rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników Indii!!! Trudna, bardzo emocjonująca, ale trzeba to przeczytać!

Lektura obowiązkowa dla wszystkich miłośników Indii!!! Trudna, bardzo emocjonująca, ale trzeba to przeczytać!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem wkurzona!!!! nawet nie wiecie jak bardzo...ba chyba sama nie do końca zdaję sobie z tego sprawę. Ale jestem i to bardzo...nie przeczytałam do końca i nie zamierzam tego robić. Zostało mi może z 50-60 stron tego cudnie opasłego tomiszcza - trudno, trzeba będzie obejść się smakiem. Przez własną głupotę przejechałam się, ot tak dla zabawy, ciekawości, do tych stron których nie powinnam jeszcze widzieć i czytać, i niestety się stało. A że nie zgadzam się z zakończeniem - nie doczytam i basta. Niesamowite jest to, że miałam doła przez resztę dnia, zapieram się, że na kolejną ekranizację do kina nie wejdę i może...ktoś chciałby przygarnąć książkę? ;) A przecież literacko ta książka jest hmm...poprawna? Do Igrzysk Śmierci bardzo jej daleko pod każdym względem - języka, bohaterów, przede wszystkim zakończenia:/ - a cała intryga wieje totalną niedorzecznością, brakiem logiki - musimy być czyści genetycznie, bo inaczej będziemy robić złe rzeczy - wow! A mimo wszystko ma w sobie coś - dla mnie niestety głównie przez kinowe wersje, które odkryłam dla siebie jakiś miesiąc temu przy okazji premiery Wiernej. Początkowo buntowałam się, że z każdą kolejną częścią coraz bardziej odbiega od książkowego pierwowzoru, ale z drugiej strony kto by chciał oglądać przez dwie godziny ten genetyczny stek bzdur??? Dlatego mam nieśmiałą nadzieje, że za rok może i tym razem będzie mała "niespodzianka" w nagrodę za wytrwałość dla czytelników i kinowych "niezgodnomaniaków" zakończenie będzie...inne. Błagam !!!! w imię mojego zdrowia psychicznego (choć, która z nas nie chciałaby pocieszyć Cztery...hmmm??? ;) )
Jedno jest pewne, jeśli lubisz książkę, nie oglądaj filmu :), jeśli zaś spodobał Ci się film i chciałbyś sięgnąć po powieść - weź coś na uspokojenie, bo takiej symulacji możesz nie przejść!!! Ja tymczasem mam gorącą nadzieje, że wybudzę się z własnej i to co przeczytałam okaże się symulacyjnym strachem całkowicie do pokonania;)

Jestem wkurzona!!!! nawet nie wiecie jak bardzo...ba chyba sama nie do końca zdaję sobie z tego sprawę. Ale jestem i to bardzo...nie przeczytałam do końca i nie zamierzam tego robić. Zostało mi może z 50-60 stron tego cudnie opasłego tomiszcza - trudno, trzeba będzie obejść się smakiem. Przez własną głupotę przejechałam się, ot tak dla zabawy, ciekawości, do tych stron...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba wolałabym aby ta książka nigdy nie została napisana...choć nie powinnam tak sądzić, bo przecież wszystko co kiedyś powstało niesie za sobą jakąś wartość i jeśli nie ja, to ktoś inny będzie zauważy ją i doceni...
Nie wiem kiedy teraz sięgnę po jakąś książkę H.Jamesa, a plany co do tego miałam szczerze ambitne ;) Książka, choć niewielkich rozmiarów, zmęczyła mnie okrutnie. Fabuła lub raczej rys psychologiczny postaci jest łatwy do przewidzenia, postacie nakreślone schematycznie, próbują być jakieś i nawet może wielowymiarowe. Ale nic z tych rzeczy...Ciągła przepychanka, kto, przez kogo i u kogo i w jakiej sytuacji i co dalej z biedną Maisie, której nawet w tym gąszczu wszystkiego-niczego, nie sposób żałować.Nie potrafię wykrzesać w siebie odrobiny współczucia dla tej małej istotki, której los powinien mnie wzruszać, a zamiast tego całkowicie mnie irytuje. Czasem, mimo że jest małą dziewczynką, która przecież nie musi rozumieć świata dorosłych, odbiera go na swój sposób,miałam ochotę krzyknąć "przestań smędzić" zarówno jeśli chodzi o jej emocjonalne "historie" jak i całego otoczenia. Nie wiem już kto w całej opowieści jest dzieckiem, a kto "rodzicem" - w szerokim znaczeniu tego zmieniającego się obiektu, niemniej autor próbuje udzielić lekcji wychowania, obłudy, dojrzałości,nadziei i miłości, a z lekcji tej płynie gorzka nauka, która jednak podana jest w sposób nużący i wręcz łopatologiczny.

