-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
2018
2018-10-15
A pomyśleć, że to pierwszego tomu podchodziłam jak pies do jeża...
A pomyśleć, że to pierwszego tomu podchodziłam jak pies do jeża...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018
Życie siedemnastoletniej Julii Ferrars nie było usłane różami- odkąd sięga pamięcią była wyrzutkiem pogardzanym przez świat, społeczeństwo, a nawet przez własnych rodziców, więźniem czegoś, na co nie wpływu...
Jej dotyk zabija.
Świat,na który dziewczyna patrzy przez maleńkie okienko niewielkiego pomieszczenia szpitala psychiatrycznego znajduje się pod reżimem bezwzględnego Komitetu Odnowy, który pragnie wykorzystać moc Julii do własnych, okrutnych celów...
Czy dziewczyna się zbuntuje?
Czy znajdzie się ktoś, kto jest odporny na Dotyk Julii?
Powieść została napisana lekkim, barwnym językiem-Julia zabija jednym dotykiem, Tahereh Mafi czaruje jednym zdaniem. Historia pochłania niczym czarna dziura już od pierwszej strony, akcja jest wartka i ciekawa. Skreślenia są świetnym zabiegiem, podobnie jak narracja pierwszoosobowa, która jest ostatnimi czasy bardzo popularna, ale też często bardzo zbędna (trzecioosobowa zazwyczaj jest najlepszym rozwiązaniem, ale nie w tym przypadku).
Co do bohaterów: zamknięta w sobie Julia irytuje wiele osób, ale według mnie to sprawia, iż nasza bohaterka staje się realistyczna- miała ciężkie życie, to naturalne, że jest rozchwiana emocjonalnie. Adam- ideał faceta, choć troszkę wnerwiał tym swoim idealizmem. Co do Warnera...ZABIERZCIE GO ODE MNIE BO SKOŃCZY MARNIE. Co niektórzy w nim widzą? Może dowiem się w kolejnych częściach.
"Dotyk Julii" kupiłam właściwie w ciemno. Obiło mi się gdzieś o uszy o tej serii, a kiedy w Empiku odkryłam, że nie jest to coś w stylu "Dotyku Crossa" czy "Pięćdziesięciu twarzy Greya" (cóż, polskie tłumaczenie historii Julki tytułu nie jest zbyt zachęcające) postanowiłam zakupić. I nie żałuję ani trochę: wspaniały, barwny język, cudowni bohaterowie (nawet ten nieszczęsny Warner jest ciekawy) i wartka, szybka akcja; czego chcieć więcej?
Życie siedemnastoletniej Julii Ferrars nie było usłane różami- odkąd sięga pamięcią była wyrzutkiem pogardzanym przez świat, społeczeństwo, a nawet przez własnych rodziców, więźniem czegoś, na co nie wpływu...
Jej dotyk zabija.
Świat,na który dziewczyna patrzy przez maleńkie okienko niewielkiego pomieszczenia szpitala psychiatrycznego znajduje się pod reżimem bezwzględnego...
2018
2018
2018
2018
UWAGA! ZAWIERA SPOJLERY Z POPRZEDNIEGO TOMU! JEŚLI JESZCZE SIĘ Z NIM NIE ZAPOZNAŁEŚ, NIE CZYTAJ TEJ RECENZJI!
Tytuł jest mało trafny- "sekret" poznajemy pod koniec poprzedniego tomu, a wychodzi on na jaw gdzieś w połowie drugiego. I chyba każdy domyśla się, o jakim sekrecie tu mowa: nie tylko Adam może dotknąć Julii. Może to bezpiecznie zrobić także Warner. Nie jest to chyba żadnym spojlerem- każdy, kto czytał poprzednią część o tym wie, a kto nie czytał nie powinien patrzyć na recenzję kontynuacji. Ale zostawmy tytuł, przejdźmy do opinii:
Na początku wieje nudą. Adam i Julia oddalają się od siebie, Julia ma moment załamania...ogólnie nieciekawie. Gdyby nie dowcipy Kenjiego nie wytrzymałabym początku.
