie, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co tak naprawdę w tym biega. Doszukiwałam się tytułowych kłamstw, ale niewiele ich było. Autorka przyłożyła dużą wagę do zwrócenia uwagi na codzienność Emery, która w pewnym momencie stała się nużąca. Wszystko moim zdaniem zostało zbyt rozwleczone. Chociaż świetnie zostały odzwierciedlone emocje oraz czytelnik ma szansę wejść do intymnego świata Emery i Nasaha i stać się jego częścią, było tak wiele nużących wątków, które zabiły wyjątkowość tej historii.
Najnowsza powieść Parker S. Huntington to obyczajówka połączona z romansem. Styl autorki wydał mi się ciężki w odbiorze, a to sprawiło, że całość czytało mi się ciężko i nie do końca wkręciłam się w całą historię. Mimo że autorka porusza ważne tematy społeczne, historia do mnie nie przemówiła. Na niekorzyść zagrała dla mnie również specyficzność głównej bohaterki, której odmienność była dla mnie uciążliwa. Niestety, byłam pewna, że będzie to jedna z lepszych książek, jakie przeczytam w tym roku, a dość mocno się rozczarowałam.
Podsumowując, jestem pewna, że „Podłe kłamstwa” znajdą rzeszę fanów, ale ja się do nich nie zaliczę. Było tutaj zbyt wiele nużących opisów, zbyt wiele irytującej głównej bohaterki, a za mało akcji, która napędziłaby całą historię. Na ten moment nie wiem, czy zdecyduję się sięgnąć po inne książki, które wyszły spod pióra Parker.
Emery pochodzi z bogatej i uprzywilejowanej rodziny w Karolinie Północnej. Nigdy nie musiała martwić się o swoją przyszłość, ale w momencie, gdy na jaw wychodzą defraudacje jego ojca, całe życie, które znała, legło w gruzach. Ojciec Emery ucieka, a matka robi dobrą minę do złej gry, udając, że sama jest ofiarą. Kilka lat po wyjściu na jaw machlojek ojca, Emery ledwo wiąże...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-05
Trzy lata wcześniej w małym miasteczku w Oregonie doszło do tragicznego wypadku. Grupa nastoletnich przyjaciół wypłynęła łodzią „Arią”, a w trakcie rejsu doszło do wypadku, w wyniku którego starszy brat Nate'a, przebywa w śpiączce. Wydarzenia zostały uznane za nieszczęśliwy wypadek spowodowany nadmierną ilością alkoholu. Jednak w trzecią rocznicę wypadku, gdy Nate samotnie siedzi na plaży, ratuje z oceanicznych fal Brook: byłą dziewczynę swojego brata Iana. Czy targana wyrzutami sumienia dziewczyna, postanowiła skrócić swoje męki? Nate rozpoczyna prywatne śledztwo. Na własną rękę, pragnie dowiedzieć się, co wydarzyło się tamtej nocy na „Arii”. Czy prawda okaże się równie bolesna, co stan Iana?
Autorka wykreowała ciekawe postacie. Nate mimo stosunkowo młodego wieku jest bardzo dojrzały. Jest uparty, empatyczny, a dzięki temu walczy o sprawiedliwość dla swojego starszego brata. Partnerujące mu postacie drugoplanowe zbudowane zostały w taki sposób, że wzbudzają niepokój w czytelniku, a tym samym nieustannie doszukujemy się ich mrocznej natury, z którą przyjdzie zmierzyć się bohaterowi.
„Cicha Aria” to zdecydowanie powieść obyczajowa z wątkiem detektywistycznym. Autorka lekko operuje piórem, od pierwszej strony wrzucając nas w wir wydarzeń. Do ostatniej strony utrzymany jest wysoki poziom. Mylenie tropów, wypływające kolejne fakty dotyczące tamtej felernej nocy świetnie pobudzają czytelniczą ciekawość. Dużym plusem powieści jest wiele tematów społecznych, które porusza autorka i wokół nich buduje całą historię. Wszystko tworzy spójną całość, a finalnie otrzymuje odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Mimo że po połowie książki, gdzieś mi biły dzwony, jak może potoczyć się historia w najmniejszy sposób, nie została mi odebrana radość z czytania. Autorka zbudowała napięcie i zaskoczyła przebiegiem niektórych wątków, wywołując na mojej twarzy uśmiech satysfakcji.
Podsumowując, trzecia powieść Natalii to dobrze napisana powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, w której autorka nie boi się poruszać wrażliwych społecznych tematów. Spędziłam miły wieczór z „Cichą Arią” i mam nadzieję, że wkrótce będę mogła przeczytać kolejną powieść.
Trzy lata wcześniej w małym miasteczku w Oregonie doszło do tragicznego wypadku. Grupa nastoletnich przyjaciół wypłynęła łodzią „Arią”, a w trakcie rejsu doszło do wypadku, w wyniku którego starszy brat Nate'a, przebywa w śpiączce. Wydarzenia zostały uznane za nieszczęśliwy wypadek spowodowany nadmierną ilością alkoholu. Jednak w trzecią rocznicę wypadku, gdy Nate samotnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-04
Hallie Thorne jest córką byłego prezydenta i... upadłą gwiazdą. Ta dwudziestojednoletnia ma na swoim koncie więcej upadków, narażających na szwank imię jej rodziny, że nie sposób ich zliczyć. Żyje w blasku swojej idealnej starszej siostry, z którą nie sposób konkurować. Po kolejnym incydencie, gdy półnaga trafia na okładki wszystkich szmatławców, rodzice Hallie przydzielają jej do ochrony oschłego, ale ukierunkowanego na sukces Ransoma Lockwooda. Czy rozpieszczona, roszczeniowa księżniczka, pozwoli się okiełznać, a oschły ochroniarz znajdzie skuteczny sposób na temperament Hallie?