Chyba wolałabym aby ta książka nigdy nie została napisana...choć nie powinnam tak sądzić, bo przecież wszystko co kiedyś powstało niesie za sobą jakąś wartość i jeśli nie ja, to ktoś inny będzie zauważy ją i doceni...
Nie wiem kiedy teraz sięgnę po jakąś książkę H.Jamesa, a plany co do tego miałam szczerze ambitne ;) Książka, choć niewielkich rozmiarów, zmęczyła mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię czasem sięgnąć po prostą i łatwą historię, po której wiem, że może nie powinnam spodziewać się niczego odkrywczego, ale dla zabicia czasu będzie idealna. Trylogia Blask, mimo takich początkowych założeń, na szczęście ich nie spełniła, o czym mogłam dać nieśmiało do zrozumienia, między poszczególnymi "ochami" i "achami" dotyczącymi części pierwszej. Z tego też powodu paradoksalnie nie śpieszyło mi się z kończeniem całej serii - coraz mocniej odczuwam pożegnania z bohaterami wraz z przeczytaniem ostatnich stron - niczym przecięcie więzi między dajmonem a dzieckiem w sadze Pullmana: chodzę przez kilka godzin jak otępiała i jedyną pociechę stanowi perspektywa ponownego otwarcia książki. Ot - idzie starość ;)
W przypadku 3go tomu -Niebo nie miałam jednak takiego "problemu". Po przeczytaniu drugiej części mój zachwyt nie zmalał, ale w trakcie czytania 3go - już tak. Może zabrakło efektu świeżości, człowiek wie już czego się spodziewać, zna język, bohaterów itd. Z drugiej strony uczucie znużenia???, przedawkowania???, nie towarzyszyła mi przy czytaniu Igrzysk Śmierci (cholera, dlaczego trylogia ma tylko 3 tomy?????) czy też mojej guilty pleasure - sadze Zmierzch. Zatem to chyba nie to...W Niebie dużo się dzieje, może nawet za dużo i tu jest problem? Jednocześnie jest do duży plus, jako że czytelnik na nudę narzekać nie może, akcja na pewno nie jest jednostajna i chyba jednak nie do końca można spodziewać się następujących po sobie wydarzeń. Jednak w pewnym momencie zaczyna to przypominać nawet nie Klan, co prawdziwą soap operę w rodzaju "Mody na M..."Czy to dobrze? Sami musice ocenić. Jedno jest pewne, autorka nie pozwala się nudzić,nie powtarza się - hmmm...no dobrze, Molly jednak była, jest i będzie rasową amerykańską nastolatką i nie ważne ile w życiu miałaby zobaczyć i doświadczyć, w mojej głowie zawsze będzie "blondynką" z wiecznymi znakami zapytania w oczach - ten typ to już chyba tak ma...ale do rzeczy, bo lekko odlatuje w dygresjach :) Autorka snuje resztę historii całkiem zgrabnie, nawet Beth nie zaczyna być choćby lekko irytująca z całą swoją anielską naiwnością i brakiem znajomości życia ludzkiego,wszak co jak co, ale je zaczyna poznawać całkiem dobrze ;), ponieważ i tutaj pisarka wychodzi na przeciw oczekiwaniom realności. Na razie lekka 5 za całość będzie, ale póki Zmierzch i Głodowe...mają na podium miejsca nie zachwiane,tak ugruntowanie pozycji Blasku najsilniejsze nie jest i może wypaść ze "świętej trójcy" jeśli tylko natrafię na coś bardziej...soczystego. Miłej lektury:)

Lubię czasem sięgnąć po prostą i łatwą historię, po której wiem, że może nie powinnam spodziewać się niczego odkrywczego, ale dla zabicia czasu będzie idealna. Trylogia Blask, mimo takich początkowych założeń, na szczęście ich nie spełniła, o czym mogłam dać nieśmiało do zrozumienia, między poszczególnymi "ochami" i "achami" dotyczącymi części pierwszej. Z tego też powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie bardzo wiedziałam czego spodziewać się po tej książce. Nie bardzo miałam ochotę "rozczytywać" się w wymyślnych formach zadawania tortur przez Czachticką Panią i opisach jej okrucieństwa - horrory jak już to tylko w kinie ;) tymczasem zaskoczyło mnie wszystko!!!:
1. język - po prostu finezja, poezja dla oka i ucha.Chylę czoła przed tłumaczem. Choć nie jest to współczesna polszczyzna, nie męczy,a wręcz przeciwnie, rozbudza ciekawość, świetnie oddaje klimat książki, a w trakcie czytania sprawia niesamowitą frajdę. Tu każde, wydawałoby się najprostsze, najbardziej oklepane słowo brzmi inaczej, a w miarę kolejnych stron, finezja języka rośnie.
2.intryga - wartka akcja, momentami bardzo zaskakująca, a gdy wydawałoby się, że chyba już zdążyło wydarzyć się wszystko - pac - na scenę wchodzi nowy bohater lub wydarzenie i burzy dotąd znany spokój rzeczy. Chciałabym tutaj móc zarzucić jakąś cukierkowość, może zbytnią tkliwość lub rozrzewnienie, ale chyba się nie skuszę :) Bo mimo że czasem i są, wszystko tak zgrabnie do siebie przystaje, że serca nie mam ku temu.
3.bohaterowie- tu każdy jest jakiś! wiadomo albo dobry, albo zły, ale zawsze jakiś. Nie ma tu chyba słabej postaci, opisu jej charakteru, i nawet panny, które wydawałoby się, że nic tylko mdleć potrafią w tych swoich XVII-wiecznych sukniach, to i czasem hartem ducha zaskoczyłby samego Bonda.
Trochę to wszystko bajka, i jak na bajkę przystało: dobro zwycięża a zło dostaje sromotną nauczkę. Warto przeczytać w jakim stylu.

