Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2017-07-30
2021-05-25
"Ostatnie życie" to kryminał, w którym już pierwszy rozdział (raptem dwie strony) zapowiada niesamowitą zagadkę i trzymającą w napięciu lekturę. A poziom w kolejnych rozdziałach jest cały czas utrzymany.
Naszego bohatera, Johna Adderley'a poznajemy w szpitalu, gdy budzi się po postrzale, a na łóżku obok leży mężczyzna, który jeszcze niedawno mierzył do niego z pistoletu. Równocześnie poznajemy sprawę sprzed dziesięciu lat, gdy nastoletnia Emelie, pochodząca z bogatej rodziny, znika bez śladu. Śledztwo ujawnia, że mogło ją spotkać coś złego, jednak jej ciała nie udało się odnależć...
Te dwie zagadki, najpierw toczące się niejako obok siebie zaczynają się zazębiać tworząc wielowątkową i skomplikowaną zagadkę kryminalną.
Książkę czyta się błyskawicznie. Napisana jest bardzo przystępnym i prostym językiem. Naprawdę trudno uwierzyć, że jest to debiut, na dodatek, że została napisana przez duet. Często w przypadku dwóch autorów można dostrzec "przeskoki" pomiędzy fragmantami pisanymi przez jednego lub drugiego pisarza, różnią się też one czasami stylem. Tutaj tego nie widać. Narracja jest płynna. Akcja płynie wartko. Cały czas coś się dzieje, nie ma żadnych niepotrzebnych dłużyzn.
Dla mnie to powieść idealna. Przywodząca na myśl amerykańskie filmy akcji (co ma swoje uzasadnienie - główny bohater jest w połowie Amerykaninem, który od dwunastego roku życia mieszkał w Stanach). Napisana w świetnym stylu. Autorzy nie wahali się sięgnąć po niekonwencjonalne rozwiązania czy wyjść poza schematy. Niektóre sceny były zdecydowanie nietypowe, ale chyba dzięki temu książka zyskała na autentyczności.
Jeśli chodzi o tajemnicę śmierci Emelie to autorzy nie pozwalali na nudę, sukcesywnie wprowadzając nowe wątki i kolejne tropy. Wszystko możemy śledzić na bieżąco i samemu starać się odkryć sprawcę. W pewnym momencie nawet domyśliłam się kim jest morderca, ale nie zmiejszyło to mojego zainteresowania. Tym bardziej, że nie wpadłabym ani na motyw, ani na takie zakończenie.
Świetnie napisany, rewelacyjnie skonstruowany, wielowątkowy kryminał, który czyta się z zapartym tchem. Jedna z nejlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałam.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
"Ostatnie życie" to kryminał, w którym już pierwszy rozdział (raptem dwie strony) zapowiada niesamowitą zagadkę i trzymającą w napięciu lekturę. A poziom w kolejnych rozdziałach jest cały czas utrzymany.
Naszego bohatera, Johna Adderley'a poznajemy w szpitalu, gdy budzi się po postrzale, a na łóżku obok leży mężczyzna, który jeszcze niedawno mierzył do niego z pistoletu....
2021-06-27
Rok 2020 zmienił wszystko. To wtedy pojawił się pierwszy tunel energii nazwany Pravortexem, a w wyniku jego działania znany nam świat przestał istnieć. Doszło do mutacji ludzi, zwierząt i roślin. Jak zwykle w takich sytuacjach nie obyło się bez agresji.
Minęło niemal osiemdziesiąt lat. Wszystko wskazuje na to, że świat osiągnął pewną stabilizację - ludzie nauczyli się kontrolować vortexy, a osoby zmutowane zamykane są w strefach. Przed siedemnastoletnią Elaine jeden z najważniejszych dni w życiu. Ma zdawać egzamin na łowcę, czyli osobę, która bedzie ścigała i łapała zmutowanych. To marzenie jej życia, jednak w trakcie wyścigu nie wszystko idzie po jej myśli...