Autorka wykreowała bardzo ciekawe i złożone postacie. Nic w ich życiu nie jest takie, jak wydaje się na pierwszy rzut oka. Ransom to silny i bezwzględny mężczyzna w pełni oddany pracy. Ma nie tylko mroczną przeszłość, ale i upodobania, które przez niektórych są brane za nieetyczne. Jego relacja z Hallie od samego początku jest bardzo trudna, ponieważ irytuje go podejście do życia Hallie. Główna bohaterka na początku nie zyskała mojej sympatii. Była zbyt przekonana o swojej doskonałości i mierzyła ludzi miarą podebraną od uprzywilejowanych rodziców. Jednak im lepiej poznajemy Hallie, tym znacznie lepiej zaczynamy rozumieć jej zachowanie. Jest to bohaterka zniszczona przez swoich rodziców oraz tajemnice. Skrywa przed światem tajemnice, wyniszczające ją i to one doprowadziły do jej autodestrukcyjnego zachowania. W momencie, gdy jej świat zderza się z Ransonem, dostrzega dla siebie światło w tunelu. W końcu czuje się przez kogoś zaopiekowana, a nie wykorzystana. Narracja jest pierwszoosobowa, ukazana z perspektywy dwójki głównych bohaterów, co było dobrym zabiegiem, pozwalającym spojrzeć szerszym okiem na całą historię. Dodatkowym atutem były retrospekcje z młodości Ransoma, pozwalające lepiej zrozumieć wydarzenia, które go ukształtowały.
Najnowsza powieść L.J. Shen to książka, którą pochłania się jednym tchem od pierwszej do ostatniej strony. Mimo że jest tutaj wiele wewnętrznych przemyśleń, sporo opisów, nie nużą one czytelnika. Autorka ma lekko pióro, porywające nas do wykreowanego przez nią świata. Fabuła jest przemyślana, a wszystkie wątki starannie dopracowane. Podczas lektury towarzyszy wiele emocji. Bohaterowie ewoluują, pozwalając czytelnikom dostrzec ich prawdziwe twarze do tej pory skrywane pod maskami. Mamy tutaj nieco kontrowersji, dlatego warto przeczytać zamieszczone ostrzeżenie. W najnowszej powieści Shen nie było niedociągnięć, które skutecznie odebrałyby mi radość z czytania. Spędziłam emocjonujący czas z historią pary bohaterów, pochodzących z dwóch zupełnie różnych światów.
„Thorne Princess” to powieść, która zaskoczy. Nie jest to płytki romans, a historia o poruszającym wnętrzu. Cierpienie, odrzucenie i smutek wylewają się z kartek tej powieści. Autorka porusza wiele ważnych społecznych tematów, które często zamiata się pod dywan, ale również nie boi się kontrowersyjnych tematów. L.J. Jednak potrafi wszystko ubrać w taki sposób, że jej historie nie są pozbawione smaku, a dogłębnie poruszają emocjami czytelnika. Jej powieści na długo zapadają w pamięć.
Podsumowując, najnowsza powieść Amerykanki to świetnie napisany romans, który jednocześnie szokuje, jak i wzrusza. Jestem niesamowicie ciekawa jej kolejnych publikacji.
Hallie Thorne jest córką byłego prezydenta i... upadłą gwiazdą. Ta dwudziestojednoletnia ma na swoim koncie więcej upadków, narażających na szwank imię jej rodziny, że nie sposób ich zliczyć. Żyje w blasku swojej idealnej starszej siostry, z którą nie sposób konkurować. Po kolejnym incydencie, gdy półnaga trafia na okładki wszystkich szmatławców, rodzice Hallie przydzielają...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-20
Cztery lata wcześniej młodszy brat detektywa Igiego zniknął bez śladu. To właśnie z powodu jego zaginięcia, Igi postanowił pomagać ludziom w odnalezieniu ich bliskich. Igi otrzymuje nagły telefon od matki. Zjawia się w rodzinnym domu i widzi swojego brata. Jest cały, ale fatalnie wygląda. Tymon nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim działo w ostatnich latach. Chłopak ma wrażenie, że nie było go raptem kilka godzin, a nie lat. Detektyw jest zdeterminowany, aby dowiedzieć się, gdzie był jego brat i kto go uprowadził. Igi wraz z Sandrą rozpoczynają śledztwo, mające przybliżyć ich do prawdy. W toku śledztwa wychodzi na jaw, że zaginięcie brata Igiego, może być powiązane z innym zaginięciem. Michalina zaginęła dokładnie tego samego dnia, co Tymon i ni stąd, ni zowąd, wróciła do domu w tych samych ubraniach, w których zaginęła cztery lata wcześniej. Co działo się z Tymonem i Michaliną? I co zwiastuje pojawienie się siostry Sandry Leny?
Najnowsza powieść Marcela zaczyna się bardzo mocnym uderzeniem, które dosłownie wgniotło mnie w fotel. Po prologu nie miałam pojęcia, w jaką stronę pójdzie cała historia i byłam ciekawa, czy każdy rozdział będzie wzbudzał we mnie takie emocje. Jednak kolejny rozdział to nadal rollercoaster emocji i wydarzeń, ale nieco schodzimy z tonu. Ignacy i Sandra prowadzą metodyczne śledztwo, badając kolejne tropy. Gdy wydawało mi się, że autor skupi się tylko na zaginięciu Tymona, zaczyna się sprawna lawirowanie między kolejnymi wątkami. Na powierzchnie wypływają kolejne postacie, a czytelnik próbuje rozgryźć, czy mamy do czynienia z antagonistą, czy sojusznikiem naszych głównych bohaterów. "Porwani" to bardzo dobrze napisany thriller psychologiczny, na długo zapadający w pamięci czytelnika. Wiele zwrotów akcji, świetnie wykreowani bohaterowie oraz perfekcyjnie utrzymane napięcie, stanowią elementy napędowe powieści.
Autor świetnie operuje piórem, sprawiając, że przez historię płynie się od pierwszej do ostatniej strony. Napięcie utrzymane jest na najwyższym poziomie. Do samego końca nie wiedziałam, jak potoczą się losy głównych bohaterów, ani co wydarzyło się w przeszłości Tymona. Zakończenie jego historii mną wstrząsnęło, ale dostałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Mimo że seria "Echo" ma wygodne miejsce w moim sercu, tak w pewnym momencie zaczęłam wywracać oczami. W powieści przewija się po raz kolejny wątek Leny, która zmuszona jest nadal się ukrywać przed Skorpionem. Nie wiem, w jaką stronę to wszystko zmierza, ale robienie z Leny kobiety, która przeszła szkolenie niczym zawodowy Navy Seals, nieco mnie irytowało. Moim zdaniem ta część powinna zostać już domknięta. Natomiast otwarte zakończenie sugeruje, że ostatnie zdanie jeszcze nie zostało napisane i czeka nas kolejne spotkanie z detektywami z agencji "Echo".