Nie bardzo wiedziałam czego spodziewać się po tej książce. Nie bardzo miałam ochotę "rozczytywać" się w wymyślnych formach zadawania tortur przez Czachticką Panią i opisach jej okrucieństwa - horrory jak już to tylko w kinie ;) tymczasem zaskoczyło mnie wszystko!!!:
1. język - po prostu finezja, poezja dla oka i ucha.Chylę czoła przed tłumaczem. Choć nie jest to współczesna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Okładka niestety może skrzywdzić książkę albo i czytelnika, który myśli, że po zdjęciu znajdzie w środku jedno, a w miarę upływu stron okazuje się, że drugie. Mgła i mrok może być tego przykładem. Wydaje się być kolejnym romansem z historią w tle, a raczej jest na odwrót: romansu mogłoby nie być, za to beletryzowane zapiski stalinowskiej Rosji krzyczą do czytelnika zewsząd. I to na tyle głośno, że nie można się od tej pozycji oderwać. Dużo tu historii a i owszem, ale podanej językowo w taki subtelny sposób, na ile to tylko możliwe przy odnoszeniu się do tamtych czasów. Autor bardzo zgrabnie przeplata fikcję z rzeczywistością, oszczędny w środkach stylistycznych, nie epatuje okrucieństwem, ale bardzo zgrabnie buduje sporą dawkę emocji i psychologię głównej bohaterki. Proces dojrzewania Sonii, od zakochanej w komunizmie i jej wodzu, przez odartą ze złudzeń, rozczarowaną, zbolałą rzeczywistością,która brutalnie rozminęła się z ideałami, w które tak gorliwie wierzyła. Pisarz ciekawie splótł wątki Sonii i Stalina,osób, które nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednocześnie wszystko!!! Pokazuje jak postać z portretów na ścianie, ktoś mało realny, ot idea, wpłynęła na losy jednostki. Mikrokosmos w skali marko! Czytelnik, mimo że mądrzejszy od bohaterki nie uśmiechnie się ironicznie czytając o komunistycznych ideałach, bo idealnie patrzy na świat Sonii jej oczami, zaś na świat Stalina jego spojrzeniem. I wierzy w oba te światy, w obie te wizje.Bo Stalin nie jest tu wiszącym obrazem, przynajmniej dla czytelnika, ale człowiekiem z krwi i kości. Ostatnia scena opisująca umierającego wodza, który przyczynił się do śmierci tylu ludzi,potrafi wzbudzić żal i współczucie. A to jeśli chodzi o jednego z większych katów w dziejach ludzkości wydawałoby się niemożliwe. Tuerschmidowi się udało.

Okładka niestety może skrzywdzić książkę albo i czytelnika, który myśli, że po zdjęciu znajdzie w środku jedno, a w miarę upływu stron okazuje się, że drugie. Mgła i mrok może być tego przykładem. Wydaje się być kolejnym romansem z historią w tle, a raczej jest na odwrót: romansu mogłoby nie być, za to beletryzowane zapiski stalinowskiej Rosji krzyczą do czytelnika zewsząd....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podchodziłam do tej książki jak do jeża...leżała i leżała, i chyba nawet nie wierzyłam, że kiedykolwiek ją przeczytam. A kupiłam ją z sentymentu do serialu Castle. Ci, którzy znają, dobrze wiedzą o czym piszę ;) Ot po prostu kolejny produkt marketingowy - tym razem w postaci książki, napisany przez ghostwrithera i udający "literaturę". No i się zdziwiłam, bo jak na wydmuszkę całkiem tam wszystkiego sporo! Oczywiście nie przeceniałbym tego zanadto, ale Richard Castle ma coś w swoim piórze...
I tak jak w serialu fabuła skupia się na rozwiązaniu kolejnych kryminalnych zagadek, tak książki z tej serii są ciekawym dopełnieniem fikcyjnego autora i jego spojrzenia na postaci, które wykreował. Nikki Heat vel Kate Beckett mogłaby śmiało zaistnieć w panteonie literackich policjantów bez pomocy serialu. Po prostu jest jakaś:konkretna,silna, a przy tym bardzo ludzka, normalna i nieprzerysowana-a o to było by całkiem łatwo, biorąc pod uwagę w jaki sposób Castle patrzy na Beckett.Na dodatek jest tam i jakaś fabuła - może nie na miarę A.Christie, ale całkiem spójna, obfitująca w ciekawe zwroty. Książka idealna do połknięcia na jedno wieczorne posiedzenie.
Myślę, że kiedyś jeszcze sięgnę po któryś z tytułów Pana Castla.

