-
ArtykułyNatasza Socha: Żeby rodzina mogła się rozwijać, potrzebuje czarnej owcyAnna Sierant1
-
ArtykułyZnamy nominowanych do Nagrody Literackiej „Gdynia” 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyMój stosik wstydu – które książki czekają na przeczytanie przez was najdłużej?Anna Sierant18
-
ArtykułyPaulo Coelho: literacka alchemiaSonia Miniewicz3
Biblioteczka
2020
2017-07-11
2016-12-07
Troszkę czegoś innego się spodziewałem. Myślałem, że więcej będzie o samych Bieszczadach, natomiast połowa książki to wspomnienia autora z młodości w PRL-u. Ale nie szkodzi. Potocki operuje takim językiem, że aż chce się czytać, a że dodatkowo ma nietuzinkową osobowość, więc jego wspomnienia nie są nudne.
To co dotyczy samych Bieszczadów też jest ciekawe. Reportaże są bardzo zróżnicowane tematycznie. Opowiadają m. in. historię życia mieszkańca jednej z wsi, opisują działania UPA i niechlubne działania Wojska Polskiego w jej zwalczaniu. Są tu też reportaże o bieszczadzkich szlakach Karola Wojtyły, solińskiej „plaży nieboszczyków", czy też historie wyburzonych cerkwi.
Mimo, iż książka jest tematycznie bardzo zróżnicowana, to czytałem ją z zainteresowaniem.
Troszkę czegoś innego się spodziewałem. Myślałem, że więcej będzie o samych Bieszczadach, natomiast połowa książki to wspomnienia autora z młodości w PRL-u. Ale nie szkodzi. Potocki operuje takim językiem, że aż chce się czytać, a że dodatkowo ma nietuzinkową osobowość, więc jego wspomnienia nie są nudne.
To co dotyczy samych Bieszczadów też jest ciekawe. Reportaże są...
1995
„Dziś. Gdy do grobu hrabiny wiedzie ścieżka przyrodniczo-historyczna „W dolinie Górnego Sanu”, trudno uwierzyć, że w czasie PRL-u z dotarciem tu wiązało się tak wiele emocji. Ktoś kto może dojechać samochodem na parking w Bukowcu nie pojmie trudów wędrowca, który by osiągnąć to miejsce musiał przebyć pieszo minimum 20 kilometrów przez góry, a do tego ukrywać się przed żołnierzami WOP i podwładnymi płka Doskoczyńskiego. Dobrze, że „worek” dziś jest tak łatwo osiągalny, ale trochę żal tego dreszczyka emocji towarzyszącego niegdysiejszym wyprawom w jego tajemnicze wnętrze.”
Rozdział poświęcony wyprawom do „worka bieszczadzkiego” czytałem z wypiekami na twarzy śledząc trasy Autora na mapie i porównując swoje zdjęcia z tymi, które umieszczone są w książce. Pan Kryciński w 1990 roku zorganizował wyprawę w tamto miejsce w celu renowacji cmentarza w Beniowej i grobu hrabiny. Jego obóz o nazwie „Nadsanie” dokonał tam m. in. odnowienia nagrobków i odkrył rzeźbę ryby na kamiennej łodzi. Wspaniali ludzie, wspaniała rzecz.
Ja byłem tam pięć lat później – w 1995 r. – i nie miałem o tym zielonego pojęcia.
W ogóle odkąd Autor zaczął odwiedzać Bieszczady i Podkarpacie zwrócił uwagę na historię tych terenów i szukał jej pozostałości w postaci tego, co głównie mogło się zachować , czyli starych cmentarzy, cerkwi, ocalałych domów, dzikich sadów, ale także i ludzi. Wówczas nikt tym się nie interesował.
W swojej książce przedstawia miejsca, w których dotknął ducha historii. Przedstawia swoje wędrówki i opisuje historie tych miejsc oraz to co wówczas napotkał i co udało się dzięki niemu i innym zapaleńcom i pasjonatom ocalić i uratować.
Dla mnie, oraz, jak widać, dla Autora również, Bieszczady to zawsze było coś więcej niż góry. Między szczytami i połoninami kryją się doliny, w których aż gęsto od magii. A co jest tą magią? Historia. Przerażająca, a jednocześnie w jakiś okrutny sposób piękna. To smutne piękno historii razem ze zmysłowym pięknem krajobrazu potrafi uzależnić bez nadziei na odwyk.
https://bookbeergeek.wordpress.com/2017/07/11/stanislaw-krycinski-bieszczady-tam-gdzie-diably-huculy-ukraince/
„Dziś. Gdy do grobu hrabiny wiedzie ścieżka przyrodniczo-historyczna „W dolinie Górnego Sanu”, trudno uwierzyć, że w czasie PRL-u z dotarciem tu wiązało się tak wiele emocji. Ktoś kto może dojechać samochodem na parking w Bukowcu nie pojmie trudów wędrowca, który by osiągnąć to miejsce musiał przebyć pieszo minimum 20 kilometrów przez góry, a do tego ukrywać się przed...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to