Potem jest już dużo lepiej- o dziwo od momentu, kiedy pojawia się Warner. Nie lubiłam go, ale trzeba przyznać, że kiedy się pojawia robi się ciekawie.
W tym tomie poznajemy bliżej tego bohatera, w o wiele jaśniejszym świetle. Ukazuje się nam nie jako bezwzględny psychopata, tylko jako ktoś zagubiony, wiezień własnego losu, ktoś, kto ma uczucia.
Adam robi się nudny. Po prostu.
Julia chwilami irytuje, ale staram się mieć wobec niej dużo wyrozumiałości. Jednak po mimo wszystko pod koniec zachowała się wrednie...
Kenji...jak można go nie kochać? Jego kawały to mistrzostwo świata.
W sumie: Piękny język, świetni bohaterowie= uwielbiam tą książkę.
P. S. Słynny rozdział 62- wszyscy w nim zmieniają "drużynę" Ja osobiście przeszłam na inną stronę w 71 rozdziale: wtedy uwierzyłam.
UWAGA! ZAWIERA SPOJLERY Z POPRZEDNIEGO TOMU! JEŚLI JESZCZE SIĘ Z NIM NIE ZAPOZNAŁEŚ, NIE CZYTAJ TEJ RECENZJI!
Tytuł jest mało trafny- "sekret" poznajemy pod koniec poprzedniego tomu, a wychodzi on na jaw gdzieś w połowie drugiego. I chyba każdy domyśla się, o jakim sekrecie tu mowa: nie tylko Adam może dotknąć Julii. Może to bezpiecznie zrobić także Warner. Nie jest to...
UWAGA: wysoka ocena tylko za "Destroy me"
Na ogół wkurza mnie, kiedy autorki znanych serii piszą dodatki, prequele, sriquele, pierquele i te inne dziadostwa. Według mnie to zwykły "skok na kasę".
Ale to...musiałam przeczytać!
DESTROY ME to historia losów Warnera między pierwszym a drugim tomem opowiedziana z jego perspektywy. Pozwala nam lepiej zrozumieć tok jego myślenia, jego wewnętrzne, demony, uczucia, motywacje, itp. Kartki przeskakiwały same, i żałowałam, że nowelka była taka krótka...Z powrotem przekonałam się do męskiej narracji, bo po nużących wypocinach Tobiasa Eatona w "Wiernej" Veronici Roth miałam do niej uraz. Historyjka pomaga nam "uwierzyć" w tego "dobrego" Warnera i dostrzec, jak złożoną i nietuzinkową jest postacią.
FRACTURE ME- zabijcie mnie. Błagam, zabijcie mnie. Na TO COŚ nie powinno się marnować papieru. Na losy Kenta między drugim a trzecim tomem mówię stanowcze NIE! Jedyne co udowodnił Adam, to to jakim jest chamem, prostakiem i żeby Aaron się co do niego nie mylił.
DZIENNIK JULII- zbiór notatek, które już się pojawiły z kilkoma nowościami.
OGÓLNIE- dobra lektura uzupełniająca dla fanów "Dotyku Julii".
UWAGA: wysoka ocena tylko za "Destroy me"
Na ogół wkurza mnie, kiedy autorki znanych serii piszą dodatki, prequele, sriquele, pierquele i te inne dziadostwa. Według mnie to zwykły "skok na kasę".
Ale to...musiałam przeczytać!
DESTROY ME to historia losów Warnera między pierwszym a drugim tomem opowiedziana z jego perspektywy. Pozwala nam lepiej zrozumieć tok jego...
Mówią, że "Szklany miecz" jest lepszy niż "Czerwona królowa".
Absolutnie się nie zgadzam.
Ta książka po prostu mnie nudziła. Podczas czytania poprzedniej części kartki same mi przeskakiwały,traciłam kontakt z rzeczywistością. W tym przypadku...nudy nudy nudy na pudy. Mare zaczęła irytować, Kilorn zaczął irytować, Cal zaczął irytować...
Pani Aveyard, dlaczego??