Podsumowując, kolejny tom z serii "Echo" to bardzo dobrze napisany thriller, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Mimo niesmaku, który pojawił się z powodu wątku Leny, książkę czytało mi się dobrze i czekam na kolejny tom, aby dowiedzieć się, jak potoczą się losy bohaterów.
Cztery lata wcześniej młodszy brat detektywa Igiego zniknął bez śladu. To właśnie z powodu jego zaginięcia, Igi postanowił pomagać ludziom w odnalezieniu ich bliskich. Igi otrzymuje nagły telefon od matki. Zjawia się w rodzinnym domu i widzi swojego brata. Jest cały, ale fatalnie wygląda. Tymon nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim działo w ostatnich latach. Chłopak ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-22
Jax Ryder lada moment kończy studia i przeprowadza się do Bostonu, w którym rozpoczyna zawodową karierę hokeisty. W Kanadzie jest wschodzącą gwiazdą hokeja. Po kolejnym wygranym meczu świętuje w klubie z chłopakami z drużyny. Śmiech, piękne dziewczyny, zabawa i nieoczekiwanie zjawia się ona: Sidney King. Dziewczyna jest piękna, zabawna, ale kieruje się w życiu pięcioma najważniejszymi zasadami, a jedna z nich brzmi: żadnego randkowania z hokeistami. Jax jest oczarowany Sydney i za wszelką cenę chce jej udowodnić, że nie każdy hokeista kieruje się w życiu tymi samymi zasadami. Spotykają się coraz częściej, rozmawiają, poznają się, a Sydney powoli łamie kolejne kluczowe, ale czy zdoła ostatnią zasadę i zakocha się w hokeiście?
Główni bohaterowie ukierunkowani są na sukces. Mają określone drogi swoich karier i nimi podążają. Żadne z nich jednak nie podejrzewał, że na przeszkodzie stanie im miłość. Jax to świetnie wykreowany bohater. Urzekł mnie swoją pracowitością, a przede wszystkim czułością i chęcią opiekowania się Sidney. Natomiast główna bohaterka jest znacząco doświadczona przez życie. Wraz z matką brała udział w wypadku samochodowym. Ona przeżyła, ale ukochana mama zmarła. Jej relacje z ojcem są dalekie od idealnych. Zostawiona sama sobie, nauczyła się dbać o siebie. Kiedy w jej życiu pojawia się Jax, nagle nie musi radzić sobie ze wszystkimi problemami sama. Z kreacją Sydney miałam nieco problemu. Momentami główna bohaterka działała mi na nerwy, podejmowane przez nią decyzje były dla mnie niezrozumiałe. Z jednej strony starałam się zrozumieć jej obawy, ale czasami zachowywała się, tak jakby na siłę szukała dramatu, który pozwoliłby odciąć jej się od Jaxa. Partnerujący Jaxowi i Sidney bohaterowie drugoplanowi świetnie uzupełniają całą historię, wnosząc dużo radości i ciepła. W powieści występuje narracja pierwszoosobowa, a rozdziały podzielone są na te z perspektywy Sydney oraz Jaxa.
"Zasada numer pięć" to lekki, niezobowiązujący romans sportowy. Autorka ma bardzo lekkie pióro. Rozdziały się krótkie, dobrze opowiedziane, a to sprawia, że książkę można przeczytać w jeden wieczór. W powieści nie ma narzuconego szybkiego tempa, a relacja między bohaterami powoli się rozwija, co czytelnik może obserwować. Jestem jedynie zawiedziona, że autorka nie położyła większego nacisku na rozwinięcie kariery Jaxa, co było dość szybko ucinane, tak jak i nieco więcej poczytałabym o relacji Sydney z jej ojcem. Krótkie kłótnie i zdawkowe wiadomości nie wynagrodziły mi mojej ciekawości. Mimo że powieść niczym nie zaskakuje, jest bardzo przyjemne w odbiorze, a postać głównego bohatera, skrada serce czytelnika.
Najnowsza powieść Jessy to przyjemna w odbiorze powieść, w której autorka porusza wiele ważnych tematów, skupia się na relacjach rodzinnych, a przede wszystkim ukazuje, jak wiele ważnych, pierwszych decyzji przychodzi nam podejmować na początku naszego dorosłego życia.
Podsumowując, jeżeli szukacie romansu sportowego z wątkiem obyczajowym na jeden wieczór, polecam Wam sięgnąć po tę powieść. Jestem ciekawa, co jeszcze jest w stanie przygotować autorka, dlatego czekam na jej kolejne powieści i mam nadzieję, że poznamy innych zawodników hokejowej drużyny Jaxa, aby razem z nimi przejść przez meandry wchodzenia w dorosłość.
Jax Ryder lada moment kończy studia i przeprowadza się do Bostonu, w którym rozpoczyna zawodową karierę hokeisty. W Kanadzie jest wschodzącą gwiazdą hokeja. Po kolejnym wygranym meczu świętuje w klubie z chłopakami z drużyny. Śmiech, piękne dziewczyny, zabawa i nieoczekiwanie zjawia się ona: Sidney King. Dziewczyna jest piękna, zabawna, ale kieruje się w życiu pięcioma...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
Autora Lawson za dnia jest sumienną studentką prawa i oddaną przyjaciółką. Wieczorami, bierze do ręki telefon i staje się zmysłową Call Girl. Sumiennie chroni swoją prywatność, aby jej sekret nie wyszedł na wierzch. Życie w Nowym Jorku jest bardzo drogie, a praca na telefonie, pozwala jej wiązań koniec z końcem. Jeden z jej klientów wyróżnia się na tle innych. Ich rozmowy są bardzo szczerze. Rozmawiają o życiu, zainteresowaniach, a Aurora często fantazjuje, o tym, jak Pan wygląda. Gdy mężczyzna nieoczekiwanie wychodzi z propozycją spotkania, płoszy się. Bardzo by chciała zobaczyć go na żywo, ale się boi. O ile w życiu zawodowym panuje harmonia, nie może tego powiedzieć o prywatnym, gdzie sen z powiek spędza jej arogancki wykładowca prawa karnego Hektor Cross. Kilka uszczypliwych komentarzy, które usłyszał pod swoim adresem, padających z jej ust, dodatkowo przekreślają szansę Aurory na spokojny udział w jego zajęciach. Jednak w momencie, gdy tych dwoje spotyka się na stopie prywatnej, odkrywają swoje warstwy, zdając sobie sprawę, jak wzajemnie się pragną i są lekarstwem na swoje złamane dusze. Jednak, czy dane im będzie szczęśliwe zakończenie?