Podchodziłam do tej książki jak do jeża...leżała i leżała, i chyba nawet nie wierzyłam, że kiedykolwiek ją przeczytam. A kupiłam ją z sentymentu do serialu Castle. Ci, którzy znają, dobrze wiedzą o czym piszę ;) Ot po prostu kolejny produkt marketingowy - tym razem w postaci książki, napisany przez ghostwrithera i udający "literaturę". No i się zdziwiłam, bo jak na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka całkiem pokaźnych rozmiarów, ma ponad 600 stron, wiele się też na niej dzieje, ale...no właśnie...musi być jakieś ale ;)Wiele pozycji lubi być teraz porównywanych do Downton Abbey, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. Ta również została polecona miłośnikom historii rodziny Granthamów, jednak w tym przypadku nie do końca jestem przekonana czy słusznie. Oczywiście mamy Anglię i poplątaną historię miłosną,która z czasem plącze się jeszcze bardziej, rozrastającą się z każdą stronę ilość bohaterów i wciąż dochodzące nowe wątki - jak to w sadze.
Jednak książka nie bardzo potrafi czymś zaskoczyć, oczarować, zachwycić...Czyta się ją nawet dość dobrze, choć czasem miałam ochotę potrząsnąć Esme albo Devlinem, bo albo są zbyt naiwni, albo ślepi i głusi, albo...jeszcze gorzej ;)
Nie mniej można ich polubić, nawet zżyć się w jakiś sposób z ich światem, losami. Wolałabym jednak aby nad mnogością zdarzeń prym wiodła psychologia bohaterów, więcej było w tym wszystkim ich osobowości, ich samych. Może książce na lepsze wyszłoby gdyby obejmowała krótszy wycinek czasu? Tego już się nie dowiemy i duży plus dla autorki, że całość zapina zgrabną klamrą, dlatego jak najbardziej czas jej poświęcony, nie będzie czasem straconym.
Ale...ale brakuje tu tego "czegoś".

Książka całkiem pokaźnych rozmiarów, ma ponad 600 stron, wiele się też na niej dzieje, ale...no właśnie...musi być jakieś ale ;)Wiele pozycji lubi być teraz porównywanych do Downton Abbey, czasem z lepszym, czasem z gorszym skutkiem. Ta również została polecona miłośnikom historii rodziny Granthamów, jednak w tym przypadku nie do końca jestem przekonana czy słusznie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wow! tak najkrócej i chyba najtrafniej można oddać tą książkę.To jedna z tych pozycji, które żałuje, że kiedyś musiały się skończyć - mimo że walczyłam ze sobą dzielnie, niczym Annie Lindbergh - aby odwlec ten moment. Kto jeszcze nie słyszał o tej niesamowitej kobiecie, musi natychmiast nadrobić zaległości!
Nie mogłam nie patrzeć na Annie przez pryzmat własnych doświadczeń i może dlatego jako bohaterka stała mi się niezwykle bliska. Jednak myślę, że będzie ona tak samo bliska każdej z nas, bo była przede wszystkim kobietą. I czy w dość niezwykłych czasach w jakich przyszło jej żyć, czy w dniu dzisiejszym, dzięki Melanie Benjamin odkrywa prostą prawdę, że każdy chce kochać i być kochanym, i po prostu żyć tak jak umie najlepiej.
Zachęcam, bo potrafi zainspirować! i na pewno zostanie z Tobą na dłużej - w głowie jak i w sercu!