Mare z urodzonej buntowniczki stała się infantylną, nieogarniętą dziewuszką o zbyt wielkim ego. Niby żałowała swoich czynów, a tak naprawdę to było jej przykro tylko wtedy, kiedy autorka nie miała czego upchać na kolejnych stronach, więc dawała nam jałowe, schematyczne i absolutnie nic nie wnoszące do fabuły przemyślenia Marysi. Do tego wyszło na jaw, że Maryśka jest zwykłą, wredną egoistką. Niby prowadzi rewolucję, a tak naprawdę myśli tylko o swojej wygodzie i o swoim życiu.
Powiem tak- cała nadzieja w trzecim tomie.
Mówią, że "Szklany miecz" jest lepszy niż "Czerwona królowa".
Absolutnie się nie zgadzam.
Ta książka po prostu mnie nudziła. Podczas czytania poprzedniej części kartki same mi przeskakiwały,traciłam kontakt z rzeczywistością. W tym przypadku...nudy nudy nudy na pudy. Mare zaczęła irytować, Kilorn zaczął irytować, Cal zaczął irytować...
Pani Aveyard, dlaczego??
Mare z...
"Czerwoną Królową" dorwałam w bibliotece. Wstyd się przyznać, ale jestem raczej okładkową sroką, a okładka tej powieści jest naprawdę śliczna.
Ale przejdźmy do konkretów:
Książka została napisana dobrze. Pomysł także jest dobry- oryginalny. I mógł wyjść oryginalnie, gdyby nie wpływy z innych opowieści tego gatunku, które widać bardzo wyraźnie. To mieszanina "Rywalek", "Dotyku Julii" oraz "Igrzysk Śmierci". Niemniej jednak: ma to coś.
W przeciwieństwie do "Rywalek" fabuła jest ambitna i rozbudowana. W przeciwieństwie do "Dotyku Julii" świat przedstawiony jest szczegółowo przedstawiony. Wątek pałacowy był według mnie najlepszym, szkoda że nie trwał dłużej... Co do bohaterów- polubiłam Mare, jest wygadana i buntownicza. Maven mnie zauroczył (do czasu, moi drodzy, do czasu), a Cal...dlaczego wszyscy hejtują Cala? Moim zdaniem bycie Garrym Stu idealnie do niego pasowało...(#teamCAL). Evangeline mnie irytowała, Lucas...ah, czemu ci to zrobili...co do królowej Elary- nie znoszę jej, ale rozwalała system.
Podsumowując- książka jest ambitna, ale posiada zbyt wiele cech innych powieści o zbliżonym temacie. Akcja wartka i ciekawa, plot twist-jedno wielkie: NIE! aczkolwiek był w porządku-a bohaterowie: nie są wybitni, ale trudno się przyczepić. Uważam że warto zapoznać się z "Czerwoną Królową", nie jest to lektura wybitna, ale są znacznie gorsze.
"Czerwoną Królową" dorwałam w bibliotece. Wstyd się przyznać, ale jestem raczej okładkową sroką, a okładka tej powieści jest naprawdę śliczna.
Ale przejdźmy do konkretów:
Książka została napisana dobrze. Pomysł także jest dobry- oryginalny. I mógł wyjść oryginalnie, gdyby nie wpływy z innych opowieści tego gatunku, które widać bardzo wyraźnie. To mieszanina...
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami o tej książce, tyloma zachwytami, tymi wszystkimi "oh!" i "ah!" pod jej adresem tej pozycji postanowiłam wypożyczyć ją sobie w bibliotece. Miałam wtedy lekkiego książkowego kaca po genialnych "Diabelskich Maszynach" Cassandry Clare i miałam nadzieję, iż ta książka nieco go ostudzi.
Przeczytałam tę książkę w około dwa dni. Nie powiem, czytało się ją szybko, lekki styl pozwolił przeczytać tę książkę jednym tchem. Niby wszystko dobrze, fajnie i w ogóle i w szczególe, ale...zawiodłam się i to ogromnie.