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa i ukazana jedynie z perspektywy Aurory, co nieco mnie rozczarowało, ponieważ chętnie spojrzałabym na niektóre wydarzenia oczami Crossa. Główni bohaterowie zyskują sympatię od pierwszej strony. Oboje dźwigają na barkach ciężar przeszłości i zmagają się z konsekwencjami swoich decyzji. Aurora jest ciepłą kobietą, spragnioną bezpieczeństw i zrozumienia. Jest ambitna i marzy jej się lepsze życie, a niż to, które czekało na nią w rodzinnym Phoenix. Natomiast Cross to skupiony na pracy arogancki i wymagający wykładowca, który od pierwszej strony wydaje się skaraniem, ale gdy poznajemy go lepiej, widzimy jego drugą twarz, która miękczy nasze serce. Miałam niestety problem z Grace. Od pierwszej strony miałam z nią straszny problem, irytowała mnie jej postać i do samego końca nie złapałyśmy nici porozumienia.
K.N. Haner ma bardzo lekkie pióro. Najnowsza powieść autorki jest doskonała na jeden wieczór i tyle mi zajęło zaznajomienie się z historią. Intrygi, uczucie między bohaterami oraz problemy życia codziennego, stanowią składową całej powieści. Dużym plusem jest otwarte zakończenie, które zwiastuje nam kontynuacje historii Aurory i Hektora i jestem bardzo ciekawa, co czeka na czytelnika w kolejnym tomie. Autorka nie boi się grać na emocjach czytelnika, budując napięcie i zapraszając nas czytelników do zakazanego, intrygującego świata głównych bohaterów. Nie ma tutaj sztuczności, a książka pełna jest prawdziwych, szczerych emocji. Czekam na dalsze losy Hektora i Aurory.
Podsumowując, jeżeli jesteście fanami twórczości Aurory lub lubicie niezobowiązujące powieści obyczajowe z romansem w tle, polecam wam sięgnąć po tę nowość od K.N. Haner.
Autora Lawson za dnia jest sumienną studentką prawa i oddaną przyjaciółką. Wieczorami, bierze do ręki telefon i staje się zmysłową Call Girl. Sumiennie chroni swoją prywatność, aby jej sekret nie wyszedł na wierzch. Życie w Nowym Jorku jest bardzo drogie, a praca na telefonie, pozwala jej wiązań koniec z końcem. Jeden z jej klientów wyróżnia się na tle innych. Ich rozmowy...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-11
Robert K. Ressler przez dwadzieścia lat pracował w FBI. To właśnie temu człowiekowi zawdzięczamy termin „seryjny morderca”. Jego zamiłowanie do psychologii oraz chęci poznania umysłów niebezpiecznych przestępców, sprawiło, że dzisiaj FBI może pochwalić się prężnie działającym działem badającym niebezpieczne zachowania przestępców. Sposoby działania, traumy przeszłości, zbierane trofea, sposób okaleczania ciał, tak wiele czynników składa się na działanie jednego owładniętego, rządzą zabijania umysłu. W latach dwudziestych, gdy kryminologia nie była, tak prężnie unowocześniona, jak dzisiaj, gdy nie było komputerowych baz danych wielu seryjnych morderców pozostawało długo na wolności, ponieważ powiązanie spraw było szalenie trudne. Upór Resslera oraz jego miłość do psychologii, pozwoliły kategoryzować działania przestępców, podzielić ich na zorganizowanych i niezorganizowanych oraz posłać do więzienia wielu seryjnych przestępców. Czasami na etapie procesu, wychodziło na jaw, że na swoim koncie mają więcej odebranych żyć, a niż sądzono.
Robert K. Ressler zabiera nas w fantastyczną, a zarazem szalenie niebezpieczną podróż do wnętrza umysłu seryjnego mordercy. Autor bardzo dokładnie opisał swoją drogę do zostania jednym z czołowych profilerów FBI. Przez lata swojej zawodowej kariery nie tylko sam nieustannie się doszkalał, ale przeprowadzał serie wywiadów z seryjnymi mordercami, aby lepiej poznać funkcjonowanie ich umysłu. Odbył setki szkoleń ze służbami mundurowymi z kraju i zagranicy, aby przekazać im swoją bogatą wiedzę, pomocą w chwytaniu seryjnych morderców.
„Seryjni mordercy. Moje dwadzieścia lat pracy w FBI” to kompendium wiedzy o strukturach działania Biura, ale także szereg ciekawostek, np. dotyczących odwiedzin znanych pisarzy, którzy od źródła czerpali wiedzę, aby stworzyć, tak znane i niebezpieczne postacie, jak np. Hannibal Lecter. Książka zawiera liczne opisy z życia agenta Resslera, gdy stawał twarzą w twarz z niebezpiecznym przestępcą. Poza szczegółami budowania Jednostki Zachowań Behawioralnych książka bogata jest w makabryczne opisy popełnionych zbrodni, które mrożą krew w żyłach i wprawiają w osłupienie, jak bezlitośni i pozbawieni potrafią być ludzie wobec drugiego człowieka.
Uwielbiam zagłębiać się w seriale, filmy i książki przybliżające prace agentów federalnych, a pozycja od Resslera to kompendium fachowej wiedzy. Nie ma tutaj marketingowej fikcji, którą karmi nas telewizja, a czysta wiedza, pozwalająca lepiej zrozumieć, jak odpowiedzialna, ciężka i niebezpieczna jest ich praca. Choć książka została pierwotnie wydana w 1993, a teraz mamy jej wznowienie, czyta się ją z zapartym tchem. Jest to bogaty powrót do przeszłości, gdy organy ścigania nie dysponowały takimi zasobami technologicznymi, jak obecnie.