Anna Benning w swojej debiutanckiej powieści wykreowała całkiem nowy, dystopijny świat. Widać, że jest on dokładnie przemyślany i zaplanowany. Czytelnik ma możliwość zapoznania się z nim, niemal w najdrobniejszych szczegółach. Niemal, bo jeszcze wiele pozostało do odkrycia, ale można powiedzieć, że poznajemy świat wraz z główną bohaterką i tak jak Elaine zaczynamy odkrywać jego prawdziwe oblicze.
Oprócz dbałości o szczegóły w prezentowanej rzeczywistości pisarka stworzyła wielowymiarowych bohaterów, i to nie tylko tych pierwszoplanowych, ale całą plejadę pobocznych postaci. Każdy z nich jest inny, każdy zachowuje się w sposób odmienny i ma inne motywy działania. Świetne jest zaprezentowanie w jak różny sposób reagują bohaterowie, gdy w teorii spotka ich bardzo podobne wydarzenie. Niektórzy na przemoc reagują przemocą, niezastanawiając się czy ich agresja skierowana jest ww właściwym kierunku, inni mimo traumatycznych wspomnień potrafią iść naprzód i nie dzielić ludzi na "zmutowanych" i "niezmutowanych". W kreacji bohaterów autorka postawiła na autentyzm oraz na umożliwienie czytelnikowi dogłębne poznanie postaci poprzez świetne nakreślenie ich charakterów i motywów ich postępowania.
Powieść pełna zwrotów akcji, a jednak są momenty, gdy pisarka pozwala czytelnikowi "złapać oddech" i w tym czasie przedstawia szczegóły wykreowanego uniwersum, daje możliwość poznania go oraz pokazuje jak bardzo jest on rozbudowany, a jednocześnie świetnie przemyślany i zaplanowany.
Można by powiedzieć, że są inne książki przedstawiające dystopijny świat, inne gdzie bohaterowie to nastolatkowie, którzy swoim zachowaniem przyczynią się do zmiany świata, inne gdzie motywy fantastyczne łączą się z wątkiem romantycznym. Bo są. Ale ta książka mimo, iż taka sama, jest zupełnie inna. Nie wiem czy wynika to z niesamowitej dbałości o szczegóły, niezwykłej umiejętności prowadzenia narracji, z przekonania autorki, że ona doskonale wie, co chce nam opowiedzieć i konsekwentnie dąży do celu czy jeszcze z czegoś innego.
Jedno jest pewne książka "Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat" skradła moje serce świeżością i niezwykłymi umiejętnościami pisarskimi Anny Benning. Czyta się lekko i przyjemnie, z ogromnym zainteresowaniem. Opowiedziana historia na pewno pozostanie ze mną na dłużej, a ja już nie mogę doczekać się kolejnych tomów Vortexu.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Rok 2020 zmienił wszystko. To wtedy pojawił się pierwszy tunel energii nazwany Pravortexem, a w wyniku jego działania znany nam świat przestał istnieć. Doszło do mutacji ludzi, zwierząt i roślin. Jak zwykle w takich sytuacjach nie obyło się bez agresji.
Minęło niemal osiemdziesiąt lat. Wszystko wskazuje na to, że świat osiągnął pewną stabilizację - ludzie nauczyli się...
2018-02-06
2023-11-12
Maximus Opoka wpadł w tarapaty, dlatego tajemniczy spadek wydaje mu się wybawieniem i nie wdając się w szczegóły postanawia go przyjąć. Bo przecież nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś oferuje mu okazały dworek, tereny przyległe i jeszcze całkiem pokaźny zastrzyk gotówki co miesiąc, prawda? Na miejscu okazuje się, że notariusz nie wspomniał o pewnym "kłopotliwym" przybytku, którym Max, jako dziedzic musi się zająć.
Wyjątkowo przed sięgnięciem po powieść zapoznałam się z opisem. Z jednej strony zdradza on bardzo dużo, ale z drugiej z niecierpliwością oczekiwałam na zapowiedziane wydarzenia i czerpałam niemałą (trochę złośliwą) satysfakcję, gdy słuchałam przemyśleń Maxa i jego planów na przyszłość wiedząc, co stanie się za chwilę.