Wow! tak najkrócej i chyba najtrafniej można oddać tą książkę.To jedna z tych pozycji, które żałuje, że kiedyś musiały się skończyć - mimo że walczyłam ze sobą dzielnie, niczym Annie Lindbergh - aby odwlec ten moment. Kto jeszcze nie słyszał o tej niesamowitej kobiecie, musi natychmiast nadrobić zaległości!
Nie mogłam nie patrzeć na Annie przez pryzmat własnych doświadczeń...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnęłam wiedziona sentymentem... Zalegała jakiś czas na półce, zakupiona na fali nastrojowego filmu Lasse Hallström. Pamiętam jak dziś, że strasznie żałowałam, że reżyser nie obsadził w kobiecej roli Leny Olin tylko Julianne Moore, a Cate Blanchette jako Petal jest dla mnie do dziś po prostu zjawiskowa! Zatem i na książkę nadszedł właściwy moment...
Jednak po nastrojowym, momentalnie surowym obrazie Hallstroma chyba spodziewałam się czegoś innego. Owszem byli ci sami bohaterowie, ta sama historia, ale jakby wszystko jakieś inne. Staram się najpierw przeczytać książkę, dopiero potem obejrzeć ekranizację, żeby w bohaterach nie widzieć aktorów: ich ruchów, mimiki, głosu. Tutaj nie miałam tego problemu, wszak obraz jest z 2001r. a i powtórki nie zdarzają się codziennie.
Mimo to w samej książce coś mi nie "styka". Surowa jak klimat, może i obrazuje pewną życiową senność głównego bohatera i otoczenia, które wydaje się być tak samo bez ikry jak i on. Jakoś nie daje się on lubić, a podążanie za żałością, którą wzbudza przez kolejne kartki, jest lekko przyciężkawa. Czasem miałam wrażenie, że Petal po prostu nie miała wyjścia, a i tak obeszła się z taką ciapą nad wyraz "delikatnie". Po prostu człowiek zastanawia się, po co Quoyle chodzi po tym świecie i czemu ma służyć literacka lekcja, jakiej chce nam udzielić autorka. Jeśli ta książka ma nieść "nadzieję", to przede wszystkim na szybki koniec książki i koniec życiowych rozterek Quoyle...

Po książkę sięgnęłam wiedziona sentymentem... Zalegała jakiś czas na półce, zakupiona na fali nastrojowego filmu Lasse Hallström. Pamiętam jak dziś, że strasznie żałowałam, że reżyser nie obsadził w kobiecej roli Leny Olin tylko Julianne Moore, a Cate Blanchette jako Petal jest dla mnie do dziś po prostu zjawiskowa! Zatem i na książkę nadszedł właściwy moment...
Jednak po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię od czasu do czasu przeczytać coś niezobowiązującego, coś, co w zamyśle ma sprawić mi czystą przyjemność, oderwać od tu i teraz. Blask kupiłam już dawno temu - w końcu ta okładka ;) -i szczerze pisząc, nie bardzo liczyłam się z tym, że ją przeczytam...
A jednak...nie wiem czy bardziej z sentymentu do mojego jednego z ulubionych wydawnictw, z którym jestem od samego początku, od pierwszej wydanej książki, którą dla mnie był zakupiony na wakacjach w Kołobrzegu, i tom przygód Irene w Dobranoc Panie Holmes...ach...czy jednak dla tej okładki!!!, sięgnęłam po nią, by odfajkować pozycję. Na początku zdążyłam się kilka razy zirytować, bo mimo starań autorki aby bardzo drobiazgowo opisać charakter misji Beth i jej rodzeństwa, wszystko to co czytałam jakoś nie potrafiło zebrać się w zgrabną całość: małe miasteczko, które może być wszędzie i zło wyzierające z każdego kąta w postaci nie zjedzonej kolacji z pewnością potrzebuje interwencji trójki aniołów. Ale czego się nie robi aby podnieść morale ludzi...przy nich nawet brukselka czy szpinak zaczyna smakować inaczej!!!Zatem jest moc czynienia dobra,o tak!!!
Tylko co z tego, kiedy po irytacji i śmianiu się z prób autorki, która widać, że bardzo się stara. Nie zapomina o rzeczywistym świecie, nie unika go, choć "wypominkowo", wspomina o faktycznych jego bolączkach jak zamachy, epidemie czy katastrofy... co w zestawieniu z miasteczkową nudą przerywaną od czasu do czasu jakimś pożarem, chyba jeszcze bardziej się nie klei...to przychodzi moment, że nie chce zostawić się książki, dopóki nie dowie się co będzie dalej.
I nawet z tych swoich logicznych potknięć, dziur, dziurek i dziurzysk w charakterach postaci, bo skoro dwójka z nich już wcześniej była na ziemi, to młodziutka, nieopierzona Beth jest przez nich zupełnie nieprzygotowana do ziemskiego życia, a jak na anioły,które miały wtopić się w tłum i nie zwracać na siebie uwagi,brak telefonu komórkowego, przy przewijaniu się przez strony istnego cudu naszych czasów jakim jest fejs...brzmi lekko mało wiarygodnie. Choć autorka w budowaniu całej ideologii jest bardzo szczegółowa,to tak samo mało przekonująca. W całej książce jest kilkaaa tego typu "smaczków",z których jak dla mnie, mimo starań, nie specjalnie potrafi zgrabnie wybrnąć - kupuję jej iluzję. I to na tyle, że muszę...kupić kolejną część!!!