Podsumowując, powyższa powieść to obowiązkowa pozycja dla osób, które chcą wejść w umysł przestępcy i zaczerpnąć bogatej wiedzy z zakresu psychologii. Chociaż opisy miejsc zbrodni oraz charakterystyka przestępstw była bardzo trudna, książkę czytałam z zapartym tchem i wiem, że nie był to ostatni reportaż z tego gatunku w najbliższym czasie.
Robert K. Ressler przez dwadzieścia lat pracował w FBI. To właśnie temu człowiekowi zawdzięczamy termin „seryjny morderca”. Jego zamiłowanie do psychologii oraz chęci poznania umysłów niebezpiecznych przestępców, sprawiło, że dzisiaj FBI może pochwalić się prężnie działającym działem badającym niebezpieczne zachowania przestępców. Sposoby działania, traumy przeszłości,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-06
Śledczy Adam Bishop oraz jego partner Jamie Hoxton, zostają wezwani na miejsce makabrycznego morderstwa. W trakcie czynności policyjnych śledzczy zauważają rzymskie cyfry rozsiane po miejscu zbrodni. Morderca prowadzi niebezpieczne odliczanie, a na miejscu zbrodni, zostają odnalezione kolejne zwłoki. Wszystko wskazuje na to, że seryjny morderca dopiero się rozkręca i nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Była żona Adama Bishopa, widząc materiał w telewizji z prowadzonego dochodzenia, zauważa podobieństwo do sprawy sprzed niemal trzech dekad, kiedy to sama była zamieszana w sprawę z seryjnym mordercą w tle. Ojciec Romilly Elijah Cole był dziejącym trzy dekady wcześniej seryjnym mordercą, torturującym kobiety. To właśnie Romilly doniosła na swojego ojca policji i pomogła zamknąć go w więzieniu. Teraz kobieta żyje z piętnem córki seryjnego mordercy i gdy widzi podobieństwa między zbrodniami z przeszłości a tymi dokonanymi współcześnie, kontaktuje się z byłym mężem, oferując swoją pomoc. Z początku sceptycznie nastawiony Bishop, kontaktuje się z teściem. Po spotkaniu jest pełen obawy, czy rzeczywiście Elijah pociąga z więzienia za sznurki i steruje działaniami seryjnego mordercy? Kto będzie następną ofiarą?
Wydarzenia przedstawione są zarówno z perspektywy prowadzącego śledztwo Bishopa, ale również jego eks żony Romilly. Dodatkowym atutem powieści są liczne retrospekcje, pozwalające spojrzeń na dzieciństwo antagonisty oraz to jakie wydarzenia ukształtowały jego psychikę. Kolejnym plusem są opisy przedstawiane teraźniejsze wydarzenia z życia mordercy, gdy torturuje swoje ofiary. Tak wiele składowych czasu, sprawia, że historia jest bardzo bogata i czyta się ją z zapartym tchem. Działania antagonisty, mrożą krew w żyłach. Jego pojawienie się, wywołuje niebezpieczny dreszcz emocji i nikt nie może czuć się bezpiecznie. Główni śledczy jest człowiekiem z krwi i kości. Dotykają go ludzkie rozterki, ma sporo własnych problemów i nie zgrywa superbohatera, co zadziałało na korzyść powieści.
Autorka ma bardzo przyjemny styl. Mimo że w powieści jest sporo opisów, nie nużą czytelnika, a sceny opisane są w taki sposób, że czyta się je z zapartym tchem. Makabra gości od pierwszej do ostatniej strony. W powietrzu unosi się duszna atmosfera. Autorka ani na moment nie pozwala czytelnikowi odetchnąć. Tajemnice przeszłości, życie z piętnem córki seryjnego mordercy, bolesne traumy, odrzucenie. Jest tak wiele elementów składających się na tę powieść i wszystkie tworzą fantastycznie skonstruowaną opowieść, która mrozi krew w żyłach. Przez całą powieść autorka buduje napięcie, podrzucając wiele fałszywych tropów i wodząc czytelnika za nos. Ogromnym plusem jest zakończenie historii. Gdy wydaje nam się, że wszystko zostało wyjaśnione, autorka ma dla nas kolejny zwrot akcji, zmieniający bieg wszystkich wydarzeń.
„Dwadzieścia” to kolejny świetnie napisany thriller, którym Sam Holland umacnia swoją pozycję w gatunku. Intryga została doskonale przemyślana, bohaterowie mają bogate zaplecze psychologiczne, a oprócz siania postrachu, autorka porusza ważne tematy społeczne, jak radzenie sobie z trudną przeszłością, pokonywanie trudności oraz jak nasze dzieciństwo wpływa na dorosłe życie. Książka nie jest przegadana, a dostarczane są same kluczowe treści.
Podsumowując, jeżeli szukacie thrillera, od którego trudno będzie się wam oderwać, lubicie skomplikowane zagadki, jestem pewna, że „Dwadzieścia” spełni wasze oczekiwania. Jeżeli miałaby zestawić „Dwadzieścia” z „Echo Manem” to na pierwszym miejscu, pozostaje pierwsza książka autorki.
Śledczy Adam Bishop oraz jego partner Jamie Hoxton, zostają wezwani na miejsce makabrycznego morderstwa. W trakcie czynności policyjnych śledzczy zauważają rzymskie cyfry rozsiane po miejscu zbrodni. Morderca prowadzi niebezpieczne odliczanie, a na miejscu zbrodni, zostają odnalezione kolejne zwłoki. Wszystko wskazuje na to, że seryjny morderca dopiero się rozkręca i nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-07
Kwiecień. Za moment matura. Maturzyści przyswajają ostatnie informacje. Jednak nie jest to dane Kai, dziewczynie, która marzyła iść na medycynę. W styczniu, bawiąc się na jednej z „osiemnastek” kolegi z klasy, wypadła z siódmego piętra. Tragedia odbiła się echem w lokalnych mediach, wstrząsając szkolną społecznością, a także wywołując traumę u uczniów, którzy znajdowali się w tamtym momencie na balkonie i widzieli upadek klasowej koleżanki. Policja szybko wydała wyrok, że winą była zbyt duża ilość alkoholu we krwi nastolatki. Jednak w taką wersję nie wierzy młodsza siostra zmarłej. Julia za wszelką cenę chcę odkryć prawdę, tym bardziej że odnajduje pamiętnik swojej siostry i okazuje się, że tak naprawdę nic nie wiedziała o swojej siostrze. Jakie tajemnice skrywała Kaja i czy jej śmierć rzeczywiście była nieszczęśliwym wypadkiem?