"Cmentarz osobliwości" to jedna z najlepszych książek, jakie poznałam w tym roku. Właściwie odpowiadało mi w niej wszystko: od kreacji świata, poprzez humor i opisywane wydarzenia. Bo przyznać Autorce trzeba, że stworzyła interesujący świat, w którym życie pozagrobowe odgrywa znaczącą rolę. Dodatkowo poszczególne elementy wprowadzane są stopniowo, więc z jednej strony czytelnik z niecierpliwością wyczekuje na kolejne informacje, a z drugiej nie jest nimi przytłoczony.
Kolejnym plusem jest fakt, że powieść jest bardzo równa i przez całą fabułę trzyma wysoki poziom. I choć z reguły audiobooka słucham tylko podczas obowiązków domowych to od tego nie mogłam się oderwać.
Podsumowując: dobry humor, wartka akcja, niejednoznaczny główny bohater i nowy świat do odkrycia. Wszystko to sprawiło, że spędziłam z książką niezapomniane chwile.
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Autorki i teraz wiem, że odkładanie przez lata zapoznania się z cyklem "Żniwiarz" było błędem. Mam też nadzieję, że jeszcze dane mi będzie spotkać się z mieszkańcami Lawendowego Dworku.
Książkę przesłuchałam w ramach akcji Czytajpl.
Maximus Opoka wpadł w tarapaty, dlatego tajemniczy spadek wydaje mu się wybawieniem i nie wdając się w szczegóły postanawia go przyjąć. Bo przecież nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś oferuje mu okazały dworek, tereny przyległe i jeszcze całkiem pokaźny zastrzyk gotówki co miesiąc, prawda? Na miejscu okazuje się, że notariusz nie wspomniał o pewnym "kłopotliwym"...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-03
2019-11-25
2020-04-06
2018-07-01
2019-03-30
Od razu chcę zaznaczyć, że nie czytałam pierwszej części trylogii. Ale jak dla mnie "Dziewczyna z wieży" jest zamkniętą całością i nie odczułam żadnych niedogodności z tym związanych. Chociaż oczywiście mam zamiar przeczytać książkę "Niedźwiedź i słowik" w przyszłości i już teraz nie mogę się doczekać dalszych losów Wasi.
Powieść od pierwszych stron mnie zainteresowała. Po kilkudziesięciu zauroczyła. Jest po prostu magiczna. Ta magia wylewa się z każdej strony. Książka jest niesamowitym połączeniem baśni, przygody i romansu. I mimo, iż łatwo zgadnąć kto jest czarnym charakterem i z której strony nadejdzie zagrożenie to i tak książka trzyma w napięciu. I jak to w baśniach bywa mamy tu podział na dobrych i złych, ale zachowane są też odcienie szarości.
Bardzo podoba mi się styl pisania pani Arden. Jest lekki, przystępny, sugestywny. Od lektury nie sposób się oderwać. Kolejny plus za sposób przedstawienia wierzeń dawnej Rusi. Od dziś w moim domu zagościły: domowik, bannik i inne czarty.
Najlepsza książka jaką czytałam w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Radość z odkrycia twórczości Katherine Arden mogę porównać chyba tylko z odkryciem powieści Chrisa Cartera.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Muza za egzemplarz książki. To była niesamowita przygoda.
Od razu chcę zaznaczyć, że nie czytałam pierwszej części trylogii. Ale jak dla mnie "Dziewczyna z wieży" jest zamkniętą całością i nie odczułam żadnych niedogodności z tym związanych. Chociaż oczywiście mam zamiar przeczytać książkę "Niedźwiedź i słowik" w przyszłości i już teraz nie mogę się doczekać dalszych losów Wasi.
Powieść od pierwszych stron mnie zainteresowała. Po...
2019-06-13
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA - książka ukaże się nakładem Wydawnictwa NieZwykłe 19 czerwca.