To miała być nieprzewidywalna, pełna intryg opowieść inspirowana Kopciuszkiem. W rzeczywistości mało się działo, poza bzdurnymi atakami jakiś tam rebeliantów, z których nic wielkiego nie wynikało wiało nudą. I na 35 dziewczyn...intrygowała tylko jedna. No proszę, pani Cass! Stawką jest przystojny książę i korona, a tylko Celeste Newsome bawi się w knucie spisków? I ktoś to kupił?!
Plusem jak i wadą historii jest główna bohaterka. Z jednej strony jest przemiła, dowcipna i za wszelką cenę chce być sobą, a z drugiej strony te jej "Aspen czy Maxon, oto jest pytanie" było tak wkurzające i tak niepoważne, że głowa potrafi człowieka rozboleć.
Ogółem: pomysł fajny, ale mógł być bardziej...dopracowany. Mogło być lepiej, mogło być gorzej. Historia nie jest zła, ale czerwony dywan pod tą książką powinien zostać zwinięty, lub chociaż skrócony.
Zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami o tej książce, tyloma zachwytami, tymi wszystkimi "oh!" i "ah!" pod jej adresem tej pozycji postanowiłam wypożyczyć ją sobie w bibliotece. Miałam wtedy lekkiego książkowego kaca po genialnych "Diabelskich Maszynach" Cassandry Clare i miałam nadzieję, iż ta książka nieco go ostudzi.
Przeczytałam tę książkę w około dwa dni. Nie powiem,...
Przeczytałam tę trylogię w listopadzie zeszłego roku. Bardzo mi się spodobała. Wciągnęła mnie, pochłonęła bez reszty, nie znosiłam tych, którzy pisali o niej niepochlebne opinie.
Kilka miesięcy później...
W moje ręce wpadło kilka innych książek z tego gatunku. Udało mi się też w końcu przeczytać same "Igrzyska Śmierci".
I co stwierdziłam?
Porównywanie tej serii do "Igrzysk" to jedno wielkie nieporozumienie. Trylogia pani Collins została dopracowana co do najmniejszych szczegółów, autorka udowodniła, że w zaledwie trzech częściach można zmieścić poruszającą do głębi, fenomenalną historię. Co do pani Roth: mam wrażenie, że po pierwszej części Niezgodnej straciła zapał i pisała tylko po to, by zarobić i żeby fani się odczepili. Fabuła Zbuntowanej oraz Wiernej była niedopracowana, bohaterowie totalnie nijacy i pozbawieni wyrazu, wykreowani według jednego, nudnego szablonu. Kiedy pojawiła się jakaś postać, która miała szansę być ciekawą, albo została uśmiercona (Eric, Jeanine, Uriah), albo zniknęła wraz z końcem ksiażki (Nita, Matthew). Fabuła przypomina kiepskie opowiadanko na Wattpadzie, a od wątku miłosnego można dostać cukrzycy.
Podsumowując:
Książka nie jest najgorsza. To książka z ogromnym potencjałem, który niestety nie został należycie wykorzystany. Pełno tu absurdów i niedociągnięć. Istnieje jednak parę plusów: akcja jest wartka, a świat przedstawiony ciekawy. Można przeczytać, ale osobiście uważam, że istnieje mnóstwo fantastycznych książek z tego gatunku o mniejszym rozgłosie, a znacznie bardziej na ten rozgłos zasługujących.
Przeczytałam tę trylogię w listopadzie zeszłego roku. Bardzo mi się spodobała. Wciągnęła mnie, pochłonęła bez reszty, nie znosiłam tych, którzy pisali o niej niepochlebne opinie.
Kilka miesięcy później...
W moje ręce wpadło kilka innych książek z tego gatunku. Udało mi się też w końcu przeczytać same "Igrzyska Śmierci".
I co stwierdziłam?
Porównywanie tej serii do...
I pomyśleć, że książka, do której z początku podchodziłam jak pies do jeża okazała się być tą, której tak bardzo potrzebowałam...
I pomyśleć, że książka, do której z początku podchodziłam jak pies do jeża okazała się być tą, której tak bardzo potrzebowałam...
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to