Przez strony powieści przewija się wiele postaci. Mamy zagubione nastolatki zmagające się z traumą po śmierci bliskiej osoby, dotknięte rozterkami pierwszych miłości, rodzinnych dramatów. Mamy również paletę dorosłych jednostek, które zmagają się z prozą codziennego życia. Radzą sobie ze stresem, smutkiem i strachem. Postacie są dobrze wykreowane, a autorka nadała im wiele ludzkich cech, przez co czytelnikowi łatwo jest się z nimi utożsamić i złapać wspólny język. Wydarzenia ukazane są z różnych perspektyw i chociaż na początku zastanawiałam się, co niektóre wątki mają wspólnego z głównym motywem książki, tak w trakcie lektury wszystko się ze sobą łączy w logiczną całość.
Autorka ma lekkie pióro i książkę, czyta się szybko. Można przez nią przebrnąć w jeden wieczór. Pomysł na fabułę był naprawdę ciekawy. Historia miała potencjał, ale nie został on w pełni wykorzystany. Miałam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na problemach emocjonalnych innych bohaterów, ich życiowych rozterkach, a niż na samej martwej dziewczynie, która to miała być najważniejsza w tej historii. Wiele wątków w powieści zostało powielonych. Bywały fragmenty, które dokładnie słowo w słowo zostały zdublowane z wcześniejszych stron, co wydaje mi się bez sensu, bo czytelnik raczej nie cierpi na amnezję i nie trzeba mu czegoś notorycznie przypominać. Brakowało mi w powieści nuty zaskoczenia, niebezpiecznego dreszczyku emocji. Nie ma tutaj drastycznych scen, a łagodnie opowiedziana historia kilku rodzinnych dramatów. W mojej opinii „Osiemnastka" nie jest thrillerem, a powieścią obyczajową.
Niestety pozytywne aspekty powieści, których było niewiele, nie uratowały tej powieści. Sporo jest niedociągnięć, powtórzeń, ale przede wszystkim zmarnowanego potencjału. Finał niczego nie uratował, a jeszcze bardziej mnie rozczarował. Liczyłam, że to on wszystko wynagrodzi. Mam wrażenie, że książka została w pewnym momencie urwana, jakby autorce już nie chciało się jej dokańczać i zostawiła historię nieopowiedzianą.
Podsumowując, niestety muszę przyznać, że moje pierwsze spotkanie z Dorotą Glicą nie należało do udanych. „Osiemnastka” to rozczarowująca historia, co do której miałam spore oczekiwania. Na półce czeka jeszcze jedna powieść autorki, ale czuję, że w najbliższym czasie po nią nie sięgnę.
Kwiecień. Za moment matura. Maturzyści przyswajają ostatnie informacje. Jednak nie jest to dane Kai, dziewczynie, która marzyła iść na medycynę. W styczniu, bawiąc się na jednej z „osiemnastek” kolegi z klasy, wypadła z siódmego piętra. Tragedia odbiła się echem w lokalnych mediach, wstrząsając szkolną społecznością, a także wywołując traumę u uczniów, którzy znajdowali się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-05
Emma Blair w tragicznej katastrofie lotniczej traci ukochanego męża. Wdowa po kilku tygodniach od śmierci ukochanego wraca do rodzinnego miasta w Massachusetts, aby być bliżej rodziny i nie czuć się, tak samotną. Trzy lata po śmierci Jesse'ego, Emma jest narzeczoną Sama – swojego przyjaciela z nastoletnich lat. Zakochani wiodą szczęśliwe życie, planując ślub. Nieoczekiwanie szczęście narzeczonych zostaje zachwiane przez jeden telefon. Do Emmy dzwoni Jesse z informacją, że przeżył katastrofę i wraca do domu. Świat Emmy wywraca się do góry nogami. Co powinna zrobić? Wrócić do męża, czy zostać przy aktualnym narzeczonym? Jej serce podzielone jest na pół, ponieważ wszystko wskazuje na to, że można kochać prawdziwie więcej, a niż jeden raz.
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa ukazana z perspektywy wyłącznie Emmy. Nieco żałuję, że autorka zdecydowała się na taki zabieg, ponieważ chętnie zapoznałabym się z losami Jesse'ego, który przez trzy lata walczył o przetrwanie, a przy życiu trzymała go jedynie myśl, że może następnego dnia los się do niego uśmiechnie i wróci do domu. Do swojej ukochanej Emmy. Warto zaznaczyć, że historia i rozterki bohaterów są ciężkie. Nie wyobrażam sobie, co musieli przechodzić. Podejmowane decyzje były ciężkie dla obu stron. Jesse został nagle wyrwany z życia Emmy. Wzajemnie stracili poczucie bezpieczeństwa i swojej miłości. Jesse walczył o przetrwanie, myśląc o ukochanej. A Emma? Emma stała się wdową. Kobietą, która z dnia na dzień musiała odnaleźć się w życiu bez swojego ukochanego. Każdy przeżywa żałobę na swój sposób. Czasami trzeba szybko wrócić do czynności sprzed tragedii, aby nie oszaleć ze smutku i tęsknoty, ale w moim odczuciu Emma bardzo szybko pozbierała się po śmierci swojego męża. Raptem kilka miesięcy po jego śmierci zaczęła randkować i była w kolejnym związku. Pozbyła się z dnia na dzień nazwiska męża, zerwała kontakt z jego rodziną. Oczywiście miała do tego prawo, ponieważ mogło jej to nieustannie przypominać o mężu, ale moim zdaniem Emma zachowała się, tak jakby wygumkowała życie, które wiedli i powiedziała: no trudno, byłeś, ale już cię nie ma. O Emmie i jej zachowaniu mogłabym pisać naprawdę długo, ponieważ bardzo mi się ono nie podobało. Czas zmienia ludzi, żałoba zmienia ludzi, ale sposób, w jaki Emma traktowała jednego i drugiego mężczyznę, przyprawiał mnie o niesmak. Nie lubiłam tej bohaterki od pierwszej strony. Momentami miałam wrażenie, że ma pretensje do swojego męża, że ten wygrał walkę o życie i do niej wrócił, burząc jej nowe życie.