Początkowo uznałam książkę za śliczną opowieść o miłości. Tak po prostu śliczną, ale niczym się nie wyróżniającą. Jak bardzo się pomyliłam! Ponieważ im dalej wgłębiałam się w historię tym dobitniej docierało do mnie, że jest to naprawdę piękna opowieść i to nie tylko o miłości. Powieść porusza tak wiele istotnych tematów i problemów, że nawet nie wiem od czego zacząć. Chyba najlepiej od początku...
Minęło dziesięć lat od kiedy Annika i Jonathan widzieli się po raz ostatni. Nadal tli się w nich dawne uczucie. Ale czy po latach będą chcieli dać sobie drugą szansę? Czy będą umieli wyjaśnić sobie dawne nieporozumienia i w końcu od serca porozmawiać? Czy może będą woleli zacząć swój związek w miejscu w którym go zakończyli, nie rozliczając się z przeszłością?
Równocześnie do zdarzeń rozgrywających się współcześnie (czyli w roku 2001) poznajemy początki znajomości bohaterów, gdy są oni na ostatnim roku studiów (rok 1991). W tym miejscu muszę przyznać, że chyba niegdy nie czytałam romansu obyczajowego z takim napięciem (wielu powieściom kryminalnym nie towarzyszył taki poziom napięcia i zaciekawienia). Historia miłosna była niesamowicie wciągająca. Cały czas zadawałam sobie pytanie: Co teraz? Nie mogłam doczekać się rozwoju sytuacji. A kiedy wydawało mi się, że już niemal wszystko wiem autorka serwuje zwrot akcji, która wszystko stawia na głowie.
Annika delikatnie mówiąc "odstaje" od reszty swoim rówieśników. Nie rozumie ich zachowania, źle czuje się w towarzystwie ludzi, woli zwierzęta i grę w szachy. Jest zagubiona na uczelni. Ma tylko przyjaciółkę Janice i z czasem Jonathana. To oni pomagają jej w wielu sytuacjach, w których "normalny" człowiek poradziłby sobie niemal bez problemu. Czy jej zachowanie to tylko nieśmiałość i nieumiejętność interakcji z innymi? Czy może zapowiedź poważniejszych zaburzeń? Czy Annika będzie umiała poradzić sobie samodzielnie w życiu? Czy wogóle będzie chciała? Bo przecież wygodniej zrzucić swoje problemy i troski na kogoś innego.
Kiedy poznajemy już naszych bohaterów z czasów uczelnianych i wydawać by się mogło, że teraz powinno już być tylko "i żyli długo i szczęśliwie" los (i autorka) płata im figla... A następnie powracamy do współczesności i ponownie mamy tak samo. Aż miałam ochotę krzyknąć: No nie! Czy oni nie zasłużyli na happy end? I w końcu dochodzimy do tych końcowych stron, o których Colleen Hoover napisała "Ostatnie trzydzieści stron wbiło mnie w fotel." I jest to szczera prawda (po raz pierwszy blurb na okładce mnie nie oszukał). Zakończenie powala na kolana, wyciska łzy z oczu, pozostawia człowieka z mętlikiem w głowie, bo jest tyle spraw, które trzeba po lekturze przemyśleć, a jednocześnie koi nerwy i uspokaja.
Jeśli ktoś ma ochotę na "ckliwe romansidło" powinien przeczytać "Dziewczynę, którą znał". Jeśli ktoś ma ochotę na poruszającą powieść obyczajową o odnajdywaniu siebie za wszelką cenę powinien przeczytać "Dziewczynę, którą znał". Jeśli ktoś ma ochotę na poznanie fascynujących, sympatycznych i nietuzinkowych bohaterów powinien przeczytać "Dziewczynę, którą znał". Jeśli ktoś ma ochotę na oderwanie się od rzeczywistości powinien przeczytać "Dziewczynę, którą znał". Właściwie nie wiem czy jest ktoś kto nie powinien przeczytać tej książki :)
Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA - książka ukaże się nakładem Wydawnictwa NieZwykłe 19 czerwca.