Lubię od czasu do czasu przeczytać coś niezobowiązującego, coś, co w zamyśle ma sprawić mi czystą przyjemność, oderwać od tu i teraz. Blask kupiłam już dawno temu - w końcu ta okładka ;) -i szczerze pisząc, nie bardzo liczyłam się z tym, że ją przeczytam...
A jednak...nie wiem czy bardziej z sentymentu do mojego jednego z ulubionych wydawnictw, z którym jestem od samego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gruzja piękna...byłam, widziałam, więc mogę potwierdzić i polecić z czystym sumieniem. Co do książki Pakosinskiej - dużo w niej emocji i taki przekaz o kraju się ceni, bo warto go nie tylko widzieć, zwiedzać, ale przede wszystkim poczuć. I ona poczuła Gruzję z całą mocą, ale...no właśnie...niby jest tego dużo i o wszystkim,ale przez to jest jakiś chaos w przekazie...czegoś brakuje, może sedna? Książka dość sporych rozmiarów,dużo fotografii, ale brakuje sedna. Właściwie o czym ona jest? o Gruzji? o Pakosińskiej? o Pakosińsiej w Gruzji czy o Gruzji Pakosińskiej? Jak jest o wszystkim to jest troszkę o niczym. Jednak fanom tej uroczej krainy powinna się spodobać.Fanom Pakosy również - zatem sukces murowany, ale czy do końca? Musisz rogi czytelniku sprawdzić i ocenić sam ;)

Gruzja piękna...byłam, widziałam, więc mogę potwierdzić i polecić z czystym sumieniem. Co do książki Pakosinskiej - dużo w niej emocji i taki przekaz o kraju się ceni, bo warto go nie tylko widzieć, zwiedzać, ale przede wszystkim poczuć. I ona poczuła Gruzję z całą mocą, ale...no właśnie...niby jest tego dużo i o wszystkim,ale przez to jest jakiś chaos w przekazie...czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiedziałam czego spodziewać się po tej książce i troszkę ciekawość mieszała się ze strachem, że autor w jakiś sposób zepsuje mi wizje "mojej Turcji". Tymczasem czekało na mnie bardzo pozytywne rozczarowanie, ponieważ dzięki niej nie tylko lepiej "poznałam" ten ukochany przez mnie kraj, ale i mogłam dowiedzieć się czegoś o sobie.
Młodzi Turcy to wielce inspirująca historia, niczym w wehikule czasu pozwala przenieść się w przeszłość i poszukać w korzeniach Turcji jej dzisiejszej tożsamości. Różne, zwykle dramatyczne momenty życia bohaterów mieszają się z ówczesną historią: poznajemy w opowieściach nastolatków wręcz żywą legendę Kemala Ataturka, ówczesne problemy i społeczne bolączki, z którymi tak naprawdę ten naród zmaga się do dziś. Bardzo pouczające, pozbawione taniego sentymentalizmu, ale zapadające w głowę i serce.

Nie wiedziałam czego spodziewać się po tej książce i troszkę ciekawość mieszała się ze strachem, że autor w jakiś sposób zepsuje mi wizje "mojej Turcji". Tymczasem czekało na mnie bardzo pozytywne rozczarowanie, ponieważ dzięki niej nie tylko lepiej "poznałam" ten ukochany przez mnie kraj, ale i mogłam dowiedzieć się czegoś o sobie.
Młodzi Turcy to wielce inspirująca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie jestem obiektywna w ocenie tej książki i nie zamierzam tego ukrywać, ponieważ Turcja jest moim miejscem na ziemi, a w tym roku wyruszając do Stambułu spadła mi do ręki jak gwiazdka z nieba. To cudowny przewodnik pokazujący mentalność, charakter, osobowość Turków ze wszystkimi blaskami i cieniami. Do Stambułu można jechać z planem obejrzenia Hagi Sofii, Wieży Galata i innych skarbów o których rozpisują się wszystkie przewodniki. Ale żeby poczuć duszę tego miejsca i spróbować zrozumieć mieszkańców tureckiej ziemi trzeba czegoś więcej. I tak książka może być do tego kluczem, ponieważ to krzątanie się, gubienie wręcz w poszczególnych dzielnicach Stambułu, przypatrywanie się zwykłym ludziom na ulicy miało w sobie posmak prawdziwej przygody i warte jest wszystkiego. Ta książka, czytana np. tu i teraz pozwala powracać do tych cudownych chwil, poczuć na nowo smaki i zapachy Stambułu. Osobom, które odwiedziny Stambułu mają w planach, pomoże podjąć decyzję i zarezerwować bilet. Gwarantuję!