„Jedyne prawdziwe miłości” to historia o pierwszej miłości, oddaniu, stracie, żałobie, powrocie do życia po stracie kogoś, kogo bardzo się kochało. Powieść pełna jest pięknych fragmentów, trafiających do serca czytelnika. Główna bohaterka balansuje między licznymi rozterkami, zdając sobie sprawę, że jakiej decyzji nie podejmie, jedna z jej miłości będzie cierpiała. I chociaż w pewnym sensie sama będzie wygrana, to część jej duszy będzie cierpieć. Bywały fragmenty, na których się wzruszałam, ale moim zdaniem jest to najsłabsza powieść Taylor. Gdybym to tę powieść przeczytała jako pierwszą, nie sięgałabym, tak chętnie po książki tej autorki, jak robię to teraz. Niestety odbiór całej historii odebrała mi właśnie Emma i chociaż starałam się zrozumieć, miałam jej, tak wiele do zarzucenia, że nie potrafiłam jej wybaczyć niektórych zachowań.
Podsumowując, spodziewałam się czegoś nieco lepszego po tej autorce, tym bardziej że przyzwyczaiła mnie do wysokiego poziomu swoich historii. Nie mniej, nie da się ukryć, że jest to fragmentami piękna i rozdzierająca historia. Czekam na kolejne powieści Taylor Jenkis Reid.
Emma Blair w tragicznej katastrofie lotniczej traci ukochanego męża. Wdowa po kilku tygodniach od śmierci ukochanego wraca do rodzinnego miasta w Massachusetts, aby być bliżej rodziny i nie czuć się, tak samotną. Trzy lata po śmierci Jesse'ego, Emma jest narzeczoną Sama – swojego przyjaciela z nastoletnich lat. Zakochani wiodą szczęśliwe życie, planując ślub. Nieoczekiwanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-27
Od wydarzeń z tomu pierwszego minęły cztery lata. Millie mieszka w Nowym Jorku i nadal zatrudnia się jako pomoc domowa. Gdy niespodziewanie traci pracę z powodu zazdrości swojej pracodawczyni, zmuszona jest poszukać czegoś nowego. Jej chłopak Brock, namawia Millie, aby zamieszkała z nim. Jest zakochany i pragnie stabilizacji, ale Millie nie jest gotowa na tak śmiały krok. Musi jak najszybciej znaleźć nową pracę i być niezależna finansowo. Gdy w odpowiedzi na ogłoszenie dzwoni Douglas Garrick z ofertą pracy jako pomoc domowa w jego luksusowym apartamencie, kobieta przyjmuje ofertę. Niespodziewanie okazuje się, że żona Garrica jest kobietą schorowaną i nie opuszcza swojej sypialni. Ciągła nieobecność Wendy oraz szlochy wydobywające się z sypialni, nie dają Millie spokoju. Pomoc domowa ponownie angażuje się w rodzinny dramat, chcąc pomóc Wendy uciec od męża tyrana. W jaką niebezpieczną rozgrywkę wplątała się tym razem?
Narracja w powieści jest pierwszoosobowa, ukazana z perspektywy Millie oraz Wendy. Taki zabieg był dobrym posunięciem, ponieważ pozwolił spojrzeć na całą historię szerszym okiem. Miałam mały problem z kreacją Millie w tym tomie. Kobieta dziesięć lat swojego życia spędziła w więzieniu, a od czterech jest wolną kobietą. Niestety cały czas czuje skutki przeszłości, o której nie potrafi szczerze rozmawiać. Okłamuje swojego partnera, wodząc go za nos i non stop wystawiając do wiatru. Szczerze, byłam pełna podziwu dla tego faceta, że tak długo godził się na takie traktowanie z jej strony. Dodatkowo wielokrotnie zachowanie Millie pozostawiało wiele do życzenia. Nie raz zachowywała się jak pozbawiona rozumu nastolatka, a niż dojrzała kobieta. Podejmuje szereg głupich decyzji, nie uczy się na własnych błędach, a szczerość wobec ludzi, którym na niej zależy, jest jej obca.
Czytając pierwsze strony „Pomoc domowa. Sekret” towarzyszyła mi pewna obawa, że już to gdzieś widziałam. Obawiałam się, że autorka powieli schemat i dostanę drugą książkę utrzymaną w tym samym tonie, co pierwszy tom. Pomimo pewnego klucza, który można rozpracować, najnowsza powieść Freidy jest prawdziwą czytelniczą ucztą. Język jest bardzo przystępny i książkę czyta się szybko i z łatwością. Od pierwszej strony, czytelnik utrzymany jest w napięciu, co wydarzy się dalej i jaką tajemnicę skrywa Douglas wraz ze swoją żoną.
„Pomoc domowa. Sekret” to świetnie napisany thriller psychologiczny, w którym na każdym kroku autorka wodzi nas za nos. W momencie, gdy wydaje nam się, że wiemy jakim torem poszło myślenie autorki, Freida funduje zaskakujący zwrot akcji, wywracający wszystko do góry nogami. W tej powieści nic nie jest oczywiste. I chociaż w pierwszym tomie, wisiała nade mną większa nuta grozy, przy drugim tomie bawiłam się równie dobrze, próbując poskładać wszystkie elementy układanki w całość. Bohaterowie partnerujący Millie są wyraziści i wykorzystują swoje pięć minut.
Najnowsza powieść Freidy to doskonały przykład na to, jak tak naprawdę nic nie wiemy o ludziach, którzy nas otaczają. Kupujemy historię, którą sprzedają nam znajomi, koledzy z pracy, rodzina, czy sąsiedzi. Wierzymy w przedstawiony nam obraz, zapominając, że drugie, prawdziwe dno jest skryte głęboko pod stertą kłamstw.
Podsumowując, drugi tom o Millie to świetnie napisany thriller, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. I chociaż gdzieś pojawia się uczucie, że już to gdzieś widziałam, tak finalnie byłam oczarowana historią i czekam na więcej książek od Freidy.