Początkowo uznałam książkę za śliczną opowieść o miłości. Tak po prostu śliczną, ale niczym się nie wyróżniającą. Jak bardzo się pomyliłam! Ponieważ im dalej wgłębiałam się w historię tym dobitniej docierało do mnie, że jest to naprawdę piękna opowieść i to nie tylko o miłości. Powieść...
2017-10-28
Chciałam przeczytać tylko kilka stron i zająć się innymi, pilniejszymi sprawami, ale nie mogłam! Już pierwsze zdania budują niesamowity poziom napięcia i nie sposób oderwać się od lektury.
Jest to już moje czwarte spotkanie z Robertem Hunterem i mogę powiedzieć, że poziom książki jest tylko odrobinę niższy niż w przypadku "Krucyfiksa". Co prawdza widać pewien schemat w książkach Cartera, ale który autor go nie posiada i nie powiela w swoich powieściach?
Ogromnym plusem książek Cartera są krótkie, kilku stronicowe rozdziały, kończące się tak, że trzeba, po prostu trzeba przeczytać jeszcze jeden, a potem kolejny i zanim się człowiek zorientuje jest już w połowie powieści.
Chciałam przeczytać tylko kilka stron i zająć się innymi, pilniejszymi sprawami, ale nie mogłam! Już pierwsze zdania budują niesamowity poziom napięcia i nie sposób oderwać się od lektury.
Jest to już moje czwarte spotkanie z Robertem Hunterem i mogę powiedzieć, że poziom książki jest tylko odrobinę niższy niż w przypadku "Krucyfiksa". Co prawdza widać pewien schemat w...
2019-12-29
2024-01-14
Z ponowną lekturą Księcia Półkrwi miałam czekać do ukazania się wersji ilustrowanej. Ale kiedy okazało się, że brytyjski wydawca nie podał jeszcze daty premiery stwierdziłam, że nie czekam. Cóż mogę powiedzieć o czym już setki osób przede mną nie wspomniały? Zapewne niewiele...
Zwrócę uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Po pierwsze zmienił się mój odbiór tej historii. Lata temu uważałam, że Rowling za bardzo skupiła się na warstwie uczuciowej młodych bohaterów i częściowo zrobiła z książki romans. Teraz zupełnie tego nie widzę! Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że mogłoby być więcej scen ukazujących dojrzewanie bohaterów i ich wkraczanie w dorosłość.
Druga sprawa jest taka, że po ponownej lekturze widzę jak słaba jest kinowa adaptacja. Film jest płaski i pozbawiony tak wielu elementów, że miejscami traci sens i nijak nie przygotowuje odbiorcy na finałową część. Dopiero teraz zdałam sobie w pełni sprawę jak twórcy filmu "skopali" sprawę horkruksów czy przeszłości Voldemorta. To tak ważne wątki w książce i w całej historii Harry'ego, że aż szkoda, że w filmach poświęcono im tak mało uwagi.
Cały czas, niezmiennie polecam powieści ze świata Harry'ego Pottera. Dla mnie są one cudowną odskocznią od rzeczywistości i za każdym razem poprawiają mi nastrój. I nie ważne, który raz sięgam po nie, bo za każdym razem odkrywam w nich coś nowego i wartościowego...
Z ponowną lekturą Księcia Półkrwi miałam czekać do ukazania się wersji ilustrowanej. Ale kiedy okazało się, że brytyjski wydawca nie podał jeszcze daty premiery stwierdziłam, że nie czekam. Cóż mogę powiedzieć o czym już setki osób przede mną nie wspomniały? Zapewne niewiele...
Zwrócę uwagę przede wszystkim na dwie rzeczy. Po pierwsze zmienił się mój odbiór tej historii....