Nie jestem obiektywna w ocenie tej książki i nie zamierzam tego ukrywać, ponieważ Turcja jest moim miejscem na ziemi, a w tym roku wyruszając do Stambułu spadła mi do ręki jak gwiazdka z nieba. To cudowny przewodnik pokazujący mentalność, charakter, osobowość Turków ze wszystkimi blaskami i cieniami. Do Stambułu można jechać z planem obejrzenia Hagi Sofii, Wieży Galata i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie lubię tego typu książek...kupując ją miałam pewność, że raczej nie szybko ją przeczytam. Dlaczego zatem to zrobiłam? Jestem wierna wydawnictwu Bukowy Las odkąd powstało,od ich pierwszej powieści. Sprawił to zatem lekki sentyment. I chyba jestem winna temu sentymentowi podziękowanie, ponieważ wraz z Sebastianem odbyłam fantastyczną kulinarną i emocjonalną podróż!!! Mimo że można spodziewać się takiego, a nie innego zakończenia, to wchodząc coraz głębiej w skomplikowany świat tej rodziny, po prostu nie wierzy się w taki koniec. I choć następuje, jakoś trudno w to uwierzyć dalej...Sama wracałam do niego jeszcze ze dwa razy, jakby nagle miało się w nim coś zmienić. I na tym polega niesamowita magia i prostota Mofongo! SMACZNEGO!!! :)

Nie lubię tego typu książek...kupując ją miałam pewność, że raczej nie szybko ją przeczytam. Dlaczego zatem to zrobiłam? Jestem wierna wydawnictwu Bukowy Las odkąd powstało,od ich pierwszej powieści. Sprawił to zatem lekki sentyment. I chyba jestem winna temu sentymentowi podziękowanie, ponieważ wraz z Sebastianem odbyłam fantastyczną kulinarną i emocjonalną podróż!!! Mimo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo kameralna i nastrojowa opowieść. Wszystko dzieje się tu jakby przypadkiem i wbrew woli głównych bohaterów, którzy niczym u Szekspira zdają się być jedynie aktorami na scenie życia. I właśnie obserwacja życia Leona i Luizy jakby zza kurtyny jest taka fascynująca. Widzimy ich prawie całe życie, targane nimi uczucia, decyzje i ich konsekwencje na losy wszystkich. Człowiek tak czyta i czyta i mimochodem sam zastanawia się nad swoimi wyborami, a także nad tym jak sam zachowałby się będąc w skórze bohaterów. Z kolejnymi stronami zaczyna nawet wierzyć w przeznaczenie i to, że może w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny i jest po coś...jak u Leona i Luizy ;)

Bardzo kameralna i nastrojowa opowieść. Wszystko dzieje się tu jakby przypadkiem i wbrew woli głównych bohaterów, którzy niczym u Szekspira zdają się być jedynie aktorami na scenie życia. I właśnie obserwacja życia Leona i Luizy jakby zza kurtyny jest taka fascynująca. Widzimy ich prawie całe życie, targane nimi uczucia, decyzje i ich konsekwencje na losy wszystkich....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książkę sięgnęłam z ciekawości. Filmu nie widziałam.Spodziewałam się czegoś podobnego do Igrzysk Śmierci - czyli świat po Apokalipsie, garstka która przeżyła musi walczyć o siebie i nowe jutro dla świata, a także stawić czoło tym Złym... I na tym kończyłoby się ewentualne podobieństwo, ponieważ ani język książki, ani bohaterowie nie dorastają Kathniss i jej przyjaciołom do pięt. Wszystko jest proste, przewidywalne i mało wciągające.
Nie jest to kawałek dobrej literatury dla młodzieży, choć może w zależności od wieku czytelnika, każdy będzie potrafił znaleźć tam coś dla siebie. Mimo że jest to trylogia po kolejne części nie sięgnę, bo szkoda czasu.