Od wydarzeń z tomu pierwszego minęły cztery lata. Millie mieszka w Nowym Jorku i nadal zatrudnia się jako pomoc domowa. Gdy niespodziewanie traci pracę z powodu zazdrości swojej pracodawczyni, zmuszona jest poszukać czegoś nowego. Jej chłopak Brock, namawia Millie, aby zamieszkała z nim. Jest zakochany i pragnie stabilizacji, ale Millie nie jest gotowa na tak śmiały krok....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-29
Dani była malutką dziewczynkę, gdy matka zostawiła ją na progu domu swojego brata i zniknęła z życia swojej córki. Kilka lat później wujek Dani zostaje popularnym pisarzem i żeni się z nieco ekstrawagancką wdową Mathildą. Stan materialny Dani zmienia się z dnia na dzień. Zmienia szkołę i nagle wkracza w próg elit West Emerald. Na jej drodze staje trzech kuzynów: Mickha, Conner oraz Gage. Ten ostatni wpada ze wzajemnością w oko Dani. Ich relacja od nienawiści szybka przechodzi do płomiennego uczucia. Oboje unoszą się nad ziemią i są niemal pewni, że życie dopiero stoi przed nimi otworem. Niestety seria niefortunnych zdarzeń sprawia, że para rozstaje się w bolesnej atmosferze. Po ośmiu latach Gage wraca do Emerald i ma nadzieję, że Dani z powrotem będzie jego. Niestety jego powrót zbiega się z serią dziwnych zdarzeń w życiu Dani. Czy Gage będzie w stanie uchronić ukochaną przed zagrożeniem? Czy Dani dopuści z powrotem do swojego serca człowieka, który doszczętnie je złamał?
Autorce należy się duży plus za sposób kreacji wszystkich postaci. Każdy bohater jest unikatowy i wyróżnia się na tle pozostałych. Nie było osoby, która działałaby na nerwy bardziej od innej. Dani i Gage stanowią swoje doskonałe uzupełnienie. Ona delikatna, romantyczna i rozsądna, a on niebezpieczny, władczy i wiedzący czego chce. Jednak pod tą powłoką, kryje się człowiek o złotym sercu, gotowy na największe poświęcenie w imię osoby, którą kocha. Oboje niosą na barkach ciężar przeszłości. Pozbawieni stabilności, miłości, zrozumienia w momencie spotkania, wzajemnie się uzupełniają, chcąc oddać sobie to, co mają w sobie najlepszego. W powieści świetnie została wykreowana braterska więź między kuzynami. Autorka pokazuje, jak relacje rodzinne wpływają na nasze postępowanie i postrzeganie świata, odbieranie miłości, gdy stajemy się dorosłymi, indywidualnymi jednostkami. W powieści występuje podział na rozdziały ukazane z perspektywy Gage'a oraz Dani. Mamy również podział na wydarzenia z przeszłości, gdy bohaterowie uczęszczali do liceum oraz teraźniejszości, gdy są już dorosłymi jednostkami. Takie zabiegi świetnie zadziałały na korzyść powieści, pozwalając lepiej poskładać wszystkie elementy układanki.
Autorka bardzo lekko operuje piórem, zapraszając czytelnika do wykreowanego przez siebie świata. Nawet dłuższe opisy były poprowadzone w ciekawy sposób i nie nużyły. Dużym plusem powieści są liczne zwroty akcji, które napędzały całą historię. Nie raz łapałam się za głowę, co jeszcze autorka wymyśli, aby podnieść ciśnienie czytelnika. Cora świetnie pobudza podczas lektury emocje. Nie raz na mojej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech, gdy czytałam przepychanki między bohaterami, ale też kręciła się łezka wzruszenia, gdy cierpiałam razem z Dani z powodu jej złamanego serca. Jest to jedna z tych książek, które czytamy, aż nie dotrzemy do ostatniego słowa i zapewne, gdybym nie zaczęła jej czytać, tak późno, pochłonęłabym ją w jeden wieczór. Niewielkie zastrzeżenie miałam w pierwszej części do bardzo szybkiej relacji romantycznej, która narodziła się między bohaterami. Na jednej stronie obrzucają się obelgami, a na drugiej bez większego sensu już są w sobie zakochani. Tutaj byłam nieco rozczarowana, ale im dalej podążałam za bohaterami, tym coraz lepiej rozumiałam ich losy. Druga część książki rozgrywająca się w teraźniejszości przedstawia dużo dojrzalszą wersję bohaterów. Nie brakuje tutaj szczerych rozmów, które czasami nie znajdowały swojego miejsca w przeszłości. Jeszcze jedno małe zastrzeżenie, które pojawiło się w lekturze, było do kreacji już dojrzałych postaci, które w drugiej części, zachowywały się niczym głupiutkie nastolatki. Ich zachowania nie dało się racjonalnie wytłumaczyć, aż zaczęłam mocno zastanawiać się, czy dorośli, bardzo zamożni ludzie naprawdę zamieniają się rozumem z amebą. Jednak pomimo tych kilku zastrzeżeń, spędziłam fantastyczny czas z książką Cory, rozkochując się w bohaterach i wraz z nimi lecząc swoje złamane serce, powstałe nad ich losem.
Wykreowany przez Corę świat jest brutalny, momentami obrzydliwy pod względem etycznym i ociekający przepychem. Czasami byłam pełna podziwu, że w tym zakłamaniu kilka jednostek potrafiło nawiązać, tak trwałe i piękne relacje. Z tej powieści możemy wiele nauczyć się o poświęceniu, oddaniu i lojalności, zastanawiając się, jak my postąpilibyśmy na miejscu tych postaci.
Podsumowując, "Znienawidzony" to bardzo dobrze napisany romans z nutą obyczajówki, od którego trudno jest się oderwać. Niecierpliwie czekam na kolejny tom, aby lepiej poznać Connera i Mickha, a tym samym mam nadzieje, że nie zabraknie epizodycznych występów Dani oraz Gage'a.
Dani była malutką dziewczynkę, gdy matka zostawiła ją na progu domu swojego brata i zniknęła z życia swojej córki. Kilka lat później wujek Dani zostaje popularnym pisarzem i żeni się z nieco ekstrawagancką wdową Mathildą. Stan materialny Dani zmienia się z dnia na dzień. Zmienia szkołę i nagle wkracza w próg elit West Emerald. Na jej drodze staje trzech kuzynów: Mickha,...
więcej Pokaż mimo to