2023-05-20
Nie jestem zwolenniczką ponownego czytania znanych już książek. Seria o Harrym Potterze jest wyjątkiem. Nie zliczę ile razy czytałam pierwsze cztery tomy, ale Kamień Filozoficzny minimum 10 (był okres, gdy wracałam do niego co roku). Jednak Zakon Feniksa i dwie późniejsze książki znam już o wiele słabiej, niektóre szczegóły zatarły się w mojej pamięci, a inne zostały zniekształcone przez częste oglądanie filmów. Teraz postanowiłam po raz kolejny zapoznać się z tą historią, a w swoje łapki dorwałam wydanie przepięknie ilustrowane przez Jima Kay i Neila Packera.
I jakie są moje wrażenia po tylu latach? Nadal kocham tę serię całym sercem, nadal uważam, że jest ona jedną z najlepszych i zapewne nadal będę do niej powracać. Rowling po raz kolejny zachwyciła mnie tym jak rozbudowany świat stworzyła, o ilu szczegółach pomyślała nawet, gdy nie były one zbyt istotne dla fabuły. Po latach, znając już finał opowieści jestem pod wrażeniem jak konsekwentnie dążyła do niego, jak zostawiała czytelnikom kolejne informacje, by w każdym tomie zawrzeć nie tylko osobną historię, ale też fragment większej całości. Podziwiam ją za umiejętność napisania książek, po które sięgają zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy i to po tylu latach od premiery.
Zakon Feniksa to jedna z tych książek, które pomimo słusznej objętości były dla mnie za krótkie (a znany jest mój stosunek do "grubasków"). Chociaż znam już tę powieść to czytając ją po raz kolejny nie mogłam się od niej oderwać, całkowicie zatraciłam się w świecie Harry'ego i jego przyjaciół, w ich przygodach, w chwilach radosnych i tak smutnych, że pękało mi serce. Cóż mogę powiedzieć: ja nadal czekam na sowę z Hogwartu.
Nie jestem zwolenniczką ponownego czytania znanych już książek. Seria o Harrym Potterze jest wyjątkiem. Nie zliczę ile razy czytałam pierwsze cztery tomy, ale Kamień Filozoficzny minimum 10 (był okres, gdy wracałam do niego co roku). Jednak Zakon Feniksa i dwie późniejsze książki znam już o wiele słabiej, niektóre szczegóły zatarły się w mojej pamięci, a inne zostały...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-01
2022-03-08
"Miasto okien" to kryminał od którego nie mogłam się oderwać. Wiem, że w książce znalazło się trochę błędów i pomyłek, ale ja ich nie dostrzegłam. Mi podobało się w niej wszystko. Od głównego bohatera, przez poczucie humoru, sposób przedstawienia poglądów pisarza, po wartką akcję i świetną narrację.
Lucas Page jest ekscentrycznym wykładowcą akademickim, który aż do tajemniczego wypadku, w wyniku którego stracił pewne części ciała, współpracował z FBI. Teraz, gdy w Nowym Jorku zaczyna grasować snajper, a specjaliści nie umieją poradzić sobie z określeniem skąd strzelał, Page zostaje poproszony o pomoc. Ponieważ jego mózg nie działa jak mózgi innych ludzi...
Rewelacyjnie skonstruowany kryminał, szybkie tempo akcji i styl pisania. Powieść przywodzi na myśl amerykańskie filmy akcji, gdzie nawet gdy logika czasami zawodzi, czy wszystko jest zbyt piękne by było prawdziwe to i tak świetnie się bawimy.
Robert Pobi dość mocno określa swój światopogląd, w sposób bardzo bezpośredni. Wiem, że nie wszystkim będzie to odpowiadało. Ja akurat częściowo podzielam jego poglądy i tak jasne postawienie sprawy przypadło mi do gustu, a niejednokrotnie wywołało uśmiech.
Powieść porusza kilka istotnych aspektów życia w Stanach Zjednoczonych, ale ma też kilka wątków bardziej obyczajowych. Dla mnie jest pełną i spójną historią, ze świetnymi bohaterami (agentka Whitaker jest genialna). Bardzo dobre wprowadzenie do dalszych losów Lucasa Page'a. Mam nadzieję, że wydawnictwo nie każe nam zbyt długo czekać na kolejne tomy serii.