Po książkę sięgnęłam z ciekawości. Filmu nie widziałam.Spodziewałam się czegoś podobnego do Igrzysk Śmierci - czyli świat po Apokalipsie, garstka która przeżyła musi walczyć o siebie i nowe jutro dla świata, a także stawić czoło tym Złym... I na tym kończyłoby się ewentualne podobieństwo, ponieważ ani język książki, ani bohaterowie nie dorastają Kathniss i jej przyjaciołom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam Zimna Górę kilka dni temu, ale wciąż towarzyszą mi duże emocje związane z tym tytułem. Nawet nie mam ochoty odstawić ją na półkę, tylko...zacząć czytać raz jeszcze. Rzadko zdarza mi się coś takiego, zwłaszcza, ze książki czytam nałogowo i nie mogę się doczekać, aż odkryje coś nowego- miło jeśli równie fascynującego, co poprzednio. A tu taka niespodzianka. Nie ukrywam, że sięgnęłam po nią po obejrzeniu kolejny raz ekranizacji...ale film nijak ma się do tego, co zastałam na kartkach książki...!!! Bałam się,że znudzą mnie iście epickie opisy drogi Inmana i "damulkowatość" Ady. Nic z tych rzeczy!!! Musiałam bardzo pilnować się aby nie przeczytać za dużo, tak aby powieść starczyła na dłużej, choć ma się ją ochotę połknąć w jednym kawałku i to jak najszybciej! Niestety wszystko co dobre, szybko się kończy. Jednak podejrzewam, że za chwilę -dłuższą bądź krótszą do niej powrócę.
Dlatego polecam książkę zarówno osobom, które widziały Wzgórze Nadziei jak i tym, którzy szukają czegoś naprawdę godnego uwagi, na długie zimowe jeszcze wieczory!!! Podróż warta wszystkich trudów!!!

Przeczytałam Zimna Górę kilka dni temu, ale wciąż towarzyszą mi duże emocje związane z tym tytułem. Nawet nie mam ochoty odstawić ją na półkę, tylko...zacząć czytać raz jeszcze. Rzadko zdarza mi się coś takiego, zwłaszcza, ze książki czytam nałogowo i nie mogę się doczekać, aż odkryje coś nowego- miło jeśli równie fascynującego, co poprzednio. A tu taka niespodzianka. Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nastrojowa, melancholijna, ale wbrew pozorom niosąca nadzieję. Dla wszystkich tych, którzy szukają światełka w tunelu lub zastanawiają się jak to zrobić, żeby koniec był końcem, a początek nowym rozdziałem.

Nastrojowa, melancholijna, ale wbrew pozorom niosąca nadzieję. Dla wszystkich tych, którzy szukają światełka w tunelu lub zastanawiają się jak to zrobić, żeby koniec był końcem, a początek nowym rozdziałem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam taką dziwną przypadłość, że przy wyborze książki, dzielę je na:czytaną w domu,do poduszki, do tramwaju. Grobowy zmysł ze względu na swoją tematykę zaliczyłam do tych ostatnich. Czy się stoi czy siedzi, czy też wisi nad innymi pasażerami komunikacji miejskiej, przebieganie wzrokiem po kolejnych linijkach, nie nastręcza większych ani mniejszych problemów:zgubić w akcji się nie można. Jednak przy książce Charlaine Harris, powinnam poważnie zastanowić się nad stworzeniem kolejnej kategorii - jej nazwę muszę jeszcze przemyśleć.
Samą książkę określiłabym w kilku słowach: rozczarowanie i o niczym. Mimo że lubię serię tejże autorki, opisującą wampiryczne przygody Sookie S., tak do postaci Harper nie idzie mi się nijak przekonać...
Mam wrażenie, że więcej życia i uroku mają odnajdywane przez bohaterkę zwłoki: po tym co u nich wyczuwa i jakie emocje im towarzyszą, to właśnie z nimi można byłoby się zaprzyjaźnić, niż z tą rażoną piorunem babą. Nie chodzi tutaj nawet o wzbudzanie sympatii, przecież nie zawsze trzeba lubić bohaterów czy też się z nimi utożsamiać, ale Harper jest tak przerażająco nudna i jednowymiarowa, że wszelkie zabiegi do których sięga autorka,abyśmy lepiej ją poznali i może nawet zrozumieli, zdają się być na nic.
Czytając tą książkę chyba nie ma mowy o dobrej zabawie: akcja mdła, podobnie jak bohaterka, momentami rażąco niedorzeczna i pozbawiona logiki.Przedzierając się przez kolejne strony - z prędkością światła, aby już tylko skończyć, wcale nie jestem ciekawa tego co się stało, ani dlaczego tak się zdarzyło (!). A to już jeśli mowa o tym gatunku,chyba nie najlepiej świadczy o całości.
Jednym słowem: albo dla miłośników autorki lub paranormalnych historii (choć Ci drudzy mogą poczuć się rozczarowani). Ja kończę ją z przyzwoitości, bo niedokończonych historii nie lubię:)

Mam taką dziwną przypadłość, że przy wyborze książki, dzielę je na:czytaną w domu,do poduszki, do tramwaju. Grobowy zmysł ze względu na swoją tematykę zaliczyłam do tych ostatnich. Czy się stoi czy siedzi, czy też wisi nad innymi pasażerami komunikacji miejskiej, przebieganie wzrokiem po kolejnych linijkach, nie nastręcza większych ani mniejszych problemów:zgubić w akcji...

więcej Pokaż mimo to