"Miasto okien" to kryminał od którego nie mogłam się oderwać. Wiem, że w książce znalazło się trochę błędów i pomyłek, ale ja ich nie dostrzegłam. Mi podobało się w niej wszystko. Od głównego bohatera, przez poczucie humoru, sposób przedstawienia poglądów pisarza, po wartką akcję i świetną narrację.
Lucas Page jest ekscentrycznym wykładowcą akademickim, który aż do...
2017-10-14
2022-06-11
Ellie i Steven mają spędzić romantyczny weekend z dala od wszystkich i wszystkiego. Tylko oni dwoje pośrodku niczego świętujący pół roku związku. Wydaje się, że będą to pięknie spędzone chwile. Tyle, że takie osamotnienie sprzyja nie tylko miłości...
"Nikt, tylko my" to pozycja, o której nie można za wiele powiedzieć, bo zdradziłoby się wiele z fabuły. Dlatego nie czytajcie opisu! Bo nawet on zdradza za dużo.
Dla mnie był to jeden z najbardziej klimatycznych thrillerów jakie kiedykolwiek przeczytałam. Jeden z najlepszych thrillerów jakie przeczytałam w życiu. Już od pierwszych stron z zaciekawieniem śledziłam wydarzenia i zastanawiałam się w jakim kierunku potoczy się akcja.
Tempo powieści nie jest szybkie i szalone, a raczej powoli i w sposób wywarzony serwowane są nam kolejne wydarzenia i fakty z przeszłości. Dlatego jeśli ktoś liczy na niesamowitą akcję będzie książką rozczarowany. Bo to raczej powieść, która niespiesznie pozwala czytelnikowi wniknąć w opisywane zagadnienia i w umysły bohaterów.
Świetnym zabiegiem jest przeplatanie narracji pierwszoosobowej z trzecioosobową, chociaż muszę przyznać, że początkowo byłoto trochę mylące. Dobrze napisana i skonstruowana powieść, będąca debiutem autorki porusza kilka istotnych zagadnień. Nie wspomnę jakich, bo również byłby to spoiler.
Ja nie mogłam oderwać się od lektury, niezwykle lekkie pióro autorki sprawiło, że książkę przeczytałam błyskawicznie. Jak wspomniałam jednaz lepszych w moim życiu.
Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Muza.
Ellie i Steven mają spędzić romantyczny weekend z dala od wszystkich i wszystkiego. Tylko oni dwoje pośrodku niczego świętujący pół roku związku. Wydaje się, że będą to pięknie spędzone chwile. Tyle, że takie osamotnienie sprzyja nie tylko miłości...
"Nikt, tylko my" to pozycja, o której nie można za wiele powiedzieć, bo zdradziłoby się wiele z fabuły. Dlatego nie...
2017-08-05
Moje pierwsze spotkanie z panem Carterem i od razu poczułam, że to strzał w dziesiątkę. Kiedy zaczęłam czytać wszystko inne przestało się liczyć (przez dwa dni byłam mało przytomna w pracy).
Właściwie wszystko w tej książce mi się podobało. Jest to świetnie napisany, trzymający w napięciu thriller,który już od pierwszej strony wciąga. Rewelacyjnie wykreowani bohaterowie (zarówno ci pozytywni jak i negatywni). Wartka akcja i bagate opisy sprawiły, że już nic więcej nie piszę tylko sięgam po kolejną część :)
Moje pierwsze spotkanie z panem Carterem i od razu poczułam, że to strzał w dziesiątkę. Kiedy zaczęłam czytać wszystko inne przestało się liczyć (przez dwa dni byłam mało przytomna w pracy).
więcej Pokaż mimo toWłaściwie wszystko w tej książce mi się podobało. Jest to świetnie napisany, trzymający w napięciu thriller,który już od pierwszej strony wciąga. Rewelacyjnie wykreowani bohaterowie...